Nie rozpoznajesz mnie? | Clexa

OnlyYami द्वारा

93.1K 8.6K 1.9K

Clarke od miesięcy nawiedzają niepokojąco realne sny. Kosmos, postapokaliptyczna Ziemia, jej znajomi, ciągła... अधिक

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Kim jest Yami? Czyli nominacja
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50 (+18)
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66 cz.1
Rozdział 66 cz.2
Epilog

Rozdział 38

1.3K 116 25
OnlyYami द्वारा

Doczekałam się upragnionego wolnego. Wreszcie mogłam odpocząć chociażby na kilka dni od natłoku nauki oraz stresu, który w głównej mierze wiązał się z placówką edukacyjną. Klasy maturalnej nie można traktować półserio, tym bardziej jeżeli masz w planach dostać się na jedną z najlepszych uczelni w Stanach Zjednoczonych. Samodzielnie dozowałam sobie dawki nerwówki, ustawiając poprzeczkę niewiarygodnie wysoko. Lecz taka właśnie byłam.

Zbliżające się terminy zaprezentowania projektów nie były moją jedyną obawą. Spałam coraz mniej, winne temu były koszmary. Mój organizm zaczął przyzwyczajać się do pokaźnej dawki kofeiny, którą pochłaniałam w przeciągu doby. Dlatego kawa oraz inne napoje energetyczne przestawały na mnie oddziaływać w sposób należyty. Przed pójściem do łóżka brałam kilka tabletek nasennych, które podkradłam z szafki zapełnionej wszelakimi medykamentami. Moja mama na szczęście się nie zorientowała, lecz farmaceutyki nie przynosiły pożądanego efektu.

Czasami przesiadywałam całą noc pod pościelą, forsując się do powtórnego zaśnięcia, ale zamysł ten był bezsensowny. Postanowiłam, że skoro już i tak jestem na nogach, gdy reszta miasta pogrążona jest w błogim śnie, zrobię coś pożytecznego. Początkowo uczyłam się na lekcje, które miałam z rana, jednak mój umysł odmówił pracy o późnej porze.

Miałam świadomość, iż w takiej sytuacji mogłam zadzwonić albo napisać do mojej dziewczyny, ale nie chciałam, aby również ona cierpiała na brak snu przez moje koszmary. Z tego powodu telefon brałam do ręki wyłącznie w drastycznych przypadkach.

Pozostało mi tylko jedno, poświęcenie tych godzin mojemu hobby. W ciągu ostatnich dni zaopatrzyłam się w dodatkowe ilości farby oraz zakupiłam nowe płótna, które aż prosiły się o jak najszybsze zamalowanie białego materiału. Wciąż pamiętam dzień, kiedy w złości zniszczyłam wszystkie dotychczasowe obrazy mojego autorstwa z podobizną Woods.

Poczęłam żałować tego impulsywnego uczynku jak tylko dowiedziałam się prawdy stojącej za chłopakiem, perfidnie obściskującym zielonooką przed budynkiem liceum. Nie liczyłam dokładnie, lecz osobliwa kolekcja, która skończyła jako podpałka do kominka liczyła kilkanaście malowideł.

Jedyna korzyść jaką niosły za sobą nieprzespane noce była taka, że mogłam w spokoju stworzyć zupełnie nową kolekcję od podstaw, której motywem przewodnim oczywiście była zielonooka. Współcześnie posiadałam o wiele więcej zdjęć z jej udziałem, które wyłącznie pobudzały moją wyobraźnię. Czasami tak bardzo skupiłam się na idealnym oddaniu jej piękna na płótnie, iż nie zauważyłam wschodzącego słońca za oknem, dopóki jego promienie nie drażniły moich przemęczonych gałek ocznych.

Póki co zdecydowałam się ukrywać portrety, które powstawały pod osłoną księżyca. Moja osobista muza także nie była świadoma o przyczynieniu się do powstania praktycznie całego zbioru obrazów. Od bardzo dawna nie posiadałam takiego natchnienia. Aczkolwiek, powstrzymywałam się jeszcze z ukazaniem ich dziewczynie. Wolałam najpierw dopracować wszelkie szczegóły.

Będąc już przy temacie brunetki, obecnie mogłam poświęcić dłuższą chwilę nad rozważaniem jej odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Tok myślenia, że posiada identyczne odczucia względem mnie było głupie, wręcz żałosne. Wiedziałam o tym, lecz dopóki nie otrzymałam rzeczywistej odpowiedzi, posiadałam cichą nadzieję na surrealistyczną odpowiedź.

To było zbyt niemożliwe, by drażniły ją podobne koszmary, do których przebiegu akcji posiadałaby podejrzenia. Otrzymany wynik zasmucił mnie, jednakże szukając pozytywów stwierdziłam, że mogło być znacznie gorzej. Między innymi mogła zacząć uważać mnie za wariatkę. Jakby się nad tym zastanowić, jej wypowiedź była przemyślana. Po przetworzeniu jej słów setki razy w sumie przypadła mi do gustu. Na obecną porę była wystarczająca.

Aczkolwiek kwestia snów dalej nie dawała mi spokoju. One nie były normalne. Zagłębiałam się w przeróżne fora internetowe, lecz żadna osoba nie posiadała odczuć chociażby zbliżonych do moich. Koszmary nie dawały spać mi nocą, natomiast w trakcie dnia krążyły mi po głowie. Byłam tym zmęczona.

– O czym myślisz? – zapytała klarownym głosem, który przerwał moje refleksje.

Uchyliłam leniwie powieki, czując jak kciuk przejeżdża wzdłuż rys mojej twarzy. Opuszki palców delikatnie stykały się z moją skórą. Było to wyjątkowo relaksujące oraz odprężające doznanie. Za sprawą jej dotyku większość zmartwień ulatniała się, przynajmniej na krótki moment, pozwalając mi się rozluźnić. Wyłącznie dzięki niej jeszcze nie zwariowałam kompletnie.

Przed oczami zarejestrowałam obecność malinowych warg, wykrzywionych w ledwo dostrzegalnym uśmiechu. Unosząc spojrzenie, napotkałam zielone tęczówki. Ich cudowna barwa nigdy nie przestawała mnie zadziwiać. Odsunęła kosmyk włosów uprzednio opadający na moją twarz, dzięki czemu mogłam spoglądać na nią w całej okazałości.

– O tobie – odpowiedziałam ospałym tonem. Nie spałam ponad trzydzieści godzin, ten fakt usprawiedliwiał moje zmęczenie.

Leżałyśmy na moim łóżku twarzami do siebie. Znajdowała się na tyle blisko, abym mogła bez problemu odczuć ciepły oddech na ustach. Chwilę później wbiła w nie intensywne spojrzenie. Zwilżywszy obecny obiekt zainteresowań Lexy językiem, naparłam niespodziewanie na jej usta. Mimo efektu zaskoczenia odwzajemniła powolny pocałunek, dodając mu słodkości.

Pozostało nam zaledwie kilka godzin, które mogłyśmy spędzić wspólnie nim będziemy zmuszone rozstać się na trzy dni. Miałam zamiar zachować w pamięci każdy szczegół jej dotyku tudzież smaku na najbliższy czas. Tęskniłam na samą myśl jej wyjazdu. Nie byłam pewna w jaki sposób uda mi się przetrwać ten okres bez niej, mojego własnego łapacza snów.

– W moich oczach jesteś ideałem, Clarke – kokietowała, inicjując kontakt miękkich warg z moim obliczem.

Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na moje wargi wraz z obecnością jej ust na powierzchni mojej skóry. Poczułam obecność pary motyli w moim brzuchu. Nadal nie byłam w zupełności przyzwyczajona do licznych komplementów Woods kierowanych w moją stronę.

– Nawet po praktycznie nieprzespanej nocy? – spytałam, marszcząc brwi oraz angażując pojawienie się zmarszczki między nimi. Chciałam się troszkę z nią poprzekomarzać, ale kolejna jej wypowiedź całkowicie zbiła mnie z rytmu.

– Najpiękniejsza. – Starałam się skryć wypiek, który zagościł na moich policzkach, jednak nie udało mi się. Obecnie moja twarz przybrała czerwoną barwę, przez co przypominałam dojrzałego pomidora. Tylko ona potrafiła tak krótkimi sformułowaniami całkowicie mnie speszyć.

Nieoczekiwanie podniosłam się do pozycji siedzącej, nie będąc dłużej w zasięgu miękkich warg. Swoje niezadowolenie okazała za pomocą krótkiego jęku, w którym można było dosłyszeć jednoznaczne rozczarowanie. Czuwałam na plecach jej wzrok, ale zamiast się odwrócić wstałam i zaczęłam przeszukiwać rzeczy znajdujące się na drewnianym biurku. Przez obecny bałagan odnalezienie pożądanego w aktualnej chwili przedmiotu zajęło mi trochę więcej czasu niż przewidywałam.

Przesunęłam skórzany fotel, który pierwotnie znajdował się przy biurku bliżej łóżka, gdy znajdował się w odpowiednim miejscu, czyli blisko łóżka rozsiadłam się na nim wygodnie po turecku. Później przeniosłam wzrok na brunetkę, która opierając się łokciami przypatrywała się uważnie moim ruchom.

– Mogę cię narysować? – poprosiłam, trzymając ołówek między zębami.

Dziewczyna poprawiła się na materacu oraz wyciągnęła dłoń w moją stronę. Gestem ręki zapraszała mnie z powrotem do łóżka, lecz odmówiłam potrząśnięciem głowy. Z tego miejsca miałam idealny kąt widzenia na nią. Spojrzałam na brunetkę ponownie, tym razem maślanymi oczami, aby uzyskać pozytywny odzew. Chociaż bez względu na jej wypowiedź i tak bym ją naszkicowała. Nie mogłam przegapić takiej okazji.

– Wydaję mi się, że nie zważając na moją odpowiedź postąpisz wedle własnych chęci – rzekła chrypliwym głosem. Znała mnie aż nazbyt dobrze. Uśmiechnęłam się szeroko w ramach odpowiedzi, następnie posłałam jej całusa.

Przenosiłam wzrok ze szkicownika na modelkę, po kilku sekundach wracając do kartki, czynność tę powtarzałam wielokrotnie. Zagryzłam wargi kreśląc kolejne kreski na białej makulaturze. Włożyłam w szkicowanie całą siebie. To spontaniczne dzieło miało za zadanie zapełnić pustkę, która powstanie wraz z odjazdem Woods. Być może zbytnio to przeżywałam, ale nie potrafiłam nic na to poradzić. Gdybym posiadała wybór, z największą chęcią nie odstępowałabym jej na krok przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Żaden szczegół nie miał prawa skryć się przed mym artystycznym spojrzeniem. Poczęłam od zakreślenia pozycji, w jakiej była ułożona sylwetka. Później przeszłam do kolejnego etapu, zaczęłam odzwierciedlać detale na papierze. Poduszka przysłonięta była rozgardiaszem kasztanowych loków. Prawa dłoń, która uprzednio rozpieszczała moje policzki współcześnie swobodnie leżała na brzuchu. Tymczasem druga podtrzymywała głowę.

Szyję zakryła golfem, jednak miałam świadomość występowania śladu mojej obecności w tym miejscu na skórze. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie przyjemny dreszcz na samo wspomnienie naszych wczorajszych igraszek. Niewielka samolubna część mnie żałowała, że nie udało nam się dojść do punktu kulminacyjnego, lecz wiedziałam, iż ona jest warta czekania. Otrzyma ode mnie tyle czasu ile potrzebuje. Nie zamierzam jej do niczego forsować, w innym wypadku upodobniłabym się do wszystkich skurwysynów pogwałcających jej strefę intymną. To była jedna z ostatnich rzeczy jakie dla niej chciałam.

Nogi nadal były przykryte kocem, który pierwotnie do niej należał, ale od jakiegoś czasu znajdował się w mojej sypialni. Nie domagała się zwrotu brązowego pledu, a ja nie miałam zamiaru się go pozbywać. Kiedy nie było jej przy mnie, przytulałam się do niego niczym małe dziecko do swojej ulubionej maskotki. Materiał był doszczętnie przesiąknięty jej zapachem. Ten fakt tłumaczył moje przywiązanie do pozornie zwykłego skrawka materiału. Z jego pomocą potrafiłam przymknąć powieki na dłuższy moment, gdy nieboskłon był przyozdobiony gwiazdami.

Na wcześniejszych malowidłach, w które włożyłam na prawdę sporo pracy oraz trudu nie potrafiłam dokładnie odzwierciedlić jej piękna. Dlatego też nie sądziłam, iż uda mi się to osiągnąć tym razem, szczególnie gdy miałam ograniczony czas. Jej okazałość była nieuchwytna. Pozostało mi się jedynie z tym pogodzić albo uparcie próbować dalej. Uwzględniając moją zawziętą naturę bardziej prawdopodobna była opcja numer dwa. Nie zrezygnuję nawet jeśli skrupulatne przeniesienie zielonookiej na papier lub płótno miałoby zająć mi cały żywot.

W pewnym momencie przyuważyłam, że półuśmiech zniknął z oblicza mojej muzy i zarazem modelki, tymczasem zielone tęczówki przysłonięte były przez powieki. Zasnęła z lekko uchylonymi ustami, ukazując parę siekaczy. Wyglądała uroczo. Gdybym wypowiedziała na głos ten komplement z pewnością by się wkurzyła, jednak musiałam to przyznać – była najbardziej uroczym szopem, który stąpał po tym świecie.

Zagryzłam dolną wargę, by śmiech nie zbudził mojej własnej Śpiącej Królewny. Ostatnie wspólne godziny spędziłam na szkicowaniu. Spoglądając na zegarek bytujący na moim nadgarstku, zajęło mi to niecałe dwie godziny. Z wielką przyjemnością będę powracać do tego momentu, zarówno w bliższej, jak i dalszej przyszłości. Pozostawię sobie ten kawałek makulatury, aby przypominał mi o niej, gdy moja pamięć nie będzie dłużej należała do najlepszych, a moje blond włosy zostaną przyprószone siwizną.

Zerkając na rozczulający widok, zaczęłam w dużej mierze rozmyślać nad pewną rzeczą. Zbierałam wszystkie za oraz przeciw, półświadomie zagryzając końcówkę ołówka. Obserwując zielonooką czułam się gotowa. Kiwnęłam do siebie głową. Zrobię to. Im szybciej tym lepiej, nie powinnam ukrywać tego przed kobietą, która wielokrotnie okazywała mi wsparcie i bezwzględną miłość.

Usiadłam ostrożnie na łóżku, bez ustanku przypatrując się mojemu ukochanemu szopowi. Nie miałam serca jej budzić, ale wiedziałam, że musi już wyjść, ponieważ inaczej się spóźni, a to przysporzyłoby wyłącznie kłopotów, których obydwie wolałybyśmy uniknąć. Nauczyłam się kilku rzeczy o Titusie, na przykład nie tolerował spóźnialstwa.

– Koniec drzemki – szepnęłam do jej ucha. Nie zareagowała, dlatego przyjęłam odmienną taktykę. Ze wspólnego nocnego spaceru pamiętam, iż za małżowiną uszną brunetki znajduję się jedna z jej stref erogennych. Byłam pewna, że to odkrycie okażę się przydatne.

Wplotłam dłoń w burzę kasztanowych włosów. Gdy mój język błądził po jej skórze za uchem, przeszedł ją dreszcz, który nawet ja byłam w stanie odczuć. Próbowała udawać w dalszym ciągu śpiącą, lecz nie nabrałam się na tanią sztuczkę.

– No, wstawaj. – Klepnęłam ją w pośladek, na co natychmiast się wyprostowała. Spojrzała na mnie zaskoczona z lekko zaróżowionymi policzkami. Odwzajemniłam ten wzrok dwuznacznym uśmieszkiem, poruszając aluzyjnie brwiami.

– Która godzina? – Ziewnęła, podnosząc się z materaca. Zbliżyła się do fotela, na którym przed chwilą zasiadałam.

– Szesnasta czterdzieści – odczytałam godzinę z zegarka. Podeszłam do nadal ospałej dziewczyny, która aktualnie przyglądała się mojemu szkicowi.

– Clarke, chyba nie prosiłam, abyś narysowała mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn – powiedziała z dozą humoru, przybliżając kartkę do twarzy.

Nie będę kłamać, inspirowałam się w niewielkim stopniu sceną z kultowego filmu, choć nie sądziłam, że będzie to widoczne na pierwszy rzut oka. Od kiedy pamiętam miałam słabość do Titanica, z czego zdawała sobie sprawę. Wspólnie obejrzałyśmy go zaledwie raz, jednak uprzedziłam ją o mojej fascynacji tą wyjątkową ekranizacją.

– Wyglądasz lepiej niż one wszystkie razem wzięte – zapewniłam i ucałowałam odsłonięty policzek. Odwróciłam jej uwagę, dzięki czemu mogłam bez przeszkód zabrać rysunek. Odłożyłam go z powrotem na fotel.

Nadeszła odwlekana przez nas chwila pożegnania. Bez ostrzeżenia przytuliłam Woods z całych sił, które we mnie pozostały. Odwzajemniając uścisk, zaśmiała się cicho pod nosem. Czułam jak dłoń gładzi mój grzbiet w czułym geście. Tak bardzo nie chciałam wypuszczać jej z objęć moich ramion. Dlaczego czas nie mógł zatrzymać się w miejscu, choć na kilka minut, ewentualnie godzin...

Odsunęłam się nieznacznie, aby zainicjować kontakt wzrokowy. Zielone tęczówki jak było się można spodziewać, w przepiękny sposób odzwierciedlały jej emocje. Dostrzegłam w nich lekki smutek oraz tęsknotę. Mogłyśmy bez problemu porozumiewać się bez konieczności posługiwania się słowami, wystarczyło nam zaledwie pojedyncze spojrzenie. Uwielbiałam to w naszej relacji. Uznałam, że powinnam poinformować ją o moim zamiarze nim stanie się faktem dokonanym.

– Chcę powiedzieć o nas mamie – oznajmiłam spokojnie, choć serce zaczęło bić szybciej w mojej piersi.

Dziewczyna uchyliła nieświadomie wargi. Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie, była niebywale zaskoczona moimi słowami. Nic nie wskazywało na zmianę mojego postanowienia.

Gdy oznajmiłam Woods, iż wolałabym utrzymać nasz związek w tajemnicy (nie wliczając najbliższych przyjaciół), zgodziła się bez podejmowania prób dyskusji na temat mojej decyzji. Nie byłam jeszcze gotowa na tak duży krok, a ona nie zamierzała na mnie naciskać. Uszanowała pokornie moją wolę. To wyłącznie dowodziło jak wspaniałą była dziewczyną, moją dziewczyną.

– Jesteś tego pewna? – spytała, unosząc brwi. Bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z konsekwencji, które niosły się z wcieleniem w życie mojego zamierzenia, dlatego miała zamiar dopytać, czy jestem w stu procentach zdecydowana oraz gotowa na takie posunięcie.

– Tak – odpowiedziałam pewnie. – Nie chcę tego dłużej ukrywać przed nią.

Każdego dnia, rozmawiając z rodzicielką albo zwyczajnie przebywając w tym samym pomieszczeniu czułam się... ograniczona. Byłam jej jedyną córką. Miałyśmy swoje wzloty oraz upadki, lecz zawsze trzymałyśmy się razem. Szczególnie po tym jak Jake nas opuścił. Jeszcze przed poznaniem Lexy posiadałam takie odczucia. Moja seksualność była częścią mnie, nie chciałam tego skrywać, zwłaszcza przed nią. To był nieodzowny element mojej osoby. Codziennie czułam, jakbym ją okłamywała, ale wtedy jeszcze nie miałam wystarczająco odwagi, by się ujawnić. Współcześnie jestem pewna. Zastanawiałam się nad tym od dłuższego czasu.

– Mam z tobą zostać? – odezwała się opiekuńcza strona brunetki, którą miałam okazję słyszeć niezliczoną ilość razy, w przeciwieństwie do moich znajomych, którzy dopiero zaczęli przekonywać się do brunetki. Nie rozumiałam, dlaczego byli w stosunku do niej uprzedzeni.

– Nie, ale dziękuję. – Ujawnienie orientacji przed rodzicielką to nie bułka z masłem, lecz zamierzałam to zrobić sama. Tylko ja i Abby.

Odprowadziłam zielonooką do wyjścia. Poprosiła mnie, abym zadzwoniła bądź poinformowała ją w jakikolwiek inny sposób o przebiegu mojej rozmowy z rodzicielką. Złożyłam obietnicę, że będzie pierwszą osobą, która uzyska tę informację. Pożegnałyśmy się. Nie obyło się bez kolejnego uścisku, kilku czułych słówek oraz świątecznych życzeń. Aktualnie pozostało mi jedynie obserwować jak odjeżdża swoim samochodem z posesji. Stałam na dworze jeszcze jakiś czas po zniknięciu auta z zasięgu wzroku.

Po zamknięciu drzwi wzięłam głęboki wdech, później wydech, powtórzyłam te czynności parokrotnie. Mama powinna przyjechać za niespełna godzinę. Mam jeszcze trochę czasu na przemyślenie swoich przyszłych wypowiedzi.

Od autorki: Nie mogło zabraknąć Bitanica 😚

Miłego weekendu Wam życzę!

पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

8.2K 390 19
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
55.2K 3.1K 108
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
170K 9.7K 127
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ (˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵) ZASTRZEŻENIA • Proponuje czytać wszystko po kolei aby zrozumieć niektóre wątki, rozdziały tworzą his...
Make It Real [PL] Justi द्वारा

किशोर उपन्यास

39K 1.4K 22
Dwie najlepsze przyjaciółki... A może nie? Co jeśli to nie przyjaźń? Co jeśli to coś więcej?... [08.09.2020] #1 w girlxgirl