||YoonKook|| La Seine ✔

By Kasuminya

31.7K 4.3K 1.6K

"- Właściwie... - zaczął chłopiec, jąkając się trochę. - Czemu mnie przygarnąłeś? - Jak jestem pijany, to b... More

La Seine
Le boîte à musique
Les Amants d'un jour
Lucille
La Pluie
L'oiseau
Arabesque
La lune
Pont d'Iéna
OGŁOSZENIE

Pas de Quatre

2.6K 428 155
By Kasuminya

Zbudził go głośny dźwięk silnika samochodowego, który zostawił za sobą duszącą chmurę ulicznego kurzu. Jungkook przetarł swoje oczy, podnosząc się powoli do siadu. Wszystko go bolało, ponieważ spanie na chodniku do najwygodniejszych rzeczy jednak nie należało. Chłopak nie miał gdzie się podziać na noc, więc nie pozostało mu nic innego, jak po prostu włóczyć się po Paryżu bez żadnego celu. Westchnął rozpaczliwie, chcąc już na starcie tego słonecznego dnia rozpłakać się na dobre. Słowa Yoongiego do tej pory go bolały, a jego serce wciąż było brutalnie rozdarte. Jungkook nie wiedział, gdzie mógłby teraz pójść i czy ktoś zechce go w ogóle przygarnąć. Nie miał pewności, czy każdy człowiek miał w sobie choć trochę tego ciepła, które miał w sobie ten cholerny malarz. W En Effet nawet nie zamierzał się pokazywać, nawet jeśli tym sposobem pan Cartier byłby jeszcze bardziej wkurzony niż dotychczas. Jedyną osobą, do której mógł się zwrócić, była Lucille, ale tak naprawdę bał się jej pokazać w takim stanie.

Yoongi miał jednak słuszność nawet w swoich pijanych słowach. Miłość opierała się też na szczerości, a tak naprawdę Jungkook nigdy nie był szczery z dziewczyną. Wymyślał różne niesamowite historie o swoich rodzicach, tworzył sobie wspomnienia, które nawet nie miały miejsca w jego życiu. Jego jedyne wspomnienia obracały się wokół szarych ścian sierocińca. Teraz nie było odwrotu i Jungkook musiał w końcu wyznać jej prawdę, a nuż zrozumiałaby go i jakoś by mu pomogła. W końcu to Lucille, jego piękny anioł, czyż nie?

Mijał obojętnych na jego los ludzi, idąc wzdłuż ulicy prowadzącej do opery, w której Lucille powinna obecnie przebywać. Odkąd udało jej się dostać rolę Odetty, musiała częściej trenować, by na występie wypaść jak najlepiej. Zatrzymał się na chwilę przed potężnym, eleganckim budynkiem. Odetchnął parę razy, stresując się spotkaniem z ukochaną. Dopiero po chwili odważył się wejść do środka, na wejściu będąc zmierzonym wzrokiem jakiejś wyrafinowanej kobiety. Uniosła brew, patrząc na niego z wyższością, a Jungkook tylko przełknął głośno ślinę, nim zaczął mówić.

- Bonjour - skinął głową. - Ja do Lucille Cartier...

- W jakiej sprawie? - spytała, nie tracąc ani na chwilę swojego czujnego wyrazu twarzy.

- Pilnej.

- Panienka Cartier jest obecnie zajęta, więc...

- Niech pani go wpuści - przerwał jej stary dozorca, który wędrował akurat po korytarzu. - Widziałem go tutaj wczoraj z panienką Cartier. Jest niegroźny.

Kobieta spojrzała z irytacją na staruszka, jednak nic mu na to nie odpowiedziała. Gdy ponownie jej wzrok spotkał się z przestraszonym Jungkookiem, skrzyżowała ręce na piersi i uniosła nieco podbródek.

- Proszę za mną - powiedziała, a następnie z gracją odwróciła się, by szybkim krokiem ruszyć w doskonale znanym jej kierunku.

Jungkook szedł za nią niepewnie, będąc co chwilę obiektem zaciekawionych spojrzeń baletnic oraz nauczycieli. Kobieta zaprowadziła go do ogromnej sali głównej, gdzie orkiestra pod sceną grała jeden z utworów Czajkowskiego. Jungkook nie mógł wyjść z zachwytu, widząc tysiące złoto-czerwonych siedzeń, które na każdy wielki występ zapełniały się zaciekawionymi widzami. Ściany w stonowanych barwach i balkony były bogato zdobione ornamentami, marmurowymi płaskorzeźbami oraz elegancką sztukaterią. Wszystko zachowane w wykwintnym barokowym stylu i symetryczne. Z wysokiego sufitu w kształcie kopuły zwisał potężny złoty żyrandol, otoczony pięknymi malowidłami. Cała sala wręcz lśniła od złota, które przeważało nad elegancką czerwienią.

Na wielkiej scenie dostrzegł tańczącą z gracją parę. Od razu z daleka rozpoznał Lucille, której włosy spięte były teraz w wysoki i elegancki kok, a na sobie miała biały strój do ćwiczeń, w którym widział ją już wczoraj podczas treningu na zwykłej sali. Poruszała się delikatnie, jak na chmurce. Obracała się lekko niczym płatek róży niesiony na wietrze. Całe jej ciało wydawało się być stworzone z bladej porannej mgiełki, unoszącej się nad spokojnym strumieniem. Tuż przy niej tańczył przystojny młodzieniec, którego złociste niczym zboże włosy były elegancko zaczesane do tyłu, a jego wyraziste rysy twarzy dodawały mu dojrzałego i dostojnego wyglądu. Para była ze sobą perfekcyjnie zharmonizowana. Gdy Lucille leciutko na palcach, niemalże jak po krystalicznej wodzie, przebiegła na jedną część sceny, młodzieniec z podobną gracją podbiegł do niej, by następnie chwycić delikatnie jej aksamitne dłonie. I tak oto zaczęli swój piękny taniec, gdzie chłopak całym swoim ciałem ukazywał zafascynowanie śliczną i zgrabną Lucille. Dziewczyna wykonała piruet, a wtedy on jedną ręką objął ją w pasie i uniósł lekko nad sceną, obracając się wraz z nią. Gdy tylko postawił ją ponownie, niczym spłoszony łabędź znów oddaliła się od niego, a on próbował ją chwycić w swe ramiona. Uklęknął przed nią, rozkładając swoje ręce na boki powoli, jakby zamieniły się one w fale spokojnego morza, muskające mokry piaskowy brzeg. Drobny podskok i Lucille znów zbliżyła się do niego, dając się objąć jego dużym, bladym dłoniom. Z uniesioną ku górze nogą, pochyliła się nad jego twarzą, jakby miała złożyć słodki pocałunek na jego wargach, a następnie odchyliła głowę, wyginając przy tym swoje plecy, gdy wraz z głośniejszym i gwałtowniejszym dźwiękiem instrumentów na scenie pojawił się nieco starszy od tańczącej dwójki wysoki mężczyzna. Niestety jego nieudolny piruet sprawił, że nauczyciel nadzorujący ten taniec kazał zatrzymać muzykę, a jego uczniowie spojrzeli w jego stronę, wyczekując uwag.

- Gustave, co to miało być? - głos mężczyzny odbijał się echem po sali. - Wyobrażasz sobie, żeby Rotbart, zły czarownik, wszedł na scenę tak bardzo nieudolnie?

- Przepraszam, sir - odparł tancerz.

- Popracuj nad tym, do cholery, występ lada dzień! Lucille, Fabien, jak zwykle idealnie! Macie chwilę przerwy, a teraz Pas de Quatre!

W momencie, gdy Lucille udała się za kulisy, kobieta, która towarzyszyła Jungkookowi, wskazała mu przejście, którym chłopak również przeszedł za scenę, na której już cztery dziewczynki szykowały się do swojego tańca. Odszukał wzrokiem swojej ukochanej, wokół której już kręciły się inne podekscytowane baletnice, wychwalające jej występ, a gdy tylko zniknęły gdzieś przy kurtynie, by z boku obserwować młodsze tancerki, partner Lucille podszedł do niej i objął ją w pasie. Jungkook przez chwilę patrzył na to, marszcząc brwi i nie do końca rozumiejąc, czego świadkiem właśnie był. Blondyn szeptał coś dziewczynie, która zachichotała cichutko, a następnie ucałował ją w policzek. Dla Jungkooka było to wystarczające. W tej chwili poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go w twarz, jednak to nie smutek miał w tym momencie nad nim kontrolę, a złość. Był zły, że Yoongi miał rację. Lucille była fałszywa.

Nie zważając już na nic, podszedł do zajętej sobą pary i odchrząknął znacząco, a gdy dziewczyna zwróciła na niego uwagę, szybko odsunęła się od blondyna.

- Jungkook, co ty tutaj robisz? - spytała, uśmiechając się niemrawo.

- Możemy pogadać? - chłopak uniósł brew, po czym spiorunował spojrzeniem wciąż towarzyszącego im tancerza, który nie rozumiał zbytnio, co się tutaj właśnie działo.

- Ee... Fabien - Lucille zwróciła się do blondyna. - Mógłbyś zostawić nas samych?

Młodzieniec nic nie odpowiedział, tylko oddalił się od tej dwójki, dołączając do innych tancerzy, obserwujących występ czterech małych baletnic. Dziewczyna przygryzła nerwowo wargę, nie patrząc nawet w oczy wkurzonego Jungkooka.

- To tylko mój partner, nikt więcej - szepnęła, ale chłopak tylko westchnął na jej wytłumaczenie i pokręcił głową w niedowierzaniu.

- Jesteście ze sobą bardzo blisko, z tego co widzę - Lucille nic nie odpowiedziała. Niepewnie uniosła na niego swój wzrok.

- Po co tutaj przyszedłeś?

- Chciałem z tobą coś wyjaśnić, ale teraz to chyba nie ma sensu.

- O czym ty mówisz?

- Okłamałaś mnie, prawda? Wcale mnie nie kochałaś?

- T-to nie tak!

- Więc jak?

- J-ja... - jej głos drżał żałośnie, a oczy zaszkliły się od łez, które starała się powstrzymać. Westchnęła ciężko, nim kontynuowała. - Lubię cię, Jungkook. Naprawdę cię lubię, ale... Z Fabienem łączy mnie coś... Więcej...

- W takim razie po co ci był cały ten cyrk? Po co mnie okłamywałaś?

- Bo... Och! Chodziło o Yoongiego!

- Co? - Jungkook uniósł brew, nie rozumiejąc, co malarz miał do tego wszystkiego.

- Nienawidzę go. Nim jeszcze zaczęłam pomagać w En Effet, czasami ojciec zostawiał mnie w sklepie pod jego opieką. Denerwowało mnie to. Był dla mnie wredny, oschły i traktował mnie jak dziecko. A najgorsze w tym było to, że mój ojciec ufał jemu bardziej niż mnie! Własnej córce! Dlatego kiedy tylko się zorientowałam, że jesteście ze sobą blisko... Chciałam mu ciebie odebrać. Żeby wreszcie poczuł się tak, jak ja, kiedy odbierał mi najważniejszą osobę...

Jungkook zacisnął wargi i skrzyżował ręce na piersi. Poczuł się okropnie. Przez cały czas był wykorzystywany. Lucille odebrała mu jego pierwszy pocałunek i pierwsze prawdziwe zauroczenie. Zaufał jej, a ona tak podle użyła tego do własnych egoistycznych celów. Spojrzał na nią zawiedzionym wzrokiem. Stali tak przez chwilę w ciszy, aż w końcu Lucille ponownie się odezwała.

- To ja ukradłam tę pozytywkę.

- Masz ją oddać - odparł Jungkook wyjątkowo spokojnym tonem. - Przyznać się do wszystkiego i przywrócić Yoongiego do pracy - dziewczyna kiwnęła głową, zgadzając się na to. - A ja odchodzę z En Effet.

- Co? Ale...

- Też nie byłem wobec ciebie szczery - dodał. - Tak naprawdę jestem sierotą i mieszkam z Yoongim, ponieważ to on przyjął mnie do siebie, kiedy nikt inny nawet nie chciał na mnie spojrzeć.

- Jungkook...

- Nie chcę ciągnąć swoich kłamstw i nie chcę więcej pracować w miejscu, w którym musiałem robić to na okrągło. Dlatego odchodzę. Zapomnijmy o sobie, Lucille.

Jungkook bez pożegnania odwrócił się i udał się w stronę wyjścia, natomiast Lucille stała ciągle bezczynnie i patrzyła z żalem za oddalającym się chłopakiem. Jego serce nie było złamane, skoro złamał je wcześniej Yoongi. Nie czuł bólu, a ulgę. Bo teraz potrafił wszystko sobie poukładać jak należy.

***

Yoongi siedział bezczynnie na taborecie, paląc papierosa i wpatrując się w płótno z kolejnym niedokończonym dziełem. Nie miał siły, żeby malować. Męczył go potężny kac, a w dodatku ciągle czuł tę cholerną pustkę, odkąd Jungkook od niego odszedł. W jego mieszkaniu panowała istna cisza przerywana wyłącznie dźwiękami z zewnątrz, które przedzierały się przez otwarte okno. Zgasił końcówkę papierosa w szklanej popielniczce. Westchnął ciężko i ukrył twarz w dłoniach, żałując wszystkich słów, które wypowiedział tamtej nocy.

- Jestem takim idiotą - szepnął sam do siebie i właściwie mało brakowało by się rozkleił, gdyby nie nagły dźwięk pukania do drzwi.

Yoongi uniósł wzrok w ich stronę, nie będąc pewnym, czy powinien otwierać, kiedy obecnie był w takim stanie. Poza tym, to mogła być policja, bo w końcu pan Cartier bardzo chciał zdobyć swoją pozytywkę, więc nie zdziwiłby się, gdyby mężczyzna wszystko zgłosił. Gdy pukanie rozległo się po jego mieszkaniu ponownie, wstał niechętnie, rozmasowując swój obolały kark i poszedł otworzyć z nadzieją, że jednak w progu ujrzy Jungkooka.

I nie mylił się.

Nim zdążył jakkolwiek zareagować, chłopiec wtulił się w jego tors, nie mówiąc nic. Yoongi poczuł, jak jego serce przyspieszyło swój rytm. Nie zamierzał udawać, że wcale go to nie rusza. Nie tym razem. Objął go mocno, a jedną dłonią głaskał czule jego włosy. Tkwili w tej czułości przez chwilę, ciesząc się, że znów są razem, aż w końcu Jungkook odezwał się, przerywając błogą ciszę.

- Przepraszam - szepnął. - Miałeś rację.

- Też przepraszam - odparł Yoongi, wtulając się w zagłębienie jego szyi. - Nie powinienem był mówić tych wszystkich rzeczy. Brakowało mi ciebie.

Jungkook nie wiedział, dlaczego z jego oczu uciekło kilka ciepłych łez.

***

Lucille przyznała się do kradzieży i oddała pozytywkę, która następnie trafiła w dłonie panny Charpentier. Co prawda, kobieta nie była zachwycona faktem, że wokół jej zamówienia było tak dużo zamieszania, jednak zapłaciła odpowiednią sumę, która zadowoliła pana Cartiera. Również Yoongi został przywrócony do pracy w En Effet, a Jungkook, tak jak powiedział, odszedł, zatrudniając się jako gazeciarz. Nie płacili mu wiele, ale wystarczająco, by mógł normalnie wyżyć. I właściwie wszystko było idealne.

Lato zbliżało się wielkimi krokami, pogrążając Paryż w ciepłych barwach i zdobiąc drzewa i trawę soczystą zielenią. Słońce powoli znikało za horyzontem, odbijając się pomarańczowym blaskiem w Sekwanie, nieopodal której siedział Jungkook z Yoongim u boku. Malarz jak zwykle palił, wdychając zarówno papierosowy dym, jak i aromat wczesnego lata wymieszanego z zapachem spokojnie płynącej rzeki, która szumiała przyjemnie. Obaj obserwowali sięgającą bladoróżowego nieba wieżę Eiffla, korzystając z tego pięknego wolnego dnia spędzonego razem, tylko we dwoje, bez zbędnych dodatków.

- Yoongi - odezwał się Jungkook, patrząc na przystojną twarz malarza, który od razu zerknął w jego stronę. Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Od dłuższego czasu, kiedy wszystko sobie wyjaśnili, sama obecność tego mężczyzny sprawiała, że w jego sercu wariowało stado motylków. - Cieszę się, że cię mam.

- A ja cieszę się, że mam ciebie - odparł, uśmiechając się półgębkiem, po czym zgniótł końcówkę papierosa.

- Niech tak już zostanie. Tylko ty i ja. Nikt więcej.

- Czekałem tylko, aż kiedyś coś takiego mi powiesz.

- Domyślam się - zaśmiał się cicho. Zacisnął wargi i, mierzwiąc w dłoniach kraniec swojej białej koszuli, rozejrzał się niepewnie po okolicy, a kiedy upewnił się, że nikogo nie było w pobliżu, ponownie spojrzał na mężczyznę, który przyglądał mu się w ciszy. - Dziękuję ci za wszystko.

- Co cię tak wzięło na takie wyznania? - spytał nieco rozbawiony Yoongi.

- Sam nie wiem. Chcę po prostu, żebyś wiedział, że doceniam wszystko co dla mnie zrobiłeś.

- To drobiazg, dzieciaku.

- I chcę ci się odwdzięczyć - Yoongi uniósł brew, gdy chłopak przybliżył się nieco bardziej, patrząc wprost w jego oczy. - Niewiele mogę ci zaoferować... Dlatego chcę ci dać siebie. Chcę być twój - wyszeptał.

Malarz rozchylił wargi, chcąc coś powiedzieć, jednak nie potrafił żadnej odpowiedzi ubrać w sensowne słowa. Zamiast tego nachylił się bardziej w stronę Jungkooka. Jedną dłoń umieścił na jego policzku. Przymknął oczy i ucałował te słodkie drobne usta, których tak bardzo od dawna pragnął. Chłopiec nie protestował, tylko czule oddał pieszczotę, muskając jego wargi powoli i z pasją. Zacisnął dłoń na zielonej trawie, czując jak to cudowne uczucie odbierało mu dech, ponieważ tym razem całował kogoś, kto naprawdę go kochał i dla kogo był prawdziwym cudem.  



***

Jestem zachwycona tym rozdziałem. Dawno nie byłam z niczego tak dumna, jak z tego, co tutaj napisałam. Mam nadzieję, że Wam również się podobało ^^ Zbliżamy się do końca! Ach, już za tym tęsknię...

Btw polecam sobie obejrzeć to Pas de Quatre, które jest w filmiku na początku, to tak strasznie relaksuje xD


Continue Reading

You'll Also Like

4.7K 516 19
»Bo jego niebieskie włosy po prostu mocno rzucały się w oczy« Angst, bxb, taekook 'Triste Azul'; smutny niebieski
5.1K 698 16
Ktoś kiedyś powiedział „ Niebezpieczeństwo jest ciche". Nie wierzyłem nigdy w te słowa, bo jakim cudem zagrożenie życia może być określone jako ciche...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
3.6K 462 6
Czy można zakochać się w kimś, kto nie istnieje? Hoseok - wybitny tancerz oraz aktor zdobywa większy rozgłos, gdy otrzymuje główną role w dramie, któ...