PRAWIE MARTWA - The Walking D...

By BloodyRose5

14.8K 1K 301

Jako dziecko Bella chciała być nieśmiertelna. Bała się umrzeć i pójść do piekła zamiast nieba. Miała nadzieję... More

Prolog - Szkoła, początek...
1.Obóz
2. Radio
3. W pułapce
4. Ratunek
5. Czas się wynieść
6. Z deszczu pod rynne
7. Cmentarz na autostradzie
8. Zabawa w chowanego
9. Jeden strzał
11. Wymarzone miejsce

10. Nie zabieraj go

807 64 22
By BloodyRose5

Jackson biegł ile sił w nogach z Izaack'iem na rękach. Przedzierał się przez wysoką trawę, kiedy ujrzał farmę. Mimo tego, że czuł ogromne zmęczenie to nie mógł przestać biec. Mężczyzna, który strzelał do jelenia kazał mu się tutaj udać, mówiąc, że jest tu ktoś kto zajmie się jego synem.

Gdy policjant dobiegał do płotu, zauważyła go kobieta patrząca przez lornetkę. Była przeciętnego wzrostu. Miała krótkie włosy koloru kasztanowego, które ledwo sięgały do połowy jej szyi i niewielkie piersi zakryte łososiową koszulką na ramiączkach. 

Przerażona odsunęła lornetkę od twarzy.

-Tato!- wbiegła do domu.

Po chwili drzwi otworzyły się z impetem i wszyscy domownicy znaleźli się na zewnątrz.

-Ugryziony?!- zapytał siwy mężczyzna, który najwidoczniej był głową rodziny.

-Postrzelony.- odpowiedział zdyszany Jackson. -Przez jednego z waszych.

-Otis?- powiedziała zaskoczona kobieta w zwiewnej sukience w kwiaty.

Starszy mężczyzna wyszedł naprzeciw byłemu żołnierzowi.

-Kazał pytać o Hershel'a.- spojrzał błagalnie na mężczyznę. -Proszę pomóż mojemu synkowi...

-Wnieś go do środka!- odpowiedział i ruszył w kierunku drzwi wejściowych. -Patricia przynieś mój zestaw! Maggie środki przeciwbólowe! Wszystko co mamy! Czyste ręczniki, prześcieradła, alkohol!- rozkazywał, jak na sali operacyjnej.

Mężczyzna odrzucił kołdrę z łóżka i kazał położyć na niej Issac'a. Jackson nie wiedząc co się dzieje, zrobił co kazał Hershel. Zmartwiony rozstawał się z synem. Nie mógł odwrócić wzroku od jego zamkniętych powiek. Wyglądał zupełnie, jakby spał. Jedynie dziura w brzuchu po postrzale dawała do myślenia.

-Czy... czy on żyje?- powtarzał.

Nie uzyskał szybkiej odpowiedzi. Hershel wolał zająć się dzieckiem, zamiast odpowiadać na pytania ojca. Oni zawsze zachowywali się tak samo.  Martwili się o swoje dzieci. Jednak to on musiał teraz w stresie ratować chłopca.

Wziął stetoskop do rąk i zbadał chłopca.

-Wyczuwam jego bicie serca... jednak bardzo słabe.- odpowiedział.

Jackson jak idiota wpatrywał się, jak ludzie wokół niego pomagają Izaack'owi. Przypomniało mu się wbiegnięcie na sale operacyjną żony. Leżała na stole z rozbitą głową, a jej ciało było całe posiniaczone. Tylko to udało mu się wtedy zauważyć, ponieważ zaraz został wyprowadzony.

-Jak się nazywasz?- zapytał siwy mężczyzna.

Policjant spojrzał na niego niezrozumiale. Dopiero po chwili do niego doszło o co zapytał starzec.

-Jestem... jestem Jackson.- powiedział, jakby chciał przekonać o tym samego siebie.

-W takim razie odsuń się Jackson. Potrzebujemy miejsca, żeby uratować twojego syna.- odparł Hershel.

Jackson zrobił dwa kroki do tyłu, a na jego miejsce wkroczyła już Maggie z kroplówką w ręce.

Ojciec operowanego syna wyszedł z pokoju na miękkich nogach, jakby był pijany. Kiedy tylko wkroczył do kolejnego pomieszczenia, zobaczył przez okno, jak przez pole biegnie Otis i Rick.

Na widok przyjaciela wyszedł natychmiast na zewnątrz. Rick pobiegł do niego.

-Co z nim?- zapytał zmachany.

-Operują go teraz.- odparł.

Po chwili koło nich znalazł się też mężczyzna przy kości, który postrzelił chłopca. Jackson sięgnął do swojego pasa po broń. To było silniejsze od niego. Chciał zemsty. Nie wiedział czy jego syn przeżyje. Wiedział tyle, że na pewno bardzo będzie cierpiał przez tego mężczyznę.

Na szczęście Rick zaraz zatrzymał jego dłoń i spojrzał na niego potępiającym wzrokiem.

***

-Co to było?- zapytała blondynka.

-Sprawdzę to...- Carl wstał z krzesła i spojrzał na nią. -A ty tu zostań Bel.

Brunet wyszedł z kampera i podszedł do Glenn'a.

-Hej... co jest?- zapytał, jak swój swego.

-Nie mam pojęcia młody. Wiem tylko, że dobiegało z głębi lasu.- azjata poprawił czapkę z daszkiem, wskazując na las. -Może to był Jackson...

-Mój ojciec?!- Carl usłyszał krzyk Belli.

Odwrócił się szybko. Córka policjanta stała na schodku w kamperze.

-No tak... ciebie to przywiązać do łóżka trzeba było!- powiedział wkurzony, idąc w jej stronę.

-Oni jeszcze nie wrócili?!- blondynka była wyraźnie zdenerwowana.

-Wracaj do łóżka!- warknął Carl. Nie chciał jej martwić.

Dziewczyna zaskoczyła na czarny asfalt, który był nagrzany przez słońce i zrobiła parę kroków, omijając przyjaciela.

-Idę tam.- powiedziała bez namysłu.

Nim Carl zdążył zainterweniować, Glenn ją zatrzymał.

-Spokojnie Bel. Rick już tam poszedł. Pewnie któryś z nich strzelił do Sztywnego i nic więcej.- powiedział uspokajającym tonem mężczyzna.

Dziewczyna wpatrywała się w jego ciemne oczy.

-Masz rację Glenn...- złapała się za głowę.

-Widzisz..? Teraz musimy jedynie poczekać, aż wrócą z Sophiią i Izaack'iem.- uśmiechnął się do niej szeroko.

Mimo to dziewczyna wciąż nie wyglądała na przekonaną.

-A gdzie jest reszta?- rozejrzała się dokoła.

Zobaczyła tylko Dale'a majsterkującego przy samochodzie.

-Również poszli szukać Sophii i Izaack'a.- powiedział Carl. -Proszę cię wróć już do łóżka Bella.

Blondynka spojrzała na przyjaciela. Widziała, że się nią przejmował i martwił, jednak nie miała zamiaru robić coś na przekór sobie, po to, aby uszczęśliwić drugą osobę.

-Usiądę sobie.- powiedziała mimo wszystko i usiadła na stopniu w wejściu do kampera.

***

Cała trójka weszła do środka. W pokoju siedział siwowłosy mężczyzna na krześle obok łóżka i uciskał ranę na brzuchu Izaack'a. Chłopiec nadal nie odzyskał przytomności. Jackson podszedł powolnym krokiem do niego.

-Jaką ma grupę krwi?- zapytał go Hershel.

-A+ taką jak ja.- odpowiedział ojciec syna.

-To dobrze... nie oddalaj się, będziesz mi potrzebny.- oznajmił lekarz. -Co się stało?- skierował pytanie do sprawcy zajścia.

-Ja, strzeliłem do jelenia... kula przeszła na wylot...- Otis wyglądał na bardzo przejętego stanem chłopaka.

-Ciało jelenia spowolniło pocisk... dlatego przeżył.- Hershel spojrzał na Izaack'a. -Ale kula się rozpadła... muszę wyciągnąć odłamki, naliczyłem ich sześć.

Otis zaczął z boku tłumaczyć się żonie. 

-Bella nie wie...- powiedział Jackson do Rick'a. -Moja córka o niczym nie wie.- rozkleił się, a przyjaciel zaczął go uspokajać.

***

-Wciąż się tym przejmujesz..?- zapytała Andrea.

-Ktoś strzelał.- powiedziała zmartwiona Lori.

-Wszyscy to słyszeliśmy.- powiedział T-dog.

-Dlaczego tylko raz?- zapytała dociekając.

-Może spotkali zombie...- gdybała Carol.

-Nie strzelali by do jednego zombie, załatwili by to po cichu.- Lori coraz bardziej się niepokoiła.

-Nic teraz nie poradzimy...- powiedział T-dog. -Trudno ganiać echo po lesie, ruszajmy dalej. 

***

-Powinienem tam leżeć zamiast niego.- powiedział Jackson.

Siedzieli z Ricki'em w jednym z pomieszczeń w domu na fotelach.

Rick prychnął.

-Przeżyłeś już postrzał Jackson... on też przeżyje.- poklepał go po plecach.

Zrobiło się na chwile cicho.

-Po to były te wszystkie starania..? Po to uciekliśmy sztywnym, żeby tak to się skończyło? To jakiś głupi żart?!- powiedział, zakrywając twarz dłońmi.

-Przestań Jackson...- uciszył go przyjaciel.

Znów zapadła cisza. Po chwili do pokoju wpadła Maggie.

-Jackson! Potrzebujemy twojej krwi.- spojrzała na niego nerwowo.

Policjant zerwał się z przyjacielem na równe nogi i poszedł za córką Hershel'a.

Po całym pokoju od razu rozniósł się krzyk Izaack'a. Siwiec właśnie wyciągał mu odłamki kuli z rany.

-T-tato!!!- wrzasnął, widząc ojca.

Jackson jedynie podszedł do Patricii i dał się jej wkuć w żyłę.

-Ty!- krzyknął Hershel do Ricka. -Chodź tu i go przytrzymaj.

Rick zrobił, jak kazał i przytrzymał swojego chrześniaka. Sam widząc ból chłopca cierpiał. 

Ojciec słysząc krzyki syna zaczął wpadać w panikę.

-Przestań bo go zabijesz!!!- krzyknął zrozpaczony.

-Jackson chcesz, żeby przeżył?!- powiedział nieco podwyższonym tonem Hershel, nadal skupiając się na wyciąganiu odłamka.

Policjant od razu się uciszył i patrzył na działania lekarza.

Izaack w tym momencie powoli uciszył swój krzyk i odpłynął.

-H-hej?!- zdezorientowany Rick patrzył to na chłopca to na starszego od siebie mężczyznę.

-Tylko zemdlał.- powiedział, jakby to było oczywiste.

Rick odetchnął głęboko. Wtedy Hershel wyciągnął kawałek kuli.

-Jeden odłamek z głowy...- popatrzył na niego i rzucił go na metalową tackę. -Jeszcze pięć...


__________________________________________

No i jest... huh... nie sądziłam, że mi się uda. :D Miałam problem z dostępem do komputera, ale widzę, że udało mi się to dokończyć w nawet krótkim czasie (czyli ponad godzinie xd).

Mam nadzieję, że się wam podoba. Bo mi tak XD

Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku... bo na Wesołych Świąt już za późno ;p

Continue Reading

You'll Also Like

7K 286 24
A co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i po śmierci jej córka objęłaby jej stanowisko, zostając zabujczynią. Ale przy tym trafiłaby do 5 sw...
22.4K 1.5K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
3.4K 145 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
7.2K 805 54
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...