Obiecałeś - Reylo

By EsmeraldaLavoie

25.9K 2.3K 2K

Przeznaczenie nie istnieje. Wszystko to jedynie zbiór przypadków oraz zbiegów okoliczności. Dziewczyna z Jak... More

Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Co tu się odreylowało - czyli Polsat po najdłuższej reklamie życia

Rozdział I

3.6K 225 233
By EsmeraldaLavoie


Luke upadł bezwładnie na nagrzany słońcem głaz, dysząc ciężko. Przed jego oczami pojawiały się mroczki. Próbował się podnieść, jednakże każdy najmniejszy ruch sprawiał mu niewyobrażalny ból. Z ledwością podniósł swój wzrok i dostrzegł zachodzące słońce. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi dwie gwiazdy, które tak wiele dla niego znaczyły. Właśnie one przypominały mu dom.

To był już koniec. Zrobił to, co do niego należało. I przepłacił za to wszystkim. 

Już nic nie cofnie czasu. Już nic nie przywróci jego siostrzeńca, Bena Solo, na właściwą drogę. Zawiódł go i był tego całkowicie świadomy.

Drżącymi dłońmi oparł się o skałę i podniósł wzrok. Ten dzień się kończył wraz z jego egzystencją. Dostrzegł na słońcu czarną plamę. Widział tam... siebie. Wiedział, że ciało nie jest mu już do niczego potrzebne. Osiągnął właściwą równowagę. Osiągnął swój cel. 

Zamknął oczy, a po chwili jego ciało rozpłynęło się wraz z wiejącym wiatrem. Na skale pozostała jedynie stara szata i krople potu. 

Jego dusza wirowała wokół wyspy, próbując znaleźć swoje miejsce w swoim wewnętrznym konflikcie.

"Nic już nie uratuje Bena Solo" pomyślał, lecąc do słońca. Nic, oprócz jego przeznaczenia... Pewnej dziewczyny z Jakku.

*

Grupa dzieci siedziała w kole, słuchając uważnie opowieści jednego z nich. Każdy wytężył swój słuch, kiedy padło kluczowe słowo "Jedi". Znali je od zawsze, chociaż nie wiedzieli dokładniej skąd. Było to magiczne określenie, które wywoływało u nich gęsią skórkę. 

Młody, czarnoskóry chłopak zawzięcie opowiadał legendę o Skywalkerze, kiedy w jednym momencie przerwał im ich Pan, który wparował do pomieszczenia, krzycząc wniebogłosy. Dzieci rozproszyły się, jednak wściekły właściciel zaczął ich szarpać i poganiać do pracy. Chłopak o jasnych włosach natychmiast rzucił się do pracy.

Wybiegł na zewnątrz i westchnął ciężko. Wyciągnął dłoń, aby po chwili pojawiła się w nim miotła, stojąca nieopodal. Strasznie lubił to robić. Wiedział, że inni tego nie potrafią. Właśnie to sprawiało, że czuł się wyjątkowy. Jedynie to pozwalało uciec mu od myśli, że jest zwykłym niewolnikiem.

Chłopak od razu zabrał się do zamiatania, wpatrując się zawzięcie w księżyc, który oświetlał ich piękne i pełne życia miasto. Westchnął lekko i uśmiechnął się. Ponownie poczuł to dziwne uczucie.

Po niebie śmignęła jasna plama, którą kiedyś widział we śnie. To musiał być Skywalker, o którym opowiadał mu jego przyjaciel. Od razu poczuł, że ciężki kamień z jego serca spada, zostawiając nadzieję na lepsze jutro. Na jego palcu błysnęła obrączka, na której widniał symbol Ruchu Oporu. Dostał go od pewnej dziewczyny. Jednak nie obdarowała go jedynie tym. Ofiarowała mu także nadzieję.

W tym czasie poczuł na sobie czyjś wzrok. Odwrócił się i skamieniał. Z niedowierzaniem wpatrywał się w mistrza Jedi, którego już znał z opowiadań. Miotła wyleciała mu z dłoni, a chłopak zaczął nerwowo przecierać oczy. Zjawa jednak nie znikała. To nie był sen.

To był prawdziwy mistrz Luke Skywalker otoczony niebieską poświatą.

*

Kylo wstrzymał oddech i spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. Próbował przelać na nią wszystkie swoje emocje, które nim targały. Ta jednak bez żadnego wyrazu na twarzy wcisnęła przycisk, który zatrzasnął rampę Sokoła Millenium. Właśnie w tym momencie przed oczami miał jedynie ścianę i wspomnienia związane z dziewczyną. Zacisnął pięść w prawej dłoni, jednak nie poczuł już kości ze statku ojca. Zniknęły tak samo jak jego wuj.

- Będziesz się tu jeszcze długo rozczulał? - Usłyszał warknięcie Hux'a tuż za jego plecami. Ren nie reagował. - Przez twoją lekkomyślność nam uciekli! Gdyby nie ty... Ech, nawet nie chcę się produkować.

- Mówisz do Najwyższego Przywódcy - przypomniał mu Kylo, wstając z zimnej podłogi. Strzepał kurz z kolan i wściekle spojrzał na generała. Hux zmarszczył czoło i prychnął pod nosem.

- Musimy współpracować. Ja mam taktykę, opanowanie, plan, a ty... masz Moc i tych swoich przydupasów z zakonu. - Rudowłosy podrapał się po podbródku. Poczuł, jak na jego twarzy pojawia się lekki zarost. Musi w końcu doprowadzić się do Porządku. Ten dzień był zdecydowanie za długi. Kylo nadal stał bez słowa, wpatrując się tępo w swoją dłoń. - Ogarnij się! - Podniósł głos i szarpnął nowego Przywódcę za ramię. Ten spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.

- Phasma nie żyje... Wyczułem to już wcześniej - wyszeptał, spuszczając wzrok. Hux'owi przyśpieszyło bicie serca. Jego twarz zrobiła się bledsza. - Byłem jednak zbyt zajęty innymi sprawami, żeby ci o tym powiedzieć...

- Cholera! - Zaklął Hux, kopiąc krzesło, stojące tuż obok niego. Pomimo, że się wywróciło, nie przestawał się na nim wyżywać. Czuł się rozdarty. Jego krew buzowała w żyłach. Wydarzenia z dzisiejszego dnia wpieniły go doszczętnie, jednak to... to był ostatni gwóźdź do trumny. Spojrzał wściekle na Rena, który nie wyrażał żadnych emocji. - Zajęty innymi sprawami?! I co? Jeszcze powiedz, że się z tego cieszysz! Do jasnej cholery, spójrz mi w oczy, Ben! - Krzyczał Hux. Ren wściekle podniósł wzrok na dźwięk swojego imienia, ale jedyne, co dostrzegł to głębokie, ciemne oczy pewnej dziewczyny z Jakku.

*

- Dlaczego wciąż się widzimy, pomimo śmierci Snoke'a? - Zapytała Rey, stojąc twarzą w twarz z Kylo Renem. Jego sylwetka pośród reszty rebeliantów nie była zbyt pozytywna. Miała nadzieję, że nie zobaczy, dokąd zmierzają. O ile mają już jakiś plan na dalszą podróż. 

Oczy Bena zdradzały wszystkie jego emocje. Dziewczyna poczuła, że mężczyzna także jest tym zdziwiony. Dostrzegła, że ten wysuwa swoją dłoń w jej stronę. Na jego gest od razu odsunęła się gwałtownie do tyłu.

- Nie dotykaj mnie! - Warknęła, wciąż mając przed oczami wizję swoich rodziców. Brudni, biedni, pijani, martwi. Rey już było po nic ich szukać. Ich ciała gniją gdzieś na zbiorowym cmentarzysku na Jakku. Nic więcej nie trzeba jej wiedzieć. Nie kochali jej. Sprzedali ją Plutt'owi za marne grosze, żeby potem wszystko przepić i tak skończyć swój nędzny żywot, zostawiając po sobie dziecko z nadzieją na ich powrót. Wolałaby od razu to wiedzieć, niżeli żyć w złudzeniu przez te wszystkie lata, gnijąc w paskudnej nadziei.

Rey zauważyła, jak członkowie Ruchu Oporu przyglądają jej się z zaciekawieniem. W końcu z ich punktu widzenia kłóciła się z powietrzem. 

- Wciąż o tym myślisz - westchnął ciężko Ben, nerwowo ruszając palcami. Pomiędzy nimi panowała taka cisza, że idealnie było słychać skrzypienie skórzanych rękawic mężczyzny. - Twoi rodzice byli nikim. Musisz się z tym pogodzić. Ja już to zrobiłem...

- Co ty wiesz o byciu nikim - wyszeptała Rey, odwracając wzrok. Nie dostrzegła jednak tła wnętrza Sokoła Millenium, za to bazę na planecie Crait. - Ty miałeś rodzinę. Kochającego ojca i matkę. Wujka, który popełnił błąd. Ja nie miałam niczego. Co dzień budziłam się z nadzieją, że do mojej rudery w końcu wejdą rodzice. Myślałam, że przytulą mnie i powiedzą, że mnie kochają. Łudziłam się przez całe osiemnaście lat. Płakałam nocami, bałam się zasnąć. A teraz nie pozostała mi już nawet ta cholerna nadzieja.

Ren wsłuchiwał się w każde jej słowo. Były one jak ciąg nieznanych mu nut, które sprawiały, że pragnął więcej jej melodii. Niemrawo uśmiechnął się pod nosem.

- Jednak teraz już nie jesteś nikim - stwierdził, przerywając jej. - Zapomnij o przeszłości, nadal masz szansę stać przy moim boku i rządzić Galaktyką... ze mną. - Wysunął swoją dłoń przed siebie. Rey spojrzała na nią, oddychając ciężko. Przeniosła swój wzrok na ciemne oczy Bena i wstrzymała oddech, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Nieważne, co powiesz. - Przerwał jej, kiedy ta otwierała swoje usta. - Moc nas łączy. Będę błagał cię dzień i noc. O każdej godzinie, minucie i sekundzie. Będę stał z wyciągniętą dłonią, mając nadzieję, że w końcu po nią sięgniesz. 

- Nadzieja...

- To ostatnie, co mam. Została mi jedynie ona wraz z tobą. Obywoje nie mamy już nic... Proszę - jęknął, a jego ręka zaczęła drgać. Rey zauważyła, że mężczyzna denerwuje się z każdą kolejną chwilą. Zacisnęła zęby, starając się nie dać zwieść. W swoim sercu widziała dla niego nadzieję, jednakże musiała wiedzieć, jak wyciągnąć go z tej czarnej otchłani. Właśnie dlatego zabrała księgi Jedi z Ahch-To. Miała nadzieje, że właśnie tam znajdzie odpowiedzi na swoje pytania. A miała ich tak wiele.

- Uratuję cię, obiecuję. - Rey zbliżyła się o krok do Rena, nieprzerwanie patrząc mu w oczy.

- Nie masz od czego. Snoke nie żyje - odpowiedział, próbując dotknąć jej policzka. Rey cofnęła się o krok, unikając z nim kontaktu cielesnego. Nie chciała ponownie dostrzec tej wizji... przy których mieszał Przywódca.

- Racja... - Wyszeptała. Kylo zmarszczył czoło, próbując zgłębić się w jej umyśle. Nie wiedział, o co mogło jej chodzić. - Snoke wszystko sfałszował. Chciał, abym się pogrążyła. Moja wizja o rodzicach była... nieprawdziwa.

Wargi Rena uchyliły się lekko. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Dziewczyna miała po części rację. Skoro to jego były mistrz mieszał im w umysłach, to niektóre rzeczy również mógł ukartować. Jednak w tej chwili nie miało to sensu.

- Nie, to jest prawda. - Ren wyprostował się, przywołując obrazy z wizji. - Chciał nas ze sobą skłócić. Wiedział, że razem bylibyśmy niepokonani. Wykorzystał okazję i skłamał, że to on stał za tym wszystkim. Dlatego teraz się widzimy! Za wszystkim stoi Moc...

- Moi rodzice żyją. - Rey zdawała się nie słuchać tłumaczeń Kylo. Mężczyzna zamilkł. Współczuł dziewczynie. Wciąż pokładała nadzieję, iż jej rodzice żyją i ją kochają. - To wszystko było kłamstwem. A ja mu wierzyłam. - Zaśmiała się, jednak czuć było jej niespokojny ton w jej głosie. Czuła się, jakby ktoś wylał na nią kubeł lodowatej wody. Doznała olśnienia.

- To niemożliwe...

- Albo Snoke żyje. - Jej martwy wzrok utkwił w postaci młodego mężczyzny. Jej stwierdzenie zbiło go z tropu. Z jego punktu widzenia było to sensowniejsze, jednakże nasuwało jedynie więcej pytań. Dociekliwość dziewczyny podobała mu się coraz bardziej. - Nie mogę ryzykować.

- Co? Czym? - Zapytał Ren, czując, jak jego serce przyśpieszyło. Wszystko to przez niezauważalny uśmiech na twarzy Rey. Wyczuł, że to wszystko nie skończy się dobrze.

- Muszę iść w ślady Skywalkera - odparła, zerkając nieśmiało na Bena. Czarnowłosy zmrużył oczy, zanurzając się w Mocy. Próbował znaleźć jakikolwiek ślad jego wuja. Nie wyczuwał jednak niczego. Zawsze miał chociażby najmniejsze interakcje z nim, ponieważ w końcu byli rodziną, jednak teraz nie wyczuwał nic. Jak gdyby... zniknął. 

- Nie... - szepnął Ren, kiedy w końcu domyślił się, co musiało się stać. - Rey, zjednoczenie się z Mocą nie jest żadnym wyjściem, błagam cię. - Chwycił dziewczynę dłońmi za policzki. Nie minęła chwila, a poczuł buzującą w niej Moc. Była potężna jak on. Wiedział, że obydwoje potrafiliby przywrócić równowagę. Poczuł zażenowanie, kiedy dziewczyna zaśmiała mu się prosto w twarz. Jakby z niego kpiła.

- Nie o to chodzi, Ben - stwierdziła. O dziwo mężczyzna nie wzdrygnął się, kiedy wypowiedziała jego imię. - Muszę odciąć się od Mocy. Wtedy nie będzie nas ze sobą łączyć. Dla naszego dobra - wyszeptała, dotykając dłoń Rena na swoim policzku. Powoli zaczęła niknąć w jego objęciu. Ben otworzył szerzej oczy.

- Nie, Rey... Nie opuszczaj mnie! Rey! - Wrzasnął, a w jego oku błysnęła łza. Pierwszy raz od dawna ponownie poczuł żal i stratę. Ponownie coś ważnego zniknęło w jego życiu. Zamknął oczy, ściskając dłońmi powietrze. Załkał. Zdało się słyszeć jego cichy jęk. Dał się ponieść emocjom, których całe życie starał się pozbyć. 

Odzyskał nadzieję, kiedy poczuł opór pod rękawicą. Z wiarą otworzył powoli oczy, a kącik jego ust powędrował do góry. Jednakże kiedy ujrzał postać przed sobą, krew odpłynęła z twarzy. Zamiast szczęścia poczuł zażenowanie.

- Ren, do jasnej cholery, co ty robisz - warknął Hux. Jego twarz była ściśnięta pomiędzy silnymi dłońmi Kylo. Kiedy Ren nie odpowiadał, rudowłosy wyszarpał się z jego uścisku jak najszybciej.

Continue Reading

You'll Also Like

16.7K 1.5K 54
Czasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o...
5.6K 441 23
Przez całe życie staramy się uciec od przeszłości, licząc, że konsekwencje naszych dawnych czynów nas nie dopadną. Nicole Jade uciekła od przeszłości...
11.8K 1.1K 26
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
18.4K 1.5K 43
🧡Harry Potter ma wygląd po Jamesie i oczy po Lily, ma dwójkę wspaniałych przyjaciół, talent do pakowania się w kłopoty i... starszą siostrę. 🧡Rosem...