How To Be Popular

By JaneMarlay

116K 8.1K 5.9K

"To nie jest żaden poradnik ani tymbardziej próba zachęcenia was do bycia szkolnymi popularsami. Co to, to ni... More

Dedykacja
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Epilog 1
Epilog 2
Podziękowania

Rozdział 12

3.8K 321 210
By JaneMarlay

Leah

Musiałam wyglądać gorzej niż trzystuletnie zombie, które przeżyło armagedon, tornado, trzęsienie ziemi i Bóg wiedział co jeszcze. Właściwie moje ubrania były całe, gdyby nie to, że bluzka i spodnie były częściowo zamoczone przez łzy. Gorzej było z twarzą. Mogłam się założyć, że tusz - który był jedynym kosmetykiem używanym przeze mnie - spłynął mi po twarzy i rozmazał się na całej jej powierzchni. I może to brzmiało zabawnie, ale naprawdę takie nie było.

Niech cię cholera, Davies.

Nie wierzyłam, że mógł zapomnieć o tak ważnym - przynajmniej dla mnie - wydarzeniu. Dzisiaj są imieniny jego mamy, a jednocześnie dzień, w którym się poznaliśmy. Dzień, w którym wrzucił mi liście za koszulkę, a ja obsypałam go piaskiem. W którym podłożył mi do jedzenia pełno dżdżownic, a ja rzuciłam niewinnym pająkiem w jego głowę, przez co prawie nie posikał się ze strachu. Dzień, kiedy zaczęliśmy się nienawidzić, ale gdyby nie to, że uratował mi tyłek, a może warkocze, przed jego przygłupim i zbyt agresywnym kuzynem, to w ten dzień nadal byśmy się nienawidzili. A dziś, piętnaście lat później, wciąż się przyjaźnimy.

Nie mogłam powiedzieć, że nic się nie stało (chociaż i tak mu to powiedziałam). Nadal gdzieś głęboko miałam nadzieję, że zmieni decyzję i pobiegnie za mną, aby obejrzeć po prostu głupie Gwiezdne Wojny. Nie zrobił tego, a ja... Cóż. Ja siedziałam na łóżku i tuliłam poduszkę, która umazana była czarną mazią.

- Kochanie, wychodzę do Anne! Idziesz? - krzyknęła z dołu mama.

Dzięki Bogu, że tu nie weszła.

– Nie! – powiedziałam najbardziej opanowanym głosem, na jaki było mnie stać. – Poczekam na Reggie'ego.

Powodzenia...

– Okej, to ja lecę. Gdybyś czegoś potrzebowała, pieniądze masz na blacie!

Nie odpowiedziałam. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a mojej mamy już nie było.

Odchrząknęłam i z cichą czkawką po płaczu udałam się do toalety, aby przemyć twarz. Naprawdę wyglądałam koszmarnie i naprawdę nigdy chyba nie doprowadziłam się do takiego stanu.

Głupi Reggie. Gdyby nie on, nie wyglądałabym jak potwór. Głupia miłość. I głupia ja.

Wyszłam z toalety i opadłam bez sił na łóżko. Dzień był piękny, a zegarek wskazywał dopiero szesnastą. Na co miałam go zmarnować? Nie mogłam wymigać się nauką, bo nie było do czego się uczyć. Pracy domowej też już nie zadawali. Nie zostało mi nic innego jak leżeć w ciepły czerwcowy dzień i gapić się w sufit z głową pełną myśli.

Mój telefon zawirował, a ja zmarszczyłam brwi. Czyżby Reggie?

Jason: Heeeej... Cóż, więc, nudzi mi się i czy nie chciałabyś może się spotkać?

Jason: Chyba że masz inne plany to rozumiem. :)

Jason: Nie myśl, że jestem zdesperowany, po prostu mi się nudzi.
Zachichotałam pod nosem. To chyba był pierwszy szczery uśmiech tego dnia. Dlaczego miałam marnować taki ładny dzień? Bo co? Bo Reggie znalazł sobie nowych kumpli? A niech się wypcha.

Ja: Wcale nie zaleciało desperacją.

Jason: *wywraca oczami* To co?

Ja: Czy ty właśnie wywróciłeś oczami?

Jason: Możliweee...

Ja: Spotka cię za to kara. ;)

Jason: Pięćdziesiąt twarzy Cooper... Brzmi nieźle. :D Chętnie skorzystam. ;)

Ja: Kretyn...

Jason: To jak?

Ja: Wpadaj do komnaty Cooper. :D

Nie odpisał, co uznałam za potwierdzenie. Ogarnęłam trochę pokój, żeby nie przestraszył się jak wejdzie. Reggie'emu to by nie przeszkadzało...

Przestań myśleć o Reggie'm!

Kilkanaście minut później usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zbiegłam po schodach i ku mojemu nie zdziwieniu stał za nimi Jason.

– Wchodź. – Odsunęłam się, żeby przepuścić go w progu.

– Nie – pokręcił głową – to ty wychodź.

Uniosłam brew w górę, widząc jego poważną minę, ale kiwnęłam głową i pobiegłam po telefon do swojego pokoju. Zgarnęłam pieniądze z blatu i zamknęłam drzwi na klucz.

– Więc gdzie mnie porywasz? – Wyszczerzyłam się.

***

Reggie

– To jest do kitu! – warknąłem i odłżyłem kij.

Po co grać w coś tak beznadziejnego jak bilard? Chociaż właściwie to ja byłem beznadziejny, bo kompletnie nie umiałem w to grać. Nie to co cała paczka Bruce'a, oni byli do tego stworzeni.

– Nie denerwuj się tak, Reggie. – Jakaś blondynka stanęła obok mnie.

Jak ona miała na imię?

– Jasne – parsknąłem.

– Patrz.

Wzięła kij i przetarła jego czubek kredą, aby się nie ślizgał (jak mi się wydawało). Ustawiła się tak, żeby trafić białą piłką w czerwoną, czyli inaczej wypięła pośladki i chyba za bardzo nachyliła się nad stołem. Nie, żebym zwracał uwagę.

– Celujesz... – Przeciągnęła kij do tyłu, a chwilę później uderzyła kijem o białą piłkę, trafiając do okienka. – I trafiasz!

Westchnąłem i przejąłem od niej kij. Ustawiłem się mniej więcej tak jak ona, tylko w bardziej wygodnej pozycji i wziąłem na celownik niebieską piłkę. Wycelowałem... I trafiłem! Nie, nie trafiłem. Piłka poleciała gdzieś na drugi koniec stołu.

– Nie martw się. – Położyła rękę na moim ramieniu. – Trochę poćwiczysz i będzie lepiej.

– Tak. Dzięki...

– Amber. – Uśmiechnęła się lekko.

Właściwie byłaby nawet fajna, gdyby nie próbowała poderwać mnie albo chłopaków tak jak każda tutaj. Miała zielone oczy, gęste loki, dużo makijażu i szpilki, czyli całkowite przeciwieństwo Leah.

Westchnąłem.

Leah. Bardzo źle czułem się z tym, że zostawiłem ją samą w rocznicę przyjaźni. W dodatku piętnastą. Nawet chciałem już zawrócić i iść za nią, ale Roxy wybiła mi to z głowy, inaczej zmuszając chłopaków do zaciągnięcia mnie siłą. Też czułbym się źle, gdyby zostawiła mnie dla kogoś innego w ten dzień. W dzień, a którym się poznaliśmy. Dzień... Dzień imienin mojej mamy! Och, cholera...

Wyjąłem komórkę z kieszeni i już kierowałem się na zewnątrz, żeby zadzwonić, póki nie zapomnę, ale czyjaś silna ręka złapała mnie za tył koszulki i pociągnęła do tyłu.

– O nie, nie, nie, kochany. – Pokręcił głową Owen. – Zostajesz i grzecznie się z nami bawisz.

– Chciałem zadzwonić. – Próbowałem się wytłumaczyć.

– Zawsze możesz później. – Wzruszył ramionami.

– Dobra – burknąłem. – Gdzie jest toaleta?

– Na drugim końcu pubu, korytarzem po lewej.

Kiwnąłem głową i za pomocą jego wskazówek, próbowałem znaleźć łazienkę. Można mi wierzyć lub nie, ale bardzo trudno było się przedrzeć przez tłum ludzi, chociaż to tylko zwykły bar.

Wszedłem do pomieszczenia, w którym z pozoru nie było nikogo, ale od razu tego pożałowałem. Były trzy kabiny. Jedna otwarta, drugiej drzwiczki ledwo trzymały się w zawiasach, a z trzeciej dobiegały dość... Nieprzyzwoite dźwięki... Pojękiwania, sapania... A sama kabina trzęsła się we wszystkie strony świata. Od razu zrobiłem się czerwony, kiedy uświadomiłem sobie, co się działo, a do tego kto w nich był...

Momentalnie zapomniałem, po co tu przyszedłem i wyparowałem stamtąd najszybciej jak mogłem. Oparłem się o ścianę przed łazienką i przymknąłem oczy.

– Było zajebiście. – Dobiegły mnie głosy ze środka.

Zaraz zwymiotuję.

– Wiem.

Po chwili wyszli z pomieszczenia, a ja prawie nie dostałem zawału.

– Reggie? Co ty tu robisz? – spytała Roxy.

– Ja... Ja... Ja chciałem... No, skorzystać, z łazienki – wydukałem.

– Chodź tu – warknął Kyle i pociągnął mnie za koszulkę, odchodząc kilka kroków od Roxy. – Nikt się nie może o tym dowiedzieć, zwłaszcza Bruce, rozumiemy się?

Och, było się nie pieprzyć w publicznej łazience.

– Jasne – pisnąłem.

Uśmiechnął się kpiąco i odszedł od nas, posyłając ostatnie spojrzenie blondynce.

– Reggie – odezwała się. – Wiem, jak to wygląda. Wiem, co o tym myślisz. Ja ci wszystko wytłumaczę...

– Nie mi się tłumacz, tylko Bruce'owi – warknąłem. – Wiesz, co by było, gdyby to on teraz wszedł, a nie ja?! Z resztą kim ja jestem, żeby ci prawić morały – prychnąłem.

– Reggie – powiedziała płaczliwym głosem. – Chciałam odreagować. Wierz mi lub nie, ale on jest teraz w składziku dla pracowników i pieprzy się z jakąś kelnerką...

Skrzywiłem się i założyłem ręce na klatce piersiowej.

- Co mnie to interesuje?

– Po prostu proszę, nie mów nikomu.

I tak bym nie powiedział. Jak nie Bruce, to Kyle sprałby mnie na kwaśne jabłko.

– Skoro i tak się nawzajem zdradzacie, to czemu nie zerwiecie? – spytałem poirytowany.

– Sama nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Tak nam wygodniej. Tylko zachowaj to dla siebie, nie chcę, żeby chłopcy pokłócili się z mojego powodu.

Wpakowałeś się w niezłe bagno, Reggie.

– Dobra. – Westchnąłem. – Ale jak coś nic nie wiedziałem. – Kiwnęła głową. – A teraz idę do domu. I tak się zasiedziałem, a mam dość wrażeń na dziś.

– Właściwie my wszyscy też już będziemy się zbierać. Zamykają za godzinę.

– To która już jest?

– Dwudziesta.

Uniosłem brwi w górę, ale tego nie skomentowałem. Jak się okazało wszyscy zgodzili się już wracać i o dziwo nie byli pijani. Szliśmy ulicą, śmiejąc się z opowieści Owena o ostatniej imprezie poza miastem, na jakiej był. Słońce zachodziło, pozostawiając po sobie jasną poświatę, a od góry granat otulał niebo. Było wręcz magicznie.

Szczerze, nawet mi się to podobało. Wiedzieć co się działo. Siedzieć z największymi gwiazdami w szkole przy jednym stoliku, jedząc lunch. Być rozpoznawalnym.

Zarzuciłam ramię przez barki Amber, na co się uśmiechnęła, bo co mi szkodzi? Zacząłem iść całą paczką prosto przed siebie.

A wtedy myślałem, że to sen. Zobaczyłem Leah idącą z Jasonem. Trzymali się za ręce, mieli splecione ze sobą palce i uśmiechali się do siebie. Przecież tylko pary trzymają się za ręce albo przynajmniej przyjaciele. On jest jej nowym przyjacielem? A może chłopakiem...?

Nasuwało mi się milion myśli, powodując bolesne ukłucia w środku. Ukłucia zazdrości, złości i smutku.

Stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek...

Jesteś żałosny, Reggie. Jesteś beznadziejny.

~~~

Media: Ed Sheeran — Supermarket Flowers

Hej!🌹

Z góry przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Mam laptopa w naprawie. Myślałam, że oddadzą mi go wcześniej i będę mogła normalnie sprawdzić i dodać rozdział, ale się nie udało. :/

Niemniej już jestem. Podobał się? :D

Następny w czwartek!

Trzymajcie się, Julie ♥

Continue Reading

You'll Also Like

439K 1.4K 4
KSIĄŻKA ZOSTANIE WYDANA W WAKACJE 2024! Mateo nie lubi dotyku. Nie lubi też tańczyć. Za to lubi Jenny, która w przeciwieństwie do niego, uwielbia nar...
2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae
30.5K 951 44
A co gdyby Hailie pochodziła z patologicznej rodziny i nie umiała już nie komu za ufać ? Historia przedstawia perspektywy braci oraz Hailie po tym j...
64.8K 2K 28
Może to i tak niczego nie zmieni, kiedy złapiesz się na poczuciu braku, ale wiem, że teraz łatwiej nam będzie tęsknić, niż fizycznie być obok. Zrobil...