Miłość miała być inna

By Zosiczka_Ruda

501 12 2

Rada nigdy nie zastanawiała się nad swoją orientacją. To oczywiste, że była hetero, w końcu miała chłopaka. J... More

Prolog

Nadia

232 5 2
By Zosiczka_Ruda

     W naszym liceum Święto Szkoły odbywa się równo tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Na początku jest wielka uroczystość, podczas której ustawiamy się rocznikami wokół boiska i nauczyciele przemawiają, a później każda klasa otwiera swoje stoisko, na którym coś sprzedaje za kalifornijki. To są zwykłe skrawki papieru mające wartość jedynie tego dnia.

   Byłam w szkole już o ósmej. Chodziłam po salach i sprawdzałam, czy przedstawiciele klas wiedzą co robić, są zwarci i gotowi. Zaczęłam od północnego skrzydła, gdzie mieścił się sekretariat, pokój nauczycielski i sala od historii, a urzędowała trzecia c. Wszyscy przygotowali coś wyjątkowego i wesołego. Było mnóstwo babeczek, kolorowych dekoracji i innych pierdół. Lubię tę część, zawsze widzę to wszystko zanim rozpęta się kalifornijkowe piekło. 

   O dziewiątej zaczęła się uroczystość. Była taka sama jak co rok. Dyrektorka zanudzała do nieprzytomności. Jak zwykle mówiła o motywacji i projektach wewnątrzszkolnych. Jedyną ciekawą i zastanawiającą rzeczą przez tą godzinę była niska, szczupła dziewczyna z pierwszej klasy. Miała mnóstwo dziwacznego żelastwa na jeszcze dziwniejszych miejscach na całym ciele, była ubrana w  czarną, stanowczo za krótką spódniczkę, a pod nią  miała kabaretki. Na jej koszulce widniało logo jakiegoś metalowego zespołu; czarne anioły z rogami trzymające odwrócone krzyże. Jej czarne włosy do ramion upodabniały ją do złej wróżki. To wrażenie potęgowała ciemnofioletowa szminka i ciemne kreski nad oczami. Na pewno to ona zwracała uwagę, ale ta mała uparcie się we mnie wpatrywała. Dłonie schowała za plecami jak mała dziewczynka i uśmiechnęła się niepewnie. Odpowiedziałam tym samym i spuściłam wzrok. Jednak co jakiś czas sprawdzałam, czy ona ciągle patrzy się w moją stronę. Robiła to, aż znikła w tłumie uczniów idących do swoich klas. Ja cały dzień zastanawiałam się, o co jej chodziło. To był flirt? A może po prostu jako najmłodsza chciała się podczepić pod kogoś starszego?

   Kilka dni później wszystko się rozwiązało. Na przerwie obiadowej siedziałam przy swoim stoliku ze swoimi znajomymi, ale i ludźmi z najprzeróżniejszych środowisk, do których sama bym nie zaglądała. Jednak uczniowie tej szkoły szanowali mnie i lubili. Często przychodzili po radę albo po prostu wymienić się miłą gadką-szmatką.

    W pewnym momencie pojawiła się ona i usiadła z nami. Żadnego ,,mogę?" czy coś, po prostu położyła swoją tacę i przysiadła się jakby robiła to od zawsze. Od razu zapadła cisza. Wszyscy patrzyli to na mnie to na nią, jakby spodziewali się, że ją wygonię. Ale ja nie wyganiam nikogo, każdy zasługuje na szansę. Dziewczyna uśmiechnęła się pewnie i powiedziała:

- Cześć. Jestem Rada - to zabrzmiało jak ,,cześć, jestem Rada, od dzisiaj to mnie się słuchacie". 

Nikt z pierwszaków jej nie odpowiedział. Musiała sobie wyrobić niezłą reputację przez ten tydzień. W końcu Elissa, baletnica (odkąd przekroczyła próg tego budynku, uświadamiała wszystkich nieoświeconych o jej wielkim talencie) z drugiej klasy, rzuciła równie wyzywającym tonem:

- Jestem Elissa Monday, dla przyjaciół Elise. Ale ty nie musisz mnie tak nazywać - uśmiechnęła się słodko, zrobiła taktowną przerwę i powiedziała:

- To jest Giana, Isis - obserwowałam reakcję dziewczyny na dziwne imię przyjaciółki. Ta nieznacznie uniosła brew, ale nic nie zrobiła.  - Mona i Rebeccah, dalej Arcady, jego dziewczyna Basilia, Fabian, Gabriel i Nadia. 

Rada spojrzała na mnie i oświadczyła:

- Ją już znam. 

- Za to my ciebie nie znamy - powiedziała władczo Elissa. - Opowiedz nam o sobie - dodała, kiedy Rada ciągle milczała. 

- Chodzę do pierwszej klasy, mam chłopaka Simona i moja przyjaciółka nazywa się Josie Bridget. Mówimy na nią J.B., bo bardzo nie lubi swojego imienia. I tak, w ogóle, nie mówcie jej, że wam powiedziałam - zaśmiała się wesoło, jakby poniżenie przyjaciółki było najzabawniejszą rzeczą na świecie. 

   Rada była ładna. Miała pełne usta, ciemne oczy i grzywkę opadającą na czoło. Poruszała się ze swojego rodzaju wdziękiem i denerwującą pewnością. Miała czysty, wysoki głos i długie palce. Mimo wszystko sprawiała wrażenie irytującej, zaczepnej i raczej głupiej. 

- Simon jest zajęty? - powiedziała Giana, lubująca się w dramach. 

- Nie wiedziałaś? - zdziwiła się Isis. Giana pokręciła głową i zachichotała, próbując wyprowadzić Radę z równowagi. Ta jednak uśmiechnęła się jeszcze słodziej i wredniej niż Giana.

- Niestety, kochanie, ale tak.

- Ups! - krzyknęła Giana i teatralnie zakryła usta dłonią. Rada nie reagowała.

- Gigi, odpuść - powiedziałam stanowczo. 

   Jeszcze tego samego dnia dziewczyna złapała mnie na korytarzu. 

-Cześć! - uśmiechnęła się szeroko. W rękach trzymała kilka zeszytów i jakiś podręcznik. Jej paznokcie były pomalowane na czarno, kto w ogóle pozwolił jej tak przyjść do szkoły?

- Hej - starłam się, żeby mój głos był pogodny, ale na jaw wychodziła wręcz naturalna niechęć do Rady. Nie wiem, czemu tak mnie odrzucała, ale wszystko mnie w niej irytowało.

- Mam do ciebie prośbę - oho, zaczynamy koncert życzeń. -  Pomogłabyś mi z fizyką? Jestem w klasie humanistyczno - językowej, u nas nie ma od kogo ściągać na sprawdzianach, a ja nie rozumiem bełkotu naszej nauczycielki - ponownie się uśmiechnęła.

- Nie minęły jeszcze nawet trzy tygodnie - mruknęłam oschle. Nienawidzę narzekania. - Przyjdź do mnie za miesiąc, wtedy pogadamy. 

Szybkim krokiem minęłam Radę i skręciłam w boczny korytarz. Nie odwróciłam się, żeby się pożegnać czy przejąć się jej zapewne zdziwionym wyrazem twarzy. Każdy początek roku szkolnego przynosił mi mnóstwo obowiązków i papierkowej roboty, nie miałam więc czasu na zarozumiałe i leniwe dziewuchy patrzące na wszystkich z góry. 

   A propos papierkowej roboty, już na pierwszym zebraniu samorządu trzeba było zorganizować kilka spraw typu rozkład wycieczek (to wymaga zgody dyrektora), wybory samorządowe, konkursy wewnątrzszkolne i olimpiady. Wszystkie uzgodnione rzeczy trzeba było również przekazać całej szkole, co oznaczało chodzenie po klasach w środku lekcji. Jedyny dzień, kiedy wszyscy uczniowie byli w swoich klasach, to znaczy nie mieli w-f, okienka czy czegoś takiego, to środa, trzecia lekcja. Aby nie dawać nikomu szansy na łatwe zwolnienie z lekcji, postanowiłam, że sama przejdę się po salach. Wtedy i tak mamy angielski, który mam w małym paluszku. 

   Wpadając do przypadkowej sali w środku lekcji można dowiedzieć się dużo rzeczy o nauczycielach i uczniach, więc powtarzanie tego samego po dziesięć razy nie jest tak nudne, jak by się mogło wydawać. Od razu widać, kto się przykłada, a kto nie. Łatwo też stwierdzić, kto jest inteligentny, a kto głupi i leniwy (ekhem, ekhem). W tej kwestii zwykle się nie mylę, ale wchodząc do klasy Rady postanowiłam wystawić na próbę swoją intuicję. Kiedy otworzyłam drzwi, nauczycielka akurat odpytywała. To była fizyka. Wylosowała numer i spostrzegła mnie.

- Dzień dobry, Nadio. Musisz poczekać, oni właśnie odpowiadają. 

Pokiwałam głową i stanęłam w kącie klasy. 

- Do tablicy przychodzi numer... trzynasty. Kto to? - kobieta podniosła głowę i rozejrzała się. W końcu wstała... Rada. Wyszła z ławki i ze zrezygnowaną miną wyszła na środek. 

   Jej poziom wiedzy i podawane odpowiedzi były żenujące. Odpowiedziała niepoprawnie na trzy z czterech nieprzyzwoicie łatwych pytań. Kiedy podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, uniosłam brew i wydęłam wargi. Uśmiechnęłam się pod nosem, na co ona zasznurowała usta, ale nie spuściła wzroku. Jej oczy zdawały się mówić ,,a nie mówiłam?" 

   W sumie skoro prosiła o korki nie mogła być leniwa. Może jednak mogłabym jej trochę pomóc? Nie mam zamiaru odrabiać za nią prac domowych i pisać jej ściąg, ale wytłumaczenie czegoś to nic złego. Na następnej przerwie znalazłam ją na facebooku i napisałam do niej ,,Twoja fizyka jest beznadziejna". Rada odpowiedziała prawie natychmiast. ,,Teraz mi wierzysz?" Po krótkim namyśle wystukałam ,,Robię to z litości. Jutro po lekcjach u mnie, Machoniowa 19".

   Cały następny dzień unikałam jej jak ognia. Narastała we mnie frustracja, której nie umiałam pohamować ani określić, skąd się wzięła. Przecież nigdy nie wierzyłam w stereotypy, szczególnie, że często dotyczyły i krzywdziły mnie samą. Powinnam dać Radzie szansę. 

   Nie czekałam na nią po lekcjach, bo kończyłam godzinę wcześniej. Przechodząc przez przedpokój doznałam nerwowej ekstazy. Mimo, że mam bardzo ciemną skórę, było widać kilka pryszczy i wory pod oczami. Pognałam do toalety i zaczęłam maskować niedoskonałości.  Później jeszcze długo przyglądałam się sobie i zastanawiałam się, co mi ciągle nie pasuje.  W końcu opamiętałam się i wyszłam z łazienki. Skontrolowałam czas i zeszłam na dół, żeby zaparzyć herbatę. Siedziałam na blacie i nerwowo przebierałam palcami, póki nie podskoczyłam na dźwięk dzwonka. 

   Poszłyśmy do mojego pokoju, tam Rada rozłożyła swoje książki i przysiadła na kolanach. Wyglądała jak czarna kotka szykująca się do skoku. Uważnie obserwowała każdy mój ruch z uśmiechem na twarzy. Szybko przemykała wzrokiem po moim ciele; jasna podeszwa stóp, nerwowo ściągnięte palce, nogi, ręce, mój mały biust, twarz w kształcie diamentu, ciemne oczy, pełne usta i bardzo krótkie włosy. Czułam się... skrępowana, jakby ktoś wdarł się we mnie i uparcie nie chciał zostawić mnie w spokoju. 

   Po chwili otrząsnęłam się i szybko przeczytałam temat, który ostatnio przerabiała pierwsza klasa. Nie było to nic trudnego, ale nie mogłam się skoncentrować. Jej wzrok wwiercał się we mnie. W końcu zaczęło mnie to denerwować. Cmoknęłam niecierpliwie, żeby skupić jej uwagę na fizyce. Pochyliłam się nad  podręcznikiem i zaczęłam rozkładać na części pierwsze poszczególne wzory i równania. Jednak ona ciągle tylko siedziała i z lekko przekręconą głową gapiła się na mnie wcale tego nie ukrywając. 

- Dlaczego ścięłaś włosy? - jej głos był wysoki i przenikliwy. Uniosłam zdziwiona brwi i spojrzałam na nią. Wydawała się szczerze zainteresowana, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Teraz znowu przypominała dziecko. 

- Skręcają się.

- Miałabyś afro? - roześmiała się.

- Tak - wzruszyłam ramionami. Nie podobało mi się, w jakim kierunku schodziła ta rozmowa. 

- Okej - zmieniła pozycję, ciągle patrząc mi w oczy. - Teraz już będę uważać - uśmiechnęła się niewinnie.

   Dwie godziny zakuwania później, Rada zakryła twarz dłońmi i westchnęła. Była już zmęczona i coraz bardziej rozkojarzona.

- Ja już chyba pójdę, wiesz? Pewnie chcesz się zająć sobą, a ja już i tak długo tu siedzę - powiedziała i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

Jej zachowanie wydawało mi się dziwaczne, ale nic nie powiedziałam. 

- To... widzimy się za tydzień? - zapytałam, kiedy odprowadzałam ją do drzwi. 

- Jeśli chcesz - zgodziła się. Uśmiechnęła się odwróciła głowę w moją stronę. 

- Dziękuję - w jej policzkach pojawiły się dwa głębokie dołeczki. - Za tydzień w piątek mam kartkówkę, pomożesz mi?

- Jeśli chcesz - teraz ja się uśmiechnęłam.

   Zanim wyszła, stanęła blisko mnie i podniosła głowę. Przyzwyczaiłam się, że ludzie patrzyli na mnie z dołu, ale ona nie musiała stawać w tak małej odległości. Byłoby jej wygodniej. 

- Strasznie rzadko się uśmiechasz - stwierdziła.  To, co powiedziała było tak nieoczekiwane i nieoczywiste, że aż roześmiałam się. O, ironio. 

Continue Reading

You'll Also Like

40.6M 1.1M 42
When Arianna marries billionaire Zach Price to save her family, she doesn't expect to fall in love with a man who'd always consider her a second choi...