Upadek ||Naruto||

By upieczonemaslo

43.8K 927 233

|Opowiadanie publikowane również na stronie sweek| Czwarty Hokage wraz z żoną cudem przeżyli atak Lisa na Wio... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Wattpad.
Rozdział 5

Rozdział 4

1.7K 122 14
By upieczonemaslo

||♪The Dame - Blood in the Water♪||

            Powoli uniósł powieki. Natychmiast je zamknął, gdy do tęczówek dotarło ostre światło Słońca, które wtargnęło do pokoju za sprawą uchylonego okna. Poczuł nieprzyjemny ucisk głowy za sprawą, którego jęknął i złapał się za głowę. Czując pod palcami coś mokrego i chłodnego, zdziwił się. Po chwili jednak zrozumiał, że to kompres.

Westchnął i spróbował jeszcze raz otworzyć oczy, co tym razem się udało. Podniósł się do siadu i ignorując ból, który przeszedł po jego ciele, rozejrzał się po dość pustym pomieszczeniu o zielonych ścianach z jednym uchylonym oknem.

Złapał się za głowę, gdy ta zabolała mocniej.

Próbował sobie przypomnieć, kiedy stracił przytomność i w jakich okolicznościach to się stało. Źrenice się zwęziły, gdy zdał sobie sprawę, że stracił kontrolę i użył czakry lista. Zamarł w bezruchu, by zaraz opaść głucho z powrotem na materac.

Zawsze zdawało mu się, że kontrola bestii wewnątrz niego jest prosta. Potrafił trzymać go w ryzach tyle czasu, a ten nigdy nawet nie był bliski wyjścia. Poczuł, jak po jego ciele przechodzi dreszcz strachu. Wydawało mu się, że przez chwilę przestał oddychać — dopóki nie spiął się, słysząc zbliżające się kroki.

— Oh — wydał Sasuke, stając w progu drzwi. — W końcu się obudziłeś.

Naruto nie wiedząc, co więcej zrobić, jedynie przytaknął, podnosząc się do siadu z powrotem.

— Czujesz się na siłach, żeby pogadać? — spytał sucho, podchodząc do okna, by za nie wyjrzeć.

— Chyba tak — odparł, po tym jak zmierzył Uchihę spojrzeniem.

— Odpowiedz mi na jedno pytanie typu tak albo nie.

Niebieskie tęczówki spojrzały na przyjaciela bardzo niezrozumiale, jednak po chwili ich właściciel pokiwał twierdząco głową, mówiąc:

— Dawaj.

Sasuke podrapał się po przedramieniu w geście spięcia, następnie wypuścił powoli powietrze z ust, mając dziwne wrażenie, że to nie pomaga.

— Jesteś jinchuuriki? — spytał, odwracając twarz w kierunku Namikaze.

Naruto poczuł, jak nagła fala gorąca ogarnia jego spięte ciało. Przetarł twarz spoconą ręką, którą złapał się zaraz za grzbiet nosa — często to robił.

— Skąd...?

— Najpierw odpowiedz. Jesteś, czy się mylę?

Przymknął powieki, by przemyśleć swoją odpowiedź. W jego głowie prawda walczyła z kłamstwem. Nie mógł go okłamać, Sasuke już się domyślił — kłamstwo nic by tu nie dało.

— Tak, jestem — odpowiedział, nie wiedząc, czy słusznie postępuje. — A teraz powiedz, skąd wiesz? Ktoś ci powiedział? — zapytał, w myślach zastanawiając się, czy winowajcą był Kakashi.

— Domyśliłem się — odparł Sasuke. — Po ostatniej akcji z Zabuzą Kakashi wymigiwał się od odpowiedzi na nasze pytania, mówiąc, że to ty powinieneś nam to wyjaśnić. — Powolnym krokiem krążył po pokoju. — Zastanawiałem się, co to mogła być za straszna informacja... Bo brzmiała na straszną. Potem starałem się wszystko, co wiedziałem, złożyć do kupy i wywnioskować cóż to takiego.

— Chwalipięta — skomentował to Namikaze.

— Może trochę, ale jestem z siebie dumny. — Sasuke lekko się uśmiechnął z zadowoleniem. — Pierwszą wskazówką było oczywiście to, co się ostatnio stało w trakcie misji. — W tym momencie poruszył ręką w niezidentyfikowany sposób gestykulacji. — Pamiętasz, jak oberwałeś jeszcze na początku misji trucizną? Już wtedy zastanawiałem się, co to za „on" ma ci pomóc i przypomniałem sobie, że z jakiegoś powodu przecież spora część mieszkańców Wioski Liścia cię uwielbia — sami nawet zdają się nie wiedzieć dokładnie czemu.

Na samo wspomnienie o uwielbieniu mieszkańców, na twarzy Naruto pojawił się grymas.

— Na myśl mi wtedy, jakimś cudem, przyszła data twoich narodzin... — Czarnooki stanął w półkroku, patrząc na przyjaciela. — Dziesiąty października, Dzień Ataku Dziewięcioogoniastego Lisa na Wioskę Liścia — jakoś pomyślałem sobie wtedy, że to nie może być przypadek i nabrałem już podejrzeń, co do tej teorii. — Ponowił swoje krążenie po pomieszczeniu. — I wtedy sobie przypomniałem coś, co dziwnym trafem mi umknęło. Naprawdę nie wiem, jak mogłem zapomnieć o tak ważnej informacji! — Pstryknął palcami. — Twoja matka była jinchuuriki Lisa.

— Nadal po części jest, dla sprostowania — dodał Namikaze.

— Warte zapamiętania — powiedział chybko Uchiha. — Także łącząc te wątki się domyśliłem, potrzebowałem tylko potwierdzenia i je dostałem. Teraz tylko mi wyjaśnij jedną rzecz... Czemu nigdy nie powiedziałeś, że jest jinchuuriki? — zapytał z wyraźną nutą gniewu w głosie.

Naruto odwrócił wzrok, szukając odpowiednich słów.

— Nie wiem... Bałem się? — odpowiedział, energicznie gestykulując rękoma. — Większość jinchuuriki nie jest dobrze traktowana i ludzie się ich boją, ja jestem jakimś dziwnym wyjątkiem, co tak naprawdę mnie przeraża. — Zatrzymał się na chwilę w swoich słowach. — Bałem się, że jak się dowiesz to się ode mnie odwrócisz. Że wszyscy się odwrócicie. Bo, Sasuke, ja nie potrafię kontrolować czakry Demona. Zawsze mi się wydawało, że choć nie potrafię jej używać, potrafię chociaż ją trzymać w ryzach, ale wtedy dowiedziałem się, że jednak nie. Boję się, że wszystko zjebię, że przeze mnie Demon ucieknie i znowu zaatakuje wioskę. Ja... — urwał, nie potrafiąc wykrztusić z siebie kolejnych słów.

— Ej, słuchaj... — Sasuke kucnął, by położyć swoją dłoń na ramieniu Naruto. — Dasz radę, jestem tego pewny.

Naruto pokiwał głową, chcąc pokazać Sasuke, że ten go przekonał — tak jednak nie było.

Ta siła, którą wtedy poczuł, była... niezwykła i strasznie uzależniająca. Choć poczuł ją raz, chciał zrobić to ponownie — chciał znów doświadczyć jeszcze raz tego przyjemnego ciepła, które rozchodziło się po jego ciele, tej energii, która krążyła wtedy w jego żyłach. Sama siła go do tego nakłaniała, czuł jak słodki szept kołacze się gdzieś za uchem.

Już uzależnił się od tej siły, choć temu zaprzeczał.

— Chodź, pójdziemy na śniadanie — powiedział Sasuke, zmierzając w kierunku drzwi. Posłał Naruto krótki i lekki uśmiech, mający podnieść go na duchu. Uchiha słysząc jęk, który wydobył się ust Namikaze, gdy ten próbował wstać, podszedł do niego i odparł krótko: — Daj, pomogę ci. — Chwycił za rękę przyjaciela i przerzucił ją sobie przez ramię, by pociągnąć go ze sobą do kuchni.

Naruto nie rozumiał, czemu czuł się tak słaby. Nie sądził, że ta uzależniająca siła ma tak tragiczne dla jego kondycji. Może to dlatego, że jego ciało nie było do niej przyzwyczajone? Może później będzie lepiej? Miał taką nadzieję.

Zmierzali długim korytarzem o zgniło zielonych ścianach i podłogą z ciemnego drewna, które zdawało się lekko uginać pod stopami. Naruto przetarł oczy, czując, jak te zaczynają nagle denerwująco piec. Czuł, że to za sprawą ostatniego incydentu z czakrą Lisa.

Do uszu Naruto dotarły niedługo później słowa, które go zaciekawiły — szybkim gestem dłoni poprosił Sasuke, by ten się zatrzymał — zrobił to, patrząc na przyjaciela ze zdziwieniem.

— Powinien się niedługo obudzić, zwykle szybko wraca do zdrowia — wyjaśnił Kakashi.

Syn Hokage zmrużył oczy, gdy poczuł nagłą irytację i zażenowanie. Nienawidził słuchać rozmów o nim, przypominały mu o mieszkańcach wioski.

— Miejmy nadzieję — oznajmił Tazuna, pijąc zaraz łyk herbaty. — Chociaż muszę przyznać, że ten dzieciak ostatnio był naprawdę przerażający — powiedział, wspominając krwiste oczy chłopaka, które świeciły niczym jakieś jarzeniówki.

Naruto zagryzł wargę na te słowa. Ktoś się go bał... Czemu poczuł dziwną ulgę? Czemu cieszył się, wiedząc, że nie jest aż tak wielkim wyjątkiem wśród jinchuurikich?

Czemu? To było tak irracjonalne.

Wzrok Sasuke, choć wciąż chłodny, wydawał się wyrażać współczucie. Wyszeptawszy „Chodźmy", weszli do jadalni, w której to przerwano tą ciekawą wymianę zdań.

— Naruto! — zawołała Sakura, chcąc wstać od stołu, by uściskać przyjaciela — krótki gest dłoni skierowany do niej od syna Hokage, jednak uświadomił ją, że lepiej zostawić to na później. Uśmiechnęła się. — Cieszę się, że się obudziłeś.

— Też się cieszę — wydał Namikaze.

Sasuke pomógł usiąść przyjacielowi, by zaraz samemu usiąść naprzeciwko.

Naruto sięgnął natychmiastowo po czystą szklankę, która stała na stole, czując coraz większą suchość w gardle. Syknął, gdy poczuł ból w ramieniu.

Kakashi natychmiastowo odwrócił się w stronę chłopaka, mrużąc oczy. Nim zdążył otworzyć usta, Naruto już zaczął się tłumaczyć:

— Jestem tylko obolały, mistrzu Kakashi. Poza tym wszystko jest w porządku.

— Dobrze, ale jakby coś się jeszcze działo to mów, jasne?

Naruto wiedział, co Kakashi miał na myśli. Równie dobrze to Kakashi mógłby powiedzieć: „Jeśli znowu spieprzysz sprawę z Lisem, to od razu dawaj znać". Tylko, że ostatnio nawet nie zdał sobie sprawy, że to było to — przez tą energię, która przechodziła po jego ciele, nie potrafił trzeźwo myśleć, a tym bardziej skojarzyć, że to właśnie czakra Lisa go opanowuje. Dopiero gdy się obudził, zdał sobie z tego sprawę.

Jednak mimo wszystko przytaknął, wiedząc, że tego po nim oczekuje mistrz.

Dopiero teraz Naruto miał okazję rozejrzeć się po wszechstronnym pomieszczeniu, w którym okazało się, że nie kojarzył dwójki osób: kobiety o czarnych włosach i oczach oraz szatyna, który wydawał się być synem tej kobiety.

— Podano do stołu — powiedziała z uśmiechem, kładąc przed nosem Namikaze tacę ze śniadaniem.

Zapach miso przypominał mu o kuchni jego mamy, choć przyrządzała je zupełnie inaczej niż to, które widniało przed jego oczami. Kątem oka spojrzał na Kakashiego zdenerwowanym spojrzeniem. Zastanawiał się, ile już mistrz zdążył przekazać do Konohy, jak wiele wiedzieli już jego rodzice i jak bardzo panikowała jego matka. Skrzywił się nieznacznie na tą myśl.

— Dziękuję — rzucił w stronę czarnowłosej, posyłając w jej kierunku wdzięczny uśmiech.

Kakashi zaczął dyskutować z Tazuną na temat ochrony mostu, czemu z jednoczesnym zainteresowaniem jedzeniem przysłuchiwali się Sasuke i Sakura.

Wszyscy byli tak skupieni na tej sprawie, że nikt nie zdołał dostrzec, jak oczy Naruto co chwila zmieniają swą barwę, a źrenica drga nie mogąc się zdecydować jaki kształt przybrać. Przeklął w myślach kilkukrotnie, próbując ustabilizować przepływ czakry — zarówno swojej, jak i tej należącej to lisa, który był winowajcą tej sytuacji.

— Naruto — zwrócił się Kakashi w nieodpowiednim momencie do Namikaze.

Przydługa grzywka Uzumakiego uratowała go, zasłaniając jego oczy. Miał nadzieję, że Kakashi nie nabierze zbytnich podejrzeń, co do jego dziwnego zachowania — w celu zmniejszenia tego połknął kawałek ryby.

— Tak, mistrzu? — powiedział, przełknąwszy posiłek i czającą się w jego gardle gulę.

— Wcześniej, gdy byłeś jeszcze nieprzytomny, ustaliliśmy, że pójdziemy poćwiczyć w lesie. Musimy być w pełni przygotowani na nadchodzącą walkę z Zabuzą...

— Zabuzą? — wydał zdziwiony Jinchuuriki, dziwiąc się jeszcze bardziej, gdy zdał sobie sprawę, że w takiej chwili zainteresował się tą sprawą. — To on nie został już pokonany?

Sasuke odkaszlnął.

— W wielkim skrócie: po tym jak odpłynąłeś, pojawił się Tropiciel z Mgły i jeszcze „dobił — Sasuke zrobił w tym momencie cudzysłów z palców — naszego Zabuzę i zabrał jego ciało, ale jeszcze później Kakashi się zczaił, że Tropiciele pozbywają się ciała na miejscu, więc zrozumieliśmy, że raczej ze sobą współpracują i Zabuza żyje, więc musimy się napakować, żeby go pokonać.

— Okej — prychnął Naruto. — Dziękuję za posiłek — wypalił, odkładając tacę z małą ilością resztek na blat w kuchni — wchłonął bardzo szybko posiłek, gdyż okazało się, że jego żołądek wręcz tego wymagał — by później wyjść z pomieszczenia, czując jedynie delikatny ból w piszczelach. Został obdarowany dziwnymi spojrzeniami, które czuł na swoich plecach, jednak je zignorował.

Po odejściu parę metrów dalej odetchnął głośno z ogromną ulgą.

— Co się dzieje, do cholery? — zapytał z niepokojem, łapiąc się kurczowo za grzywkę.

Przełknął nerwowo ślinę, mając nadzieję, że jego błagania znwou dotrą jakimś cudem do Lisa i ten okażę choć odrobinę swojej dobroci, wyciągając do niego pomocną dłoń.

Jinchuuriki powoli zsunął się po ścianie, o którą jeszcze przed chwilą się opierał..

— Błagam cię o pomoc, ten jeszcze jeden raz mi pomóż, proszę Lisie.

Nagle poczuł, że to dziwne uczucie go opuszcza. Z żył znika ta wszechmocna czakra, a oddech zaczyna być o wiele spokojniejszy. Uśmiechnął się.

— Dziękuję. — Złączył ze sobą dłonie i delikatnie ukłonił się przed wyobrażonym przez siebie Lisem.

Nie chciał nawet myśleć o tym, co by się stało, gdyby ten mu nie pomógł. Po prostu odtrącał od siebie te nagle nagromadzone myśli, które go przytłaczały. Nie wiedział, czemu to wszystko się dzieje. Czy to Lis, jakimś dziwnym cudem, zmuszał go do używania tej czakry? Tylko dlaczego wtedy mu pomagał? Nic z tego nie rozumiał...

Pokręcił głową, odpychając od siebie te myśli — nie chciał się tym przejmować, chciał zapomnieć. Zdecydował, że przejdzie się wziąć prysznic — może ten zmyje z niego te wszystkie problemy — i założy świeższe ubrania.

Poszedł do pokoju, w którym się obudził, ponieważ dziwnym trafem udało mu się zapamiętać drogę złożoną z zielonych, długich korytarzy.

Przekraczając próg drzwi, doświadczył niesamowitego bólu głowy za sprawą, którego jęknął głucho. Zgiął się w pół, omal nie opadając ciężko na podłogę. Chwycił prawą dłonią o framugę drzwi, by ustać na nogach. Po chwili ból ustał równie szybko, co się pojawił, a Naruto poszedł dalej, decydując się nie przejmować tą sytuacją, tłumacząc sobie, że to pewnie skutki walki.

To był kolejny błąd — zignorował problem, wmawiając sobie pustymi wyjaśnieniami, że wszystko w porządku.

Wyjął ze swojego plecaka ubrania na zmianę, które zabrał ze sobą. Wybrał szarą koszulkę wyróżniającą się jedynie symbolem klanu Uzumaki na plecach i czarne spodnie dresowe. Znalazł też swoją kaburę ninja, wziął ze sobą także bandaż i buty shinobi.

Widząc symbol Wioski Liścia na matowym tle opaski, przez chwilę uderzyła w niego ogromna fala melancholii. Zaczął się zastanawiać, co się stanie, jak wróci do wioski — czy będzie musiał się odizolować od społeczeństwa, bo będzie uznany za niebezpiecznego? Może pieczęć słabnie i to wszystko dlatego? Może wystarczy, że tylko jego ojciec ją wzmocni?

Wziął wszystkie ubrania pod pachę, by pójść do łazienki — nie wiedział jeszcze, gdzie jest, ale uznał, że jakoś się domyśli lub podpyta. Spojrzał na zegar naścienny, który wskazywał parę minut po jedenastej — nie wiedział też, na którą się umówili na trening. Czemu nikt nie mówił mu tak prostych i ważnych rzeczy?

I czemu też sam zapominał o nie dopytywać?

Wychodząc z pokoju, omal nie wpadł na Sakurę, która odskoczyła od niego ze zdziwieniem.

— Wybacz — powiedział, chcąc ją wyminąć. Ta jednak złapała go za rękę, tym samym zatrzymując.

— Nic się nie stało — szybko powiedziała, dodając: — Szybko uciekłeś ze śniadania, więc pomyślałam, że chyba nie wiesz, na którą się umówiliśmy na trening z Kakashim. No i też gdzie — prychnęła. — O dwunastej tam, gdzie jedliśmy śniadanie.

— Dzięki — uśmiechnął się. — Mogę cię jeszcze poprosić o pomoc, prawda?

— No jasne, śmiało.

— Wiesz może, gdzie łazienka?

Sakura wyjrzała na korytarz i wskazała palcem niedalekie drzwi.

— O tam.

— Jeszcze raz dzięki. — Miał już ruszyć, gdy przystanął w półkroku. — Sasuke ci już mówił? — spytał, natychmiastowo tracąc pogodny nastrój.

Dziewczyna spojrzała na niego, zastanawiając się przez chwilę o co chodzi chłopakowi. Szybko jednak zrozumiała, odpowiadając:

— Tylko teorię... Ale sądząc po twojej reakcji miał on rację, tak?

Kiwnął głową, a Sakura przez chwilę się nie odzywała.

— Sakura, ja...

— Naruto — przerwała mu. — Słuchaj, to nic nie zmienia. Nadal jesteśmy przyjaciółmi, nie musisz się o to martwić. Nie przepraszaj. To nie ty ich zabiłeś. — Uśmiechnęła się w jego kierunku, zmywając z niego przytłaczający ciężar poczucia winy.

Naruto zdziwił się taką reakcją Sakury.

Przecież to właśnie ta bestia, która była w nim zamknięta, zamordowała jej rodziców.

Przez to bał się jej powiedzieć o tym, że jest jinchuurikim. Myślał, że poczuje ona do niego obrzydzenie, nie będzie chciała już go znać — obwini go.

A ona nic takiego nie czuła. Zamiast tego swoim uśmiechem wspierała go na duchu.

***

— Sasuke...

Uchiha odwrócił powoli głowę, wciąż siedząc nad brzegiem malowniczej wody, w kierunku Kakashiego, który zwrócił jego skupioną wcześniej na wietrze uwagę. Woda dziwnie go uspokajała, wpatrywanie się w nią było czymś, co pozwalało mu ułożyć skołowane myśli.

— Rozmawiałeś z Naruto? — spytał Hatake, dosiadając się.

— Tak, wyjaśnił mi chyba wszystko.

— Rozumiem. Więc jak on się czuję? — zadał kolejne pytanie.

Został obdarzony przez Uchihę spojrzeniem zmrużonych oczu, które zdawały się płonąc chęcią użycia Sharingana.

— Odpowiem, że raczej dobrze, ale nie sądzi mistrz, że lepiej się zapytać samego Naruto?

Jounin westchnął.

— Może byłoby lepiej — odparł, opierając plecy na jeszcze świeżej trawie. — Ale Naruto już taki jest — nie powie wprost, co go trapi. Uważa, że musi sprostać oczekiwaniom. Zawsze robi i mówi to, czego ludzie po nim oczekują, a nie to czego chce. Dlatego oczywiste jest to, że gdy ja go zapytam, to odpowie „dobrze". Nie chcę martwić i mnie, i rodziców.

— Uważałeś, że mi odpowie inaczej?

— Tak.

— A nie pomyślałeś, że może to, że czuje się dobrze, jest po prostu prawda? — powiedział szorstko.

— Sasuke... — zaczął. — Przecież ty sam w to nie wierzysz.

***

W tym samym momencie, w którym odbywała się ta rozmowa, w zamkniętej na klucz łazience Naruto wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze, czując się, jakby patrzył nie na siebie, lecz na kogoś innego. Kaszlnął raz i drugi, opierając się o umywalkę, do której splunął. Nie rozumiał, co się dzieję.

Nie rozumiał, czemu w umywalce jest krew.

Proszę was tylko, żebyście nie hejtowali tutaj Sakury, bo widziałam, że to się często zdarza w opowiadaniach - ona tutaj ma zupełnie inną historię i tak na serio możecie ją nawet traktować jako inną postać, jeśli chcecie.

|| end ||

Continue Reading

You'll Also Like

8.9K 473 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
3.8K 306 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
3.8K 515 23
Lee Felix pisał znakomite wypracowania, co zaimponowało jego nauczycielowi, panu Hwangowi. Uczeń zupełnie przypadkowo nabrał bliższą relację z profe...
23.2K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...