Zabawka [THE END]

By UsernameFelix

19.4K 3.5K 1.1K

Nazywam się Teddy Dobrowolski. Nie Tadeusz, nawet nie próbuj tak do mnie mówić. Na ogół jestem spokojnym dzie... More

Teddy
Komiks
Tyran
Alergia
Znienawidzony
Ucieczka
Deszcz
Pokrzywa
Wilkołak
Hobbit
Obrońca
Gołębiarz
Bezdomni
Sponsorzy
Poszukiwany
Upał
Bliźniaki
Strych
Demony
Przyjaźń
Mecz
Rozwód
Szafa
Flirt
Rodzina
Policjant
Szpital
Przedstawienie
Pomoc
Miłość
Katar
Mama
Wybaczyć?
Zkończenie
Skrzydlate słowa

Rozbity

405 75 11
By UsernameFelix

Zero stresu, zero wysiłku, tylko odpoczynek – pierwsze słowa, które usłyszałem od pani Zakrzewskiej. Naprawdę wydawała się miła. Przyniosła mi śniadanie mimo, że o nic jej nie prosiłem. Kanapki ślicznie poukładane na porcelanowym talerzyku. Ślinka pociekła mi na sam widok.

Nim jednak dostałem pozwolenie na degustację, pani domu włożyła mi do ust elektroniczny termometr. Nie protestowałem.

– Piszą o tobie w gazetach, wiesz? – spytała uśmiechając się przyjaźnie.

Skinąłem głową. Niestety wiedziałem, lecz wolałbym, by nie była to prawda. Nie goniłem za sławą.

– Prawdę mówiąc teraz powinnam zadzwonić na policję – widząc mój wyraz twarzy, natychmiast zaooponowała. – Nie zrobię tego, nie stresuj się. Moi siostrzeńcy powiedzieli mi, że masz problemy w domu...

Termometr zaczął pikać ostrzegawczo. Kobieta wyjęła go z moich ust i sprawdziła wynik. Nie wyglądała na zadowoloną.

– Jest lepiej niż wczoraj wieczorem i w nocy, ale wciąż nie najlepiej – pogładziła mój policzek. – Dobrze, że tu trafiłeś, mogło być z tobą naprawdę nieciekawie.

Uśmiechnąłem się blado.

Usłyszałem ciche westchnięcie śpiącego pod kanapą Froda. Dobrze, że nigdzie się nie przeniósł, kochany piecho czuwał tam całą noc.

– Masz szczęście, że kocham psy – pogłaskała śpiącego na ziemi wilczura. – Wabi się Frodo, prawda?

Przytaknąłem. Cieszyłem się, że mój pupil został mile przyjęty.

– Ja... Nie sprawiam pani problemów? – spytałem nieśmiało po chwili.

Zobaczyłem ciepły blask w jej oczach.

– Bardzo chciałabym ci pomóc – zaczęła. – Anka z Arturem mówili o tobie jak o swoim najbliższym przyjacielu i bardzo im zależało, żebym przenocowała cię przynajmniej dzisiaj. Musiałabym być potworem, żeby zostawić chorego, półprzytomnego z gorączki chłopaka na klatce schodowej.

– Niech tylko mi pani nie współczuje, proszę – mruknąłem. – Naprawdę dziękuję za wszystko, jestem bardzo wdzięczny, ale nie lubię, kiedy ktoś się nade mną użala.

Bardzo bolała mnie głowa. Domyślałem się, że nie wydobrzeję tak szybko, jakbym chciał. Odkąd pogodziłem się z myślą o powrocie do domu, coraz częściej zaczynałem tęsknić. Bałem się, owszem, ale kiedyś byłem z tym wszystkim sam, a teraz czułem przynajmniej, że cokolwiek się stanie, zawsze znajdą się na świecie ludzie, którzy będę w stanie pomóc. Te myśli dodawały mi otuchy i sprawiały, że mogłem zmierzyć się z przeszłością z zupełnie nowym podejściem.

– Podobno chcesz wrócić do domu? – spytała kobieta.

Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią.

– Wiem, że to może wydać się dziwne, ale tak – tłumaczyłem. – Zostawiłem tam swoją mamę... Tęsknię za nią i chciałbym wiedzieć, czy wszystko u niej dobrze. Poza tym... Wydaje mi się, że muszę tam wrócić. Nie mogę zostawiać za sobą niezamkniętych spraw i nie chcę też dłużej uciekać. Jeśli dalej nie będę tam potrzebny, to namówię mamę na odejście, nie zostawię jej drugi raz.

– Uroczy z ciebie chłopiec – powiedziała, po wysłuchaniu mnie. – Dobrze, że pamiętasz o swojej mamie, na pewno byłaby z ciebie bardzo dumna.

Pokrzepiło mnie to. Chciałbym, by była dumna, ale nie wiedziałem, czy dumnym można być z dziecka, które uciekło z domu. Może przynajmniej mi wybaczy...

– Mówiłam już bliźniakom, co według mnie powinniśmy zrobić, może ci wspominali. Pojedziemy moim samochodem do Poznania, bo mówili, że tam mieszkasz, odwiozę cię do domu, a na miejscu podejmiesz odpowiednie decyzje, w końcu duży z ciebie chłopak, nie? My oczywiście poczekamy i w najgorszym wypadku wezwiemy pomoc – przełknąłem ślinę. – Tym się jednak nie przejmuj. Jestem pewna, że wszystko się jakoś ułoży.

Skinąłem niepewnie głową.

– Gdzie Ania?

– Jeszcze nie przyszła. Odkąd mój brat, a tata bliźniaków, postanowił się rozwieść, cóż, trochę to przeżywają. Myślę, że dzięki tobie mogą na chwilę o tym wszystkim zapomnieć. Na pewno zjawią się niedługo.

Zrobiło mi się milej w środku, kiedy pomyślałem, że moja obecność też im pomaga i że nie jestem tylko bezużytecznym pasożytem. Tego bym nie zniósł.

– Co mi jest? – spytałem jeszcze.

– A właśnie, zapomniałabym o lekarstwach.

Nie odpowiedziała na moje pytanie. Wyszła, a po chwili wróciła z pełną reklamówką. Mnóstwo w niej było syropów, tabletek... Za dużo.

– To wszystko dla mnie? – spytałem niepewnie.

Ona zaśmiała się ciepło i pokręciła głową.

– Oczywiście, że nie – zaprzeczyła. Z siatki wyjęła dwa syropy i paczkę tabletek. – To jest dla ciebie. Przeciwgorączkowe, przeciwbólowe, będzie ci po tym znacznie lepiej.

Ufałem jej na słowo. Podała mi ohydne leki, zrobiła herbatę i okryła. Sekundę później do domu weszła Ania.

– Ciociu, jestem! – usłyszałem jej wołanie.

Weszła już do pokoju. Uśmiechnęła się do mnie, ja do niej. Nieźle się przez te kilka godzin stęskniłem. Miałem nadzieję, że emocje trochę już opadły i nie jest tak wściekła jak wczoraj.

– Zostaniesz z nim? Muszę iść do szpitala, zaraz zaczyna mi się zmiana – tłumaczyła ciotka.

Później zostawiła Ani wytyczne, co do mojego odpoczynku, rekonwalescencji i przyjmowania lekarstw. Słuchała uważnie, zresztą tak jak ja i Frodo. Wkrótce potem zostaliśmy sami.

– Jak się czujesz? – spytała siadając obok mnie.

– Całkiem – odparłem. – Artur gdzie?

– Po tej jego aferze z drużyną, musi zbierać chętnych do nowej ekipy. Przynajmniej jedne zawody będą musieli sobie odpuścić, ale po tym, co zrobił Michał, trener nie chce widzieć ani jego, ani reszty jego kumpli. A dla Artura to nawet lepiej, przynajmniej się czymś zajmie, nie będzie myślał o problemach i może znajdzie sobie lepsze towarzystwo.

Przemilczałem ten aspekt.

– Anka... Wiesz, że to już koniec, nie? – spytałem cicho.

Spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem. Zapanowała dość niewygodna cisza.

– To znaczy?

– To znaczy, że niedługo będziemy musieli się pożegnać. Wrócę do domu, ty zostaniesz tutaj.

Skierowała wzrok ku stojącym na biurku lekom. Chyba trawiła w głowie moje słowa.

– Jeszcze nie wiadomo, co się stanie – mówiła. – Może jednak nie zostaniesz w domu, a wtedy...

– Chcę zostać, chcę mieć normalną rodzinę, zawsze chciałem.

Znów zaczęły boleć mnie płuca. Za dużo gadasz Teddy. Przymknąłem oczy i oddychałem spokojnie.

– Sugerujesz, że rodzina bez jednego z rodziców nie jest normalna? – spytała z lekką irytacją w głosie.

Otworzyłem jedno oko i uniosłem brew.

– Tego nie powiedziałem.

– Zasugerowałeś.

Lekko się uniosłem.

– Ania, niczego złego nie miałem na myśli.

– I że niby moja rodzina będzie gorsza, po rozwodzie rodziców?

Zupełnie zdębiałem. W najśmielszych snach nie przyszłoby mi coś takiego do głowy, ale faktycznie, to co powiedziałem, nie zabrzmiało dobrze. Trafiłem w czuły punkt, nawet, jeśli nie był to mój zamiar.

– Przepraszam, źle mnie zrozumiałaś – wydukałem. – Po prostu... Miałem na myśli to, że chciałbym jednak by mój ojciec ze mną został. Nie chcę żyć w rozbitej rodzinie i...

– Rozbita rodzina, bardzo poprawiasz mi humor.

Najchętniej palnąłbym się w łeb.

– Anka, nie słuchaj mnie, nie warto. Jestem chory, gadam głupoty.

Najlepiej się wycofać. Mimo wszystko to podziałało i Ania westchnęła z rezygnacją.

– Przykro mi z powodu twoich rodziców, naprawdę – mówiłem dalej. – I może zgrywam takiego wielkiego, ale cholernie się boję. Niedługo wrócę do swojego największego koszmaru i nie jest o dla mnie łatwe... Po prostu obawiam się przyszłości.

– Wiem, jasne – przytaknęła. – Moi złożyli już papiery rozwodowe. Teraz tylko rozprawa i... Wszystko się zmieni – westchnęła.

– Może na lepsze.

– Nie wierzę. Po prostu... Dorośli są strasznie samolubni. Najpierw zakładają rodziny, a potem rozbijają je, bo tak im się podoba. A co z nami?

– Oni nie mają pojęcia, co przeżywają dzieci... – przyznałem.

Siedzieliśmy w ciszy. Znów zaczęła boleć mnie głowa, a przy okazji zrobiłem się niepoważnie senny. Ania wciąż siedziała obok.

– Będzie dobrze – rzuciłem słabo. – Wszystko się ułoży, zobaczysz...

Wedle wskazówek ciotki, Ania zmierzyła mi temperaturę. Było nieciekawie. Dostałem kolejną dawkę leków, po czym chcąc, nie chcąc, zasnąłem. Powoli docierało do mnie widmo pożegnania z bliźniakami. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Ostatnim razem byłem tak rozdarty, gdy myślałem o ucieczce z domu. Nie wiedziałem czego chce, a myślenie o tym dodatkowo mnie frustrowało. No bo co jeśli po naszym pożegnaniu zerwiemy kontakt? Na zawsze?

*

Ktoś nam się tu boi...

2/3 rozdziały do końca...

Continue Reading

You'll Also Like

10.8K 1K 5
Kontynuacja wspaniałej książki yebyemnyetho :D
20.5K 1K 31
jest to moja pierwsza książka więc proszę o wyrozumiałość. książka to moja własna wersja jws
44.1K 2.3K 7
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
188 53 6
będą dziwne wiersze pisane przez Jikkie i Gabi