Hereditatem |d.m

By WrittenBySilene

47.2K 2.7K 396

Hereditatem (łac.) - dziedzictwo Silene jest dziedziczką założycieli Hogwartu, której zadaniem jest pomoc w o... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49

Rozdział 20

1.1K 61 12
By WrittenBySilene

Ostatni rozdział w tym roku :00


Od nietypowego sylwestra spędzonego z wyjątkowo znośną tlenioną fretką minęły prawie trzy miesiące. Ostatni tydzień lutego przyniósł gwałtowną zmianę pogody i tak z ośnieżonych, zamarzniętych błoni pozostały tylko podmokłe bagna. Większość szóstoklasistów zaczęła swoje kursy nauki teleportacji.

No właśnie, większość. Musiałam czekać jeszcze trzy cholerne tygodnie, by móc zacząć się uczyć. Co za różnica czy zacznę ten kurs mając piętnaście, czy szesnaście lat?

- Takie są przepisy, panno Zabini - powiedział Snape gdy chciałam się zapisać.

Na samo wspomnienie przewróciłam oczami. No bo przecież wcale parę miesięcy temu nie pojedynkowałam się z samym Voldemortem, i co najważniejsze, nie zginęłam.

Jednak starałam się nie marnować czasu wolnego. Praktycznie każdą chwilę poza lekcjami spędzałam w Pokoju Życzeń, naprawiając Szafkę Zniknięć. A raczej, próbując to zrobić.

Problem w tym, że przedmioty, które przesyłałam za jej pomocą nie docierały w całości do odbiorcy. Całymi nocami szukałam rozwiązania. Oczywiście Malfoy pomagał mi kiedy tylko mógł, ale przez kursy nie miał za wiele czasu. Dodatkowo nauczyciele nie mieli litości i z lekcji na lekcję zadawali eseje na co najmniej dwie stopy.

Co do Teodora, od balu nie rozmawialiśmy z wiele. Chłopak parę razy próbował ze mną na spokojnie porozmawiać, ale ja po prostu nie mogłam. Jego wybuch mnie wystraszył i porządnie zniechęcił do jakichkolwiek bliższych relacji z płcią przeciwną.

Z wyjątkiem Draco.

Od Bożego Narodzenia nasz relacja się ustabilizowała, jeśli można tak powiedzieć. Nie kłóciliśmy się tak jak kiedyś, teraz było to bardziej jak droczenie się. Nie było to praktycznie nic romantycznego. Nie byliśmy również tylko przyjaciółmi. Utknęliśmy gdzieś pomiędzy.

Żadne z nas nie miało pojęcia, czym tak naprawdę jesteśmy.

W piątek po południu, kiedy większość uczniów Hogwartu świętowała koniec tygodnia poszłam do biblioteki. Była to najbezpieczniejsza pora. Mogłam bezpiecznie chodzić po Dziale Ksiąg Zakazanych bez niczyich podejrzeń. Nikt normalny nie zaczyna przecież weekendu pośród książek.

Właśnie, nikt normalny. Stwierdzenie, które idealnie mnie opisywało. Znałam to pomieszczenie na pamięć. Przechadzając się labiryntami regałów nie miałam problemu z odnalezieniem odpowiedniego działu. Problem w tym, że nie wiedziałam czego tak właściwie szukam.

Zatrzymałam się przy dziale z księgami o czarnomagicznych przedmiotach. "Najgorsze pułapki na najgorszych wrogów", "Śmierć na wiele sposobów"- te tytuły zdecydowanie mnie nie zachęcały, ale jeśli miałam naprawić Szafkę Zniknięć to musiałam poszukać dosłownie wszędzie.

- Czegoś szukasz? - usłyszałam głos z drugiego końca korytarza.

Podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się w kierunku hałasu. Jego sprawcą okazał się być nie kto inny jak Draco Malfoy, mój przyszły mąż, wróć. Po prostu Draco Malfoy. Dziwnie to brzmiało. Opierał się on o jeden z regałów.

- Ah... to ty - odetchnęłam z ulgą.

- To ja - powiedział z ironicznym uśmieszkiem.

- Przestraszyłeś mnie.

- Oh... przepraszam, nie wiedziałem, że ta słynna Wysoka Czarodziejka Hogwartu potrafi się przestraszyć jakiegoś małego czarownika.

Chłopak podszedł uśmiechając na swój ''malfoyowy'' sposób.

- Swoją drogą - zaczął - kiedy ostatni raz spałaś, Silene?

Spojrzał się na mnie z czymś na kształt troski. Poczułam miłe ciepło na policzkach i w głębi duszy nawet uśmiechnęłam się, ale nie wiedziałam czy to było szczere. W końcu był Malfoyem. Oni nigdy nie robią niczego bezinteresownie. Nasze rody zawarły układ o połączeniu się przez nasze małżeństwo, ale to nie oznaczało, że musimy się darzyć jakimś specjalnymi uczuciem.

- Oczywiście, że ostatniej nocy - skłamałam - Dlaczego pytasz?

Ciągłe koszmary sprawiały że spałam po może dwie, góra trzy godziny. Przez resztę czasu albo się uczyłam, albo szukałam sposobu na naprawienie szafki.

- Pomyślmy - złapał się za brodę. -  Wyglądasz okropnie.

-Cudownie. Wiesz Draco jak skomplementować dziewczynę - odparłam sarkastycznie.

Chłopak westchnął.

- Poważnie, co się dzieje? - spytał.

- Nic, po prostu nie mogę spać i żeby nie marnować czasu szukam sposobu, aby naprawić szafkę.

- To mój problem. Nie powinnaś się wykańczać aby mi pomóc. Dam radę - odparł.

- Tylko ta cała przepowiednia... Odkąd moce założycieli Hogwartu się uaktywniły, czuję na sobie obowiązek, aby pomagać innych. Mam dodatkową przewagę, więc grzechem by było... Właśnie!

Malfoy zmarszczył brwi i spojrzał ze zdziwieniem na mój nagły przypływ energii.

- Rowena może nam pomóc - powiedziałam otwierając szerzej oczy.

- Ravenclaw? - spytał z powątpiewaniem.

- Tak. Spójrz - spojrzałam na niego czując nagły przypływ ekscytacji - jest jedną z założycielek Hogwartu. Ma ten swój diadem, może ona coś wymyśli!

- Wszystko w porządku, ale jak zamierzasz skontaktować się z duchem? Unikając czarnej magii oczywiście, już mi się ona znudziła - powiedział z ironią.

I właśnie tu pojawił się problem, nie wiedziałam jak przywołać duchów założycieli. 

- Nie wiem. Zazwyczaj to oni pojawiali się... we śnie.

Nagle doznałam kolejnego olśnienia.

- A co gdyby podczas snu wykorzystać legilimencję?

Chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

- To nie byłoby wcale aż tak głupie

Przewróciłam oczami.

- Chodźmy do Pokoju Życzeń.

Już miałam ruszyć, gdy ten mnie zatrzymał.

- Najpierw pójdziesz się wyspać.

Spojrzałam na niego unosząc brwi. No idiota po prostu.

- Malfoy? Nie rób cyrku tylko mnie puść.

- Nie.

- Draco... -  powiedziałam błagalnie.

Co za upokorzenie.

- Powiedziałem nie - zmarszczył brwi - Przecież ty ledwie stoisz, a chcesz rzucać jakieś zaklęcia. Jeszcze tego brakuje żebyś uszkodziła siebie lub mnie - prychnęłam. - Wyśpisz się chociaż miałbym ciebie zanieść do tego cholernego dormitorium - dodał po chwili grożąc.

Parsknęłam śmiechem.

- Nie zrobisz tego - powiedziałam.

Wzruszył ramionami.

- Jak chcesz - odparł.

Pisnęłam.

On to serio zrobił.

- Puszczaj mnie - powiedziałam, próbując się jakoś wyrwać.

- Nie wiem, czy mogę ci na tyle zaufać, że mi nie uciekniesz - odparł, najwidoczniej rozbawiony całą tą sytuacją.

Zaczęłam bić pięściami o jego plecy, ale on niewzruszenie szedł dalej. Wyszliśmy już na korytarz, gdzie było pełno ludzi.

- Ludzie się na nas gapią - bąknęłam.

- I dobrze - odpowiedział. - Mają na co. Takiego cyrku jeszcze w tej szkole nie było.

- Masz mnie puścić - rozkazałam.

- Bo co - spytał ironicznie.

On jawnie sobie ze mnie kpił, a na dodatek jeszcze go to bawiło.

- Obiecuję, że sama pójdę do dormitorium - powiedziałam uroczyście. - Słowo harcerki - dodałam po chwili.

- Har.. co? Nie ważne - pokręcił głową. - Wiesz, że to nic nie da.

Westchnęłam.

- Przepraszam - powiedziałam.

Przyłożyłam rozgrzane magią ognia dłonie do jego pleców. Efekt był natychmiastowy. Chłopak mnie puścił, a sam syknął z bólu łapiąc się za poparzone miejsce.

- Oszukiwa...

Przyłożyłam palec do ust, pokazując mu w ten sposób żeby był cicho. Uśmiechnęłam się łobuzersko. Następnie bez słowa ruszyliśmy w dół schodów w stronę dormitorium. Po chwili Draco parsknął śmiechem. Spojrzałam na niego jak na idiotę.

- No co? Współczuję Zabiniemu - powiedział ignorując mój wzrok.

- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.

- Musi mieć przerąbane z tobą w domu.

Przewróciłam oczami.

- Czy ty zawsze musisz to robić? - spytał z pretensją.

- Co tym razem? - zatrzymałam się w połowie kroku.

- No to z oczami.

 Zatrzymał się przede mną i zaczął parodiować moje przewracanie oczami. 

- Wcale tak nie robię - obruszyłam się.

- Owszem, robisz - odparł z uśmiechem.

Doskonale wiedział, że mnie irytuje, ale to na swój sposób nawet poprawiało mi humor.

- Przynajmniej lepiej wyglądam przewracając oczami niż kiedy ty co chwilę poprawiasz włosy.

Zaczęłam parodiować jego przeczesywanie włosów.

- Wcale tak nie robię - udał obrażonego.

- Owszem, robisz -  powtórzyłam jego odpowiedź i rozczochrałam mu przy tym włosy.

- Tak się nie robi - powiedział śmiertelnie poważnym tonem. - Nawet nie masz pojęcia ile czasu zajmuje zrobienie tej fryzury.

- Nie mam, ale jakoś szczególnie mnie to nie obchodzi.

- Nie myśl, że ci to ujdzie na sucho - powiedział i zaczął psuć moją fryzurę.

Zaczęłam od niego uciekać, lecz ten mnie szybko dogonił i przycisnął do ściany. Trzymał mocno moje ręce aby nie miała jak się wyrwać. Obydwoje mieliśmy przyspieszony oddech przez krótki, lecz szaleńczy sprint. Na jego alabastrowej cerze pojawiły się delikatne, różowe rumieńce spowodowane wysiłkiem. Przybliżył swoją twarz do mojej, ale się zatrzymał, jakby czekając na moje pozwolenie.

Co. Się. Do. Cholery. Działo.

... i w tym momencie usłyszałam głos Snape'a.

Zacisnęłam powieki czekając na półgodzinną reprymendę.

- Panie Malfoy, czy mógłby pan okazywać w inny sposób uczucia względem panny Zabini niż zachowując się jak pięciolatek? - spytał unosząc brew. - To samo tyczy się ciebie, panno Zabini.

Zastanawiałam się jak mu się udało znaleźć akurat w tym momencie. Sprzedałam sobie mentalnego plaskacza, kiedy zauważyłam, że nieopodal znajdowały się drzwi do gabinetu opiekuna Slytherin'u. A przecież nie zachowywaliśmy się najciszej.

- Ja... Eee... Tak, jasne - powiedział odsuwając się ode mnie.

Dawno nie czułam się tak zażenowana. Dodatkowo wzrok "wiecznej pogardy" Mistrza Eliksirów wcale tego nie polepszał.

- Czy możemy już iść? - spytałam, chcąc jak najszybciej uwolnić się od tej krępującej sytuacji.

Merlinowi dzięki, że profesor skinął głową. Odetchnęłam. Ruszyliśmy ramię w ramię do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Gdy Snape był już daleko. Obydwoje parsknęliśmy śmiechem.

Żadne z nas nie wspomniało więcej o sytuacji mającej miejsce przed spotkaniem opiekuna domu. Czyli to nic dla niego nie znaczyło. Z jakiegoś powodu zrobiło mi się przykro, chociaż wiedziałam, że i tak nie jesteśmy nawet razem. On mógł mieć inne dziewczyny, ja innych chłopaków. Jedyne co nas łączy to przyszłe małżeństwo, ale nawet w nim najprawdopodobniej będziemy żyć bez zobowiązań. Chodziło jedynie o pieniądze i pozycję społeczną.

W końcu on był Księciem Slytherinu, a ja tylko Dziwaczką Gadającą z Duchami.


Gdy dotarliśmy do mojego dormitorium na szczęście nikogo nie było. Pansy najprawdopodobniej była z Blaisem, a Astoria szlajała się gdzieś z Teodorem. Rzuciłam się na łóżko. Już dawno nie było tak wygodne.

- To nieźle obsługujesz gości - powiedział Malfoy, siadając na brzegu mojego łóżka.

Obróciłam się na bok.

- Czuj się jak u siebie - powiedziałam.

Draco się zaśmiał. Zamknęłam oczy. Czułam, że w końcu uda mi się przespać parę godzin bez koszmarów

- To ja już może pójdę.

Poczułam jak łóżko się unosi. Po chwili usłyszałam jego kroki w kierunku drzwi. Nie mogło się obejść bez zrobienia czegoś głupiego.

- Czekaj - powiedziałam unosząc się na łokciu. - Zostań. Proszę.

Idiotka.

Chłopak na początku wyglądał na zaskoczonego, lecz po chwili się uśmiechnął.

- Zostanę, spokojnie. Nie mam zamiaru się nigdzie ruszać - usiadł obok mnie na łóżku.

Zaczął gładzić moje włosy. Robiła tak zawsze moja mama, kiedy nie mogłam zasnąć. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zasnęłam bez strachu.

Przespałam parę godzin, a gdy się obudziłam czułam się o niebo lepiej. Poruszyłam ręką. Draco już poszedł. Przecież miał inne rzeczy do roboty niż pilnowanie mnie.

Wstałam i podeszłam do lustra. Malfoy miał rację. Wyglądałam okropnie. Ciemne wory pod oczami i blado-szara cera nie wyglądały najlepiej. Przebrała się z szat szkolnych w czarne dresy i zwykłą szarą koszulkę z krótkim rękawem. Włosy doprowadziłam do stanu względnego porządku przez rozczesanie ich i spięcie pasem opadających mi na oczy. Nie mogłam patrzeć na stan w jakim znajdowała się moja cera, więc nałożyłam mnóstwo korektora. Cudownie.

Był już wieczór, więc wzięłam Eliksir Słodkiego Snu i ruszyłam do Pokoju Życzeń. Będąc w Pokoju Wspólnym wpadłam na blondyna.

- Śpiąca Królewna w końcu raczyła wstać - powiedział ironicznie.

- Nie doczekała się na pomoc księcia, więc stwierdziła, że dłużej czekać nie będzie - odparłam unosząc brew.

Czy kiedykolwiek przestaniemy zachowywać się jak dzieci?

- Dobrze wiesz, że nie mogę wejść na górę bez pozwolenia którejś z dziewczyn.

- Oh, nie! - zakryłam teatralnie dłonią usta. - To już chyba nie mój problem.

- Komuś humor dopisuje. Nawet wyglądasz lepiej.

- To się nazywa magia makijażu - prychnął śmiechem.

Przeszliśmy przez portret przy lochach i bez problemu dotarliśmy na siódme piętro. Stanęliśmy przed ścianą i już po chwili pojawiły się drzwi. Pchnęłam je wchodząc do środka. Usiadłam na kanapie i wyjęłam z kieszeni flakonik z fioletową zawartością.

- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?

- Tak, czemu pytasz?

- Wiesz, nie wiemy czy coś ci się nie stanie po drugiej stronie.

- Zaufaj mi - spojrzałam w jego oczy. - Już tam byłam.

- Ale jeszcze nigdy nie...

- Dam radę - przerwałam mu.

Chłopak westchnął przewracając oczami.

- Jak chcesz, ale nie będę tłumaczył się Zabiniemu jak coś ci się stanie.

Odkorkowałam naczynie.

- Do dna - wzniosłam toast i wypiłam zawartość.

Położyłam się na meblu i zamknęłam oczy powoli odpływając. W głowie miałam tylko jedną myśl. Rowena Ravenclaw.


Rozejrzałam się po otoczeniu. Dookoła był las, przede mną znajdowała się góra, z której wypływał wodospad. Woda tworzyła małe jeziorko, w którym od czasu do czasu pojawiały się ogromne ryby. Biła od tego miejsca ogromnie silna energia, a ja czułam się silniejsza.

Nagle z wody wyłoniła się kobieta o czarnych, długich włosach i lazurowych oczach. Jej błękitna, zwiewna sukienka wyglądała na suchą, chociaż znajdowała się w wodzie. Na jej głowie błyszczał diadem.

- Kto zakłóca mój spokój? - spytała pełnym mocy, lecz spokojnym i melodyjnym głosem.

Mimowolnie zadrżałam.

- Ah... - uśmiechnęła się jakby z pogardą. - Córka Hogwartu. Godryk o tobie wspominał.

Podeszła bliżej. I dotknęła wskazującym palcem mojego policzka.

- Niech no się tobie przyjrzę.

Zaczęła chodzić dookoła mnie oglądając uważnie, jakbym była jakimś wyjątkowym okazem w mugolskim zoo. W tym momencie przypominała mi samego Voldemorta. W końcu stanęła przede mną.

- Więc, co ciebie do mnie sprowadza? - spytała.

- Ja... To znaczy, chciałabym prosić cię...to znaczy, panią o pomoc.

- Ja też wiele rzeczy bym chciała - prychnęła.

Podeszła do wody i paroma płynnymi ruchami rąk stworzyła coś na kształt lodowego tronu. Usiadła na nim.

- Mów dalej - rozkazała.

Odchrząknęłam.

- Więc potrzebuję pomocy w naprawie Szafki Zniknięć - zaczęłam. - Nie działa tak jak powinna, a ja nie mam pojęcia co zrobić. Pomyślałam, że...

- Potrzebujesz pomocy ty czy ten młodzieniec z rodu Malfoyów ?-  przerwałam mi i zmierzyła przenikliwym wzrokiem.

- No niby on, ale ja mu pomagam więc pomyślałam...

- Nie ma mowy - znów przerwała szorstko.

Uniosłam brwi.

- Nawet nie dokończyłam mówić! - oburzyłam się.

Kobieta wstała.

- Nie tym tonem, dziewczyno - syknęła. - Moim obowiązkiem jest udzielić tobie wszelkiej pomocy, a nie twoim bliskim. To sługa Voldemort'a, a według przepowiedni masz go zabić, a nie mu pomagać.

- Uśpimy jego czujność. On naprawdę jest dobry... - próbowałam ją przekonać

- Krwawy Baron też był taki dobry, a zabił moją jedyną córkę - powiedziała mrużąc wściekła oczy.

- Draco to nie Krwawy Baron! - krzyknęłam a woda wokół mnie się podniosła i ruszyła na Ravenclaw.

Ona z łatwością odparła atak i odwróciła go w moją stronę. Postawiłam lodowy mur chroniąc się przed kontratakiem. Niestety nie zdążyłam wyminąć wodnego bicza, którym założycielka podcięła mi nogi. Upadłam do tyłu na plecy. Czułam jak powietrze zostaje brutalnie wyciśnięte z moich płuc.

- Powinnam się teraz zabić, twój duch nie mógłby wrócić wtedy do ciała i zostałabyś w śpiączce na zawsze - powiedziała spokojnym głosem kobieta, trzymając za pomocą magii wody zaostrzony sopel nade mną.

- Ale tego nie zrobisz, bo mnie potrzebujesz - odparłam.

- Do czego? - prychnęła. - Jesteś tylko pyskatym dzieciakiem.

- To prawda, ale też niby mam zabić Voldemorta zanim zniszczy cały Hogwart i świat czarodziejów - uśmiechnęłam się z satysfakcją widząc zamianę na jej twarzy. - Nie zrobię tego, jeśli mi teraz nie pomożesz.

Była zdezorientowana, a ja leżałam bezbronna, błagając w myślach żebym przeżyła. Nie zginę, nie teraz.

Jeśli nie naprawimy szafki zarówno ja, jak i Draco oraz wszyscy moi bliscy w przeciągu paru miesięcy bylibyśmy martwi. Kobieta opuściła broń i pomogła mi wstać. Zaczęłyśmy iść wzdłuż brzegu jeziora.

- Kochasz go? - spytała.

- Ja... nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, nie będąc pewna swoich uczuć co do tej tlenionej fretki.

Kobieta zaśmiała się.

- Też taka byłam - prychnęła, tym razem z uśmiechem. - Moja matka miała urwanie głowy ze mną. Wiecznie pakowałam się w kłopoty przez Godryka, choć z początku nawet się nie lubiliśmy - wspomniała.

To brzmiało znajomo.

- Aranżowane małżeństwo? - spytałam.

- Otóż to - odpowiedziała kobieta. - Historia lubi się powtarzać.

Uśmiechnęłam się. Jednak z nami tak nie będzie, czasy się zmieniły. Liczyły się przecież tylko benefity wynikające z małżeństwa.

- Boję się zginąć - nie wiedząc czemu powiedziałam po chwili.

Kobieta uniosła brew.

- To normalne, każdy boi się śmierci.

- Ale chodzi o to, że boję się zostawić Dra... ich.

- Ten chłopak musi być serio wyjątkowy skoro o tym myślisz - zatrzymała się.

Ściągnęła diadem i mi go podała. Spojrzałam na nią a ona skinęła głową, pozwalając mi go założyć. Wsunęłam go na głowę.

Reparo Totalum

Usłyszałam głos w głowie.

- Reparo Totalum? Takie coś istnieje? - spytałam jej.

Wzruszyła ramionami.

- Skoro diadem to powiedział, to znaczy, że istnieje.

Ostatni raz spojrzałam na założycielkę, po czym poczułam, że wracam do rzeczywistości.


Poderwałam się z miejsca i gwałtownie otworzyłam oczy. Draco siedzący obok spojrzał na mnie z niepokojem.

- Wszystko w porządku? - spytał z czymś co przypominało troskę.

- Reparo Totalum - powiedziałam.

- Co? - spytał marszcząc brwi.

- To zaklęcie naprawi szafkę - spojrzałam na niego podekscytowana.

Poczułam łaskotanie na twarzy. Otarłam nos i zobaczyłam krew. Szybko wzięłam chusteczkę, która pojawiła się na moje życzenie.

- Ty krwawisz - powiedział Malfoy.

Zachowywał się dziwnie, jakby był oszołomiony.

- Ślepa nie jestem - odparłam z ironią. - Nic mi nie będzie.

Mimo wszystko Draco pomógł mi wycierać krew i po chwili było już po wszystkim. Znowu byliśmy blisko. Za blisko jak na przyjaciół. Znów przybliżył swoją twarz, zawahał się przez chwilę, lecz tym razem jego usta dotknęły moich. Były delikatne i chłodne.

Gwałtownie się odsunęłam. Wszystkie moje wątpliwości, uczucia i demony przeszłości związane z Jasperem oraz Teodorem zalały mnie całkowicie. Nawet nie miał pojęcia jak bardzo mieszał mi w głowie.

- Przepraszam my... nie powinniśmy - powiedziałam spuszczając wzrok i odchodząc.

- Czym jesteśmy? - wypalił.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego.

- A czy to ważne? Łączą nas tylko układy i przysługi. Nie musisz udawać, że tak nie jest - powiedziałam, a on prychnął.

- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? - powiedział.

Brzmiał jakby serio mu zależało, ale to w końcu Malfoy.

- Ugh... po prostu mnie zostaw. Zapomnijmy o tym co się tutaj wydarzyło i wróćmy jutro do pracy.

Wyszłam z Pokoju Życzeń i jedyne o czym marzyłam to znalezienie się w dormitorium.

~

W końcu naprawiłam ten rozdział, przepraszam za problem :))

Continue Reading

You'll Also Like

628K 34.4K 111
Draco Malfoy? Pamiętam go. Ślizgon, ale tylko w teorii. Nie pasował do nich, był za słaby. Nazywali go też Śmierciożercą, ale tylko idioci, którzy go...
77.2K 3.8K 13
Draco Malfoy i Harry Potter od wielu lat się kłócą. Jeden z chłopaków posiada mroczny sekret, jednak dowiaduje się o nim jego odwieczny wróg. Czy Har...
443K 12.2K 57
Emily Riddle, właśnie zaczyna swój szósty rok w Hogwarcie, ale czy wszystko napewno będzie takie jak zawsze? Zapraszam do czytania i komentowania czy...
877K 16.8K 185
Minęły trzy lata od zakończenia wojny oraz nauki w Hogwarcie, rozpoczynając dla wszystkich nowy etap w ich życiu. Niektóre związki przetrwały, inne j...