Dragon Lady: JWS

By Yachiko-chan

11.9K 673 229

Hicca jest wioskowym pariasem. Mała, słaba i zupełnie nie-wikingowska dziewczyna usilnie stara się dopasować... More

01
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
To jeszcze nie kolejna książka...
Nareszcie

02

719 45 17
By Yachiko-chan

Zgodnie z zapowiedzią. Minęły dwa tygodnie, nadszedł piątek, a wraz z nim nowy rozdział. Enjoy.


- Albo my wykończymy je, albo one nas- zaczął Stoick, wpatrując się w mapę Berk i okolic.- To jedyny sposób. Jeśli znajdziemy ich leże i je zniszczymy, odlecą. Poszukają innego domu. Próbujmy dalej, zanim wszystko zamarznie.- rozkazał, nie zwracając uwagi na narastające szepty.

- Jak dotąd, żaden okręt jeszcze nie wrócił- zauważył trzeźwo jeden z mieszkańców, co spotkało się z aprobatą innych.

- Jesteśmy Wikingami, to ryzyko zawodowe- powtórzył wódz. Wypowiadał to zdanie tak często, że stało się jego pewnego rodzaju mantrą.- Kto ze mną płynie?- zapytał i rozejrzał po ludziach zgromadzonych w Twierdzy. Chętnych nie było. Westchnął tylko i sięgnął po swoją atutową kartę.- Dobrze. Ci, którzy zostają, niańczą Hiccę. Macie utrzymać ją z dala od kłopotów.- i nagle wszyscy wojownicy zgromadzeni w sali, wyrazili chęć wyruszenia na kolejną bezowocną wyprawę.

- Ja płynę z tobą, Stoick!- wykrzyknął ze sztucznym entuzjazmem Sączyślin, ojciec Sączysmarka i zarazem brat Valharamy, zmarłej żony wodza.

- I to rozumiem- z uznaniem skinął głową i zakończył spotkanie.

Ludzie natychmiast się rozpierzchli. Każdy pośpieszył, by zająć się własnymi sprawami lub poinformować rodzinę o wyprawie. Przy głównym stole został jedynie Pyskacz, a jego protezę zastępował w obecnej chwili kufel piwa.

- No, to idę spakować gacioszki- oznajmił wodzowi, podnosząc się z miejsca.

- Nie- zatrzymał go przyjaciel, siadając na ławie obok.- Ty zostaniesz tutaj i będziesz szkolił nowych rekrutów- zarządził. Wiedział, że kowal jest jedną z niewielu osób, którym mógłby powierzyć tak odpowiedzialne zadanie. Oczywiście, wolałby mieć go ze sobą w bitwie, ale tylko tak miał pewność, że nie tylko rekruci będą wyszkolenie, ale także jego spadkobierczyni będzie bezpieczna. Jego przyjaciel kochał w końcu dziewczynę jak własną córkę.

- O świetnie- ucieszył się sarkastycznie.- Ja będę zajęty, a Hicca zastąpi mnie w kuźni. Bez nadzoru. Będzie pilnować pieca, kuć żelazo, wyrabiać miecze i topory. I będzie miała mnóstwo czasu na te jej szalone wynalazki. Najbezpieczniejszy możliwy układ.

- Więc powiedz mi, co mam z nią zrobić?- zapytał z rezygnacją Stoick. Nie miał już pomysłu, jak poradzić sobie ze starszą córką. Vedze wystarczyło znaleźć zajęcie i miał ją z głowy. Gothi zadbała o to, by zająć dziewczynie jak najwięcej czasu medyczną praktyką. Hicca z kolei szybko kończyła wszystkie zlecone jej prace i cały czas poświęcała na konstruowanie tych swoich niszczycielskich machin. Owszem, były pomysłowe, ale zamiast grozić smokom, stanowiły niebezpieczeństwo dla wioski.

- To na szkolenie ją poślij- zasugerował stary kowal, a wódz poczuł, jak coś zaciska mu się w żołądku. Miałby zostawić jego słabą córkę na pastwę smoków?!

- Pytam poważnie- oburzył się.- Sama by się zabiła, zanim wypuścisz pierwszego smoka z klatki.

- Tego nie możesz być pewien- zaprotestował kowal.

- Owszem, mogę.

- Nie, nie możesz- upierał się Pyskacz. Zawsze miał dużo wiary w swoją uczennicę.

- Przestań- Stoik podniósł głos.- Wiesz, o co mi chodzi. Już jako niemowlę, była jakaś inna. Zawsze robi, co chce, ma uwagę wróbla. Zabieram ją na ryby, a ona się rozgląda za trollami.

- Ale trolle istnieją- stwierdził od razu jednoręki mężczyzna, odwracając się do przyjaciela, który zaczął krążyć za jego plecami.- I kradną onucki. Ale tylko z lewej nogi. Bądź tu mądry.

- Kiedy ja byłem chłopcem...- zaczął Stoick, ignorując wtrąceniem przyjaciela.

- Och, zaczyna się- jęknął Pyskacz, przewracając oczami.

- Ojciec kazał mi walić głową w ogromny głaz- kontynuował niezrażony.- No i waliłem. Wiedziałem, że to głupie, ale słuchałem się ojca. I wiesz, co się stało?

- Nabiłeś sobie guza.- oznajmił z przekąsem kowal, ale wódz nawet nie zwrócił uwagi na ten komentarz.

- Pewnego dnia ten głaz pękł. Wtedy wiedziałem, że Wiking może wszystko. Może przenosić góry, kosić drzewa jak trawę, okiełznać morze. Już od małego wiedziałem, kim jestem i kim kiedyś będę.- nagle stracił całą energię i, mimo swojej ogromnej postury, wyglądał na przytłoczonego.- Ale ona tego nie wie.

- Nie możesz ochronić jej przed wszystkim- powiedział delikatniej Pyskacz.- Ale możesz ją przygotować. Prawda jest taka, że cały czas i tak jej nie upilnujesz. W końcu się gdzieś wymknie.- spojrzał w kierunku otwierających się drzwi i westchnął ciężko, widząc znajomą szopę kasztanowych włosów. Po samym upięciu wiedział, że to nie Hicca.- A jak znam życie, już to zrobiła.

- Tato, wiesz, gdzie poszła Hicca?- zapytała Vega, podbiegając do ojca i kowala. Nieświadomie potwierdziła też podejrzenia Pyskacza.

XXX

Hicca powoli otworzyła oczy, w myślach błagając bogów, by zobaczyła przed sobą martwego smoka. Nic. Znowu. Z westchnieniem rozczarowania otworzyła swój notes na pobieżnie narysowanej mapie Kruczego Urwiska i postawiła kolejny krzyżyk. Większość mapy pokrywały już identyczne znaki, a dziewczyna coraz bardziej traciła nadzieję, że uda jej się coś znaleźć i udowodnić swoją wartość. Nie, żeby to było coś nowego. pomyślała kwaśno. Nie bez powodu Sączysmark nazywa mnie przecież Hicca Bezużyteczna. W wyrazie bezsilnej wściekłości pokreśliła całą mapę.

- Bogowie mnie nienawidzą- stwierdziła na głos, czując wzbierającą w niej frustracje. - Inni gubią nóż albo kubek, ale nie ja! Mnie się udało zgubić całego smoka!

Gniewnie uderzyła w małą gałązkę, ale nie przewidziała, że ta wróci i uderzy ją prosto w oko. Z jękiem cofnęła się o kilka kroków, przyciskając obie dłonie do twarzy i dobrym okiem spojrzała z wyrzutem na drzewo.

I zamarła.

Potężne, stare drzewo było złamane. Wyglądało jakby coś ciężkiego i z dużą prędkością w nie uderzyło. Kawałek dalej po ziemi ciągnęła się głęboka koleina. Nowa nadzieja przebudziła się w sercu wątłej dziewczyny i powoli ruszyła wzdłuż śladu. Skały zasłaniały jej widok na to, co było dalej. Powoli wychyliła zza nich głowę i momentalnie schowała się z powrotem.

Tam, tuż poniżej jej kryjówki leżał smukły, czarny smok. Był mniejszy niż Koszmar Ponocnik i Zębiróg, ale wydawał się o wiele niebezpieczniejszy. Miał cztery mocne łapy i długi ogon. Jedno skrzydło było na wpół rozłożone i, podobnie jak cała reszta jego ciała, owinięte szorstkimi sznurami bolasów.

- T-tra-trafiłam go- wykrztusiła zszokowana, przyciskając jedną dłoń do ust.- Naprawdę go trafiłam- powtórzyła, powoli przyswajając informację.- Trafiłam!- wykrzyknęła, wyrzucając obie ręce w powietrze.- Mój wynalazek zadziałał!

Zsunęła się niżej, już wyobrażając sobie, jak zmieni się jej życie w wiosce. Tata wreszcie będzie z niej dumny. Vega przestanie się tak zamartwiać o jej biedną, starszą siostrzyczkę. Sączysmark nie będzie już mógł nazywać jej bezużyteczną. Wszyscy... Wszyscy wreszcie zobaczą ją jako jedną z nich. Może nawet Asher zwróci na nią uwagę. Potrząsnęła głową z gorącym rumieńcem palącym jej policzki.

- Teraz wszystko się zmieni- przemówiła, podchodząc bliżej spętanej bestii.- Albowiem dziś własnoręcznie ubiję smoka.- położyła jedną nogę na łuskowatym boku, ale gad poruszył się nagle. Z cichym piskiem odskoczyła i wyrwała mały sztylet zza paska.

Smok dalej leżał na ziemi, ale teraz miał otwarte oko. Sapnęła, widząc jego niesamowity, jadowicie zielony kolor. Jego oczy nie miały białek, kwaśną głębię przecinała wąska jak igła sosny źrenica. I obserwował ją... Wzięła jeden ostatni oddech, zdając sobie sprawę, że liny uniemożliwiają bestii poruszenie się. Znowu stanęła nad smokiem i uniosła wysoko sztylet.

- Zabiję cię, smoku- powiedziała zduszonym z emocji głosem.- Zaraz... Zaraz wytnę ci serce i zaniosę je mojemu ojcu. Jestem Wikingiem- pod koniec zdania głos jej się załamał. Odchrząknęła więc i powtórzyła głośniej:- Jestem Wikingiem!

Nie wiedziała, co ja podkusiło, ale po raz kolejny spojrzała w oko smoka. I poczuła, jak coś jej się przewraca w środku. Nie dostrzegła w nim bowiem bezrozumnego gniewu, a ból i coś, co sama dobrze znała. To stworzenie się bało. Kiedy tak stała, zaszokowana własnym odkryciem, smok z cichym jękiem odrzucił głowę, zamykając oczy, jakby godził się ze swoim losem. I wtedy wiedział już, że to nie jest bezrozumny potwór.

Miał uczucia! Na Thora, jak mogłaby go teraz zabić?! Uderzyło ją nagłe obrzydzenie do samej siebie. Skrzywdziła to piękne stworzenie. Zestrzeliła je z nieba i uwięziła w tych szorstkich sznurach.

- Co ja zrobiłam?- jęknęła z rozczarowaniem i szybko, zanim dopadną ją kolejne wątpliwości, zaczęła rozcinać sznury. Nie zauważyła, że kiedy słabło napięcie lin, smok ponownie otworzył oczy. Kiedy więc zerwał ostatnie i skoczył na przerażoną dziewczynę, nie potrafiła powstrzymać krótkiego krzyku. Nagle znalazła się uwięziona między dwoma, mocnymi, czarnymi łapami, ze skałą za plecami i parą wściekłych, kwaśno zielonych oczu nad sobą.- Zrób to szybko, dobrze?- poprosiła cicho, w myślach przepraszając ojca i siostrę. Vega, bądź kiedyś dobrym wodzem. pomyślała, wyobrażając sobie siostrę, stojącą na czele ich plemienia z ciężkim płaszczem ojca na ramionach. Kiedy smok otworzył paszczę, pełną ostrych zębów, zacisnęła powieki, gotowa na swój koniec. Głośny ryk uderzył ją w twarz, a potem... Nic.

Nie czuła już na sobie ciężaru smoka ani jego gorącego oddechu na twarzy. Z mieszanymi uczuciami, powoli uchyliła powieki i zobaczyła, jak jej niedoszły oprawca odlatuje niezgrabnie dalej w las. Podniosła się na chwiejnych nogach, odwróciła i powoli ruszyła z powrotem do wioski. Zrobiła zaledwie kilka kroków, kiedy wszystko to ją dogoniło i zapadła ciemność.

XXX

- Hicca. Hicca, słyszysz mnie?- dziwnie znajomy głos, wraz z lekkim klepaniem po policzku przebił się przez otaczającą ją nicość. Powoli, z cichym jękiem otworzyła oczy i zamrugała, by wyostrzyć obraz. Gdzie ona była? Co się stało?

I nagle wspomnienia z wcześniej uderzyły w nią jak grom z jasnego nieba. Spanikowana usiadła gwałtownie, trafiając czołem w podbródek osoby, która ją obudziła. O bogowie!

W JEGO podbródek!

Ashera Hoffersona! Najlepszego Wikinga jej pokolenia i jej cichego obiektu westchnień. To zadziwiające, jak wielkiego pecha miała, biorąc pod uwagę, jak małe było jej ciało.

- Co jest z tobą nie tak?- zapytał chłopak, klęcząc na ziemi obok niej i trzymając jedną dłoń na szczęce.

- Przepraszam!- wykrzyknęła. Ręce wystrzeliły w powietrze, kiedy zaczęła mówić bez ładu.- O bogowie! Tak mi przykro! Co jest ze mną nie w porządku?! Jestem tak beznadziejna! Próbujesz mnie obudzić, kiedy zemdlałam w lesie, a ja w zamian cię atakuje! Tak strasznie mi przykro!- włóczyła się, wymachując gwałtownie ramionami dookoła. Jej policzki były tak ciepłe, że dziwiła się, że jeszcze nie świeci. Chyba nie można być już bardzie czerwonym.

- Już, spokojnie- Asher złapał jej nadgarstki, by powstrzymać ją od dalszej gestykulacji. Zadziwiająco podziałało to też na jej słowotok, bo zamarł w pół słowa z lekko otwartymi ustami i twarzą niemal płonącą od rumieńców. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że ktoś może być tak czerwony.- Co się stało? Znalazłem cię nieprzytomną. Czy to znowu Sączysmark?- zapytał, czując gniew na samą myśl, że ten kretyn i bliźniaki znowu mogli ją zaatakować. Zgoda, Hicca niezbyt pasowała do reszty wioski. Ale miała złote serce i nigdy nikomu nie zrobiła krzywdy. Przynajmniej nie umyślnie.

- Co? Nie! To po prostu...- zacięła się na moment, próbując poruszyć ramionami, ale nadal trzymał jej nadgarstki w dłoniach. Puścił je nieco niechętnie, czując, jak jego place przesuwają się po jej ciepłej skórze pod rękawami zielonej tuniki.- To po prostu ja! Wiesz, jaka jestem niezdarna! Całkowicie bezużyteczna...

- Nie nazywaj się tak- przerwał jej cicho, z dziwnym warknięciem w głosie.- Nie jesteś bezużyteczna. Zrobiłaś w końcu ten topór, prawda?- zauważył, podnosząc wymownie jego ulubioną broń.

- Wiedziałeś?- zapytała zaskoczona, podświadomie zauważając na klindze kilka rys, które wypadałoby wygładzić. Poza tym rękojeść była już zużyta i powinna ją wymienić.- Kto ci powiedział?- zanim jednak skończyła pytać, już znała odpowiedź. Tylko jedna osoba, wiedziała, że to ona zrobił tę broń.- Jeśli chcesz, zawsze możesz go wymienić. Poproszę Pyskacza, żeby zrobił ci nową, a tę...

- Nie ma potrzeby- cofnął topór od jej małych dłoni i umieścił go na plecach.- Ten jest świetny- zapewnił, podziwiając, jak jej twarz znowu staję się bordowa, a oczy patrzą wszędzie tylko nie na niego.- Twoja siostra cię szukała- poinformował ją, kiedy przypomniał sobie, że, zanim poszedł trenować, widział Vegę, biegającą po wiosce, jakby gonioną przez stado wściekłych smoków. Wstał i wyciągnął rękę, by pomóc jej w tym samym. Był zaskoczony, jak bardzo lekka była, kiedy wystarczyła minimalna siła, by poderwać ją na nogi.- Powinnaś ją znaleźć, zanim zdecyduję się roznieść wyspę- zauważył, a Hicca kiwnęła głową i, plącząc się w podziękowaniach, pognała do wioski. Była zaskakująco szybka.

XXX

Cicho wślizgnęła się do domu i spróbowała za plecami ojca przemknąć prosto na górę. Niestety nie miała tyle szczęścia, gdyż w połowie schodów stała jej młodsza siostra, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Szare oczy były zmrużone, jasno dając do zrozumienia, że Vega nie jest w nastroju do żartów.

- Gdzie byłaś?- zapytała gniewnym, cichym głosem.

-W lesie- odpowiedziała wymijająco, błagając oczami, żeby porozmawiały na górze. Ojciec wciąż siedział przy ognisku, patrząc na obie córki w milczeniu. W końcu zielarka na szkoleniu odpuściła i, wyrzucając ramiona w powietrze, wspięła się z powrotem na poddasze. Hicca ruszyła powoli za nią, licząc, że uda jej się uniknąć niezręcznej rozmowy.

- Hicca, musimy porozmawiać- zatrzymał ją Stoick, przesuwając drwa. Dziewczyna, widząc humor ojca, natychmiast odwróciła się i zeszła o kilka schodków.

- Czas, żebyś nauczyła się zabijać smoki./Czy ja naprawdę muszę zabijać smoki?- powiedzieli równocześnie i żadne nie mogło zrozumieć drugiego.- Co?

- Mów pierwsza- gestem dał znać córce, by zaczęła mówić.

- Nie, nie- zaprzeczyła nerwowo.- Ty mów pierwszy.

- Więc tak...- zaczął nerwowo. Zupełnie nie umiał rozmawiać z córką, ale zebrał się do kupy i odchrząknął.- Masz, co chciałaś. Smocze Szkolenie. Zaczynasz od jutra.

- O masz, a mogłam mówić pierwsza- Hicca zachichotała głupio, drapiąc się po karku.- Umm... Bo tak sobie myślałam. Mamy na Berk nadwyżkę Wikingów zabijających smoki. Ale też deficyt Wikingów, na przykład piekarzy albo, wiesz, akwizytorów.

- To dla ciebie- zupełnie nie słuchając dziewczyny, wręczył jej ciężki topór.

- Ale ja nie chcę zabijać smoków- zawołała desperacko, licząc, że ojciec jej wysłucha. Jakby to kiedykolwiek miało nastąpić.

- Hahaha, ale jasne, że chcesz- zaśmiał się wódz, traktując protesty córki, jak żart.

- Podejście drugie... Tato, ja nie potrafię zabić smoka- spróbowała ponownie, pewniejszym głosem.

- Ale nauczysz się, nauczysz- zapewnił.

- Nie...- zaprzeczyła cicho.- Wiesz, mam takie silne przeczucie, że jednak nie- dodała głośniej.

- To już nie są żarty, córko- powiedział poważnie, patrząc jej prosto w oczy.- Kiedy bierzesz ten topór, stajesz się jak my. To znaczy, chodzisz jak my, mówisz jak my, myślisz jak my. Musisz wreszcie skończyć z... tym- machnął ręką w jej ogólnym kierunku, na co poczuła ukłucie w klatce piersiowej.

- Po prostu wskazałeś na mnie- zauważyła zrezygnowana.

- Tak?- zapytał ojciec, jakby w ogóle jej nie słyszał.

- Ta rozmowa przestaje przypominać dialog- zaprotestowała słabo.

- Tak?- ponowił pytanie Stoick z większym naciskiem.

- Tak- westchnęła pokonana, opuszczając głowę.

- Dobrze- skinął głową z uznaniem.- Nie oszczędzaj się- rozkazał, łapiąc za swój bagaż.- Niedługo wrócę. Mam nadzieję- nie zaszczycając córki spojrzeniem, skierował się do drzwi.

- A ja będę czekać- obiecała.- Może- dodała ciszej, patrząc, jak ciężkie drzwi zamykają się za ojcem.

- Popłynął na poszukiwanie gniazda- wyjaśniła cicho Vega, schodząc powoli z góry. Owinęła ramiona wokół siostry.- Ta rozmowa nie poszła tak, jak chciałaś, prawda?

- Ani trochę- przyznała, odwzajemniając uścisk. Topór leżał pod ścianą, zapomniany.

- Będzie dobrze- zapewniła, nieco kołysząc się na nogach.- Ale następnym razem powiedz mi, jeśli masz zniknąć na cały dzień. Martwiłam się.

- Przepraszam- powiedziała Hicca, mając na myśli nie tylko swoje zniknięcie, ale też to, co stało się z Nocną Furią.

Continue Reading

You'll Also Like

1M 40K 93
𝗟𝗼𝘃𝗶𝗻𝗴 𝗵𝗲𝗿 𝘄𝗮𝘀 𝗹𝗶𝗸𝗲 𝗽𝗹𝗮𝘆𝗶𝗻𝗴 𝘄𝗶𝘁𝗵 𝗳𝗶𝗿𝗲, 𝗹𝘂𝗰𝗸𝗶𝗹𝘆 𝗳𝗼𝗿 𝗵𝗲𝗿, 𝗔𝗻𝘁𝗮𝗿𝗲𝘀 𝗹𝗼𝘃𝗲 𝗽𝗹𝗮𝘆𝗶𝗻𝗴 𝘄𝗶𝘁𝗵 �...
2.8K 37 11
This is a book about moving on when you don't want to. This is a book about letting go.
176K 3.7K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...
362K 13.2K 60
𝗜𝗡 𝗪𝗛𝗜𝗖𝗛 noura denoire is the first female f1 driver in 𝗗𝗘𝗖𝗔𝗗𝗘𝗦 OR 𝗜𝗡 𝗪𝗛𝗜𝗖𝗛 noura denoire and charle...