LEFT BEHIND

By sekjut

134K 13.3K 2.2K

Możesz z porozmawiać z Justinem na temat wszystkiego i wszystkich, ale nigdy nie pytaj go o Nellie. More

- Wstęp-
- 0 -
- Prolog -
- 1 -
- 2 -
- 3 -
- 4 -
- 5 -
- 6 -
- 7 -
- 9 -
- 10 -
- 11 -
- 12 -
- 13 -
- 14 -
- 15 -
- 16 -
- 17 -
- 18 -
- 19 -
- 20 -
- 21 -
- 22 -
- 23 -
- 24 -
- 25 -
- 26 -
- 27 -
- 28 -
- 29 -
- 30 -
- 31 -
- 32 -
- 33-
- 34 -
- 35 -
- 36 -
- 37 -
- 38 -
- 39 -
- 40 -
- 41 -
- 42 -
- 43 -
- 44 -
- 45 -
- 46 -
- 47 -
- 48 -
- 49 -
- 50 -
- 51 -
- 52 -
- 53 -
- 54 -
- 55 -
- 56 -
- 57 -
- 58 -
- 59 -
- 60 -

- 8 -

2.5K 245 113
By sekjut

Wiem, wiem, miałam to dodać jutro, ale no... yolo czy coś tam? Tylko dajcie mi gwiazdki!!!

* * *

Patrzę na Justina z wyrzutem i czekam, aż w końcu trafi kluczem do zamka. Ma z tym ogromny problem. Zatacza się lekko, próbując utrzymać się na chwiejących nogach. Jest naprawdę pijany. Z jego ust nie schodzi ten wkurzający, zadowolony uśmieszek, a mnie aż nosi, by mu przywalić. Jestem naprawdę wściekła. Palcami przesuwam po swoim czole, ignorując okropny ból w stopach i zastanawiam się, ile jeszcze wytrzymam.

- Justin - mówię próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Widzę, że naprawdę bawi go to, że nie potrafi otworzyć tych głupich drzwi. W mieszkaniu nie ma nikogo. Aiden nocuje w innej części miasta, a Jaxon wykorzystuje weekend, by odwiedzić swoją mamę. Szkoda tylko, że nie zabrał ze sobą swojego skretyniałego brata.

- No co? - odpowiada. Uśmiecha się tak szeroko jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie.

- Czekałam na ciebie od dwóch godzin, więc proszę cię, otwórz te cholerne drzwi.

Głos mi drży przez to, że jestem taka zła. Jest trzecia w nocy, środek weekendu, a ja utknęłam na klatce schodowej z tym kretynem. Moja dłoń sama zaciska się w pięść. Boli mnie dosłownie wszystko. Czuję się tak, jakby mój kręgosłup miał zaraz pęknąć, jestem przekonana o tym, że mam stopy pokryte otarciami i pęcherzami. Moja dzisiejsza zmiana w pracy trwała czternaście godzin i naprawdę marzę tylko o śnie. Zastanawiam się, czy szatyn robi to specjalnie i po prostu testuje moją cierpliwość.

- Justin!

- Ciii! - woła przytykając do ust palec wskazujący. Oboje słyszymy, że ktoś wchodzi do góry po schodach. - Obudziłaś sąsiadów! - dodaje chłopak i podpiera się rękoma w pasie, zachowując się jak nauczycielka z podstawówki, która chce nakrzyczeć na niegrzecznych uczniów. Przewracam oczami i wyciągam przed siebie dłoń.

- Dawaj to!

Jestem na niego wściekła i jednocześnie obwiniam Jaxona, który do tej pory nie dorobił dla mnie kluczy. Wiem, że jest zajęty, ale czy takie coś nie zajmuje tylko chwili? Zamykam na moment oczy i zaciskam usta w prostą linię, tłumiąc w sobie wszystkie wyzwiska, które cisną mi się na język.

- O mój! - odzywa się nagle Justin patrząc na coś za mną. - Nellie popatrz!

- Zamknij się.

Ton mojego głosu jest ostrzegawczy. Jest za późno, by się tak wydzierał. Chłopak podskakuje jak dziecko, którego marzenia się spełniają. Prawdopodobnie wyglądałoby to dla mnie uroczo i może nawet zmusiłabym się do uśmiechu, ale jestem tak zmęczona, że nie mam to na ochoty. Odwracam się w kierunku, który Justin wskazuje ręką.

Wysoki, gruby facet po czterdziestce z brodą zerka w naszą stronę. Ma na sobie skórzaną kurtkę, a pod pachą trzyma kask, zmierzając w stronę jednego z mieszkań. Nie mam pojęcia, czy jest jednym z sąsiadów chłopaków czy może po prostu odwiedza kogoś znajomego. Kiwam głową w jego stronę i próbuję odciągnąć Justina, który nagle zmierza w jego kierunku. Trzymam przedramię chłopaka, ale jest zbyt silny i bez problemu ciągnie mnie za sobą.

- Nie mogę uwierzyć, że jesteś prawdziwy!

- Justin przestań!

Naprawdę mam go dość. Chcę żeby oddał mi te pieprzone klucze i dał odpocząć.

- To Hagrid!

Zatrzymuję się w miejscu, otwierając usta. Hagrid? Ten z Harry'ego Pottera? Moja prawa dłoń z plaskiem odbija się od czoła, a z ust ucieka głośne westchnięcie. Czy on sobie żartuje?! Z faceta, który jest od nas trzy razy większy i wygląda tak, jakby mógł nas zabić jednym spojrzeniem? Ponownie łapię ramię Justina i próbuję odciągnąć go do tyłu. Mężczyzna zmienia kierunek i nagle wolnym krokiem zmierza w naszą stronę, a ja naprawdę zaczynam się bać. I mam ku temu więcej powodów niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

- Naprawdę pana przepraszam! - mówię szybko, bo na jego twarzy nie widzę ani odrobiny rozbawienia. - Mój kolega jest pijany i...

Nagle soi przed nami, a ja cała sztywnieję na kilka sekund. Puszczam Justina i kulę się w sobie, robiąc krok w tył zbyt przerażona obecnością nieznanego faceta, który w tym momencie ma prawo być wściekły. Kto chciałby zostać nazwany Hagridem? To, to samo co nazwanie kogoś kudłaczem. W zależności od tego, jak postrzega się tę postać.

Mężczyzna wzdycha głośno i ku mojemu zaskoczeniu owija ręce wokół Justina mocno go przytulając. Klepie go lekko w ramię i puszcza do mnie oczko.

- Wracaj do domu, co? Jutro się zobaczymy.

Justin posłusznie kiwa głową jak w jakimś amoku i nie odwraca się dopóki jego nowy kolega nie znika za drzwiami mieszkania na końcu korytarza.

- On naprawdę istnieje - mówi jakby wzruszony. Uderza dłonią swoją klatkę piersiową, a następnie obraca się w moją stronę. - Potwierdzisz chłopakom, prawda? Też go widziałaś?!

Wciągam głośno powietrze i zerkam na niego spod przymrużonych oczu. Czy to aby na pewno jest ten sam Justin, który wciąż mnie nienawidzi? Ten sam, który kazał mi się zabić? Ten, który najchętniej wyrzuciłby mnie ze swojego życia? Jest tak zadowolony, że zaczynam myśleć, że nie pił jedynie alkoholu w klubie, w którym był, ale wziął coś jeszcze.

- Po prostu daj mi wejść do środka.

- Zapraszam! - woła, kiedy po kolejnych pięciu minutach w końcu udaje mu się otworzyć drzwi. Szybko odpycham go i wchodzę do środka. Lewą ręką uderzam w przełącznik, a na przedpokoju zapala się światło. Pospiesznie odwijam szalik i ściągam buty. Wzdycham, czując wyraźną ulgę, kiedy z moich stóp znika dodatkowy ciężar.

- Mogłaś do mnie zadzwonić.

Zamieram na moment, kiedy Justin zamyka za sobą drzwi i ponownie odwraca się do mnie.

- Dzwoniłam - odpowiadam przez zaciśnięte zęby. - Odebrałeś po godzinie, kolejne dwie czekałam, aż przyjedziesz! Dolicz do tego czas, który spędziłam na klatce schodowej, aż w końcu otworzysz drzwi.

Chłopak mruży oczy i układa usta w dzióbek, zastanawiając się nad tym, co powiedziała. Kiwa się we wszystkie strony zupełnie tak, jakby ciągle uderzały w niego silne podmuchy wiatru. Przewracam oczami i ponownie wzdycham z irytacją. Naprawdę nie znoszę pijanych ludzi. Niedbale rzucam torebkę na małą szafkę i modlę się tylko o to, by nie robił niczego głupiego. Mam nadzieję, że nie pobiegnie do Hagrida i nie złoży mu niezapowiedzianej wizyty. Sięga ręką do zamka swojej kurtki i walczy z zapięciem co chwilę zerkając w moim kierunku.

- Nie pamiętam żebyś do mnie dzwoniła kłamczuszko - stwierdza.

Jestem naprawdę na granicy wytrzymałości. Boli mnie głowa po tylu godzinach pracy, moje stopy pieką niemiłosiernie, a Justin coraz bardziej mnie irytuje. Ignorując go idę w stronę łazienki, by jak najszybciej się umyć i położyć do spania. Nie mam ochoty go oglądać.

*

Zerkam na puste łóżko Jaxona i zastanawiam się, kiedy będę mogła się położyć na swoim własnym. Nie tęsknię za domem, bo tak naprawdę go nie mam, ale po prostu jestem ciekawa, kiedy uda mi się coś wynająć i zostawić chłopaków w spokoju. Powinnam już dawno zacząć dorosłe życie na własny rachunek.

Oczy kleją mi się coraz bardziej, więc wolno przechodzę po puchatym dywanie w kierunku materaca i od razu kładę się do spania. Naciągam koc pod samą brodę, a chwilę później zupełnie odpływam. Zmęczenie bierze nade mną kontrolę, więc zasypiam w ciągu kilku minut.

Nie mam pojęcia ile czasu upływa, ale nagle słyszę pukanie, a chwilę później drzwi się otwierają. Z moich ust ucieka niezadowolone jęknięcie, bo doskonale wiem, że to Justin. Nikogo innego nie ma w domu, więc kto inny mógłby to być?

- Nellie - mówi bardzo łagodnym tonem. Zupełnie obcym. Nigdy nie słyszałam, by mówił do kogokolwiek w ten sposób. - Pomóż mi!

Wzdycham głośno i zmuszam się do otwarcia oczu.

- Czego znowu chcesz?! - pytam przez zaciśnięte zęby. - Jestem zmęczona! Daj mi się wyspać!

Podnoszę się do pozycji siedzącej z zamiarem posłania mu morderczego spojrzenia, ale kiedy go dostrzegam niemal parskam śmiechem.

Justin stoi na środku pokoju z kurtką przeciągniętą do połowy przez głowę. Częściowo przysłania jego lewe oko, a także nos. Jedną rękę ma w górze i wygląda na to, że jakiegoś nieznanego powodu po prostu utknęła w takiej pozycji. Nawet nie udało mu się ściągnąć butów.

- Jak to zrobiłeś? - pytam jednocześnie rozbawiona i załamana jego bezradnością. Chłopak szarpie się z zamkiem, ale ten nawet nie chce drgnąć.

- NELLIE! - woła z desperacją w głosie. - Duszę się!

Przyciskam dłoń do ust tłumiąc swój śmiech. To wszystko nagle wydaje mi się tak niedorzeczne. Nie mam pojęcia czy to wszystko naprawdę mnie bawi, czy moje zmęczenie wpływa na to, że tak szybko zmienia się mój nastrój.

Odrzucam koc i podchodzę do niego. Przez moment próbuję przeanalizować jak mu pomóc i nie zepsuć jego kurtki. Łapię za uchwyt zamka, a następnie delikatnie próbuję go pociągnąć w dół. Ku mojemu zaskoczeniu bez problemu odsuwam go w całości. Justin w dramatyczny sposób bierze głęboki oddech, a następnie upada tyłkiem na podłogę. Wyciąga rękę z kciukiem w górze jakby chciał mi podziękować za pomoc.

Zerkam na zegar i ku mojemu zaskoczeniu jest już po szóstej, a to oznacza, że ten idiota od kilku godzin siedział w tej zimowej kurtce w domu i, że naprawdę nie widział już innej szansy i tylko dlatego przyszedł poprosić mnie o pomoc. Bez słowa wracam na swój materac próbując ponownie zasnąć. Nie interesuje mnie to czy Justin zasnął na tej podłodze, nie zwracam na niego żadnej uwagi.

Budzę się ponownie po paru godzinach. Mój telefon wciśnięty pod poduszkę wibruje wydając z siebie moją ulubioną piosenkę. Zaspana sięgam po niego i nie patrząc na wyświetlacz odbieram połączenie.

- Halo? - pytam zaspanym głosem.

- Nellie? Masz może czas, by dzisiaj przyjść? - pyta kobieta po drugiej stronie. Właścicielka restauracji, w której pracuję. - Jedna dziewczyna jest chora i brakuje nam kogoś na zmianę.

Chcę krzyczeć. Mam ochotę wrzeszczeć i błagać, by wszyscy dali mi święty spokój. Ale nie mogę i wiem, że jeśli teraz odmówię, mogę się pożegnać ze swoim stanowiskiem. Pójdę jako pierwsza do odstrzału, kiedy będą chcieli kogoś zwolnić. Pozbędą się mnie bez słowa wyjaśnień i znowu będę musiała znosić głupie odzywki Justina. Muszę się zgodzić.

- Oczywiście - odpowiadam próbując ze wszystkich sił brzmieć optymistycznie.

- Świetnie! Bądź na jedenastą!

- Do widzenia - mamroczę jeszcze przed przerwaniem połączenia.

*

Nie mogę nawet chodzić. Szuram stopami po podłodze zmierzając w stronę salonu. Jest niedziela, kilka minut przed północą. Siadam na skraju sofy, obok Jaxona, który ogląda jakiś horror.

- Kiedy wróciłeś? - pytam słabym głosem.

- Po osiemnastej. Gdzie byłaś? Pisałem do ciebie, ale nie odpisywałaś.

- W pracy.

Nienawidzę tej restauracji. Nienawidzę tego miejsca tak bardzo, że mój żołądek na samą myśl o powrocie do tego miejsca zaciska się boleśnie. To nie jest knajpa najwyższych lotów i przychodzą do niej przeróżni ludzie. Niektórzy są mili, a jeszcze inni zachowują się tak jakby pracownicy byli ich służącymi. Zerkam na plaster, którym zakleiłam nacięcie na palcu, a w moich oczach mimowolnie pojawiają się łzy. Tak bardzo chce mi się płakać. Mam tak strasznie dość wszystkiego i wszystkich. Chcę się komuś wygadać, opowiedzieć o tym, że naprawdę źle się czuję, ale mimo siedzącego obok Jaxona nie potrafię wykrztusić nawet słowa. Więc siedzę obok chłopaka, lekko zgarbiona wpatrując się w demona, który co jakiś czas pojawia się na ekranie telewizora.

Czy tak ma wyglądać moje życie? Do końca mam robić rzeczy, które mi się nie podobają, które sprawiają, że nie chce mi się żyć, by jakoś przetrwać na tym świecie? Mam ciągle znosić to wszystko? Po co? Spędzać od ośmiu do nawet piętnastu godzin w pracy i nie korzystać z możliwości, które oferuje wszechświat? Nienawidzę dorosłości. Nie chcę by moje życie tak wyglądało. Nie chcę. Wiem, że zachowuję się jak dziecko, ale nie potrafię przekonać samej siebie, że dam radę.

W tym momencie nie znoszę Jaxona, Aidena i Justina za to, że mają więcej talentu ode mnie. Nie znoszę wszystkich bogatych dzieciaków i tych, którzy wywodzą się z dobrych domów. Przeklinam w myślach to, że nie ma niczego w czym byłabym dobra. Naprawdę chcę się położyć i nigdy więcej nie obudzić.

Czuję jak pierwsza łza spływa po moim policzku, ale nawet nie próbuję jej zetrzeć. Jaxon jest zbyt skupiony na filmie, by zwrócić na mnie uwagę. Wbijam zęby w dolną wargę i czekam. Nie mam pojęcia na co, ale czekam. Może na śmierć, może na zbawienie. Wzdrygam się, kiedy blondyn siedzący obok mnie wydziera się na całe gardło, a miska z popcornem, którą trzymał na kolanach ląduje na podłodze.

- Ja pierdole! Urwał jej głowę! - woła pokazując na telewizor.

- Wystraszyłeś mnie.

Jaxon zaczyna się nerwowo śmiać. Sięga po miskę i szybko zbiera z podłogi kuleczki popcornu, a następnie odstawia wszystko na stolik kawowy. Ponownie siada obok mnie i skupia się na filmie. A ja nie mogę przestać myśleć. O tym, jak wszystko jest beznadziejne. Chcę zamienić się z głównymi bohaterami tego dennego horroru i zginąć w jak najszybszy sposób. Nie chcę nigdy więcej czuć tego, co tkwi teraz w mojej głowie. Nie chcę nigdy więcej zastanawiać się nad sensem mojej egzystencji ani pamiętać o przeszłości.

Łzy ściekają po mojej twarzy, skapują z podbródka, aż w końcu nie potrafię oddychać przez katar. Chcę wstać i pójść wysmarkać nos, ale nagle dociera do mnie, że dłoń Jaxona spoczywa na moim ramieniu. Masuje je lekko, ale nie odzywa się słowem.

- Naprawdę było tak źle? - pyta cichym tonem ignorując to, że demon właśnie wstąpił w jedną z postaci.

Nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Było? A może naprawdę przesadzam? Albo to przez to, że znowu wszystko we mnie uderza? Zamykam oczy i odchylam się do tyłu opierając o poduszki.

- Kayden do mnie napisał.

Dłoń Jaxona nagle przestaje się poruszać. Czuję na sobie jego spojrzenie i ze wszystkich sił staram się powstrzymać od kolejnego przypływu smutku i złości.

- Chcę żebyś poznała moją dziewczynę - mówi chłopak i ponownie zaczyna głaskać moje ramię. - Opowiadałem jej o tobie i wychodzi na to, że już cię polubiła. Może się zaprzyjaźnicie.

Ale czy ja potrzebuję przyjaciół? Czy ktokolwiek naprawdę chce się ze mną przyjaźnić tak po prostu, a nie przez to, że jest mu mnie żal? I dlaczego Jaxon zignorował temat Kaydena? Wydaje mi się, że to właśnie o nim powinnam porozmawiać.

- Dorób mi te klucze Jaxon, proszę. Nie mogłam wejść do domu przez to, że Justin był w klubie.

- Nie powiedziałem ci?

- Czego? - pytam ścierając łzy z policzków.

- Klucze ma zawsze chłopak spod jedenastki. To nasz znajomy, który tu zagląda, kiedy nas nie ma.

Zaciskam zęby.

- Chyba sobie żartujesz! - mówię podnosząc ton głosu. - Czekałam wczoraj na twojego skretyniałego brata przez ponad dwie i pół godziny! A wystarczyło żebyś mi powiedział, albo sam pożyczył te cholerne klucze od tego swojego kolegi!

Wstaję z kanapy strącając rękę z jego ramienia. Prycham głośno i bez słowa kieruję się w stronę sypialni.

Nienawidzę tego miejsca.


* * *

Jutro też coś dodam, bo mam urodziny, a ZAWSZE publikuję coś w swoje urodziny lol. Cieszycie się? Trzy nowe części w tak krótkim czasie, łooo. Biję swoje własne rekordy.

Jak macie jakieś pytanka czy coś: ask.fm/dazzleme7

twitter.com/daizyskies

Continue Reading

You'll Also Like

3.3K 177 40
Harry jest najpopularniejszym facetem w szkole obok Aidena, swojego brata bliźniaka. Oni są przystojni, silni i oni wiedzą, jak wygrać serce dziewczy...
74.9K 4.5K 18
Ja mój brat i motory to jest to co kochamy... to znaczy ja je kocham nadal ale Peter już nie może. Molly spotyka kogoś kto przypomina jej brata. Nic...
183K 5.5K 22
Rachel mieszka w szczęśliwej i bogatej rodzinie. Jej ojciec jest wpływowym człowiekiem, chociaż ona sama nie wie na czym polega jego praca. Pewnego d...