Zabawka [THE END]

By UsernameFelix

19.4K 3.5K 1.1K

Nazywam się Teddy Dobrowolski. Nie Tadeusz, nawet nie próbuj tak do mnie mówić. Na ogół jestem spokojnym dzie... More

Teddy
Komiks
Tyran
Alergia
Znienawidzony
Ucieczka
Deszcz
Pokrzywa
Wilkołak
Hobbit
Obrońca
Gołębiarz
Bezdomni
Sponsorzy
Poszukiwany
Upał
Bliźniaki
Strych
Demony
Przyjaźń
Mecz
Rozwód
Szafa
Flirt
Rodzina
Policjant
Szpital
Przedstawienie
Pomoc
Miłość
Rozbity
Katar
Wybaczyć?
Zkończenie
Skrzydlate słowa

Mama

392 77 30
By UsernameFelix

       

Ogłoszenia parafialne na górze, żeby nie psuć wam emocji w rozdziale moją końcową paplaniną.

Pytaliście o nowego synka. Mogę powiedzieć tyle: Leo, 20 lat, ledwo skończył szkołę, mieszka ze starszą siostrą, pracuje w spożywczym na kasie, zero pomysłu na siebie, brak wyobraźni, życiowa nieporadność lvl 1000, lubi sobie poimprezować, nienawidzi dzieci.

Tyle powinno wam starczyć ;) I jeśli myślicie, że domyślacie się już całej fabuły i ten oto nieodpowiedzialny facet zaciąży jakąś laskę i będzie musiał stać się odpowiedzialnym ojcem, to powiem tyle : Źle myślicie i nie przejrzeliście moich planów xD

A teraz zapraszam do czytania :3

*

– Nie wierzę, że pojedziecie sami – jęczał Artur.

Siedzieliśmy z Anią na krawędzi jego kanapy i staraliśmy się odrobinę podnieść go na duchu. Strasznie się przejął, że przez głupie przeziębienie nie będzie mógł mnie odwieźć do domu, co bardzo mu się nie spodobało. Ciocia wyraziła się jednak jasno i nie pozwoliła mu wychodzić spod koca. Miał przez cały dzień zostać sam w jej mieszkaniu i czekać na powrót siostry – tym razem już beze mnie. Jeśli oczywiście będę mógł zostać w domu...

– To niesprawiedliwe – prychnął. – I wszystko przez tego głupiego kundla.

Frodo podkulił ogon.

– Stary, nie przejmuj się – uspokajałem go. – Przeziębiłeś się, trudno. Ta podróż tylko by cię zmęczyła – mówiłem.

– Wcale nie – mruknął. – Serio chciałem jechać – kichnął.

– Pojedziemy we dwójkę, nie masz czego żałować, naprawdę – wytłumaczyła Ania. – Myślę, że to nie będzie bardzo przyjemna podróż...

Też doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Rozumiałem zawód Artura, pewnie chciał mnie odpowiednio pożegnać, a przez głupi wypadek niestety mu zabroniono. Co za tym szło, mnie czekała jeszcze bardziej stresująca wyprawa.

Pożegnałem się z nim bardzo wylewnie. Mój najlepszy przyjaciel został niestety uziemiony w łóżku. I będąc szczerym nie zdziwiłbym się, gdyby Frodo zrobił to wszystko celowo. Cholerna, kudłata swatka.

Zapiąłem pas. Siedzieliśmy z Anią w sporym czerwonym Kombi jej cioci, a mi coraz szybciej biło serce. Nie zjadłem nawet śniadania, taki byłem tym wszystkim przejęty. Starałem się sprawiać pozory zrelaksowanego, ale ciśnienie podskoczyło mi chyba trzykrotnie. Po miesiącu tułaczki wreszcie wracałem do domu.

Frodo okupował bagażnik. Wcześniej przeszedłem się z nim wokół kamienic, żeby przypadkiem nie zachciało mu się spełniać potrzeb fizjologicznych po drodze. Przynajmniej on był gotowy na to, co nas czekało.

– Stresujesz się? – spytała Ania, kiedy ciocia opuściła parking.

– Nie aż tak... – mruknąłem niepewnie.

Nawet nie wiesz jak bardzo...

Z każdą sekundą było gorzej. W aucie panowała grobowa cisza, a ja gapiłem się i przez okno i udawałem, że na nic nie zwracałem uwagi. Bolała mnie głowa, pociły mi się ręce, serce niemal wyskakiwało z piersi.

Zastanawiałem się, co mogę zastać w domu. Opcji były miliony, a ja nie miałem pojęcia, która jest właściwa. Skoro mnie szukano, to znaczy, że chcieli, bym wrócił. Nie wiedziałem tylko, kto mnie poszukiwał. Może ojciec odszedł? Może mama została sama? Może tylko ona na mnie czeka? Może nawet zdarzył się tam jakiś wypadek?

Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Nagle poczułem czyiś dotyk, na swojej leżącej dłoni. Czym prędzej cofnąłem rękę i odwróciłem głowę.

– Ej, spokojnie – parsknęła Ania. – Widzę, że się denerwujesz, nie musisz udawać.

Westchnąłem i wyprostowałem się.

– Faktycznie, może trochę. – przyznałem i wytarłem dłonie o spodnie. Cholerny stres.

– Nie przejmuj się, wiem, że wszystko się jakoś ułoży. Będzie dobrze, zaufaj mi.

Spojrzałem z nadzieją w jej stronę. Jakie ona miała oczy... Trochę się zapomniałem i przez dobrą minutę patrzyłem na nią bez słowa. Przeklinałem w duchu Wrocław, do którego będzie musiała wrócić.

Każda kolejna chwila przybliżała mnie do domu. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to robię. GPS, w którego kazano mi wklepać swój adres mówił o kolejnych zakrętach i zjazdach, a ja słyszałem jego głos jak przez gruby mur. Wracały do mnie obrazy jakby z przeszłości. Prawdę mówiąc nigdy nie bałem się tak, jak teraz. Nawet, jak ojciec wyciągał mnie z łóżka, jak wracał pijany, jak bił, jak krzyczał... Teraz bałem się najmocniej.

Ciocia prowadziła auto i zerkała tylko w lusterko, by zobaczyć jak się czuję. A czułem się nie najlepiej. Może z Arturem, który rzucałby jakimiś żartami, czułbym się pewniej, a teraz... Miałem tylko obiekt swoich westchnień, do którego i tak bałem odezwać się słowem.

Minęła godzina. Nie byliśmy nawet w połowie drogi, a ja już miałem dosyć. W pewnym momencie chciałem poprosić nawet o powrót do Wrocławia.

– Teddy, oddychaj – uśmiechnęła się Ania. – Albo podaj mi rękę, poczujesz się pewniej.

Zdębiałem. Mimo wszystko bałem się, że odmową mógłbym ją urazić. Wolno wyciągnąłem bladą dłoń w jej stronę i poczułem, jak delikatnie zaciska na niej swoje palce. Przeszedł mnie dreszcz.

– Przecież cię nie ugryzę – zaśmiała się. – Prześpij się trochę, jesteś strasznie niewyraźny.

Wolno skinąłem głową. Miała rację, musiałem być przygotowany i wyspany. Przymknąłem oczy i oparłem głowę o szybę. Ania wciąż trzymała moją dłoń i z każdą chwilą mniej mi ona zawadzała. Czułem się jak dziecko kołysane do snu. Ululany przez łagodne falowanie auta zapadłem w sen.

Nie mam pojęcia, co mi się śniło, ale był to raczej koszmar. Chyba uciekałem przed potworem. Miał nieludzko ogromne dłonie, nie mam pojęcia dlaczego. Obudziłem się zlany potem i z niezłą zadyszką.

Gdy otworzyłem oczy, samochód stał na trawiastym poboczu. Przeciągnąłem się i ziewnąłem potężnie.

– Postój? – spytałem sennie.

– Przespałeś już obydwa postoje – parsknęła Ania. – Nie chciałyśmy cię budzić, wydawałeś się straszliwie zmęczony.

Na moment zamilkłem.

– Słucham? – wydukałem. – My... Jesteśmy na miejscu?

Skinęła głową, a ja przełknąłem ślinę.

Ciocia siedziała za kierownicą i uśmiechała się do mnie w lusterku. Odpowiedziałem tym samym, po czym wychyliłem się za krawędź fotela.

Kiedy zobaczyłem dom, stanęło mi serce.

Opadłem ciężko z powrotem i zacząłem szybciej oddychać. Miałem wrażenie, że to sen, naprawdę chciałbym, by był to sen. Westchnąłem głęboko i ukradkiem uszczypnąłem się w ramię. Snem to niestety nie było.

– Idziemy? – Ania wyciągnęła ku mnie rękę.

– Już? Tak szybko? – wydukałem.

– Stoimy tu pół godziny, spałeś jak niemowlę.

Odrobinę się speszyłem.

– Teddy – tu ciocia zwróciła się do mnie – my tu będziemy przez cały czas, niczym się nie przejmuj. Cokolwiek się stanie w domu, możesz tu wrócić i wymyślimy coś wspólnie. Najpierw musisz jednak iść sam.

Odetchnąłem głęboko. Czułem się odrobinkę przytłoczony, ale wciąż zdeterminowany. Wyszliśmy z auta.

Ania chciała mnie odprowadzić, staliśmy dobre sto metrów od budynku. Zgodziłem się bez wahania. Ostatnie chwile, by pogadać.

– Boisz się – bardziej stwierdziła, niż spytała.

– Skąd wiesz?

– Jesteś zdenerwowany. Nawet bardzo.

– Nie aż tak – starałem się zaooponować, ale wszystko widać było jak na dłoni.

Podeszliśmy pod bramę. Frodo usiadł na trawie i wcisnął pyszczek między pręty.

– Nie zaklinuj mi się tam – parsknąłem.

Ania znów złapała mnie za rękę.

– Wiesz, że możesz na nas liczyć, prawda? – spytała. – Nawet, jeśli z wiadomych powodów nie ma tu Artura, to mogę cię zapewnić, że cokolwiek się stanie, stoimy za tobą murem.

Uśmiechnąłem się półgębkiem i pociągnąłem nosem. Byłem z Anią sam na sam, mogłem powiedzieć jej wszystko, dostałem ostatnią szansę, by wyznać, co tak naprawdę czułem. Miałem to na końcu języka. No dalej Teddy, „Ania, chciałem powiedzieć ci to już dawno... Chodzi o to, że strasznie mi się podobasz". Czemu nie mogłem tego z siebie wydusić?

– Spotkamy się jeszcze? – spytałem cicho.

– Oczywiście – odparła pewnie. – Jak tylko zdarzy się okazja, może nawet szybciej, niż myślisz.

Skinąłem głową ze smutkiem. Chwilę się wahałem. W końcu dałem za wygraną i wolno przysunąłem się bliżej. Objąłem ją oburącz. Głowę położyłem na jej ramieniu i uścisnąłem najmocniej jak potrafiłem.

– Będę tęsknić – wydukałem drżącym głosem.

Odwzajemniła uścisk. Czułem się tak dobrze, słysząc, a nawet czując bicie jej serca.

– Wszystko się ułoży, zobaczysz – mimo, że nie widziałem twarzy, byłem pewny, że pociekły jej łzy.

Kolejne sekundy zawahania.

– Kocham cię...

Nie miała szans, by usłyszeć, co powiedziałem. Właściwie tylko poruszyłem wargami, nie wiem, czy cokolwiek z siebie wydobyłem. Może to i lepiej, jeszcze przyjdzie czas... Chyba.

Staliśmy tak dobrą minutę. Nie chciałem jej puszczać. Nie chciałem zostawiać. Ale musiałem.

Rozluźniłem uścisk i cofnąłem się o krok. Rękawem bluzy wytarłem wilgotne rzęsy.

– Marzę się jak baba – wydukałem i obydwoje parsknęliśmy cichym śmiechem.

Chciałem odwlec tę chwilę. Ale przecież ile można odwlekać?

– No to... Cześć... – mruknąłem smutno.

– Do zobaczenia – odparła. Sięgnęła do kieszeni i coś wyjęła, po czym wsunęła mi dłoń. – To należy do ciebie. Ja mam już swój.

W ręce trzymałem spinner. Ten sam stary, zielonoszary.

Przysunęła się i cmoknęła w policzek. Tym razem odrobinę pewniej. Czułem jak moja skóra oblewa się rumieńcem. Odwróciłem się na pięcie i skierowałem w stronę furtki.

Stanąłem przed drzwiami domu. Wszystko wydawało się takie samo, jak ponad miesiąc temu, kiedy stąd odszedłem. Frodo rozglądał się niepewnie. Spojrzałem za siebie. Ania wracała do auta, ale wiedziałem, że jeszcze nie odjadą. To dodało mi otuchy.

– Zostań Frodo – powiedziałem do psa. – Sam to załatwię.

Chwyciłem za klamkę i pchnąłem drzwi. Nie były zamknięte. Owiał mnie dziwny chłód. Najwolniej i najciszej jak tylko mogłem, wszedłem do środka. Stanąłem na korytarzu. Zobaczyłem lustra, w których niegdyś oglądałem siniaki na plecach. Wokół nikogo nie było, więc z ciekawości uniosłem odrobinę zieloną, trochę za dużą bluzę i spojrzałem w odbicie. Na plecach miałem długie białe blizny. Już nie bolały.

Ruszyłem do salonu.

Nigdy jeszcze nie ucieszyłem się tak na czyiś widok

Mama.

Siedziała na szarej kanapie. Na stoliku obok stała kawa i leżała paczka tabletek. Sama ona była potwornie wychudzona, jakby co najmniej tydzień nie jadła. Nie poznałbym jej, gdyby nie rude włosy, które odrobinę straciły swój blask. Ale nie ważne, jak wyglądała, przecież to moja mama. Twarz chowała w rękach, nie zauważyła mnie, chyba szlochała...

Jak mogłem być tak samolubny? Jak mogłem ją zostawić samą? Zawsze ją broniłem przed ojcem, więc czemu opuściłem ją tym razem?

– Cześć, mamo... – mruknąłem ledwo dosłyszalnie.

Podniosła głowę. Patrzyła na mnie jak na ducha, zjawę i delikatnie kręciła głową, jakby nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Spuściłem wzrok.

– Synku... – usłyszałem jej cichy, załamujący się głos.

– Przepraszam – wydusiłem. Łza pociekła po policzku. – Przepraszam za wszystko, nie chciałem cię zostawić...

Nim odpowiedziała, pobiegłem w jej kierunku i wskoczywszy na kanapę objąłem ją oburącz. Wtuliłem się w jej ramię i płakałem jak małe dziecko cały czas powtarzając „przepraszam". Ona też płakała. Głaskała mnie po głowie, tuliła, trzymała mocno. Nie mogłem się opanować, drżałem łzy ciekły nieposkromionym strumieniem, a ja ściskałem ją, jakbym bał się, że zniknie.

– Mój synek – mówiła. – Mój kochany synek.

Miłość tryskała z każdego jej słowa. Kochała mnie, nie była zła, że uciekłem. Teraz nic nie było ważne. Mama mi wybaczyła, nic innego się nie liczyło.

Przez ułanek sekundy pomyślałem o ojcu. Nie było go tu... A więc gdzie? Co się z nim stało po moim odejściu? Zniknąć przecież nie mógł.

Wtedy usłyszałem trzask drzwi. Kroki. Odwróciłem się. Stał w drzwiach i...

Płakał?

Continue Reading

You'll Also Like

2.8K 257 7
Zayn kocha Nialla ale pewnego dnia blondyn zdradza go z Liamem na jego oczach. Zayn zmienia się podłamany i kiedy 1D odkrywa prawdę o nowej naturze M...
83.9K 4.9K 25
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
211K 4.9K 32
Książka opowiada o 14 letniej Julii Miller, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum razem ze swoim bratem bliźniakiem Johnatan'em. W tym...
20.3K 1.1K 29
Marinette Dupain-Cheng to szczesnastoletnia, 'puszysta', niska brunetka o błękitno-fiołkowych oczach. Nosi aparat ortodontyczny i okulary. Dziewczyn...