SERUM

By CXVSQN

243K 16.5K 2.5K

TRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać... More

Zwiastun!
Postacie
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
2/ Zwiastun
POSTACIE2
2/1
2/2
2/3
2/4
2/5
2/6
2/7
2/8
2/9
2/10
2/11
2/12
2/13
2/14
2/15
2/16
2/17
2/18
2/19
2/20
2/21
2/22
2/23
2/24
2/25
2/26
2/27
2/28
2/29
2/30
2/31
2/32
2/33
2/35
2/36
2/37
2/38
2/39
2/40
2/41
Uwaga!
2B/1
2B/2
2B/3
2B/4
2B/5
2B/6
2B/7
2B/8
INFO2
2B/9
2B/10
2B/11
2B/12
2B/13
2B/14
2B/15
2B/16
2B/17
2B/18
2B/19
2B/20
2B/21
2B/22
2B/23
2B/24
2B/25
2B/26
2B/27
2B/28
Zwiastun cz.3
3/1
3/2
3/3
3/4
3/5
3/6
3/7
3/8
3/9
3/10
3/11
3/12
3/13
3/14
3/15
3/16
3/17
3/18
3/19
3/20
3/21
3/22
3/23
3/24
3/25
3/26

2/34

1.1K 87 42
By CXVSQN



Odseparowali nas. Cytadela została wywrócona do góry nogami. Nikt nie ma prawa wstępu, ani nikt nie może stąd uciec. Szukają klonów. Wykonują próby. Boją się. Teraz nie wiemy nic. Co jeżeli oni wiedzą o Podziemiu? Czemu nie atakują? Co jeżeli biegnie do nich ich zwiadowca? Co jeżeli udało nam się chwilowo uchronić sytuację? Jeżeli jeden się dostał... dostanie się więcej. Są jak robactwo, które przepełźnie przez najmniejszy otwór. Są plagą, której nie sposób powstrzymać. Stoję oparta o barierkę swojego niewielkiego balkonu i obserwuje horyzont, na którym niknie słońce. To ostatnio moje ulubione miejsce. Wolne, a jednak wystawione na pierwszy atak. Pomarańczowe promienie oblewają moją twarz, niczym strumienie wody. Wzdycham ciężko i zaciągam się świeżym powietrzem. Zimno. Niebo wydaje się takie spokojne, puste. Jesień. Cisza. W dole widać tysiące małych, ciemnych ciał. Są mimo wszystko tak daleko, że wcale nie słyszę ich ryków, sapania, ich ciężkich oddechów. Zagryzają się i rozmnażają. Ponownie podnoszę wzrok w górę. Nie chce i nie mogę patrzeć w dolinę. Muszę przyglądać się złocistemu niebu, bo tylko ono niesie ze sobą nadzieje, że nasz upadek, kiedyś przejdzie do chwalebnej historii o ludziach, którzy powstali z popiołów. To jednak tak katastrofalnie nierealne. Delikatnie podskakuje, gdy za plecami rozbrzmiewa kilka cichych stuknięć o szybę. Odwracam się, by dostrzec jasną twarz blondyna, który przygląda mi się z troską. Odwracam smutny wzrok ponownie w kierunku bezkresnych wzniesień.



-Można?



-Co ty tu robisz, Holden? Nie ma kwarantanny?



-Sprawdzili wszystkich. Przesłuchują złapanego klona, ale.. mówi mało. Miałem ci powiedzieć, że już jesteś wolna.



-Gdzie Len?



-U siebie. Zaraz do niej dołączę.



-Rozumiem.- mówię przekręcając pożegnalnie głowę w stronę chłopaka. Chłodny wiatr szczypie moje policzki. To już ta pora roku. Dobrze, że jesteśmy tu. Zima byłaby ciężka. –Dzięki za informację.- macham na niego ręką i znów mimowolnie spuszczam wzrok w dolinę śmierci. Po moich plecach biegnie nieprzyjemny, mrożący dreszcz. Przełykam ciężko ślinę, bo wydaje mi się, że wypadam. Lecę prosto do ich paszcz. Rozwartych, gotowych by wydrzeć z ciebie wszystko.



-Czemu ja nie mam takiego balkonu?- pyta z udawanym wyrzutem wyrastający obok mnie blondyn. Uśmiecham się do niego zmęczona.



-Bo ja jestem tą fajniejszą.



-Masz ulgi, bo jesteś z Brice'ów, a nie bo jesteś fajniejsza. Nikt nie jest fajniejszy niż ja.- prycham na słowa chłopaka. Uśmiech znika z mojej twarzy, ale dalej jest to twarz pogodna. Znów zaczynam obiegać wzrokiem bezkresny krajobraz pagórków i równin, które wymieniają i przeplatają się między sobą niczym warkocz. Zagapiam się na widok długich wstęg rzek i ogromnych połaci lasów. To wszystko jest takie dalekie, ale istnieje. Jest metaforą nadziei. Przed nami jednak do pokonania jedna mała przeszkoda.



-Wierzyłaś ją znaleźć?- milkniemy.



-Nie.- oczywiście, że nie. To wszystko było idealistyczną wizją. Odnajdę i uratuje część mojej rodziny. To było nastoletnie marzenie, które całkiem zasłoniło realia, przeszkody, za i przeciw. Co ja sobie myślałam? Darłam pod górę, na którą nie miałam prawa wejść, a kiedy się stoczyłam, ona stała koło mnie. Paradoksalnie nie musiałam robić nic. Często właśnie tak w życiu jest.  



-Zawsze tak jest, Mav. Jeżeli czegoś chcesz zbyt mocno, ale musisz o to zabiegać całym sobą, bez skutku, to nie ma sensu. Rzeczy, które mają nas spotkać przychodzą same. Prędzej czy później.



-Mogła przyjść prędzej.- chłopak prycha na moją wypowiedź i kładzie dłoń na czubku mojej głowy. Braterskim gestem, czochra moje włosy, a ja z udawaną oschłością odrzucam jego dużą, męską dłoń.



-Jak między tobą i Len?- lustruje twarz Holdena i szukam tego, co widziałam zawsze. Rumieniec, szeroko rozwarte oczy, brwi osadzone wyżej, drgania wewnątrz policzków. O dziwo, te znaki zniknęły. Intryguje mnie tylko jedna rzecz. Jego ciepły uśmiech.



-Ona wraca do siebie. To miejsce przynosi jej ulgę i spokój, jakiego od dawna potrzebowała.- tłumaczy chłopak. Wpatruje się w jego bursztynowe tęczówki, czekając na więcej. Ten nie patrzy na mnie. Patrzy na słońce, które oddaje jego spojrzenie. Napawa jego spojrzenie blaskiem.- Wraca do mnie. Będzie dobrze.- uśmiecha się patrząc prosto w moje oczy. Ogarnia mnie ulga. Nie mamy większych problemów. Teraz to cytadela i jej władze zajmują się klonami, bezpieczeństwem, jedzeniem. O nic nie musimy się martwić. To takie świetne uczucie, które nie towarzyszyło nam już zbyt długo.



-Cieszę się.



-Przepraszam.- głęboki, męski głos dźwięczy gdzieś za nami. Szybko odwracamy się, by sprawdzić, kto znów wtargnął do mojego, prywatnego pokoju. Ja wiem, że nie mam specjalnie drzwi, a winda wprowadza bezpośrednio do środka mojej rezydencji, ale jednak przedsionek do czegoś służy. Moim oczom ukazuje się wysoki, postawny mężczyzna w czarnym mundurze. Ma lekki zarost, ciemne krótkie włosy i dość ostro zarysowaną twarz. Jest w niej jednak coś takiego, co sprawia, że obcy wygląda przyjaźnie. Jego uśmiech.



-Nazywam się Richard Adler.



-Generale.- mówi błyskawicznie Holden i prostuje się na baczność, a ja posyłam mu zdumione spojrzenie.



-Proszę wybaczyć moje spóźnienie, panno Brice. Wcześniej byłem na patrolu. Dopiero wieść o tym okropnym incydencie w cytadeli sprowadziła mnie z powrotem. Bardzo miło mi panią poznać osobiście.- mówi jakby na jedynym wydechu. Jakbym była osobistością, którą, bądźmy szczerzy, nie jestem. Sili się na oficjalny ton, ale wyczuwam, że to wcale nie jego bajka.- Jak mniemam ty to...



-Holden Fenway. Mieliśmy już przyjemność.



-Naturalnie, nie zapomniałbym.- A jednak zapomniał. Między naszą trójką zapada zupełna cisza. Czuje się niezręcznie. Nagle Holden klaszcze w ręce i z miną pełną entuzjazmu zaczyna.



-Ja już pójdę. Len pewnie umiera z tęsknoty.- po tych słowach posyła mi oczko i rusza w stronę wnętrza mojego lokum.- Do zobaczenia Mavis. Generale.- blondyn kiwa głową w naszą stronę i wychodzi. Chłodny wiatr uderza w moje plecy, podobnie jak wzrok Adlera w twarz.



-Mavis..- uśmiecha się do mnie niczym dobry wujek. Wyraża się całkowicie innym tonem. Czuje się dziwnie, bo nie znam tego mężczyzny. Jego podwójna twarzy, jaką teraz pokazał wcale nie daje mi powodów, by mu ufać. Jest dla mnie kolejnym mieszkańcem Podziemia, który bierze udział w planie Dupree'iego. Planie? Co to za plan. To samobójcza misja.- Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć cię na żywo. Sam na sam.



-Powinnam się bać?- uśmiecham się niepewnie do generała, który wygląda na coraz bardziej podekscytowanego. Ma z 30 lat. O co chodzi?



-Wyrosłaś. Pamiętam cię taką malutką.



-Znał mnie pan?- pytam zaintrygowana.



-Znałem twoich rodziców. Służyłem z twoim ojcem.



-Znał pan.. tatę?- promienieje. Kolejna osoba, która jest częścią mojego, starego świata. Im więcej ich znajduję, poznaje, tym bardziej wybrakowany obraz mojego obecnego życia wypełnia się starymi, dobrymi puzzlami. Lubie o nich słuchać, mówić. To czasem boli. Oczywiście, ale to dobrze pamiętać. 



-Na wylot. Aiden, był moim bliskim przyjacielem. Jak cię ostatni raz widziałem, byłaś taka mała.- mówi i wskazuje wysokość, na której są jego kolana. -Masz oczy taty.- mówi wpatrując się natarczywie w moje szmaragdowe tęczówki.- Reszta, to cała mamusia. Ah Mary. Wspaniała kobieta. Bardzo mi przykro.- uśmiecham się smutno na te słowa. Boleśnie wbijają się w serce, ale są dobrymi słowami. Są miłymi przypomnieniami o dwóch wielkich jednostkach. Jeżeli nie dla świata, to dla mnie.



-Wykryto już klona?- pytam by się upewnić. Mimo, że Holden napomknął coś w tym temacie, wiem, że generał powie mi więcej.



-Tak. Został poddany próbie ognia. Znaleźliśmy tylko jednego. Dupree uważa, że jesteśmy już bezpieczni, ale..



-Ale nie jesteśmy.- pochmurnieje. Cała lekkość, radość i spokój uciekają jak spłoszone zwierzątka w głąb mnie. Znów czuje się czymś obciążona. To wszystko było zbyt piękne, zbyt nudne. Znów zaczyna się jedna wielka pogoń. 



-Moim zdaniem nie.



-Na czym polega próba ognia?- pytam zainteresowana tym terminem. Ciągle się o niej mówi, ale o co w niej chodzi. Czemu my nie zostaliśmy jej poddani?



-Nie wiesz?- pyta rozbawiony moją niewiedzą Adler. 



-Skąd mogłabym?



-Miałaś do czynienia z klonem?



-Na żywo? Miałam. I to nie raz, nie dwa.



-Wiesz więc, że zabicie ich to nie sztuka.



-Tak..- mówię powoli analizując słowa mężczyzny. Faktycznie zabicie klona to nie jest problem. Są to szybkie, podstępne istoty, ale wystarczy tylko delikatne naruszenie ich ciała, a stają się prochem.



-Wiesz co się dzieje, gdy umierają?



-Rozsypują się jak zbite szkło.- mówię nie rozumiejąc dalej finału naszej konwesacji.



-Właśnie. Widziałaś kiedyś szkło, które jest podpalane?



-Chyba tak.- mówię niepewna swoich słów i celu tej rozmowy. Staram się przywołać jakieś obrazy z przeszłości. Palone szkło?



-Podpalane szkło czernieje. To samo dzieje się z ciałem klona. Spalone robią się całe czarne i chodź ogień ich nie zabija, na pewno je demaskuje. Boją się tego, bo są zaprogramowane na szpiegów. Dlatego próba ta, to próba ognia.- kiwam na te słowa głową. Łączę fakty. Czuje się lepiej ze świadomością, że istnieje sposób wykrywania tej zarazy. 



-Słyszałem, że zgłosiłaś się na misje. – mówi i patrzy na mnie bez specjalnej dumy, czy podziwu. Jest smutny i nieco.. zły?



-Tak. Chce pomóc.- wzdycham.-Powinnam...



-Nic nie powinnaś. Nic z tego co się teraz dzieje nie leży w twoim interesie. Dupree i reszta Cytadeli gra na waszych uczuciach, bo już nie mają kogo wysyłać na jakieś durnowate misje. – prycha Adler i zaczyna nerwowo przemieszczać się po tarasie.- Głupotą jest wysyłanie nas wszystkich do Golden Meadow. To strata czasu. Ta baza, to nie przedszkole. Moja drużyna jest przeszkolona, ale sama sobie nie da rady. Nikt nie chce się zgłaszać do wojska, a przymusowe pobory nie kończą się niczym dobrym. Ludzie uciekają, nie są wstanie się obronić. Dupree powinien teraz skoncentrować się na tym, co mu dostarczyłaś. Werbuje was w głupiej wierze, iż faktycznie dacie sobie radę. Lepiej stworzyć E-27, podać ją ludziom. Zacząć walkę zbrojną, a nie podchody, które i tak zwykle są krwawo przerywane.



-Panie Adler..



-Mów mi Rich.



-...Warto osłabić przeciwnika. Uważam, że pana plan jest...- szukam jakiegoś delikatnego słowa, ale marszczące się brwi Adlera mówią mi, że zbędnie. Już go uraziłam.- ... porywczy. W bazie nie będzie mutów. Jak sądzę, jest to zamknięty obiekt. Strzeżone miejsce, więc nie potrzeba nam armii, a sprytnej i przeszkolonej drużyny do zadań specjalnych. Rakieta osłabi matkę, a my zyskamy trochę czasu.



-Nie. Mutów tam nie będzie.- przerywa mi mężczyzna.- Z pewnością zyskamy czas. Jeżeli rakieta faktycznie zostanie odpalona. Byłem w niejednej bazie wojskowej i od razu mówię. Mavis.. to nie jest ten sam poziom. Golden Meadow to jedna z kilku najważniejszych baz wojskowych USA. Tylko wysoko postawieni politycy i agenci specjalni, oraz samo wojsko główne miało dostęp do tego miejsca. Ci ludzie żyli z obsesją wypisaną na czole. Sami sobie nie ufali. Sekrety, wynalazki i wszystkie blokady chroniące istnieją tam po to, by niepowołani umarli na miejscu. Jeżeli wejdziesz tam, bez prawa wstępu, a żadne z nas go nie będzie mieć, będziemy skazani na nieustanne niebezpieczeństwo. Jesteście bandą dzieciaków. To samo tyczy się mojej drużyny. Nieważne, że szkoleni od najmłodszych lat. Jesteście niedoświadczeni, a mężczyźni z Podziemia leniwi i niezdyscyplinowani. Ta misja jest misją samobójczą. Zresztą nie pierwszą, na którą Dupree pozwolił.



-Panie Adler z całym szacunkiem, ale byłam na niejednej takiej.- mężczyzna uśmiecha się do mnie zawadiacko. Z wyższością wypełniającą jego spojrzenie. Mija mnie i opiera się o barierkę pochylając nad doliną. Podchodzę do niego niepewnie i lustruje jego twarz. Wkłada sobie papierosa do ust i nie zwracając na mnie większej uwagi odpala. Biorę głęboki wdech, gdy jego palec prawie staje w ogniu. Prawie.



-Wiele rzeczy Mavis jest bardzo możliwych, gdy jesteś młoda. Wydaje ci się, że zawojujesz świat i udźwigniesz cały ciężar, jaki ludzie ci wrzucą na plecy. Jak twoja matka. Ona też miała takie podeście do życia i to ją zgubiło. Musisz liczyć siły na zamiary, a ty póki co pomijasz ten proces. Mówię ci to ja. Obcy mężczyzna, generał, który w teorii, powinien cie namawiać do wzięcia udziału w misji, dla liczebności oddziału, który powinien mieć głęboko i daleko twoje życie, lub nieżycie. – milknę, a Rich zaciąga się dymem. Głęboko, aż czuje ból w płucach. Pamiętam ucieczkę z Alexandrii i smog, który atakował moje wnętrze. Wraz z tym momentem przed moimi oczami pokazują się kolejne, w których prawie dokonałam żywota, bo wydawało mi się, że mnie śmierć nie dotyczy. Faktem jest, że nie jestem nieśmiertelna. I powinno to do mnie dawno dojść. Adler prawdopodobnie dostrzega moje zamyślenie, bo odrzuca papierosa, gdzieś w dół. Niedopalony zwitek leci i gaśnie w czasie lotu. Mija mnie mierzwiąc ojcowsko moją czuprynę. Jakbym była małym dzieckiem.



-Zrobisz co uznasz za słuszne. Wolę byś została. Jeżeli jednak zdecydujesz się iść, zrobię wszystko co w mojej mocy, byś przeżyła.



-Dlaczego panu tak zależy na moim życiu.- strącam jego dłoń z mojej głowy i spoglądam całkowicie zdezorientowana i zirytowana prosto w jego błękitne tęczówki. Nie odpowiada. Milczy.



-Gdy tylko Dupree wysłał informacje, że druga córka Aidena i Mary żyje i jest tu, obiecałem twojemu zmarłemu ojcu, że i ty i Maisha nie umrzecie w sposób nienaturalny. On was już nie może ochronić. Jako jego przyjaciel, chce wykonać ten ojcowski obowiązek za niego.



-Nie składa się obietnic zmarłym.- mówię, a w moim gardle zaciska się ciężka, pulsując gula. Oczy chcą wypuścić falę łez, ale nie pozwalam na to. Nie rozryczę się przed nim. Choć to bolesne. Te słowa. Tata już nas nie ochroni. Mama już nas nie przytuli. Czemu jemu tak zależy? Czy mogę mu ufać? Ostatnimi czasy zbyt brutalnie zostaje obrzucona wspomnieniami o rodzicach. Zbyt wiele osób tu pamięta moją rodzinę. Inteligencja, ratowana w pierwszej kolejności, nie zestrzelona w czasie ucieczki, jest częścią mnie. Chcąc nie chcąc. To miejsce się od niej roi. Taki natłok na mnie źle działa.



-Właśnie te obietnice, złożone zmarłym, są najbardziej uroczystymi. Nie do złamania. Dlatego składaj je z głową.-te słowa to słowa pożegnalne. Nic więcej nie mówi. Rusza do środka zostawiając mnie samą z ogromną bitwą w głowie. Czy ja temu wszystkiemu podołam? Za niedługo znów się zacznie. Ciekawa jestem, które z nas zginie pierwsze. Ruletka powoli zaczyna się kręcić...




Witajcie! Nadrobię z rozdziałami na tygodniu. Strasznie mnie docisnęli z nauką. Pierwsze msc, a ja mam już 4 przedmioty całkowicie zawalone. Właśnie teraz zacznie się dość średnio przyjemny czas dla tej powieści, bo znudziły mi się niektóre postacie ( również te główne). Zrobimy małe porządki. Będziemy zabijać kolejne osóbki. Pod koniec każdego rozdziału będę pisała 3 imiona. Jedno będzie w kolejnej części martwe. Można zgadywać które >:)


Sprzątaczka Mavis/ Colton/ Nikt

Do następnego ;*

Continue Reading

You'll Also Like

275 96 9
Iconic teksty mojej beszti Tosi UwU @Books1With1Tosia <333
1.1M 12.2K 11
"Nazywam się Mistic Andrews i jako osoba wykluczona ze świata nadnaturalnego nieodwołalnie zostałam z nim związana". Nastoletnia Mistic przyjmuje sty...
174K 8.4K 55
fragment: ,,Ruszył w moją stronę, a ja się cofałam aż trafiłam plecami o ścianę. Nie czułam wielkiej radości, że wreszcie go zobaczyłam. Nie chciał...
11.3K 786 18
Luke i Anakin- bracia którzy kłucą się o jedną Jedi. Ahsoka Tano- jedna z najpotężniejszych mistrzyń Jedi. Za wszelką cenę próbuje przyprowadzić Gene...