Narracja trzecioosobowa
Do koronacji zostało kilka godzin...
Był późny wieczór. Mal, Evie, Danica, Carlos i Jay siedzieli w pokoju chłopaków dopracowując plan zdobycia Różdżki. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Mal miała zgarnąć Różdżkę, Carlos i Jay mieli załatwić transport, a Danica i Evie miały dopilnować, aby nikt nie popsuł im planów. Po skończony spotkaniu rozeszli się. Evie wyszła razem z Mal. Weszły do pokoju. Córka Diaboliny chwyciła księgę zaklęć swojej matki i skierowała się do wyjścia. Evie zatrzymała ją w drzwiach.
- Gdzie idziesz? - zapytała córka Złej Królowej.
- To nie jest twoja sprawa... - zaczęła Mal. Evie przeniosła wzrok na księgę.
- Po co ci to? - zapytała wskazując ją.
- Evie, odpuść. - warknęła Mal, ale córka Złej Królowej wyrwała jej księgę. Otworzyła na zaznaczonej stronie. Mal chciała zabrać jej ją zabrać, ale nie dała rady. Evie zaczęła czytać. Kiedy skończyła spojrzała zdziwiona na Mal.
- Chcesz zdjąć z Bena miłosne zaklęcie? - zapytała zaciekawiona. Mal wzruszyła ramionami jakby było jej to obojętne, chociaż prawda była zupełnie inna. Chciała zrobić dobrą minę do złej gry, pokazując że jest jej to wszystko obojętne.
- W sumie to tak - odpowiedziała - No wiesz już po wszystkim - dodała szybko. Evie spojrzała na Mal czekając na wyjaśnienia. Dziewczyny usiadły na łóżku. Córka Diaboliny westchnęła głęboko - Myślałam nad tym od jakiegoś czasu i to wydaje się takie trochę podłe.. - spojrzała na córkę Złej Królowej.
- Nie rozumiem? - Evie przymrużyła oczy.
- Kiedy Potępieni przejmą Auradon, pozbędą się wszystkich, powyrzucają ich z zamków, zamkną rodzinę królewską w lochach, a resztę na wyspie. Zniszczą to co piękne i dobre, a Ben wciąż by mnie kochał - westchnęła ponownie - To było by takie złe i podłe. - dodała. Evie nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Mal wykorzystała okazję. Zabrała Evie książkę, wstała i wyszła z pokoju. Nie chciała już o tym rozmawiać.
- Mal.. - córka Złej Królowej zawoła za przyjaciółką, ale dziewczyna się nawet nie odwróciła. Evie położyła się na swoim łóżku. Otworzyła szufladę w stoliku nocnym i chciała wyciągnąć swoje lustereczko, ale coś innego rzuciło się jej w oczy. Test z chemii i małe pudełeczko. Wyciągnęła test. Dostała z niego 4+ . Nauczyciel nie miał jej za taką głupią. Dostała dobrą ocenę bez lusterka i to dawało jej satysfakcję. Lubiła się uczyć, a zawłaszcza ze swoim chłopakiem. Odłożyła test i sięgnęła po pudełeczko. Były tam wszystkie liściki od "cichego wielbiciela", którym okazał się Doug. Evie uśmiechnęła się pod nosem. Przed oczami miała twarz swojego chłopaka. Nie przechodziło jej przez myśl, że jutro zobaczy go ostatni raz. Gdy przejmą władzę, Doug ją znienawidzi, a tak strasznie tego nie chciała. Schowała test i liściki z powrotem do szuflady. Przekręciła się na bok i zamknęła oczy. Nie miała zamiaru jeszcze iść spać, chociaż powinna była to zrobić. Przed nią ważny dzień i miała wyglądać olśniewająco, ale nadmiar myśli sprawiał, że Evie chciała jeszcze wszystko dokładnie przemyśleć...
***
Jay leżał na łóżku. Patrzył jak promienie księżyca wpadają przez jego okno do pokoju. Chłopak nie mógł spać. Myślał o jutrzejszym dniu jako o końcu szczęścia. Wiedział co go czeka, a mimo to nie rezygnował. Jutro powróci chaos. Znów będzie złodziejem w oczach innych ludzi. Czy on tego chciał? Usiadł na skraju łóżka, a jego wzrok powędrował na puchar, który zdobył na swoim pierwszym meczu. Uśmiechnął się lekko pod nosem, ale jednocześnie skrzywił. Zrobiło mu się przykro, że już nie będzie miał możliwości zagrania z chłopakami. Jedynym atutem jutra jest to, że utrą nos Chadowi i to cieszyło Jaya. Pomimo tego ucierpi wiele niewinnych ludzi, który zupełnie niczym nie zawinili. Syn Dżaffara wiedział, że nie mogą odpuścić. To był ich cel od początku kiedy tu przybyli. Położył się z powrotem na łóżku i próbował zasnąć, nie myśląc o tym co będzie, ale było to dość ciężkie..
W drugim kącie pokoju leżał Carlos głaszcząc Starego. Syn Cruelli przyglądał się zdjęciu na którym był razem z Aylą. Uwielbiał tą dziewczynę i naprawdę cieszył się, że znalazł swoją drugą polówkę, Miłą, kochaną dziewczynę. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek to się stanie. Zawsze był naukowcem i żadna nigdy na niego nie zwracała uwagi. Ayla była inna, wyjątkowa i nie patrzyła tylko na jego wygląd, ale na wnętrze. Widziała w nim dobro od samego początku. Carlos chciał się wycofać tylko ze względu na nią, ponieważ ona mu zawsze powtarzała, że nie jest zły. Bardzo ją za to kochał i nie chciał, żeby stała się jej krzywda. Poza tym bał się, że córka Elsy znienawidzi go za to co zrobił. Odłożył zdjęcie na szafkę i spojrzał na Starego. Wcale nie był krwiożerczą bestią tak jak wmawiała mu matka. Zaprzyjaźnił się z nim i bardzo go polubił. Nie bał się już psów. Matka całe życie wciskała mu kit. Carlos zamknął oczy. Przypomniało mu się pierwsze spotkanie ze Starym, oraz pierwsza randka z Aylą. To były dla niego ważne wspomnienia. Nie mógł zasnąć, ponieważ obawiał się jutra.
***
Pomimo tego, że Danica powinna już dawno spać, wymknęła się z Akademii, ponieważ potrzebowała odetchnąć. Udała się w stronę plaży, gdzie miała swoją pierwszą randkę z Jake'iem. Księżyc oświetlał jej drogę. Była pogrążona w głębokich myślach. Z jednej strony chciała żeby już było po koronacji, aby Potępieni przejęli Auradon, ale z drugiej wolała, żeby ich plan nie wypalił. Nie chciała chaosu, wolała spokój jaki mieli teraz. Chociaż pragnęła zemsty na Piotrusiu Panie tak jak ojciec, nie chciała aby ucierpiał Jake. Kochała go strasznie i nie potrafiła sobie wyobrazić, że syn Piotrusia Pana ją znienawidzi za jutrzejszy plan.
Doszła na plażę. Była zaskoczona kogo tam zobaczyła.
- Jake? - zapytała z lekkim uśmiechem. Chłopak odwrócił się do córki Kapitana Haka.
- Danica? - zapytał lekko zdziwiony - Hej - dodał z uśmiechem.
- Co ty tu robisz. Jest środek nocy - podeszła bliżej chłopaka. Jake wzruszył ramionami.
- Pewnie to samo co ty. Nie mogę spać - odpowiedział. Między nimi zapadła krępująca cisza. Danica rozejrzała się dookoła. Nie spodziewała się Jake'a. Nie wiedziała jak ma się zachować. Spojrzała na jego przystojna twarz. Westchnęła.
- Przepraszam - wydusiła z siebie. - Przepraszam, że cię skrzywdziłam. - dodała. Syn Piotrusia wzruszył ramionami.
- Było minęło - odpowiedział, po czym ciężko westchnął. Danica się odwróciła i chciała odejść, ale nie zrobiła tego. Zamiast odejść, odwróciła się do Jake'a, podeszła do niego i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Ostatni pocałunek.. Przytuliła go mocno.
- Chcę cię kochać mocniej niż to możliwe, ale nie mogę...- westchnęła przez łzy, które spłynęły jej po policzku. Nie czekała na reakcję chłopaka tylko odwróciła się i odbiegła z płaczem.
- Danica! - zawołał za nią Jake, ale go nie posłuchała. Pobiegła do Akademii. Niech już będzie juro, niech będzie po wszystkim - pomyślała Danica. W głębi duszy tego nie chciała, ale jeśli tylko w ten sposób pozbędzie się swojej słabości jaką był Jake to nie miała wyjścia. Kochała go, ale nie umiała już z nim być po tym wszystkim. Czuła się zła. Była naprawdę podła. Taka jaka była według innych. W oczach innych zawsze była zła, tak jak inni. Czy tak naprawdę było? Nie jest bezduszna osoba i też ma uczucia jak każdy. Potrafiła kochać i doceniała prawdziwą przyjaźni. Dotarło do niej, że nie chce być zła, tylko dobra, ale czy musi zawodzić ojca jak zawsze? Nie! Tego nie chciała. Władza nie przyniesie jej szczęścia, ale jej ojciec będzie dumny i udowodni, ze jest godna jego nazwiska. Tylko tego chciała i miała teraz okazję. Nie wycofa się. Pomoże zdobyć Różdżkę tak jak planowali o od początku. Teraz wiedziała co zrobi. Może Jake ją znienawidzi tak jak reszta, ale nie obchodziło jej to. Będzie chować uczucia pod maską, będzie twarda i nie pozwoli się nikomu ugiąć. Była potępiona do szpiku kości, ale czy na pewno...
***
Mal była w kuchni i mieszała masę na ciastka. Po jej policzkach spływały łzy . Wciąż myślała o tym co się ma zdarzyć jutro. Tyle czasu poświęcili na planowanie zdobycia Różdżki i za kilka godzin nadejdzie ten dzień. Wszyscy wtedy zobaczą, że są tacy jak rodzice, czyli źli i zepsuci do szpiku kości. Córka Diaboliny westchnęła. Skrzywdzi Bena. Nie przechodziło jej to przez myśl. Kochała go. Bała się to przyznać przed samą sobą, ale zależało jej na nim. Bała się tego, że on ją znienawidzi. Zamknęła księgę zaklęć. Rozlała masę i wsadziła ciastka do piekarnika. Czy tylko ona się wahała? Co sądzą o tym jej przyjaciele? Czy oni też tego chcą? Czy muszą być tacy jak rodzice i czy ni tego chcą. Przecież to nie da im szczęścia. Szczęście to kiedy są razem. Jay kiedy gra z Benem i drużyną, Carlos kiedy spotyka się z Aylą i Starym, Evie kiedy uczy się wspólnie z Dougiem, Danicą kiedy spędza czas z Jak'iem i przyjaciółka, a Mal? Czuła się szczęśliwa przy Benie i pragnęła aby wszystko trwało do końca. Nie może się teraz wycofać. Musiała zrealizować plan. Matka miała być z niej dumna. Rodzice mieli być dumni. Musieli im udowodnić, że nie są słabi, że są tacy jak oni. Nie po to tyle przeszli, aby teraz się poddać. Czy tylko dlatego chcieli ukraść Różdżkę. Mal już nie wiedziała co zrobić. Są ludzie którym pragnęli utrzeć nosa, ale czy musieli być aż tak źli. Mal tonęła w myślach i nie wiedziała na czym się skupić. Chciała, żeby wszystko było jej obojętne, ale chyba nie umiała przyjąć do świadomości, że na siłę próbuje być zła...
Tak się prezentuje ostatni rozdział przed finałem. Został jeden rozdział podzielony na dwie części i epilog. Mamy nadzieje, że nie jesteście źli, że dobiegamy końca. Niestety nie wszytko trwa wiecznie, a szkoda. Aczkolwiek wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
Mamy też nadzieję, że rozdział Wam się podobał ;)
Do zobaczenia Niebawem... <3