[bts] sure thing ✗

By Chustii

10.5K 929 631

Oh Jieun nie spodziewała się, że jedna impreza u przyjaciela ze studiów wywróci jej dotychczasowe życie do gó... More

°ostrzeżenie°
1 all of the sudden
3 the cage
4 the irony
5 without mincing words
covered/uncovered: balcony
6 the florist
7 the discussion
covered/uncovered: the first date
8 keep haunting
covered/uncovered: friends or foes
9 ashamed
10 just dance

2 two fronts

1.1K 87 108
By Chustii

„i got faith in you and i"

Wchodząc do mieszkania dostałam palpitacji serca. Dłuższą chwilę nasłuchiwałam w napięciu jakichkolwiek odgłosów po otworzeniu drzwi – zawsze wpisywaniu kodu towarzyszył cichy dźwięk: pik pik – jednak nie zarejestrowałam niczego niepokojącego. Niepewnie ruszyłam przed siebie. Konfrontacja była ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałam.

Przysięgam, myślałam, że zejdę na zawał, gdy na paluszkach, o szóstej rano, skradałam się przez przedpokój do łazienki. Czułam pulsujące w głowie tętno, adrenalinę i strach przed nakryciem. W gardle mi zaschło, co najmniej jakbym wciągnęła Saharę, chociaż z drugiej strony częściowo mogłam zwalić winę na kaca. I już prawie mi się udało, trzymałam dłoń na klamce, kiedy za plecami usłyszałam szmer poruszającego się na kanapie ciała i trzask upadającego na podłogę telefonu komórkowego.

„Fuck fuck fuck!".

– Jieun? – Zachrypnięty męski głos przebił się przez ciszę.

Całą siłą woli próbowałam nacisnąć klamkę i uciec, niestety moje mięśnie postanowiły się zbuntować. Zdołałam zaledwie odchylić lekko głowę, przez ramię obserwując, jak chłopak z każdym kolejnym krokiem był bliżej. Wciąż miał na sobie ubrania z wczoraj: czarne spodnie i swoją najdroższą satynową błękitną koszulę; a na twarzy zaspany wyraz.

– Jieun! – krzyknął; nie potrafiłam wyczuć, czy w jego głosie słyszałam złość, czy zatroskanie, a może oba na raz. – Cholera! Gdzie byłaś? Wczoraj wybiegłaś tak nagle, nie wiedziałem, co się dzieje, w dodatku nie odbierałaś moich telefonów!

Nie zdążyłam odpowiedzieć, zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Włożył w to zdecydowanie zbyt dużo siły, przez co miałam problem ze złapaniem oddechu.

– Czemu nie odbierałaś? – zażądał odpowiedzi, teraz dla odmiany łapiąc w miażdżącym uchwycie długich palców moje ramiona. Byłam więcej niż pewna, że za kilka godzin w tych miejscach pojawią się fioletowe krwiaki. – Gdzie byłaś!?

Teraz już był w pełni rozbudzony.

– Mi-minah – wydukałam cicho, wzrok wbijając w szare, stylowe panele. – Poszłam do Minah, przepraszam, nie słyszałam jak dzwoniłeś.

A propo: pięć nieodebranych połączeń. Dokładnie takie powiadomienie zobaczyłam na wyświetlaczu, gdy w pośpiechu zbierałam po pokoju Taehyunga swoje ubrania. Tyle warte było zmartwienie mojego chłopaka, chociaż jak na niego, to i tak była niesamowita liczba.

– Minah? Chcesz mi powiedzieć, że siedziałaś u Minah całą noc, aż do – przerwał, żeby zerknąć na tarczę swojego rolexa – szóstej rano?

– Przepraszam – powtórzyłam.

– Chyba sobie żartujesz...

– Przepraszam! – uniosłam nieznacznie głos oraz wzrok. Nie byłam gotowa na spotkanie z rozwścieczonym spojrzeniem ukochanego, ale wiedziałam, że inaczej nie da mi spokoju, a marzyłam o gorącej kąpieli jak najszybciej. – Yeol, naprawdę przepraszam, zaczęłyśmy oglądać film i zasnęłam, i jak tylko się przebudziłam i zobaczyłam godzinę...

– Piłaś – stwierdził. Pociągnąwszy nosem nad moją głową, dodał: – I paliłaś.

Zamarłam. Paliłam? Nie potrafiłam przypomnieć sobie momentu, w którym sięgałam po papierosa.

„Balkon" – olśniło mnie nagle. – „Ja pierdole, teraz dopiero mam przesrane".

Ogarnięta paniką sięgnęłam po broń ostateczną: zaczęłam płakać.

Chowając twarz w dłoniach, przylgnęłam do torsu chłopaka i włożyłam całą energię w grę aktorską. Nie musiałam długo czekać, aż polecą łzy – wystarczyło, że z pamięci wywołałam wszystkie te sytuacje, w których czułam się niedoceniana, poniżana i obrażana – a ramiona chłopaka ponownie mnie otuliły, tym razem już delikatnie.

Boże, jakie to było proste. Każdy facet miękł przy kobiecych łzach.

– Przepraszam! – zaczęłam dukać roztrzęsionym głosem. – Po prostu wczoraj miałam koszmarny dzień, no i się posprzeczaliśmy i potrzebowałam odreagować...

– Już dobrze – zaczął mnie uspokajać, dłonią przeczesują skołtunione włosy. – Ale więcej tego nie rób, okej? Nie pij i nie pal, wiesz, że tego nie lubię.

Wiedziałam. Cholera, przy każdej możliwej okazji wypominał mi wszystkie wypite w jego towarzystwie piwa, a mogłabym je zliczyć na palcach jednej dłoni. No dobra, może na dwóch i jednej stopie, ale to wciąż niewiele jak na dwa lata związku, co nie?

– Przepraszam – powtórzyłam tylko. Przepraszanie zawsze było najlepszą opcją. Pociągnęłam nosem, odsunęłam nieznacznie i z podkówką na ustach spojrzałam w oczy chłopaka. – Buziak?

Uśmiechnął się delikatnie i podarował mi całusa. To by było na tyle, jeśli chodzi o aferę.

~*~

Wystraszyłam się widząc własne odbicie w lustrze. Włosy w totalnym nieładzie, na szybko przyklepane i przeczesane palcami. Bluzka pognieciona, makijaż rozmazany. Dolna warga była rozcięta i doskonale wiedziałam, że była to sprawka Taehyunga. Aż mi się zrobiło niedobrze na myśl o złości Yeola, gdyby wszystkiego się domyślił. Doprawdy, nigdy nie byłam tak zadowolona z mojego durnego nawyku przygryzania wargi, jak dziś – często miałam z tego powodu poranione usta, dlatego nie wzbudziło to żadnych podejrzeń. Wymówka ze spaniem u Minah i pośpiechu też była genialna, bo wyjaśniała mój stan nieładu. Musiałam jedynie dopilnować, żeby przyjaciółka się nie wygadała.

„Głupi to jednak zawsze ma szczęście, chociaż w każdej głupocie tkwi ziarno geniuszu".

Z ciężkim westchnieniem zaczęłam się rozbierać. Dopiero teraz tak naprawdę waga sytuacji stopniowo do mnie docierała. Zrobiłam największą głupotę życia i czułam się z tym jak ostatni śmieć. Już pod prysznicem z zacięciem szorowałam ciało, ścierałam cienką warstwę potu – swojego i jego – oraz dotyk obcych dłoni.

Nim się spostrzegłam łzy spłynęły po moich policzkach, tym razem prawdziwe, ginąc pod strumieniem wody.

Dwadzieścia minut później opuściłam łazienkę szczelnie owinięta w ręcznik, z mokrymi włosami zarzuconymi na przedzie ramiona. Była to swego rodzaju zasłona, skrupulatnie skrywająca miejsce między prawą piersią a obojczykiem, gdzie znajdowała się okropna malinka. Dowód zbrodni, który musiałam za wszelką cenę ukryć. Dlatego z dna szafy odkopałam golfową bluzkę w biało-czerwone paski. Śmierdziała trochę kurzem po paru miesiącach nie noszenia, jednak przy kilku psiknięciach perfum było to do zniesienia. W komplecie dobrałam czarną plisowaną spódnicę do połowy łydki.

W kuchni przywitał mnie przyjemny zapach świeżo parzonej kawy, smażonego ryżu z kimchi oraz jajka – wszystko zastawione na stole wraz z przystawkami. Po drugiej stronie siedział kucharz, którego zdolności dalece odbiegały od ideału, w gruncie rzeczy było to jedno z nielicznych dań, jakie potrafił przygotować, ale to nie było ważne, kiedy przygotowywał śniadanie z własnej woli i troski. Park Chanyeol, przystojny, wysoki mężczyzna, dziedzic jednej z największych wytwórni muzycznych w Korei, chłopak o dobrym sercu, choć często nieporadny i porywczy w swoich zachowaniach. Mój kochany chłopak, mój i tylko mój, który oszalał na moim punkcie już na pierwszej randce, a ja nie miałam serca tego nie odwzajemnić.

„Ty pierdolona idiotko, jak mogłaś mu to zrobić...".

– Przepraszam – odezwałam się ze ściśniętym gardłem, siadając przy stole. Poczucie winy wzrosło, gdy delikatnie ujął moją dłoń w swoją, kciukiem pieszcząc palce i złoty pierścionek z małą perłą. Wciąż nie mogłam przywyknąć do noszenia go.

– Już dobrze, nie chcę żebyś więcej płakała, po prostu następnym razem daj mi znać, gdzie jesteś, hm? – Odpowiedziałam grymasem zaskoczenia na twarzy. – No przecież widzę, że płakałaś w łazience, wciąż masz trochę opuchnięte oczy. Nie zadręczaj się tym tak.

W tamtym momencie chciałam mu wszystko wyjawić i błagać o wybaczenie, ale stchórzyłam. Nie chciałam stracić jedynej osoby, której na mnie rzeczywiście zależało; może w specyficzny sposób, ale zawsze.

– Po prostu nie lubię się z tobą kłócić – burknęłam cicho pod nosem i wolną ręką złapałam ucho kubka, żeby napić się kawy.

– Przecież my się nie kłócimy, kochanie – mówiąc to, puścił moją dłoń i zabrał się za jedzenie. – Smacznego.

Zapatrzyłam się na niego chwilę. Przebrał się w dres do gotowania, ale nie wziął jeszcze prysznica, dlatego włosy wciąż miał w nieładzie. Kosmyki sterczały mu radośnie na wszystkie strony, niektóre opadały niesfornie na czoło. Rzucał mi szybkie spojrzenia i krótkie uśmiechy, starał się jak mógł, by rozluźnić atmosferę i, jak zwykle, ruszyć dalej bez niepotrzebnego dymu.

Ja natomiast z całych sił próbowałam zdusić w sobie po raz tysięczny chęć wydarcia się na niego i rozpoczęcia prawdziwej kłótni, której, de facto, rzeczywiście nigdy nie mieliśmy. Bo przecież my się nigdy nie kłócimy. My zaledwie wymienialiśmy się poglądami, głosem podwyższonym o oktawę, nie więcej, i po wszystkim przechodziliśmy do porządku dziennego. Albo raczej on przechodził, bo zazwyczaj Yeol mówił, a ja słuchałam i nie potrafiłam nigdy w pełni wyrzucić jego słów z głowy.

Powoli zaczęłam jeść.

Nie byliśmy parą idealną, różniliśmy się na wielu frontach i oboje byliśmy specyficzni, może nawet dziwni. Mimo tego, pokochaliśmy się nawzajem jak szczeniaki, które nie potrafiły bez siebie żyć.

I chyba tylko to powinno się liczyć, prawda?

~*~ 

W sobotni poranek uniwersytecki kampus był praktycznie pusty. Zazwyczaj zatłoczonymi ścieżkami teraz śpieszyło zaledwie kilku studentów – czy to na dodatkowe zajęcia, czy do biblioteki, aby ukryć nos w książkach i do wieczora uporać się ze wszystkimi zadaniami oraz projektami.

Albo tak jak ja pędzili na nadprogramowe lekcje tańca.

– Chanyeol, błagam, szybciej – zawyłam zdesperowana, ciągnąc chłopaka za rękę. Przebierałam nóżkami trzy razy szybciej, niż zwykle, niemal biegnąc, podczas gdy mój narzeczony robił wszystko, żeby zwolnić tempo. Zirytowana wyciągnęłam z kieszeni płaszcza komórkę, podświetliłam ekran i ze zgrozą sprawdziłam godzinę. – Mam pięć minut!

Pięć minut na dotarcie do budynku, przebranie się w szatni i pojawienie na sali ćwiczeń przed trenerem oraz ustawienie w pozycji mówiącej: właśnie skończyłam zajebiście długą rozgrzewkę i jestem gotowa na wszystko.

Chanyeol zaśmiał się, wyraźnie czerpiąc przyjemność z mojej paniki.

– Wyluzuj kochanie, nic się przecież nie stanie jak raz się spóźnisz. – Powiedział to tak spokojnie, tak lekceważąco!

Zacisnęłam dłoń na telefonie i zgryzłam wargę, chcąc zapobiec wybuchowi złości. Odliczyłam od pięciu w dół, na koniec wypuszczając z płuc dużą porcję powietrza, jednak nawet to nie pomogło. W jednej chwili obróciłam się na pięcie i natarłam na Yeola, próbując zabrać wiszącą na jego ramieniu torbę treningową. Niestety był szybszy – uniósł biało-różowy pakunek ponad głowę, poza zasięg moich rąk, ciesząc się przy tym niczym małe dziecko. Nie zdołałam zdziałać nic nawet skacząc i wieszając się na Parku. Nie byłam niska – to on był po prostu nad wyraz wysoki.

– Yeol! – krzyknęłam, teraz już w oczach mając łzy czystej desperacji. Son Sungdeuk mnie zabije, jeśli wparuję na zajęcia po czasie. Albo zgotuje najbardziej morderczy trening wszechczasów, co było właściwie jednoznaczne z pierwszą opcją. Dyscyplina była podstawą.

– Całus pod zastaw i oddam ci torbę – zaproponował Chanyeol z chytrym uśmieszkiem.

Wisząc na jego szyi burknęłam podirytowana i szybko cmoknęłam go w usta. Naprawdę nie przepadałam za czułościami w miejscach publicznych, tym bardziej nie na uczelni.

– Torba – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

Uśmiech Chanyeola się powiększał, kiedy kręcił przecząco głową. W następnej chwili wolną ręką przyciągnął mnie do siebie, lokując ją w talii, i zaczął całować. Nie był to niewinny pocałunek, który zapoczątkowałam ja, a namiętny i porywczy. Na tyle absorbujący, że gdy skończyliśmy, z radością zachłysnęłam się porcją świeżego, rześkiego powietrza, cała rozpalona na twarzy. Yeol rzadko kiedy bywał taki porywczy.

– Nie przetrenuj się dzisiaj – wyszeptał mi do ucha. – Zostaw trochę energii na wieczór.

Miałam stu procentową pewność, że teraz nawet uszy mi poczerwieniały. Jeszcze godzinę temu seks był ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Po krótkim zastanowieniu doszłam do wniosku, że rzeczywiście ostatnio zaniedbaliśmy sprawy łóżkowe, więc zapał chłopaka był jak najbardziej zrozumiały.

Mój umiarkowany zapał również.

Nagle usłyszałam nawoływanie własnego imienia. Odskoczyłam od Chanyeol, co najmniej jakbym popełniła przed chwilą wielką zbrodnię i w odruchu bezwarunkowym poprawiłam włosy i ułożenie płaszcza. Yeol parsknął śmiechem, widząc moje zmieszanie, i potulnie wręczył mi w końcu w ręce torbę treningową. Głowę zaprzątała mi jedna myśl: czy nadchodząca osoba nas widziała?

Nawołujący głos Jimina rozpoznałam od razu, zaskoczeniem jednak był widok kroczącego przy nim ramię w ramię koszmaru minionej nocy – Kim Taehyunga. Wzdłuż mojego ciała natychmiast przebiegł dreszcz najczystszego strachu, a z czerwonych policzków w jednej chwili odpłynęła cała krew.

Jasne, brałam pod uwagę możliwość, że jeszcze kiedyś spotkam go na swojej drodze, zważając na jego silną przyjaźń z Jiminem. Ale na Boga! Nie w kilka godzin po stosunku i w dodatku w towarzystwie mojego niczego nieświadomego chłopaka!

Nerwowo przestępywałam z nogi na nogę, podczas gdy mężczyźni witali się ze sobą uściskami dłoni. Co mnie zaskoczyło oraz zdruzgotało do końca – Chanyeol znał Taehyunga. Nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości, obserwując swobodny sposób w jaki między sobą rozmawiali. Gorzej, wyglądali na bardzo dobrych znajomych. Postanowiłam wyciągnąć potem z Jimina wszystkie informacje na ten temat.

– Ji-jimin – zaczęłam drżącym ze stresu głosem, zwracając tym na siebie uwagę chłopaków, którzy przerwali toczoną rozmowę o Overwatch, czy innej grze. Natychmiast przywołałam się do porządku i odchrząknęłam z mocą. – Chim, rusz tyłek, jesteśmy spóźnieni! Sungdeuk nas zabije.

Przyjaciel machnął lekceważąco ręką na moje słowa. Na twarzy czułam ciężki wzrok Taehyunga, jednak ani śmiałam spojrzeć w jego kierunku.

– Spoko, Hobi mi napisał, że trener się spóźni i on poprowadzi rozgrzewkę – powiedział Jimin widocznie ukontentowany. – I dobrze, bo rozgrzewki Sungdeuka nie zniósłbym na kacu. Ciebie łeb nie boli? Nieźle wczoraj poleciałaś. O której w ogóle wyszłaś od nas z mieszkania? Chyba tego nie zarejestrowałem.

Zaklęłam w duchu słysząc to wszystko. Wydał mnie. Ten pieprzony dupek mnie wydał i jeszcze śmiał udawać, że zrobił to nieświadomie, unosząc zdziwione brwi pod naporem mojego wściekłego, oskarżającego spojrzenia. Przecież doskonale wiedział, że nigdy nie powiedziałabym Yeolowi o imprezie z nimi, wielokrotnie krył mnie przed nim, a teraz...

Chciałam uratować ten tonący statek, chwytając się ostatniej deski ratunku. I już miałam odpowiedzieć, że przecież wyszłam chwilę po północy i poszłam do Minah, ale ubiegł mnie Najprawdopodobniej Największy Dupek Na Całym Świecie Kim Taehyung.

– Wyszła chyba jakoś nad ranem, przebudziłem się akurat wtedy – oznajmił wszystkim zebranym z niewinnym wyrazem twarzy.

Zgromiłam go (w moim mniemaniu) groźnym spojrzeniem. W rzeczywistości najprawdopodobniej wyglądałam jak przestraszony szczeniak przed zbiciem.

Chanyeol przerzucił mi rękę przez szyję, palcami mocno ściskając ramię. Na tyle mocno, żebym poczuła przez materiał jesiennego płaszczu ból i rozumiała przekaz.

– No to widzę, że impreza była udana – powiedział nieporuszony, niemal do perfekcji fałszując naturalny śmiech. – Będę leciał, ojciec na mnie czeka w firmie.

Zanim odszedł, nachylił się nad moim uchem, udając, że całuje mój policzek.

– Porozmawiamy o tym w domu – wyszeptał.

Wielkość dupy, w jakiej się znajdowałam, była wprost proporcjonalna do [...].

Zapadłam w krótki letarg, z którego wybudziło mnie pchnięcie w ramię przez przechodzącego obok Taehyunga. Dostrzegłam enigmatyczny uśmiech na jego twarzy i aż poczułam skręt w żołądku ze złości. Najprawdopodobniej rzuciłabym się w ślad za nim, gdyby nie silny uścisk przyjaciela na ramionach.

– Przysięgam, że cię kiedyś zabiję, Park Jimin – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, instalując na nim wzrok ciskający piorunami.

– Noona – zaczął błagalnie potulnym głosem z zatroskaną miną. – Przepraszam, okej? Naprawdę przepraszam, byłem pewien, że o wszystkim powiedziałaś Chanyeolowi, serio! Zazwyczaj jak ze mną pijesz, to potem macie ciche dni i wtedy wiem, że muszę siedzieć cicho, ale dzisiaj się mizialiście na środku kampusu, to myślałem, że on wszystko wie! – Załamałam się jeszcze bardziej słysząc to. Widzieli nas. Chim, zauważywszy moją reakcję, nagle przyklęknął i złożywszy ręce jak do modlitwy, dalej błagał o moje wybaczenie.

Czułam bezsilność. Z ciężkim westchnieniem odwróciłam się na pięcie, ruszając przed siebie. Marzyłam o ucieczce przed kłębiącymi się w tym momencie w mojej głowie myślami, a mogłam to zrobić tylko w jeden sposób – zatapiając się w tańcu i morderczym treningu. Przyspieszyłam kroku, jednak szybko straciłam zapał, kilka metrów przed sobą widząc plecy Tae zmierzające w stronę budynku naszego wydziału. W tym samym momencie Jimin zrównał się ze mną.

– A tak właściwie to co on tu robi? – spytałam z rezygnacją, mając złe przeczucia.

Chim wzruszył ramionami, pocieszony zmianą tematu, ale wciąż w gotowości do zrobienia uniku, gdybym postanowiła go zaatakować.

– Powiedział, że chce pójść ze mną na trening, bo dawno nie widział jak tańczę.

Och, świetnie. Więc teraz jeszcze musiałam znosić jego obecność przez cały trening.

„Moje życie to jakiś pieprzony żart".


Continue Reading

You'll Also Like

9.2K 2K 22
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
4.4K 168 21
Życie Hailie z rówieśnikami w szkole układa się wspaniale, ma ona kochającą mame i babcie u których zawsze może liczyć na wsparcie. Pewnego dnia wszy...
218K 8.1K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
19.2K 833 34
Praca jako producentka muzyczna, może być ciekawa pod wieloma względami. Współprace ze znanymi raperami, poznawanie nowych ludzi w towarzystwie około...