[bts] sure thing ✗

By Chustii

10.5K 929 631

Oh Jieun nie spodziewała się, że jedna impreza u przyjaciela ze studiów wywróci jej dotychczasowe życie do gó... More

°ostrzeżenie°
2 two fronts
3 the cage
4 the irony
5 without mincing words
covered/uncovered: balcony
6 the florist
7 the discussion
covered/uncovered: the first date
8 keep haunting
covered/uncovered: friends or foes
9 ashamed
10 just dance

1 all of the sudden

1.7K 106 79
By Chustii

„love you like a brother

treat you like a friend

respect you like a lover"

Pierwszy raz w życiu byłam aż tak rozpalona.

Alkohol buzował mi w głowie, przepływając w żyłach i powodując miłe odrętwienie ciała, jednak nie zmysłów. Mimo ciężkich kończyn, z jakiegoś powodu nerwy miałam wyjątkowo wyczulone na kontakt. Za każdym razem, gdy mężczyzna opuszkami palców muskał moją skórę, płonęłam. Gdzieś z tyłu głowy męczył mnie zdrowy rozsądek: „nie powinnaś", „będziesz tego żałować". Ale ten głos był za słaby, zbyt cichy. Nie potrafiłam już tego zatrzymać.

– O Boże – jęknęłam cichutko, czując mokre pocałunki na brzuchu. Skąd wiedział, że był moim słabym punktem? Ludzie często wykorzystywali to przeciwko mnie, używając łaskotek niczym szantażu.

Ale on nie mógł o tym wiedzieć. Nie miał prawa o tym wiedzieć. Dlaczego więc wyglądało to tak, jakby celowo poświęcał pępkowi więcej uwagi? Nie przestawał nawet przy odpinaniu moich spodni, gdy zsuwał je z bioder, uwalniał z materiału chude kostki.

Chłopak przerwał pieszczoty na brzuchu i skrzyżował nasze spojrzenia. Po raz pierwszy w życiu poczułam się przez kogoś tak pożądana. W jego oczach iskrzał zapał i istny zachwyt. Nie zdążyłam policzyć do trzech, a skóra znów zapłonęła od dotyku wielkich dłoni, gdy usta połączyły się w wspólnym tańcu. Zadrżałam i zamruczałam z zadowolenia, kiedy przygryzł moją dolną wargę.

Ciche westchnienie opuściło moje usta. Będąc na granicy świadomości i pożądania, próbowałam wymówić imię kochanka, ale okazało się to zbyt trudne. Jak właściwie się nazywał? Przedstawiał mi się, na pewno, ale za nic nie potrafiłam teraz przypomnieć sobie imienia. Chyba coś na T.

Myśli odciągnął dotyk dłoni na moich piersiach. Nie potrafiłam powiedzieć, kiedy chłopak odpiął mój stanik, całą uwagę skupiłam na kciuku zataczającym kółka wokół mojego sutka i tych cudownych pocałunkach.

Druga ręka zawędrowała niżej.

Stop klatka.

Pewnie zastanawiacie się, jak znalazłam się w tej gorącej sytuacji. Cóż, dobre pytanie, właściwie sama chciałabym to wiedzieć. Wydaje mi się, że to po prostu przez ciąg zdarzeń przyczynowo skutkowych, które nałożyły się na siebie z niesamowitą precyzją, niemal jak nachodzące na siebie w zegarze koła zębate...

Ale od początku.

Było grubo po dwudziestej, kiedy roztrzęsiona opuściłam mieszkanie. Z przyjemnością przyjęłam uderzenie rześkiego powietrza na rozpalonych od emocji policzkach. Złość, rozczarowanie i przejmujący smutek wypełniały moją klatkę piersiową, utrudniając oddychanie.

W głowie pojawiła się tylko jedna myśl: „muszę się upić".

Wzięłam kilka głębszych oddechów i podskoczyłam pięć razy w miejscu, żeby strzepnąć z siebie to okropne napięcie. Chciałam wrzasnąć, wykrzyczeć wszystko na głos, zdzierając sobie gardło, ale nie mogłam, ponieważ znajdowałam się na pieprzonej ulicy, w pieprzonym centrum Seulu i byłam otoczona jakimś pieprzonym tysiącem obcych osób, które i tak patrzyły się na mnie jak na wariatkę, bo przecież skakanie po chodniku nie należało do rzeczy normalnych, więc równie dobrze mogłam krzyknąć, ale tego nie zrobiłam.

Musiałam odreagować, a jedynym akceptowalnym w tym społeczeństwie sposobem na odreagowanie, było soju. Nienawidziłam i nie chciałam pić w samotności, dlatego bez zastanowienia wybrałam numer osoby, która na pewno w tym momencie gdzieś imprezowała.

Odebrał po dwóch sygnałach.

– Gdzie jesteś? – spytałam bez zbędnych wstępów.

– W domu – odparł w mig.

Aż przystanęłam w szoku. Dosłownie nie potrafiłam uwierzyć w swój pech, dlatego naskoczyłam na chłopaka.

– Jest piątek wieczór i chcesz mi powiedzieć, że siedzisz w domu? – wypaliłam z niedowierzaniem. Usłyszałam ciche „yhym" w odpowiedzi. – Ty, pieprzony Park Jimin, pieprzony największy imprezowicz na uniwersytecie, mówisz mi, że w piątkowy wieczór siedzisz w pieprzonym domu zamiast uderzać na miasto i pić?!

– Zdecydowanie nadużywasz słowa „pieprzony" – skomentował.

Doprawdy, nonsens!

Kiedy już miałam się po prostu rozłączyć, ponieważ łzy wkurzenia zaczęły zbierać się w moich oczach i chciałam roztrzaskać komórkę ze złości, usłyszałam dźwięczny śmiech Chima.

– Spokojnie, kochanie. – Mogłam sobie wyobrazić jak przygryzał właśnie wargę, zadowolony z droczenia ze mną. – Dziś imprezuję w domu, kumple wpadają, będziemy pić i grać w jakieś durne planszówki.

– Piszę się, prześlij mi adres – skwitowałam, znów ruszając przed siebie. Może nie byłam fanką planszówek, ale wszystko było lepsze niż picie w samotności.

– Hola hola, mała. Nie ma mowy, to męski wieczór – zaoponował, chociaż brzmiało to co najmniej zachęcająco.

– Gówno mnie to obchodzi, dawaj adres – postanowiłam i zakończyłam połączenie.

Po niecałej minucie dostałam wiadomość z mapką i lokalizacją mieszkania Jimina. Wrzuciłam ulicę do odpowiedniej aplikacji i na ekranie komórki pojawiły się wszystkie dostępne połączenia w okolicy. Wybrałam autobus o numerze 169, który odjeżdżał z przystanku po drugiej stronie ulicy i zatrzymywał praktycznie pod blokiem chłopaka. Metro co prawda byłoby szybsze, ale wymagało więcej chodzenia i przesiadek, więc spasowałam – zawsze się na nich gubiłam.

Przebiegłam na drugą stronę ulicy akurat w momencie podjeżdżania autobusu na przystanek.

„Przynajmniej z tym mi się przyfarciło".

  ~*~  

Już w drodze Chim przesłał mi kod do mieszkania, twierdząc, że przez głośną muzykę na pewno nie usłyszy, jak ktoś zadzwoni do drzwi. Ciąg liczb wklepałam na klawiaturze niemal automatycznie – nie zliczę ile razy wpisywałam jego numer indeksu na listach obecności. Najwidoczniej był zbyt leniwy, żeby wysilić się na coś nowego. Właściwie mogłam się założyć, że PIN do jego karty płatniczej był identyczny.

„Muszę to kiedyś sprawdzić" – zanotowałam w głowie, naciskając klamkę i wchodząc do środka.

Przywitały mnie gwar rozmów, salwa męskiego śmiechu i niemiłosierny zaduch w pomieszczeniu wymieszanego z zapachem alkoholu. Nikt jeszcze nie zauważył mojego przyjścia, więc skierowałam się do kuchni. Byłam w tym mieszkaniu wcześniej, jeden jedyny raz w życiu, jeszcze na pierwszym roku studiów, dlatego mniej więcej znałam rozkład pomieszczeń. Wypiłam wtedy zdecydowanie za dużo alkoholu; nic z tej nocy nie pamiętałam, ale podobno nawet nie potrafiłam ustać na nogach bez czyjegoś wsparcia. Wtedy jeszcze nowi znajomi nie znali miejsca mojego zamieszkania, więc z braku lepszej opcji zabrali mnie tutaj.

Do dziś śniły mi się ściany ich małej toalety z tymi okropnymi, zielonymi płytkami ceramicznymi.

Cóż, nie był to chwalebny wieczór, jednak sprawił, że od tamtego czasu przyjaźniłam się z Park Jiminem bardziej, niż bym sobie tego życzyła.

W kuchni ułożyłam na blacie reklamówkę z alkoholem i przekąskami, które kupiłam zachodząc po drodze do 7-Eleven; dwa piwa, dwie butelki soju, krakersy i prażone chipsy z nori. Zanim otworzyłam pierwsze piwo, uchyliłam małe okienko i włączyłam mechaniczną wentylację nad okapem, żeby zapewnić jako taką wymianę powietrza w mieszkaniu. Potem oparłam się o zlew i wzięłam kilka głębokich oddechów, ponieważ wciąż czułam się jak najgorszy człowiek na ziemi. I chciałam o tym rozpaczliwie zapomnieć.

– Oo? – z zadumy wyrwał mnie męski głos. – Jimin! Mamy tu chyba intruza.

Odwróciłam się gotowa upić się z gracją godną damy. Chłopak stał w przejściu, nonszalancko oparty o framugę, w dresach i rozciągniętym, szarym podkoszulku, ale aż zaparło mi dech w piersiach na ten widok. Miał idealne proporcje, twarz wyrzeźbioną w kamieniu i spojrzenie... szczeniaczka. Uroczego, niewinnego szczeniaczka, który w jednej chwili był słodki, żeby w następnej przemienić się w psa z wścieklizną. Z dziką iskrą w oku bezczelnie lustrował mnie od góry do dołu. Już unosiłam brew i zamierzałam coś powiedzieć, kiedy za nieznajomym stanął Jimin; wtedy chłopak od razu uśmiechnął się do niego w niezwykle uroczy sposób.

– Nie sądziłem, że ten intruz naprawdę tu przyjdzie – zaczął Jimin z udawaną irytacją w głosie. W jego oczach widziałam jednak zatroskanie, którego nie omieszkał pokazać, podchodząc do mnie i składając na moim czole czuły pocałunek. Odruchowo się w niego wtuliłam. – Więc co tak strasznego się stało, że aż postanowiłaś zniżyć się do tak niskiego poziomu i przyszłaś tutaj żeby się ze mną upić?

– Coś bardzo, bardzo nieprzyjemnego – mamrotałam w jego koszulkę, na tyle cicho, żeby Nieznajomy tego nie słyszał – ale nie chcę o tym rozmawiać.

– Na pewno? – spytał łagodnie, delikatnie mnie od siebie odsuwając. Teraz to on uniósł brwi w zmartwionym wyrazie, przewiercając mnie spojrzeniem na wylot, jakby w ten sposób chciał odkryć wszystkie zakamarki mojej duszy.

– Na pewno. – Pieszczotliwie potargałam czarne włosy Chima.

– Ale będzie dobrze?

Coś ciężkiego upadło mi na serce. Czy będzie dobrze? Głos w głowie podpowiadał mi, że nie, wcale nie będzie dobrze, ale nie potrafiłam zmusić się do wypowiedzenia tych słów, do rozpłakania w ramionach przyjaciela, do zwykłego zwierzenia się ze wszystkiego, dlatego po prostu powiedziałam to, co zwykle:

– Jasne, że będzie dobrze.

I liczyłam na to, że alkohol załatwi sprawę.

– Czyli naprawdę przyszłaś tu zepsuć nasz męski wieczór – burknął, zarzucając mi rękę przez ramię i stając tuż obok.

Złapałam butelkę piwa i pociągnęłam z niej łyk, wywracając oczami na słowa przyjaciela.

– Nie udawaj, od początku traktowałeś mnie jak kumpla od picia.

– Ach, racja – odparł z poważnym wyrazem na twarzy. – Taehyng, poznaj jedyną kobietę na świecie, na którą nigdy w życiu nie spojrzałem z seksualnym podtekstem.

– Zaszczyt – powiedział chłopak, kłaniając się niemal szarmancko. – Kim Taehyung.

– Oh Jieun – wymieniliśmy się uprzejmościami.

– Och – przedrzeźnił mnie, przeciągając samogłoski i zaśmiał się w dziecinny, uroczy sposób. Nie potrafiłam tego nie odwzajemnić. – Czyli to ona zajęła moje miejsce na imprezach i zabrała mi przyjaciela? Słyszałem, że tylko po kilku głębszych jesteś zabawna, a tak to straszna z ciebie zrzęda.

Rozdziawiłam buzię w szoku i posłałam pytające spojrzenie Parkowi. Zrzęda?

– Aaa, Noona, to wcale nie tak, Taehyung zawsze przekręca moje słowa. – Właściwie byłam starsza tylko o dwa miesiące, ale Jimin z jakiegoś powodu uwielbiał nazywać mnie Noona. Walnęłam go pięścią w brzuch, chociaż odebrał to bardziej jak gilgotki. – W sumie to całkiem niesamowite, że nigdy wcześniej się nie spotkaliście. Przyjaźnimy się z Tae od dzieciństwa, na pierwszym roku nawet mieszkaliśmy razem, ale potem musiał wracać do Daegu.

„Daegu boy".

– I teraz wróciłem i znów tu mieszkam, i zamierzam odzyskać miejsce najlepszego przyjaciela Jimina. – Uznałam to za groźbę lub wyzwanie.

Mieszkał tu, co wyjaśniało ten luźny strój, jakby przed chwilą skończył oglądanie serialu pod kocem. Może rzeczywiście tak było.

– Noona, ale nie zamierzasz dzisiaj upijać się tak jak na pierwszym roku? Wiesz, dzisiaj nie mamy wolnego łóżka, żeby cię przekimać, wtedy spałaś w pokoju Tae, a na pewno nie będę twojego nieprzytomnego ciała zanosił do twojego mieszkania.

Zatrzymałam się na słowach „spałaś w pokoju Tae". Czy to możliwe, żebym z nim spała, a nawet tego nie pamiętała? Zmroziło mi krew w żyłach. Chyba nie byłam tak pijana, poza tym przecież Jimin mówił, że to dziwne, że wcześniej się nie poznaliśmy...

Bieg myśli został zatrzymany przez Taehyunga i jego nagły krzyk:

– Więc to ty byłaś tą dziewczyną, która obrzygała mi łóżko! – O matko, teraz chciałam się zapaść pod ziemię. Zupełnie zapomniałam, że raz nie udało mi się dotrzeć do ohydnej, zielonej toalety. – Zapłacisz mi za to – zagroził, dokładając do tego oskarżającego palca.

I rzeczywiście zapłaciłam. Dosłownie. Koleś kazał mi oddać mu pieniądze za pralnię chemiczną. Całe 15 000 won.

Gdzieś w połowie dokonywania transakcji, Jimin opuścił kuchnię słysząc dziwne odgłosy z salonu. Po sfinalizowaniu wszystkiego podążyliśmy za nim; narzekałam przy tym na zdzierstwo chłopaka, ponieważ żadna pralnia chemiczna nie była taka droga, ale tłumaczył się uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym. Nie wnikałam.

W salonie ujrzałam stałą ekipę: Hoseok, Yoongi i typ, którego imienia nie potrafiłam zapamiętać – Lay albo Kai. Przywitali mnie wesoło i zaczęliśmy pić.

  ~*~  

Mimo początkowych trudności, nadzwyczaj dobrze dogadywałam się z Taehyungiem. Szczególnie, gdy zaczęliśmy grać w Tabu po opróżnieniu dwóch butelek soju zmieszanych z piwem.

– Okej, teraz ja! – oznajmiłam, wstając z podłogi.

Trochę niepewnym krokiem podeszłam do miejsca przed telewizorem, gdzie stawała osoba pokazująca i wzięłam do ręki pierwszą z góry kartę z kupki leżącej na kawowym stoliku. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc hasło i dałam znać do przekręcenia klepsydry, mówiąc, że wskazówki będę dawała słownie.

Stanęłam przed chłopakami, lewą rękę położyłam na biodrze, a drugą wyrzuciłam w górę.

– Jestem tego uosobieniem – dałam podpowiedź.

Pierwszy z odpowiedzią wystrzelił Jimin:

– Porażka życiowa?

Zmierzyłam przyjaciela urażonym spojrzeniem. Generalnie to nawet bym się z tym zgodziła, ale...

– Źle – odburknęłam.

...nie o to chodziło.

– Baletnica? – strzelił Hoseok. Zaprzeczyłam.

– Ja wiem! – zgłosił się Yoongi z poważną miną. – Kobieta!

Wyglądał na zadowolonego z siebie, więc udałam uradowaną i odpowiedziałam:

– Nie! Dalej!

– Bogini seksu – powiedział z pewnością w głosie Taehyung. Dziwny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. Z jakiegoś powodu, w jego ustach brzmiało to onieśmielająco.

– D-dobrze – wydukałam i wybuchłam śmiechem, żeby zatuszować zażenowanie.

– Ach, Noona, to niesprawiedliwe, zmyliłaś nas tą podpowiedzią! – natychmiast zaczął narzekać Jimin.

Po krótkiej kłótni wróciliśmy do gry.

Kiedy Tae wylosował swoje hasło, uśmiechnął się półgębkiem i rzucił w moją stronę krótkie spojrzenie. Potem spuścił wzrok, jakby próbował się skupić na opanowaniu emocji i grze aktorskiej.

– Gramy – powiedział, dając znak ręką do uruchomienia klepsydry z odliczającym czas piaskiem. Wtedy uniósł głowę i odgarnął do tyłu włosy. – Jestem tego uosobieniem.

– Bóg seksu! – wypaliłam bez zastanowienia i natychmiast tego pożałowałam, gdy jego usta wygięły się w dumnym uśmiechu. Zrobił to specjalnie!

– Nie tym razem, kochanie – odparł. – Dalej!

Spaliłam jednego z największych buraków w moim życiu, podczas gdy chłopcy mieli ubaw życia. Zaprzysięgłam zemstę.

Ostatecznie hasło odgadł Lay albo Kai: kosmita. Po zastanowieniu, rzeczywiście stwierdziłam, że Taehyung był tego uosobieniem. Po raz pierwszy w życiu widziałam tak dziwnego człowieka, o tak różnorodnej osobowości. 

Chociaż mi wciąż najbardziej kojarzył się ze szczeniaczkiem.

Czarna pustka ogarnęła moje myśli dopiero, gdy wyszłam z Tae na balkon się przewietrzyć.

Rankiem obudziłam się w obcych, ciepłych ramionach, w męskiej koszulce.

W łóżku, które znałam, ale nie tak dobrze jak swoje.

W powietrzu unosił się zapach alkoholu, potu i mężczyzny za moimi plecami.

Wstrzymałam oddech, bojąc się wykonać najmniejszy ruch.

„Jieun, coś ty najlepszego zrobiła?"

---------------------------------------------------------------------------

Pierwszy raz w życiu piszę takie lekkie, luźne opowiadanie, kreowane na komedię romantyczną, bez trupów, krwi i bijatyk, z głupimi tekstami i słabymi żartami, właściwie bez wnikliwej fabuły.

Gdzie moja godność?

Więc publikuję pod wpływem chwili, zanim się rozmyślę. 

Continue Reading

You'll Also Like

35.9K 2.7K 23
AKTUALIZOWANE Po śmierci Cedrica Harry ucieka z Privet Drive 4 by wrócić na swój piąty rok odmienionym. Nie tylko nabiera cierpliwości i ogłady, ale...
30.6K 1.3K 88
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Anglii, a rodzice...
91.5K 7.2K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
41K 2.8K 64
Gdzie ona zostaje mu podarowana jako prezent