Sweet Creature | l.s.

By MommyCyrus

98.6K 4.5K 19K

Louis miał wszystko. Karierę, pieniądze i popularność. Jedno wydarzenie zmieniło jego życie, w prawdzie nie o... More

#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#13
#14
#15
#16
Epilog

#12

4.7K 238 1.1K
By MommyCyrus

Chcę widzieć komentarze!

- Liam, nie obchodzi mnie to, że oni nie mają teraz terminów! - krzyknąłem do telefonu. - Moi fani za długo czekają już na ten album i chcę wyrobić się ze wszystkimi aspektami wizualnymi płyty zanim skończy się X Factor!

- Myślisz, że mam na to większy wpływ? - sfrustrowany chłopak jęknął do telefonu. - Ja ci przedstawiam tylko fakty, więc nie podnoś na mnie głosu, kretynie. Jestem umówiony, muszę kończyć.

- Przekaż, że albo przesuną inne terminy, albo ja szukam kogoś innego, a oni zostają bez kasy, elo! - prychnąłem.

- Żegnaj! - sapnął, przymykając telefonu, kiedy się rozłączyłem. Wziąłem większy wdech, stawiając napełniony wodą czajnik na gaz. Chciałem zrobić sobie jakąś melisę.

Westchnąłem głośno, uderzając dosyć mocno pięścią w blat. Nawet nie poczułem takiego bólu jaki powinienem przez to jak wściekły byłem.

Woda szybko zagotowała się, a ja już chwilę trzymałem w dłoni ryżowy kubek. Odkąd Harry się wprowadził było tu dużo rzeczy o takiej kolorystyce. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz to całkiem urocze i te elementy przypominają mi o nim, gdy jest w szkole, tak jak w tym momencie. Żyjemy już pod jednym dachem tydzień i myślę, że nie mogło być lepiej.

Zwłaszcza, że już niedługo miał rozpocząć się kolejny etap X Factora i ponownie mieliśmy zacząć widzieć się rzadko. Dlatego też starałem się spędzać z nim jak najwięcej czasu.

Powoli upijałem swój ciepły napój. Za oknami panował niezły, chłodny wiatr, przez co nawet nie chciało mi się opuszczać domu, zwłaszcza teraz, kiedy zostałem zdenerowany przez tych idiotów.

Mój telefon ponownie zaczął dzwonić, dlatego pełen nadziei, że był to Liam, odebrałem nawet nie patrząc na ekran. - I co? Wymigały się z tego skurwysyny?

- Kto? - usłyszałem po drugiej stronie głos Harry'ego. Zmarszczyłem brwi, patrząc na zegarek na piekarniku i na plan lekcji Hazzy, wiszący na lodówce. Wszystko wskazuje na to, iż ma teraz literaturę.

- Przepraszam, myślałam, że to Liam, skarbie. - zaśmiałem się. - Co się dzieje? Czemu dzwonisz w trakcie lekcji?

- Ehm... Jestem w toalecie, Lou. - powiedział, a ja automatycznie rozbudziłem się, słysząc, że jego głos lekko załamał się przy wymawianiu mojego imienia, ale chłopak chcąc to zamaskować, zaczął kasłać. - Przepraszam, eh. Chciałem zadzwonić po Zayna, ale uświadomiłem sobie, że nie mam nawet jego numeru, wiesz?

- Co się dzieje, skarbie? Płaczesz. Słyszę to i nie próbuj mówić, że jest inaczej. - powiedziałem troskliwym, aczkolwiek zdecydowanym tonem.

- Wcale nie płaczę. Po prostu jest mi smutno, ale nie ma łez. - powiedział, jak małe dziecko. Pokręciłem głową.

- Co jest powodem tego, że chcesz zerwać się z lekcji? I bądź szczery.

- No bo... - zaczął spokojnie, koniec końców jednak wybuchając prosto do słuchawki głośnym płaczem. - Ja nie mogę tu już wytrzymać.

Zmarszczyłem brwi, przełykając ślinę. - Cichutko, kwiatuszku, słyszysz mnie? - próbowałem go uspokoić. - Co się stało? Ktoś cię skrzywdził? Mówili coś o mnie?

- Cała szkoła dosłownie żyje tym co stało się jakiś czas temu, mówiłem ci. - załkał. - Robią się coraz gorsi, Lou... Ciągle powtarzają jaki to ten chłopak Louisa pewnie szybko dał mu dupy bo przecież, "ten Tomlinson z tego słynie". Prowadzą jakieś chore poszukiwania...

- C-co... Muszę tam przyjechać, odbiorę cię i...

- Nie! Nie, nie możesz tego zrobić. - chłopak przerwał mi. - Tamto ostatnie spotkanie pod szkołą i tak zbyt wiele namieszało, po prostu daj mi numer do Zayna, ja... n-nie mogę być z tymi ludźmi.

- Harry... - zmarszczyłem brwi, myśląc nad czymś. - Nie dzwoniłbyś do mnie z tego powodu. Nie płakałbyś z tego powodu. Powiedz mi, co jeszcze się stało.

- Nie chcę o tym mówić, przepraszam, nie chcę... - wydukał, pociągając krótko noskiem. To mi łamało serce.

- Kochanie... - powiedziałem to tak cicho, iż zabrzmiało to bardziej jak szept. - To tylko ja. Twój Louis. Możesz powiedzieć mi absolutnie wszystko, a ja zawsze będę po twojej stronie.

- Nie o to chodzi. Ja po prostu- uh, jeden chłopak, kiedy zauważył świeże malinki na mojej szyi... Powinienem to od razu zgłosić nauczycielowi, to głupie. On chciał zrobić mi malinkę.

- Że jak, kurwa?! - nie zdołałem skontrolować swego wybuchu. Przecież... samo wyobrażenie sobie tego, że ktoś mógłby dotykać mojego chłopca w nieodpowiedni sposób... ja pierdolę.

- Oparł mnie o ścianę, a-ale Louis, ja użyłem całej swojej siły, by go odepchnąć. Nie pozwoliłbym mu na zbliżenie jego ust do mnie! - powiedział chłopak. - Pójdę do dyrektora, nawet teraz. Zgłoszę to, a ty załatw Zayna.

- Kurwa, naślę na skurwysyna przy okazji płatnego zabójcę. - warknąłem, zaciskajac dłoń w pięść.

- Przecież w końcu nic się nie stało, proszę nie denerwuj się. Ja nie chcę, żebyś komuś robił krzywdę! Zmienię klasę, i tak myślałem o tym od dawna.

- Harry, co jeśli oprócz malinki zrobiłby ci coś dużo gorszego? - westchnąłem ciężko. - Nie wiesz co mogło się stać!

- Przecież nie molestowałby mnie na głupim korytarzu szkolnym pełnym ludzi! - Harry fuknął zrezygnowany. - Dlatego nie chciałem ci mówić. Ty zawsze się denerwujesz i zaczynasz gdybać!

- Bo kurwa kocham cię najbardziej na świecie! - odpowiedziałem mu, również podniesionym głosem. - Czy to naprawdę takie dziwne?!

- Ta rozmowa do niczego nie doprowadzi, Lou. - Harry westchnął. - Możemy porozmawiać w domu? Teraz chcę załatwić tą sprawę.

- Daj mi namiary na tego gościa, a potem wyślę ci numer Zayna. - powiedziałem ostro. - I nawet ze mną nie dyskutuj.

- Louis, nie! - Harry warknął. - Nie pozwilę na to, byś coś mu zrobił. Nie jesteś taki!

- Ja nie, co ty. - machnąłem ręką. - Mam od tego ludzi.

- Louis!

- Powiedziałem coś, Harry.

- Ja też mam coś do gadania! Jeśli nie dasz mi numeru Zayna to wrócę na nogach! - fuknął, a nastepnie słyszałem jakieś szelesty. - To jak?

- Dokończymy te rozmowę. Czekaj na sms. - po tych właśnie słowach, rozłączyłem się, nie czekając na jego odpowiedź. Czy jest to bardzo dziecinne?

Ja po prostu byłbym szczęśliwszy i spokojniejszy, gdyby ten człowiek skończyłby z odrąbanymi rękoma! Co w tym dziwnego? Chcę chronić mojego chłopaka. Czy ten dzień może być gorszy? Szybko wysłałem tego pieprzonego SMS-a do Zayna, rzucając telefonem na kanapę, gdy przeniosłem się do salonu. Tam też rozłożony leżał Clifford.

Westchnąłem buńczucznie kładąc się obok wielkiego, psa, do którego mocno się przytuliłem. Teraz już tylko czekałem na powrót Harry'ego, bo oj, zdecydowanie jestem uparty i nie mam zamiaru odpuścić w najbliższym czasie.

*

Kiedy usłyszałem otwierające się drzwi, zdziwiłem się uchylając powieki. Naprawdę musiłem zasnąć? Duże, ciemne ślepia patrzyły na mnie, lecz nie na długo, ponieważ psina od razu poderwała się wręcz zabijając w drodze do Harry'ego. - Cześć, psinko! Co u mojego ulubionego pieska? - usłyszałem głos Harry'ego. - Taki przytulaśny dzisiaj? Wiem, że mnie kochasz, ale nie skacz po mnie. Mała... puchata zdradziecka kulka.

- Siadaj. - zwróciłem się do chłopaka, po tym jak sam wstałem z pozycji leżącej i wyprostowałem plecy. Ugh, nienawidziłem rozmawiać z nim w taki sposób, ale czasem nie było innego wyjścia...

- Pomyślmy tylko... nie, nie będę z tobą rozmawiał. - Harry spojrzał na mnie, kręcąc głową. Ściągnął z siebie kurtkę, wracając do przedpokoju, by zawiesić ją w komodzie.

- Słucham?! - zaśmiałem się gorzko. - Przypomnieć ci, że to ty chciałeś ze mną porozmawiać twarzą w twarz? - prychnąłem, idąc za nim.

- To było przed tym, nim chciałeś zrobić komuś krzywdę. - gdy otworzyłem usta przerwał mi - Teraz ja mówię. - fuknął. - Co z tobą nie tak, Louis? Naprawdę chcesz zniżać się do poziomu tamtego kolesia? Chcesz go pobić? Albo nie wiem... nasłać ludzi, którzy zrobią coś takiego? Nie chcę cie takiego widzieć, okej? Mam naprawdę dość dzisiejszego dnia, chociaż jest dopiero głupie popołudnie. I mógłbyś zwrócić uwagę na to, czy pies ma wodę w misce. - pokręcił głową, zabierając wcześniej wspomnianą rzecz i ruszył do kuchni, nalewając wodę do miski psa, który czuwał przy nim.

- Naprawdę sądzisz, że serio bym go pobił albo kazał komuś go pobić? - pokręciłem głową, ponownie śmiejąc się cierpko. - Ja jedynie chciałem z nim porozmawiać, bynajmniej nie twarzą w twarz oczywiście. Trochę chujowo, że naprawdę pomyślałeś, że mógłbym się do czegoś takiego posunąć. - splotłem ramiona na klatce piersiowej.

- Wiem co mówiłeś, a teraz głupio się tłumaczysz. Twoje zachowanie jest po prostu beznadziejne, Louis! - Harry przewrócił oczmi, dając wodę psiakowi, który mimo to, stanął między nami, obserwując nas.

- Mówiłem to wszystko, bo byłem w szoku i w dodatku zdenerwownay! - podszedłem bliżej niego i stanąłem tak aby widzieć jego twarz. - Wiesz dobrze, że nie można brać tego co wtedy mówię na poważnie.

- Więc zacznij się kontrolować i zwracać uwagę na to, co mówisz! Nie tłumacz się za każdym razem rozemocjonowaniem! Panuj nad tym. - chłopak odwrócił się, biorąc z lodówki butelkę wody.

- Wow jakie to słodkie... - mówiłem z sarkazmem. - Gdy wszystko jest ok, ja głaszczę cie po główce i mówię jak piękny jesteś, powtarzasz, że nie zmieniłbyś we mnie nic, a jak przychodzi co do czego to wyrzygujesz mi jak spierdolony jestem!

Harry trzasnął lodówką, stojąc chwilę w miejscu, po czym odłożył butelkę na blat wymijając mnie, w jego oczach widziałem zbierające się łzy.

- Ale dojrzałe, aż mnie w ziemię wbiło. - biłem mu mozolnie brawo, idąc za nim. - Najlepiej, popłakać się i wyjść w trakcie kłótni!

- Nie idź za mną, proszę. - odezwał się, wyrywając rękę, gdy chciałem go za nią złapać. Kiedy wbiegł po schodach na górę, wszedł do łazienki, zakluczając się w niej.

- Harry, nie! Nie zrobisz tego kolejny raz, nie ma takiego chuja! - zacząłem dobijac się do drzwi łazienki. - Nie będziesz ode mnie uciekał, gdy tylko przestaje być kolorowo, wiec albo wyjdziesz stąd dobrowolnie teraz, albo zejdę na dol po jebany łom! Stać mnie na zmianę drzwi i futrynę!

- Oczywiście, ciebie stać na wszystko, jakbym o tym zapomniał! - chłopak odezwał się. - Skoro uważasz, że jestem taką pizdą to po prostu mnie tu teraz zostaw!

- Idę po łooooom! - specjalnie przeciągnąłem samogłoskę i zacząłem tupać w miejscu, aby dać mu złudzenie tego, że serio schodziłem na dół.

- Nie obchodzi mnie to! - Harry odpowiedział. Przyłożyłem ucho do drzwi, ale nie słyszałem zupełnie nic. Tak po prostu siedział tam w pieprzonej ciszy!

- Nie będę się kurwa z tobą pięścił. - prychnąłem pod nosem i zbiegłem na dół po nóż do smarowania, aby móc wsadzić go w małą szparę, dzięki czemu otworzę drzwi od zewnątrz.

Kiedy znalazłem to, po co przyszedłem do kuchni, uśmiechnąłem się, z powrotem kierując na górę. Gdy tam dotarłem, zauważyłem siedzącego przy drzwiach psa. Rozłożył się przez toaletą, obwąchując drzwi. - I-idź Clifford. Idź sobie. - słyszałem szept Harry'ego.

Uśmiechnąłem się krótko to niego, głaszcząc po głowie, a następnie przystąpiłem do działania. Tak jak przypuszczałem, otworzenie drzwi nie okazało się trudne i już po upływie paru sekund zamek w charakterystyczny sposób kliknął, a ja otworzyłem drzwi.

- Naprawdę nie możesz mnie po prostu zostawić? - chłopak syknął w moim kierunku, siedząc na toalecie z podkurczonymi nogami.

- A wyglądam jakbym miał taki zamiar? - rzuciłem beznamiętnie, z zaskoczenia chwytając mocno jego nadgarstek i pociągnąłem go za sobą.

- Zostaw mnie! - nie obyło się bez protestów. Chłopak wywyrwał się, a w pewnym momencie nawet usiadł na podłodze bym tylko nie wyciągnął go z tolety.

- Przestań zachowywać się jak tępy bachor! - spojrzałem na niego z góry, a moje słowa musiały zrobić na nim jako takie wrażenie, ponieważ zaprzestał wyrywania mi się.

- Pewnie, jestem tępym, zaryczanym bachorem. - pociągnął nosem, kiedy przekręciłem go tak, że wylądował gwałtownie na łóżku.

- A teraz... - przerwalem na moment, aby zamknąć drzwi do sypialni. - Przestań robić z siebie ofiarę i porozmawiaj ze mną do kurwy nędzy jak mężczyzna!

- Nie chcę z tobą rozmawiać, dlaczego tak ciężko jest ci to pojąć? - spytał, patrząc na swoje uda.

- Bo co? Bo zabolała cię prawda, co? - osaczyłem go, opierając dłonie na materacu łóżka po obydwu stronach jego bioder przez co znajdowaliśmy się bardzo blisko siebie. - Uwielbiasz mi słodzić, ale jak trzeba dojebać to dojebiesz jak nikt inny, hmm?

- Bo ty wcale mnie teraz nie obraziłeś, nie? Nie zrobiłeś tego?! Nie zraniłeś mnie? - spytał, odsuwając się ode mnie w tył.

- W jaki sposób? - przewróciłem oczami. - Mówiąc jak jest? Może chcesz zaprzeczyć i powiedzieć, że wcale nie robisz z siebie księcia i gdy tylko sytuacja jest niefajna uciekasz do kibla i ryczysz zamiast skończyć rozmowę prawidłowo?

- Jakoś nie mam zajebistych wspomnień z kłótni w moich wcześniejszych związkach wiesz? I po prostu nauczyłem się uciekać, okej? I nie umiem inaczej, i boję się!

- Mnie nie musisz się bać, kurwa! - krzyknąłem, ponownie na niego napierając. - Ile jeszcze potrzebujesz moich zapewnień co do tego?!

- Wcale mi tego teraz nie pokazujesz! - odwrócił ode mnie wzrok. - I ja po prostu... Zrozum, że ty w kłótni krzyczysz, a ja po postu- ja dużo płaczę i nie umiem tego zmienić i-i... nie wiem. Czego ode mnie oczekujesz? Ja ci tylko powiedziałem, że nie podoba mi się te kilka rrzeczy, a-a t-y zacząłeś się kłócić - wyszlochał.

- Bo zacząłeś być bezczelny i zaprzeczać temu co wiecznie mówisz. - zmrużyłem oczy. - Oh, Louis, jesteś perfekcyjny! - przedrzeźniałem jego głos - Nie musisz w sobie nic zmieniać... chociaż nie! Jesteś chujowy w tym, w tym i w tym. To musisz zmienić!

- Wcale nic takiego nie powiedziałem! - sprzeciwił się, znów krzycząc. - Nie powiedziałem nic z tych rzeczy, przestań mi to wciskać! Nigdy nie powiedziałem, że jesteś chujowy.

- Nie wprost. - cały czas stroiłem miny. - Przestań tak kręcić nosem! - Nie mówisz tego wprost, ale wiem co masz na myśli. - zignorowalem jego uwagę, kontynuując.

- Nie możesz tego wiedzieć. - zaprzeczył. - Nie wiesz o czym myślę! Dlaczego jesteś na mnie zły za coś co podejrzewasz?! I robisz ze mnie teraz tą złą osobę! Sprawiłeś, że jest mi ciężko...

- Mówię ci tylko co mnie zabolało! Bo zabolało mnie to cholernie, Harry! - powiedziałem, zmęczony już kryzkiem.

- Więc co cię zabolało? Co powiedziałem nie tak? Uświadom mnie, bo ja naprawdę może tego nie dostrzegłem i chcę wiedzieć co powiedziałem źle, by nie popełnić tego błędu.

- To, że powiedziałeś mi, że muszę zmienić mój temperament. A nie da się! To jest coś czego nie umiem zmienić! W dodatku mówiłeś to z takim... obrzydzeniem. - westchnąłem.

- Przykro mi, że tak to odebrałeś. - Harry przetarł swoje czerwone oko. - Ja po prostu myślałem, że- byłem sczery z tym, że to mi przeszkadza, przecież zawsze jestem szczery i mówię co mi nie pasuję w twoim zachowaniu. Nigdy nie jest tak, że cię idealizuje tak jak powiedziałeś wcześniej.

- Ja to mówiłem ci też na złość. - westchnąłem, spokojnie siadając obok niego na łóżku. - To jest jedna z moich najgorszych cech, że ja... oddaję to co dostaję. Nawet jeśli jest to ktoś kogo kocham tak bardzo jak ciebie. Ty nie zasługujesz na takie traktowanie...

- O co co chodzi teraz, Lou? - spytał mnie, pociągając nosem. - Ponieważ najpierw sprawiasz, że naprawdę czuję się jak największy nieudacznik, a później zwalasz te rzeczy na jakieś swoje złe cechy?

- Bo taki już jestem! - ponownie wykrzyczalem, ale tym razem już nie w złości. - Takiego mnie wziąłeś i przepraszam jeśli nie jestem tak zajebisty jak się wydawało na początku! Zawsze wszyscy czują się przy mnie chujowo gdy są jakieś złe chwile, bo mówiłem ci, że na nikogo nie zasługuję... Mnie się nie da naprawić, H.

- Czego teraz ode mnie oczekujesz? - spytał. - Współczucia? Tego chcesz?

- Nie chcę. - pokręciłem głową. - Wiem jak to wygląda, bo naprawdę zachowuję się teraz jak pizda, ale broń Boże nie chcę twojego współczucia. - mówiłem całkowicie szczerze. - Chcę ci tylko uświadomić dlaczego mówię czasem takie... paskudne rzeczy. Wiesz dobrze, że cię kurwa kocham. - ponownie przybliżyłem się do niego tak, że nasze biodra dotknęły się. - Tak naprawdę zrobiliśmy oboje awanturę z niczego.

- Powiedziałeś, że zrobiłem z siebie ofiarę losu, a czy teraz ty tego właśnie nie zrobiłeś? - spytał mnie, jakby ignorując moje wszystkie wyznania miłości.

- Ja już po prostu nie chcę krzyczeć. - przyznałem. - Ale... to nie znaczy, że nadal nie jestem zadowolony z pewnych rzeczy jakie robisz. - uznałem, ze być może taka spokojnie rozmowa będzie lepsza.

- Więc powiedz co robię nie tak i ja to zmienię. Ale nie krzycz, powiedz. - odparł, naciągając na dłoń lewy rękaw i w końcu spojrzał na mnie.

- Między innymi to jak bierny jesteś w trakcie, choćby naszych kłótni. - westchnąłem ciężko. - Tak jakbyś rzeczywiście się mnie bał, mimo, że... chcę wierzyć, że jednak tak nie jest.

- Nie boje sie ciebie Lou... Przecież wiem, że mnie nie skrzywdzisz. - znów spuścił wzrok. - Ale tak jak powiedziałem wcześniej, wrodził się we mnie taki stan obronny gdzie zaczynam uciekać i wtedy też płaczę i potrzebuję dłuższego momentu, dlatego nie chciałem byś za mną szedł, ponieważ po dziesięciu minutach siedzenia samemu poszedłbym do ciebie, wróciłbym i byśmy porozmawiali. - mówił. - Nie wiem dlczego tak jest, ale ja cały czas potrafię płakać. I masz rację, jestem dzieciakiem robiąc to, ale nie umiem inaczej. To mi pomaga, chociaż na to nie wygląda. Przepraszam. - wypuścił ze swoich ust oddech, wycierając oczy. - Wiem, że to niedojrzałe, zupełnie niedojrzałe, nierozsądne i niedobre. W dodatku męczące dla ciebie.

Widząc to jak chłopak spuścił ze zrezygnowaniem głowę, objąłem go, wzdychając cicho w potargane loki. - Nie powinienem był aż tak cię z tego powodu atakować...

- Nie To- już jest okej. - odsunął się. - Chciałbym teraz, bo wiesz- jakby... Zostałem zwolniony z lekcji dzisiaj i znowu będę mieć jakieś braki, a... Jutro mam sprawdzian z lektury i ja dopiero dzisiaj ją wypożyczyłem. Muszę ją przeczytać i nauczyć się na kilka kartkówek. - wstał. - Uh, mam plecak w przedpokoju. Pójdę i tak pouczyć się do ogrodu. Tam mi się naprawdę dobrze uczy.

- Wiesz, że po prostu możesz powiedzieć mi "Spierdalaj, nie dotykaj mnie, kurwo", zamiast starać się być uprzejmym? - zaśmiałem się krótko.

- Nie chcę żebyś... Spierdalał, Lou... - spojrzał na mnie wydymając wargę. - Chcę, żeby emocje z nas zeszły, potrzebujemy odpocząć i-i ja naprawdę dzisiaj zamierzam uczyć się cały dzień. Jestem teraz w klasie "E" tak w ogóle. - włożył kosmyk włosów za ucho.

- Tak szybko dało się to załatwić? - zmarszczyłem brwi. - Aż jestem w szoku... Ale to super! Idź się uczyć, bo za chwilę pożegnasz się ze szkołą, bardzo prawdopodobnie na ponad dwa miesiące.

- Tak, załatwili to szybko. Może trochę za bardzo nalegałem. - zmarszczył brwi. - I zawiesili tamtego ucznia na całkiem spory czas, zważając na to, że sprawiał również inne problemy w szkole i... Tak. Lecę się przygotować do tych rzeczy.

- No to idź... - powiedziałem na odchodne, obserwując jak wychodził z sypialni. I tak się pewnie nie skupi przez pierwsze pół godziny na lekcjach i powiedział to tylko po to, żebym go zostawił.

Westchnąłem, rzucając się od razu na miękkie, wielkie łoże. Zatopiłem w nim swoje plecy, patrząc w biały sufit. Może rzeczywiście w tej kłótni nie potraktowałem Harry'ego dobrze i um... Chyba ma rację, że musimy spędzić osobno jakiś czas by przemyśleć swoje zachowania i wyciągnąć jakieś wnioski z tej kłótni.

Przez cały ten czas byłem niemal przekonany, iż mam rację. No bo nie da się ukryć, Harry zachowuje się karygodnie w trakcie naszych kłótni, co nie zmienia faktu, że nie powinienem był tak bardzo mu to wypominac. Zwłaszcza znając jego przeszłość.

Skoro dzisiaj wspomniał o swoim byłym, mógłby przybliżyć mi to. Może gdyby opowiedział mi jakąś sytuację bardziej bym go zrozumiał? Ale on ma rację, ja też za dużo krzyczę i nie dziwię się, że on nie chce teraz przy mnie być.

"Wow jakie to słodkie... Gdy wszystko jest ok, ja głaszcze cię po główce i mówię jak piękny jesteś, powtarzasz, że nie zmieniłbyś we mnie nic, a jak przychodzi co do czego to wyrzygujesz mi jak spierdolony jestem!" "Ale dojrzałe, aż mnie w ziemię wbiło. Najlepiej, popłakać się i wyjść w trakcie kłótni!" "Przestań zachowywać się jak tępy bachor!"

Ok, kurwa, może jednak trochę przesadziłem. Zwłaszcza z tym porównaniem go do głupiego dzieciaka. Przecież Harry ma kompleks związany z tym, że jest ode mnie dużo młodszy, a ja właśnie ugodziłem go w ten najczulszy punkt!

Ja pierdolę, to było beznadziejne. I okej, za to powinnem spać na kanapie i obcałować jego stopy, to bardzo egoistyczne, ale mam głęboką nadzieję, że nie jest na mnie zły i mu przejdzie. Czasem zapominam o tym jaki ten mały chłopiec jest kruchy i delikatny, jak łatwo go zranić i zniszczyć.

W kwestii temperamentów i charakterów różniliśmy się diametralnie. On zawsze stara się być dla wszystkich kochany i dobry, natomiast ja gdy tylko znajdę okazję, swoich największych wrogów mieszam z błotem. Ale Harry nie jest moim wrogiem. Jest najcudowniejszym co mogło mi się kiedykolwiek przytrafić.

Kiedy leżałem tak, rozglądając się po pustym, zupełnie cichym pokoju, dopiero teraz uświadomiłem sobie jak pusto tu jest bez niego. Nawet jeśli wiem, że siedzi prawdopodobnie na tej dużej huśtawce w ogrodzie. Zawsze powtarza, że do nauki potrzebuje dużo tlenu, a przy okazji zachwyca się kwiatami i roślinami które go otaczają. Wszystkim oczywiście zajmuje się wynajęty ogrodnik, który przychodzi tu i podcina te wszystkie rzeczy, pielęgnuje je i w ogóle. A kiedy przyszła jesień, wszystkie liście stały się złote i nadal tam jest pięknie. Nie ma pory roku w której to by wyglądało źle. I Harry pokochał to miejsce, może tam się skupić i pouczyć. Mimo tego w planach i tak miałem przerobić jeden z pokoi na jego własny, z biurkiem, z laptopem i dużym oknem, by miał ten swój ukochany tlen. Z ciekawości aż podszedłem do okna by zobaczyć, czy rzeczywiście się uczył. A tam zobaczyłem go rozłożonego o dziwo na trawie, siedzącego na końcu z masą książek i zeszytów w okół.

Ugh, jak dobrze, że już nie chodzę do szkoły - pomyślałem, nawet wzdrygajac się lekko, kiedy pomyślałem o tym. Chryste, jak ja jej nienawidziłem.

Dlatego podziwiałem Harry'ego, bo pomimo trudnej sytuacji z ukrywaniem naszego związku, on jeszcze potrafił mieć motywację do nauki, bo jak sam stwierdził, chce być nauczycielem języka angielskiego. I jeśli to jest jego cel, to ja powinienem go wspierać i staram się to robić. Nawet jeśli nie do końca tego rozumiem, bo kto po ukończeniu nauki chce jeszcze jej uczyć? Tylko Harry!

Czy powinienem go przeprosić? Cholera chyba powinienem, ale obawiałem się, że wyjdę przez moje żałosne kajanie się na kretyna...

Po prostu dam mu teraz chwilę dla siebie; na odpoczynek, na naukę, po prostu na siebie. W tym czasie mogę coś zrobić na obiad, nie? To dobry pomysł.

Miłego wieczoru i przyjemnej reszty tygodnia!!

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Continue Reading

You'll Also Like

9.3K 668 11
Druga część "Best Mistake" Życie nie zawsze układa się tak, jak byśmy chcieli, a zaniedbywane relacje po prostu się rozpadają. Harry i Louis przekona...
162K 9.7K 32
Życie 17-letniego Louisa z pozoru jest idealne - popularny w szkole, ma wiele znajomych, piękną dziewczynę i dostaje wszystko to, czego chce. Louis...
182K 16.9K 24
Opis: Miłość przychodzi niespodziewanie, w najmniej oczekiwanym momencie. W pogoni za pieniądzem, człowiek jest w stanie zrobić wiele, ale w miłości...
3.6K 315 10
Harry jest studentem, który kocha jesień, kawę, ciasta i rysowanie. Posiada swoją ulubioną kawiarnię niedaleko swojej uczelni, do której przychodzi z...