To wszystko co nam zostało...

By Nie_pewnosc

262K 9.2K 1.4K

Druga część książki pt. "To tylko zakład" Minął rok, podczas którego wszystko stanęło na głowie i diametralni... More

Prolog
•1•
•2•
•3•
•4•
•5•
•6•
•7•
Oglaszam!
•8•
•9•
•10•
•11•
•12•
•13•
•Zabawa•
•14•
•Zabawa v2•cz.1
•Zabawa v2•cz.2
•15•
•16•
•17•
•18•
•19•
•20•
•21•
•22•
•23•
•24•
•25•
•26•
•27•
•28•
•29•
•30•
•30•v2 bo sie nie wyświetla
•31•
•32•
•33•
•34•
Odpowiedzi na pytania
odpowiedzi v2
•35•
Epilog
ważne!!!
ważna sprawa!!! wejdź i sprawdź!!!
pytanie drugie...
ważne znowu...

•36•

5.5K 165 45
By Nie_pewnosc

Długi rozdział!!!
Mój ponowny związek z Matt'em trwa już od kilku dni i szczerze mówiąc nie jest źle, on bardzo się stara i za wszelką cenę chce, aby było, jak dawniej. Ale czy to jest w ogóle możliwe? Przecież już nie jesteśmy tamtymi ludźmi, jesteśmy dorośli, nasze spojrzenie na świat się zmieniło. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć czy coś do niego czuje, może to być zwykłe przywiązanie i nic więcej.

Kilka sytuacji z ostatnich kilku dni trochę mi rozjaśniło całą sytuację i postanowiłam trzymać się tego planu co miałam od początku. Pragnęłam tego jak tylko wrócił.

Niall miał rację i w sumie dzięki niemu to wszystko. Pamiętam, jak początkowo go nienawidziłam, ale teraz jest dla mnie, jak brat. Bardzo pomógł mi po tamtej stracie, a teraz pokazał wyjście, które pomoże mi się uporać z przeszłością, która do dzisiaj mnie męczy.

Staram się nie patrzeć na konsekwencje swoich wyborów, przecież raz się żyje.

Budzę się w cudownym nastroju i z uśmiechem wstaje z łóżka. Tęskniłam za taką swobodą w naszym mieszkaniu. Ciągłe unikania Matt'a były bardzo uciążliwe.

Teraz zaznaję wewnętrznego spokoju.

Ubieram szlafrok i wychodzę z sypialni, powoli udając się do kuchnii. Przyglądam się chłopakowi, a raczej mojemu chłopakowi.

Powinnam mówić "nowemu mojemu chłopakowi" czy może "staremu nowemu chłopakowi"? Albo lepiej "ponownemu chłopakowi".

Chyba mam coś nie tak z głową...

Brunet mnie wreszcie zauważa i podchodzi, aby złożyć pocałunek na moim szerokim czole.

A właśnie, co do mojego czoła, to normalnie samoloty by mogły lądować. Wystarczy dać trochę rozświetlacza, żeby oświetlić pas i otwieramy lotnisko.

Dobrze, że Matt nie zwraca uwagi na to. Siadam przy stoliku i czekam z nadzieją, że brunet pichci coś dobrego.

Jaki skutek mnie ogarnia, kiedy stawia przede mną tylko kawę...

- Już się tak nie patrz, jest dwunasta, a jedziemy na obiad do mojej mamy. Uznałem, że nie opłaca się robić. - Przewracam oczami i pije łyk zrobionego napoju.

Faceci są tacy niedomyślni. No wiadomo, że jak się wstaje jest się głodnym, a kobieta głodna, to kobieta zła. Każdy to wie...

Niezadowolona wstaję i idę do sypialni się przygotować na wizytę u moich przyszłych teściów. Słabo to brzmi, czuję się przez to jakoś staro.

W sumie mogłam sama sobie zrobić kanapki, ale jestem zbyt leniwa i po głębszej analizie uznałam, że im szybciej się ubiorę, tym szybciej pojedziemy i sobie pojem.

- Ty już gotowa? - Patrzy na mnie w szoku Matt, gdy tylko wychodzę z pokoju.

- Tak, pośpiesz się...

Tak oto kilkadziesiąt minut później jesteśmy pod budynkiem państwa Black. Nic się tutaj nie zmieniło.

Po wejściu do środka mała brunetka rzuca mi się w ramiona i wyznaje, jak bardzo tęskniła.

Lubię dzieci i bardzo chciałbym mieć swoje w przyszłości, ale na samą myśl ogarnia mnie dziwny strach. Boję się tego, że nie dam sobie rady w przyszłości. Martwię się, że jestem na to wszystko za słaba.

- Esmi, chodźmy się pobawić! - I tak oto kończę w różowej komnacie małej księżniczki, która uznała, że muszę ją wyszykować na bal, którym jest obiad.

Chciałabym już jeść. Ludzie głodna jestem...

Nagle drzwi do pokoju Lai się otwierają i staje w nich jej cudowny braciszek.

- Ja książe, przybyłem zabrać moje księżniczki na obiad. - Mała dziewczynka zaczyna się śmiać, a ja nie mogę się powstrzymać od uszczypliwego komentarza.

- Bardziej ogr niż książe, ale lepsze to niż nic. - Na moje słowa dziewczynka wybucha jeszcze większym śmiechem, co wprawia w niezadowolenie jej brata.

- A czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że ogry porywają niegrzeczne dziewczynki. - Po czym podbiega do mnie, łapie mnie w pasie i przerzuca przez ramię.

Dobrze, że jesteśmy przed obiadem.

Laila zaczyna na niego krzyczeć, a on z okrzykiem "to porwanie" wybiega z pokoju i jak jakiś idiota biega po całym domu.

Na samo wspomnienie sytuacji sprzed kilku dni, robi mi się ciepło w środku.

Ostatnie dni spędziliśmy tylko w swoim towarzystwie. Nawet w szkole starał się mnie nie opuszczać nawet na krok.

Dzisiaj urodziny Jack'a i wiem, że to będzie ciężkie doświadczenie i to nie tylko dla mnie. Ale podjęłam taką decyzję i nie mam zamiaru jej zmieniać. Trzeba ponieść konsekwencje.

Wracam tym razem sama. Potrzebuje chwili spokoju na przemyślenie sobie wszystkiego i uporządkowanie. Wstępuje do pobliskiego parku, aby odpocząć.

Przyglądał się wszystkimi i widzę, że każdy ma swoje życie. Może to dziwnie brzmi, ale nikt nie zwraca uwagi na innych. Jest zapatrzony w siebie i tylko w powód przybycia do parku. Kobietka biega z psem, facet ubrany w garnitur z terminem przy uchu, dalej sprzedawca, który czeka na następnego klienta.

Nikt nie zauważa tej pięknej pogody pomimo później jesieni. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że jestem dorosłą kobietą, nie mam już piętnastu lat. Całe dzieciństwo pragnęłam dorosłości, ale czy było warto aż tak się do niej śpieszyć? Wszyscy dążymy do jakiegoś celu i nie zwracamy uwagi jak wiele rzeczy nas omija. Może pora udzielić im więcej uwagi.

Wreszcie jakieś zakupy! Matt obiecał mi, że będzie robił mi za najlepszą przyjaciółkę i pójdziemy na zakupy. Bardzo chciałam iść i się chociaż odrobinę odprężyć.

I tak oto jesteśmy na parkingu przed galerią. Muszę znaleźć coś specjalnego na urodziny Jack'a, przecież to będzie bardzo ważna i pamiętliwa uroczystość.

Ludzie, zapomniałam normalnie, jak wyglądają zakupy. Wreszcie mogłam sobie do woli pobiegać po sklepach bez większych przeciwwskazań i poszukać coś dla siebie.

Szkoda tylko, że w tych wszystkich sklepach, nic kompletnie nie ma, a jak się już trafi coś ciekawego, to znalezienie rozmiaru graniczy z cudem.

- Chodźmy coś zjeść! Umrę z głodu! - Słyszę od trzydziestu minut to narzekanie, a jesteśmy tutaj może z godzinkę, nawet dobrze w trzech sklepach nie byłam, a ten już narzeka.

- Jak ja wczoraj umierałam z głodu to, jakoś się nie przejąłeś.

Chłopak zaczyna mnie obejmować i prosić o chwilę przerwy. Ostatecznie wysyłam go do restauracji piętro wyżej i kazuję coś dla mnie zamówić.

Jak cały czas narzekał, że go nogi bolą, to teraz prawie wybiegł w podskokach.
Faceci...

W sumie są tego pozytywy. Mogę na spokojnie sobie coś znaleźć. Nagle przykuwa mój wzrok srebrna sukienka z czarnymi wstawkami, zauważam, że ostatnia sztuka. Patrzę na metkę spodziewając się jakiegoś za małego lub za dużego rozmiaru.

M!

Tak!

Wreszcie, ileż można szukać? Od razu przymierzam i już wiem, że swoje poszukiwania mogę zakończyć. Udaję się do kasy, gdy zauważam botki, które idealnie komponują się z ubraniem. Bez chwili zastanowienia postanawiam kupić.

Zadowolona wychodzę ze sklepu i udaję się w poszukiwaniu Matt'a, którego nie mogę znaleźć przy żadnym stoliku w restauracji.

Nagle czuję czyjeś ręce, które zakrywają mi oczy, a następnie czuły pocałunek w policzek.

- Mam małą niespodziankę. - Mówi tajemniczo, łapie mnie za rękę i kierujemy się do wyjścia.

Szybko trafiamy do samochodu i odjeżdżamy. Zauważyłam, że brunet ma tysiące pomysłów na minutę. Widzę też to, że się bardzo stara i doceniam to. Jednak ciężko jest wrócić do czegoś co sprawiło tyle bólu. Zwłaszcza, jeśli nie jesteśmy w stanie się z tym pogodzić.

Kilka chwil później zajeżdżamy pod jakoś dziwnie znajomy budynek. Chłopak wysiada, więc robię to samo.

Dopiero po wejściu do środka uświadamiam sobie, że to naleśnikarnia, w której kiedyś byliśmy z Matt'em. Po wejściu wita nas ta sama, przemiła staruszka.

- Renesme, kochanie, jak ja Cię dawno nie widziałam. - Przytula mnie. - Widziałam, że wam się uda.

Lekko krzywię się na te słowa, ale nic nie odpowiadam. Siadamy do stolika i po chwili dosiada się do nas właścicielka, która prowadzi ze mną żwawą rozmowę na temat tego co się u mnie działo.

Nagle do stolika podchodzi Alex, rzekoma miłość Matt'a sprzed miesiąca. Ta sama, która była u nas w mieszkaniu. Ta sama miła czarnowłosa.

- To był mój pomysł. - Oddzywa się staruszka, a na mojej twarzy maluje się zdziwnie. - Jakiś czas temu Matt przyszedł prosić mnie o radę. Po usłyszeniu, jak się zachował byłam bardzo nim rozczarowana, ale gdy zaczął mi tłumaczyć, jaka jesteś cudowna i jak bardzo żałuje tego, postanowiłam mu pomóc. Alex to moja rodzina i wpadliśmy na pomysł wywołania zazdrości.

Jestem w szoku. Zostałam w sumie oszukana. W dobrych intencjach, ale mimo wszystko oszukana.

- Nie bądź na niego zła, gdybyś tylko słyszała, jak on o tobie mówi... - Zabiera głos Alex. - Zachował się, jak totalny dzieciak i sama średnio wierzyłam, że mu wybaczysz, ale jemu naprawdę na tobie zależy...

Znowu nawiedzają mnie wspomnienia ostatnich trzech dni. Wszystko jest tak pogmatwane.

Wreszcie przypominam sobie, że przecież dzisiaj urodziny Jack'a i muszę się przygotować, więc wstaję z ławki i udaję się w kierunku mieszkania.

Całą drogę w mojej głowie odbywa się walka między rozumiem a sercem. Które z nich wygra, okaże się wieczorem.

Wreszcie docieram pod drzwi i zmęczona wchodzę do miejsca, które nazywam domem, ale czy naprawdę nim jest? Dom kojarzy się z ciepłem rodziny i bliskością, a jednak mieszkanie, które dzielę z Matt'em nie daje mi tego. Rozglądam się dookoła i widzę tyle wspomnień i wspaniałych sytuacji, ale czy to starczy, aby nazwać to miejsce domem?

Wieczory filmowe są wspaniałe do momentu, kiedy zacznie się kłótnia, jaki film wybrać. Najgorzej, gdy ma się na myśli zupełnie inne kategorię, wtedy przydałyby się dwa telewizory lub czarny pas w karate, aby zdobyć pilot.

Nie mam ani tego ani tego, więc razem z Matt'em wybierając pomiędzy filmem akcji, a horrorem, skończyliśmy na komedii, czyli taktyczny kompromis.

Pewnie każdy w tej sytuacji zapytałby, jak mi jest? Czy daję radę? Jak to jest wrócić do byłego?

Cholernie ciężko. Z jednej strony masz w głowie tysiące wspaniałych wspomnień, za to z drugiej są sytuacje, których nie chce się pamiętać, ale samo spojrzenie na tą osobę sprawia, że one stoją przed oczami i nie umiemy się ich pozbyć.

Czy tylko ja mam taką manie, że gdy oglądam filmy muszę jeść? I to na zmianę słodkie, kwaśne czy tam słone. Potem się dziwię, że jest cellulit, rozstępy i niewiadomo co.

Nagle zauważam, że Black natarczywie mi się przygląda. Nienawidzę tego. Czuję się strasznie skrępowana w takiej sytuacji.

- Mógłbyś przestać? - Pytam z irytacją, ale chłopak nic sobie nie robi z mojego tonu.

- Wiesz gdzie chciałbym cię pocałować? - Oddzywa się po chwili, a pytanie które wypowiada lekko mnie dziwi.

- W usta? - Kiwie mi przecząco głową. - W czoło? Policzek? - Uzyskuje taką samą odpowiedź, jak wcześniej. - To niby gdzie?

- W kościele kiedy usłyszę od ciebie to wspaniałe "tak". - Czuję jak prawie, że tracę oddech. Chłopak mocno mnie przytula. - Boże, co za szczęście, że tutaj jesteś.

Ostatecznie ten wieczór skoczył się na zajadaniu lodów czekoladowych i oglądaniu jakiejś badziewnej komedii, bez poruszania między sobą jakiegokolwiek tematu.

Wybudzam się z wyobraźni i idę do łazienki, aby wziąć szybką kąpiel. Powoli ubieram się, maluję i czeszę, gdy słyszę trzask drzwiami.

Szybko chłopak trafia do mojego pokoju i stając za mną całuje mnie w szyję, a ja od razu dostaję gęsiej skórki.

- Ślicznie wyglądasz...

Skłamałabym mówiąc, że te trzy dni były złe, ale nie były idealne. Jedyne co mogę z pewnością powiedzieć, to to, że były dziwne, takie inne.

Kilka chwil później jesteśmy obydwoje gotowi i wychodzimy. To będzie naprawdę ciężka noc.

Szybko znajdziemy się pod lokalem, w którym odbywa się impreza. Jestem tak zestresowana, że jak nie padnę w środku, to będzie dobrze.

W środku witamy się z wszystkimi, pomijając jubilata, którego na szczęście nigdzie nie ma. Jest tutaj strasznie dużo znajomych osób, włączywszy w to moich kochanych pięciu muszkieterów. Jack chciał większej imprezy nie bez powodu. W końcu dwadzieścia lat ma się raz w życiu. Ja też za nie długo dziewiętnaste urodziny. Jak to szybko leci.

Nagle do naszego stolika podchodzi Jack, który prosi mnie do tańca. Świetnie się bawię w rytm skocznej muzyki.

Chłopak już sobie lekko wypił i widać, że jest w świetnym humorze. Ja uznałam, że wolę być trzeźwa tego wieczoru.

Po dwóch piosenkach, czuję zmęczenie i wtedy dzieje się to czego się bałam. Jack nachyla się i składa pocałunek na moje usta.

- Tęskniłem skarbie. - Wypowiada, a ja pogłębiam przyjemność.

Gdy odrywamy się od siebie, czuję jak Devil splata nasze dłonie i mój wzrok biegnie na Matt'a.

Chyba podjęłam złą decyzję.

Kochani zbliżamy się wielkimi krokami do końca.

Continue Reading

You'll Also Like

22.2K 554 21
historia dziewczyny z problemami w domu i w rodzinie, która zakochała się w "nieodpowiednim" chłopaku a tu wrzucam mój ulubiony fragment: ~Zapatrzył...
444K 17.9K 37
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...
541K 4.3K 172
@bellamccurdy: Luke to była.. @luke: tak tak wiem To była POMYŁKA Druga część już na moim profilu! [ Mistake 2] Dziękuje za 300 tysięcy wyświetleń...
530K 11.9K 45
Czy nienawiść może zamienić się w coś innego? Czy układ głupi układ może to zmienić? Jak to mówią Miłość od nienawiści dzieli cienka granica. Jak po...