Nie rozpoznajesz mnie? | Clexa

By OnlyYami

93.1K 8.6K 1.9K

Clarke od miesięcy nawiedzają niepokojąco realne sny. Kosmos, postapokaliptyczna Ziemia, jej znajomi, ciągła... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Kim jest Yami? Czyli nominacja
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50 (+18)
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66 cz.1
Rozdział 66 cz.2
Epilog

Rozdział 58

1.2K 86 21
By OnlyYami

Nocny tryb życia znacznie bardziej wpasowywał się w moje gusta niż dzienny, który zyskiwał większe uznanie wśród reszty społeczeństwa. Pozwalał mi między innymi na bezkarne, wielogodzinne wpatrywanie się w śpiące oblicze mojej dziewczyny. Blade światło księżyca uwydatniało jej rysy twarzy. Do moich wieczornych rytuałów należało również wsłuchiwanie się w jednostajny oddech, subtelnie gładzący ciepłym powietrzem okolice mojego karku. Clarke w trakcie snu często wydawała z siebie pomruki niczym rozpieszczony kot. Sporadycznie dosłuchiwałam się bardziej lub mniej rozpaczliwego wołania mojej osoby. Uspokajałam ją zapewniając o swej stałej obecności, lecz czasami jej stan był na tyle poważny, że z obawy o partnerkę wybudzałam ją z koszmaru.

Gdy finalnie postanawiałam udać się do krainy snów okręcałam się plecami do blondynki. Ona instynktownie wtulała się w mój grzbiet jak w ulubionego pluszaka. Delektowałam się chwilami spędzonymi w kobiecych ramionach. W owej pozycji momentalnie się uspokajałam i porządkowałam myśli, co przyczyniało się do szybszego zaśnięcia. Chociaż skłamałabym twierdząc, że ułożenie, które umożliwiało mi przyciśnięcie się do klatki piersiowej niebieskookiej nie należało do moich ulubionych. Dźwięki towarzyszące systematycznej pracy serca działały na mnie kojąco.

Korzyści z późnego zasypiania istniał cały szereg. Clarke wczesną porą miała okazję do rewanżu, wówczas jeszcze spokojnie drzemałam. Jednak w minionym tygodniu byłam zarówno tą, która zasypiała jako druga, jak i pierwsza się budziła. Zmianą taktyki nieco zaburzyłam wprowadzoną w naszym związku równowagę. Zredukowaną ilość przespanych godzin rekompensowałam sobie sporych rozmiarów kubkiem mocnej kawy. Błyskawicznie dostosowałam się do przebiegu doby w domu Griffinów, chociaż zasadniczo różnił się od codzienności, do której przywykłam, mieszkając pod jednym dachem z Titusem. Przestawiwszy zegar biologiczny zmęczone oczy otwierałam niemal o świcie. Witałam nowy dzień wraz ze słońcem oraz pozostałymi rannymi ptaszkami.

Nieobce ramiona przylegały do mojej talii, a splecione palce głaskały powierzchnie torsu. Telefon dał o sobie znać krótkim pojedynczym dźwiękiem, sugerującym przyjście nowej wiadomości tekstowej. Niechętnie sięgnęłam po urządzenie leżące na pobliskiej szafce nocnej. Przeczytawszy imię nadawcy mój organizm zalała fala złości. Treść przeczytałam trzykrotnie, mimo że zawartość była zwięzła. Krótkie zdania upiększone toksycznymi wtrąceniami. Tryb rozkazujący, nieakceptujący jakiejkolwiek formy odmowy. Postanowił odezwać się po siedmiu dniach błogiej ciszy. Miałam nadzieję, że czeluście piekielne wreszcie się o niego upomniały. Najwyraźniej Titus nie był mile widziany także wśród obywateli gehenny.

Odłożyłam małe urządzenie na miejsce. Mimowolnie ziewając, przekręciłam się w stronę niebieskookiej. Z wolna przejechałam otwartą dłonią po różanym policzku. Delikatnie rozsunięte wargi, aż upominały się o poranny pocałunek. Powstrzymałam się w ostatniej chwili. Kolejne pięć minut poświęciłam na obserwację mojego śpioszka. Następnie zwinnymi ruchami wyplątałam się z pewnego uścisku. Zdążyłam nabrać wprawy. Clarke wyłącznie burknęła coś pod nosem i przytuliła się do poduszki przesiąkniętej moim zapachem. W miarę możliwości poprawiłam kołdrę skopaną przez towarzyszkę. Uchyliłam okno, aby świeże powietrze zagościło w sypialni. Zabrawszy z szafy części garderoby do mnie należące po cichu przeszłam do łazienki. Na rozbudzenie wzięłam zimny prysznic.

Chyżo zakończyłam poranne czynności przygotowujące do wczesnego rozpoczęcia nowego dnia. Schodząc na parter wyciągnęłam ramiona ku górze z zamiarem wyprostowania rozleniwionych kości. Starałam się poruszać bezszelestnie. Obrawszy kierunek do kuchni usłyszałam hałaśliwy odgłos budzika, dochodzący z pobliskiego pokoju. Abby przystąpiła do rutynowych przygotowań do pracy. Musiałam się trochę pospieszyć.

W pierwszej kolejności zaparzyłam kawę. Gorący napój wlałam do czarnego termosu. Reszta wody z czajnika wypełniła kubeczek z ręcznie namalowanym przez młodą artystkę szopem o zielonych tęczówkach. Czarna kawa skutecznie mnie rozbudziła, więc mogłam przystąpić do szykowania prowiantu. Miałam na uwadze kulinarne preferencje pani domu wyjmując z lodówki odpowiednie składniki, które pod dowództwem dzierżonego noża miały utworzyć przepyszne dania rozpieszczające podniebienie.

Starsza kobieta wmaszerowała do pomieszczenia, akurat gdy zamykałam przezroczyste pudełko. Przywitała mnie ciepłymi słowami. Leniwy uśmiech świadczący o niewyspaniu dopełniał zmęczoną twarz. Widok mojej osoby krzątającej się po kuchni nad ranem dłużej jej nie zaskakiwał. Parokrotnie zarzekała, że niepotrzebnie przymuszam się do wczesnego wstawania. Powtarzała, abym nacieszyła się swoimi ostatnimi wakacjami. Matkę Clarke darzyłam olbrzymim szacunkiem, jednak w tej sprawie nie miałam zamiaru z pokorą ustąpić. Podałam jej szklankę zawierającą wodę mineralną oraz cytrynę.

- Na śniadanie kanapka z sałatą, pastą z awokado i kurczakiem w ziołach. Na rozbudzenie podwójna miarka rozpuszczalnej kawy z mlekiem, bez cukru. Kasza bulgur ze smażonym bakłażanem z pomidorami oraz fetą w ramach obiadu. - Opakowania zawierające opisane potrawy ułożyłam na stoliku. Na szczęście Griffinów zauważalnie podszkoliłam dotychczas marne umiejętności kulinarne. Po wielu odniesionych klęskach, z którymi permanentnie wiązały się lotne produkty spalania nauczyłam się poprawnego obchodzenia się ze składnikami żywności oraz korzystania z narzędzi gastronomicznych. Wreszcie mogłam posłużyć się przepisami zawartymi w bezkresnym internecie.

- Jestem ci niebywale wdzięczna, Lexa, ale doprawdy nie musisz się do tego forsować. - Wypiwszy zawartość przezroczystej szklanki przybliżyła się do kuchennego blatu. Brudne ręce w porę przetarłam o materiał fartucha, pozostawiając na nim barwne plamy. W kobiecych ramionach znajdowałam się przez dłuższy moment. Okazywanie uczuć w tak bezpośredni sposób było obce mojej rodzinie. Ostatnimi czasy otrzymywałam wiele uścisków, zwłaszcza od dwóch kobiet o godności rozpoczynającej się na literę "G".

- To żaden problem, naprawdę - zapewniłam, uśmiechając się do lekarki. Miała świadomość, że nie da rady mnie wyperswadować, z tej przyczyny zrezygnowanie, ale z wdzięcznością spakowała plastikowe naczynia do torby. Opieszale naprowadziła wzrok na zegarek. Zaskoczona prędkością upływu czasu wytrzeszczyła oczy. Szybko się pożegnała, pozostawiając ślad szminki w okolicach kości policzkowej. Resztki pomadki wytarłam dłonią, bezwiednie unosząc kąciki ust. Od śmierci Caileigh zdążyłam zapomnieć, czym była matczyna miłość. Na odchodnym życzyła mi miłego dnia.Trzask zamykanych drzwi rozszedł się po przedpokoju.

Wykrzywiłam wargi w ironicznym uśmiechu. Byłam w stu procentach pewna, że ten dzień nie będzie należał do sympatycznych. Fartuch przewiesiłam przez krzesło. Przyczyniłam się do powstania sporego bałaganu, który od razu został uporządkowany. Zjadłszy niewyszukany posiłek chwyciłam szmatkę oraz środek do czyszczenia drewnianych powierzchni. W moim domu takie czynności należały do obowiązków zatrudnionej od lat gosposi. Współcześnie sięgałam pamięcią do okresu przed adopcją. Utrzymanie porządku z trzema współlokatorkami nie należało do łatwych zadań. W sierocińcu natrafiłam na wyjątkowe bałaganiary.

Kolejną godzinę spędziłam na ścieraniu kurzu z mebli. Najdłużej zabawiłam w salonie, ze względu na największą ilość drewnianych wyposażeń. Nastolatce nie przeszkadzał panujący w budynku minimalny nieład. Abby zaś nie dysponowała wystarczającą ilością wolnego czasu, by zabrać się za sprzątanie. Drobnymi gestami chciałam odwdzięczyć się pani doktor za przygarnięcie pod dach swojego domu, póki nie rozwiążę problemów z Titusem. Nawet nie zadręczała mnie pytaniami, dotyczących specyficznych komplikacji związanych z prawnym opiekunem. Zezwoliła mi zająć pokój gościnny na bliżej nieokreślony termin. Jej pierworodna nie wyraziła zgody, bym spała w pozbawionym rodzinnego ciepła kącie. Nie wyczekując na reakcję rodzicielki chwyciła mnie za nadgarstek i zaprowadziła do swojej sypialni. Kwestionowanie jej własnowolnej decyzji nie przeszło mi nawet przez myśl.

Pierwszy posiłek dnia przygotowałam także młodszej lokatorce. Na tacy umieściłam jajecznicę z tostami oraz kubek z zieloną herbatą. W rogu ułożyłam mały wazon. Włożyłam do niego niewielkich rozmiarów kwiat z błękitnymi płatkami, przypominający mi tęczówki Griffin. Po włączeniu czajnika przespacerowałam się po ogródku. Romantyczne zapędy niełatwo powstrzymać. Zestaw śniadaniowy rozmieściłam na części materaca, który przedtem zajmowałam.

Obeszłam łóżko, żeby przywitać Clarke pocałunkiem, którego wyczekiwałam od kilku godzin. Pierwotnie celowałam w odsłonięty policzek, lecz blondynka tylko udawała pogrążoną we śnie. Zwinnie obróciła głowę, kiedy się schylałam. Nasze wargi leniwie otarły się o siebie. Zszokowana uniosłam powieki. Ujrzałam błękitne oczy, obrazujące odczuwane przez ich właścicielkę zadowolenie. Zimna dłoń ulokowała się na moim karku, abym przypadkiem nie wpadła na pomysł przedwczesnego zakończenia pieszczoty.

Rękoma oparłam się o materac. Wolałam uchronić się przed utratą równowagi w tak intensywnej chwili. Zadziornie zagryzła moją dolną wargę. Chłodny powiew wiatru zaowocował gęsią skórką na ramionach czy też plecach. Podczas przelotnej przerwy między kolejnymi muśnięciami z gardła wydobył się zdławiony jęk. Z uwagi na bezpośredni kontakt czułam jak zadziorny uśmieszek lokuje się na uwodzicielskich ustach igrających z moimi. Uzyskałam pozwolenie na zaczerpnięcie powietrza, gdy odsunęła rękę od mojej szyi. Niemniej jednak pochwyciła między zęby dolną wargę, nadal trzymając moją osobę blisko siebie.

- Dzień dobry, skarbie - zagadnęła, puszczając z uścisku siekaczy zagryzione przez nią usta. Chrypka wyraźnie słyszalna w jej głosie odbijała się echem w moich uszach. Usiadłam na piernacie, jednocześnie uspokajając oszalałe bicie serca głębokimi wdechami. Próby nie przyniosły zauważalnych efektów. Opuszkami palców czułam jak moje wargi pulsują.

Triumfalny uśmieszek nie schodził z jej twarzy. Jedynie się poszerzył, kiedy zaobserwowała rumieńce goszczące na policzkach, które pojawiły się z powodu nieoczekiwanego obrotu wydarzeń. Wysoce radował ją sposób w jaki na mnie oddziaływała. Reakcje na każdy manewr dziewczyny nie uległy najdrobniejszej zmianie od naszego pierwszego pocałunku. Wejrzenie nakierowała na przyniesioną tackę i wyjęła roślinkę z wody. Kwiat wplotła we włosy w okolicach skroni. Żadna księżniczka nie mogła się z nią równać.

- Pod kolor oczu - szepnęłam mimowiednie, wpatrując się niczym zahipnotyzowana w najpiękniejszą kobietę jaką los postawił na mojej drodze. Palcami objęłam jasny kosmyk włosów zasłaniający rozweseloną buzię. Nieśpiesznie ułożyłam go za ucho. Clarke dynamicznie pochwyciła nadgarstek, powodując jego sztywne zawiśnięcie w powietrzu.

Odnotowałam żywiołowe iskierki hycające wokół zwężonych źrenic. Nazbyt dobrze znane mi było to konkretne wejrzenie. W mgnieniu oka słodka, jeszcze ospała anielica zmieniła się w spragnionego drapieżnika. Zapragnęła deseru przed śniadaniem. Podnosząc się do pozycji siedzącej umieściła dłonie na moich udach. Dekolt jej nocnej koszuli był głęboki, a zatem gdy się pochyliła dostrzegłam odsłonięte piersi. Starałam się skierować spojrzenie w inną stronę, z marnym skutkiem. Wypuściłam przetrzymywane w płucach powietrze przez nieznacznie drżące wargi. Clarke przechwyciła mój wydech.

Zgrabnie przeciągnęła językiem po przegryzionych ustach. Serce przyspieszyło swą pracę, choć obecnie nie uprawiałam wysiłku fizycznego. Krew wartko przepływała przez naczynia krwionośne. Niebieskooka w tym czasie przywarła ponętnymi ustami do szyi, którą nieświadomie odsłoniłam. Zassawszy skórę obcałowała zaczerwienione miejsce. Przeszedł mnie dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Wyczuła jak ciężko przełykam ślinę. Przesunęła materiał mojej koszulki, żeby odsłonić obojczyk. W jego pobliżu utworzyła drugą malinkę. Wypowiedziałam jej imię niepewnym tonem, który zaskoczył również mnie samą.

Z temperamentem przeszła na linię szczęki. Fertycznie zbliżyła się do ust, stanowiących źródło przenikliwych pojękiwań. Chwyciłam towarzyszkę za ramiona i gwałtownie odsunęłam od siebie nim zaaranżowała namiętny pocałunek. Jeślibym nie odmówiła na początku, tym bardziej nie dałabym rady w trakcie. Dzisiaj rano musiałam zachować trzeźwy umysł. Dziewczyna burknęła niezadowolona z obrotu sytuacji. Rzadko odrzucałam jej amory.

- Nie w tej chwili, Clarke. Muszę odbyć rozmowę z Titusem - wyjaśniłam, podnosząc się z łóżka. Obydwie nie byłyśmy zadowolone z tego faktu. Wychwyciwszy imię mężczyzny zacisnęła palce na kubku. Knykcie nieco zbladły. Żyłka poczęła pulsować na ozdobionej kwiatem skroni. Czasami odnosiłam wrażenie, że blondynka nienawidziła go bardziej niż ja. Nie często dyskutowałyśmy na jego temat, gdyż przywoływało to tylko i wyłącznie negatywne emocje.

- Mogę pojechać z tobą - zaoferowała swoje wsparcie. Usiłowała rozluźnić mięśnie twarzy, jednak jej myśli zdążyły się opleść wokół szyi Łysola. Ich ponownie spotkanie nie zakończyłoby się przyjemnie. Gdybym zabrała ze sobą Griffin mężczyzna najprawdopodobniej znalazłby się na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Przyglądałabym się owemu obrazowi z satysfakcją oraz przyjemnością, ale on nigdy nie odpuszczał. Dlatego bezpieczniej było udać się do bogatej posiadłości bez jakiegokolwiek towarzystwa.

- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałam spokojnie, poprawiwszy ułożenie górnej części garderoby. Uchwyciłam podbródek podenerwowanej dziewczyny, zagryzającej wnętrze policzka. Zmusiła się do uśmiechu. Kciukiem przejechałam wzdłuż szczęki, dostrzegając jak wzburzenie się ulatnia. Zwilżyłam wargi, po czym przywarłam nimi do zmarszczonego czoła. - Smacznego.

Wzięłam klucze od frontowych drzwi z przezroczystej miseczki. Stałe miejsce dla narzędzi do zamykania i otwierania zamków znacznie zmniejszyło ilość sytuacji, w których domownicy borykali się z problemami zaginionych kluczy. Pozostałą w budynku osobę zamknęłam dla jej własnego bezpieczeństwa. Dopiero znalazłszy się w środku auta odczułam narastający niepokój. Nawarstwiające się wątpliwości zagłuszyłam głośną muzyką. Preferowałam wsłuchiwać się w klasyczne utwory rockowe, niż szepczące do ucha głosy niepewności. Na początku trasy wystukiwałam rytm uderzając o kierownice. Zatrzymując się na ostatnim skrzyżowaniu przed dotarciem do punktu docelowego spostrzegłam, że ręce są mocno zaciśnięte wokół urządzenia służącego do kierowania pojazdem. Zaś skóra wewnętrznych stron dłoni wydzielała wodnistą wydzielinę gruczołów potowych.

Nie wysiadłam z samochodu natychmiast po zatrzymaniu się na podjeździe. W lekkim pośpiechu starałam się stworzyć prowizoryczny szkielet taktyki, której zamierzałam się trzymać wkraczając do środka posiadłości. Nie zamierzałam więcej dawać mu sposobności do manipulacji. Wycofanie się z przyjętej propozycji złożonej przez Pramhedę wiązało się z poważnymi konsekwencjami, na które współcześnie nie mógł sobie pozwolić. Aktualnie posiadałam dług względem Becci, nie Titusa. Kwestia jego spłacenia była drobiazgowo omówiona. Ponownie dostrzegałam światełko w tunelu. Pierwszy raz widziałam realną szansę na moje szczęście. Wszystko dzięki finansowej pomocy biznesmenki i mentalnemu wsparciu Clarke.Od wolności dzieliło mnie ostatnie spotkanie twarzą w twarz z prawnym opiekunem. Żywiłam nadzieję, że będzie to nasze ostatnie spotkanie. Zamierzałam zerwać z nim wszelkie kontakty. Wraz z Griffin miałyśmy już plan wyjazdu do Nowego Jorku, gdzie rozpoczniemy nowy, wspólny etap życia.

Dolores wpuściła mnie do środka nieprzeciętnie ucieszona na mój widok. Zaproponowała kawę, aczkolwiek przystanęłam na herbatę. Nie planowałam zostać na tyle, by napój zdążył wystygnąć. Kroki skierowałam do salonu, gdzie w fotelu wygodnie usadzony był pan domostwa. Usiadłam na kanapie, którą od jego miejsca oddzielał stolik. Mebel miał za zadanie powstrzymać mnie przed skoczeniem do gardła oprychowi i wyrwania krtani gołymi rękoma. Bogacz nie raczył na mnie spojrzeć, choć dosłyszalnie dałam znać o swoim przybyciu. Delektował się smakiem płynu, który w dalszym ciągu parował.

- Przez twe lekkomyślne zachowanie na gali jestem wyśmiewany przez kolegów po fachu, którzy do niedawna darzyli mnie ogromnym szacunkiem oraz jedli mi z ręki - cedził kolejne słowa przez wybielone kły. - Przyszyli mi łatkę ojca nastolatki o niepohamowanych lesbijskich zapędach. Połowa klientów wycofała się zaledwie w przeciągu tygodnia. Przystałem na ofertę Pramhedy, aby nie zbankrutować.

Powód, dla którego tłumaczył się ze swoich działań był dla mnie niepojęty. Najistotniejszy był fakt, że się od niego finalnie uwolniłam. Chociaż dopiero teraz rozpoczęłam podziwiać strategiczne posunięcia kobiety biznesu. Nic dziwnego, że w nieporównywanie szybkim tempie wspięła się na szczyt kariery zawodowej. Czułam się zaszczycona, posiadając możliwość pracowania u boku niesamowitej dyrektor naczelnej po ukończeniu odpowiednich studiów.

- Poniesiesz konsekwencje swego karygodnego czynu, gówniaro - dodał niezadowolony z braku reakcji na poprzednią wypowiedź.

Mój spokój tudzież opanowanie rozwścieczały go jeszcze bardziej. Na bladym licu uwidaczniały się niebieskie żyły. Czuł jak władza, do której nazbyt się przyzwyczaił przecieka mu przez szorstkie palce. Był zdesperowany, takie przynajmniej odczułam wrażenie. Niespodzianie ułożył nogę na nogę, po czym wyprostował się spoglądając na moją osobę z góry. Również poprawiłam ułożenie ciała na kanapie. Napięcie w pokoju sięgało zenitu. Dolores bez problemu je odczuła ułożywszy filiżankę z herbatą na stoliku.

- Nie masz mnie już czym szantażować - odrzekłam spokojnie, wsypując łyżeczkę cukru do eleganckiego naczynia. - Dług spłacony.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Gdyby ogół przepisów i norm prawnych nie regulowałby stosunków międzyludzkich skoczylibyśmy sobie do gardeł w ułamku sekundy. Nagle mężczyzna uśmiechnął się szyderczo, jakby ponownie panował nad sytuacją. Wprawdzie było to zaledwie złudzenie, w które rozpaczliwie pragnął wierzyć, żeby jego psychika nie ucierpiała wskutek teraźniejszych zdarzeń.

- Dług spłacony, jednakże pod żadnym pozorem nie jest to równoznaczne z tym, iż zezwolę na podporządkowanie się woli puszczalskiej suce. Nie uważasz, że czujesz się przesadnie pewna siebie? - zapytał, upijając espresso. Kiwnęłam przecząco, na co zaśmiał się cynicznie. - Czyżbyś zapomniała czego dotyczy prześladujący cię na każdym kroku dług? Nie jesteś tutaj niewinna, Alexandria. - Zgarbił się, ułożył łokcie na kolanach i splótł palce. Kiedy odchrząkał, przygotowywałam defensywę. - Właściwie, jesteś najbardziej odrażającym potworem na jakiego się natknąłem, a otaczam się w środowisku, gdzie jest ich na pęczki. Łachudra - parsknął.

Jego słowa nie miały znaczenia. On był ostatnią osobą mogącą mnie osądzać. Spuściłam wzrok na dywan, nie byłam w stanie dłużej wpatrywać się w jaszczurze oczy. Kłąb myśli zgromadził się w mojej głowie. Obrazy z nocy, która była źródłem najgorszych wspomnień pojawiły się przed moimi oczami. Jakim cudem powtórnie znalazłam się na przegranej pozycji? Czy właściwie chociaż przez moment miałam rzeczywiste szanse przeciwko starszemu mężczyźnie? Być może chciał, abym myślała w ten sposób.

W końcu pojęłam. Suma pieniędzy, jaką byłam mu dłużna nie miała znaczenia, nigdy. Liczyła się posiadana wiedza, informacje. Nie zezwoli mi odejść. Stanowiłam dla niego zbyt dobrą rozrywkę. Niezmiennie trzymał mnie w garści i mógł począć, co mu się żywnie podobało.

Zacisnęłam siekacze na języku. Uwolniłam mięsień z uścisku dopiero, gdy poczułam smak krwi. Wówczas także zdała sobie sprawę, że paznokciami zniszczyłam tapicerkę. Żołądek ścisnął się w nieprzyjemny sposób. Miałam ochotę zwymiotować na dywan. W środku rozsypywałam się na najmniejsze kawałki, ale na zewnątrz oczywiście tego nie okazywałam. Krople potu gromadziły się w dolnej partii pleców. Pozostał mi plan B - ucieczka. Titus pochwycił mój nadgarstek. Zamarłam.

- Mogę dać ci nieograniczoną wolność do końca życia, pod jednym warunkiem - rzekł sucho, poluźniając chwyt.

- Jakim? - spytałam automatycznie. Obecność haczyka nie była dla mnie zaskoczeniem.

- Masz zerwać wszelki kontakt z Clarke Griffin, w trybie natychmiastowym.


Od autorki: Nie jestem w stanie wyrazić słowami jak bardzo jestem Wam wdzięczna za okazane wsparcie.

Continue Reading

You'll Also Like

5.3K 322 12
❝ - Przepraszam... - Za co? - Za to, że jestem idiotką... ❞ ˢᵒᶠᵗ/ ᵗᵒᵒ ᵐᵘᶜʰ ᶠˡᵘᶠᶠ/ ᵍⁱʳˡˢˡᵒᵛᵉ/ ˢʰᵒʳᵗˢᵗᵒʳʸ/ ˢⁱᵐᵖˡᵉ/ ~ ⁵⁰⁰⁻⁹⁰⁰ ʷᵒʳᵈˢ ᵖᵉ...
341K 19.8K 50
Co niosą za sobą tajemnice i zakazana miłość? Okładka wykonana przez: @FuneralBlues86
1.5K 284 17
Aby odziedziczyć firmę rodzinną, towarzyska i rozrywkowa Clarke Griffin musi najpierw odwiedzić swoje rodzinne miasteczko, by poznać wartość ciężkiej...
55.8K 3.1K 109
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...