Nie rozpoznajesz mnie? | Clexa

By OnlyYami

93K 8.6K 1.9K

Clarke od miesięcy nawiedzają niepokojąco realne sny. Kosmos, postapokaliptyczna Ziemia, jej znajomi, ciągła... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Kim jest Yami? Czyli nominacja
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50 (+18)
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66 cz.1
Rozdział 66 cz.2
Epilog

Rozdział 53

935 111 40
By OnlyYami

Lexa POV

Niemożliwym było wyzbycie się znajomego uczucia, którego źródło mieściło się w jamie brzusznej. Przeciągnęłam kciukiem po wciąż nabrzękniętych po namiętnej serii pocałunków ustach. Dolna warga w znacznym stopniu swym wyglądem odwzorowywała zdarzenie sprzed kilku minut. Przymknęłam powieki, aby powtórnie znaleźć się oczami wyobraźni w domu Griffin, konkretniej w kuchni. Nie potrafiłam odnaleźć logicznego usprawiedliwienia mojego niefrasobliwego czynu.

Poprzedzał go występek jeszcze bardziej lekkomyślny, lecz wyznanie obcemu biznesmenowi o miłości do dziewczyny nie było całkowicie nieświadomym przewinieniem. Mężczyzna wyglądał przynajmniej na zakłopotanego i zdezorientowanego. Przypuszczalnie pomyślał, że wystarczyły mi zaledwie dwie godziny, abym zdążyła wzorowo się upić serwowanym szampanem, jak zresztą przystało na głupią nastolatkę z portfelem wypełnionym zielonymi banknotami oraz parą kart kredytowych, pierwotnie należącymi do Titusa.

Oddałabym jego majątek, co do grosza, żeby uniknąć powrotu na durnowatą galę, powstałą dla zakompleksionych, zamożnych osobników, żeby wreszcie mieli okazję porozmawiać o tym, w jak obrzydliwym stopniu są bogaci. Nie pasowałam do tego towarzystwa w najmniejszym stopniu, jednak zobligowana byłam robić dobrą minę do złej gry. Moje miejsce znajdowało się u boku Clarke; dzisiaj, jutro, każdego następnego dnia.

Sięgnęłam po kopertówkę, chcąc zapoznać się z powodem wibracji telefonu. Uzasadnienie drżenia urządzenia spowodowało obecność szerokiego uśmiechu na pozagryzanych wargach, mimo świadomości nieprzerwanego zbliżania się do celu krótkiej przejażdżki. Niebieskooka chociażby swym wizerunkiem na zdjęciu była w stanie poprawić mi humor.

Ostatni raz zerknęłam na uroczą fotografię, której pierwszy plan zajmowała posiadaczka błękitnych niczym bezchmurne niebo oczu. Zakryłam rumieńce dodatkową ilością pudru, natomiast usta ponownie umalowałam markową szminką. Pod żadnym pozorem, absolutnie nikt nie mógł domyślić się, że opuściłam przedsięwzięcie, a zwłaszcza mój prawny opiekun.

Samochód zatrzymał się na parkingu przepełnionym autami organizatorów, zaproszonych gości oraz pracowników lokalu. Kontrolnie przejrzałam się w małym lusterku, nim zapłaciłam taksówkarzowi kwotę odpowiadającą liczbie wyświetlonej na taksometrze. Podziękowałam serdecznie i życzyłam spokojnej nocy, zamykając drzwi. Schowałam kosmetyki do kopertówki, po czym wolną ręką poprawiłam ułożenie sukienki, wygniecenia nie były mile widziane na przyjęciu. Zbliżyłam się do wejścia, wystukując na klawiaturze treściwą wiadomość tekstową, zgodnie z wcześniej ustalonymi wytycznymi spontanicznie wymyślonego planu.

Lexa: Wróciłam.

Odpowiedź otrzymałam niemal natychmiastowo, nawet nie zdążyłam oderwać wzroku od ekranu.

Becca: Chwila. Zaraz będę.

Do ostatniego momentu nie byłam przekonana, czy naprawdę mogę zaufać starszej ode mnie kobiecie poznanej na gali. Nie czerpała korzyści z udzielenia pomocy mojej osobie, niczego w zamian jej nie obiecałam, ona i tak była w posiadaniu wszystkiego. Ludzie, którzy na co dzień ją otaczali zawiedli mnie wielokrotnie, dlatego brałam pod uwagę opcję, w której zostaję wystawiona do wiatru. W razie jakichkolwiek powikłań już podczas jazdy powrotnej w głowie poczęłam układać plan zastępczy.

Przez kilka lat spędzonych w towarzystwie składającym się w głównej mierze z establishmentu, nie należy darzyć żadnego człowieka z ich składu najmniejszą dozą ufności. Jednak moja sytuacja przymusiła mnie do zasięgnięcia pomocy u dyrektora naczelnego istotnej na rynku giełdowym firmy.

Becca Pramheda była jedną z nielicznych kobiet, która własnoręcznie wspięła się po szczeblach kariery, mimo wielu trudności osiągając sukces marzący się niejednemu. Na widok biznesmenki mężczyźni reagowali w różny sposób. Pierwsza grupa wyrywała sobie włosy z głowy tudzież skręcała się z zazdrości, druga opowiadała na jej temat plotki nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Tymczasem ostatnie grono kierowało w jej stronę wulgarne słowa, bytujące w słownikach przedstawicieli tego zespołu pod definicją komplementu, nie odrywając oczu od znakomitej figury. Za wygląd zewnętrzny była znienawidzona przez żeńskie przedstawicielki przedsiębiorstw.

Wyróżniała się na tle otoczenia, była inna od osobowości narcystycznych przy tuszy. W ciemnych oczach dostrzegałam cząstkę siebie, lecz zdecydowanie mniej doświadczoną. Porównując się do niej byłam dzieckiem błądzącym we mgle. Szatynka bez przerwy była osadzana przez dwulicowych osobników ubranych w ciemne garnitury. Stanęłam w osłupieniu, odnotowując ją w pobliżu. Jak gdyby nigdy nic spławiła ich, podeszła do mnie i rozpoczęła niezobowiązującą konwersację, odbierając od kelnera kieliszek szampana.

Kiedy zrozumiałam, że ona faktycznie przemawia do mnie poczęłam odpowiadać na zadane pytania, starając się zamaskować nieznaczny stres. Zapytania wyjątkowo nie dotyczyły stanu majątkowego Titusa, a mojej osoby. Nasza pogawędka była nad wyraz naturalna oraz swobodna. Nie musiałam nikogo udawać, przybierać żadnych masek, rysy twarzy wreszcie mogły przez chwilę odpocząć. Permanentne nieszczere uśmiechanie się przysporzyło mi dolegliwości mięśni twarzy.

W jej towarzystwie byłam sobą, nie obawiałam się wyrazić własnego zdania na poruszane tematy. Po wspólnej lampce drogiego alkoholu zaczęłyśmy dyskretnie wyśmiewać niektórych sztywniaków, starających się przykuć naszą uwagę. Titus nie ośmielił się przerwać nam zabawy, z uwagi na wyższą pozycję Pramhedy. Różnica wieku nie stanowiła problemu, nie odczuwałam jej wymieniając kolejne zdania z towarzyszką. Traktowała mnie niczym równą sobie. Takich ludzi trudno odnaleźć nawet przy starannym wypatrywaniu na tych bankietach.

Okazało się, że posiadałyśmy wiele wspólnych zainteresowań. Podzieliła się ze mną swoją przeszłością związaną ze spotkaniami tego typu. Opowiadała jak w moim wieku zmuszana była do brania czynnego udziału w przyjęciach, identycznie jak ja współcześnie. Jako pierwsza w pełni rozumiała mnie w tej kwestii. Ciężko było nie darzyć jej sympatią. Obecność brunetki umiliła mi wieczór spędzony na bankiecie przed wyjściem, w celu udania się do budynku mieszkalnego Clarke.

Drzwi poruszyły się zauważalnie, nie powodując hałasu mogącego zwrócić uwagę personelu. Rozpoznałam złoty pierścionek z malutkim wzorem nieskończoności, umiejscowiony na środkowym palcu dłoni trzymającej klamkę. Podniosłam wzrok, konfrontując się z ciemnymi oczami. Bez żadnych ogródek skinęła głową, abym się pospieszyła.

Wyświadczyła mi przysługę, pomagając w niezauważalnym wymknięciu się stąd. Wstawiła się za mną, zmyślając wiarygodne usprawiedliwienie chwilowej absencji. Aktualnie wyciągnęła pomocną dłoń w powrocie do, jak to zwykłam sympatycznie nazywać, czeluści piekieł. Chociaż samodzielnie udałoby mi się wydostać, z jej wspomożeniem ucieczka była łatwiejsza.

- Dziękuję, Pramheda. Jestem twoją dłużniczką - oznajmiłam, pochylając głowę. Zamknęłam ostrożnie za sobą drzwi.

- Lexa, ile razy mam ci powtarzać? - Umieściwszy rękę na podbródku sforsowała mnie do powtórnego kontaktu wzrokowego. - Mów mi Becca - skorygowała, używając miękkiego głosu. - Nie każ mi się czuć staro. Poza tym, nie ma za co. Solidarność jajników. - Pełne usta podkreślone krwistą czerwienią uformowały się w subtelny uśmiech. Spomiędzy warg wydobył się chichy chichot. - Jeżeli ponownie spotkamy się na innym bankiecie i wówczas, przy odrobinie szczęścia, będę posiadać chłopaka ty będziesz mnie kryła.

- Umowa stoi. - Przytaknęłam niepewnie, po tym jak puściła mi oczko. Czasami jej zachowanie skutkowało obecnością nie rzucających się w oczy rumieńców na policzkach. Odwzajemniłam nieśmiało uśmiech.

Do naszych uszu dobiegła wrzawa równoznaczna z zawitaniem do magazynu tutejszego pracownika. Przykucnęłyśmy, chowając się za pudłami uzupełnionymi zapasowym wyposażeniem kuchennym. Przyległe do ciała sukienki utrudniały nam przekradnięcie się do wyjścia, omijając członka personelu. Nie bacząc na małe trudności pomyślnie wyminęłyśmy ukrywającego się przed natłokiem roboty młodzianego pracobiorcę. Z magazynu przeszłyśmy bezpośrednio do kuchni, w której panował istny harmider. Pozwolił on nam na przejście do głównej sali bez konieczności dalszego zakradania się w pozycji na wpół kucznej.

Dosłownie metr przed progiem zostałyśmy zaczepione przez kucharza z wysoką, śnieżnobiałą czapką na głowie. Kulturalnie upomniał nas, iż nie jesteśmy uprawnione do przebywania w owym pomieszczeniu. Uprzejmie przeprosiłyśmy szefa kuchni. Zaobserwowawszy grymas na zarośniętej twarzy Becca uwodzicielsko dodała, że przybyła osobiście pochwalić osobę odpowiedzialną za przygotowanie wykwintnych przekąsek, które zdobyły jej uznanie zaledwie po pierwszym kęsie. Pochlebstwo zaowocowało wypiekami tuż nad brodą. Ciemnooka wykorzystała swój urok osobisty, posyłając mu buziaka synchronicznie trzepocząc rzęsami. Wówczas gastronom starał się ukryć widoczne rumieńce, pozwalając nam na opuszczenie kuchni bez wszczynania awantury.

Skonfrontowałam się z oślepiającym jaskrawym światłem. Potrzebowałam kilku sekund, aby ponownie przyzwyczaić się do intensywności sztucznego oświetlenia. Otaczały nas dziesiątki dostojnie ubranych mężczyzn i kobiet, w większości przypadków kurczowo trzymających za ramię swoich niekoniecznie wiernych partnerów. Najmniejszy detal ich kreacji był dopieszczony, ponieważ w tym miejscu oceniano się nawzajem pod względem trzech rzeczy: wyglądu zewnętrznego, stanu konta tudzież wysokości budynku głównej siedziby prowadzonej firmy.

Maszerowałam za Pramhedą, żeby nie pobłądzić w tłumie. Nawet rozwinięta umiejętność orientacji w terenie była aktualnie nieprzydatna. Gdy przez przypadek otarłam się o garnitur osobnika w kwiecie wieku rozwścieczony fuknął coś pod nosem. Nie spowalniając narzuconego przez kobietę tempa, przeprosiłam go chociaż wcale nie było mi przykro, lecz wolałam uniknąć niepotrzebnych dramaturgii. Z czystą przyjemnością uderzyłabym go powtórnie, ale precyzyjniejszym ciosem wymierzonym w czulsze na fangi okolice. Nie ważne jak kosztowne ubrania noszą, pustki w ich wnętrzu nie zdoła to zapełnić, gdyż działa na zasadzie czarnej dziury.

Doszłyśmy do grupki dżentelmenów energicznie prowadzących zawziętą dyskusję. Po głosie byłam pewna, że w skład towarzystwa wchodził mój ojczym. Przełknęłam ciężko zgromadzoną ślinę. Biorąc głęboki wdech dumnie uniosłam głowę oraz przybrałam odpowiednią maskę. Nie nosiłam się z zamiarem ukazania jakiejkolwiek formy świadczącej o słabości, niczym kameleon dostosowałam się odpowiednio do otoczenia. Kątem oka dostrzegłam chłopaka, z którym zobowiązana byłam spędzić ten wieczór. Póki co w jego pobliżu przebywałam niecałą godzinę, dla mnie był to powód do radości, ale Titus odbierał to w odwrotny sposób. Nie musiał mi tego mówić, widziałam to w jego jaszczurczych oczach.

- Nigdy nie wiadomo, kiedy dopadną cię kobiece sprawy - Zaśmiała się teatralnie, zwracając uwagę mojego opiekuna i kilku osób będących w pobliżu. - Oddaję pańską córkę z powrotem. Dziękuję za przemiłą rozmowę panowie, jednak obowiązki wzywają. Muszę również zamienić parę słów z innymi dżentelmenami - rzekła melodyjnie. Jej gra aktorska zasługiwała na nagrodę w postaci statuetki przyznawanej przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej. Czekały mnie jeszcze miesiące praktyk, jeśli nie lat, żeby dorównać starszej chociaż w połowie.

Odczuwając dokuczliwy wzrok Titusa zwieszony na mojej sylwetce przysunęłam się bliżej Tylera. Z przygłupim uśmieszkiem na wąskich ustach umieścił dłoń na zgięciu talii. Jego twarz zbliżyła się do szyi pod pretekstem powąchania perfum. Odruchowo ogarnął mnie nieprzyjemny dreszcz, pojawiły się także odruchy wymiotne, jednakże nie pozwoliłam, aby odczuwany niesmak bliskim kontaktem z płcią przeciwną było można odczytać z mimiki twarzy. Nie wypowiedział się na temat mojego chwilowego zniknięcia. Treść wykrętu Becci był mi nieznany, ale skutecznie podziałał.

Aczkolwiek niecałą minutę później zostałam wzięta na stronę przez Łysola. Zachowywałam się, jakby nic znacznego się nie wydarzyło, ale po spojrzeniu jakim mnie sondował wywnioskowałam, że nie wierzy w moją niewinność. Rozbawiła mnie żyłka pulsująca na widocznym czole, nadawała jego postaci groteskowości. Czasami zastanawiałam się, czy on i Gollum nie są spokrewnieni. Trudno było uwierzyć, że nie wykazują choćby najmniejszego stopnia pokrewieństwa.

- Co ty sobie wyobrażasz? - syknął, wyrywając mnie z humorystycznych rozmyśleń.

- Nie rozumiem, ojcze - wycedziłam z nienawiścią ostatnie słowo. Kazał mi tak do siebie mówić w otoczeniu znajomych, żeby zapobiec snuciu przypuszczeń, co do naszej zażyłej relacji. Kochający ojciec z ręką do interesów oraz zdolna intelektualnie adoptowana córka, wzajemnie wspierający się po śmierci wspaniałej żony i matki. Taka opinia krążyła o naszej rodzince wśród osób, których opinia liczyła się dla Titusa.

Z premedytacją pozorowałam nieznajomość odpowiedzi na zadane pytanie w celu wprowadzenia go w błąd. Cnotliwie wzruszyłam ramionami. Wydawało mi się, że umiejętnie odegrałam rolę niewinnej niewiasty. Gdybym rozmawiała z przeciętnym obywatelem miałabym problem z głowy. Niestety Titus nie należał do przeciętniaków, w innym wypadku moja stopa nigdy nie stanęłaby na salonach.

- Nie udawaj niewiniątka. Zażenowany słuchałem jak Anderson cytuje twoją wcześniejszą wypowiedź o jakiejś dziewczynie. - Stałam niewzruszona, stoicko przyjmując serwowaną dawkę jadu oraz żółci. Zacisnął szorstką dłoń na moim przedramieniu, uniemożliwiając oddalenie się. Z daleka wyglądało to na czuły ojcowski gest, podczas kiedy pod jego opuszkami palców tworzyło się zaczerwienienie, a palce drętwiały wskutek zmniejszonej dawki utlenionej krwi.

On był świadomy mojej prawdziwej orientacji. Naturalnie nie ucieszył go ten fakt. Nie oczekiwałam od niego akceptacji, miłości, czegokolwiek. Chciałam jedynie, by zostawił mnie w spokoju. Nie zapisał mnie na terapię ani nie wynajął egzorcysty, ale również nie zaprzestał swatania z synami klientów. Postawił mi jeden warunek. Będąc pod jego opieką oraz posiadając niespłacony u niego dług nie mogę się ujawnić. Właściwie oficjalnie nie orzekłam, że jestem lesbijką, jedynie wyrażałam werbalnie piękno mojej dziewczyny.

Konsekwencje mojego wybryku będą wyciągnięte w najbliższej przyszłości. Jego reputacja nie ucierpiała zbytnio z tego powodu, ponieważ wmówił kolegom, że opisywałam zmarłą Caileigh, a z uwagi na wypity alkohol moja wypowiedź była pozbawiona ładu i składu. Postąpiłam według dyrektywy udając się do Tylera, którego nie wolno było mi opuszczać choćby na krok. Kiedy poszedł do toalety musiałam czekać na niego przed drzwiami, jak pies oczekujący swojego właściciela, który wszedł do sklepu spożywczego.

Wspólne tematy do rozmowy, według moich przewidywań, błyskawicznie się wyczerpały. Pragnął przedstawić mnie swoim rodzicielom, lecz ci zignorowali jego prośbę o chwilę uwagi. Zupełnie jakbym oglądała nasze pierwsze spotkanie tydzień temu. Pomimo małej ilości spędzonych razem godzin, zdążyłam zapoznać się z sytuacją rodzinną państwa Nelsonów. Rodzice w pełni oddani pracy, nie mający czasu dla jedynaka. Chłopak otrzymywał kosztowne prezenty choćby bez okazji, ale w głębi serca wyglądał zainteresowania matki oraz ojca jego osobą. Takowa postawa rodzicielska przyniosła efekt w postaci zakompleksionego, rozpieszczonego bachora, tupiącego nogą w podłogę, kiedy odmówi mu się kupna upragnionej zabawki.

W nieco mniej zatłoczonej części budynku napotkaliśmy jego kumpli. Przedstawił mnie jako swoją laskę. Miałam ochotę wykręcić mu kark. Po tym oznajmieniu cztery pary oczu przeskanowały moją sylwetkę od czubka głowy po obcasy, oczywiście zatrzymując się w pobliżu klatki piersiowej, nawet nie kryli się z zaciekawieniem moim biustem. Momentalnie odwróciłam od nich wzrok, odnotowując jak jeden z nich poprawia dłonią ułożenie spodni w kroczu. W myślach pozbawiłam życia każdego z nich. Dla urozmaicenia oraz zabicia nudy w odrębny sposób doprowadziłam do zgonów.

Czas jak na złość upływał ociężale. Zamiast przysłuchiwać się rozmowom czterech chłopaków o piłce nożnej po cichu odliczałam minione sekundy, wyczekując północy. Od spędzenia reszty nocy w ramionach Clarke dzieliło mnie niecałe piętnaście minut spędzone na gali, potem szybkie przebranie się w wygodne codzienne ubrania, w których można oddychać bez utrudnień i będę w moim prawdziwym domu. Odpuściłam sobie udawanie zainteresowania najnowocześniejszymi samochodami bądź nowinkami technologicznymi. Ziewnęłam, w porę zakrywając usta ręką.

- Nudzisz się? - pytanie skierował prosto do mojego ucha.

Jego wzrok również wskazywał na znudzenie, więc darowałam sobie opowiadanie barwnych kłamstw i skinęłam głową na potwierdzenie, robiąc maślane oczy. Niespodziewanie nabrał energii, jego źrenice w niewielkim stopniu zwężyły się. Do jego głowy wpadła jakaś dwuznaczna myśl. Nie miałam okazji go rozpracować, dlatego postępowanie bruneta interpretowałam na różne sposoby.

Pożegnał się z kumplami przybijając z nimi piątkę. Gdy oddaliliśmy się od nich poinformowaliśmy Titusa o naszym nieco szybszym opuszczeniu przedsięwzięcia. Wyłysiały nie był z tego zadowolony, lecz zezwolił nam na wyjście, pod warunkiem, że będę znajdować się pod stałą obserwacją Tylera. Zacisnąwszy szczękę podlizał się paroma słówkami mojemu ojczymowi. Nie rozumiałam, dlaczego zależało mu na dobrej opinii Titusa.

Chwycił mnie za nadgarstek, po czym nakierował do drzwi wyjściowych. Aktualna ucieczka była znacznie prostsza w wykonaniu od mojej solowej dwie godziny temu. Nikt się za naszą dwójką nie oglądał, w końcu byliśmy tylko parą nastolatków, opuszczającą drętwą imprezę dla dorosłych. Dojrzała część gości była zajęta czubkiem własnego nosa. Przystaliśmy przy wypolerowanym czarnym samochodzie włoskiej marki.

Odnalazł kluczyki w kieszeni marynarki, gestem dłoni kazał mi usiąść na przednim miejscu pasażera. Jeżeli zignorowałabym go i nie bacząc na niego poszła do domu Griffin, poskarżyłby się Titusowi. Wówczas popadłabym w jeszcze większe tarapaty. Postanowiłam poczekać na lepszą okazję spławienia bogatego dziedzica. Opadłam na siedzenie nie zwracając uwagi, czy sukienka się pogniecie. Od razu ściągnęłam niewygodne szpilki, przeklinając pod nosem damskie obuwie na wysokich, cienkich obcasach.

- Na jakiej ulicy mieszkasz? - dopytał stanowczym głosem, włączając nawigację. Nie mogłam uwierzyć w bezinteresowność młodziaka. Mojej czujności nie zdołał uśpić.

Wydukałam beznamiętnie adres, unikając dociekliwego wzroku. Jego trzeźwość stanęła pod znakiem zapytania. W trosce o własne bezpieczeństwo zaproponowałam przejęcie kierownicy, niemniej jednak spotkałam się z odmową. Zapiąwszy pasy dokładnie obserwowałam drogę, żeby w razie potrzeby ostrzec automobilistę o innych członkach ruchu drogowego.

W drodze powrotnej bez ustanku miałam naprężone mięśnie w związku z upojeniem alkoholowym bruneta, uparcie trzymającego za kierownicę. Powstrzymałam się od skomentowania sinych knykci oraz nieprzyjemnego oddechu. Gdy nie wiadomo jakim cudem dojechaliśmy na podjazd mojej posiadłości bezzwłocznie opuściłam auto, trzymając w dłoni wcześniej ściągnięte obuwie. Liczyłam, że w tym miejscu się pożegnamy, ale była to złudna nadzieja.

Od autorki: Minął już lekko ponad rok od publikacji pierwszego rozdziału. Szmat czasu. Gratuluję tym, którzy wytrwali do tego momentu. Mam nadzieję że pozostaniecie stałymi czytelnikami do końca. Wasze wsparcie w wszelakiej postaci wiele dla mnie znaczy.

Miłego.

Continue Reading

You'll Also Like

5.4K 451 24
Chyba tytuł mówi wszystko. (wolno akutalizowane!)
153K 10.1K 75
od niewinnego zauroczenia po desperację i inne skrajne emocje, próbując opisać uczucia, które już dawno ktoś opisał.
169K 9.6K 127
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...
7.9K 386 19
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...