Życie to wieczna walka.

By Karola184

12 1 0

Bohaterka zmaga się z nieuleczalną chorobą. W wzmaganiach wspiera ją jej partner. Życie rzuca jej trudne wyz... More

Walka z losem.

12 1 0
By Karola184


Po przepracowaniu 20-stu lat w firmie Vlada, rak upomniał się o mnie po raz drugi. Tym razem nawrót nastąpił w kościach. Nie chciałam żeby Asassil widział mnie w takim stanie. Nie powiedziałam mu,w jakim szpitalu leże jednakże gdy byłam na wpółprzytomna na wskutek leczenia,wydawało mi iż słyszę jego głos. W momencie odzyskania świadomości nikogo nie było.

Z trudem otworzyłam oczy. Powieki miałam tak ciężkie, że myślałam iż nie dam rady ich otworzyć. Spojrzałam na sufit. Dziwne wydawał się inny niż go zapamiętałam. Przypomniałam sobie o okularach. Bez nich mój świat jest nieostry,rozmyty,bez kontur,zamazany. Wyciągnęłam prawą rękę szukając na „ oślep" okularów. Powinna tu być szafka na której położyłam okulary. Szukając dalej dłonią natrafiałam na materac,zamiast blatu szafki. Co do cholery pomyłam. Wszędzie gdzie nie sięgnęłam to czułam łóżko. Po mojego zamroczonego lekami umysłu dotarł fakt,że nie leżę na łóżku szpitalnym a o wiele większym. To musiało być łóżko w stylu king size. Znałam tylko jedną osobę,która lubowała się w takich łożach. Assasil.

Po lewej stronie ktoś się poruszył. Odwróciłam głowę i jak za pomocą czarodziejskiej

różdżki,okulary znalazły się na moim nosie. Wszystko stało się wyraziste. Nade mną stał Kovu. Uśmiechnięty od ucha do ucha.

Śpiąca Królewna z Polskiej porcelany w końcu się obudziła. Myślałem że prześpisz cały dzień. Nawet jak Ciebie przenoszono ze szpitalnego łóżka na nosze,a następnie do samochodu ojca nie reagowałaś. Ty wiesz jaki był zły?!!! Od razu zadzwonił Andiego dlaczego jesteś w takim stanie. Dawno go takiego nie widziałem. Dobre parę minut warczeli na siebie,aż Andy w końcu mu powiedział że to reakcja na mocne lekki. Jak działanie osłabnie to obudzisz się.

Uśmiechając słabo powiedziałam.

Gdzie jestem? G...g..gdzie jesteśmy?

Wychrypiałam. Mój głos bardziej przypominał skrzypienie nie naoliwionej furtki,niż ludzką mowę.

W północnej Szkocji. Byłaś już tutaj pamiętasz?

Czy pamiętam?

Odpowiedziałam z rozmarzeniem przymykając powieki. Przypomniałam sobie rozległe plaże a nad nimi klify oraz zeskakującego z nich Assasila. Czym mało nie doprowadzał mnie do zawału serca. Kiedy oboje staliśmy na klifie Assasil mówił

„ Idź ścieżką na dół, ja zaraz dołączę do Ciebie". I

I dołączył ale w jakim stylu. Najpierw chwile stal i patrzył czy niżej jest jakaś skalna półka. Ja sprawdzałam czy ktoś nie idzie,to była wyludniona okolica ale czasem ludzie zapuszczali się w te okolice,aby pospacerować po klifach. Nawet nie mieli pojęcia że to jest terytorium wampirów. Posiadłość była oddalona od wybrzeża jakieś 15-ście minut drogi. Nawet na stronie internetowej była fotografia domu Vlada,jako przykład budownictwa z XVIII wieku. Pisało że jest to posiadłość prywatna i jest zakaz wstępu. Vlad czasem wspominał,że myślał nad zastrzeżeniem części plaży jako prywatnej,ale mało ludzi tutaj przebywa. Jest to piękny teren lecz trudno dostępny.

Wracając do Assasila. Po zrobieniu wstępnego rozeznania. Skakał na wspomnianą2 wcześniej półkę,a następnie na plażę. Nie muszę wspominać,że robił to w swoim tempie,czyli bardzo szybko. Pamiętałam kiedy pierwszy raz to zobaczyłam gdyby nie Kovu,jak nic dostałabym ataku histerii. Po udanym skoku Assasil podszedł i się zapytał.

I jak udało mi się? Uśmiechając się przy tym szeroko.

Mogłeś bardziej w prawo i trochę dalej. Ale tak poza tym to ładny skok. I klepnięcie w plecy.

Słuchałam i patrzyłam na obu z niedowierzaniem aż w końcu nie wytrzymałam.

O jakim udanym skoku Wy mówicie?! Przecież on mógł się zabić,połamać!

Czułam jak głos zaczyna mi robić się wyższy,piskliwy momentami oraz napływające łzy do oczu. Zarówno Assasil jak i Kovu patrzyli na mnie pytająco. Wtedy nie otrzymując żadnej konstruktywnej odpowiedzi,odwracałam się wściekła na nich i siebie,że dałam się ponieść emocjom. Kiedy chciałam iść Assasil łapał za moją rękę mówiąc.

Co to za pokaz? Co?

To nie pokaz Sas. Myślałam że dostane zawału serca a Ty bawiłeś w najlepsze.

Mówiłam z wyrzutem patrząc w jego lazurowe oczy,teraz błyszczące od adrenaliny.

Martwiłabyś by się gdyby coś mi się przytrafiło? Pytał się patrząc na mnie uważnie. Jego głos był głęboki, lekko przytłumiomy jak postaci z horrorów ( coś w stylu „ welcome in Hell")

Ty miałeś ubaw. Nie sorry Wy mieliście obaj ubaw a ja wręcz przeciwnie. Puść mnie Assasil.

Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Domagał się odpowiedzi.

A co mam Ci powiedzieć. Co?

Nic. Wiem swoje.

Taaa.

Ejjj! Nie psujcie atmosfery. Zamiast cieszyć się dobrze spędzonym czasem, kłócicie się.

Prychając niczym kotka odwróciłam się na piecie. Kiedy odchodziłam usłyszałam jak Kovu się o coś pytał Assasila. Chciałam przez chwile pobyć sama.

Otworzyłam oczy. Kovu przypatrywał mi się z zainteresowaniem.

O czym tam myślałaś ?

Przypomniałam sobie jak zobaczyłam pierwszy raz kiedy Assasil skalał.

Taaa. Oboje daliście popis. A tak na marginesie. Powiedz. Bałaś się o niego? Nasze oczy się spotkały.

Tak. Bałam się że stanie się mu coś złego. W ogóle to gdzie jest Assasil?

Bierze prysznic.

Aha. Odpowiedziałam słabo. Czułam się słabo,otumaniona silnymi lekami.

Mój rozmówca musiał wyczuć że coś jest nie tak.

Dobrze się czujesz ? Kate? Cholera dziewczyno !!!! Co mam robić.

-Po pierwsze nie jestem dziewczyną a kobietą. Mam już pięćdziesiąt parę lat,po drugie to normalne przy silnych lekach. Chociaż uważam że Andy przesadził trochę z tym.

Nie panikuję.

Ok jak uważasz. Czuję się zblazowana Kovu.

Jaka? Możesz mówić jaśniej dzie... kobieto.

Jestem osłabiona,senna. Wiesz co Andy powiedział kiedy z nim rozmawiałam o leczeniu?

Nie. Co?

Że tego raka trzeba zwalczać z siłą lwa,wtedy jest szansa. Pffff optymista. To rak kości i to nawrót.

Masz szczęście że on Ciebie leczy. Jeśli ktoś może pomóc,to właśnie Andy.

Ty chyba nie masz pojęcia co to jest rak kości ? Powiedziałam patrząc na Kovu. Z tego ludzie nie wychodzą młody. Dodałam widząc że chce coś powiedzieć. To jest życie z wyrokiem a leczenie je przedłuża. A propo. Wiesz jak wyglądają komórki tej choroby?

Nie?

Jak małe białe kuleczki. Zadziwiające jak coś tak małego może wyrządzić tak duże szkody w organizmie.

Taa faktycznie bardzo interesujące. Skąd wiesz jak one wyglądają?

Dawno temu widziałam w telewizji. Pić mi się chce czy mógłbyś podać mi szklankę wody.

Jasne.

W tym momencie z łazienki wyszedł Assasil tylko w ręczniku i kubkiem wody w dłoni. Zrozumiałam że musiał słyszeć moją i Kovu rozmowę. Spojrzał na syna i powiedział.

Go aut Kovu.

Przy tym jego spojrzenie zabijało na miejscu.

Are U sure?

Yes.

Ok ok. Trzymaj się. I wyszedł.

Assasil wyglądał źle. Włosy przydługie,zarost za bujny,spojrzenie jak u bazyliszka,założę się że gdyby był człowiekiem to zionęłoby od niego alkoholem na kilometr. „Co on ze sobą zrobił?" pomyślałam patrząc na niego.

Cześć.

Cześć. Nie mieliście z moim synem lepszych tematów do rozmów niż Twoja choroba. Zapytał.

A Ty ile wypiłeś. Masz przepity głos. Przerwałam mu.

Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Zdecydowanie nie był w nastroju. Ta sytuacja dawała mu do wiwatu. Jako że Assasil jest 100% mężczyzną i to wampirem jego radzeniem sobie z problemami był alkohol. A potrafił wypić. Raz widziałam masę butelek od najdroższego Jaca Danielsa,po wódkę przywiezioną przez Vlada z jego ostatniej wizyty w Rosji. We trzech obalili tyle butelek,że jak weszłam do pokoju gdzie pili mało co nie zostałam przygnieciona ogromem szkła. Możecie wierzyć lub nie,lecz w sklepie monopolowym tyle alkoholu nie ma co tam było. W dodatku Messa mój kaukaz postanowił się do nich dołączyć i pocichaczu poszedł do nich. Za co został nagrodzony prawdziwym świńskim uchem,a nie jak to określił Vlad „ plastykiem ze sklepu". Mówiąc to zaciągał po Rosyjsku. Zawsze jak wracał z rodzinnych stron to przez parę tygodni zaciągał,potem już nie lub jak był pijany. Z kolei Assasil mówił łamaną angielszczyzną i celtycku. Bełkot Vlada rozumiałam,to Assaila ni w ząb. Nawet „ zagroziłam" że jak nie przestaną to nagram ich i dam na youtub. Ich miny były bezcenne. Vlad jako pierwszy zareagował.

Nie zrobisz tego młoda damo.

Już Was nagrywam. Powiedziałam żartobliwie.

Poczekaj niech Ciebie dopadnę to nie będzie Ci do śmiechu. Ciągnął Vlad z chytrym uśmiechem.

Najpierw trzeba wstać szefie. Powiedziałam zaczepnie. Rozglądając się po pustych i jeszcze pełnych butelkach. Zarówno jednych jak i drugich było bez liku. Vlad wstał i to za pierwszym razem. Zawsze zadziwiali mnie ze po wypiciu takiej ilości alkoholu byli wstanie wstać,choć Assasil wolał przyglądać się moim przepychankom słownym z Vladem. Kiedy Vlad wstał ja zamknełam drzwi i śmiejąc się obeszłam dom i otworzyłam drzwi od tarasu. Jeszcze nie zdarzyłam dobrze ich otworzyć a już jedna butelka była na trawniku,potem druga,trzecia. Panowie rzucali butelkami. Przezornie cofnęłam się niby mieli dobry refleks ale jakby któremuś rączka się omskła.

Eee panowie a co Wy robicie?

Pozbywamy się pustych butelek. Odpowiedział Kovu.

Aha. A wiecie ze będziecie to później sprzątali. Prawda. Zapytałam patrzac na butelkowy bałagan na trawie. W tym momencie poczułam jak ktos łapie mnie od tyłu. To był Assasil. Rozbawiony i pijany. Lecz zawsze uważał żeby nie zrobić mi krzywdy.

Aaaaa. Assasil puść mnie!! Zawołałam.

Nie. Najpierw daj mi całusa. Potem może puszczę zamruczał.

Mówisz że może. Powiedziałam patrząc w jego oczy. Pocałunek smakował alkoholem a wokół unosił się zapach jego wody po goleniu. Mogłabym tak stać w jego objęciach wieczność,choć tyle nie będzie nam dane. Moje rozmyślanie przerwał Assasil. Teraźniejszy Assasil ponury, „ zapuszczony" ,podłamany.

Patrząc na niego miałam nieodpartą chęć powiedzieć a raczej wykrzyczeć " wahat's the matter with You !!!!". Prawda jest taka że oboje z Assasilem za bardzo się przywiązaliśmy do siebie. O czym nieraz Vlad mam przypominał a raczej wypominał. Czasem zastanawiałam się kim właściwie byliśmy dla siebie. Raz zadałam to pytanie Assasilowi to powiedział że przyjaciółmi z bonusem. Czy mi zależy na nim ...tak,bardzo ale czy go kocham ehhhhh. Wzbraniałam się w przeszłości od tego. Łatwiej mi było myśleć iż nadal nie mam szczęścia do płci przeciwnej. Nasze relacje kiedyś się zakonczą,jednakże nie sądziłam ż zostana w taki sposób przerwane. Aby odgonic czarne mysli postanowiłam powspominać jak poznałam Assasila. W czym celu był mi potrzebny mój laptop,tam miałam zdjecia jakie mu zrobiłam kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam oraz sam Assasil. Tylko czy laptop jest tutaj czy sam model,będzie chętny powspominać ze mną? Assasil w tym czasie szukał w szafie swojego dresu,powarkując pod nosem że nie może go znaleźć. Po wyrzuceniu prawie wszystkich ubrań z szafy,zamknął ją z taką siłą że mało nie rozpadła się. Z buchtował stos rzeczy na podłodze i szybko zniknął w łazience. Patrząc na to z boku wywnioskowałam że jest gorzej niż sądziłam. On był jak tykająca bomba,która lada chwila ma wybuchnąć. Assasil wyszedł z łazienki już ubrany. Spojarzal na bałagan jaki zrobił i skrzywił się.

- Zostaw to.

- Słucham?

-Zrobisz to później. Jest tu mój laptop może?

- Twój laptop? A co Ci teraz?

- Po co? Chce przejrzeć zdjęcia jakie sa na nim. Powspominać,zobaczyć miejsca i twarze których dawno nie widziałam. Mam zamiar zobaczyć zdjęcia pewnego przystojnego mężczyzny,którego sfotografowałam siedzącego na murku zamyślonego w garniturze od Armaniego. Tu uśmiechnęłam się. Pamiętałam to jak dziś. Znasz go może? Zapytałam patrząc na niego.

- Masz te zdjęcia jeszcze? Mówiłaś że je skasowałaś z aparatu. Mówiąc to Sas patrzył na mnie lekko sie uśmiechając.

- Z aparatu skasowałam ale...zanim to zrobiłam przerzuciłam je na laptop. Nie sądziłeś że sie ich pozbędę. To najlepsze zdjęcia jakie zrobiłam ever Sas. W tym momencie wsparłam sie na rękach w celu podciągnięcia się wyżej. Kiedy uginałam nogi i podciągając ciało wyżej ostry,silny ból przeszył mnie niczym błyskawica. W tej chwili zamarłam,wciągnęłam powietrze do płuc zagryzając przy tym zęby,aby nie jęknąć. Przymykając oczy czekałam aż ból minie. Poruszyłam jeszcze raz nogami znowu ból. Musiałam przeczekać. W końcu zelżeje. Miałam kości w nogach. Andy kiedy byłam w szpitalu wspominał coś o wózku inwalidzkim. Nie wytrzymałam i powiedziałam mu że sam może z niego korzystać. W odpowiedzi usłyszałam " nie przeginaj kobieto ". Czekając aż ból minie przypomniałam całą rozmowę z Andym.

- W przyszłości może Ciebie czekać wózek inwalidzki.

- Słucham? Jaki wózek inwalidzki?

- Ból będzie się nasilał. Będziesz mieć coraz to większe problemy z chodzeniem. Każdy krok,ruch będzie bolesny. Kości staną sie słabsze,łamliwe a ból trudny do zniesienia. Ty nawet nie chcesz leku przeciwbólowego. Jak sobie wyobrażasz dalsze leczenie co? Kości będą łamać sie pod wpływem ciężaru ciała. Z czasem poziom bólu bedzie tak wysoki,że będziesz błagać o środek przeciwbólowy.

- Dlaczego mi o tym mówisz? Zapytałam patrząc mu w oczy. Chciałam znaleźć w nich choć odrobinę współczucia. Nie znalazłam.

- bo chce przedstawić Ci co Ciebie czeka w niedalekiej przyszłości. Te Wasze leczenie nie przynosi wymiernych skutków. Ludzie i tak umierają z powodu raka. Ja mam coś co może pomuc a może i wyleczyć.

- Raka kości nie da rady wyleczyć.

- To Wyludzie tak myslicie. Tu usmiechnał się. Ja mam lek,który może zwalczyć każdy rodzaj raka. Jest pewna grubka ludzi,którym go podaje. Oczywiście to są testy i oni wiedzą o tym. Jak na razie wyniki są zadowalające.

- Wolę się czolgać niż być królikiem doswiadczalnym.

- Jak chcesz. Twoja wola i życie. Jeżeli chcesz zakończyć je boleśnie i powoli to ok. Zamiast cieszyc się życiem i Ty wolisz umrzeć. Zostawisz Assasila,Twoja siostre. Ale jak wolisz. A teraz przepraszam ale obowiązki wzywają.

Zostałam sama z myslami. Nie lubiłam Andiego lecz jedno trzeba było mu przyznać znał sie na tym co robił. Miałam go za impertynenta,który uważał ze kobiety nadawały się tylko do garów i rodzenia dzieci. Był bardzo inteligentny,był także wampirem i znajomym Assasila. Dlatego mnie leczył. Im dłuzej zastanawiałam się co usłyszałam,tym bardziej dochodziałam do wniosku że ma racje. Choćbym nie wiem co to czekała mnie mało przyjemna przyszłość.

Moje rozmyslania zostały przerwane przez esemesa,który był od Andiego. Pytał się czy przemyślałam co mi powiedział.

Zapytałam sie tylko czy nie mam innej opcji. Odpowiedział że nie jeśli chce żyć. Zgodziłam się. Dowiedziałam się że dokumenty do przeczytania i podpisu otrzymam jutro. Oficjalnie zaproponowano mi nowatorską forme leczenia,w której lekki bedą najnowszej generacji. O taa napewno. Moim lekarzem był Anastaz Bykov. Znajomy Andiego,człowiek. Andi był genilanym laborantem. Siedział godzinami w swoim labolatorium. Ponoć bardzo dobrze wysposażonym. Mało kto miał tam dostęp. Sam sobie wybierał wspołpracowników. Moje wspomnienia zostały przerwane przez Assasila,który zaniepokojony lekko mną potrząsał.

Otworzyłam oczy. Assasil siedział obok mnie i patrzył ze strachem na mnie. Uśmiechając się powiedziałam.

- Już tak nie boli. Przechodzi.

- Moglaś mnie poprosić o pomoc. Boże ten jego głos. Naturalna barwa głosu Assasila była niska,głęboka teraz jeszcze głębsza od emocji.

- Znalazłes mój laptop?

- Laptop?

- Tak. Pare minut temu zapytałam się Ciebie czy tez jest tu mój komputer. Pamiętasz?

- Ehhh jest. Przynieść Tobie.?

- Tak i może cos do picia. Wodę z sokiem jak jest tu jakiś sok.

- Sprawdzę. I poszedł.

Korzystając z okazji że jestem sama chciałam poćwiczyć nogi. Bezruch żle działaj na moje nogi a wszczególnosci na kolana. Przy każdorazowym zgięciu kolana ból powracał. Parę razy wyprostowałam i zgjęłam kolana. Ból niedawał za wygraną.

- Cholera jasna. Powiedziałam sama do siebie. Powinam wziąć te tabletki,jakie lekarz dał mi wrazie silnego bólu. To nie była morfina po której sie tylko lerzy. Nie chciałam tego. Andy zaproponował inny środek przeciwbólowy silniejszy od morfiny,lecz nie otumanijący jak ona. Nagle z nikąd pojawił się na moich kolanach laptop i szklanka z sokiem. Spojrzałam w górę. Nade mną stał Assasil.

- Może powinas to zażyć. Mówiąc to położył mi listek z różowymi pigułkami.

- Dzieki wielkie. Moje różowe pigułki szczęścia.

- Dlaczego pigułki szczęścia? Nie rozumiem.

- Jak nie czuje bólu to i szczęśliwsza jestem. Poczułam jak łóżko ugina się pod jego ciężarem. Włączyłam komputer i przeszłam do folderu ze zdjęciami. Pokazały sie pliki ze zdjęciami,co ważniejsze były podpisane. Nim kliknełam na jego fotki Assasil ubiegł mnie i otworzył plik ze zdjęciami,których dawno nie oglądałam. Jak tylko pojawiły się zdęcia na ekranie zamknełam oczy. Wiedziałam że Assasil teraz uważnie przegląda obrazy. Wiedziałam kogo widzi na nich,znałam je na pamięć. Osoba na tych zdjęciach jest mi nadal bliska,pomimo że nie rozmawaiłysmy ze sobą wiele lat. Ja czasem pisałam emaile w nadzieji że je przeczyta. Ba wiedziałam że je czyta. Skąd ta pewność? Poprostu wiedziałam i już. Kiedy spojrzałam na ekran zobaczyłam moją przyjaciółkę. Usmiechnełam się minowolnie i jak miałam w zwyczaju przesłałam jej całusa. Poczułam cos mokrego na moich policzakach,to łzy. Poleciało mi kilka łez ukradkiem. Assasil patrzył uwaznie to na monitor to na mnie. W końcu nie wytrzymał i zapytał.

- To za ta osobą tak tęskisz cały czas?

-Słucham?

- Myśłałaś że nie słyszałem jak płaczesz w poduszkę. Nie czułem jak czasem wręcz " zrzerała" Cię tęsknota za kimś. Domyśłałem się to ktoś bliski ale spoza Twojej rodziny. Prawdę mówiąc sądziłem że to jakiś męszczyzna. Tu się skrzywił. Ale to jest ...

- To jest ktoś kto był,jest i bedzie dla mnie kimś wyjąktowym i bliskim Assasil. To jest moja Przyjaciółka. Tylko w ten sposób ją wspominam. Nie ważne kim jest teraz. Dla mnie sie liczy tylko to. Mówiąc to aż sama byłam zaskoczona tonem mojego głosu.

- Tak. Ale to jest członek naszego zarządu do ktorego nalerzy też Vlad. I nie mam na mysli zarządu firmy tylko...

- Wiem o którym zarządzie mowisz. O tym który trzyma krótko wszystkie wampiry i jest sędzia i katem w jednym.

- Kobieto czy mogłabyś mi nie przerywać. Swoją drogą jak powiem Vladowi jak zdefinowałaś zarząd to bedzie zadowolony,że w końcu pojełaś jego ideę.

- O taa na pewno. Powiedziałam ogladając zdjecia. Z westchnieniem zamknełam plik. Kiedyś napewno do nich wrócę.

- Jak się poznałyście?

- Kiedys opowiem Ci jak ok.

- Nie masz ochoty teraz?

-Nie. Teraz chcę powspominać jak Ciebie poznałam. Zgoda?

- Ok. Pamietam jak dziś. Mało nie wyrwałem Ci z ręki tego aparatu.

-Taaa. Poczekaj aż je otworzę. Kiedy znalazłam odpowiedni plik i otorzyłam go pierwszym zdjeciem jakie zobaczylismy,było to na którym Assasil siedział znudzony za stołem obok Vlada na spotkaniu. O tutaj super wyszedłeś.

-Jasne. Vlad ściagnał mnie z Norwegii na to spotkanie. Konratachęci nie mieli nic interesujacego do przedstawienia,mało tego dokumenty były podrabiane. Co oni mysleli że nie dopatrzymy się tego ? Jak tylko zorienrowałem sie że cos jest nie tak straciłem zainteresowanie tą rozmową.

- Aha. Zaraz zaraz. Mówisz że wrócileś z Norwegii? Od Vikinga?

- Taak. A dokładnie to do czego zmierzasz?

- To tego że byłeś na kacu mój drogi.

- Słucham?! Na jakim kacu? Are You talking abouth women? Kiedy Assasil miesza jezyki uwieżcie że wtedy jest najlepiej uciekać. To oznacz że zaczyna być zdenerwowany. A jak mówi to spokojnym tonem to tym bardziej.

- Calm down. Powiedziałam niezrażona. O Waszym piciu krążą legendy. Powiedziałam poważnie.

- Nie byłem wtedy na kacu. Owszem lubimy wypić. Tego dnia nie piłem. Zrozumiałaś?

- Ok ok. Spójrz na to zdjęcie. Pozałam na ujęcie gdzie siedział na murku w garnikurze z rekoma opartymi na kolanach.

- Wogóle co Ciebie naszło na fotografowanie mnie i skąd miałas aparat na spotkaniu?

- Ehhh moja rola jak dobrze wiesz ograniczała się do podania Vladowi odpowiednich dokumentów a potem miałam czekac w razie jakby czegos jeszcze potrzebował. Siedziałam i nudziłam się. Zabrałam wtedy aparat z sobą a jak Ciebie zobaczyłam uznałam,że będziesz dobrym obiektem,modelem do fotografowania. Impuls. Powiedziałam z mina niewiniątka.

- Taaa. Ooo to jest dobre ujecie.

- Które?

- To na którym zorientowałem się że ktos mnie fotografuje i wstaje. Uwież mi gdyby nie fakt że bylismy w miejscu publicznym i był dzień, to nie sądzę zebysmy teraz o tym rozmawiali.

- Serio?! Ta fotka jest super. Na której masz minę jakbyś chciał mnie zabić. Z ekranu patrzył na mnie wysoki szatyn,ze zmarszczonymi brwami,surowym wyrazem twarzy ale to oczy zdradzały intencje z jakimi sie nosił. Lazur przeplatany dziwnym błyskiem. Czerwonymi iskierkami. Wtedy mój instynkt samozachowawczy podpowiedział mi że lepiej uciekać jak najdalej. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa wtedy. Taaa miałam pietra. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły " wiej!!!!!!!!!!!!!!!!"

- I prawidłowo. Tylko że Ty stałaś w miejscu. Tu usmiechnał się drapieżnie jak na fotce.

- Bo nogi mi zdrętwiały noooooooo. Na Twój widok. Moje przeczucie mi podpowiadało że wpakowałam się w niezłe kłopoty.

- Przyznaj się. Nie miałaś pojęcia kogo masz przed sobą co?

- Miałam.

- Naprawdę?

- Taaak. Wkurzonego przystojniaka z kosmicznymi kurwikami w oczach. Powiedziedziałam zaczepnie.

- Poco się pytałem. Ale na prawdę wiesz że mogłaś zgninąć wtedy.

- Wiem. Lecz żyję. Więc spiesz się bo moja choroba może pierwsza to zrobić.

- Nic straconego mogę to nadrobić. Wystarczyło by tylko ukąsić o tutaj. To mówiąc przejechał palcami po mojej szyi i zaczął się zbliżać do mnie. Serce mi przyspieszyło. Assasil do takich tematów jak posilanie sie i przemiana podchodził poważnie.

- Assasil proszę przestań. Powiedziałam słabo.

- Dlaczego? Bylibyśmy juz na zawsze razem. Nic by nas nie rozdzieliło. Ani choroba,ani smierć...ani czas. Ty i ja na zawsze razem.

Popatrzyłam w jego oczy. I to był bład jaki popełniałam za każdym razem. Poczułam jak kreci mi się w głowie. Te oczy wabiły,kusiły. Lazur z czerwonymi iskierkami. Poczułam jego zapach. Mieszaninę deszczu,wiatru,cedru i pizma a także dzikosci i niebezpieczeństwa. Przed oczami miałam obraz Assasila stojacego na klifie w promieniach zachodzącego słońca. Ubranego w czarno-biały kilt i grającego na dudach. Widok jakich mało. To wszystko otumaniało mnie. W ostatnim odruchu zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową.

- Nie. Przestań proszę Assasil. Położyłam mu dłonie na klatce piersiowej. Jakby to mogło go powstrzymać.

- Spójrz na mnie Kate.

-Nie. Lecz spojrzałam. Miałam przed sobą drapieżnika,wampira,który postanowił że przemieni mnie. W tym momencie rozpłakałam się. Assasil jak był w takim stanie. Nic nie mogło go powstrzymać.

-Assasil pro...proszę. Do..dobre wiesz ze to n...n..nie moja bajka. Powiedziałam łamiącym się głosem. Poczułam jak dwoma palcami podnosi moja brodę lekko do góry a kciukiem ściera łzy mówiąc.

- Spokojnie maleńka. Długo nie będziesz cierpiała. Obiecuję. Szyyyy. To mówiąc położył mnie na łóżku. Moja pierś rozsadzał szloch. Mój los został przesądzony. Assasil najpierw scałował łzy a potem jego usta odnalazły tętnice na mojej szyi. Moje ręce znalazły się nad głowa,natomiast druga ręką Assasil przyciągnął mnie bliżej siebie. Kiedy żegnałam się z życiem i wszelka nadzieją. Jedyna dobrą rzeczą był fakt,że Assasil nie rzucił sie na mnie brutalnie. Nasłuchałam się opowiadań o brutalnych przemianach bez liku. Co nie zmieniało tego że sie bałam. Kiedy już w myslach żegnałam się z życiem i nadzieją. Drzwi do sypialni wyleciały z hukiem. Rozległ się głos z Rosyjkim akcentem.

- That's enough Assasil!!!!!!!!!!!! To był Vlad z Kovu. Pewnie wszystko słyszeli. Dwie pary rąk odcigneły warczącego Assasila ode mnie. Leżałam rozdygotana i plączącą. W drugim końcu pokoju Assasil powarkiwał na Vlada.

- Uspokójcie się oboje. Natychmiast.

Vlad nie prosił. On rozkazywał.

Nade mną pojawił się Kovu z lekkim uśmiechem.

- Mało brakowało co?

Tylko prychnęłam w odpowiedzi.

- Skrzynka dobrego trunku wystarczy w podziękowaniu. Kontynuował Kovu pomagając mi usiąść.

- Tylko skrzynka? Tak nisko oceniasz naszą interwencję chłopcze? Conajmiej po dwie skrzynki i to dobrego alkoholu. Powiedział Vlad.

- Ok. Dwie i jesteśmy kwita. Oni zwyczajnie mieli ubaw. Ja walczyłam o życie a oni się dobrze bawią. Nic na to nie odpowiadając spojrzałam w kierunku gdzie był Assasil. Jego widok przysłaniał mi Vlad stojący pomiędzy nami.

- Wstawaj chłopcze musimy porozmawiać. Te słowa były skierowane do Assasila.

- Nie mamy o czym rozmawiać. Boże głos Assasila był jeszcze głębszy niż zazwyczaj. Trudno było zrozumieć co mówił.

- Owszem mamy. Nie mam ochoty na Twoje gierki Assasil. W glosie Vlada pobrzmiewała groźba. W odpowiedzi Assasil warknął na co Vlad spią się. Oni sie pozabijają. Pomyślałam.

- Assasil. Idz z Vladem proszę. Kiedy już myślałam że nie zareaguje. Zobaczyłam jak się podnosi. Odrazu ruszyli z Vladem do wyjścia. Patrzyłam za nimi dopóki nie znikli mi z oczu. Assasil szedł lekko przygarbiony. Widać było ze jeszcze mu nie przeszło.

- Vlad zrobi coś Assasilowi?

- Nie. Będą rozmawiali a potem pewnie Vlad wyśle go zdala od Ciebie na jakiś czas. Musicie pobyc z dala od siebie. Przez jakis czas.

- Ja czasu nie mam Kovu.

- Masz. Andy Ci go kupił. Nie martw się spotkacie się,ale nie teraz. Teraz musisz cos zjeść,umyć i spać.

Po wysłuchaniu tego co Kovu miał mi do powiedzenia doszłam do wniosku,że czas aby udać sie do łazienki. Taa tylko że obawiałam się iż mogę zasłabnąć w łazience. Jeszcze zerknęłam na stojak z kroplówką. O dziwo podczas akcji Assasila wciąż miałam ją podłączoną. Kovu siedział w fotelu i oglądał telewizje widocznie nie zamierzał się ztąd ruszać. Powoli przesunęłam się ku krawędzi łóżka i opuściłam nogi na podłogę. Kiedy złapałam stojak z kroplówką aby sie nią posłużyć jako podporą Kovu zareagował.

- Co zamierzasz zrobić?

- Kto ja?

-Nie święty Mikołaj. Tak Ty?

- Musze udać się do łazienki. Wiesz zew natury i te sprawy,prysznic.

Popatrzył na mnie uważnie.

- ok. Lecz najpierw stan o własnych siłach. Jeżeli ustaniez przez minutę,możesz iść.

Hmmm minuta to nie tak dużo dam radę. Podniosłam się powoli aby uniknąć zawrotów głowy. Nogi trzęsły mi się niemiłośniernie co nie uszło uwadze Kovu. Uśmiecha sie i powiedział.

- Nigdzie nie idziesz.

- słucham? Kovu ja musze do łazienki.

- Jak. Sama nie dasz rady. Jesli jakos dotrzesz zasłabniesz pod prysznicem i uwierz mi nie uśmiecha mi się potem oberwać od ojca zę Ciebie nie upilnowałem a od Savannah za to że dotykałem innej kobiety.

- Ehhhh. Mam pomysł pomóż mi proszę dostać się do łazienki,przygotuje wodę w misce i tak sobie jakoś poradzę ok.

Cisza.

- Dobrze ale drzwi nie zamykaj.

Zgodziłam sie na to. Przy pomocy Kovu dostałam się do upragnionej łazienki. Kiedy Chciałam sięgnąć po miskę Kovu mnie ubiegł.

- Żadnego schylania się,podnoszenia.

Czułam się jak ktoś niepełnosprawny. Jednak nic nie powiedziałam. Nie chciałam się z nim kłócić. Kiedy wszystko zostało przygotowane zostałam sama. Siedząc na brzegu dużej wany powoli umyłam się,osuszyłam ręcznikiem i przebrałam w koszulę i szlafrok. Wszystko miałam na wyciągniecie ręki. Gdy wstawałam zawroty głowy powróciły. Przymknęłam oczy w nadziei że miną,nie minęły. Kiedy poczułam że robi mi się ciemno przed oczami i słabo usiadłam przewracając miskę z wodą. Chwilę potem do moich uszu dotarło warczenie Kovu iż wiedział że tak to się skończy. Przeniósł mnie do łóżka i kazał się nie ruszać. Zapatuliłam się w kołdrę i tak czekałam aż skończy. Po paru minutach był spowrotem.

- Wiedziałem że tak to się skończy. Burczał Kovu.

- Przepraszam za problemy i dziękuje że mi pomogłeś. Naprawdę.

-Taaa.

Nie musisz już mną się zajmować pójdę spać. Jestem zmęczona dość emocjonujący to był dzień i potrzebuję snu. Kovu rozejrzał sie po pokoju aby sprawdzić czy wszystko w porządku i wyszedł. Jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki odpłynęłam. W środku nocy obudził mnie dźwięk telefonu nie-patrząc na ekran odebrałam.

- Witaj dziewczyno. Przywitał mnie męski głos.

- Witam a z kim mam przyjemność. Powiedziałam zaspanym głosem.

- Hahaha dziewczyno nie poznajesz mnie. Berie mówi-Viking.

- Berie!! Sorry. No wiesz zaspana jestem i nie poznałam Ciebie. Która godzina jest ?

- Druga w nocy.

- Aha.

- Przepraszam że dzwonie w nocy i Ciebie budzę,ale Assail jest u mnie i jakby to powiedzieć. Hmmm jest w tak pobudzony,zły jakby ktoś mu przeszkodził w wiesz czym.

- Polowaniu Berie.

- Dokładnie. Czyli dobrze przypuszczałem.

- No dobrze dobrze. Tylko polowanie zakończyło sie fiaskiem.

- Skad wiesz...że

- Bo polował na mnie. Powiedziałam ziewając.

-....

- Berie jesteś tam?

- Jestem. Tylko czy dobrze usłyszałem.

-Dobrze. Assasil chciał mnie ehhhh ekhmmm przemienić i Vlad z Kovu mu przeszkodzili.

- Kurde!!!! To muszę więcej trunku dostarczyć. To co mam pewnie już wypił. Dzięki za wyjaśnienie. Od kąd przyjechał do mnie to warczy tylko że Vlad mu za coś zapłaci a w takim nastroju jest że szkoda słów. Dawno go takiego nie widziałem.

- To juz wiesz. A teraz jeśli pozwolisz chciałabym iść spać.

- Oczywiście. Dobranoc.

- Aaa Berie!!!.

- Tak?

- Opiekuj sie nim ok?

- Jasne.

- Cześć.

- Do zobaczenia.

Po zakończeni rozmowy z Vikingiem nie było mowy żebym zasnęła. Weszłam na skrzynkę emaliową. Moja uwagę zwróciła pena wiadomość od... Ilony mojej babci,która jest wampirzycą. To tak na marginesie.

Po otworzeni moim oczom ukazała się następującą wiadomość.

" Droga Kasiu.

Dawno nie mieliśmy od Ciebie żadnej wiadomości. Nie wiedziałam z Ianem co u Ciebie słychać. Dlatego Ian pojechał do Londynu w celu złożenia raportu Zarządzie i zapytać Vlada o Ciebie. Niestety wiadomości jakie przywiózł nie były najlepsze. Mam nadzieje że uda Ci się wygrać walkę z chorobą. Martwi mnie jeszcze jedna rzecz. Nie odzywasz się do Twojego taty Mati po mimo wieku myśli o Tobie. Jesteś jego pierwszą córką. Pamiętaj nie możesz żyć przeszłością. Odezwij sie czasem do niego i nas.

Pozdrawiamy Ilona i Ian. "

Po przeczytaniu tego emalia długo zastanawiałam się co napisać. W końcu odpisałam.

" Witajcie moi Mili.

Dawno nie pisałam bo byłam zajęta leczeniem. Nie miałam głowy do pisania wiadomości i nie chciałam Was smucić. Obecnie przyjmuję chemię najnowszej generacji i wyniki puki co są zadowalające. Obecnie przebywam w posiadłości Vlada i Assasila w Szkocji. A co do ojca to wiem od Oli że pomimo wieku dobrze się trzyma. Jest aktywny,samowystarczalny co mnie cieszy. Jest moim ojcem i nim pozostanie. Przeszłość odeszła lecz żal pozostał. Pewnych rzeczy nie sposób zapomnieć. Mam nadzieje że u Was wszystko wporzadku.

Serdecznie pozdrawiam Kasia. "

Kliknęłam wyślij. Ucieszyłam się że Ilona napisała do mnie. Chociaż jej nie było w moim życiu kiedy byłam dzieckiem,to ciągle gdzieś jej imię się pojawiało. Ojciec bardzo dobrze wspominał ją. Ja jako nastolatka kilka razy wdziałam na ulicy kogoś kto wyglądał mi znajomo. Dopiero po przejrzeniu rodzinnych zdjęć dotarło do mnie że widziałam ta osobę na ulicy,wśród przechodni. Widziałam kogoś kto oficjalnie umarł. Przynajmniej taką wersje podawał ojciec kiedy pytałam o babcię. Mówił iż umarła zanim poznał mamę,czyli jakieś trzy lata przed moimi narodzinami. Tak samo jego siostra,zmarła na raka. Jak się potem okazało...prawda była zupełnie inna.

Nie raz kiedy będąc na zakupach w galerii w moim mieście rodzinnym. Widywałam Ian wraz z Iloną. Nie powiem Ian przyciągał uwagę pań. Wysoki,dobrze zbudowany,włosy czarne falowane do ramion,męskie rysy twarzy lecz jedna strona w bliznach,jakby po ogniu i oczy. O ciemnej oprawie i czarne niczym noc. Pomimo dużej postury chód sprężysty,pewny siebie,niczym u lamparta. Ian zwłaszcza będąc z Iloną zauważyłam że rozgląda się szukając zagrożenia. Dla mniej wprawnego oka to tak nie rzuca się,lecz ja wiem że idąc swobodnie wciąż jest czujny.

Raz nawet zjeżdżając ruchomymi schodami w dół oni wjeżdżali w górę.

Mijając się uśmiechałam się do Ilony a z Ianem wymieniliśmy się dyskretnym skinieniem głowy. Nie zastanawiałam się nad tym czy to był zbieg okoliczności czy może coś innego.  

Continue Reading

You'll Also Like

90.5M 2.9M 134
He was so close, his breath hit my lips. His eyes darted from my eyes to my lips. I stared intently, awaiting his next move. His lips fell near my ea...
52.2M 2.1M 88
The world had gone to hell long ago, taken over by the vampire race. In order to keep some sort of peace in our land, the Vampire Lords made a consec...
43.8M 1.3M 37
"You are mine," He murmured across my skin. He inhaled my scent deeply and kissed the mark he gave me. I shuddered as he lightly nipped it. "Danny, y...
942K 24.9K 61
Vivienne didn't believe in vampires until she started to suspect her prince might be one. Which will she sacrifice - humanity or love? ...