Błękitna połać fal rozciągała się od wschodu do zachodu , od północy do południa. Tkliwe , nieosiągalne już oczom słońce z dala zachodziło , jakby u końca tej potężnej cieczy . Fale rozbijały się na niemal miliony kropli wody , jakby uderzały o potężne skały. Zaczął wiać wiatr , a podniebne stworzenia , czym prędzej wędrowały ku swym domom , wśród kolejnej ziemskiej potęgi - lasu . Las rozciągał się tu od wschodniej strony wyspy . Zielone liście drzew , cichutko szeleściły między sobą , niczym ludzkie szepty , wędrujące wśród tłumów , przerywające sobie nawzajem . Lecz zapytacie , a niebo ? Niebo było wtedy czarne , od dymu i żalu . Niebo wyglądało jak gdyby ktoś rozlał na nim czarną kawę , lub gdyby ktoś obrzucił go błotem . Chmur nie było , słońce złociste jak już mówiłem zachodziło . A ty ? A ty siedziałaś sama , przy brzegu morza , próbowałaś odgadnąć jego tajemnicę , której nikt jednak odgadnąć nie zdoła. Byłaś taka mała , byłaś taka niewinna . Pomyślałem , " Czy to szczęście czy też dla Ciebie krzywda ? " . Uciekliśmy , jak z resztą nie wielu . Jednak nie wiedzieliśmy dokąd idziemy . Zrobiło mi się niezmiernie żal , gdy widziałem ciebie , spoglądającą w tę morderczą gęstwinę śmierci . Podszedłem więc do ciebie i zapytałem
- Hej , wszystko w porządku ?
- Nic nie jest w porządku - Po czym odwróciłaś się w stronę lasu i wybuchłaś płaczem .
- Nie płacz , moich rodziców też zabrał ogień , moje rodzeństwo również . Zostaliśmy tu sami . Z tego co udało mi się zauważyć jest tu też kilkanaście innych osób . - Lecz nie odpowiadałaś i już tylko słyszałem twoje coraz cichsze szlochania . Po chwili ciszy , odwróciłaś się znów w moją stronę . Miałaś twarz ubrudzoną ziemią , rozcięty łuk brwiowy , z którego wciąż tryskała krew . Skierowałaś swoje zaszklone od łez oczy na moje równie zaszklone gałki , po czym otworzyłaś swoje obolałe z krzyku usta i szepnęłaś ,
- Mogę ci to powiedzieć, ale bardzo cicho ,bardzo
- Nie wiem co masz dokładnie na myśli , ale z chęcią cię wysłucham - odpowiedziałem
- Było pięknie - kontynuowałaś - Słońce tryskało radością , krzewy kwitły na różnorodne barwy , a sąsiednie psy wyszczekiwały sobie miłość zza siatek . Tego dnia wszystko było tak jak zawsze . Poszłam do szkoły , poszłam do parku , na spacer z moim Rudolfem , aż zapadł szary półmrok . Wracając do domu , zauważyłam palący się nieopodal las. Biegiem udałam się do sypialni rodziców przy czym zastałam ich siedzących na łóżku i kurczowo trzymających się za ręce . "Mamo pali się ! Uciekajcie! " krzyknęłam , ale ku memu zdziwieniu mama nie ruszyła się , tylko szepnęła " Weź torbę ubrań , jedną bluzę , spodnie , sukienkę i trampki. Idź do kuchni weź przygotowane słoiki z lady , włóż je również do tej torby i uciekaj . Na skrzyżowaniu stoi biały tir. Za dziesięć minut wyjeżdża on w stronę oceanu . Gdy dobijecie do portu , wejdź na pokład statku o nazwie "Missisipi" . Płynie on do Północnej Ameryki , w czasie podróży , zrobi postój na jednej z wysp na Oceanie Atlantyckim przy drodze do wschodniej części kontynentu . Wysiądź wtedy z niego i znajdź sobie schronienie . Nie będziesz tam sama , w ciężarówce schowało się już kilka osób , które tak samo jak i ty będą próbowały się schronić. Dla nas nie ma już ratunku skarbie . Ogień dojdzie do naszego domu w około szesnaście minut , więc na spakowanie zostanie ci około ośmiu , abyś zdążyła jeszcze dobiec do ciężarówki . My do niej nie idziemy , ponieważ z pewnością nie ma tam już dla nas miejsc , a taka młoda i chudziutka dziewczyna z pewnością się gdzieś wciśnie . Nie uciekamy , bo wiemy , że jest to nie możliwe , a umrzeć chcemy razem. Pomódl się za nas kochanie . " Po tych słowach pocałowała mnie w rękę , a za nią tata i odwrócili się , tłumiąc płacz. Nie posłuchałam mamy , wzięłam ze sobą tylko nasze zdjęcie i butelkę wody . Nie biegłam , pomyślałam ,że nie zostawię ich samych . Jeżeli zdążę to super , ale jeżeli nie to umrę ze świadomością , że mimo wszystko byłam z nimi . Schodząc po schodach , doszłam do drzwi wyjściowych i otwierając je rozpłakałam się żarliwie . Wyszłam , aż przestraszył mnie krzyk mojej mamy . Byłam jakieś pięć metrów od mojego domu , gdy ten stanął w płomieniach .
- Przecież nie widziałaś jak twoi rodzice się palą , dlaczego aż tak cię to poruszyło - zapytałem nie dowierzając własnym uszom
- Daj mi skończyć . Widząc mój dom stojący w płomieniach , nie uciekałam . Stałam jak wryta i spoglądałam na to co się działo. I nagle mój wzrok powędrował na otwarte okno moich rodziców. To co tam ujrzałam sam możesz sobie wyobrazić ... - powiedziałaś łamiącym głosem
- Też trafiłem tu z " Missisipi" , lecz ja wpadłem na to sam . Jeśli chcesz możemy się zaprzyjaźnić ...
Lecz ty słysząc te słowa , odwróciłaś się i pomknęłaś w głąb lasu . Tym razem to ja zostałem sam , wśród śpiewu ptaków przyglądałem się ruchom fal. Czułem się jak zwyczajny tchórz ... W pewnym momencie zdałem sobie sprawę , że naprawdę zostałem sam , że jestem tylko ja morze i gwiazdy , że mama nie wróci już nigdy . Odkąd dotarłem do tego niesamowitego miejsca , nigdy bym o tym nie pomyślał , ale to ty sprawiłaś , że coś we mnie pękło i po raz pierwszy moje oczy uroniły łzy . Wydałem z siebie potworny krzyk i uderzałem rękoma w leżący nieopodal kamień . Gwiazdy rozchodziły się na granatowym niebie , tworząc jakby baldachim otaczający morskie połacie . Wszedłem do wody , tak mniej więcej po kostki . Spojrzałem ku górze ponownie , tym razem ujrzałem księżyc i małą gwiazdkę . Spoglądałem tak dłuższą chwilę , po czym przypomniałem sobie słowa własnej matki " Gdy umrze ktoś twemu sercu bliski , nie dadzą się słyszeć jego piski . Jednak gdy pewnej gwiaździstej nocy przypomnisz sobie jego twarz , wśród złocistych groma gwiazd , będzie jedna malutka obok księżyca wisiała i to będzie twoja zmarła ciocia , babcia, siostra lub mama" . Wtem szepnąłem cichutko " Mamo , pomóż mi... Daj mi kogoś kto tak jak ty otrze mi łzy , daj mi kogoś kto da buziaka w policzek , daj mi kogoś kto mnie uspokoi gdy zacznę krzyczeć ! " Uśmiechnęłaś się cicho , bo usłyszałaś jak rozmawiałem z niebem , ale po chwili zrobiłaś krzywą minę i oddaliłaś się ponownie. Wiedziałem , że w twoim zwyczaju było bycie obojętnym dla osób , na których ci zależało , że osoby takie w środku były najważniejsze ,ale zewnętrznie bałaś się tego okazywać . Po prostu bałaś się uczuć . Czułem to , czułem bo wiedziałem , że to ja muszę ci te uczucia przekazać . Gdy po raz pierwszy spojrzałem w twoje żółte oczy wiedziałem ile chłopaków cię zraniło , widziałem ile problemów miałaś w szkole , widziałem to wszystko , bo to czego nie mówią usta - mówią oczy . To w oczach kryją się tajemnice , to z oczu wypływają łzy , to nie usta , a oczy się śmieją , gdy jesteśmy naprawdę szczęśliwi . Twoje oczy za to wyglądały jak gdyby nie śmiały się wcale , lecz w chwili gdy wyciągnąłem ku tobie dłoń , odwróciłaś się i uciekłaś . Usiadłem znów , samotnie . Myślałem o tym dlaczego ludzie mnie tak traktują , lecz znowu przypomniałem sobie , że ciebie traktują tak samo . Ta noc była długa , gwiazd nie zdoła było zliczyć ,a księżyc wydawał się jakby ich wodzem , ku szczęściu . Mimo tego całego piękna , które mnie otaczało , ja chciałem tylko ciebie . Leżąc tak z oczyma wpatrzonymi w noc , dotrwałem aż do ranka , gdy moje zamglone oczy , rozpromieniło słońce . Zażyłem porannej morskiej kąpieli i udałem się na krótki spacer po okolicy . Było tu pusto . Bardzo pusto , nie byłem w stanie dosłyszeć ani pół czyjegoś głosu , ani pół nędznego szeptu , ogłuchłem . Wiedząc , iż rzeczywiście nie ma tu nikogo oprócz nas , zacząłem cię szukać . Błądząc wśród puszcz , łąk i kamienistych dróżek , zobaczyłem cię . Siedziałaś tak jak wczorajszego dnia - przy brzegu morza , samotnie i rozmyślałaś . Mimo , że tak naprawdę w ogóle cię nie znałem , dobrze wiedziałem o czym myślisz . Myślałaś o tym jak stąd uciec . Byłem pewien , że o tym myślałaś , ponieważ o czym innym mogłaby myśleć szesnastoletnia sierota , przepełniona smutkiem , ze złamanym sercem i tysiącami blizn , które kryły się pod idealnie , gładką skórą , znajdująca się na wyspie oddalonej o 1000 km od domu . Nie rezygnowałem . Znów do ciebie podszedłem i zacząłem nieco spokojniej
- Cześć , dziś już lepiej ?
- Zrozum to , że już nigdy nie będzie lepiej , proszę nie zadawaj już tak retorycznych pytań
- Dobrze , przepraszam .Jednakże dziś rano doszedłem do tego iż znajdujemy się tu sami . Może zdradziłabyś mi o sobie kilka sekretów ? Jak się nazywasz , ile masz lat ? Proszę opowiedz mi coś o sobie ...
- Czy to konieczne? Moje życie nie niesie ze sobą kolorowych wspomnień.
- Proszę , opowiedz mi to wszystko , jeżeli będzie konieczność , że zostaniemy tu już do końca swoich dni to i tak nikomu tego nie powiem . Zaufaj mi
- Zacznę od tego , że nazywam się Sarah June Harvey , mam skończone piętnaście lat i mieszkałam na Word Street 7 w tej sławnej willi z czterema balkonami po jednej stornie domu . Przez to , że moi rodzice byli dość bogaci zyskałam sobie przychylność znajomych . Byłam wręcz wielbiona , lecz w wieku czternastu lat , a dokładnie w moje czternaste urodziny ( 27 lipca ) wyszłam z moimi najlepszymi przyjaciółkami na zakupy do galerii handlowej . Po męczących poszukiwaniach sklepowych perełek zatrzymałyśmy się w pobliskiej kawiarence na skraju miasta . Beztrosko pijąc herbatkę , podeszła do nas grupa nastolatków . Byli tacy przystojni ... Jeden z nich miał wyrazisty tatuaż na ramieniu , czarne długie włosy , które były związane w kucyk . Drugi miał tatuaż na lewej powiece , na lewym ramieniu i lewej nodze. Miał on również blond włosy , uniesione na żelu ku sufitowi , a jego oczy były tak niebieskie , jak fale tego olbrzyma . Na resztę ekipy , w sumie nie zwróciłam większej uwagi . Gdy podeszli do nas , ten blondyn poprosił o mój numer , tak bardzo mi się spodobał , że podałam go mu bez wahania . Potem po upływie kilku miesięcy , a co z tym idzie również po upływie kilku randek , zaczęliśmy nazywać się "parą" . Trwało to około pięć miesięcy , aż zaczęły się nieoczekiwane przeze mnie problemy . Okazało się , że Will handluje narkotykami , kradnie samochody i odsiedział pięć lat za dwa gwałty i pomoc w zatuszowaniu morderstwa , popełnionego na dziewczynie rok starszej ode mnie . Will miał wówczas osiemnaście lat . Swój wyrok jakby nie było odsiedział w poprawczaku , lecz po upływie tego czasu , ludzie na mieście zaczęli wskazywać na mnie dodając złośliwe uwagi " Uważajcie , to dziewczyna gwałciciela " Aż w końcu powiedziałam mu , że mam tego dosyć i nie kocham go na tyle , aby to znosić . Jednak on , który wcale nie spodziewał się takiej wiadomości ...- tu twój głos się przerwał , lecz łamiącym głosem dokończyłaś - zabił moją siostrę , to był psychol . Teraz siedzi drugi rok za kratkami , a wyjdzie z nich dopiero po śmierci ... - I wybuchłaś płaczem , już zrozumiałem dlaczego bałaś się mojego dotyku , dlaczego uciekałaś , ale od momentu w którym otworzyłaś się przede mną , postanowiłem że zrobię wszystko by odmienić twoje życie chociażby w najmniejszym stopniu...
- Sarah , nie wiem co ci powiedzieć , wyobrażam sobie , że nie będę w stanie pocieszyć dziewczyny , której siostra zginęła z ręki jej chłopaka . Jednak mogę zrobić jedną rzecz dla ciebie - przysięgam ci , że cię stąd zabiorę nie wiem jak , ale zabiorę cię. Zbudujemy tratwę , wpłyniemy na morze , zrobimy maszt z twojej sukienki , a tymczasem ty okryjesz się moją bluzą . Dopłyniemy do pierwszego napotkanego statku , wejdziemy na jego pokład i dopłyniemy do lądu , tam zaczniemy normalne życie . Mam siedemnaście lat , załapię się na jakąś robotę, zarobię na mieszkanie , a zanim mi się to uda , może ktoś przygarnie nas na chwilę do siebie .
I tak się wszystko zaczęło . Jestem nawet w stanie powiedzieć, że w momencie , w którym wszystko się skończyło , zarazem wszystko się zaczęło . Dwoje jakby nie było , dzieci które będą budować tratwę , od której zależy ich życie . Po prostu dwoje dzieci , trzymających życie we własnych rękach , w każdym tego słowa znaczeniu . Dzieci , które możliwe że za szybko stają się dorosłymi .