Efekt uboczny ✔

Oleh uranium123

71.5K 6.2K 1.6K

Chłopak skłócony ze światem, zdający sobie sprawę z tego, że umiera, ale mający jednocześnie głęboko gdzieś t... Lebih Banyak

Szklarnia
Pokój Złych Wieści
Też czekam na ten dzień
Dupek ma rację
Korzenna Ucieczka
Wracaj po mnie!
Alchemik
Żałuję
Uzależniony
Romantyk ci się włączył
Seszyn profeszyn
Wygladasz mu na geja
Nikomu nie powiem
Leki tu, leki tam...
Szpaner jeden
Powiem o nas rodzicom
Spotykam się z kimś
Wazony, wazony...
Ciąża nam nie grozi
Też nie wiedziałem
Fascynujesz mnie
Głupi głupek
Zadzwoń do kolegi
Mucha w cieście
Zapnij spodnie
To urocze
Podwójne łóżko
Ponętne nogi
Komponuj serenady
Jesteś ciężki
Pedalski demon prędkości
Moje chuchro
Antychryst
Chodnik przy morzu
To niemoralne
Umieram
Będzie się uśmiechał
Szczęśliwi czasu nie liczą
Wiem, co czujesz
Najsilniejszy dla wszystkich
Małe co nieco
Szczęśliwa liczba
Nienawidzę
Dzwonię z rebelii
Połamie nogi
Wszystko tak, jak należy
Szlafmyca
Nic nie wiem
Pierdolona piechota
Abstrakcyjnie niedorzeczne
Lubię cię całować
Cholernie kocham
Monotematyczny
Czego mi trzeba
Kosmita
Obleśni
Okropny
Dyniowy chłopiec
Wściekle różowa koszula
Czterdzieści dziewięć razy
Szesnaście lat
Epilog

Wszystko widzieli

1.3K 118 33
Oleh uranium123

5 lutego, sobota, 10:16

- Gościa masz. Natan, wstawaj, masz gościa.

- Przezabawne - mruknąłem zaspany, wtulając twarz w poduszkę. Zacisnąłem powieki, usiłując zasnąć.

- Natan, nie żartuję. Mam go wyprosić? - spytał ojciec, na co lekko otrzeźwiałem. Podniosłem się na łokciu i zmarszczyłem brwi. - Mama kazała mi cię obudzić, bo przyszedł... no, jak mu tam było... Kuba! Ten twój kolega... - nie dokończył, bo zerwałem się na równe nogi i wymijając go wybiegłem z pokoju, by już po chwili znajdować się w kuchni. W środku zastałem widok, którego raczej bym się nie spodziewał - matka myła szybę przy zlewie, gawędząc sobie w najlepsze z Kubą, który w swobodny sposób opierał się o kamienny blat. Rozpromienił się na mój widok.

- He...

- Co ty tu do cholery robisz? - przerwałem mu lekko zdyszany. Zimne kafelki były nieznośne dla moich nagich stóp.

- Natan! - skarciła mnie kobieta, ale tylko machnąłem na nią ręką. Stałem przed nimi w jakimś obleśnym, wielki dresie i zmechaconej bluzie. Chryste.

- Nie odbierasz telefonów - powiedział łagodnie chłopak, patrząc na mnie jak na ósmy cud świata. Wyglądałem obrzydliwie.

- Bo spałem cioto - burknąłem, przecierając twarz dłonią. - Ale co ty tu robisz?

- Spotykam się ze znajomymi, wiesz którymi, ze szkoły - dodał na wszelki wypadek. - I pomyślałem, że może poszedłbyś ze mną? Nie odbierałeś, a naprawdę fajnie byłoby, gdybyś był...

- Ojej, ale miło z twojej strony - wtrąciła się mama, uśmiechając do niego z uwielbieniem. W jej oczach był taki niewinny i dobroduszny. - Szczęściarz z ciebie, Nat, że masz kogoś takiego - stwierdziła, a moje serce jakby przystanęło na chwilę. Popatrzyłem na niego ze strachem i złapałem za nadgarstek.

- Musimy porozmawiać. - Po tych słowach pociągnąłem go do wnęki pod schodami i lekko pchnąłem na ścianę. - Powiedziałeś jej? - spytałem drżącym głosem, obawiając się najgorszego.

- Co?

- Czy powiedziałeś jej! O nas - dodałem rozglądając się, czy nikt przypadkiem nas nie słyszy.

- Nie, oczywiście, że nie - szepnął, delikatnie spuszczając wzrok. - Nie moja rola mówić jej o czymkolwiek. - Odetchnąłem głęboko, opierając czoło o jego klatkę piersiową. Ostrożnie dotknął moich włosów.

- Okej, okej, dobra. Daj mi chwilę, muszę się ogarnąć. - Po tych słowach odsunąłem się od niego i pobiegłem do łazienki. Kiedy zobaczyłem w lustrze swoje odbicie, przeraziłem się myślą, że Kuba widział mnie w takim stanie. Dobra, trudno. Przemyłem twarz wodą, użyłem dezodorantu i lekko przeczesałem włosy szczotką, kiedy do łazienki wpadła Ulka. - Spadaj, mogłem być goły - warknąłem, ale ona nie mogła ustać w miejscu.

- Kto to jest? Ten na dole, kto to? Kuba? To on? On? - Każde pytanie wyrzucała z siebie zaraz po poprzednim, tak, że nawet nie zdołałem jej przerwać.

- Jezu, tak, to on - prychnąłem, chowając szczotkę do szuflady. Moje włosy strasznie się elektryzowały. Spróbowałem je przyklepać.

- Nie mówiłeś, że twój przyjaciel jest taki przystojny! - krzyknęła, na co roześmiałem się cicho. Chociaż raz się w czymś zgadzamy. - Przedstawisz mnie?

- Sama się przedstaw - mruknąłem, odwieszając ręcznik na wieszak. - On nie gryzie. - Wyminąłem ją, uśmiechając się pod nosem i poszedłem do siebie, by się ubrać. Ulka przez cały ten czas koczowała pod moimi drzwiami czekając, aż wyjdę, by mogła pójść ze mną, bo sama jak stwierdziła 'była zbyt nieśmiała'. Gówno prawda. Tym razem, kiedy znaleźliśmy się w kuchni, Kuba siedział przy stole pijąc herbatę. - Ula Kuba, Kuba Ula.

- Co? - zmarszczył brwi.

- Ula - wskazałem na stojącą za mną siostrę - Kuba - teraz pokazałem na chłopaka. - Kuba Ula. Znacie się. Zadowolona? - Ulka natychmiastowo spłonęła rumieńcem, i wydukała ciche 'cześć'.

- Hejka - przywitał się entuzjastycznie. - Jesteś jego siostrą, hm? - Pytanie retoryczne, ale chyba chciał być miły. Eh, niech mu będzie. Nie zwracając już na nich zbytniej uwagi, przyrządziłem sobie szybkie śniadanie, czyli w moim wykonaniu płatki z mlekiem. Leki, jedz, pozmywaj, standard. Przez cały ten czas siedzieliśmy w ciszy, a Kuba obserwował każdy mój ruch z zachwytem. Bawiło mnie to, serio. - Nie zmarzniesz? - spytał z przejęciem, patrząc na mój cienką bluzę zakładaną przez głowę. Wywróciłem oczami.

- Nie. Możemy iść?

***

11:03

Kopnąłem lekko mały kamyk, sprawiając, że potoczył się jakiś metr ode mnie. Miałem powtórzyć czynności, kiedy Kuba wreszcie się odezwał.

- Nie mówiłem im jeszcze - mruknął, zerkając na mnie ukradkiem.

- Jasne, zero podejrzanych ruchów.

- Ruchów, powiadasz? - zrobił minę rasowego pedofila, na co ja zatkałem dłońmi uszy.

- Zboczeniec! Boże, nie słucham cię! - Przyspieszyłem, ale Kuba po chwili mnie dogonił i złapał w pasie. - Puszczaj!

- Zapomnij - śmiał się, zdejmując moje dłonie z głowy. Unieruchomił je krzyżując na mojej piersi i przez ramię cmoknął mnie w policzek.

- Ależ tak publicznie, Jakubie?

- Jedyne czego mógłbym się wstydzić, to twoje nieobliczalne zachowanie, Natanielu. Jeśli tylko byś chciał mógłbym podejść do pani siedzącej na tamtej ławce i wykrzyczeć jej prosto w twarz, że chodzę z najcudowniejszym, najzłośliwszym i najbardziej nieokiełznanym chłopcem świata. - Po całym moim ciele przeszły przyjemne ciarki na dźwięk tych słów.

- Naprawdę tak myślisz?

- Że jesteś najcudowniejszy?

- Że jestem najzłośliwszy - mruknąłem, pozwalając, by Kuba delikatnie obrócił mnie w swoją stronę.

- Tylko czasami.

***

11:28

Okej, okej. Nie ma szans, żebym zapamiętał ich imiona. Wysoki blond - Hubert, jeszcze wyższy, włosy do ramion - Kacper, ktoś mojego wzrostu, ciemne, krótkie włosy - Ewa, a no i ta ze zdjęcia - Kasia. Nie. Ma. Szans. Powyżej dwóch to już za dużo.

- Wreszcie poznajemy słynnego Natana! - zaśmiał się chyba Hubert.

- Słynnego? - Popatrzyłem podejrzliwie na Kubę, który tylko wzruszył ramionami.

- Coś tam o tobie wspominałem.

- Coś tam? - prychnęła z uśmiechem ta ze zdjęcia. - Kubuś, często o nim słyszymy, bo a to nie możesz się spotkać, bo Natan, a to nie możesz gadać, bo Natan, a to byłeś gdzieś z Natanem, a to cała relacja z...

- Wystarczy - mruknął lekko zażenowany. Splótł swoje dłonie zdecydowanie zażenowany.

- Tylko nigdy nie wspominałeś o początkach waszej znajomości - zauważyła, na co Ewa przyznała jej rację, zakładając ręce na piersi. Wreszcie ktoś, komu mogę popatrzeć w oczy bez zadzierania głowy. Doczekałem jednak tego dnia.

- Właśnie, Kuba, skąd ty go wytrzasnąłeś? - długowłosy popatrzył na nas z rozbawieniem. - Ile w ogóle on ma lat?

- Nie żeby coś, ale nadal tu jestem, śmiało, nie wstydź się, możesz pytać wprost - mruknąłem sarkastycznie. To, że ten idiota był wysoki jak kurwa pierdolona brzoza, to nie znaczy, że tu na dole nie słychać, co mówi.

- Nat - szepnął ostrzegawczo Kuba, tak, że chyba tylko ja usłyszałem. - Piętnaście z czymś tam, nie?

- Z czymś tam - potwierdziłem, wkładając ręce do kieszeni, bo kompletnie nie miałem co z nimi zrobić.

- A gdzie się poznaliście? - dopytywała się ta ze zdjęcia. Siedziała na niskim murku, tak, że majtając nogami prawie jebnęła mnie z buta.

- Hm - zamyśliłem się. - To było kilka miesięcy temu, spotkanie osób chcących przejść na islam w pobliskim meczecie. - Jego przyjaciele wytrzeszczyli oczy.

- On żartuje - zaśmiał się Kuba, delikatnie szturchając mnie w ramię. - W hospicjum.

- O Jezu, jeszcze gorzej - jęknąłem. Wszystkim trochę zrzedły miny, co Kuba chyba zauważył, bo przerwał ciszę.

- Może skoczymy na kawę?

***

12:17

- Dałabym za to stówę - mruknęła Kasia, tak, byłem pewien, że to Kasia, rozkładając się na kanapie stojącej w rogu kawiarni, w której siedzieliśmy. Całkiem przyjemne miejsce, dobra kawa (chyba nie muszę wspominać, że Kuba wybrał i zamówił za mnie) i mają ponoć pyszne ciasto gruszkowe, ale przez moje niedorobienie, alergia nie pozwalała mi go nawet spróbować. Super. - No bo weźcie, kto nie domyśla się, że Norbert i Łucja kręcą?

- Oni wcale nie kręcą - mruknęła Ewa, robiąc coś na telefonie. Podniosła wzrok. - To, że ze sobą sporo gadają wcale nie oznacza, że coś musi między nimi być - wzruszyła ramionami.

- Kuba, a ty? Jak myślisz?

- Jezu, nie wiem. Co mnie obchodzi z kim obściskuje się Norbert. A nawet jeśli, to jej współczuję. Norbert to skurwiel i wszyscy o tym wiedzą. - Hubert kiwnął głową, a ja z umiarkowanym zainteresowaniem mieszałem swoją kawę długą łyżeczką. Średnio mnie obchodził jakiś zdzirowaty Norbert i puszczalska Łucja, których nawet nie znam. Odchrząknąłem.

- Oni chodzą z wami do klasy? - spytałem z udawanym zainteresowaniem. Niezbyt dobrze czułem się w towarzystwie przyjaciół Kuby i miałem wrażenie, że ja też ich krępuję.

- Niestety. - Ewa odłożyła telefon na stół i uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. - A ty gdzie chodzisz do szkoły?

- Nauczanie domowe - mruknąłem, odstawiając pusty kubek na blat. - Jak dobrze pójdzie, to od nowego roku wracam. - Kiwnęła głową, naprawdę mnie słuchała.

- A od kiedy nie chodzisz do szkoły? Em... to znaczy, jeśli mogę pytać, bo, no wiesz...

- W porządku - zaśmiałem się cicho. - Drugi rok. 'Zrezygnowałem' ze szkoły, kiedy zarządzono, że terapią, którą u mnie zastosują będzie chemia - wzruszyłem ramionami. - Coś tam się poprawiło, a potem znowu gównia... em, nienajlepiej. To miałem na myśli, nie najlepiej. - Wszyscy roześmiali się cicho, a Kuba zerknął na mnie z pewnym zdziwieniem.

- Nie wspominałeś nigdy nic o chemii.

- O, bo naprawdę trudno było się domyślić. A poza tym nie pytałeś.

- Bo myśla...

- Boże, dzieci, ogarnijcie się. - Obaj spojrzeliśmy na długowłosego. Zaczynał mnie irytować. - Będziecie się kłócić?

- Będziemy? Natuś? - zapytał Kuba, ledwo powstrzymując uśmiech. Pokazałem mu środkowy palec, ale moje usta mimowolnie się wykrzywiły. Bynajmniej nie w grymasie.

- Och, zamknij się już, bo naprawdę...

- Ogarnijcie się - powtórzył tamten chłopak. No ni chuja, nie ma opcji, nie wiem jak on tam się nazywał. Zaśmiał się cicho, dopijając swoją kawę. - Kuba, naprawdę, masz jakąś dziwną tendencję do znajdywania sobie znajomych, z którymi potem cały czas się kłócisz. - Zamyślił się.

- Chyba masz rację - przytaknął chłopak, a Hubert parsknął.

- Jeju, Natan, ty nawet sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak on potrafi się obrażać!

- Przezabawne - prychnął Kuba, rozsiadając się wygodniej na krześle. Teraz stykaliśmy się kolanami. - Chyba nie miałem jeszcze okazji zaprezentować swoich zdolności Natowi, bo on zawsze mnie wyprzedza - mruknął, zerkając na mnie w ten szczególny sposób. Cholera, ciarki, idźcie sobie, sio, no sio.

- Na moim miejscu też byś to robił, cwelu.

- Chłopcy, Kasiu - przerwała nam nagle Ewa, podnosząc się. - Chodźmy gdzieś, bo chyba sobie zgniotłam pośladki od tego siedzenia.

***

13:01

Siedziałem na murku z Ewą obserwując, jak reszta z podziałem na drużyny: Kuba i Hubert przeciw Długowłosemu i Kasi grają w palanta śniegiem. Było ich trochę za mało jak na moje oko, ale i tak dobrze się bawili.

- Czemu nie grasz z nimi? - zagadnąłem, zerkając na dziewczynę. Ogromne niebieskie oczy popatrzyły na mnie przyjaźnie.

- A ty?

- Nie chciałabyś widzieć mojej kondycji i koordynacji ruchowej - zaśmiałem się cicho, skupiając uwagę na biegnącym Kubie. Napotkałem jego wzrok. Uśmiechnął się. - Poza tym ostatnio nie czuję się najlepiej. Teraz twoja kolej.

- Nie lubię żadnych ich gier tego typu - wzruszyła ramionami. Miała na sobie czarną, rozpiętą kurtkę i czerwony szalik na szyi. Duże rumieńce wykwitły na jej szczupłej twarzy. Miała dosyć specyficzną urodę. Nie, żebym był znawcą kobiecego piękna, ale moim zdaniem była naprawdę ładną dziewczyną. - A poza tym nie chciałam, żebyś siedział tu sam.

- Przyzwyczaiłem się - westchnąłem, patrząc na wygłupiających się nastolatków. Nie znałem Kuby od tej strony, przy nich zachowywał się trochę inaczej.

- Już wiem, co Kuba miał na myśli mówiąc, że jesteś 'specyficzny' - cicho zachichotała. Zmrużyłem oczy.

- Powiedział wam tak? - Skinęła z rozbawieniem głową. - A to mały chujek - prychnąłem.

- Mogę cię o coś spytać? - Przytaknąłem. - Nie zrozum mnie źle, ale... czy... em, nie wiem jak o to zapytać, żeby nie palnąć nic głupiego...

- Śmiało - machnąłem ręką. Zerknąłem na nią. - Po prostu pytaj, nie musisz owijać w bawełnę.

- Czy to przez to, że... że jesteś, em, chory... znaczy, czy twój wzrost jakoś się z tym łączy... o nie, to chyba nie zabrzmiało najlepiej...

- Daj spokój. Plączesz się - mruknąłem. - Podobno tak. Zahamowanie wzrostu, bóle, anemia, zaburzona praca serca i tak dalej to efekty uboczne mojego raka. To przez to wyglądam jak wyglądam i jestem mylony z dziesięciolatkiem. Tylko nie mów, że ci przykro - ostrzegłem ją, na co wyraźnie się zakłopotała. Popatrzyłem na słońce przebijające się pomiędzy nagimi gałęziami drzew.

- Miałam to powiedzieć - wyznała w końcu.

- Domyślam się. - Zamilkliśmy. Po chwili podbiegł do nas zdyszany i roześmiany Kuba. Oparł dłonie o moje kolana i uśmiechnął się szeroko. Jego poliki były całe czerwone, a oddach naprawdę szybki. Musiał się nieźle zmęczyć.

- Wygraliśmy - oznajmił.

- Wiem, patrzyłem na was cały czas. - Pogładziłem go kciukiem po dłoni, czego Ewa chyba nie dostrzegła. - Kuba, muszę się zaraz zbierać.

- Co? Już?

- Przychodzi baba.... kobieta - poprawiłem się z ironią na widok jego miny. - Kobieta od nauczania domowego.

- O której?

- Nie wiem, Jezu, myślisz, że pamiętam? - prychnąłem, a Kuba wywrócił oczami. Delikatnie musnął palcami bok mojego uda. - Naprawdę muszę już lecieć.

- Niech ci będzie - mruknął, podając mi rękę i pomagając zeskoczyć z murka. Odsunąłem się kawałek, obserwując jak Kasia, Hubert i Długowłosy podchodzą do Ewy i zaczynają z nią rozmawiać. Kasia wyjęła z torby jogurt pitny i odkręciła butelkę.

- Em, ja muszę już iść - odezwałem się, zwracając na siebie uwagę pozostałych. - Fajnie było, dzięki.

- Hejka - Ewa uśmiechnęła się promiennie. - Kuba, weź go jeszcze kiedyś ze sobą. - Uśmiechnąłem się do niej, żegnając z pozostałą trójką.

- Nat, odprowadzę cię do drogi - zaoferował Kuba, po czym zaczęliśmy iść w odpowiednim kierunku. - Polubiłeś ich?

- Ewę najbardziej - wyznałem. Powietrze,które wydychaliśmy, zamieniało się w parę. - Są naprawdę w porządku.

- Cieszę się - mruknął, zatrzymując się po chwili kawałek przed asfaltem, o którym mówił. Stanąłem naprzeciwko niego. - Bardzo się cieszę. - Po tych słowach nachylił się i delikatnie musnął moje usta. Oddałem pocałunek z uśmiechem, którego nie dałem rady powstrzymać i przymknąłem oczy. Kuba oparł swoje czoło o moje, szepnął ciche 'cześć' i zaczął wracać do znajomych. Zerknąłem w tamtą stronę i uświadomiłem sobie, że wszystko widzieli. Usta pootwierane ze zdumienia, wytrzeszczone oczy, jogurt Kasi płynął stróżką po chodniku, jej nadal wyciągnięta ręka. Tylko Ewa nie wydawała się zdziwiona.

Trzymajcie się i do następnego!

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

78K 4.6K 24
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
247K 15.5K 21
Michael po tragicznych wydarzeniach związanych ze swoją matką jest zmuszony zamieszkać w raz z ojcem na drugim końcu stanów. Tam poznaje Raffaela, sy...
30.4K 1.3K 14
Po pewnym grubym melanżu Eren idzie do nowej szkoły, gdzie okazuje się, że przespał się ze swoim DYREKTOREM! Jak Jeager odnajdzie się w tej sytuacji...
538 83 14
🐲Tak jak w tytule🐲 💖Serdeczne po tysiąckroć dziękuję za każdą nominację 💖 Ilustracja wykorzystana w okładce (która kiedyś porządnie zrobię) oraz...