Hunters reality | Supernatura...

By xSarayu

3.2K 272 30

Po stracie opiekunów, dwie nadnaturalne siostry muszą strzec powierzonej im tabliczki hybryd. Niedługo potem... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział V
Rozdział VI
Pytanie.

Rozdział IV

436 33 3
By xSarayu

 Obudziłam się na mega niewygodnym materacu w obskurnym pomieszczeniu. Po otwarciu oczu, jeszcze chwilę patrzyłam w sufit, aby poukładać swoje myśli wtedy zorientowałam się, że jestem w bunkrze Winchesterów, gdyby nie fakt, że śpię w jednej z ich sypialni pomyślałabym, że wydarzenia z ostatnich dni to był sen. W końcu włamanie, porwanie, uratowanie swoich oprawców i odnalezienie dawno zaginionego przyjaciela nie zdarza się codziennie. Podniosłam się na jednej ręce, aby sprawdzić godzinę. Wyświetlacz telefonu wskazywał 6:43.
Przez natłok myśli nie mogłam ponownie zasnąć, postanowiłam więc przejść się i pozwiedzać miejsce, w którym nie było mnie przeszło 6 lat. Po 30 minutach mogłam stwierdzić, że nic się nie zmieniło, a niektóre z pomieszczeń nie były odwiedzane od mojej nieobecności. Gdy chciałam iść do kuchni aby się napić usłyszałam rozmowę braci

- Co się wczoraj wydarzyło? Kto nas zaatakował? I kto do cholery jasnej nas ocalił? - wrzeszczał Dean.

- Nic nie pami...

- Nie ma za co - przerwałam.

Weszłam pewnie do pokoju, a na mojej twarzy malował się lekki uśmiech.

- Co ty tu robisz? - zapytali bracia po czym dokładnie zlustrowali mnie wzrokiem wyciągając broń.

-To mnie nie zrani - powiedziałam spokojnym tonem.

Po tych słowach bracia niepewnie i powoli opuścili broń jednak nieufni mieli ją na wyciągnięcie ręki.

- Czy to moja koszula? - zapytał Dean

- Tak...koszula Sama byłaby na mnie za duża. Nie ważne chciałam z wami porozmawiać.

- W takim razie czekamy na wyjaśnienia - powiedział wyższy z łowców.

- Uratowałyśmy was. Nie jesteśmy takie złe okey? Gdyby nie my już dawno byście nie żyli. Może lepiej będzie jeśli usiądziemy i wszystko wam opowiem??? -zaproponowałam.

Bracia nie chętnie, się zgodzili.
Gdy usiadłam obok nich, zaczęli zasypywać mnie pytaniami, aby zaspokoić swoją ciekawość.

- Co nas zaatakowało?

Bracia spojrzeli na mnie pytająco i nie cierpliwie czekali na wyjaśnienia.

- No więc tak, wczoraj zaatakował was mieszaniec. I to o nich szukacie tabliczki, którą posiadamy. Znamy jej treść i chętnie podzielę się z wami tą wiedzą - dokończyłam.

- Mieszańce... tego jeszcze nie było podsumował Dean.

- Jesteś prorokiem?

- Co?! Nie skąd, z tymi zadufanymi dupkami nie mam nic wspólnego. NIGDY! Nauczyłam się odczytywać stare pisma będąc jeszcze kobietą pisma...

- Co?! Jesteście kobietami pisma? -Przerwali.

- Możecie dać mi dokończyć! - Warknęłam wściekła.

- Tak jesteśmy kobietami pisma tak samo jak wy i kilka innych nie licznych osób. Mieszkałyśmy tutaj długo przed wami.

- Czym jesteście? - zaczął niepewnie Dean.

- Razem z siostrą jesteśmy pierwotnymi mieszańcami chciałybyśmy wam pomóc.

- Jaka jest cena waszej pomocy?

- Trochę zaufania i zawieszenie broni
przynajmniej teraz.

- Zaufanie się zdobywa, a nie dostaje w prezencie - stwierdził blondyn.

- A nie dostałam go chociaż troszeczkę ratując wam tyłki przed rozwścieczonym mieszańcem?

- Może trochę - uśmiechnął się zielonooki.

- A więc zgoda?

- Zgoda - powiedzieli łobuzersko.

Jeszcze chwilkę rozmawialiśmy o tematach niezwiązanych z wykonywaną przez nas profesją. Szczerze mówiąc rozmawiało mi się bardzo miło. Przez to wszystko straciłam rachubę czasu.
Po skończonej rozmowie rzuciłam im szybki uśmiech wstałam i poszłam do kuchni napić się, po czym ruszyłam w stronę "swojego" pokoju. Starałam się
czymś zająć, więc z mojej torebki wyciągnęłam małego laptopa i zaczęłam szukać jakiś spraw, którymi mogłabym się zająć. Po krótkim czasie wpadłam na interesujący nagłówek:
ZNALEZIONO ZAMORDOWANĄ KOBIETĘ W POBLISKIM PARKU. KOLEJNY NIESPODZIEWANY ATAK ZWIERZĘCIA. POLICJA WYZNACZYŁA NAGRODĘ!
Dzięki załączonym zdjęciom można było zobaczyć rany odniesione przez ofiarę. Kobieta najprawdopodobniej nie miała krwi i serca.
Gdy zaczęłam szukać dalszych informacji okazało się, że takie wydarzenia miały już miejsce w tym mieście.
Po krótkiej analizie doszłam do faktu, że za tym wszystkim może stać mieszaniec najprawdopodobniej abuminacja (połączenie wilkołaka i wampira) sądząc po odniesionych ranach przez ofiarę. Nie czekając dłużej poszłam do długowłosego wyjaśnić sprawę i zapytać o ewentualną pomoc w rozwiązaniu sprawy (w końcu teraz chyba jesteśmy wspólnikami). Ten powiedział, że jest zajęty i wskazał na Deana leżącego na kanapie przed telewizorem. Powiedziałam, że Kate obudzi się około dwunastej i poprosiłam Sama, aby ten wszystko jej wyjaśnił. Nie chętnie podeszłam do zielonookiego pytając o możliwość pomocy.Ten od razu zerwał się i kazał mi ruszyć do auta czego kompletnie nie spodziewałam. Wzięłam kilka potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy jak przystało na kobietę, przebrałam się, nałożyłam szybką tapetę. Po wyjściu z bunkra oślepiło mnie słońce był dzisiaj bardzo ciepły i bezchmurny dzień idealny na łowy. Trochę gorszy na wielo godzinną podróż autem. Usiadłam z przodu na miejscu pasażera. Nie musiałam długo czekać już po chwili obok mnie zasiadł blondyn. Jechaliśmy rozmawiając o najróżniejszych sprawach zaczynając od przepisu na naleśniki, a kończąc na tym jak stałam się mieszańcem. Takie pytanie mnie krępowało. Padało zawsze kiedy ktoś znał moją tajemnice. Otóż byłam taka od urodzenia (chyba), pasuje?! - Chciałam wykrzyczeć mu to w twarz, ale w odpowiednim momencie ugryzłam się w język. Rozumiem, że pytał z czystej ciekawości jednak stawało się to męczące.
- Jestem taka od urodzenia moim ojcem najprawdopodobniej był anioł, a matką czarownica, a Kate demon i wampir.
- Najprawdopodobniej..?
- Tak nigdy ich nie poznałam.
Wychowywałam się w rodzinie łowców wraz z Kate. Bardzo się ze sobą zżyłyśmy i stałyśmy się prawie nierozłączne. Jak to mówią rodzina to nie więzy krwi -wyruszyłam ramionami.
- Przykro mi z powodu rodziny.
- To nie twoja wina - lekko się uśmiechnęłam.
- Twoja też nie - spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Ty też nie miałeś łatwo - podsumowałam.
Po około 2 godzinach jazdy byliśmy na miejscu.
Zajęliśmy pokój dwuosobowy w jednym z pobliskich hoteli wiedząc, że ta sprawa wymaga poświęcenia więcej czasu.
Rzuciliśmy torby w kąt, po przebraniu się i wzięciu fałszywych odznak FBI ruszyliśmy do kostnicy obejrzeć ciało. Z wejściem do środka nie było większych problemów. Lekarz powiedział, że serce zostało wyrwane w bardzo brutalny sposób i że musimy się pośpieszyć, ponieważ rodzina ofiary pragnie jak najszybciej spalić zwłoki co wydało się dość podejrzane.
- Ofiara miała jakieś dokumenty? -Zaczęłam
- A tak... Podał mi folie, w której był dowód osobisty z wpisanym imieniem i nazwiskiem Tamara Hall adres zamieszkania oraz komórka.
Chwilę po siedemnastej byliśmy pod domem męża Tamary. Bez słowa podeszliśmy do drzwi i delikatnie zapukałam. Otworzył nam mężczyzna po czterdziestce. Nie wyglądał na smutnego ani chociaż trochę zaniepokojonego.
- Witam agentka Carmen Elv - wydukałam formułę pokonując odznakę. A to mój partner agent Coach Roth - wskazałam na Deana.
Chcielibyśmy zadać kilka pytań.
- Oczywiście proszę wejść.
Proszę usiąść - powiedział wskazując na sofę.
- Podać coś? - zapytał.
- Dziękujemy, jesteśmy tutaj w sprawie pańskiej żony.
- A tak, domyślałem się. Okropna sprawa. Mówił mierząc mnie wzrokiem, co nie uszło uwadze łowcy.
- Jak wyglądały pańskie relacje?-wtrącił
- Nie dogadywaliśmy się, pracowaliśmy do późna. Nie rozumiem pytania.
- Musimy rozpatrzyć różne możliwości - odpowiedziałam spoglądając pytająco w stronę Deana.
- Rozumiem - przytakoł.
- Kto widział pańską żonę jako ostatnią? - spytałam.
- Jej kochanek Daniels Morthon -odpowiedział wściekły
- Przykro nam -powiedzieliśmy wspólnie.
- Dobrze, dziękujemy mogłabym poprosić o pański numer telefonu? - Powiedziałam podając mu mój srebrny długopis, który powinien go zdemaskować.
Mężczyzna bez żadnego problemu napisał informacje i włożył mi karteczkę do przedniej kieszeni spodni. Na co odskoczyłam i wyszłam z mieszkania.
- To nie on - powiedziałam wchodząc do auta.
- To stary oblech - powiedział zniesmaczony Dean.
- Może lubię starszych - odpowiedziałam ironicznie. A co jesteś zazdrosny? - spojrzałam na niego zalotnie.
W tej chwili dostałam SMS'a od siostry.
18:21
Kate - Sky jak mogłaś mnie zostawić z wielkoludem?!
Uśmiechnęłam się kiedy wysłała mi zdjęcie Sama, który zasnął przed telewizorem z pomalowaną twarzą markerem. I ręką w wiadrze wody.
Odpisałam
18:23
Sky - Czekam na filmik jak się obudzi. Hahaha xD
18:25
Kate - Jasne!

Od razu pokazałam zdjęcie Deanowi, śmialiśmy się z niego przez całą drogę do Pana Morthona.
Gdy wysiadłyśmy z auta naszym oczom ukazała się wielka willa z basenem.
- Już wiem dlaczego zdradziła - powiedziałam podchodząc do drzwi.
Dean zaczął śmiać na co prychnęłam.
Zanim zapukałam otworzył mi umięśniony brunet z niebieskimi oczami tuż po trzydziestce.
- Witam, jestem agentka Carmen Elv, a to mój partner agent Coach Roth jesteśmy z FBI i chcielibyśmy zadać kilka pytań - rzekłam pokazując odznakę.
- Daniels Morthon, zapraszam - uśmiechnął się, w moją stronę co odwzajemniłam.
Wskazał nam ręką kuchnię, więc posłusznie skierowaliśmy się w stronę pomieszczenia i usiedliśmy przy stole.
- Więc, o co chodzi? - zaczął przysiadając się blisko mnie.
- Jesteśmy tu w sprawie pani Tamary Hall - odpowiedziałam spokojnie.

- A tak słyszałem. Czy to jakieś zabójstwo?

- Właśnie tego próbujemy się dowiedzieć. Kiedy widział Pan ofiarę ostatnio? - zapytał Dean.

- Wczoraj byliśmy na przyjacielskim spotkaniu u mnie w domu.

- Przyjacielskim? - Ochrząknęłam

- Tami nie była szczęśliwa z mężem - bronił się.

- Rozumiem mogłabym zapytać kiedy się pożegnaliście?

- Tak około 22 chciałem ją odwieźć, jednak ta uparła się, że pójdzie pieszo. Nie chciała, żeby jej mąż ją zobaczył w moim towarzystwie - stwierdził brunet.

- Gdyby coś Pan sobie coś przypomniał prosimy o kontakt - wydukał łowca.

- Dobrze dziękujemy, mogłabym prosić o pański numer? - zapytałam podając mój niezawodny długopis.

- Oczywiście - powiedział podając mi wizytówkę.

Cwaniak - pomyślałam odbierając karteczkę i chowając długopis.

Gdy chcieliśmy wychodzić niebieskooki chwycił mnie za ramię i szepnął do ucha -
zadzwoń.

Po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz i wyrywając się z uścisku pobiegłam do łowcy, który szedł przodem.

- I..? -zapytał dociekliwie blondyn

- Nie wiem nie wziął długopisu -stwierdziłam.

Gdy wsiadałam do auta z mojego telefonu wydobył się dźwięk informujący o nowym SMS - ie. To była Kate wysłała mi filmik upamiętniający pobudkę Sama. W drodze do hotelu oglądaliśmy go w kółko i w kółko nie mogąc powstrzymać śmiechu.
                                                                                                        *
- Nadal nie rozumiem jak można wydać tyle kasy za nocleg - oburzył się Dean wchodząc do pokoju.

- Bogaci hajsu nie liczą - odpowiedziałam rzucając się na łóżko.

- Jutro musimy obserwować kochanka Tamary - powiedział Dean siadając na łóżko obok.

- Zgadzam się,wydaje się być podejrzany.

- Może gdzieś wyjdziemy? - zaproponował blondyn.

- Jasne, chętnie dawno mnie nikt z chodnika nie zbierał - Powiedziałam uśmiechając się.

Dean zaczął się śmiać na co pokiwałam głową.

Poszłam do łazienki się przebrać założyłam bordowy T-shirt, czarne rurki oraz ramoneskę w tym samym kolorze upięłam włosy w kucyk.
Gdy wyszłam zielonooki już na mnie czekał.
- Co tak krótko? - Spytał ironicznie

Na te słowa szturchnęłam go w bok.

- Idziemy?

- Idziemy.
*
Po trzydziestu minutach byliśmy w jednym z pobliskich klubów Numquam, widać, że Dean nigdy w takim nie był. Przyglądał się wszystkiemu z wielkim zainteresowaniem.
Już na wejściu dało się poczuć zapach dobrej whiskey, cygar i przygodnego seksu.
Miejscówka idealnie wpasowująca się w mój klimat pełno kolorowych świateł biegnących w najróżniejszych kierunkach, luksusowe wnętrze i drogi asortyment. To wszystko składało się na prestiż lokalu. Na parkiecie tańczyło mnóstwo pijanych i napalonych ludzi reszta oblegała bar w tym i my. Usiedliśmy na jednych z wolnych stołków bazowych i zamówiliśmy kilka... no dobra trochę więcej niż kilka drinków. Zaczynając od tych mniej alkoholowych, a kończąc na rosyjskiej wódce.
Po dwóch godzinach byliśmy totalnie pijani, tańczyliśmy na jednym ze stolików śpiewając tekst aktualnie lecącej piosenki.
Nie przejmowaliśmy się wzrokiem nawalonych ludzi, którzy i tak jutro nic nie będą pamiętać.
Gdy nam się to znudziło, graliśmy w bilarda za kasę.Udało mi się wygrać 300 dolców.

- Nieźle - pogratulował Dean.

- Jestem dobra w te klocki. Lata gry opłaciły się - powiedziałam uśmiechając się.

- Zwróciło się za alkohol - podsumował.

Około dwudziestej trzeciej wyszliśmy i zmierzaliśmy od razu do hotelu. Poszliśmy przez park. Nocą wyglądał pięknie. Gdy wróciliśmy do wynajętego pokoju nie mieliśmy sił aby się umyć, więc od razu się położyliśmy. Nigdy nie myślałam, że spędzę tak fajnie czas z osobą, którą jeszcze niedawno chciałam zabić. Cas zawsze potrafił dobrać sobie towarzystwo. Z tą optymistyczną myślą zasnęłam.

Continue Reading

You'll Also Like

52.4K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
119K 3.1K 38
W TRAKCIE KOREKTY! 16 letnia Veronica zmaga się z wieloma problemami. Po śmierci taty zamieszkała ze starszym bratem. Poznaje tam jego najlepszego pr...
75.1K 3.9K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
91.7K 3.2K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...