Była 7.13, kiedy dwudziestotrzyletni Draco Malfoy poczuł, że ktoś próbuje go obudzić i krzyczy coś, czego nawet nie próbował zrozumieć. Wydał z siebie jęk i przewrócił się, ignorując dźwięki.
- Jeszcze dwie minuty - wymamrotał w poduszkę.
- Podnoś swój leniwy tyłek z łóżka natychmiast - powiedział Harry, rozsuwając zasłony różdżką. Poranne słońce oświetliło łóżko Draco.
- Dwie cholerne minuty, Potter! - warknął, naciągając kołdrę na głowę.
- W tej chwili wstajesz, bo jeśli tego nie zrobisz, pójdę po Snape'a i sprawię, że cię pocałuje - uśmiechnął się Harry, patrząc, jak Draco wyjmuje głowę z pod kołdry z obrzydzoną miną.
- Gratulacje, Potter, teraz będę potrzebował terapii - powiedział, staczając się leniwie z łóżka i włożył szlafrok. Wyszedł na korytarz Malfoy Manor i nagle poczuł ból ucha, ponieważ Ron zaczął prosto w nie wrzeszczeć.
- Mamy godzinę i trzydzieści cztery minuty, ludzie! - powiedział Ron, ale bez pośpiechu w głosie. Malfoy obrócił się do niego i wiedział, że ten robi to specjalnie, aby go zirytować.
- Twój chłopak nad wszystkim panuje - powiedział Malfoy, zerkając na Harry'ego, który po prostu rzucił mu spojrzenie. Nagle zza rogu wyszła Ginny, ubrana w suknię druhny, z Blaisem za nią.
- Dlaczego nie jesteś jeszcze ubrany?! - wrzasnęła Ginny, patrząc na wciąż nie do końca obudzonego Malfoya, który stał na środku korytarza. - Harry, miałeś zrobić tylko jedną rzecz, obudzić Malfoya. Spójrz, mam to na mojej liście zadań dla Harry'ego - obudź Malfoya o 6.30 i nawet tego nie możesz zrobić! Hermiona mnie zastrzeli - powiedziała Ginny, odchodząc. Pod nosem rzucała obelgi pod adresem mężczyzn.
- Ktoś tu śpi dziś na sofie - powiedział Malfoy, patrząc na Harry'ego, który próbował powstrzymać się od przeklęcia blondyna.
- Czy możesz choć przez trzy minuty przestać ze wszystkiego żartować i zacząć się przygotowywać? - powiedział Harry, zauważając panią Weasley idącą korytarzem. Rozglądał się na boki, szukając jakiejś kryjówki, wiedząc, co teraz nastąpi.
- Tak, ale Ginny jest twoją dziewczyną, więc ten miał sens - powiedział Malfoy, wsuwając ręce do kieszeni. Pani Weasley posłała mu rozczarowane spojrzenie.
- Draco, dlaczego się nie przygotowujesz? - zapytała pani Weasley wysokim głosem. Malfoy z uśmiechem wskazał oskarżycielsko palcem na Harry'ego.
- To jego wina, bo mnie nie obudził. To znaczy, Potter miał dziś tylko jedno zadanie i nawet tego nie zrobił dobrze - powiedział ze śmiechem. Harry uderzył go żartobliwie po głowie i uśmiechnął się.
***
- Nie martw się, Hermiono, ale właśnie spotkałam Draco na korytarzu... dopiero wstał - powiedziała ostrożnie Ginny do Hermiony, upinającej fryzurę przed lustrem.
- Dlaczego nie obudziliście go wcześniej? - warknęła, odwracając głowę w stronę Ginny, która poprawiała sukienkę.
- Dałam to zadanie Harry'emu... a on o tym zapomniał. Mężczyznom nie można z niczym ufać - westchnęła Ginny, bawiąc się włosami. - Denerwujesz się?
- Nie, dopóki nie wspomniałaś, że Draco jeszcze nie jest gotowy - powiedziała Hermiona, zaczynając obgryzać paznokcie.
Po piętnastu minutach pani Weasley weszła, cała czerwona i zestresowana.
- Nie uwierzycie. Zeszłam na dół i zastałam Draco, Harry'ego, Rona i Blaise'a pijących sobie kawkę. Nie mają poczucia czasu! Krzyczałam na nich, a mimo tego nadal się nie ruszyli. Zachowują się, jakby nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. Draco nadal się nie przebrał! - krzyknęła ze złością.
Hermiona wyglądała na spanikowaną. Spojrzała na Ginny błagalnym wzrokiem.
- Pójdę ich pospieszyć - powiedziała Ginny.
Kiedy zeszła do jadalni, zastała ich dokładnie tak, jak opisała to pani Weasley. Wszyscy śmiali się i popijali drinki. W chwili, gdy Harry zobaczył gniewną minę Ginny, jego twarz przybrała wyraz jelenia złapanego w świetle reflektorów.
- Och, wiedziałem, że teraz to ciebie wyślą - powiedział Ron, leniwie przewracając strony Proroka Codziennego.
- Jak tam sezon Quidditcha? - zapytał od niechcenia Malfoy. Ron dotarł do końca strony i już miał odpowiedzieć, kiedy przerwał mu krzyk Ginny.
- Przysięgam, że wszystkich was zabiję! Draco, twój ślub zaczyna się za mniej niż dwie godziny, a wciąż nie jesteś ubrany! Popijasz sobie kawę w szlafroku, jakbyś był na wakacjach. Teraz idźcie się przygotować, zanim dostanę ataku paniki. Ron, upewnij się, że wszystkie dekoracje są na miejscu. Blaise, znajdź panią Malfoy i zapytaj ją, w czym możesz pomóc. - Po tych słowach Ginny odwróciła się i wypadła z kuchni.
- Jeszcze pięć minut - powiedział Draco z uśmieszkiem, zakładając nogi na stół i biorąc do ręki gazetę.
***
- Dwadzieścia trzy minuty!
- Zamknij się, Weasley! - krzyknął Malfoy, poprawiając włosy przed lustrem.
- Nie domyśliłbym się, że to ma być najszczęśliwszy dzień w twoim życiu - powiedział Harry, opierając się o drzwi. Malfoy uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Powiedz Weasleyowi, żeby się zamknął, a stanie się bardziej szczęśliwy.
- Denerwujesz się - zapytał Harry, wchodząc do pokoju i zamykając drzwi.
- Nie - odpowiedział.
- Szczerze?
- Bardzo - powiedział Malfoy, poprawiając zabłąkane kosmyki.
- Kochasz ją - stwierdził Harry, podchodząc do niego i poprawiając fryzurę, z którą Draco nie był w stanie sobie poradzić.
- Tak... Czy to dobrze zabrzmiało? Może powinienem inaczej to mówić. Nie chcę brzmieć jak dziewczyna w dniu ślubu.
Harry zaśmiał się i zlustrował go wzrokiem.
- Wygladasz dobrze. Pamiętaj, aby dobrze wszystko powiedzieć, a wszystko pójdzie świetnie.
- Dzięki, Harry - powiedział, posyłając mu szczery uśmiech.
***
- Cztery minuty - powiedział Ron do ucha Malfoya, wychylając się ze swojego miejsca. Siedzieli w ogrodzie, który został przystrojony na wesele, a białe krzesła były zajęte przez gości. Malfoy stał na przodzie, rozmawiając z Harrym, który był jego drużbą.
- Myślisz, że mam czas, aby pójść do toalety? - powiedział cicho Malfoy od Harry'ego, ale zamiast niego odezwała się jego matka.
- Nie, nie masz. Wytrzymasz.
- Trzy minuty - powiedział cicho Ron.
- Zdążę za trzy minuty - powiedział Malfoy, robiąc krok w kierunku toalety.
Harry wyciągnął rękę i złapał go.
- Nie, nie możesz.
- Lubię wyzwania - powiedział, wyrywając się z jego uścisku i idąc przez ogród do posiadłości.
Harry przysiadł i ukrył głowę w dłoniach. Blaise rzucił się do przodu, kiedy zobaczył Draco.
- Ok, Harry... gdzie on właściwie poszedł? Potrzebujemy go do rozpoczęcia ślubu.
- Czy Hermiona jest gotowa? - zapytał Ron.
- Tak i właśnie mieliśmy zaczynać, kiedy nasz pan młody wycofał się do domu. Powiesz mi, co się stało?
- Poszedł do toalety - stwierdził Harry.
- Dwie minuty przed ślubem? - zapytał Blaise, patrząc nerwowo na pomieszczenie, w którym czekali Ginny, Hermiona i jej ojciec.
- Zabiję go, kiedy wróci - warknęła Narcyza, spoglądając na drzwi, za którymi zniknął Draco.
- Wróciłem - oznajmił Malfoy, gdy wszystkie głowy odwróciły się, aby spojrzeć na niego oskarżycielsko. - Co? - powiedział niewinnie.
- Świetnie, genialnie... ok, zaczynajmy - powiedział Blaise, idąc do rezydencji, aby powiedzieć Ginny, że mogą już wyjść.
- Zero minut - szepnął Ron do Harry'ego i Malfoya, ale po raz pierwszy tego dnia Malfoy nie usłyszał go. Był całkowicie zafascynowany panną młodą, która szła alejką, ściskając mocno ramię ojca.
Ceremonie przebiegła bezproblemowo, a Hermiona i Draco wymienili przysięgi. Na koniec, gdy Draco odsuwał się po pocałunku, szepnął jej do ucha.
- Kocham cię.
Uśmiechnęła się.
***
Usłyszał czyjeś kroki w korytarzu. Od razu wiedział, kto idzie do jego sypialni. Ostatnio zdarzało się to regularnie. Dźwięk ucichł przy drzwiach. Drewniane drzwi zaskrzypiały.
- Tata? - wyszeptał mały chłopiec o blond włosach.
Draco przesunął się na łóżku, powodując poruszenie się jego żony obok niego.
- Znowu zły sen?
- Tak - powiedział chłopiec, kierując się w stronę łóżka i wspinając po stronie ojca.
- O co chodziło tym razem?
- Gobliny.
- Gobliny nie są straszne.
- Są, kiedy mają duże noże i są naprawdę złe.
- À propos złości - odezwał się głos w ciemnym pokoju. - Miałam nadzieję, że uda mi się wyspać.
- Przepraszam, mamo - powiedział chłopiec, wsuwając się pod kołdrę między rodzicami i przytulając się do ojca. Minęło piętnaście minut nim znów się odezwał.
- Tato, dlaczego nie mogę mieć skrzata domowego? - zapytał, przesuwając się, by spojrzeć na ojca, którego blond włosy zakrywały zmęczone oczy.
- Przechodziliśmy przez to - burknął.
- Każdy ma w domu skrzata domowego. Dlaczego nie możemy go mieć?
- Ponieważ twoja mama uważa, że skrzaty byłyby szczęśliwsze, gdyby nie musiały nam służyć.
- Oh. Nie możemy mieć chociaż jednego? - zapytał, patrząc na ojca błagalnym wzrokiem, ale zamiast niego odpowiedziała jego matka.
- Nie - warknęła z irytacją Hermiona po drugiej stronie łóżka.
- Ale mamo... - jęknął.
- Powiedziałam nie. - Chłopiec wydał z siebie rozczarowany dźwięk, a potem odwrócił się do ojca z uśmieszkiem.
- Czy mogę dostać skrzata domowego?
- Twoja mama powiedziała nie.
- W porządku - stwierdził, odgarniając blond włosy z oczy i kładąc głowę obok rodziców na poduszce.
- Mój pokój jest trzy pomieszczenia dalej - powiedziała blondynka, wchodząc do pokoju - i wyraźnie słyszałam Matthew.
- Nie słyszałaś - powiedział Matthew, pokazując jej język.
Położyła ręce na biodrach, przechylając głowę.
- Tak, słyszałam - odpowiedziała z uśmiechem.
- Nie słyszałaś.
- Słyszałam.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Okej, widzę, że nie ma już nadziei na sen - powiedział Draco, przeczesując włosy i podnosząc się. - Nie powinnaś siedzieć dziś do późna, kochanie, jutro twój wielki dzień.
- Byłam zajęta czytaniem książek. Chcę być przygotowana - powiedziała dziewczyna, wskakując na łóżko i siadając ze skrzyżowanymi nogami twarzą do ojca.
Draco nie musiał patrzeć na Hermionę, aby wiedzieć, że uśmiecha się z dumą. Tak bardzo ją przypominała.
- Jak będzie w szkole? Będzie dużo pracy domowej i esei?
- Tato, kiedy będę mógł pójść do Hogwartu? - zapytał Matthew, patrząc na swoją siostrę.
- Jak będziesz wystarczająco dorosły.
- Ty i mama poznaliście się w Hogwarcie, prawda? - zapytała dziewczyna.
- Tak, Lilly. To była miłość od pierwszego wejrzenia, zobaczyła mnie i po prostu się zakochała.
Głośny, szyderczy dźwięk dobiegł ze strony Hermiony. Usiadła i rzuciła figlarne spojrzenie mężowi, który pochylił się i pocałował ją w czoło.
- Myślisz, że spotkam tam mojego przyszłego męża?
- Być może - powiedziała Hermiona, zanim wtrącił się Draco.
- Nie, nie poznasz, ponieważ nie wolno ci umawiać się na randki, dopóki nie skończysz trzydziestu dwóch lat. Posłuchaj uważnie, wszyscy chłopcy w szkole chcą tylko jednej rzeczy, czyli...
- Draco! - syknęła Hermiona, zanim zdążył dokończyć zdanie. - Zignoruj swojego ojca, kochanie.
Zarówno Matthew, jak i Lilly przez chwilę wyglądali na bardzo zdezorientowanych, zanim uznali, że to nieważne.
- Mam nadzieję, że trafię do Gryffindoru lub Ravenclawu. Przeczytałam o wszystkich domach. Będę szczęśliwa, jeśli nie trafię do Slytherinu - powiedziała, patrząc, jak jej ojciec lekko się dąsa.
- Slytherin nie jest wcale taki zły - powiedział Draco, czując potrzebę obrony swojego domu.
- Jest - powiedziała Hermiona, mrugając. - A teraz idźcie do łóżka.
- Jestem zbyt podekscytowana - powiedziała Lilly, szczerząc się i lekko podskakując na łóżku.
- Przynajmniej spróbujcie na trochę zasnąć - powiedziała Hermiona, przeczesując dłonią długie, brązowe loki.
- Dobrze - powiedziała Lilly, zeskakując z łóżka i wypadając z sypialni.
- Ty też powinieneś iść spać - powiedziała Hermiona, kładąc się i patrząc na Matthew, który skulił się obok Draco.
- Nie mogę tu spać?
- Oczywiście, że możesz - powiedział Draco, ignorując spojrzenie posłane mu przez Hermionę.
Dziesięć minut później Draco usłyszał miarowy oddech Hermiony i Matthew, sygnalizujący sen. Spojrzał na syna, a potem na żonę. Słyszał muzykę pochodzącą z pokoju córki, która już uczyła się do szkoły, której jeszcze nie zaczęła. W końcu zamknął oczy z uśmiechem na twarzy.
_____