LEFT BEHIND

sekjut tarafından

134K 13.3K 2.2K

Możesz z porozmawiać z Justinem na temat wszystkiego i wszystkich, ale nigdy nie pytaj go o Nellie. Daha Fazla

- Wstęp-
- 0 -
- Prolog -
- 1 -
- 3 -
- 4 -
- 5 -
- 6 -
- 7 -
- 8 -
- 9 -
- 10 -
- 11 -
- 12 -
- 13 -
- 14 -
- 15 -
- 16 -
- 17 -
- 18 -
- 19 -
- 20 -
- 21 -
- 22 -
- 23 -
- 24 -
- 25 -
- 26 -
- 27 -
- 28 -
- 29 -
- 30 -
- 31 -
- 32 -
- 33-
- 34 -
- 35 -
- 36 -
- 37 -
- 38 -
- 39 -
- 40 -
- 41 -
- 42 -
- 43 -
- 44 -
- 45 -
- 46 -
- 47 -
- 48 -
- 49 -
- 50 -
- 51 -
- 52 -
- 53 -
- 54 -
- 55 -
- 56 -
- 57 -
- 58 -
- 59 -
- 60 -

- 2 -

3.9K 278 155
sekjut tarafından

Jest zimno. Potwornie zimno. Mróz szczypie czubek mojego nosa, a śnieg pokrywa włosy wystające spod kaptura. Czuję się zdenerwowana i podekscytowana jednocześnie. Gryzę dolną wargę, a moja lewa stopa podskakuje, kiedy czekam, aż Jaxon po mnie przyjdzie. Nie widziałam go od siedmiu lat. Ani jego, ani Justina i właśnie to sprawia, że niewidzialna gula w moim gardle nie chce zniknąć.

Wysuwam z kieszeni swojego płaszcza telefon i zerkam na wyświetlacz, ale nie mam żadnych nowych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Więc Jaxon powinien zaraz przyjść. Obserwuję, jak płatki śniegu wirują w powietrzu i opadają na chodnik. Nie jest późno, a mimo to na przystanku autobusowym nie ma żywej duszy, więc stoję zupełnie sama, a szelki plecaka coraz bardziej wpijają się w moje ramiona. Nie zabrałam zbyt wielu rzeczy. Prawdę mówiąc, nie miałam czasu, by wszystko przeanalizować. Mój wyjazd z Stratford był spontaniczną decyzją, ale jednocześnie też winą Jaxona. To on przekonał mnie, że powinnam zacząć od nowa. Ale czy w ogóle miałam do tego prawo?

Gryzę dolną wargę szurając czubkiem buta po ośnieżonym chodniku. Jest naprawdę zimno, a ja mam na sobie jedynie cieniutki płaszcz i czarną bluzę pod spodem. Zaczynam się zastanawiać, czy Jaxon na pewno po mnie przyjdzie? I nagle przychodzi mi do głowy myśl, a co jeśli to głupi żart? Nie byłby to pierwszy razy, kiedy ktoś wyciągał do mnie dłoń, by później wyprowadzić mnie w pole. Nim mój umysł całkowicie szaleje, zanim zdążył podsunąć mi kolejny obraz do głowy, słyszę kroki. Ktoś biegnie w moją stronę, a moment później nie widzę nic, gdy chłopak wpada na mnie z impetem.

- Nellie! - woła tak radośnie, że mimowolnie napływają mi do oczu łzy.

- Jaxon.

Brakuje mi tchu, kiedy ściska mnie tak mocno, ale nie próbuję się odsunąć. Po raz pierwszy od siedmiu lat ktoś mnie przytulił, ale nie po to, by się ze mnie pośmiać, czy zrobić przykrość. Nie. To było coś zupełnie innego, szczerego. Czuję jego dłoń na tyle swojej głowy, kiedy próbuje przycisnąć mnie jeszcze bliżej.

A przecież nie widzieliśmy się nawet na moment od tamtego okropnego dnia. Czy Jaxon przytulał mnie tak, bo za mną tęsknił? Czy może przez to, że moja obecność przywołała falę wspomnień? A może to przez to, że znał moją sytuację i wiedział, że życie nie było dla mnie łaskawe? To nie było w tym momencie takie ważne. Po raz pierwszy wydawało mi się, że wszystko się w końcu ułoży. Ta nadzieja wypełniła mnie, aż po czubki palców u stóp.

- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś - mówi. Odsuwa się odrobinę, a jego palce przesuwają się po moich czarnych włosach. Strąca z nich zmarznięty śnieg, a ja po prostu patrzę. Przyglądam mu się przez załzawione oczy i uświadamiam sobie, że naprawdę przegapiłam za dużo z jego życia. Zupełnie nie wygląda jak tamten dzieciak sprzed lat. Jest wysoki, jego ramiona są szerokie, a szczęka wydaje się mocniej zarysowana.

- Tęskniłam za tobą.

Czuję, jak kilka łez ścieka w dół mojej twarzy, a on wygina usta w podkówkę i ponownie przyciąga mnie do siebie.

- Daj mi swój plecak i chodźmy do domu.

Po dwudziestu minutach drogi zatrzymaliśmy się w spokojnej dzielnicy. Słuchałam Jaxona, który opowiadał mi o tym, jaki jest szczęśliwy. Jak bardzo cieszy się tym, że jego zespół dostał szansę i, że razem z Justinem i znajomymi tworzy muzykę. Był tak podekscytowany, kiedy opowiadał o podpisanym kontrakcie, że całkowicie zapomniałam o tym, jak zdenerwowana jestem. Ale nagle znaleźliśmy się na klatce schodowej, na drugim piętrze przed drzwiami z ciemnego drewna.

- J-Jaxon? - pytam, przerywając jego monolog. - Justin jest w środku?

Blondyn odwrócił się do mnie. Jego prawa dłoń leżała na klamce, kiedy kiwnął głową i wszedł do środka. Ścisnęło mnie w żołądku. Nie rozumiałam tego, że mój nastrój zmieniał się tak szybko. Nie potrafiłam racjonalnie wyjaśnić tego, że w jednej chwili cieszyłam się tym, że spotkałam Jaxona, a z drugiej znowu ogarniała mnie panika.

- O-od-oddaj mój plecak.

Chłopak stał w progu, czekając, aż wejdę do środka, ale ja stałam jak sparaliżowana. Chciałam jak najszybciej uciec z tego miejsca. Naprawdę byłam przerażona tym, że Justin naprawdę znajduje się wewnątrz. Nienawidził mnie. Nienawidził wszystkiego, co związane ze mną, a teraz miałam wejść do środka i... o Boże. Zatrzęsłam się ze strachu.

- Nellie nie wygłupiaj się. Wchodź do środka.

- Plecak - powtarzam wyciągając rękę. I nagle wiem, że to błąd. Jaxon od razu robił krok w przód, a następnie oplata mój nadgarstek i zaciska na nim palce. Przyciąga mnie do siebie jednym, zdecydowanym ruchem, a ja dosłownie potykam się o próg i wpadam do środka mieszkania.

Najpierw czuję zapach pieczonych ciastek. Słodki, przyjemny, a następnie ciepło na swoich zmarzniętych policzkach.

Jaxon zabiera swoją dłoń i odstawia plecak na podłogę. Dopiero potem odwija szalik z szyi. A ja nadal stoję w tym samym miejscu. Blisko drzwi, gotowa uciec w każdym momencie.

- Cześć.

Czuję, że dreszcze przechodzą wzdłuż mojego kręgosłupa. Ale to nie jest głos Justina. Wiem, że to nie on. Więc zdobywając się na odwagę, spoglądam na chłopaka. Ma owinięty fartuch wokół pasa i najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam. Jego zęby przypominają perełki, kiedy tak się do mnie szczerzy.

- To nasz współlokator i mój przyjaciel - informuje Jaxon. Odwiesza na haczyk swój płaszcz, a następnie marszczy brwi, kiedy dociera do niego, że nawet nie rozpięłam guzików w swoim. - Nazywa się Aiden.

- Uh, cześć Aiden - mówię cichym, bardzo niepewnym głosem.

- Miło cię w końcu poznać! Co tak stoisz? Rozbieraj się! Upiekłem dla ciebie ciastka!

Trzepoczę rzęsami. Wiem, że inni na moim miejscu byliby szczęśliwi, posłaliby mu wielki uśmiech, ale ja nie byłam taka jak reszta osób. Nie, w żaden sposób nie chodziło tu o głupią odmienność, którą tak szczycą się młodzi ludzie. Mój umysł był jak jedna wielka pułapka. Więc nie potrafię zaakceptować tego, że przyjaciel Jaxona zrobił to szczerze.

Nie wierzę w jego dobre serce. Bo ludzie po prostu nie są dobrzy. Nie dla mnie.

- Nellie.

Jaxon przygląda mi się z uwagą i wiem, że doskonale zdaje sobie sprawę, z tego, o czym myślę. Pospiesznie rozpinam płaszcz i wciskam do jego rękawa swoje starte, zmechacone rękawiczki z małą dziurką na palcu wskazującym. Schylam się i zrzucam buty, które następnie stawiam na kawałku materiału. Prostuję się i niezręcznie drapię po karku.

Wydaje mi się, że Jaxon i Aiden widzą to, że moje ciało drży. Ale nie jest mi już zimno. Ja naprawdę się boję. Jestem przerażona. Bo, o ile Jaxon potrafił mi wybaczyć i nie żywił do mnie żadnej urazy, tak Justin był gotowy wbić mi nóż prosto w serce.

- Zrobię ci herbaty - mówi Aiden, gdy pocieram ręce. Chcę wierzyć w to, że robi to z czystych intencji, ale nie potrafię. Nie po tych wszystkich latach. Kiedy idę za chłopakami w głąb mieszkania, moje nogi są jak z waty. Wydaje mi się, że moje kolana są zrobione z czegoś bardzo kruchego. Jestem przerażona tym, że w każdej chwili mogę go zobaczyć.

Co jeśli Justin siedzi w pomieszczeniu, do którego idziemy? Co jeśli za chwilę wychyli się z jednego z pokoi i pośle mi to lodowate spojrzenie. Wiem, że to dziwne, ale czasami mam wrażenie, że mój policzek nadal piecze, po tym jak mi przywalił tamtego dnia.

Wchodzimy do kuchni i pierwsze co widzę to talerz, na którym naprawdę znajduje się góra ciasteczek z kawałkami czekolady. Na stole stoją też trzy wysokie szklanki, a także dzbanek mleka. Ulga, którą odczuwam, sprawia, że moje serce zaczyna bić w miarę normalnie. Skoro są trzy, to oznacza to, że go nie ma.

Siadam w pobliżu okna, na drewnianym krześle, które lekko się chwieje. Jaxon już pakuje do ust drugie ciastko, a ja przyglądam się meblom. Ładnym, zadbanym meblom, które wyglądają na stare, ale jest w nich coś uroczego. W niektórych miejscach przebija się ich stary kolor i już rozumiem, że to te same, które stały w ich starym domu. Wstrzymuję oddech, a następnie spoglądam na Aidena. Wrzuca do kubka torebkę herbaty i szuka w szufladach łyżeczki.

- Są naprawdę dobre! - woła blondyn. - Nie robiłeś ich od tak dawna.

- To dlatego, że jesteś gruby.

Uśmiecham się mimowolnie pod nosem. Spoglądam na talerz pełen ciastek i czuję, że ściska mi się żołądek. Jestem naprawdę głodna, ale boję się wyciągnąć dłoń. To idiotyczne. Czemu nie potrafię złapać tego głupiego ciastka i po prostu go zjeść? Przecież zostałam poczęstowana. Przecież Aiden zrobił je dla mnie. Ślina napływa mi do ust, gdy na nie spoglądam, ale nie umiem się przełamać.

Mija jeszcze chwila, aż w końcu słyszymy gwizd czajnika i zaraz stoi przede mną herbata.

- Dziękuję Aiden - mówię. Łapię za łyżeczkę, a następnie przysuwam do siebie cukierniczkę.

- Nie ma za co... Śnieżko.

Marszczę brwi, mieszając swoją herbatę. Czy on właśnie nazwał mnie Śnieżką? Wpatruję się w jego sterczące włosy z lekko rozchylonymi ustami. Gdybym była bardziej rozgadaną osobą, mogłabym mu odpowiedzieć, rzucić jakimś żartem, ale nie potrafiłam się odezwać. I jak zwykle w takich momentach, czuję się jak idiotka.

- Czy ty właśnie nazwałeś ją Śnieżką? - pyta Jaxon. Strzepuje ze stołu okruszki ciastek, które zdążył zjeść i wyciąga rękę po dzbanek z mlekiem. Aiden wzrusza ramionami i spogląda na mnie. Zwyczajnie. Nie jak na wariatkę, nie jak na idiotkę. Tak jakby po prostu chciał być miły, bez podtekstów, bez myśli o tym, by uprzykrzyć mi życie.

Chciałabym mu zaufać. Ale wiem, że to będzie trudne.

- Przeszkadza ci to Nellie?

Dlaczego pyta? Dlaczego interesuje go moje zdanie w tej kwestii? Nikt nigdy wcześniej nie interesował się moimi uczuciami, gdy szłam szkolnym korytarzem, słysząc z każdej strony, że jestem potworem, mordercą, że nie mam serca. Epitety zdawały się nie mieć końca. I nie miały.

- Nie - odpowiadam szeptem. Upijam kilka łyków herbaty, która rozgrzewa mnie w ciągu paru sekund. A Aiden nadal ciepło się uśmiecha. Podsuwa w moim kierunku ciastka.

- Śmiało. Upiekłem je z myślą o tobie.

Ale ani Jaxon, ani Aiden nie wiedzą, że ktoś kiedyś upiekł dla mnie ciastka. Podobne do tych. Z jedną małą różnicą. Tamte ciastka były pełne martwych robaków. Tych, które można znaleźć głęboko pod ziemią, niektóre z nich były martwe, zatopione i zapieczone w zastygniętej masie. Jeszcze inne wiły się w pudełku i prawdopodobnie miały stanowić posypkę. Okropny żart dzieciaków ze starszej klasy.

Kręcę mocno głową chcąc, by to wspomnienie zniknęło raz na zawsze, by przestało zatruwać mój umysł.

- Nie lubisz ciastek?! - pyta zaskoczony. Jego głos jest podniesiony, a brwi mocno ściągnięte. Znowu czuję się źle, bo przecież Aiden spędził pewnie kilka godzin przed piecem, a ja zachowywałam się jak niewdzięczna idiotka.

- Nellie, przecież zawsze je jadłaś.

Patrzę na Jaxona i nerwowo zakładam kosmyk włosów za ucho. Wzruszam ramionami, ale tak naprawdę mam ochotę zapaść się pod ziemię.

- Śnieżko?

- Przepraszam Aiden. To nie tak, że ich nie lubię - tłumaczę, ale mój głos drży. Wiem, że jeden i drugi mają problem, by zrozumieć wyraźnie wszystkie moje słowa. - Ja... ja po prostu... - urywam zaciskając oczy.

Ludzie nie rozumieją tego, że ich żarty mają swoje konsekwencje. Nie potrafią pojąć, że nawet najgłupsze, niewinne żarciki mają swoje konsekwencje. Słyszę głośne westchnięcie ze strony blondyna, a następnie szklankę uderzającą o blat stołu.

- Ah, nie przejmuj się tak Śnieżko! - woła wesoło Aiden. Jakby naprawdę nie czuł się urażony. Nie znam go na tyle, by wiedzieć, czy mówi szczerze, czy tylko udaje. Spoglądam na niego, uśmiechając się słabo. Czuję na sobie spojrzenie Jaxona, tak intensywne, że nagle do mnie dociera, że się domyślił. Może nie dosłownie, ale wiem, że szybko łączy ze sobą fakty. W końcu wie o niektórych rzeczach, które miały miejsce.

- Jesteś kucharzem?

- Z zamiłowania.

Piję swoją herbatę, wsłuchując się w jego opowieść. Aiden mówi o swoich pierwszych potrawach. Razem z Jaxonem chichoczemy głośno, gdy mówi o swojej pierwszej poważnej potrawie i tym, że to właśnie przez nią jego mama bardzo się pochorowała. Jest tak pozytywny, że naprawdę zapominam, o tym w czyim domu jestem. Nie myślę o niczym, zupełnie skupiam się na historyjkach o jego lekcjach gotowania.

Nie rozumiem jeszcze tego, że Jaxon i Aiden robią to celowo. Zagadują mnie.

Mój kubek jest zupełnie pusty, a talerza ubyła ponad połowa ciastek. Przeciągam się leniwie i jestem naprawdę zaskoczona tym, że moje mięśnie nie są tak napięte, jak zawsze. Słucham z uwagą Jaxona, który właśnie wspomina o piosence, nad którą pracuje i palcami stukam w stół.

- Jaxon! - woła Aiden, który wyszedł na moment z kuchni. - Chyba zerwałem strunę w twojej gitarze!

Dosłownie widzę, jak oczy chłopaka wypełniają się paniką. Od razu zrywa się ze swojego miejsca, a jego krzesło przewraca się, lądując z hukiem na podłodze. Wzdycham głośno, a następnie sama wstaję, by je postawić. Gitara Jaxona jest dla niego tak cenna, że prawdopodobnie byłby w stanie sprzedać za nią duszę.

Nogi krzesła przesuwają się po kafelkach, wydając z siebie irytujący dźwięk. Stoję w miejscu, gapiąc się na ciastka. Naprawdę wyglądają na dobre, ale nie mogę pozbyć się tego drugiego obrazu z głowy i mimo tego, że Aiden wydaje się w porządku, mimo tego, że wiem, że Jaxon nigdy nie pozwoliłby na to, by jego przyjaciel zrobił mi taki żart i tak nie potrafię zjeść choćby kawałka. Stoję tak, słysząc kłócących się chłopaków. Blondyna, który wydziera się, że nie ma już zapasowych strun i Aidena, który próbuje powstrzymać się od śmiechu.

Nagle widzę dłoń. Palce, które poruszają się nad talerzem i mimowolnie wstrzymuję oddech. Mam wrażenie, że za moment wypluję serce, które podjechało mi do samego gardła. Czuję zapach jego wody kolońskiej. Zaciskam palce na oparciu krzesła tak bardzo, że czuję ból.

- Cześć - mówi nagle Justin. Tak zwyczajnie, że zastanawiam się, czy wie, kim jestem. A jeśli wie, to czemu się do mnie odzywa? Czy Jaxon nie blefował, kiedy rano napisał mi, że Justin za mną tęsknił? Dźwignęłam głowę i spojrzałam na jego twarz.

Nie uśmiechał się. Nie był zły. Po prostu stał z przechyloną na bok głową, zastanawiając się, które ciastko wybrać. Wsunął w końcu jedno między wargi, a następnie nalał do szklanki mleko. Jego włosy były krótko przystrzyżone, za prawym uchem miał założony mały ołówek. Nie zmienił się, aż tak bardzo. Nie wiem dlaczego wyobrażałam sobie, że wygląda zupełnie inaczej?

- Cz-cześć Justin - odpowiadam nerwowym głosem.

Serce wali mi jak młotem, a on po prostu żuje swoje ciastko i popija je ciepłym mlekiem. Sięga po kolejne i stoimy tak w ciszy. Co mam mu powiedzieć? Że jest mi przykro? Błagać go o wybaczenie?

W końcu na mnie patrzy. Przygląda mi się długo, intensywnie, a ja stoję ze spuszczoną głową. Włosy częściowo przykrywają moją buzię, ale jemu to nie przeszkadza. Gapi się. Dosłownie. Jakby analizował wszystko i debatował nad tym, co zrobić.

- Włosy ci urosły - zauważa. Nie wiem, dlaczego to proste zdanie sprawia, że moje nerwy częściowo się zmniejszają. W końcu biorę się na odwagę, podnoszę głowę i spoglądam prosto w jego oczy. Kątem zauważam, że kącik jego ust jest uniesiony.

- J-jak się masz? - pytam.

O Boże, to wszystko jest tak niezręczne i dziwne. O czym myślał Justin? Czy wyobrażał sobie martwą Jazmyn, gdy na mnie patrzył? Czy może starał się o tym zapomnieć?

- Dobrze. - Uśmiecha się jeszcze bardziej. - Ludzie w Stratford byli dla ciebie okropni po tym wszystkim, prawda? Pewnie nie miałaś ani chwili wytchnienia.

Zasycha mi w gardle. Czy to możliwe, że Justin, wie o tym, co się działo przez te siedem lat? W końcu, mimo tego, że wyjechał, w mieście nadal byli jego znajomi. Ci sami, którzy uprzykrzali mi życie. Ale uśmiecha się do mnie. Jest miły. Próbuje albo dla mnie, albo dla Jaxona, ale widzę, że naprawdę się stara. Zależy mi na tym, by odbudować naszą relację. Chcę się z nim znowu zaprzyjaźnić. Chcę, by mnie zaakceptował na nowo. Bez tego nigdy nie będę w stanie ruszyć dalej.

Potrzebuję wybaczenia Justina.

- Tak, można tak powiedzieć. Byli dla mnie paskudni.

Mówię cicho, ale przez to, że jesteśmy sami, doskonale mnie słyszy. Justin uśmiecha się jeszcze bardziej.

- I bardzo dobrze.

* * *


Wszystkiego najlepszego Justin.


hasztag do używania na tt: #LETFBEHINDPL

Lubię gwiazdki, mogę dostać od ciebie jedną?

twitter.com/daizyskies,
ask.fm/dazzleme7

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

608K 16.7K 198
Jest to druga część historii naszych bohaterów. Jeśli nie czytałeś pierwszej to szybko się cofaj i wróć tu za jakiś czas!
74.9K 4.5K 18
Ja mój brat i motory to jest to co kochamy... to znaczy ja je kocham nadal ale Peter już nie może. Molly spotyka kogoś kto przypomina jej brata. Nic...
219K 5.5K 11
Kochać kogoś to dar. Miłość to dar. Pojawia się nagle i niespodziewanie, rujnując codzienność. Ale nie wstydź się miłości. Mów o niej głośno i wyraźn...
20.7K 1.4K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...