Nie rozpoznajesz mnie? | Clexa

By OnlyYami

93.1K 8.6K 1.9K

Clarke od miesięcy nawiedzają niepokojąco realne sny. Kosmos, postapokaliptyczna Ziemia, jej znajomi, ciągła... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Kim jest Yami? Czyli nominacja
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50 (+18)
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66 cz.1
Rozdział 66 cz.2
Epilog

Rozdział 29

1.2K 132 35
By OnlyYami

Nawet z daleka byłam w stanie dosłyszeć brzmienie głosu mężczyzny, którego darzyłam wyjątkową nienawiścią. Przemowa oficjalnie rozpoczynająca pojedynek dobiegała końca. Żądna starcia oraz widoku krwi widownia, poczęła wydawać z siebie przeróżne okrzyki.

Pomimo, że akcja działa się w XXII wieku, odnosiłam wrażenie, że ludzkie zachowania nie zmieniły się znacząco od czasów starożytnych. Mam głównie na myśli walki gladiatorów w antyku. Brakuje jedynie Koloseum.

Przeciskałam się przez ożywioną publiczność. Miałam okazję zaobserwować oraz poczuć na własnej skórze siłę tudzież zaawansowany poziom sprawności fizycznej Roana. Musiałam ją zobaczyć.

Udało mi się przebić do pierwszego rzędu w ostatnim momencie. Komandor akurat oddała swój naramiennik i miała zamiar sięgnąć po broń. Wnioskując po spojrzeniu jakim zostałam natychmiastowo obdarzona mogłam śmiało stwierdzić, że nie spodziewała się mnie tutaj.

"Cieszę się, że przyszłaś."

Obecnie, nie wyobrażałam sobie siebie nigdzie indziej.

"Ja też."

Naprawdę nie chciałam, by doszło do starcia zielonookiej oraz syna królowej Nia. Przez ogólne podenerwowanie, nie miałam czasu, aby przywiązać większą wagę do tego, iż moja matematyczka chciała śmierci Woods. Kiedy wydaje ci się, że lekcje matematyki nie mogą być gorsze... mogą.

Nie jestem pewna jak długo wpatrywałyśmy się w siebie, lecz był to moment definitywnie zbyt krótkotrwały. Najchętniej chwyciłabym ją za rękę i wróciła do mojego tymczasowego miejsca pobytu. Niestety z uwagi na pozycję zajmowaną przez brunetkę nie mogłam sobie pozwolić na taki czyn.

Wierzyłam w nią. Kondycja oraz forma dziewczyny nie ulegały dyskusji, choć nigdy nie miałam okazji odnotować jej umiejętności walki na własne oczy. Fakt zajmowania przez Lexę najwyższego miejsca w hierarchii Ziemian świadczył sam za siebie. Lecz podczas konfrontacji może zdarzyć się wiele nieprzewidzianych zdarzeń, które zależne mogą być wyłącznie od czynników losowych.

Gdy zielonooka dzierżyła w dłoni miecz, ponowiłyśmy kontakt wzrokowy. Chciałam się odezwać, powiedzieć cokolwiek, ale w moim gardle aktualnie bytowała obszernej wielkości gula, uniemożliwiająca mi komunikację. Przeciwnik nie tracił czasu, zamierzał wykorzystać sytuację, kiedy Komandor była odwrócona do niego plecami.

Naturalnie, dziewczyna nie dała mu szansy, odpowiedziała sukcesywnym kontratakiem. Pojedynek był wyjątkowo zaciekły. Ledwo potrafiłam nadążyć za tempem akcji. Raz przewagę miała brunetka, a zaledwie kilka sekund później hegemonie przejął książę.

Moje płuca przestały pracować poprawnie, gdy spostrzegłam jak z zaciśniętej dłoni na ostrzu cieknie stróżka czarnej krwi. Dosłownie nie mogłam zaczerpnąć powietrza, czułam jakbym znajdowała się w próżni. Na szczęście, sytuacja w zawrotnym tempie się odwróciła i ponownie Roan oberwał.

Następnie brunetka pozbawiła go szabli. Bezbronny szukał wokół siebie czegoś, co byłoby wstanie poważnie zranić jego przeciwniczkę. Zaopatrzył się w dzidę, którą przywłaszczył sobie od jednego ze strażników.

Niedługo trzeba było czekać na powtórne odwrócenie się ról. Teraz Lexa nie posiadała niczego do samoobrony. Gula ponownie zagościła w moim gardle, a ja momentalnie zapomniałam jak się oddycha. Leżała nieruchomo na ziemi. Publiczność również powstrzymała się od wiwatów i tym podobnych odgłosów. Titus bezwładnie opadł na siedzenie.

Mężczyzna nie dał jej czasu na wydobrzenie, stanął tuż obok niej. Ostrze znajdowało się dosłownie kilka centymetrów od twarzy obmalowanej czarną farbą. Zamachnął się. Czy to już koniec?

W ostatnim momencie zielonooka uniknęła brzeszczotu. Publika natychmiastowo zareagowała głośnymi okrzykami. Skłamałabym orzekając, że sytuacja sprzed sekundy nie wywarła na mnie wrażenia. Byłam istnym kłębkiem nerwów. Jeżeli ona przegra, już nigdy jej nie zobaczę, zginie. Nawet nie chcę myśleć, jakie konsekwencje takie wydarzenie niosłoby ze sobą. Co by się stało z Woods w rzeczywistości? Nie mogę jej stracić!

Koniec końców wygrała Lexa. Natomiast śmierć poniosła Nia. Wiedziałam, że brunetka pragnęła zabić ją od bardzo dawna, w końcu nadarzyła się odpowiednia okazja, aby odebrać kobiecie życie. Niezwykle trafny rzut oszczepem w wykonaniu Komandor zadziwił wszystkich.

"Królowa nie żyje! Niech żyje król!"

Skończyło się. Dopiero, gdy posiadałam pewność, że nikt ani nic nie zagraża życiu Komandor mogłam spokojnie odetchnąć z ulgą. Nasze spojrzenia spotkały się kolejny raz. Najchętniej podbiegłabym do niej i pogratulowała, przytuliła, cokolwiek, byleby być blisko niej.

Przebudziłam się przed wschodem słońca, choć zważając na porę roku, nie był to wielki wyczyn. Księżyc również nie znajdował się na nieboskłonie. Właściwie, za oknem bytowała wyłącznie ciemność, no może poza kilkoma latarniami, które stanowiły źródło poświaty. Dzięki temu nie musiałam sięgać po telefon, aby dojrzeć poszczególne elementy w pobliżu.

Nie byłam zlana zimnym potem, oddychałam w miarę regularnie, miałam pełną kontrolę nad swoim ciałem. To najprawdziwszy ewenement. Podniosłam nieznacznie głowę, by móc spojrzeć na dziewczynę wtulającą się w mój bok niczym w ulubionego pluszowego misia.

Byłam opatulona jej ramionami wokół talii, zaś nogi miałyśmy na przemian splecione. Zdumiewające było, jak idealnie nasze ciała do siebie pasowały. Wcześniej nie miałam okazji tego zauważyć. Moja górna część piżamy była nieco podwinięta, przez co czułam ciepły oddech Lexy na brzuchu. Serce zaczęło przyspieszać, jednak nie z powodu snu. Tak na marginesie, pościel znajdowała się na podłodze. Ciekawe, która z nas ją skopała.

Leżałam w bezruchu przez kilka minut, rozkoszując się spokojną chwilą. Po krótkotrwałej sielance sięgnęłam po telefon, w celu sprawdzenia godziny. Była nie tak późna pora, dochodziła siódma, choć patrząc za okno jednoznacznie strzeliłabym, że jest środek nocy.

Był czwartek, lecz nie mogłam puścić jej do szkoły z uwagi na stan w jakim zjawiła się u mnie kilka godzin temu. Również nie zamierzam jej zostawiać samej. Z moją praktycznie stuprocentową frekwencją mogę sobie pozwolić na jeden dzień nieusprawiedliwionej nieobecności.

Trochę zajęło mi uwolnienie się spod ramion brunetki, udało mi się jej nie obudzić. Podniosłam kołdrę z podłogi i przykryłam mojego gościa. Stojąc w progu obróciłam się, aby spojrzeć z daleka na smacznie drzemiącą Woods. Automatycznie uformowałam wargi w uśmiech. Wyglądała uroczo.

W dalszym ciągu pamiętałam zdarzenia, które wydarzyły się wcześniej. Jednak obserwując jak zielonooka przytula się do pościeli byłam pewna, iż nie ważne co mi powie, nie odpuszczę, nie zostawię jej. Nawet bym nie potrafiła.

W pierwszej kolejności zawlokłam się do łazienki, tam wykonałam wszystkie poranne czynności. Później zeszłam na dół oraz rozpoczęłam przyrządzanie śniadania dla naszej dwójki. Za oknem robiło się coraz jaśniej, a to był dobry znak.

Wchodząc do pomieszczenia dostrzegłam klucze, należące do Abby leżące na stoliku. Skoro wróciła z nocnego dyżuru na Oddziale Intensywnej Terapii z pewnością będzie spać jak kamień, przynajmniej do południa. Z odrobiną szczęścia nie zauważy, mojej nieobecności w szkole.

Być może naleśniki to trywialne śniadanie, ale nie przygotowałam ich, bo w większości seriali kochankowie przyrządzają dla drugiej połówki takowe danie. Naleśniki z borówkami to moja specjalność, która wyjątkowo przypadła do gustu brunetce. Była to najczęstsza potrawa, jaką spożywała będąc u mnie.

Zaparzyłam nam także zieloną herbatę. Nie byłam pewna, czy Woods będzie miała kaca po małej popijawie. W razie czego, zabrałam również tabletki, które specjalizowały się w niwelowaniu objawów kociokwiku. Ułożyłam wszystko na tacy i weszłam po schodach. Otwierając drzwi od sypialni byłam lekko zdziwiona, kiedy zastałam puste łóżko. Moją pierwsza myślą była ucieczka Woods.

- Lexa? - zawołałam, odkładając zapełnioną tackę na biurko. Wszystko było na swoim miejscu, brakowało jedynie jej. Gdyby wychodziła głównymi drzwiami zauważyłabym ją z kuchni. - Lexa - zawołałam ponownie cicho, aby nie obudzić Abby.

Ruszyłam w stronę łazienki. Winę za moje nielogiczne myślenie zwalę na niewyspanie. Będąc przed wejściem do toalety, usłyszałam dziwne odgłosy. Uchyliłam delikatnie drzwi, aby zapobiec skrzypieniu. Od razu w oczy rzucił mi się widok sylwetki, klękającej naprzeciw ubikacji i głowy zawieszonej nad nią.

Podeszłam do dziewczyny, która dopiero teraz dostrzegła moją obecność. Raczej nie była zadowolona z mojej wizyty, zapewne preferowała samotność w takich sytuacjach. Nie wysłuchałam niewerbalnej prośby, a może raczej nakazu wyjścia. Nieszczególnie zamartwiałam się jej opinią w tej sprawie. Ukucnęłam tuż za nią i przytrzymałam jej brązowe włosy.

Zapach nie należał do najprzyjemniejszych, ale dało się przeżyć. Raven po drodze z siłowni często do mnie podjeżdżała, więc moje nozdrza zdążyły przyzwyczaić się do nieprzyjemnych zapachów.

Uwagę moich oczu przykuł tatuaż na szyi brunetki. Nigdy wcześniej nie odnotowałam jego obecności. Na pewno nie miała go pierwszego dnia w szkole. Wówczas włosy miała spięte w koka i usiadła naprzeciwko mnie. Aż tak ślepa nie jestem. Poza tym, wygląda na zrobiony dość niedawno.

Miałam dziwne wrażenie, że gdzieś go już widziałam, chociaż w chwili obecnej nie potrafiłam sobie przypomnieć kiedy to było. Nietypowy znak nieskończoności zajmował praktycznie cały kark. Był on nietypowy, ponieważ po prawej stronie, na dole zaokrąglenia, długo wiodąca linia została zastąpiona kilkoma niepołączonymi punktami.

- Kiedy zrobiłaś sobie tatuaż? - spytałam, nie ukrywając zdziwienia. Przejechałam delikatnie opuszkami palców po wzorze.

- Dzień po święcie dziękczynienia - oświadczyła sucho. - Chciałam ci pokazać jak się zagoi. W pierwszych dniach wyglądało to okropnie. - Kiwnęłam głową, choć będąc za jej plecami i tak nie mogła zobaczyć tego gestu.

Moment później ponownie zwymiotowała. Następnie sięgnęła za spłuczkę, w celu spuszczenia wody. Sięgnęłam po papier toaletowy, po czym podałam go towarzyszce. Wzrok powtórnie skierowałam na wyjątkowy tatuaż. Odczekałam trochę zanim zabrałam głos.

- Jest piękny. - Nieznacznie pochyliłam głowę. Kiedy byłam wystarczająco blisko celu, ucałowałam kark zielonookiej. Odchylając się przyuważyłam obecność gęsiej skórki, w miejscu gdzie przed sekundą znajdowały się moje wargi. - Tak samo jak jego właścicielka.

- Clarke, proszę cię, właśnie zrzygałam się do kibla. Jesteś niemożliwa. - Usłyszałam rozbawienie pomieszane z jeszcze jakąś emocją, lecz nie potrafiłam jej skategoryzować. Zaśmiałam się głośno na słowa Woods, wciąż pocierając czubkiem nosa tył jej szyi.

- Tylko zakochana. - Momentalnie wyprostowałam się, wyszczerzyłam gałki oczne i zaprzestałam chichotu. Co ja zrobiłam? Czekałam lekko przerażona na reakcje Lexy. Jednak kiedy dziewczyna jak gdyby nigdy nic wstała, a następnie pomogła mi się podnieść z podłogi, zorientowałam się, że nie powiedziałam tych słów na głos.

Odetchnęłam z olbrzymią ulgą. Czułam coś do niej od jakiegoś czasu, ale nawet przed samą sobą nie chciałam tego przyznać, a co dopiero powiedzieć brunetce o moich uczuciach względem jej osoby. Było blisko. Powinnam od teraz bardziej uważać oraz się pilnować. Znałyśmy się cztery miesiące, tak jak powiedziała wczoraj - jeszcze wiele o niej nie wiem.

Pozostaje również kwestia moich snów lub czymkolwiek są. To wszystko jest zbyt skomplikowane. Nie można także zapominać o uczuciach brunetki, które mogą odbiegać od moich. Ona ma teraz wiele na głowie i powinna się skupić na sobie.

- Pójdę po jakieś ubrania dla ciebie - zakomunikowałam, przerywając zaistniałą cisze.

Uderzyłam wielokrotnie czołem w drzwi od sypialni. Jaka ja jestem głupia. Wybrałam najmniejsze rozmiarowo ciuchy. Budowa ciała Woods znacznie różniła się od mojej, dlatego dobranie każdej części garderoby dla niej było niełatwym zadaniem. Po przerzuceniu całej zawartości szafy udałam się z powrotem do łazienki.

Drzwi były otwarte, więc jak gdyby nigdy nic zwyczajnie weszłam do pomieszczenia. Brunetka nie znajdowała się w moim polu widzenia, lecz po odgłosach nalewanej wody trafnie stwierdziłam, że bierze kąpiel. Oczywiście zasłonka efektywnie spełniała swoje zadanie. Dziewczynie należy się chwila relaksu.

- Odłożę je na półkę - poinformowałam, kierując się na drugi koniec wnętrza. Już miałam się wycofywać i poczekać, aż zielonooka zakończy kąpiel, jednak w tym momencie dosłyszałam kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Oznaczało to jedno, ktoś się zbliża. Abby!

Powinna spać, w końcu jest wczesny ranek. Zaczęłam panikować. Wolałam nie mówić jej o moim niezapowiedzianym gościu, który zawitał do mnie w środku nocy, przy okazji wyglądając niczym żywy trup. Co robić, co robić?

Większość ludzi pod wpływem stresu tudzież presji podejmuje niedorzeczne decyzje. Moja osoba w aktualnej sytuacji jest tego idealnym przykładem. Gdybym posiadała więcej czasu, z pewnością wpadłabym na znacznie lepszy pomysł od obecnego. Żałowałam tego ruchu zaledwie sekundę po jego wykonaniu.

Dziewczyna spojrzała na mnie tymi swoimi wręcz magicznymi tęczówkami. Była zdziwiona, zmieszana oraz zaskoczona jednocześnie. Wystarczyło mi zaledwie spojrzenie, którym mnie obdarzyła, gdy moje ubrania przemokły ciepłą wodą, aby poprawnie odczytać jej emocje.

Uchyliła usta, zapewne aby na mnie nakrzyczeć, ale w tej sytuacji nie mogłam jej na to pozwolić. Pokonałam dzielącą nas odległość i zakryłam gwałtownie dłonią malinowe usta. Brunetka wraz z każdym moim kolejnym czynem była coraz bardziej wzburzona. Ułożyłam wskazujący palec na własne wargi, by dać jej do zrozumienia, co się obecnie dzieje.

- Jesteś tutaj? - Usłyszałam matczyny głos zza kolorowej zasłonki. Dostrzegłam jak jej źrenice momentalnie się zwężają. Zrozumienie zastąpiło dotychczas ponure wejrzenie. Kiwnęła głową dając mi znać, że się nie odezwie i mogę bez obaw zabrać dłoń z jej twarzy.

- Myje się - odkrzyknęłam krótko i w miarę obojętnie, co wcale nie było łatwe, zważając na miejsce mojego pobytu.

- Mam pilne wezwanie do szpitala - oznajmiła szybko i dość niezrozumiale, ale udało mi się wyłapać sens zdania.

- Mamo, źle się czuje. Raczej nie dam rady iść do szkoły - powiedziałam specjalnie słabym głosem, żeby przekonać rodzicielkę do mojego małego kłamstewka. Chociaż brunetka obecnie wyglądała w porządku, przynajmniej zewnętrznie, ze względu na nocne wydarzenie nie mogłam jej dzisiaj zostawić.

Kątem oka dostrzegłam jak piana odpływa od ciała Lexy. Gdybym śmiało przesunęła wzrok z pewnością zobaczyłabym to, wokół czego moje nieczyste myśli potrafiły krążyć godzinami i często utrudniały naukę. Mimo zimnej wody na moje policzki całkowicie oblały się rumieńcem.

Nigdy nie miałam potrzeby ćwiczyć samodyscypliny. Powstrzymywałam się każdą komórką ciała, aby pod żadnym pozorem nie przesunąć gałek ocznych w lewą stronę, choćby o centymetr. Nie chciałam, żeby brunetka wzięła mnie za jakiegoś napalonego tudzież zboczonego nastolatka.

Nie przypominam sobie takiego zachowania z mojej strony. Jednak z nią było inaczej. Ona sprawiała, że zachowywałam się jak typowy zakochany szczeniak. Starałam nie dać tego po sobie poznać, lecz nie miałam pewności jak mi to wychodziło.

- Obyś nie symulowała, bo nawet nie mam czasu tego sprawdzić. Pozostaje mi uwierzyć ci na słowo. Ostatnie czego chcę, to abyś się całkowicie rozłożyła - odezwała się ponownie starsza kobieta.

- Dziękuje - odpowiedziałam natychmiast usatysfakcjonowana.

Uważnie nasłuchiwałam jak moja mama panoszy się po łazience. Gdyby nie chodziło o pilne wyzwanie do szpitala, co równoznaczne jest z zagrożeniem ludzkiego życia, zapewne byłabym bardziej zdenerwowana.

Ale nie mogłam mieć do Abby żadnych pretensji, musiałam wykazać się zrozumieniem. Tym bardziej z uwagi na obraną przeze mnie przyszłą karierę zawodową. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, który ułożyłam sobie szczegółowo już na początku rozpoczęcia edukacji w liceum, to również będę wzywana o przeróżnych porach dnia i nocy.

Zdawałam sobie doskonale sprawę, iż nie miała nawet możliwości odespać wcześniejszego dyżuru. Zaledwie kilka godzin temu wróciła ze szpitala, tylko po to aby powtórnie do niego wrócić. Podziwiałam ją za takie oddanie. W tym aspekcie, od kiedy pamiętam chciałam być niczym moja matka.

Nie wiedząc, co ze sobą począć, spojrzałam niezdecydowanie na towarzyszkę kąpieli.

Mokre włosy przykleiły się zmysłowo do jej szyi. Twarz powtórnie nabrała pastelowych kolorów, usta pierwotnie dysponowały żywszą barwą. Dokładnie ten sam malinowy odcień co zwykle. Wpatrywałam się w te konkretne wargi wystarczająco regularnie, aby móc zapamiętać nawet taki szczegół. Jednym prostym słowem, wyglądała doskonale.

Z uwagi na moje uwielbienie względem sztuki, godzinami mogłam analizować nieskończone ilości malowideł. Dlatego śmiało mogłam powiedzieć, że na pięknie znam się jak mało kto. Jednak żaden, ale to absolutnie żaden obraz, nawet moich ulubionych artystów nie równał się z Lexą.

Obraz pt. "Narodziny Wenus" przy niej przypominał bardziej bazgroły dzieciaka z podstawówki. Wybacz Sandro Botticelli. Woods była chodzących dziełem matki natury. A najbardziej uroczym aspektem był jej brak świadomości własnego piękna. Dostrzegłam obecność rumieńców na jej obliczu, z pewnością na mojej twarzy również znajdowały się wypieki.

Byłam olbrzymią szczęściarą, mogąc się jej przyglądać całymi minutami, a czasem godzinami w klasie. Zdałam sobie sprawę jak intensywnie się przyglądam dziewczynie, dopiero kiedy dojrzałam pytające spojrzenie, którym darzyła mnie zapewne od dłuższego czasu, ale ja byłam zbyt zajęta, aby to zauważyć. Przeniosłam wzrok na jej hipnotyzujące, zielone tęczówki, które były znacznie żywsze aniżeli kilka godzin temu.

- Nie jestem pewna, o której godzinie wrócę. Jeśli coś będzie się działo to dzwoń. - Usłyszałam krótkie pożegnanie, natomiast trzask zamykanych drzwi przywrócił mnie do rzeczywistości - do wanny, z całkowicie nagim obiektem moich cichych westchnień.

- Przepraszam, spanikowałam. - Tylko na takie słowa było mnie stać w chwili obecnej.

- Miałam cię za mądrzejszą, Clarke. Jak można wchodzić do wanny w ubraniach - zaczęła się ze mną droczyć. Jej usta uformowały się pierwszy raz w szczery półuśmiech. Brakowało mi tego widoku.

- Przynajmniej pranie mam z głowy. - Wzruszyłam ramionami. Pozwoliłam sobie na pełną swobodę wypowiedzi, mając świadomość, że dziewczyna nie jest zła za mój nie mały wybryk.

Miałam niesamowitą ochotę ją pocałować, jednak nie mogłam się zachowywać jakby zdarzenie z nocy nie miało miejsca. Wydaje mi się, że ona poniekąd na to liczyła, lecz nic z tego. Siedziałam w wodzie dostatecznie długo, by skóra na dłoniach zmarszczyła się przypominając ręce staruszki. Podniosłam się energicznym ruchem i wyszłam, zasłaniając zaraz za sobą oddzielającą mnie oraz Woods zasłonkę.

Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze wiszącym się naprzeciwko mnie. Z przemoczonych ubrań woda ciekła wręcz ciurkiem. Ściągnęłam górną oraz dolną część garderoby, tym samym pozostając w samej bieliźnie. Owinięta w ręcznik zwinnie pozbyłam się reszty ubrań. Przezorny zawsze ubezpieczony. Zaczęłam kierować się do wyjścia, jednak w tym momencie przyuważyłam wysuniętą głowę. Spojrzałam na nią zaskoczona.

- Mogę poprosić o ręcznik? - spytała lekko zachrypniętym głosem, który był muzyką dla moich uszu. W odpowiedzi kiwnęłam głowę i podałam brunetce drugi ręcznik. - Dziękuję. - Jawnie przeskanowała wzrokiem moją sylwetkę. - Teraz jesteśmy kwita - dodała pod koniec z zadziornym uśmieszkiem.

Zwinnie schowała się powtórnie za zasłoną, przez co nie zdążyłam nawet zareagować. Natychmiastowo cała się zaczerwieniłam. Spojrzałam kontem oka w lustro, przypominałam dorodnego pomidora.


Od autorki: Wybaczcie opóźnienie, ale przed pewnymi obowiązkami się nie ucieknie...

Mam nadzieję, że rozdział wynagrodził Wam moją przedłużoną nieobecność

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że Wasze marzenia się spełnią oraz osiągniecie wybrane przez siebie cele. Odpocznijcie, wyśpijcie się i napełnijcie swoje żołądki pysznościami przez ten czas.

Miłego dnia/wieczoru/nocy!

Continue Reading

You'll Also Like

55.8K 3.1K 109
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
738 75 10
ZAWIESZONE Tutaj poznasz losy i przygody córki Pepper i Tonego, która sama daje sobie misje, a tą misją jest..... no cóż dowiesz się jak poczytasz!!!
153K 10.1K 75
od niewinnego zauroczenia po desperację i inne skrajne emocje, próbując opisać uczucia, które już dawno ktoś opisał.
103K 8.1K 34
Lauren przyjaźni się z Camilą od dziecka. Są dla siebie jak siostry. Lauren zaczyna postrzegać Camilę nie tylko jak przyjaciółkę. Boi się jednak, że...