you & me ◈ yoonseok ✔

De GhostsOfHope

41K 4.8K 2.5K

Gdzie Hoseok pragnie, aby Yoongi znów był szczęśliwy. ➽ slow burn, fluff z elementami angstu, homofobia; 01.0... Mais

*✲゚*。 1 ~
*✲゚*。 2 ~
*✲゚*。 3 ~
*✲゚*。 4 ~
*✲゚*。 5 ~
*✲゚*。 6 ~
*✲゚*。 8 ~
*✲゚*。 9 ~
*✲゚*。 10 ~
*✲゚*。 11 ~

*✲゚*。 7 ~

3.1K 404 181
De GhostsOfHope

    Yoongi od zawsze wiedział, że w każdej znajomości najważniejsza była szczerość oraz bycie sobą. Nigdy nie próbował na siłę spełniać oczekiwań innych wobec jego osoby ani też nikomu imponować. Udawanie kogoś innego tylko po to, aby zdobyć czyjąś sympatię, uważał za największą głupotę, bo jak mógłby nazwać swoim przyjacielem kogoś, kto nawet nie znał prawdziwego Min Yoongiego, a jedynie jego wyidealizowaną wersję? Prawdziwa relacja polegała na całkowitym poznaniu siebie i odkryciu nawet najbardziej zawstydzających i przerażających fragmentów swojego życia przed drugim człowiekiem – Yoongi zdawał sobie z tego sprawę i każdego dnia żałował jedynie, że osoba, dla której gotów był na to wszystko, takiej wiedzy nie posiadała. Dręczyły go również wyrzuty sumienia z powodu tego, że nie zauważył w jak krótkim czasie jego najukochańszy przyjaciel – który był już wtedy właściwie jego chłopakiem – upadł tak nisko, że bezcelowe okazały się wszelkie próby wyciągnięcia go z ogromnej przepaści. Yoongi obwiniał się za to, że nie zareagował, kiedy jeszcze miał szansę, nie zrobił niczego, a przecież gdyby tylko w porę zauważył, co się dzieje, na pewno byłby w stanie zapobiec wielu nieprzyjemnym sytuacjom. Jednak mimo przepełniającego go żalu, czasu i czynów nie dało się cofnąć, a rany na zawsze już miały pozostać nie tylko w jego smutnych oczach oraz sercu, ale również na ciele, za każdym razem przywołując złe wspomnienia i przypominając o niespełnionych marzeniach, które kiedyś wspólnie dzielili. Ludzie się zmieniają i to samo stało się z nimi; Yoongi stracił wszystko, co warte było walki, dlatego też zaczął żyć powoli, cierpliwie czekając na następny, nudny dzień, taki sam jak każdy poprzedni, aby po wielu godzinach nie robienia niczego konkretnego ponownie zapaść w niespokojny sen i obudzić się kolejnego dnia jeszcze bardziej zmęczonym, bez żadnego planu oraz celu. A przynajmniej tak było jeszcze przed przeprowadzką, ponieważ teraz coś się zmieniło, ale Yoongi nie miał pojęcia, czy powinno go to cieszyć. Bo przecież fakt, że zaraz po przebudzeniu dopadł okna, aby zobaczyć, czy Hoseok przypadkiem nie zaplątał się gdzieś w jego ogródku, oznaczał jedno – powoli uzależniał się od obecności blondyna w swoim życiu. I może nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie przerażało go to, że dokładnie tak samo zaczynała się jego poprzednia znajomość, która zdecydowanie do udanych nie należała. I jeśli Yoongi miał wyciągnąć z tego co go spotkało jakieś wnioski, to na myśl nasuwało mu się jedynie: nigdy nie zakochuj się w przyjacielu.

    Ale Min Yoongi był głupcem i nie lubił stosować się do przyjętych przez siebie zasad, przez co zazwyczaj porządnie obrywał. Min Yoongi był głupcem i właśnie dlatego szedł teraz z mocno bijącym sercem w stronę domu Hoseoka, ciągnąc za sobą sporego golden retrievera, którego rano znalazł pod swoimi drzwi.

    — Mon, rusz się, nie będę cię przecież niósł na rękach — warknął na psa, mocniej ściskając jego obrażę w dłoniach. — Jestem pewien, że Hobi da ci coś dobrego — dodał, kiedy mimo jego wysiłków pies nadal nie podniósł się z miejsca, na którym chwilę temu przysiadł.

    Zwierzak nie poruszył się jednak nawet o centymetr, a Yoongi westchnął z rezygnacją i sam usiadł na trawie, wplątując palce w jego mięciutką sierść. Spojrzał z wyrzutem w brązowe oczy psiaka, który spoglądał na niego triumfalnie, z dziwaczną radością czającą się w jego ciemnych tęczówkach.

    — Przypominasz mi Hoseoka — mruknął Yoongi, drapiąc Mona za uchem, i wykrzywił usta w uśmiechu, widząc, jaką radość sprawia psu swoim dotykiem.

    Zwierzak parsknął głośno, po czym przekręcił się nieco i zaczął pakować się Yoongiemu na kolana, mimo iż był na to stanowczo za duży.

    — Hej, przystopuj chłopie, dopiero się poznaliśmy — zaśmiał się brunet, krzywiąc nieco i usiłując zwalić psiaka ze swoich nóg – bezskutecznie. — Ej! — zawołał, odganiając się od niego dłońmi, lecz ciepły język i tak zdążył zetknąć się z jego policzkiem. — O fuj! — jęknął głośno, zaciskając mocno oczy z grymasem obrzydzenia na twarzy, i opuścił bezradnie dłonie na trawę, poddając się.

    — Chyba mu zazdroszczę. — Do Yoongiego dotarł znajomy, rozbawiony głos, na dźwięk którego znieruchomiał, a Mon stracił zainteresowanie jego osobą i pobiegł przywitać się z...

    Hoseokiem.

    Niesamowicie przystojnym Hoseokiem, na którego twarzy jak zawsze gościł promienny uśmiech, onieśmielający nawet samo Słońce. Blondyn w najlepsze przykucnął obok uwalonego koło jego nóg psa i zaczął drapać go po brzuchu, nie zwracając uwagi na to, jak jego nieprzemyślane słowa wpłynęły na Yoongiego, którego poliki pokryły się obfitym rumieńcem. Min prędko potrząsnął głową i wytarł rękawem bluzy zaślinioną przez Mona twarz, po czym oparł głowę na dłoniach, zasłaniając nimi dowód na swoje zawstydzenie.

    — C–co tu robisz? — zapytał słabo, przypatrując się z uwagą rozbawionemu Hoseokowi.

    — Byłem na podwórku i usłyszałem, jak nawołujesz tego staruszka — odparł ze śmiechem młodszy, bawiąc się z psem. — Postanowiłem sprawdzić, co się dzieje, no i chyba cię uratowałem, hyung. Nie ma za co — dodał, kiedy Yoongi już otwierał usta aby odburknąć mu coś o tym, że świetnie by sobie sam poradził – co oczywiści byłoby kłamstwem.

    — Przyplątał się pod moje drzwi i nie chciał sobie pójść — mruknął z wyrzutem starszy, wskazując na machającego puszystym ogonem psiaka, którego Hobi z promiennym uśmiechem drapał za uchem. — Odstawiłbym go do Namjoona, ale nie mam pojęcia, gdzie on mieszka — westchnął i wyciągnął dłoń do zwierzaka, przywołując go do siebie gestem.

    Mon z zadowoleniem do niego podbiegł, ignorując Hoseoka, i położył się przy skrzyżowanych nogach Yoongiego, opierając łeb na jego chudym kolanie i domagając się przy tym głaskania, na co Jung obdarzył go zasmuconą miną.

    — Zdrajca — parsknął, po czym zwrócił się do bruneta: — Nigdy nie uciekał i nie lubił obcych — mruknął, lecz po chwili uśmiechnął się szeroko, przysiadając naprzeciwko Mina, aby wpleść swoje szczupłe palce w złotą sierść psa tuż nad obrożą. — Ale ciebie chyba polubił, hyung. Właściwie to mu się nie dziwię, też bym cię polubił na jego miejscu. Chociaż w zasadzie to nawet teraz cię lubię, więc... To nie ma chyba znaczenia — zaśmiał się niezręcznie, pocierając wolną dłonią kark, a Yoongi musiał kilka razy powtórzyć sobie w myślach, że to nie o takie lubię mu chodzi i że nic się nie dzieje.

    Bo to przecież nic nie znaczyło, prawda?

    — Ja... — zaczął Yoongi, a kiedy jego palce natrafiły na coś chłodnego w nagrzanej od słońca sierści, prędko cofnął dłoń, podnosząc się na równe nogi. — Trzeba go w takim razie szybko odstawić, bo chłopcy mogą się martwić — powiedział, odwracając wzrok od zdziwionej twarzy Hoseoka i chowając drżące ręce do kieszeni bluzy, podczas gdy na jednej z nich nadal czuł chłód palców blondyna.

    To nic nie znaczyło – zwyczajne zetknięcie dłoni przez nieuwagę. Dlaczego więc czuł, jak jego nieznośne serce usiłuje wydostać się z jego piersi?

    Nie myśl o tym, skarcił się prędko, zagryzając wargę. Nie możesz o tym myśleć.

🌛 🌟 🌜

    Jedno krótkie „wychodzę” skierowane w stronę siedzącego na kuchennym krześle dziadka Hoseoka wystarczyło, aby obok nich natychmiast pojawił się rozczochrany Jungkook i oznajmił, że zamierza iść razem z nimi, ponieważ strasznie się nudzi. Yoongi nie czuł się zbyt komfortowo w towarzystwie bliskich Hobiego po tym, co zafundował im ostatnio nad jeziorem, dlatego też z początku usiłował się jakoś wykręcić i wrócić do siebie, gdyż wizja zetknięcia się z Namjoonem oraz Taehyungiem nieco go przerażała, lecz Hoseok skutecznie odciągnął go od pomysłu powrotu, zarzucając mu na szyję swoje ramię i przekonując, iż reszta nie jest na niego zła i na pewno nie mają go za dziwaka. Min szczerze w to wątpił, ponieważ sam uważał siebie za dziwadło, ale wolał tego nie komentować i pozwolił rodzeństwu na zaprowadzenie się pod dom Kimów, który znajdował się całkiem blisko. Jeszcze kilkadziesiąt metrów przed posesją Mon wyrwał się do przodu, zachęcony widokiem siedzącego na schodkach ganku Taehyunga, który ze smutkiem na twarzy kulił się w ramionach Jimina, pociągając głośno nosem. Gdy tylko mniejszy chłopiec dostrzegł, że ich grupka wyłania się z lasu, prędko szturchnął młodszego w ramię i powiedział coś do niego z ogromnym uśmiechem, na co Tae natychmiast uniósł głowę i poderwał się ze schodków.

    — Joonie! — zawołał Kim, biegnąc w ich stronę i ocierając łzy. — Joonie, Moni się znalazł! — krzyknął tak głośno, że twarz Yoongiego wykrzywiła się w dziwacznym grymasie, który wywołał cichy chichot Hoseoka – dużo bardziej przyjemny dla ucha.

    Taehyung dopadł do swojego pupila i z hukiem padł na kolana, po czym przytulił się do niego, zanosząc uroczym śmiechem, kiedy Mon zaczął lizać go po twarzy, machając przy tym puszystym ogonem.

    Z krzaków po drugiej stronie dało się słyszeć trzask łamanych gałęzi, a kiedy Yoongi zerknął w ich kierunku, zauważył, jak wypada z nich Namjoon, rozglądając się dookoła z widoczną ulgą wymalowaną na twarzy. Jego jasne ogrodniczki pobrudzone były ziemią na kolanach, nasuwając Minowi na myśl, że fioletowowsłosy prawdopodobnie przewrócił się na śliskiej po nocnej ulewie glebie podczas szukania psa.

    — Mon! — zawołał starszy Kim, poprawiając wierzchem dłoni okulary, i biegiem ruszył w stronę ogromnego zgromadzenia, które zebrało się przy ogrodzeniu. — Gdzieś ty się podziewał, draniu? — powiedział do zwierzaka, kręcąc głową, i kucnął obok, aby pogłaskać go po głowie.

    — Yoongi hyung go znalazł i przyprowadził do nas — wyrwał się Jungkook, uśmiechając do okularnika, który po jego słowach natychmiast spojrzał na Mina.

    Yoongi poczuł się jeszcze bardziej niepewnie, lecz ciężar ramienia Hoseoka, które nadal spoczywało przewieszone przez jego szyję, dodał mu nieco otuchy. Odetchnął, uciekając wzrokiem od wpatrzonych w niego oczu, i odchrząknął niepewnie.

    — Przybłąkał się do mnie — mruknął cicho, bawiąc się tylnymi kieszeniami jeansów, i zwilżył wargi językiem z nerwów. — Znalazłem go rano na ganku, siedział skulony pod drzwiami — dodał, drapiąc się palcem w brew.

    — To moja wina — pisnął Tae, obejmując mocniej Mona. — Zamknąłem bramę i nawet nie sprawdziłem, czy wrócił. Pewnie nie miał się jak dostać na podwórko i poszedł szukać schronienia przed deszczem — wyjaśnił szybko, puszczając w końcu biedne zwierzę, które zaraz podbiegło do milczącego Jimina, wywołując z jego ust cichy śmiech.

    — Dziękujemy, że się nim zająłeś, hyung — powiedział ciepło Namjoon, uśmiechając się do Yoongiego promiennie.

    — Nic wielkiego przecież nie zrobiłem — sprostował prędko Min i chciał jeszcze coś dodać, lecz natychmiast zamilkł, kiedy Tae raptem podbiegł do niego i zamknął go w zdecydowanie za mocnym jak na takiego dzieciaka uścisku, w skutek którego ramię Hoseoka zostało strącone z jego barków.

    Dopiero teraz Yoongi zdał sobie sprawę z tego, że pomimo ich różnicy wieku, wzrostem byli sobie równi, ale to bez wątpienia Taehyung miał dużo więcej siły, ponieważ swoim uściskiem sprawił, że starszy niemalże nie mógł zaczerpnąć tchu. Jego mina musiała wyglądać (ponownie) naprawdę zabawnie, ponieważ cała reszta grupy zaczęła się z niego głośno śmiać, dzięki czemu Tae w końcu się zlitował i go puścił.

    — Skoro już wszyscy tu jesteśmy, to chodźcie do środka — zaproponował Namjoon. — Mamy z Tae nową grę — dodał i, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, ruszył w stronę domu, machając ręką na resztę.

    Jungkookowi nie trzeba było powtarzać kilka razy, dobiegł do drzwi jeszcze przed fioletowowłosym po drodze zagarniając Taehyunga, który z kolei pociągnął za sobą Jimina. Cała trójka zniknęła we wnętrzu domu przy akompaniamencie głośnych przekrzykiwań o to, kto pierwszy będzie grać, a Yoongi zagryzł wargę, bujając się na piętach.

    — Idziecie? — zagadnął Kim, zatrzymując się i zerkając przez ramię na Mina oraz stojącego obok niego Hoseoka. — Mamy też jedzenie — powiedział, uśmiechając się w niesamowicie uroczy i zachęcający sposób.

    Yoongi zerknął niepewnie na Hobiego, szukając u niego jakiegoś ratunku. Nie był jeszcze gotowy na przebywanie w tak wielkim tłumie, ledwo udawało mu się wytrzymać w towarzystwie samego Hoseoka, więc nie było nawet mowy, aby przeżył to spotkanie z całą grupą krzyczących chłopaków. Wystarczyło mu już, że raz się zbłaźnił przed całą ich paczką, nie chciał powtórki sytuacji znad jeziora.

    Hobi przekrzywił lekko głowę, wpatrując się przez kilka sekund w jego oczy, po czym uśmiechnął się szeroko, łapiąc go za nadgarstek, i zwrócił się do Namjoona:

    — Obiecałem Yoongiemu, że go trochę oprowadzę, więc dziś nie skorzystamy. Jeśli Kookie będzie się naprzykrzał, wygoń go do domu — powiedział wesoło, po czym pociągnął za sobą starszego, nawet nie czekając na odpowiedź swojego przyjaciela.

    Min chyba jeszcze nigdy nie był nikomu tak wdzięczny. Jedynym, o czym teraz marzył, był powrót do domu i zakopanie się w pościelach, gdzie mógłby przeleżeć aż do kolacji albo jeszcze dużej.

    — Dziękuję — szepnął tak cicho, że sam ledwo to dosłyszał, ale promienny uśmiech, który zaraz po tych słowach zagościł na twarzy blondyna, pozwolił mu myśleć, że ten go usłyszał.

    — To gdzie chcesz iść, hyung? — zapytał z zadowoleniem Hobi, prowadząc Mina między drzewami. — Możemy iść nad jezioro, jest ładna pogoda — zaproponował, przyspieszając nieco kroku.

    — A nie mogę po prostu... — zaczął niepewnie Yoongi, zwalniając, lecz gdy tylko dłoń Hoseoka puściła jego nadgarstek, a z twarzy młodszego zniknął uśmiech, Min natychmiast pożałował, że w ogóle zaczął to zdanie. — To znaczy... Może... — próbował jakoś wybrnąć, ale Hobi jedynie wcisnął ręce do kieszeni, wzruszając ramionami.

    — Nie trzymam cię tu hyung. Możesz wrócić do domu w każdej chwili — powiedział, usiłując ukryć swój smutek (przez co serce Yoongiego ścisnęło się boleśnie), po czym powoli ruszył przed siebie, zostawiając starszego w tyle.

    Min odwrócił się w stronę widocznego w oddali białego płotu, który wyróżniał się na tle lasu, i westchnął ciężko, ponownie przenosząc wzrok na oddalającego się Hoseoka. Pokręcił głową, niedowierzając w swoją głupotę oraz to, jak bardzo Jung mieszał w jego umyśle.

    — Hobi! — zawołał za młodszym, po czym truchtem ruszył w jego kierunku, aby szybciej do niego dotrzeć.

    Hoseok odwrócił się w jego stronę z promiennym uśmiechem na twarzy i zaczął iść tyłem, przyglądając mu się z rozbawieniem.

    — Wiedziałem, że zmienisz zdanie. Nikt nie oprze się mojemu urokowi, hyung, zapamiętaj to — powiedział dumnie, wskazując na siebie kciukami.

    Mogłeś ostrzec mnie wcześniej, pomyślał z wyrzutem Yoongi, dobiegając do blondyna, i jedynie przewrócił oczami w odpowiedzi na jego słowa, czym wywołał jego głośny śmiech.

    — Chciałbym ci coś pokazać, hyung, po drugiej stronie jeziora. Co ty na to? — zapytał Jung, lekko szturchając Mina ramieniem.

    — Nie wiem, czy wystarczająco ci ufam, ale... chyba zaryzykuję — mruknął Yoongi w odpowiedzi, wpatrując się w wydeptaną ścieżkę, którą właśnie zmierzali.

    Poznał, że kierują się w stronę polany nad jeziorem, na której byli ostatnio całą paczką, ponieważ z daleka docierał do niego szum wody. Po kilku minutach drogi spędzonej na wsłuchiwaniu się jedynie w szelest trawy pod podeszwami butów, w końcu dotarli na miejsce, a tam Hoseok pognał prosto w stronę powalonego pnia, na który bez problemu się wspiął, aby przejść na drugą stronę. Yoongi zawahał się na moment, lecz wyciągnięta w jego stronę dłoń Hobiego pozwoliła mu na szybkie podjęcie decyzji. Chwycił niepewnie chłodne palce młodszego, a czując, jak blondyn mocniej ściska jego rękę, odważył się stanąć na śliskim drewnie. Kiedy ostatnio przez nie przechodził o mało co nie wpadł do wody, dlatego teraz dużo ostrożniej stawiał każdy krok, za wszelką cenę starając się uniknąć spotkania z zimną taflą. Gdy już udało im się pokonać cały prowizoryczny most, Min odetchnął z ulgą, posyłając w kierunku kłody nieprzychylne spojrzenie.

    — To drzewo leży tu odkąd pamiętam, więc w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby któregoś dnia zwyczajnie się zawaliło — rzucił beztrosko Hoseok, lecz gdy Yoongi posłał mu przerażone spojrzenie, natychmiast zaśmiał się niezręcznie. — Ale to wcale nie znaczy, że musi to zrobić, hyung — sprostował szybko, powoli puszczając jego dłoń.

    — Wrócimy inną drogą — powiedział stanowczo Yoongi, wsuwając ręce do kieszeni jeansów, i ruszył przed siebie wzdłuż brzegu.

    — Nie ma lepszej drogi — zaśmiał się Hobi, zrównując z nim kroku.

    — W takim razie przeniesiesz mnie na drugi brzeg na rękach, bo nie wejdę na to drzewo. Nie ma nawet mowy — burknął, rozglądając się dookoła.

    — To nie jest taki zły pomysł — mruknął z uśmiechem Jung, na co starszy posłał mu zdziwione spojrzenie, a kiedy ich oczy się spotkały, Yoongi natychmiast utkwił wzrok w ziemi.

    Gleba nadal była mokra po ulewie i Min zaczynał się zastanawiać, czy w tym miejscu w ogóle bywały dni bez deszczu. Odkąd tu zawitał jeszcze na taki nie trafił; trawa zazwyczaj mieniła się kropelkami wody w słońcu, podeszwy butów oblepiał wilgotny piach, a powietrze przesycał zapach wilgoci. Wszystko tu tak bardzo różniło się od tego, co Min miał okazję podziwiać w mieście, nawet przysłonięte ciemną chmurą niebo było piękniejsze od tego bezchmurnego, które zasłaniał dym spalin.

    — Wtedy — zaczął Yoongi, zwracając na siebie uwagę młodszego. — Pierwszego dnia — sprecyzował. — Powiedziałeś, że to deszczowe miasteczko. Teraz wiem, że miałeś całkowitą rację.

    Hobi nie odpowiedział, jedynie posłał starszemu pełne radosnych iskierek spojrzenie, uśmiechając się przy tym w ten niesamowity sposób ukazujący jego dołeczki. Tym razem Yoongi nie uciekł wzrokiem, ponieważ zatonął w ciemnych, błyszczących oczach chłopaka, a kąciki jego ust uniosły się lekko. Hoseok roztaczał wokół siebie radosną aurę, której nijak nie można było się oprzeć, a oprócz tego w jego towarzystwie Yoongi czuł się bezpiecznie. Przy blondynie nic mu nie groziło. Z wyjątkiem wystającego z ziemi konara, o który oczywiście musiał się potknięcia zbyt zajęty podziwianie ciemnych oczu.

    Z ust Yoongiego wydobył się krótki krzyk zaskoczenia, a po chwili leżał już na ziemi, czując wilgotny piasek pod swoimi dłońmi. Kiedy dotarł do niego dźwięczny śmiech Hoseoka, jęknął cicho, zamykając oczy oraz spuszczając głowę. Bolały go kolana, łokcie i dłonie, na których na pewno miał zdartą skórę, ale nic nie równało się temu, jak bardzo ucierpiała jego duma. I to już nie pierwszy raz w obecności młodszego.

    — Wszystko dobrze, Yoonie? — zapytał troskliwie Hobi, kucając przed rozłożonym na ziemi brunetem, na co Min skinął głową i niepewnie uniósł na niego spojrzenie.

    Z twarzy Hoseoka zniknęły wszelkie ślady po rozbawieniu, które teraz zastąpiło widoczne zaniepokojenie. Yoongi wstrzymał oddech, kiedy bystre oczy blondyna zaczęły go uważnie skanować w poszukiwaniu jakichkolwiek ran, a chłodna dłoń chwyciła jego podbródek.

    — Musisz bardziej uważać, hyung — mruknął Hoseok i uśmiechnął się uroczo, pocierając kciukiem czerwony policzek Yoongiego. — Jesteś cały w błocie — rzucił ze śmiechem, po czym wytarł ubrudzony palec w jeansy, wstając na równe nogi.

    Yoongiemu z wielkim trudem udało się przekonać swój umysł do tego, aby jeszcze nie wariował, i zmusić ciało do niezgrabnego podniesienia się z ziemi. Kidy już doprowadził się do porządku, zauważył, że Hoseok zawzięcie usiłuje wydobyć coś z wysokiej trawy nad brzegiem jeziora, dlatego podszedł do niego ostrożnie, marszczą brwi.

    — Po co ci to? — zapytał cicho, przyglądając się leżącej w krzakach łódce, którą młodszy próbował przewrócić.

    Hoseok jedynie uśmiechnął się łobuzersko i popchnął drewnianą konstrukcję jeszcze raz, w końcu osiągając swój cel. Była nieco zniszczona i na pewno nikt nie używał jej przynajmniej od zeszłego roku, ale Jungowi najwyraźniej to nie przeszkadzało.

    — Skoro sam nie chcesz pływać, hyung, to pomyślałem, że łódka będzie dużo lepszym rozwiązaniem. Co o tym myślisz? — zapytał, uśmiechając się triumfalnie.

    Yoongi zaniemówił, przyglądając się konstrukcji. Perspektywa wypadnięcia z niej prosto do zimnej wody nie wydawała mu się zbyt kusząca, ale duma, widniejąca na twarzy Hobiego, nie pozwoliła mu zdradzić swoich obaw.

    — Ale... Możemy ją wziąć? To czyjaś własność, chyba nie powinniśmy tego ruszać — mruknął, szukając ratunku w innej wymówce, jednak szybko został poinformowany, że łódki nikt już nie używa i że nie musi się o to martwić, co wcale go nie uspokoiło.

    Na początku  Yoongi mocno trzymał się krawędzi łódki, a każde gwałtowne jej poruszenie przyprawiało go o szybsze bicie serca. Na jego twarzy gościło ogromne skupienie, które coraz bardziej śmieszyło Hoseoka. Min doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że blondyn już kilka razy specjalnie mocniej szarpnął konstrukcją tylko po to, aby móc pośmiać się z przestraszonego hyunga. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu po pewnym czasie jego samego również zaczęło to bawić i z każdą kolejną minutą czuł się coraz pewniej.

    — Może opowiesz mi coś o sobie, hyung? — zaproponował nagle Hoseok, uśmiechając się promiennie do Yoongiego, który ośmielił się już wystarczająco, aby wychylić się przez burtę. — Co lubisz robić i tym podobne?

    Yoongi zamyślił się na moment, przyglądając zachęcającemu uśmiechowi Junga, i zanurzył dłoń w wodzie z cichym westchnięciem, wlepiając wzrok w zniekształcone przez falującą taflę kształty. Czuł na sobie wyczekujące spojrzenie blondyna, jednak sam Hoseok go nie poganiał.

    — W zasadzie nie lubię o sobie mówić — mruknął obojętnie, wyciągając zmarzniętą dłoń na powierzchnię, i dokładnie studiował skapujące z niej kropelki dopóki jego umysł nie porównał ich do czegoś całkiem innego oraz mniej przejrzystego.

    Gwałtownie osunął się od burty, wycierając dłoń w bluzę, i odetchnął głęboko, szybko mrugając oczami, które zaczęły płatać mu figle.

    Najbardziej w tym wszystkim Yoongi nienawidził wspomnień, które powstały na skutek nieodpowiedzialnych oraz głupich decyzji skrzywdzonego chłopaka. Nie był już tym bezmyślnym, egoistycznym dzieciakiem sprzed roku, a mimo to pewna cząstka dawnego Yoongiego już na zawsze miała z nim pozostać, utrudniając normalne życie.

    — Hyung? — Dotarł do niego zaniepokojony (znów) głos Hoseoka, na dźwięk którego wybudził się z dziwacznego transu.

    — Nic mi nie jest, przestraszyłem się ryby — skłamał, a młodszy prawdopodobnie to kupił. — Lubię je tylko na talerzu — dodał, wywołując tym u Hoseoka szczery oraz głośny śmiech.

    Po tej krótkiej wymianie zdań ich konwersacja dobiegła końca, pozwalając im wsłuchać się w otaczające ich dźwięki. Yoongi zamknął oczy, wystawiając twarz w kierunku słońca, i pozwolił lekkiemu wiaterkowi bawić się jego włosami. Łódka kołysała się delikatnie, sprawiając tym, że Min miał ochotę zwyczajnie się w niej skulić i zasnąć. Czuł, że powoli odpływa; jego podbródek pomału opadał na pierś, powieki stawały się jeszcze cięższe, a otaczające go dźwięki pomału cichły, kiedy raptem ktoś głośno odchrząknął. Uniósł głowę, wpatrując się nieco nieobecnym wzrokiem w zapatrzonego w niebo Hoseoka.

    — Mam dwie wieści, hyung — powiedział poważnym tonem Hobi. — Po pierwsze – jesteśmy całkiem niedaleko bezpiecznego miejsca, po drugie – nie mam pojęcia, czy zdążymy tam dopłynąć na czas — wyjaśnił, po czym spojrzał Yoongiemu w oczy i zaśmiał się uroczo. — Przepraszam, Yoonie. — Zdążył dodać, nim z góry lunęła na nich struga zimnego deszczu.

Continue lendo

Você também vai gostar

24.9K 1.6K 40
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
76.3K 3.7K 31
- Jesteś tego pewien jungkook? Lepiej dobrze to przemyśl, zanim będzie za późno. hej hej, to pierwsze ff pisane przeze mnie od x czasu, więc proszę b...
93.9K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
63.6K 1.4K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...