Obiecałeś - Reylo

Bởi EsmeraldaLavoie

25.9K 2.3K 2K

Przeznaczenie nie istnieje. Wszystko to jedynie zbiór przypadków oraz zbiegów okoliczności. Dziewczyna z Jak... Xem Thêm

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Co tu się odreylowało - czyli Polsat po najdłuższej reklamie życia

Rozdział VI

1.8K 180 109
Bởi EsmeraldaLavoie

- Głowa mnie boli - mruknął Poe, odwracając uwagę Rey od bardzo ciekawej ściany, której akurat się przyglądała. Podeszła do zaspanego mężczyzny i przysiadła się obok niego. - Co się stało?

- Długa historia - odpowiedziała krótko. Kiedy pilot próbował usiąść, ta go od tego powstrzymała. - Odpoczywaj. Nieźle przywaliłeś w ścianę.

- Powiedziałem coś wtedy nie tak? - jęknął, chwytając się za bolącą głowę. Piekło go jak cholera. Rey uśmiechnęła się promiennie pod nosem. Czuła od Damerona pozytywną energię, którą bardzo łatwo chłonęła. Było to ogromnym plusem, biorąc pod uwagę wcześniejsze, nieprzyjemne wydarzenia.

- No proszę, chłopcze, obudziłeś się w końcu. - Obydwoje usłyszeli dobrze znany im głos niedawno poznanego mężczyzny. Tuż obok kanapy stanął dumnie Lando Calrissian, opierając dłonie na biodrach. Jego błękitna peleryna spływała po jego ramieniu oraz po plecach. Rey uniosła ironicznie brwi, zaś Poe przewrócił oczami.

- A pan czego chce? - Mruknął zdenerwowany Poe. Czarnoskóry zbliżył się do niego i puknął go palcem wskazującym o czoło kilkukrotnie. Dameron nawet nie zdążył zadać pytania.

- Pokonany przez powietrze, niesamowite - zacmokał starszy mężczyzna. Rey chciała coś powiedzieć, jednak Lando nie dawał za wygraną. - Leia wiele mi o was opowiedziała.

Poe i Rey spojrzeli po sobie.

- Panna Jedi i pan pilocik. Obydwoje oczywiście najlepsi w swoim fachu - stwierdził ironicznie. Dziewczyna nie wiedziała, co ma myśleć o tym mężczyźnie. Przeszło jej przez myśl, że może być chory psychicznie. To była bardzo możliwa teoria.

- Pan przyszedł się z nas naśmiewać? - Warknął już bardzo zdenerwowany Poe, który w końcu podniósł się z pozycji leżącej. Rey skinęła głową i spojrzała równie agresywnie na czarnoskórego mężczyznę.

- Raczej podziwiać. - Jego głos w tym momencie spoważniał. Członkowie Ruchu Oporu nie wiedzieli, co mogą mu odpowiedzieć. - Chciałem pogratulować udanych akcji, ale ponabijać też w sumie się mogę.

- Nie do końca pana rozumiem - przerwała mu Rey, spoglądając mu w oczy. Lando westchnął teatralnie, po czym prychnął.

- A narzekają, że to ci starzy cierpią na brak poczucia humoru. - Wzruszył ramionami, opierając się o fotel. - Z tego, co już wiecie, jestem Lando Calrissian. Stary przyjaciel Lei i... Hana Solo. - Ostatnie słowa wypowiedział z trudem, jednak starał się nie tracić swojej luźnej mowy, która sprawiała, że stawał się pewniejszy.

- Czyli musiałeś znać Bena Solo? - Zapytała, w końcu wydając się być zaciekawioną rozmową. Lando w jednej chwili przybrał poważny wyraz twarzy i zacisnął usta. Od odpowiedzi uratowało go szarpnięcie Sokoła Millenium, które informowało, że w końcu dolecieli do celu.

- Nie mam teraz czasu - mruknął, wstając z fotela. - Witajcie w Mieście w Chmurach.

*

Rey rozejrzała się uważnie po białym salonie. Standardowe okna zastąpiono szklaną ścianą, przez którą widać było tętniące za nim życie. Członkowie Ruchu Oporu siedzieli na białych, skórzanych fotelach, odpoczywając po ciężkich przeżyciach. Na jasnych stolikach postawione były tace z jedzeniem oraz napojami. Dziewczyna odłożyła kubek, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się woda i niepewnie spojrzała na Finna.

- Jego dziewczyna jeszcze jest w śpiączce - stwierdził głos starszego mężczyzny, a Rey odruchowo się odwróciła. Dostrzegła przed sobą Calrissiana, który ponownie przybrał ironię na twarzy. - Pewnie dlatego taki smutny.

- Pewnie tak - odparła niepewnie Rey. Chciała oddalić się od mężczyzny, jednak ten westchnął ciężko, zwracając na siebie uwagę.

- Wracając do pytania z Sokoła, na co ci odpowiedź? - zapytał, unosząc jedną brew. Dziewczyna rozejrzała się z podejrzeniami.

- Chcę wiedzieć o nim jak najwięcej. O jego dzieciństwie, bliskich, życiu. Chcę go nawrócić - odpowiedziała całkowicie szczerze. Reakcja starca ją zadziwiła. Chwycił ją za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. Jeszcze nigdy nie widziała tyle żalu i szczerości w zwierciadłach duszy. Wstrzymała powietrze. Przeczuwała, że mężczyzna jej się z czegoś zwierzy. Mogła przysiąc, że przez sekundę zobaczyła łzę, kręcącą się w oku Calrissiana.

- Dziecko... - wyszeptał. Jego głos był taki załamany i... smutny. Rey otworzyła szerzej oczy. Z niecierpliwością czekała na jego odpowiedź. - OGARNIJ SIĘ! - Podniósł głos, trzęsąc nią mocno. Rey widziała jedynie rozmazującą się sylwetkę mężczyzny. Była kompletnie zdezorientowana. Dopiero w tej chwili uświadomiła sobie, że Han, Luke i Lando to jedynie jakaś banda dużych dzieci. Tak bardzo się dobrali.

- Nie będę się ogarniać! - Przerwała mu, wyrywając się z uścisku. Czuła na sobie wzrok ludzi, siedzących na fotelach. Sytuacja ta wyglądała naprawdę komicznie. Starszy mężczyzna poprawił fryzurę i uśmiechnął się sarkastycznie.

- Skarbie, nie mam zbyt dużo czasu. Na mojej głowie ciąży garstka wygłodniałych i potrzebujących pomocy medycznej ludzi, którzy walczą o wolność w Galaktyce. Po wojnie mają mi się odpłacić, ale to chwilowo najmniej znaczące - dodał. - Od Bena Solo trzymaj się z daleka.

- Mam prośbę - wypaliła, kompletnie nie skupiając się na wypowiedzi czarnoskórego. Lando uniósł brew. - Potrzebuję jakiegoś myśliwca... Może być nawet jakiś złom. Muszę gdzieś szybko lecieć.

- Chcesz uciec?

- Nie, nie jestem tchórzem! - Podniosła wzrok, a oczy rebeliantów ponownie zawędrowały na nią. - Chcę zobaczyć czy mistrz Skywalker przypadkiem nie zostawił na wyspie czegoś ważnego... - Dodała cisze, a Lando zamienił się w słuch. - Potrzebne mi materiały do przetłumaczenia ksiąg. Luke mógł zostawić mi jakieś wskazówki.

- Ten mężczyzna był jedną niewiadomą przez całe życie - mruknął ciepło Calrissian. - Ale wiem, że jedyne, co mógł ci zostawić, to jedno, wielkie NIC. Jednak tak uparcie dążysz do celu, że użyczę ci myśliwca. Szczerze, to zacząłem cię nawet tolerować.

- Dziękuję? - Odpowiedziała pytaniem Rey, jednak w duszy poczuła satysfakcję. Już od kilku godzin czuła, że Ahch-To ją wzywa. Z każdą minutą jej pragnienie wiedzy rosło. Wiedziała, że znajdzie tam odpowiedzi na swoje pytania. A przecież miała ich tak wiele.

Dopiero teraz Rey dostrzegła, że Poe rozpoczął przyjacielską rozmowę z Finnem, aby za chwilę się do nich dołączyć.

- O czym tak rozmawiacie? - Zapytał młody, czarnoskóry chłopak, krzyżując ręce na piersi. Lando mrugnął do dziewczyny. Było to potwierdzenie, że nie opowie nikomu o jej prywatnej misji. Rey poczuła ulgę. Rozumiała się z Calrissianem bez słów.

- A, o pogodzie i innych pierdołach - westchnął Lando, rozglądając się. - Chwileczkę, muszę się udać do łazienki.

Starszy mężczyzna odwrócił się na pięcie, posyłając młodej Jedi uśmiech i wyszedł z pomieszczenia.

- A ja lepiej pójdę z nim - wypaliła i poszła w ślady Calrissiana. Poe z Finnem spojrzeli po sobie.

- To było co najmniej dziwne - mruknął Poe, jednak kiedy dostrzegł wchodzącą do pokoju Organę, natychmiast rzucił się w jej stronę, aby porozmawiać z nią o ich dalszych zamiarach.

*

Kylo Ren już dolatywał na planetę Crait. Z daleka zdołał dostrzec resztkę ich wojska, stojącą na powierzchni. W kilku punktach płonęły stosy, nad którymi unosił się czarny dym. Pośród armii dostrzegł pojedynczą kropkę, stojącą nieopodal tłumu. Domyślił się, że to pewnie Hux.

- Ląduj szybciej, idioto. - Usłyszał jego głos w komunikatorze, jednakże nic mu nie odpowiedział. W ciszy przystępował do lądowania, jednak w jego myślach ponownie zapanował chaos.

Widział Ahch-To. Dopiero teraz dostrzegł, że to nie planeta go wzywa. Widział ciemne miejsce, które oplatał mrok. Wokół panował strach i śmierć. To właśnie było uosobienie zła. Ben zamknął oczy, zanurzając się w nim. Czy to było możliwe, że czuł je pomimo tak ogromnej odległości?

Gwałtownie nawrócił wahadłowcem, nie wpadając w większy poślizg. Potrafił płynnie sterować każdym statkiem. Ben nie zdziwił się, kiedy w głośniku ponownie usłyszał głos rudowłosego generała.

- Ren, cholera, wracaj! - Rozkazał Hux, po którym od razu dało się poznać ostre zdenerwowanie. - Jeśli zaraz tu nie wylą...

Kylo wcisnął przycisk na panelu, a w kabinie zapanowała cisza.

*

- Oto twój myśliwiec, mała. - Lando poklepał X-winga po płycie, a w hangarze rozległ się stukot. Rey spojrzała z niepewnością na swój środek transportu.

- Dlaczego nie mogłeś wspomóc Ruchu Oporu? Masz przecież tyle pieniędzy, statków i zapewne broni, a pozostawiłeś swoich przyjaciół z niczym - wyszeptała, wpatrując się w poświatę myśliwca. Dostrzegła na nim swoje niewyraźne odbicie.

To wojna i biznes, a nie koncert życzeń, pomyślał.

- Lecisz czy mam się rozmyślić? - wykręcił się. Dziewczyna skinęła głową i zaczęła wchodzić po drabinie. W jednej chwili usłyszeli ćwierkanie. Spojrzeli w jeden punkt i dostrzegli droida naprawczego.

- R2? - Mruknął Calrissian, podchodząc do niego bliżej. Ten zaczął tłumaczyć cos z ekscytacją.

- Dobra - odparła z niechęcią Rey. Zbytnio nie znała tego droida, jednak mógł jej się na coś przydać. W końcu był on kompanem samego Luke'a Skywalkera. R2 podjechał do myśliwca, aby za chwilę zostać umieszczonym w jego tyle.

- Rey - przerwał Lando, zanim dziewczyna zdążyła zamknąć kabinę. Zerknęła na niego pytająco. Ten ponownie oparł dłonie na biodrach i uśmiechnął się ciepło. - Niech Moc będzie z tobą.

*

Ren stąpał po zielonej trawie, która pokryta była rosą. Rozejrzał się dookoła, a widok zaparł mu dech w piersiach. Wyspa, na której przebywał, była po prostu cudowna. Panowały na niej ruiny, porośnięte mchem, liczne stworzenia oraz gatunki roślin. Przez chwilę poczuł wyrzuty sumienia, że opuścił pogrzeb Phasmy, jednak starał się wyzbyć tych myśli. Nie to było teraz najważniejsze.

Z przemyśleń wyrwały go dziwne kobiety o nieznanej mu rasie. Przyodziane były w habity i najwyraźniej denerwowały się czymś. Wchodziły one do jakiegoś drzewa, które najwyraźniej niedawno spłonęło. Można było dostrzec na nim czarną sadzę.

Jedna z kobiet zaczęła go okładać laską, wyjąc o jakiś księgach. Ben jedynie odskoczył zdziwiony, jednak nie wyciągnął miecza. Starał się powstrzymywać agresję. Szybkim krokiem oddalił się od zdenerwowanych stworzeń, nadal się rozglądając. Zewsząd otaczała go potężna Moc. Czuł... wuja. Dopiero po chwili dostrzegł przed sobą sytuację, w której po raz pierwszy rozmawiał wraz z Rey. Stał dokładnie w tym miejscu, w którym ją widział. Obraz był taki sam. Jedyną różnicą był brak dziewczyny.

Ren poczuł, jak coś ciągnie go za nogawkę. Zerknął zaciekawiony na stopę i dostrzegł małe, dosyć urocze stworzenie, które najprawdopodobniej domagało się pożywienia.

- Nie mam dla ciebie niczego - odparł. Skarcił się w duchu, że zaczyna rozmawiać z jakimś tam ptakiem. Czy tam czymkolwiek to było.

Nagle usłyszał szepty i ciężki, mechaniczny oddech. Wyprostował się, nasłuchując uważnie. Ten dźwięk... czuł, że już go zna. Ta siła go wołała. Przełknął ślinę i udał się w stronę klifu, z którego dochodziły tajemnicze dźwięki. Z każdym krokiem stawały się coraz głośniejsze. Nie zwrócił uwagi na swoje serce, które chciało wręcz wyrwać się z jego klatki piersiowej. Nic się nie liczyło. Jedynie ten tajemniczy dźwięk.

W końcu stanął na krawędzi i dostrzegł tuż przy brzegu czarną otchłań. To z niej dochodził ten dziwny oddech. Jego przeznaczenie. Jego przyszłość.

W końcu odwrócił wzrok od dziwnej pustki i spojrzał w swoją prawą stronę. Tuż u jego boku stała Rey, która także wpatrywała się w mrok. W końcu ich spojrzenia się połączyły. Rozumieli się doskonale bez słów. Musieli tam wejść. Musieli pokonać strach.

Już nie było ani ciemności, ani jasności. Nie było ani dobra, ani zła. Byli tylko oni. Równowaga. Spokój. Wszystko w jednej chwili się wyrównało. Panowała harmonia, której nie dało się zniszczyć. Była potężna. To oni byli potężni.

Ben wyciągnął w stronę dziewczyny drżącą dłoń. Starał się opanować emocje, jednak z trudnością mu się to udawało. Rey zacisnęła mocno wargi i wstrzymała powietrze. Równie niepewnie odwzajemniła jego gest, a ich dłonie połączyły się w uścisku. Ostatni raz posłali sobie spojrzenia i na raz wskoczyli do jaskini, w której czekało na nich... przeznaczenie.

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

6K 657 35
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
180K 10.3K 131
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...
15.6K 3.1K 34
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
23.9K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...