Upadek ||Naruto||

By upieczonemaslo

43.8K 927 233

|Opowiadanie publikowane również na stronie sweek| Czwarty Hokage wraz z żoną cudem przeżyli atak Lisa na Wio... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 3
Rozdział 4
Wattpad.
Rozdział 5

Rozdział 2

3K 150 55
By upieczonemaslo

||♪Hiroyuki Sawano - So Ist Es Immer♪ ||

            Wieczór, jak zwykle, minął niezwykle szybko.

            Minato Namikaze wrócił późno do domu, nie załapując się na obiad w pierwszym terminie — dlatego zjadł później, będąc otoczonym swoją żoną i córką.

            Syn w tym czasie brał prysznic, oczyszczając swoje czarne — będące wybrykiem genetyki — włosy z dzisiejszego kurzu i potu. Gdy po ubraniu się w piżamkę zszedł do kuchni, by napić się wody, nie krył swojego zdziwienia widokiem ojca — sądził, że ten dzisiaj już zarwie nockę.

            — Jak w pracy? — spytał, siadając przy stole i poprawiając swoje mokre włosy, by nie nachodziły mu na czoło.

            — Średnio. — Hokage dłubał pałeczkami z makaronie. — Nie dość, że dużo słabych, przygnębiających papierków do wypełnienia, to jeszcze przyszedł taki jeden markotny genin i...

            Naruto trzasnął lodówką.

            — Tato... — przygryzł wargę ze zirytowaniem i rozbawieniem. — Wspomnisz o tym jeszcze raz to...

            — Mnie udusisz, rozumiem — odparł, przegryzając śmiech ramenem. Nachylił się tak, by wprost do uszu jego młodszego dziecka dotarły jego słowa: — Pamiętaj, Harumi, nie bierz z brata przykładu, w przyszłości bardzo prawdopodobnie będzie najbardziej irytującym shinobi w wiosce.

            Naruto przewrócił oczami, udając zirytowanie — tak naprawdę wiedział, że jego ojciec robi sobie tylko żarty i tak naprawdę jego słowa mu w ogóle nie przeszkadzały.

            — Wiem, tato — ściszyła również głos Harumi, dołączając do gierki ojca — ale nie sądzisz, że myślisz zbyt optymistycznie?

            Minato posłał jej lekko zdziwione spojrzenie.

            — Naprawdę? Tylko w wiosce? Myślę, że raczej na całym świecie.

            Wspólny krótki śmiech rodziców wypełnił kuchnio-jadalnie.

            Później nie wydarzyło się nic wielkiego przez dłuższy czas. Naruto z zafascynowaniem pochłaniał kolejne strony książki, którą czytał już od paru dni wieczorami, gdy tylko jeszcze nie był zbyt zmęczony, a litery nie zlewały mu się w jedno.

            Jednak gdy oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa, wstał z wygodnego fotelu, w którym wręcz się topił, będąc okrytym kocem, odłożył książkę, wkładając zakładkę pomiędzy strony z wyżłobionymi na nich słowami:

            Myliło mi się to, co czuję, z tym, co myślałam, że czuję.

            Książka znalazła się pomiędzy kolejnymi tomami: między tym, co już zdążył przeczytać a tym, co jeszcze na swoją kolej czekało.

            Gdy wszedł po schodach, nie wiedząc nawet dokąd zmierzają jego myśli, zatrzymał go znajomy stanowczy, jednakże przepełniony troską, głos, który rozszedł się po pomieszczeniu, obijając się w powietrzu tak, że aż dotarł do jego uszu, które już miały dość ciągłych głosów i rozmów. Tych samych, co chciały już pójść spać i odpocząć.

            — Naruto, możesz na chwilę. — Niby to spytał, niby to nie, Minato.

            Jego syn zatrzymał mechaniczną czynność otwierania drzwi — nie wiedział nawet, kiedy do nich dotarł. Odwrócił się w kierunku rodzica i pokiwał głową w milczeniu.

            — Nie mam zbytnio powodów, by coś podejrzewać, jednak chcę cię ostrzec — zaczął Hokage, przybierając niezwykle znajomą poważną twarz, która tak często pojawiała się u niego w trakcie pracy. — Coś mi w tym waszym zleceniodawcy nie pasuje... Uważaj jutro, dobrze?

            Nieumyślnie czarnowłosy zapatrzył się w podłogę, czując jak coś skręca się w jego brzuchu, wywołując nieprzyjemne emocje.

            — A wysłałeś mnie na tą misję, bo...?

            — Bo chciałeś. Bo Kakashi chciał. Bo wszyscy chcieliście — wydał, wzdychając. — I ponieważ wierzę w was i wiem, że dacie radę. Po prostu miej na nim oko, dobrze?

            Niebieskie tęczówki patrzyły na niego z taką nadzieją, że aż trudno było jakkolwiek odmówić — poza tym już nie miał nawet jak. A nawet gdyby mógł, to nie zamierzał. Nie było to w jego stylu.

            — Dobrze — powiedział, kiwając głową.

***

            Kolejne cięcie nadeszło niezwykle szybko. Ścisnął swoją krwawiącą dłoń, oddychając ciężko.

            Ale i tak... martwię się.

            Krew spłynęła po koniuszkach jego palców na ziemię. Poczuł się, że mu słabo. Zagryzł wargi, gdy zrozumiał, że w jego ciele zaczyna rozprzestrzeniać się trucizna.

            Wierzę w was.

            Jego ojciec miał rację — w tej misji coś było nie tak. Jednak Naruto i tak nie uszanował dostatecznie mocno prośby Czwartego. Przeklinał się w myślach za to, że za mało się skupił i nie zwrócił uwagi na zbliżające się skupisko czakry. Gdyby się postarał, wszystko wyglądałoby inaczej.

            A teraz przez to wszystko poważnie się zastanawiał, czy nie będzie musiał się zdać na niego, choć odpychał od siebie tą myśl.

            Jeśli nie skorzysta z jego czakry, może umrzeć — Sakura i Sasuke mogą umrzeć.

            Ale jeśli z niej korzysta to, czy nie straci kontroli?

            Nie ćwiczył kontroli jego czakry, choć codziennie czuł jak rozjuszoną bestię jest Kyuubi. Praktycznie każdego dnia czuł jak w nim grzmi, jak krzyczy, a on każdego dnia próbował przed tym uciec, choć nie mógł.

            Bo jak uciec przed czymś, co jest w tobie?

            Sakura odbiła kolejny atak przeciwnika, wykorzystując kunai — to ona ze wszelkich sił starała się obronić Tazune, stając przed nim i wcielając się w tarcze. Dyszała ze zmęczenia i strachu, który uwięził ją w swych sidłach. Dziewczyna jednak miała na tyle siły, by próbować się z nich wyrwać — dlatego nawet jeśli jej ręce drżały, trzymała broń ninja i broniła innych.

            To chyba rodzinne.

            Sasuke już dawno zdawał się wyzbyć strachu. Walczył niczym profesjonalny jounin, czasem chwiejąc się na swych nogach, gdy moc Sharingana zaczęła go przytłaczać.

            Sasuke Uchiha przebudził swe kekkei genkai już kilka lat temu, gdy szokująca wiadomość o zdrowiu jego brata wstrząsnęła jego sercem. Usłyszał ją przypadkiem, miał się o niej nawet nie dowiedzieć, ale ta dotarła do jego uszu zbyt wcześnie.

            Odsiecz na szczęście nadeszła bardzo szybko — Kakashi Hatake pojawił się znikąd i bardzo szybko rozprawił się z zaskoczonymi chuninami z Wioski Mgły. Nie było to może i czyste zagranie, ale przecież z tego ninja są znani — czają się w cieniu i wykorzystują każde potknięcie na własną korzyść. Idealnym przykładem takiego ninja był właśnie sensei drużyny siódmej.

            Naruto padł natychmiastowo na kolana, a piasek zatańczył wokół niego.

            — Musimy wrócić do wioski — powiedział jounin, widząc ranę Namikaze.

            Sasuke przygryzł wargę, Sakura spojrzała przestraszona, a Naruto krzyknął:

            — Nie trzeba! — Zdjął plecak, ten opadł na ziemię, a chłopak szybko wyjął z niego bandaż, sycząc okropnie.

            — Bandaż nie starczy, Namikaze! — podniósł głos Kakashi, kucając na kolanie. — W twoim ciele jest trucizna, musimy szybko ruszać inaczej... — Naruto odepchnął rękę sensei, patrząc na niego wzburzonym spojrzeniem.

           — Kakashi-sensei... — ściszył głos. — On się tym zaraz zajmie — powiedział, zanim wziął zamach kunaiem, który trafił wprost w jego dłoń.

            Jęknął przeraźliwie, powtarzając w myślach niczym mantrę prośbę do Lisa, licząc, że ten coś z tym zrobi — wątpił w to, jednak liczył na to, że nawet demon nie chce, by chłopak umarł. Bo wtedy demon umrze wraz z nim.

            — Naruto, co ty do chole... — urwała Haruno.

            Rozumiała, co robił syn Hokage. Czuła zażenowanie sobą, gdy zdała sobie, że ona nie potrafiłaby sobie czegoś takiego zrobić — zbyt bardzo bałaby się bólu, który by nadszedł.

            Kakashi podniósł bandaż, który wcześniej wyjął Namikaze, i pomógł mu opatrzeć dłoń, obwiązując ją.

            Sasuke zmierzył wzrokiem swojego przyjaciela, zadając sobie w głowie pytania:

            Jaki „on"?

           Zaczął się poważnie zastanawiać, czy jest to związane z tym, dlaczego mieszkańcy tak o nim szepczą, choć sami tak naprawdę nie wiedzą, za co go tak wielbią.

            — O co chodzi z „nim"? — spytał od niechcenia, wiedząc, że i tak pewnie niczego się nie dowie.

            I tak było. Dostał jedynie niezrozumiałe spojrzenie.

            — W swoim czasie będziecie mogli o tym pogadać, dzieciaki — powiedział, uciszając ich, Kakashi. — A teraz panie Tazuna, myślę, że... — zaczął, zwracając uwagę zleceniodawcy, który siedział pod drzewem, udając wyluzowanego. Ale ręce mu zbytnio drżały.

           — Jest nam pan winien wyjaśnienia — rzuciła Sakura. — Na misji rangi C nie powinni nas zaatakować shinobi, pan coś ukrywa. Coś ważnego. — Przełknęła ślinę, gdy zdała sobie sprawę, że powiedziała te słowa na głos. — Przepraszam, Kakashi-sensei, za wtrącenie się — wymruczała z zażenowaniem, ukrywając swoją twarz za drobnymi kosmykami okalającymi jej twarz.

           — Co ja mam wam niby wyjaśniać, he? — wydał zleceniodawca, upijając łyk napoju z butelki, która znalazła się w dygoczących dłoniach.

            W Sasuke coś drgnęło tak mocno, że aż zacisnął wargi w wąską kreskę z gniewem.

            — Nie wie, pan? To ja pana oświecę! — wyrwał, nie potrafiąc zachować kamiennej twarzy. — Shinobi, którzy przed chwilą nas zaatakowali, nie pojawili się tu bez powodu. Chcieli kogoś z nas zabić i chyba nie trudno zgadnąć kogo — warknął.

            — Patrząc na to, że najpierw chcieli zając się największą trudnością, czyli jouninem, a później odciągnęli na bok Sasuke, a później... — Sakura ściszyła głos, mimo że wciąż mówiła. Nagle podniosła głowę. — Ich celem...!

            — Byłem ja.

            Naruto posłał mu bardzo zdziwione spojrzenie. Nie spodziewał się, że ten w końcu zdecyduje się powiedzieć im prawdę bez większego nacisku, którym to już planował za chwilę zalać mężczyznę, ale jednak nie musiał.

            — Przepraszam. Ta misja faktycznie zdecydowanie wykracza poza wasze obowiązki, jednak proszę... Pomóżcie mi! — Mężczyzna skulił się, składając ręce w geście prośby. Oczy miał zaciśnięte, a powieki mu drżały. — Jeden milioner zajmujący się transportem morskim, Gatō... — zaczął mężczyzna.

            Źrenice Naruto automatycznie się zwęziły, gdy do jego uszu dotarło znane mu imię. Szybko skojarzył, gdzie je słyszał i od kogo.

            — Cholera, ten Gatō? — wydał chłopak. — Słyszałem o nim od ojca, gdy do Konohy również dotarły słuchy o nim. Mieli coś z nim oficjalnie zrobić, ale nadal jakoś się nadal nie udało... — Pamiętał, jak Minato niezwykle irytowało to, że musiał zajmować się innymi problemami i nie mógł dostatecznie skupić się na tym problemie. Już od tamtych chwil wiedział, że imię Gatou oznaczało kłopoty.

            Zleceniodawca westchnął.

            — Proszę, zaczekajmy chwilę z tą rozmową. Wyjaśnię wszystko, gdy dotrzemy na łódź.

            Tak też zrobili.

            Niedługo później siedzieli na łodzi, a Naruto poszukiwał w oddali krajobrazu zarysów lądu — nie potrafił jednak takiego znaleźć przez otaczającą go mgłę, która zdawała się nieść dziwnie spokojną aurę za sobą.

            Sasuke patrzył na niego dziwnym spojrzeniem, uparcie szukając w swych wspomnieniach jakichkolwiek wskazówek, które pomogłyby mu trafić na trop tego, kim jest tajemniczy „on", o którym Namikaze wspominał.

            — Naruto — zagaiła Sakura, która jeszcze przed chwilą patrzyła się pusto wraz z nim w dal. — Jak twoja ręka? — zapytała z nadzwyczajną troską.

            Ona niewiele jej w życiu doświadczyła.

            — Goi się — odpowiedział jej Namikaze, podnosząc zabandażowaną dłoń i oglądając ją. Skłamał — nie mógł przecież powiedzieć, że prawdopodobnie już się zagoiła.

            — Panie Tazuna... — wydał Kakashi, prosząc o to, by ich zleceniodawca kontynuował swoje wyjaśnienia.

            Staruszek westchnął.

            — Gatō oficjalnie prowadzi firmę zajmującą się transportem morskim, ale potajemnie szmugluje narkotyki. Z tego co słyszałem, prowadzi także inne nielegalne interesy... Przejmuje inne firmy, a także kraje — jego celem jakiś rok temu został Kraj Fal. Szybko udało mu się przejąć kontrolę nad transportem morskim, oczywiście używając siły — wyjaśnił Tazuna.

            — Skoro ma kontrolę nad transportem morskim w Kraju Fal to tak jakby miał kontrolę nad całym krajem — pomyślał na głos Sasuke, wysnuwając przy tym tezę, będącą prawdą.

            — Tak — przytaknął Tazuna. — Gatō ma aktualnie kontrolę nad wszystkim, wliczając politykę, a nawet zamożność państwa... Po prostu wszystko. — Westchnął, robiąc przerwę w swej wypowiedzi. — Jedyne czego może się obawiać to dokończenie budowy mostu. Tym zajmuję się głównie ja — wyjaśnił, przełykając ślinę.

            Sakura zagryzła wargę w zamyśleniu.

            — Dlatego jesteś dla niego przeszkodą... Ci shinobi byli więc jego pracownikami? — spytała, choć znała odpowiedź.

            — Prawdopodobnie tak.

            — Jedna rzecz mi dalej nie pasuje — wyrwał Kakashi. — Wiedział pan o tym, że będą pana ścigać. Dlaczego nie poinformował pan naszej wioski o tym, gdy składał pan wniosek o zlecenie? — zapytał, szukając odpowiedzi.

            — Kraj Fal jest biedny. Ledwo starcza nam na życie...

            — A co dopiero na zlecenie — dokończył Sasuke.

            — Nagiąłem fakty, żeby móc mimo wszystko zapłacić.

            — Za chwilę będziemy na miejscu. — Kierujący łodzią mężczyzna przerwał im rozmowę.

            Łódź wraz z pasażerami przepłynęła przez wąski tunel, by wpłynąć do niezwykle surrealistycznej wioski. Nagła zmiana otoczenia sprawiła, że Naruto aż mrugnął parę razy oczyma. Niebo pokryło się pięknym odcieniem błękitu, które odbijało się w wodzie, z której wyrastały malownicze drzewa — nie znał ich nazwy, co go nie dziwiło. Nie znał się na roślinach.

            Syn Hokage ostrożnie wyszedł jako ostatni z łodzi. Gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi, łódź odbiła od brzegu, kierując się z powrotem w mglisty teren.

            Tazuna prowadził ich wprost do swojego domu.

           Naruto był zajęty swoimi myślami, gdy podążał po błotnistej drodze za resztą swojej drużyny.

            — Cholera, Naruto...

           Chłopak podniósł głowę.

            — Hmm? — wydał krótko, nie rozumiejąc Sakury, która zaczęła grzebać po swoich kieszeniach.

            — Znowu ci leci krew z nosa — powiedziała, podając mu chusteczkę. — Lekko, bo lekko, ale leci.

            — Kurna. — Złapał się za nos, drugą dłonią złapał za chusteczkę, którą podała mu dziewczyna. — Dzięki, Sakura.

            Różowowłosa uśmiechnęła się do niego krótko.


Chyba niedługo przestanę robić spacją te wcięcia akapitowe, bo to jest po prostu masakra.

||end||

Continue Reading

You'll Also Like

54.6K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
8.9K 473 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
11.3K 912 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
22.3K 1.5K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...