LEFT BEHIND

Galing kay sekjut

134K 13.3K 2.2K

Możesz z porozmawiać z Justinem na temat wszystkiego i wszystkich, ale nigdy nie pytaj go o Nellie. Higit pa

- Wstęp-
- 0 -
- Prolog -
- 1 -
- 2 -
- 3 -
- 4 -
- 5 -
- 6 -
- 7 -
- 8 -
- 9 -
- 10 -
- 11 -
- 12 -
- 13 -
- 14 -
- 15 -
- 16 -
- 17 -
- 18 -
- 19 -
- 20 -
- 21 -
- 22 -
- 23 -
- 25 -
- 26 -
- 27 -
- 28 -
- 29 -
- 30 -
- 31 -
- 32 -
- 33-
- 34 -
- 35 -
- 36 -
- 37 -
- 38 -
- 39 -
- 40 -
- 41 -
- 42 -
- 43 -
- 44 -
- 45 -
- 46 -
- 47 -
- 48 -
- 49 -
- 50 -
- 51 -
- 52 -
- 53 -
- 54 -
- 55 -
- 56 -
- 57 -
- 58 -
- 59 -
- 60 -

- 24 -

2.1K 262 127
Galing kay sekjut

       

Proszę, niech ziemia mnie pochłonie.

Jestem przeklęta. Nie istnieje żadna inna możliwość. Po prostu rzucono na mnie klątwę przy narodzinach. Bo w jaki sposób wyjaśnić wszystko, co się dzieje?

Pieprzony Kayden naprawdę stoi przede mną.

- Dawno się nie widzieliśmy.

Patrzę na niego wielkimi oczami. Mam wrażenie, że coś niedobrego dzieje się z moimi płucami, bo nie jestem w stanie brać pełnych oddechów. Chcę zapytać, jak mnie znalazł, kto mu powiedział, gdzie jestem, jakim cudem dotarł, aż pod same drzwi, ale nie potrafię wykrztusić nawet jednego słowa. Żaden dźwięk nie chce przejść przez moje gardło.

Moja dolna warga drży, a oczy ponownie zachodzą łzami. Justin stoi obok i wiem, że ciągle spogląda to na mnie, to na niego.

- Znasz go? Nellie? - pyta szatyn. Ma lekko zachrypnięty głos od całego tego krzyczenia.

Cofam się o pół kroku i natychmiast czuję jak silna ręka Kaydena, ląduje na moim przedramieniu. Jego palce zaciskają się tak mocno, że nie jestem w stanie ukryć głośnego jęknięcia. Strach zaczyna mnie paraliżować, gapię się w ziemię, w miejsce tuż obok stóp Kaydena, bojąc się spojrzeć na jego twarz.

- To moja dziewczyna.

Justin chwyta moje przedramię, tuż nad ręką Kaydena, ale nie zaciska palców i nie robi mi w żaden sposób krzywdy. Pomimo tego, że dopiero co się kłóciliśmy, jest bardzo delikatny, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Przynajmniej tak próbuję to sobie tłumaczyć.

- N-ni-nie jestem twoją dziewczyną.

Głos drży mi tak bardzo, jąkam się i nie jestem pewna, czy którykolwiek mnie zrozumiał. Wciąż nie patrzę na Kaydena, ale znam to na tyle, by wiedzieć, że właśnie marszczy swoje grube brwi i zaciska mocno zęby w przypływie złości. Mocniej szarpie za moją rękę, a ja tracąc równowagę lecę do przodu, w jego kierunku. Justin nie reaguje w porę, a ja uderzam ramieniem we framugę drzwi.

Doskonale wiem, że dla innych może to wyglądać jak przypadek. Chłopak przychodzi do swojej dziewczyny, by ją odzyskać i przypadkiem decyduje się na głupi ruch. Tylko to nie był przypadek. Ja i Kayden doskonale wiemy, że zrobił to specjalnie. Zdawał sobie sprawę z tego, że się uderzę, więc zrobił to specjalnie.

Zamiast się rozpłakać, po prostu wykorzystuję tę chwilę. Cofam się korzystając z tego, że jego ręka zniknęła.

- Nie wygłupiaj się, chodź ze mną.

Nie jest miły. Podnosi ton głosu, a ja czuję się malutka. Tak maleńka i bezwartościowa, jakby mógł mnie zdeptać. Wgnieść w ziemię. Wiem, że byłby w stanie to zrobić. Podnoszę spojrzenie na jego twarz, już lekko zaczerwienioną od złości i z trudem przełykam ślinę. Może naprawdę powinnam wrócić do Kaydena?

- Nie wydaje mi się, by Nellie chciała gdziekolwiek z tobą pójść.

Justin sprawia, że czuję się trochę lepiej, ale trwa to zaledwie kilka sekund. Złowieszczy śmiech Kaydena sprawia, że wszystko znowu znika. Całe poczucie bezpieczeństwa rozpływa się w powietrzu.

- Nie chcesz jej - mówi do Justina, tak jakbym była jakimś przedmiotem. Używaną rzeczą, którą dostał przypadkiem. - Jest stuknięta.

- Doskonale o tym wiem. Mieszkam z nią, do czego zmierzasz?

- Czego nie potrafisz zrozumieć? To moja dziewczyna! - Kayden znowu podnosi głos. - Po prostu daj nam spokój i nie wtrącaj się, co? Chcę ją zabrać ze sobą.

- Nie widzisz, że nie jest zainteresowana?

Kayden przewraca oczami.

- Jest bezwartościowa, ma tylko mnie, bo każdy inny zawsze się nad nią znęcał. Wiesz czemu? - pyta.

Czuję się naga, policzki pieką mnie od zawstydzenia, którego nie potrafię wyjaśnić. Justin przecież wie o wszystkim, ale kiedy Kayden tak na mnie patrzy, z tym obrzydzeniem i wyższością moje poczucie własnej wartości jest niemal zerowe.

- Oświeć mnie.

- Czy Nellie kiedyś ci powiedziała, że jest mordercą? - Kayden robi krok w przód, a tym samym przekracza próg mieszkania. - Wszyscy w naszym mieście wiedzą o tym, że kiedyś kogoś zabiła.

Jest tak blisko.

Chcę krzyczeć. Błagać Justina, by natychmiast go wyrzucił, by zabrał mnie od niego i pomógł się gdzieś schować, ale ten tylko stoi w miejscu i w ogóle się nie rusza. Nie reaguje, kiedy Kayden staje nade mną z uśmieszkiem cwaniaczka. Nie łapie jego ręki, kiedy chłopak uderza palcem w moje czoło.

- Jesteś taka głupia - mówi cicho, nachylony do mnie. - Naprawdę myślałaś, że nigdy cię nie znajdę? Że możesz ode mnie uciec?

Ponownie chwyta mnie za ramię. Paznokcie Kaydena wbijają się w moją skórę tak bardzo, że niemal czuję wylewającą się krew z małej rany. Silnym szarpnięciem wyciąga mnie z mieszkania na klatkę schodową. Czuję pod bosymi stopami chłód zimnej posadzki, ślizgam się na niej, próbując się wyrwać, ale nie mam w sobie, aż tyle siły. Odwracam głowę i widzę tylko, jak Justin spogląda na mnie bez żadnych emocji na twarzy.

Wtedy do mnie dociera.

Justin mi nie pomoże. Nie obchodzi go to, co się ze mną stanie. To idealne rozwiązanie jego problemu. Przecież Justin mnie tutaj nie chce. Nienawidzi mnie, nie znosi tego, co dzisiaj powiedziałam. Kayden jest jego wybawicielem, uwalnia go ode mnie.

- Puszczaj! - wołam.

Dudni mi w uszach, serce bije mocno, a nogi dygoczą, ale nie mogę się tak łatwo poddać. Może i nie mogę liczyć na Justina, ale może jakiś sąsiad zareaguje.

- Puść mnie! To boli! - krzyczę jeszcze głośniej.

Błagam w myślach, by sąsiad z końca korytarza, Hagrid był w domu.

- Zamknij się - warczy Kayden. Przyciska dużą dłoń do moich ust, zatrzymując się w pobliżu schodów. Próbuję go od siebie odepchnąć ze wszystkich sił. Napieram rękoma na jego brzuch, na ramię, ale to nic nie daje.

- To powinno cię uciszyć - mamrocze. Spinam się całkowicie, bo wiem, co to znaczy. Chwilę później lecę w stronę ściany z prawej strony i uderzam o nią twarzą. Wydaje mi się, że mój nos został rozgnieciony jak rozgotowany kartofel. Cały świat wiruje mi przed oczami, kiedy osuwam się na ziemię.

Kayden jest wściekły. Dlaczego? Z różnych powodów.

Po pierwsze przez to, że od niego uciekłam. Nie powinnam tego robić. Powinnam nadal gnić w jego domu, w małym, ciasnym pokoju i wybaczać każdą rzecz, którą mi zrobił. Po drugie przez to, że ciągle mu się sprzeciwiam. Kayden nie znosi, kiedy ktoś mu odmawia. Kolejnym powodem może być to, że w drzwiach spotkał Justina, obcego chłopaka, a to było jak dolanie oliwy do ognia.

Doskonale wiem, że jego nerwy lada moment całkowicie puszczą, a ja prawdopodobnie stoczę się po schodach na sam dół. Kayden potrafił się ograniczać, potrafił tłumić swój gniew, ale nie w takich sytuacjach. W poprzednich latach byłam zbyt słaba, by z tym walczyć. Naiwnie wierzyłam, że w końcu coś się zmieni, ale wszystko zawsze wyglądało tak samo. Potwór zawsze zostanie potworem.

Przewracam się na drugą stronę, by spojrzeć na chłopaka. Klęczę na podłodze, a krew ścieka z mojego nosa, mocząc twarz. A może to łzy? Sama już nie wiem.

Wzdrygam się, kiedy ktoś zatrzaskuje mocno drzwi. Unoszę głowę, sprawdzając kto to, chociaż w sercu liczę, że może Justin jednak zmienił zdanie.

Młody mężczyzna, sąsiad, którego kilka razy mijałam się na klatce schodowej stoi nieopodal. Wiem, że to on, bo ma na sobie tą głupią pomarańczową koszulkę w paski. Nie widzę go wyraźnie przez nasilający się ból głowy, ale jestem mu tak cholernie wdzięczna, że odważył się wyjść i zareagować.

- To nie twoja sprawa.

Wciągam głośno powietrze i jestem w całkowitym szoku, kiedy mężczyzna bez zastanowienia podchodzi do Kaydena i uderza go tak mocno, że tak, aż cały chwieje się nogach.

Panika wystrzeliwuje w moich żyłach. Zrywam się i staję prosto. Nie spodziewałam się tego, że go uderzy. Nie powinien tego robić, nie zna Kaydena i nie ma pojęcia, do czego jest zdolny, ale ja wiem. Powinien go tylko odciągnąć, a nie bić. Kręci mi się w głowie, obraz rozmazuje się, a mroczki tańczą przed oczami.

Zakrywam usta rękoma, kiedy Kayden chwyta kołnierzyk koszulki mężczyzny i podnosi go do góry, a następnie z całej siły uderza pięścią w jego twarz, by moment później przyłożyć mu w brzuch. Upuszcza go, a ten całkowicie zamroczony ląduje na ziemi.

- KAYDEN! - Chwytam za jego ramię, owijam wokół niego ręce, by powstrzymać chłopaka. - Zostaw go - mówię błagalnie, ale jest za późno. Rzuca mi krótkie spojrzenie, a potem odpycha mnie tak mocno, jakby użył do tego całej swojej siły. Lecę do tyłu, moje nogi plączą się ze sobą, aż w końcu uderzam o barierkę schodów za sobą. Serce podjeżdża mi do gardła, kiedy uświadamiam sobie, że kilka centymetrów w prawą stronę i zleciałabym na dół. Stoczyłabym się po tym cholernych stopniach.

Dłonią sięgam do tylnej części głowy, zaciskając mocno oczy. Zmuszam się po raz kolejny do wstania, bo nie chcę, by sąsiad chłopaków umarł przez mojego psychicznego ex-chłopaka. Idę wolno w ich kierunku, łzy lecą ciurkiem po mojej twarzy. Nie wiem nawet, co się dzieje. Z rozmazanych kształtów mogę jedynie snuć teorie.

- Ch-chodźmy do d-do-domu - mówię płacząc.

Nie chcę stąd odchodzić, nie chcę znowu czuć się tak, jakbym nie mogła w ogóle oddychać, ale nie mam żadnego innego pomysłu. Więc muszę z tym pogodzić. Odejść z Kaydenem i nie pozwolić, by ktoś umarł przez jego agresję. Przyciska pięść do twarzy chłopaka i ponownie go uderza.

- Kayden, proszę.

Opieram czoło o jego ramię, ocierając zakrwawiony nos o materiał jego koszulki. Czuję rękę na swoim nadgarstku i wiem, że to nie Kayden.

- W porządku - mówię do sąsiada łamiącym się głosem.

Chcę go pocieszyć, dać mu do zrozumienia, że sobie poradzę. Mam nadzieję, że nie wykrwawi się na śmierć i, że wszystko będzie z nim dobrze. Podnoszę głowę, ale kiedy na niego patrzę, zamieram. Nie przez zakrwawioną, obsypaną formującymi się siniakami twarz, ale przez to, że to nie on trzyma mój nadgarstek. To Justin. I jestem przerażona jeszcze bardziej, bo wiem, że teraz już naprawdę nikt mi nie pomoże, a Bieberowi pewnie przeszkadza hałas.

Gapię się na niego z otwartą buzią.

- Nigdy nie mogę się przez ciebie skupić na pracy - mamrocze, przyglądając się mojej buzi. Przechyla głowę w jedną stronę, a następnie w drugą analizując to, co widzi. Spuszczam wzrok i przygryzam dolną wargę. Zanim Kayden reaguje, Justin odrywa mnie od jego ramienia. Widzę jedynie jego plecy i czuję palce, które zsuwają się z nadgarstka i zaplątują się w moją dłoń.

- Zadzwoniłem na policję - mówi spokojnym, opanowanym tonem. - Masz jeszcze dwie minuty, nim się zjawią.

- Nie zrobiłeś tego, a teraz odsuń się. Nellie idziemy, sama tego chciałaś.

Chowam się za Justinem. Jestem przerażona i tylko na niego mogę teraz liczyć.

- Ona nigdzie się nie wybiera.

- Naprawdę myślisz, że mnie powstrzymasz? Mówiłem ci kim...

- Jestem ze Stratford - Justin od razu mu przerywa. - Znam Nellie lepiej niż ty, czy ktokolwiek inny.

Śmiech Kaydena wierci dziurę w moim brzuchu i sprawia, że chce mi się wymiotować.

- Co? To ty dałeś jej ciastka z robakami? - pyta. Porusza przy tym brwiami całkowicie rozbawiony. - Oh albo jesteś z tych osób, które podtapiały ją podczas zajęć na basenie? No, pochwal się!

Justin nie stoi już przede mną. Nie ma go w pobliżu, siedzi na Kaydenem z kolanem dociśniętym do jego piersi. Oddycha głośno, jego szyja jest cała czerwona, a widoczne na niej żyły mocno pulsują.

- Zjeżdżaj.

*

Czerwone i niebieskie światła wciąż migają mi przed oczami. Stoję obok okna, wpatrując się w pustą ulicę. Justin nie żartował, mówiąc, że zadzwonił po gliny, ale nim się pojawili, było już za późno. Kayden zwiał i naprawdę nie mam pojęcia, gdzie się schował.

Justin opiera się o szafkę z pierdołami Jaxona. Wpatruje się we mnie, podpierając podbródek na ręce, nie wiem czemu, nie chce mnie zostawić nawet na moment. Nie spuszcza ze mnie spojrzenia, a ja nie potrafię przestać płakać. Krztuszę się własnymi łzami, zaciskając palce na parapecie. Wydaje mi się, że nie muszę nawet myć buzi z krwi, bo słone krople dokładnie wszystko zmyły.

- Wtedy... - odzywa się chłopak. Bierze głęboki oddech, przerywając na moment, waha się, a ja odwracam się w jego stronę. - O Boże... - jęczy pod nosem, a potem pociera skronie.

O co mu chodzi? Nie mam pojęcia i nie wiem czy chcę wiedzieć. Siadam na brzegu łóżka Jaxona, a Justin bardzo wolno podchodzi i zajmuje miejsce tuż obok.

- Wtedy - powtarza, ale znowu przerywa na moment. Bierze głęboki oddech. - Wtedy, w łazience... pamiętasz? Kiedy zażartowałem, że twój chłopak cię bije, przysięgam, nie miałem pojęcia, że to prawda. Nie powiedziałbym wtedy czegoś takiego, nie pozwoliłbym mu nawet tu wejść. Wiesz o tym, prawda Nellie?

Jego lewa dłoń ląduje na moim ramieniu. Klepie je niepewnie, bardzo delikatnie, a ja mocno kręcę głową, zanosząc się jeszcze głośniejszym płaczem. Ukrywam twarz w rękach. Boli mnie serce, ale nie jestem pewna czy to przez smutek czy przez wzruszenie, bo okazuje się, że Justin ma jednak sumienie.

- Proszę cię Nells, nie płacz - mówi z przejęciem w głosie.

Przejmuje się. Pierwszy raz od dawna widzę, że naprawdę jest przejęty całą tą sytuacją. Dlatego chcę mu powiedzieć, chcę się wygadać i wyznać wszystko, co gnębi mnie odkąd oszedł.

- Kayden na początku umawiał się ze mną dla żartu - mówię. Smarkam w chusteczkę, a potem biorę kilka głębokich oddechów. - Głupi zakład i głupia naiwna Nellie myśląca, że ktoś w końcu się przejmuje jej losem. Po tym, jak wszystko wyszło na jaw, kiedy się dowiedziałam, chciałam to zakończyć. Przysięgam. Tylko... Kayden zawsze wiedział co powiedzieć, wiedział jak do mnie mówić i co mówić. Kochałam go. - Z trudem przełykam ślinę. - A przynajmniej tak mi się wydawało. Kayden nie zawsze zachowywał się jak bokser, nie zawsze był tym dupkiem, który traktował mnie jak szmatę. Chodziliśmy na randki, czasami bronił mnie przed swoimi znajomymi, a czasami dołączał się do dokuczania, ale wciąż nie potrafiłam odejść.

Justin milczy. Słucha mnie z uwagą i ciągle głaszcze moje ramię.

- W końcu zamieszkaliśmy razem i...

Nie mogę już nic więcej powiedzieć, głos całkowicie mi się załamuje.

Justin mnie przytula. Nie tak mocno, jak Jaxon ani nie z taką wylewnością jak Aiden, ale jego ramiona otaczają moje ciało.

- Nie wiedziałem, że było tak źle. Miałem świadomość, że ci dokuczają, ale...

- Zasługiwałam na to. Nie to od zawsze powtarzasz?

Znowu jest cicho. Justin w końcu odwraca ode mnie spojrzenie, nie puszcza mnie, ale widzę, że jest zażenowany i zawstydzony samym sobą. Mija dłuższa chwila zanim znowu się odzywa.

- Nie miałaś przyjaciół? Koleżanek?

- Nie każdy chciał się nade mną znęcać. Były osoby, które się za mną wstawiały, ale nie potrafiłam im zaufać. Nie po tym, co działo się z Kaydenem.

Wystarczy, że jedna osoba naruszy twoje zaufanie, a potem do końca życia przepełniają cię wątpliwości. Justin potakuje głową, jakby dobrze rozumiał, co mam na myśli. Przytula mnie jeszcze raz, a potem puszcza i wstaje z łóżka. Klęka przede mną, opiera ręce na moich udach i na moment zamyka oczy.

- Nie chcę, żebyś robiła sobie nadzieję, że coś się zmieni po dzisiejszym dniu.

Nie jestem zaskoczona. Spodziewałam się tego. Justin do końca życia będzie wypierał prawdę i obwiniał mnie o wszystko. Wyciągam dłonie do jego twarzy i opuszkami palców zaznaczam linię jego szczęki.

- Możesz być po prostu milszy? To wszystko, o co proszę.

- Mogę spróbować. Też mam jedną prośbę, ale to... to może ci się nie spodobać.

- Wiem, wiem, mam nigdy więcej nie wspominać o Jazmyn, nie mówić o basenie, ani nie...

Nie jestem w stanie wypowiedzieć kolejnego słowa. Byłoby to dość trudne, biorąc pod uwagę, że wargi Justina znalazły się na moich ustach. Miękkie, smakujące krwią i tak delikatnie jakbyśmy zaraz mieli się rozpaść. Nie wiem, czemu to robi, ani czy to nie zalicza się do zdradzania, ale żrący kwas w moim brzuchu zaczęły zastępować małe motylki, więc nie potrafiłam oprzeć się temu ciepłu. Tak dobrze jest być kochanym, nawet jeśli trwa to tylko chwilę.

* * *
KONKURS! Zapytaj mnie, kiedy kolejny rozdział, by wygrać zablokowanie swojego konta i utratę możliwości czytania :)! Sh00k! Wystarczy napisać komentarz "kiedy next", "kiedy nn" lub "kiedy dodasz", by wygrać podróż w jedną stronę!

PS Serio, lepiej nie komentujcie, jeśli jedyne, co potraficie napisać to, to idiotyczne pytanie.

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

31.3K 1.2K 40
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...
91.3K 3.2K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
17.1K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
913K 27K 120
jak zaliczyć matematykę i przy okazji duke'a