{ widowers } • clifford.

By twentyonecoldplay

7.8K 1.3K 59

Michael i Honey nigdy wcześniej się nie poznali, co więcej - nie byli także świadomi tego, że ich małżonkowie... More

[ w i d o w e r s ] - wprowadzenie.
i. the night we met.
iii. midnight memories.
iv. fine one day.
v. on my way to porto.
vi. night train to lisbon.
vii. sleep at madrid.
viii. i'll be lying right by your side in barcelona.
ix. can I hold monaco?
x. bonjour lyon.
xi. in love with paris.
xii. stay in london, forever.
xiii. hi, edinburgh.
xiv. evening in dublin.
Opowiadanie!

ii. i wanna be drunk when i wake up.

593 109 4
By twentyonecoldplay

──── ~ - 🍃🌼🌿 - ~ ───

  ─ Śmiejesz się ze mnie, Honey Jones ─ mówi do mnie, gdy zasłaniam usta dłonią. ─ No dalej, po prostu odpowiedz. Tak czy nie.
─ Tak ─ mówię a chwilę potem siadam z powrotem przy barze.
─ Dwójka wdowców na imprezie w środku tygodnia ─ podsumowuje, jakby moja odpowiedź nie miała większego znaczenia, choć wcześniej to właśnie jej wyczekiwał. ─ Czwartek. Kto by powiedział, że kilka godzin temu pochowaliśmy swoich małżonków.
─ Powinniśmy raczej płakać po kątach w domu, czy coś ─ odpowiadam a mężczyzna kiwa głową na znak aprobaty.
─ Zawsze możemy to robić razem.
─ Zapraszasz mnie do siebie? ─ pytam, unosząc brwi ku górze. Michael mruga lewym okiem i znów zaczyna się śmiać, potwierdzając swoje słowa.
─ Owszem. Co ty na to?
─ No to chodźmy. Ale żeby było jasne, nie jesteś w moim typie, nic z tego nie będzie  ─ bełkoczę a on wyjmuje z kieszeni kurtki portfel i płaci barmanowi.
─ Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem, Honey Jones ─ zapewnia mnie ─ wiem, że w innych okolicznościach byś mnie spławiła.
─ Być może i tak ─ odpowiadam krótko i dopijam alkohol a potem razem, chwiejnym krokiem wychodzimy z budynku, podśmiechując się bez przerwy.


─ Ładnie tu ─ mówię, siadając na beżowej kanapie w centrum salonu Cliffordów.
─ Jeszcze. Jako wdowiec do wzięcia chcę tu przemeblować, może jakaś czerwień, czerń, siłownia, materac zamiast łóżka, skórzane, czarne kanapy, co o tym myślisz, Honey Jones? ─ pyta, stawiając na stoliku ciastka z czekoladą. Postanawiamy nie pić więcej, więc próbuję wcisnąć w siebie chociażby to ciastko.
─ Tak, zdecydowanie, choć to nie będzie chyba dom publiczny, co? ─ mówię pod nosem i opieram łokieć na oparciu a następnie opieram głowę o dłoń, przyglądając się mu.
─ Nie ─ prycha śmiechem ─ dobra, liczę na twoją pomoc.
─ Ale poduszki możesz zostawić, są fajne.
─ Crystal je kupiła.
─ Więc je wyrzucimy ─ odpowiadam, gdy oboje się uśmiechamy porozumiewawczo.
─ I te pieprzone zasłony.
─ Totalne bezguście ─ komentuję a Michael owija kosmyk moich włosów wokół swojego palca.
─ Nienawidzę ich.
─ Spalmy je ─ proponuję a mężczyzna kiwa głową. W jego oczach pojawia się błysk.
─ W ogóle chciałbym się pozbyć wielu rzeczy.
─ Powinniśmy się ich pozbyć ─ mówię cicho, gdy oboje kiwamy twierdząco głowami.
─ Teraz moich a jutro twoich? To znaczy dziś mojej żony a jutro twojego męża? ─ pyta a ja kiwam głową.
─ Może nie teraz, ale rano. Chcę żebyś tzeźwo myślał o tym, co chcesz zachować.
Ostatecznie zgadza się ze mną, gdy przeżuwa ciastko a niedługo potem tak po prostu zasypiam. Pierwszy raz w tym tygodniu tak, jak gdyby nic się nie stało, bez rozmyślania o przyszłości i analizowania przeszłości.

Kiedy otwieram powieki, do moich uszu dociera brzęczenie ekspresu do kawy. Pocieram powieki bez obawy o to, że rozmażę tusz do rzęs, bo najzwyczajniej w świecie go nie użyłam wczorajszego dnia.
Michael wykonuje powolne ruchy. Wolno podsuwa drugą filiżankę pod dyszę i odwraca się na pięcie, gdy wstaję z kanapy powoli.
─ Nawet nie wiem kiedy zasnęłam ─ mówię, widząc, że Clifford nie kwapi się do rozpoczęcia rozmowy.
─ Trochę cię zanudziłem ─ odpowiada pod nosem, po czym podaje mi kawę.
─ No co ty, skąd. W zasadzie to nie pamiętam kiedy miałam tak pokręcony wieczór ─ przeczesuję palcami włosy, wciąż go obserwując.
─ Odbieram to jako coś w rodzaju "świetnie się bawiłam" ─ mamrocze, podsuwając mi pod nos mleko. Nalewam niewielką ilość cieczy i odsuwam pudełko od siebie.
─ Bo tak było, naprawdę ─ zapewniam go, a gdy się uśmiecha sama również to robię. Upijam spory łyk kawy i pomagam mu przygotować kanapki. ─ Dawno się tak nie bawiłam. Choć to dziwne, że ze sobą gadamy zważając na okoliczności. Powinieneś mnie nienawidzić, a ja ciebie.
─ Obawiam się, że ciebie nie da się nienawidzić, Honey Jones ─ odpowiada, upijając łyk swojej czarnej kawy. ─ Mimo, że znam cię mniej niż dobrę.
─ I vice versa Michaelu Gordonie ─ mówię, uśmiechając się pod nosem. ─ Jedyne czego chciałam wczoraj, to obudzić się dziś pijana by zapomnieć o wszystkim chociaż na chwilę, ale spotkanie ciebie było lepsze.
─ W sumie tak czy tak byłaś pijana ─ macha ręką i podsuwa mi pod usta kanapkę z sałatą, pomidorem i mozarellą. Odgryzam kawałek i znów się śmiejemy. Kolejny raz bez powodu, po prostu dopisuje nam dobry humor od kiedy wiemy, że nie jesteśmy sami w tej sytuacji. Myślę, że chciałabym utrzymać z nim kontakt.
─ Więc...
─ Więc?
─ Powinnam się troszkę doprowadzić do ładu i wrócić do domu ─ mówię cicho. Tak naprawdę nie szczególnie chcę wracać do pustego domu i znów siedzieć tam samotnie, ale równocześnie nie chcę być problemem dla Michaela.  Może ma jakieś swoje plany na ten dzień. Może odwiedzi go rodzina i dostanie zawału, kiedy nas sobie przedstawi. "Mamo poznaj Honey, Honey to żona Dixona, no wiesz... Tego z którym pieprzyła się moja żona".
Nie, nie, nie...
─ Daj spokój. Możesz doprowadzić się do porządku i przejrzysz ze mną rzeczy do spalenia. Ktoś tu zrobi epickie ognisko ─ mówi jakby odrobinę podekscytowany i klaszcze w dłonie.
─ Jednak?
─ Ani na moment nie zrezygnowałem. A ty?
─ Ja też nie. Chcę oddać jego rzeczy biednym a resztę spalić ─ mówię pod nosem, odgarniając włosy z czoła. Michael kiwa głową na znak zrozumienia. Przepraszam go i udaję się do łazienki, gdzie przemywam twarz zimną wodą i spoglądam na perfekcyjnie ułożone kosmetyki. Nie ma mowy. Nawet gdybym miała wyglądać jak gówno, nie tknę jej maskary ani czegokolwiek innego. Niczego, czego używała. Wycieram twarz i spoglądam na szczotkę do włosów. A jednak.
─ Michaelu Gordonie, zezwolisz mi wziąć prysznic?
─ Ręczniki w szafce po prawej, pod umywalką, resztę znajdziesz ─ krzyczy z kuchni. Ręcznik, mydło i jej szampon do włosów. Nie. Jego szampon do włosów. Jabłkowy. Odkręcam wodę i pozbywam się ciuchów, które są dziwnie czyste.
Z umytymi włosami czuję się o niebo lepiej. Otulona ręcznikiem wciąż opieram się od użycia szczotki Crystal, ale nie mam wyjścia. Gdy są już rozczesane a ja ubrana, wracam do kuchni, gdzie czeka na mnie mój kompan.
─ Może ja w ogóle powinienem zmienić dom ─ mówi, przyglądając się salonowi, który jak już wiem urządziła jego żona. Sama uświadamiam sobie wówczas, że ja także będę czuła się dokładnie tak samo, gdy wrócę do siebie.
─ Po prostu ja zaplanuję ci ten salon, będziesz myślał o mnie ─ mówię, siadając obok niego na blacie kuchennym.
─ Dziękuję ci, Honey Jones. Jesteś niesamowita ─ akcentuje to słowo w dokładnie taki sam sposób jak wczorajszego wieczoru, więc znów się śmiejemy. Ale tym razem coś ulega zmianie. Moja dłoń znajduje się w jego dłoni i czuję, że naprawdę nie jestem sama. Zyskałam kogoś nowego. Być może przyjaciela?

Continue Reading

You'll Also Like

409K 24.7K 83
Y/N L/N is an enigma. Winner of the Ascension Project, a secret project designed by the JFU to forge the best forwards in the world. Someone who is...
90.6K 3.1K 52
"𝐓𝐫𝐮𝐭𝐡, 𝐝𝐚𝐫𝐞, 𝐬𝐩𝐢𝐧 𝐛𝐨𝐭𝐭𝐥𝐞𝐬 𝐘𝐨𝐮 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐡𝐨𝐰 𝐭𝐨 𝐛𝐚𝐥𝐥, 𝐈 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐀𝐫𝐢𝐬𝐭𝐨𝐭𝐥𝐞" 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 Caitlin Clark fa...
1.3M 57.1K 104
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
135K 6.3K 35
"I can never see you as my wife. This marriage is merely a formality, a sham, a marriage on paper only." . . . . . . She was 10 years younger than hi...