Nie rozpoznajesz mnie? | Clexa

By OnlyYami

93.1K 8.6K 1.9K

Clarke od miesięcy nawiedzają niepokojąco realne sny. Kosmos, postapokaliptyczna Ziemia, jej znajomi, ciągła... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Kim jest Yami? Czyli nominacja
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50 (+18)
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66 cz.1
Rozdział 66 cz.2
Epilog

Rozdział 42

1.3K 119 32
By OnlyYami

Clarke POV

Początek nowego roku nie należał do najlepszych, jednak wraz z upływem czasu ogólny stan rzeczy zaczął powoli się polepszać. Półtorej miesiąca zleciało jak z bicza strzelił w towarzystwie Woods. Przez ten okres miało miejsce kilka ważnych zdarzeń, między innymi dostałam się na wymarzoną uczelnię w Nowym Jorku. Dzięki temu mogłam wreszcie odetchnąć. Jak można było się spodziewać Lexa otrzymała pozytywne odpowiedzi od wszystkich trzech uczelni, do których składała podania. Również wybrała tę mieszczącą się w najludniejszym mieście w Stanach Zjednoczonych. Chociaż nie byłam pewna, co do interesowności tej decyzji.

Wspomnę także o wspaniałej miesięcznicy dopracowanej w najdrobniejszych szczegółach przez Woods. Wykazała się kreatywnością, planując naszą drugą randkę, choć zaświadczyłam, że wystarczy mi kanapa, popcorn oraz Netflix. Lecz romantyczka nie mogła pozwolić nam na takowe spędzenie wyjątkowego dnia upamiętniającego oficjalne rozpoczęcie naszego związku.

Zostałam wówczas obdarowana sporą ilością bukietów. Oczywiście na każdy bukiet składały się kwiaty innego gatunku, większość była mi nieznana. W prezencie otrzymałam również babeczki własnej roboty, które smakiem przebijały wszelkie słodkości dotychczas goszczące w moim żołądku. Mogłam jedynie kalkulować jak wiele porcji przygotowała zanim wyszły jej te, które wylądowały w mojej jamie ustnej.

Powtórnie zaczęłam być optymistką. Aczkolwiek nie stało się to w przeciągu chwili. Przystałam na plan brunetki, według którego przychodziła do mnie co noc. Niezbyt przypadł mi do gustu ten pomysł, ponieważ nie chciałam jej mieszać do sprawy moich snów oraz nieprzespanych godzin, lecz postanowiłyśmy spróbować. Pierwszej nocy wtuliłam się w nią i zasnęłam dość szybko w porównaniu do mojego normalnego tempa zasypiania. Jednakże obudziłam się godzinę później z rozregulowanymi parametrami życiowymi, które stały się dla mnie normą.

Lexa natychmiast wstała oraz przybliżyła się do mojej drżącej sylwetki. Uspokajała mnie swoimi cichymi słowami, delikatnym dotykiem, bezcenną obecnością. Wsłuchana w regularne bicie serca rozluźniłam się. Pomimo sceptycznych początków zielonooka się nie poddawała, była w stanie poświęcić więcej czasu specjalnie dla mnie, nawet jeśli obydwie nie przesypiałyśmy kolejnych nocy.

Po dwóch tygodniach miałam dość. Nie mogłam pozwolić jej tak funkcjonować. Wystarczyło, że sama musiałam przez to przechodzić. Powiedziałam Woods, aby wróciła do domu, ponieważ to nie miało sensu i tylko marnowała swój czas na mnie. Była uparta, konsekwentnie pozostawała przy swoim. Na każdy mój argument posiadała przekonywujące odpowiedzi, których nie miałam zamiaru wysłuchiwać.

Takim sposobem doprowadziłam do kłótni. Rozpoczęło się od dociekliwych słówek. Znałam ją jak nikt inny, a przez zmęczenie wykorzystałam parę faktów przeciwko niej. Używałam sformułowań, które trafiały prosto w najczulsze miejsca niczym pociski. Z premedytacją raniłam ją, by dała mi spokój. Łzy pociekły zarówno po jej jak i moich policzkach.

Byłam wtedy okropna, nawet ja bym siebie zostawiła na pastwę losu w tamtym momencie. Jednak ona tego nie zrobiła. Gdy rzucałam oszczerstwami prosto w jej twarz, ona zamiast zatrzasnąć za sobą drzwi albo zranić mnie w podobny sposób przytuliła mnie. Starałam się wyrwać z objęć jej ramion, lecz nie posiadałam wystarczającej siły. Szeptała do mojego ucha zwroty opisujące uczucia jakimi mnie darzyła, na które nie zasługiwałam. Poczęłam szlochać przez przytłaczającą bezsilność. Płakałam tak długo, aż zasoby słonawej cieczy finalnie się nie wyczerpały. Została ze mną, dla mnie.

W dalszym ciągu uważałam jej poczynania za bezsensowe, ale nie zamierzałam się dłużej wykłócać. Wraz z nocą, gdy odpuściłam, oddając się w ramiona Lexy zaczęłam przesypiać większość późnej pory. Nadal budziłam się gwałtownie, lecz za pomocą swojej dziewczyny prędko zasypiałam. Jeden razy przespałam calusieńką noc, co wydawało się nieprawdopodobne.

Wieczorami kładłam się do łóżka, w którym czekały na mnie dwa szopy. Mimo puszystości maskotki preferowałam wtulanie się w bijące ciepłem ciało Woods. Wymykała się późną porą z własnego domu, by czuwać nade mną podczas snu. Jedynie w wyjątkowych sytuacjach byłyśmy zmuszone odwołać wspólną noc. Lexa przebywała u mnie wystarczająco długo, aby dorobić się osobistego miejsca w mojej szafie.

Napomnę jeszcze, że przemieniła mój pokój w małe obserwatorium. Zakupiła urządzenie generujące światełka skupiające się na suficie, mające przypominać gwiazdy. Dzięki temu, nawet kiedy nie potrafiłam natychmiast zasnąć mogłam wpatrywać się w białe punkciki, jednocześnie wsłuchując się w regularny oddech oraz bicie serca zielonookiej, które działały na mnie niczym kołysanka na małe dzieci.

Miałyśmy zamiar zachować nocne migracje dziewczyny w tajemnicy. Udało nam się to przez niecały miesiąc. Pewnego razu moja rodzicielka nas przyłapała. Ówczesnej nocy nieświadomie krzyknęłam w niebogłosy, budząc się z koszmaru. Abby mnie usłyszała i wbiegła do sypialni, podczas gdy Lexa zapewniała mnie, że wszystko jest dobrze.

Starsza kobieta nie zadawała pytań, nie denerwowała się, bowiem zdawała sobie sprawę, że takie zachowanie w niczym nie pomoże. Nie mogłam dłużej trzymać w sekrecie mojej bezsenności. Opowiedziałam matuli wszystko, pomijając podejrzaną fabułę koszmarów. Następnego dnia zawiozła mnie do odpowiedniego specjalisty, jednocześnie jej dobrego znajomego. Starszy doktor zadawał wiele pytań, zdających się nie mieć końca. Jego głos był niski i przyjemny dla ucha. Przypisał mi odpowiednie według jego diagnozy medykamenty. Umówiliśmy się na kolejną wizytę w niedalekiej przyszłości.

Z początku nowe leki sprawiały, że czułam się ociężała, lecz zostałam uprzedzona o możliwych efektach ubocznych. Dzięki wizytom tudzież pigułkom spałam co najmniej sześć godzin w przeciągu doby, był to dla mnie wynik nieosiągalny od kilku miesięcy. Koszmary ustały, w głównej mierze podczas snu widziałam jedynie ciemność. Na nieokreślony czas zawiesiłam prowadzenie notatnika, bo nie miałam czego w nim zapisywać.

Jeżeli chodzi o Lexę, Titus nie wtrącał się w jej życie prywatne. Nie potrafiłam uwierzyć w jego nagłą przemianę. Zapewne czekał na idealną okazję, by zrujnować nasz związek, nasze szczęście. Jednak obiecałam sobie nie przejmować się tym mężczyzną na zapas. Nie był wart moich nerwów.

Byłam niebywale wdzięczna swojej dziewczynie za wszystko, co dla mnie zrobiła. Nikt wcześniej tak bardzo się dla mnie nie starał, nie chcąc niczego w zamian. Starałam się jej podziękować w należyty sposób, jednak w przeciwieństwie do niej nie znałam się na romantycznych sprawach.

Dlatego postawiłam na rzecz, na której znałam się najlepiej, czyli sztuce. Obecność Woods nie pozwalała mi dłużej malować o późnej porze, więc dokończyłam już powstałe obrazy i urządziłam jej osobistą wystawę. Szeroki uśmiech obecny na malinowych ustach wywołał falę przyjemnego ciepła, która rozeszła się po mym organizmie. Nie potrafiła wybrać ulubionego, twierdząc, że każdy z osobna jest niesamowity. To była zaledwie pierwsza część mojego sposobu na podziękowanie.

Zaprosiłam ją na wystawę zorganizowaną przez Miejski Dom Kultury. Kilka lat temu uczęszczałam do tego budynku na zajęcia artystyczne. Później okazało się, że preferuję tworzenie w zaciszu własnego pokoju, dlatego zaprzestałam składania stałych wizyt. Jednak z wielką przyjemnością obejrzę obrazy autorstwa młodzieży z okolic. Powoli przenosiłam zamiłowanie sztuką na Woods, która nie potrafiła mi odmówić.

Zdecydowałyśmy się na dotarcie do celu za pomocą własnych kończyn. Wspólne długie spacery, głównie po zachodzie słońca stały się jednym ze stałych punktów tygodnia. Tym razem nie mogłam przetransportować się na grzbiecie zielonookiej. Obydwie miałyśmy na sobie bardziej wyszukane ubrania, a wolałam nie zniszczyć jej oraz swojej kreacji.

Na wystawach sklepowych obecnie widniały serduszka oraz podobne motywy przede wszystkim o czerwonej barwie. Dzień poświęcony zakochanym będzie miał miejsce jutro. Uprzedziłam swoją drugą połówkę, iż nie oczekuję niczego specjalnego. Wystarczyło, abyśmy wspólnie spędziły ten czas, lecz po samym spojrzeniu jakim zostałam obdarowana potrafiłam stwierdzić, że mnie nie posłucha i zrobi to po swojemu, tak samo jak postąpiła z naszą miesięcznicą.

Płaszcze pozostawiłyśmy w szatni. Budynek praktycznie się nie zmienił, ten sam układ sal, identyczne kolory ścian, jedynie wystrój był odmienny, przygotowany specjalnie na aktualną ekspozycję. Przed wejściem do głównego pomieszczenia przyuważyłam znajomą sylwetkę, która zaproponowała mi dzisiejsze przyjście tutaj.

Nie trudno było ją odróżnić od wszechobecnego tłumu. Niecodziennie spotykany sposób uczesania wyróżniał się na tle innych. Kierując się w stronę ciemnowłosej nawiązałyśmy kontakt wzrokowy, ujrzawszy mnie uformowała wargi w uśmiech, co odwzajemniłam równie życzliwym uśmiechem. Objęłam ją na powitanie. Mój czyn nieco zdziwił zielonooką stojącą z boku.

– Lexa, to jest Luna. – Wskazałam dłonią na dziewczynę przede mną. – Luna, przedstawiam ci Lexę – Przyjrzałam się uważnie spokojnemu obliczu Woods – moją dziewczynę – sprecyzowałam. Zapoznałam je ze sobą, po czym podały sobie ręce oraz wymieniły się nieciekawymi spojrzeniami.

Znajoma nieefektywnie ukryła zdziwienie widniejące na jej twarzy po usłyszeniu dwóch słów, które zakończyły moją zwięzłą wypowiedź. Wcześniej nie miałyśmy okazji do wymiany zdań na temat życia uczuciowego. Przełknęła ciężko ślinę, na obliczu powtórnie zawitał uśmieszek. Wargi brunetki także wykrzywione były w pięknym uśmiechu, z tego samego powodu.

Opowiedziałam pokrótce jak poznałam się z Luną. Akurat nasze pierwotne spotkanie odbyło się w niekorzystnych warunkach. Chwilę wcześniej byłam naocznym świadkiem swojej obecnej partnerki całującej się z chłopakiem. Następnie w autobusie nieznajoma wylała na mnie swoją kawę. Nawet nie poznałam jej imienia.

Po raz drugi wpadłyśmy na siebie w kawiarni, do której często chodziłam wraz z Reyes oraz Octavią. Wówczas to jej ubrania przesiąkły napojem zamówionym przeze mnie. Można uznać, iż rachunki zostały wyrównane. W ramach przeprosin użyczyłam jej swojej kurtki i zaprosiłam do stolika, przy którym dwie przyjaciółki już zajmowały miejsca.

Okazało się, że Luna również jest miłośniczką sztuki. Osobiście nie wiele tworzy, lecz pomaga rozwijać zainteresowania w tym kierunku młodszym obywatelom. Utworzyła własne zajęcia, do których każdy malec może dołączyć i wykazać się kreatywnością. Za namową przyszłam parę razy na warsztaty. Bez dwóch zdań były to godziny spędzone w miłej atmosferze.

Luna przedstawiła nam dokładniej motyw przewodni wystawy oraz wskazała salę, w której znajdowały się poszczególne malowidła mogące nas zainteresować. Prowadząc z nią zażartą konwersację na temat twórczości jednego z artystów nie umknęła mi zmiana zachowania mojej towarzyszki. Nie była ona obeznana w sztuce w takim stopniu zaawansowania jak ja czy Luna, lecz nie chciałam, by z tego powodu czuła się odtrącana.

Sięgnęłam po jej prawą dłoń i splotłam palce, nie przerywając rozmowy. Przeniosła wzrok na nasze ręce, rumieniąc się nieznacznie. Posłałam dyskretne wejrzenie, które zaowocowało większą intensywnością wypieku na jej policzkach. Miałam zamiar zacząć zwiedzanie, aczkolwiek znajoma nie zamierzała tak szybko opuścić naszej kompanii. Nieoczekiwanie zostałam kolejnym tematem konwersacji. Trochę speszona wspomniałam o chwilowym twórczym dołku, spowodowanym brakiem weny.

– Nie powinnaś się tym zamartwiać – odezwała się znajoma jak tylko umilkłam. – Jestem pewna, że szybko przejdzie. – Jej dłoń spoczęła na moim ramieniu w przyjacielskim geście, mającym na celu pocieszenie. Odwzajemniłam gest uśmiechem. Oświadczyła, iż w przyszłości koniecznie musi zobaczyć chociażby część malowideł spod mojego pędzla.

– Nie są wielce specjalne. – Wzruszyłam ramionami. Kątem oka dostrzegłam jedną z prac na wystawie. Jeśli pozostałe obrazy będą wykonane podobnie, mogę przestać marzyć o prywatnej ekspozycji w przyszłości. – Zwykłe bazgroły – prychnęłam niepewnie, przeczesując palcami włosy.

– Nie bądź taka krytyczna wobec siebie. Mogę się założyć, że są znakomite. – Przeniosłam wzrok na rękę, która dopiero teraz opuściła powierzchnię mego ramienia. Przeskanowała moją sylwetkę, przegryzając wargę. Nie byłam pewna w jaki sposób powinnam interpretować jej postępowanie. Na naszych wcześniejszych spotkaniach nie zachowywała się jakby pragnęła pożreć mnie wzrokiem.

– Uwierz mi na słowo, to arcydzieła – wtrąciła się nagle i niespodziewanie Lexa, składając krótki pocałunek na moim policzku. Tym samym oderwała wzrok ciemnych tęczówek, wpatrujących się zbyt przeciągle w moje wargi pokryte czerwoną szminką. Poczułam mocniejszy uścisk dłoni złączonej z moją. Interpretując reakcję Woods, zdecydowanie poczynania Luny podpinały się pod definicję flirtu.

– Dziękuję, kochanie – zwróciłam się do zielonookiej. Specjalnie użyłam niższego tonu, wypowiadając pieszczotliwe sformułowanie, które wymawiałam nieczęsto, być może zbyt rzadko.

Wolną ręką chwyciłam jej podbródek i złożyłam pocałunek na jedwabnych ustach. Tym czynem zwróciłam uwagę nie tylko gałek ocznych Luny, ale również kilkunastu innych. Jednak pozostali mnie nie obchodzili choćby w najmniejszym stopniu. Liczyła się wyłącznie Lexa, na parę sekund zapomniałam o otaczającej nasze sylwetki rzeczywistości.

Szmaragdowe tęczówki, w które wpatrywałam się zaraz po tym jak nasze wargi przestały się stykać mówiły same za siebie. Pozytywnie zaskoczyłam ją tym pocałunkiem. Patrzyła prosto w moje wargi niczym zahipnotyzowana z uchylonymi lekko ustami. Nie mogłam sie nie uśmiechnąć mając przed oczami taki widok.

– Jeśli pozwolisz pójdziemy obejrzeć wystawę – rzuciłam szorstko w stronę ciemnowłosej, stojącej aktualnie niczym słup soli naprzeciwko nas. Pociągnęłam za rękę swoją dziewczynę, która w dalszym ciągu przetwarzała w myślach zdarzenie sprzed chwili.

Przeszłyśmy do głównej sali, gdzie znajdowała się największa ilość różnego rodzaju malunków. Wspólnie wymieniałyśmy się interpretacjami danych obrazów. Dopiero po upływie dłuższego momentu zaobserwowałam pozostałości czerwonej szminki na jej ustach. Nie wyglądało to zbyt estetycznie, dlatego wytarłam resztki pomadki chusteczką higieniczną. Odczuwając ciepły oddech na twarzy spojrzałam pewnie prosto w oczy, w których dostrzegłam żywe iskierki.

W Miejskim Domu Kultury spędziłyśmy następne dwie godziny. Po drodze zakupiłyśmy pudełko truskawkowych lodów. Zabrałyśmy się za wyjadanie zawartości, gdy powróciłyśmy do pustego miejsca zamieszkania Woods. Najpierw ściągnęłam niezbyt wygodne szpilki oraz przebrałam się w luźne ubrania. Ona posiadała miejsce w mojej szafie, ja natomiast miałam swój kącik w jej garderobie.

Korzystając z absencji Titusa i gosposi zdecydowałyśmy się rozgościć na szerokiej kanapie, mieszczącej się w salonie. Odnalazłszy słodkie, czerwone wino w spiżarni przysiadłam się do brunetki trzymającej obecnie otwarte plastikowe naczynie z wbitymi w zawartość dwiema łyżkami. Nie chciałyśmy robić niepotrzebnego bałaganu, dlatego darowałyśmy sobie korzystanie z kieliszków. Nim rozpoczęłyśmy planowany przeze mnie maraton serii amerykańskich filmów przygodowych z Johnnym Deppem w roli głównej postanowiłam rozpocząć temat wydarzenia, mającego miejsce niecałe pół godziny temu.

– Co myślisz o Lunie? – zaczęłam niewinnie, przykrywając nas kocem.

– Nie znam jej, ale już za nią nie przepadam – burknęła pod nosem. Przewidziałam jej reakcję, na podstawie zachowania w pobliżu ciemnowłosej. Przybliżyła się do mojego ciała, na tyle abyśmy bez problemu mogły odczuć wzajemne ciepło.

– Ponieważ byłaś zazdrosna – wtrąciłam. Sięgnęłam po butelkę z napojem alkoholowym, wzięłam pierwszego łyka i spojrzałam na brunetkę oblizując usta, na których pozostał smak cieczy.

– Nie byłam – odrzekła niemalże od razu, prawie krzycząc. Zaśmiałam się cicho, wpatrzona w jej oblicze.

– Byłaś, byłaś – powiedziałam żartobliwie z głupim uśmieszkiem widniejącym na ustach.

Umyślnie umiejscowiłam dolną wargę między zębami oraz zagryzłam, dzięki temu Woods zamiast skupić się na dalszym zaprzeczaniu bez słowa przyglądała się moim wargom. Znałam ją na tyle dobrze, by wiedzieć mniej więcej w jaki sposób zareaguje na poszczególne działania z mojej strony. Dopytałam się jeszcze, czy ekspedycja z mojej inicjatywy przypadła jej do gustu. Po otrzymaniu pozytywnej odpowiedzi szczęśliwa sięgnęłam po pilota.

Rozpoczęłyśmy oglądanie pierwszej części Piratów z Karaibów. Moja uwaga głównie skupiona była na szerokim ekranie, jednak co jakiś czas zerkałam na dziewczynę zasiadającą tuż obok. W pewnym momencie uniosłam jej ramię, by móc całkowicie wtulić się w jej bok. Nie zareagowała werbalnie, jedynie objęła mnie wolną górną kończyną.

Słońce zniknęło za horyzontem, a nieboskłon został pokryty przez księżyc oraz niezliczone ilości gwiazd. Zanim zaczęła się druga część zmieniłam pozycję. Aktualnie siedziałam bokiem do telewizora, miałam idealny widok na profil Woods. Czując na sobie mój przenikliwy wzrok również się obróciła. Ułożyła ramie na oparciu sofy, czekając na mój odzew.

– Dlaczego akurat ja? – Od bardzo dawna pragnęłam usłyszeć odpowiedź na to konkretne pytanie. Bawiłam się palcami, nie tracąc kontaktu wzrokowego.

– Co masz namyśli? – Zmarszczyła brwi. Wzięłam głęboki wdech nim powtórnie zabrałam głos.

– Dlaczego to właśnie mi pokazałaś, co skrywasz pod maską zobojętnienia? – doprecyzowałam. Byłam jedną z pierwszych osób, którym pokazała swoje prawdziwe oblicze i chciałam znać powód. – Octavię oraz Raven poznałaś praktycznie w tym samym momencie, więc dlaczego akurat ja?

Nie posiadałam niczego wyjątkowego, co mogłam jej ofiarować. Byłam zwykłą dziewczyną uczęszczającą do liceum. No może nie całkowicie przeciętną, ponieważ miałam na głowie kilka problemów, których nie można zaliczać do superlatyw znajomości ze mną. Jednak Lexa otworzyła się właśnie przede mną. Dotyk opuszków palców na powierzchni dłoni wyrwał mnie z małego zamyślenia.

– Gdy na ciebie patrzę moje wargi bez logicznego wyjaśnienia formują się w uśmiech, który przed twoim poznaniem nigdy nie gościł na mojej twarzy. W twoim towarzystwie czuję się jednocześnie silniejsza oraz słabsza. – Ton głosu przez nią użyty był niepewny, trochę nieśmiały i zarazem pewny.

Miałam świadomość tego, iż ukazywanie uczuć a tym bardziej mówienie o nich nie jest dla niej proste. W związku z tym, gdy nasza relacja dopiero się stabilizowała oraz określała nie zmuszałam jej do tego. Omijałam tego typu tematy, nie miałam zamiaru wprawiać jej w dyskomfort. Obecnie rozmawiałyśmy otwarcie o własnych odczuciach. Ta kwestia pierwszorzędnie obrazuje rozwój naszej znajomości. Słuchałyśmy tudzież wspierałyśmy się nawzajem.

– Czuję tak wiele skrajnie sprzecznych sobie uczuć i emocji, ale wiem, że są sensowne. Długo się do nich przyzwyczajałam, lecz aktualnie nie jestem pewna jak mogłabym bez nich funkcjonować, bez ciebie. – Zrobiła przerwę na wypełnienie płuc powietrzem. – Przy tobie mogę być w stu procentach sobą. Od początku byłaś tylko ty, ponieważ dopiero gdy cię poznałam zaczęłam być ja. – Jej gałki oczne zaszkliły się.

Otrzymałam odpowiedź, która wzruszyła mnie do łez, sukcesywnie zbierających się pod powiekami. Zapowietrzyłam się, więc postanowiłam zareagować niewerbalnie. Sprawnym ruchem przybliżyłam się do sylwetki bijącej ciepłem. Otuliłam gorące policzki dłońmi, nie pozwalając pożądanym ustom na ucieczkę. Naparłam na nią zbyt mocno; ciężarem swojego ciała przywarłam Woods do kanapy. Nie doczekawszy się żadnego znaku sprzeciwu kontynuowałam bliższe spotkanie naszych warg, i nie tylko.

Przed ponownym wpiciem się w miękkie usta spojrzałam w lśniące od łez oczy. Pomimo braku mocnego źródła sztucznego światła źrenice zwężyły się. Nie potrafiła dłużej czekać w bez ruchu. Ułożyła dłonie z tyłu mojej głowy, przyciągając nimi moją twarz bliżej swojej. Tym razem ona zainicjowała pocałunek, który zwinnie pogłębiła.

Motyle bytujące w moim podbrzuszu urządziły sobie huczną imprezę, którą odczuwałam intensywniej z każdym kolejnym pocałunkiem. Nasze języki ocierały się o siebie z początku łagodnie oraz powoli, lecz gdy akcja poczęła nabierać tempa usłyszałam jęk, skierowany prosto do mojej jamy ustnej.

Wstałam gwałtownie, nie tylko z braku świeżego powietrza. Posmak alkoholu na jej ustach, który w pierwszej chwili zignorowałam teraz mi przeszkadzał. Nie chciałam, by wydarzyło się to wyłącznie za sprawą promili obecnych w naszych krwiobiegach. Było to dla mnie oraz dla niej zbyt ważne.

– Przepraszam, dałam się ponieść emocjom. – Przetarłam dłońmi skroń. Zaproponowałam, a właściwie poinformowałam, że posprzątam mały nieporządek, udzielając brunetce czas na odetchnięcie oraz dojście do siebie.

Zaniosłam puste pudełko od lodów oraz butelkę po winie do kuchni. Gdy odkładałam brudne łyżki do zmywarki usłyszałam dźwięk dzwonka. Poczęłam w myślach kalkulować kim mógł być tajemniczy gość, jednocześnie modliłam się, aby nie okazał się nim Titus. Byłaby to najgorsza możliwa opcja.

– Co ty tutaj robisz? – spytała zielonooka podwyższonym tonem. Ciekawość wzięła górę, postanowiłam samodzielnie odkryć tożsamość przybysza, którego odwiedziny definitywnie zdziwiły zielonooką.

Opuściwszy pomieszczenie przed oczami zobaczyłam obcą mi dziewczynę przyssaną do warg Lexy. Ten widok bezlitośnie oraz w najbardziej brutalny sposób rozszarpał moje serce. Gdy ujrzałam chłopaka przed wejściem do liceum obściskującego się z Woods byłam zła, wściekła oraz smutna. Jak się później okazało, te emocje niepotrzebnie przejęły nade mną kontrolę.

Starałam się nie panikować, nie wybuchać, lecz nie potrafiłam znaleźć rozsądnego wytłumaczenia tej sytuacji. Zielonooka nie wspominała mi zupełnie nic o jakiś nowych chłopakach czy dziewczynach, z którymi musiała się umawiać z powodu Titusa. Po wyglądzie dziewczyny szybko stwierdziłam, że nie zaliczała się do grona bogaczy. Akurat te okoliczności nie są sprawką Łysola. Odnosiłam wrażenie, że nie byłam w stanie wpompować do płuc odpowiedniej ilości tlenu, przez co za chwilę mogła się spełnić wizja mojej osoby nieruchomo leżącej na podłodze z powodu niedotlenienia.

Nie jestem pewna jak długo stałam w rogu, wpatrując się z otwartymi ustami w całujące się brunetki. Do moich uszu dotarł dźwięk roztrzaskującego się talerza o podłogę, który opuściłam zaraz po tym jak zauważyłam obcą dziewczynę. Lexa natychmiast odepchnęła ją od siebie, odwracając głowę w moją stronę. Niektóre kawałki naczynia stołowego wbiły mi się w odsłoniętą stopę. Stróżka krwi spłynęła brudząc beżowe kafelki. Jednak ten ból i tak nie mógł się równać z kłuciem w klatce piersiowej.


Od autorki: Przepraszam Was bardzo, że rozdział nie pojawił się w weekend (tak jak zwykle publikuję). Zeszły tydzień należał do jednych z gorszych... Wolę dodać rozdział z małą obsuwą aniżeli dać Wam w łapki jakiś niesprawdzony chłam.

Miłego tygodnia.

Continue Reading

You'll Also Like

39K 1.4K 22
Dwie najlepsze przyjaciółki... A może nie? Co jeśli to nie przyjaźń? Co jeśli to coś więcej?... [08.09.2020] #1 w girlxgirl
1.5K 284 17
Aby odziedziczyć firmę rodzinną, towarzyska i rozrywkowa Clarke Griffin musi najpierw odwiedzić swoje rodzinne miasteczko, by poznać wartość ciężkiej...
5.4K 451 24
Chyba tytuł mówi wszystko. (wolno akutalizowane!)
24.9K 1.5K 50
Czy możliwe jest zakochanie się, zaręczyny i ślub w 90 dni? Z perspektywy osoby tak upartej i upadającej na zdrowiu jak Camila tak. Ma ona jedynie 9...