Friends

By ZosiaKosakowska

7 0 0

~*~ Opowiadanie o przyjaciołach, których może z czasem coś połączy. ~*~ ~Ernest jest bardzo uczuciowym, szcz... More

Rozdział 1

6 0 0
By ZosiaKosakowska

Podekscytowana szykowałam się tak jak w każdy piątek na spotkanie z nim, byłam prawie gotowa, gdy przyszedł do mnie sms : ''Jestem już pod Twoim domem, czekam. :* "Pospiesznie przeczesałam swoje rzęsy czarnym tuszem i przejechałam usta nudziakową kredką z GR, zabrałam kurtkę i jak najszybciej wyszłam do przystojnego, wysokiego bruneta z grzywką. Siedział w samochodzie i gestem machania prosił, żebym weszła do jego auta. Posłusznie posłuchałam się Ernesta, a on od razu dał mi buziaka w policzek na przywitanie. Na ten gest nie byłam przygotowana, nigdy tak się nie zachowywał, nie wiedziałam jak mam się zachować i jedynie uśmiechnęłam się zawstydzona czując pojawiające się rumieńce na moich policzkach. Ernest widząc moje speszenie, złapał mnie za udo delikatnie, przy tym czarująco się uśmiechając. Poczułam się lekko niezręcznie, ale nie protestowałam, bo po chwili stało się to przyjemne i nie przeszkadzało mi, a poza tym, jeśli było mu wygodnie tak prowadzić auto to luz.

Boże jakie to miłe jest. Rozpływam się przez niego.

-Gdzie tym razem mnie zabierasz? -W końcu przerwałam tą cholernie niezręczną ciszę.

-Gdzieś gdzie nikt nas nie znajdzie. -Uśmiechnął się do mnie uroczo, a ja widząc ten uśmiech poczułam dziwne uczucie w brzuchu.-Jestem pewien, że Ci się tam na pewno spodoba.

-Mam na dzieję, bo jak niee... -Uśmiechnęłam się łobuzersko

-Bo jak nie to co? -Odwzajemnił uśmiech i bardziej ścisnął moją nogę, a ja nie zostałam mu dłużna i wbiłam mu paznokcie w rękę.

-Zobaczysz.- Uniosłam lekko kąciki ust przy tym puszczając mu oczko.

Po półgodzinie byliśmy na miejscu, kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Ernest zatrzymał auto i popatrzył na mnie uwodzicielsko, tak że ponownie te dziwne mrowienie w brzuchu się pojawiło. Co to było do cholery? Czemu tak reaguję na jego uśmiech? On miał rację... Tam było pięknie, a zwłaszcza przy zachodzącym słońcu. Wyszliśmy z samochodu, a on od razu zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, co trochę mnie skrępowało. Miałam na sobie krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach przed pępek. Było gorąco więc strój był odpowiedni, a przede wszystkim wygodny.

-Pięknie dziś wyglądasz - Podszedł do mnie kładąc swoją rękę na moim odkrytym biodrze - Kusisz i to bardzo. -Uśmiechnął się łobuzersko.

Yyy... A to co miało znaczyć? Czy on nie za bardzo się rozkręcił?

-Dziękuję - odpowiedziałam speszona śmiejąc się, żeby ukryć zawstydzenie. Zawsze tak było. Peszyłam się, gdy ktoś dawał mi komplementy. Było wtedy miło mi, ale nigdy nie wiedziałam jak zareagować - Ale nie musisz bajerować, oboje wiemy, że to nie prawda. -Rzuciłam sarkazmem.

-Ojjj...-przedłużył.-Od razu bajeruje... To nie tak jak myślisz. -Uśmiechnął się.- Ja tylko mówię prawdę.

-Wiesz, że nie lubię komplementów, bo nie wiem co odpowiedzieć w takich momentach. -Odpowiedziałam szczerze.

-Bo masz za niską samoocenę skarbie- Tłumaczył mnie.

-Skarbie? - Powtórzyłam zdziwiona, a w tym momencie Ernest przekroczył granicę przyjaźni, posuwając się dalej.

Złączył nasze usta i zaczął namiętnie mnie całować. Odepchnęłam go i popatrzyłam w jego brązowe oczy zdziwiona i zdezorientowana.

Co on robi!? My jesteśmy przecież tylko przyjaciółmi. Kolejny narobił sobie nadziei, a ja nie chcę tego, bo wiem, że go skrzywdzę.

-Coś nie tak?- Zapytał Ernest przy tym odsuwając się lekko.

-Umm... Co Ty do jasnej cholery robisz? - Krzyknęłam ze złością.

-Przepraszam, nie powinienem... - Odpowiedział ze skruchą w głosie i usiadł na trawie.

Przez jakieś pięć minut nie odzywaliśmy się do siebie, patrzyliśmy na zachodzące słońce. Wyglądaliśmy na zamyślonych.

-Marta. - Odezwał się pierwszy Ernest.

-Tak?

-Jesteś zła na mnie?

Nie, no spoko...Przecież każdy ma prawo robić co chce.

-Nie, raczej zaskoczona.

-Myślałem, że już dawno zauważyłaś moją chęć na to, tylko udajesz, że nic nie wiesz i dlatego jesteś taka obojętna wobec mnie. - Rzekł zdziwiony.

Co ja kurwa wróżbita Maciej? Tak to mnie zlewa, często ignoruje moje wiadomości albo telefony a teraz gada głupoty. Nigdy nie zrozumiem mężczyzn.

-Co Ty mówisz? Możesz mi wyjaśnić o co Ci w końcu chodzi? Raz masz mnie gdzieś, a raz mnie całujesz... Nie ogarniam Cie już.

-O nic... Po prostu chciałem to zrobić i zrobiłem, tak? Tak dziś pięknie wyglądasz, że musiałem to zrobić, musiałem poczuć ten słodki smak Twoich ust. - I puścił mi oczko na co ja swoje przewróciłam.

-Egoista. -Rzuciłam.

-Jaki egoista? No coś Ty. -Odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. - A dasz mi jeszcze raz poczuć smak tych pięknych malinowych ust, są takie pociągające...

-Głupek.

-Przepraszam. -Zrobił słodką smutną minę i czarująco spojrzał mi w oczy, a ja w tym momencie się rozpłynęłam.

Ernest widząc mnie rozbawioną także się uśmiechnął, a zaraz leżał na mnie wtulony. Leżeliśmy tak w tuleni na trawie i obserwowaliśmy gwiazdy, byłam szczęśliwa. Tak w jego objęciach byłam szczęśliwa.

Kurwa, Marta ogarnij się... Jesteście tylko przyjaciółmi a Ty robisz sobie już nadzieje. Skończona idiotka.

Po jakimś czasie zaczęło mnie to nudzić, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, dlatego zaczęłam zaczepiać Ernesta, a potem go łaskotać, ale na moje nieszczęście Ernest był silniejszy i to on dominował nade mną, zaczął ją mocno łaskotać, a ja śmiać się na cały głos. Bardzo tego nie lubiłam. Dla mnie łaskotki to prawdziwa tortura, bo mam je wszędzie... Nie mogłam się w żaden sposób obronić, ponieważ Ernest usiał mi na biodrach. Po kilku minutach, gdy zobaczył, że mam dość przestał, a ja zrzuciłam go z siebie, ale on nie dawał za wygraną i pociągnął mnie tak, że tym razem to ja znalazłam się na nim. Zaczęłam się śmiać, a on stłumił mój śmiech poprzez pocałunek. Pocałunek pełen uczuć, namiętności i utęsknienia. Całował bosko, rozpływałam się w jego ustach.

Nie wiedziałam dlaczego mu na to pozwoliłam, ale czułam się wspaniale. Pragnęłam tego więcej, ale hamowałam się, bo przecież to mój przyjaciel do jasnej cholery, a my do siebie nie pasowaliśmy. Nagle Ernest wstał i pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy biec w stronę brzegu jeziora znajdującego się na samym dole górki. Gdy byliśmy blisko brzegu, puścił moją rękę i zaczął zdejmować z siebie ubrania w biegu po czym wskoczył do wody. Zatrzymałam się na brzegu i zaczęłam się śmiać, nie dowierzając co ten kretyn wyprawia.

-No chodź! -Krzyknął zachęcająco.
-Oszalałeś chyba, że tam wejdę. Będę cała mokra! - Odmówiłam przy tym lekko uśmiechając się.

-Chodź, bo Cię wrzucę -Zagroził uśmiechając się przy tym łobuzersko.

-Nie! -Stanowczo zaprzeczyłam odwzajemniając uśmiech.

Kurwa co to za dziwne uczucie w brzuchu? Czy to właśnie te cholerstwo nazywają motylkami w brzuchu? Jeśli tak to ono jest mega dziwne.

Po chwili brunet wyskoczył z wody, a ja odsunęłam się od brzegu trochę dalej, ponieważ mój przyjaciel biegł w moją stronę z wyciągniętymi dłońmi i był cały mokry.

-No chodź, nie daj się prosić...- Mówił błagalnie robiąc przy tym maślane oczka.

-Na pewno nie, chyba żartujesz! - Dalej się opierałam.

Ernest podszedł do mnie spokojnie i złączył nasze usta.

Ughh... Jak mi to się podobało, on był taki seksowny, a jak jeszcze całował mnie to się rozpływałam cała.

Zaczęliśmy się całować, a on zaczął wsuwać mokre ręce pod moją bluzkę, na początku się opierałam, ale odpuściłam, bo i tak z nim nie miałam szans, a tym bardziej jak mnie tak namiętnie całował, więc szybko udało mu się ją zrzucić. Następnie zabrał się za spodenki, z którymi też nie miał problemu.

-I co na to powiesz? - Uśmiechnął się i zjechał wzrokiem po moim półnagim ciele z góry na dół, dumny z siebie i swojego podstępu.

-Jesteś niemożliwy.- zaczęłam się śmiać i zdjęłam swoje Nike, po czym uderzyłam go lekko pięścią w klatę.

-Ała to zabolało... - Rzucił sarkazmem i wziął mnie na ręce. - Teraz tego pożałujesz. -Uśmiechnął się pokazując swoje ładne białe zęby, a następnie kierując się do wody.

-Ej puść mnie głupku. -Zaczęłam się wiercić w objęciach chłopaka.

-Teraz mam Cię puścić? Tutaj jest jakieś 1.7 m wody - Zapytał udając przejętego.

Kurwa czemu ja muszę być taka niska? Przecież ja bym tam utonęła, gdybym stanęła na dnie.

-Dobra nie, rezygnuję. - Poddałam się.

-Słodka jesteś jak się denerwujesz. Podoba mi się to. - Uniósł lekko kąciki ust w górę.

-Przestań kłamać, Ty serio... -Próbowałam się obronić, lecz nie dał mi skończyć, bo wgryzł mi się w wargi.

Po kilku godzinach niezłej zabawy musieliśmy wracać, chociaż bardzo tego nie chcieliśmy, ale dochodziła już druga w nocy. Ernest odwiózł mnie do domu i pojechał do siebie. Zważając na późną porę i że wszyscy domownicy śpią próbowałam dyskretnie przemknąć do swojego pokoju, co z trudem mi się udało, bo chciałam krzyczeć ze szczęścia. Zmyłam resztki makijażu chusteczkami do demakijażu, zdjęłam z siebie ubrania i poszłam spać.

***

-Wstawaj! Po 12 już! Ile to można spać!? - Krzyczała zdenerwowana mama, chodząc po pokoju.

-Jest sobota, daj mi się w końcu wyspać!

-O której wczoraj wróciłaś? Wiesz ile na Ciebie czekałam? Nie spałam przez Ciebie do pierwszej! -Dalej wyrzucała mi.

-Przepraszam, to się nigdy nie powtórzy, a teraz daj mi spać... - Odpowiedziałam zaspana.

-O nie moja damo! Wstawaj i się zbieraj! Za dwie godziny wyjeżdżamy!

-Co? Gdzie? Nigdzie nie jadę!

-Ale my z tatą wyjeżdżamy jutro do Nowego Jorku, dostaliśmy tam półroczny kontrakt, a Tobą ktoś musi się opiekować, przy okazji nauczyć dyscypliny. Pakuj się, jedziesz do dziadków. - Poinformowała mnie matka już nieco spokojnym i ściszonym głosem.

-Jak to? Ja przecież nie mogę... - Zerwałam się z łóżka i poczułam szczypanie w oczach.

-Za tydzień zaczynają się wakacje, dwa miesiące spędzisz u dziadków, a później dziadkowie wprowadzą się tutaj na resztę naszego pobytu w pracy. Nie histeryzuj będzie dobrze. - Próbowała mnie uspokoić, ale to zdało się na marne

-Mamo, ale ja nikogo nie znam tam, nie będę widziała swoich znajomych dwa miesiące, bo to jest przecież drugi koniec Polski... Nie rób mi tego. - Mówiłam błagalnym głosem. Niestety matka nie zważając na mnie opuściła pokój.

Kurwa, dlaczego oni tacy są? Nigdy nie patrzą na mnie, tylko na tą swoją pracę... Ciągle wyjeżdżają zostawiając mnie samą z dziadkami. Przyzwyczaiłam się do życia z nimi, ale tutaj, a nie na drugim końcu Polski... Czemu oni nie mogą od razu tu przyjechać? Zawsze oni przyjeżdżali, a mi to pasowało. Nie chcę tam jechać, nie teraz... Nie chcę zostawiać Ernesta, ja nie wytrzymam bez niego. Ledwo tydzień wytrzymuje a co mówić ponad dwa miesiące.

Nienawidzę ich. Nienawidzę ich z całego serca za to co mi robią.

Gdy Matka opuściła pokój płakałam dobre pół godziny. Poszłam do łazienki się ogarnąć i zrobić wszystkie czynności, które robię zaraz po przebudzeniu. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam jak strasznie wyglądam. Przemyłam twarz peelingiem i zimną wodą, następnie zrobiłam makijaż, który wcale się nie zmieniał. Składał się z fluidu, pudru, bronzera, by podkreślić kości policzkowe, cieni do brwi, eyeliner'a i tuszu do rzęs, a usta podkreśliłam brzoskwiniową kredką. Po zrobieniu makijażu założyłam krótkie spodenki z wysokim stanem i białą bokserkę, która idealnie podkreślała moją talię. Do mojego outfitu dobrałam czarne Nike. Jak już byłam gotowa wzięłam telefon i rzuciłam się na łóżko, po czym zadzwoniłam do Ernesta.

-Halo...?- Odezwał się zaspany głos chłopaka.

-Ernest... Możesz przyjechać?- Powiedziałam smutnym głosem.

-Oj, Marta dziś nie mogę, jestem umówiony z chłopakami, a coś się stało?

-No dobrze.- Odpowiedziałam, czując napływające łzy do moich oczu. -Nie... Nie, nic się nie stało- Uspakajałam go powstrzymując samą siebie od łez.

-No to trzymaj się Martuś. Przyjadę w piątek i zabiorę Cię w super miejsce.- W jego głosie można było dostrzec radość. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, rozłączył się, a ja zajęczałam przez wewnętrzny ból, łzy leciały z moich oczu jak z wodospadu.

Dlaczego? Dlaczego ja się tak nim przejmuję? Najlepiej jak nie będę się do niego odzywała... Tak będzie lepiej dla nas obu.

Bardzo chciałam mu o tym powiedzieć, ale nie mogłam... Poszłam do łazienki, poprawiłam swój rozmazany makijaż, chwyciłam za swoje rzeczy i zeszłam na dół, gdzie czekali na mnie zniecierpliwieni rodzice. Oni się spieszyli, a przed nami droga przez całą Polskę, ale ja już miałam na to wyjebane, sami chcieli tak to mają.

***

Continue Reading

You'll Also Like

170K 5.3K 47
DRUGA CZĘŚĆ "LOST" Jenny powoli stara się poukładać swoje życie. Studiuje, mieszka w innym mieście. Na wakacje wraca jednak do Naples. Nie zdaje sobi...
530K 7.3K 6
Phoenix Weston: Kontynuacja Braci Weston. (47.6144042, -122.3340139) Zagramy?
39.6K 3.2K 40
Hope Parker właśnie straciła rodziców w wypadku. Sama - jakimś cudem - przeżyła, chociaż gdybyście na nią spojrzeli, powiedzielibyście, że w zasadzie...
225K 11.8K 37
Ona. Kobieta o twarzy anioła i sercu pełnym bólu i tłumionej przez lata bezsilności. Jeszcze 10 lat temu była wielką romantyczką, która wierzyła w pr...