Nie rozpoznajesz mnie? | Clexa

By OnlyYami

93K 8.6K 1.9K

Clarke od miesięcy nawiedzają niepokojąco realne sny. Kosmos, postapokaliptyczna Ziemia, jej znajomi, ciągła... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Kim jest Yami? Czyli nominacja
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50 (+18)
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66 cz.1
Rozdział 66 cz.2
Epilog

Rozdział 18

1.5K 149 37
By OnlyYami

Zaniosłam dodatkowe poduszki oraz koc do salonu. Początkowo myślałam, aby nocowanie zorganizować w moim pokoju. Jednak, kiedy zaczęłam wszystko szykować uznałam, że tak małe pomieszczenie nie sprosta wymiarowo temperamentom dwóch brunetek. Rozejrzałam się dla upewnienia wokół własnej osi.

Gotowe... no oprócz pożywienia. Pomimo moich dobrych intencji, poczęstunek się nie udał. Przez moje kuchenne eksperymenty, musiałam poświęcić więcej czasu na sprzątanie. Mogłam poprosić Dolores o pomoc, lecz wbrew poleceniom Titusa dałam starszej kobiecie wolne, aż do jego powrotu. Uznałam, iż ona również powinna odpocząć od tego zrzędy. Co prawda, nie miała z nim styczności od ponad dwóch tygodni, lecz z własnego doświadczenia wiem, że przy tym wszystkim ile zrobiła dla tego domu to i tak za mało.

Mając absolutną pewność o gotowości czterech ścian na przyjęcie gości, udałam się na taras i odpaliłam papierosa. Rozluźniłam się, gdy nikotyna wypełniła moje płuca. Leniwie śledziłam wzrokiem, znikający w powietrzu dym. Obserwowanie tego zjawiska pozwoliło ukoić moje rozszarpane nerwy.

Byłam nad wyraz spięta przez zdarzenie, które miało się rozpocząć za moment. Nie miałam do końca pewności, czy bardziej denerwuje się nocowaniem, czy kolejną wizytą w moich "skromnych progach" blondynki. Została również kwestia reakcji dwóch ciemnowłosych. One jeszcze nie miały przyjemności ujrzeć warunków, w jakich przyszło mi egzystować na co dzień.

Kotłujące się w mojej głowie myśli, przerwała nagła wibracja telefonu. Wyjęłam urządzenie oraz zamaszyście sprawdziłam. Widząc imię nadawcy wiadomości, moje wargi automatycznie uformowały się w dyskretny uśmiech.

Clarke: Będziemy za 30 sekund ;)

Zdecydowanym ruchem zgasiłam niedokończoną fajkę i skierowałam się w stronę głównych drzwi. Raptownie przystanęłam przed lustrem, fertycznym ruchem dłoni poprawiłam włosy oraz ubrania. Z mojej strony był to niespodziewany impuls. Przechodząc przez przedsionek nałożyłam na siebie czarny, rozciągnięty sweter. Według mnie, pogoda na dworze była wręcz idealna – nie za ciepło, nie za zimno, ale niestety rozpętała się intensywna wichura.

Ujrzawszy czekający przed bramą samochód, nacisnęłam pilota od bramy. Masywnej postury auto wjechało na podjazd. Za kierownicą siedziała Reyes, obok niej druga brunetka, natomiast Clarke zajęła miejsce z tyłu. Miałam nadzieję, że wspólny przyjazd da im czas na szczerą rozmowę i przy okazji pogodzenie się. Jednak obraz malujący się przed moimi oczami, dał mi do zrozumienia, iż przeliczyłam się odrobinę z oczekiwaniami.

Jako pierwsza z samochodu wysiadła Griffin. W ręku trzymała reklamówkę, nie była przezroczysta, dlatego zawartość siatki była mi jeszcze nieznana. Dziewczyna ubrana była w czarne rurki, a niebiesko–czarna skórzana kurtka, którą zazwyczaj nosiła była nałożona na pospolitą, szarą bluzkę. Niby nic specjalnego; konwencjonalna odzież oraz delikatny, naturalny makijaż, lecz moim zdaniem wyglądała fenomenalnie. Nie zapominajmy jednak, iż moja opinia na temat niebieskookiej jest przesiąknięta subiektywizmem.

Chyżo podeszła do mnie oraz przywitała ciepłym uściskiem, który w okamgnieniu odwzajemniłam. Poczułam nieobce moim nozdrzom perfumy, jednakże ta cudowna woń mieszała się z odpychającym odorem wody kolońskiej. Moja ręka automatycznie zacisnęła się na skórzanej kurtce. Sekundę później rozluźniłam uścisk, przypominając sobie, że dziewczyny na końcu pojechały po Octavie i tam musiały się natknąć na starszego brata Blake. A ten chłopak rzecz jasna wykorzystał sytuację, aby móc bezpretensjonalnie przykleić się do blondynki.

- Wyglądasz rewelacyjnie. – odsunęła się z uśmiechem na ustach. Miałam odpowiedzieć równie życzliwym komplementem, ale nie zdążyłam, ponieważ ponownie się odezwała. – Po drodze zajechałyśmy do chińskiej knajpy. Proszę, to dla gospodyni. – zaśmiała się, wręczając mi wypełnioną reklamówkę.

- Po pierwsze, ty również wyglądasz wspaniale. Po drugie, dziękuję za jedzenie. Próbowałam coś upichcić, lecz na dobrych chęciach się skończyło. – odwzajemniłam uśmiech i wpuściłam ją do środka. Wzrok przeniosłam na Reyes, która przyglądała się mojemu powitaniu z Griffin.

- Hej Woods! – przywitała się charakterystycznym dla niej donośnym oraz pełnym energii tonem. Nie wspomniała nic o mnie, czy też niebieskookiej, ale po wnikliwym spojrzeniu, jakim mnie darzyła przez ten czas mogłam wywnioskować słowa, które cisnęły jej się w chwili obecnej na język. – Wzięłam ze sobą trochę piwa. – spojrzałam na siatkę z logiem powszechnie znanego spożywczego, która aż pękała od zawartości. Na trochę to nie wyglądało.

- W kuchni mam wino, miejsce na twoje napoje również się tam znajdzie. – przepuściłam ją w drzwiach i wskazałam ruchem dłoni pomieszczenie, do którego ma się udać.

- Fajna chata. – skomplementowała budynek Blake, patrząc się we wszystkie strony z lekko uchylonymi ustami. Sprawnie wyminęła mnie w przejściu, uzupełniająco poklepując moje ramię i ruszyła w głąb budynku.

Trzy dziewczyny jak jeden mąż, ruszyły w kierunku pomieszczenia z lodówką oraz piekarnikiem. Reyes zamknęła chłodziarkę i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem szczeniaczka. Pustki panujące w urządzeniu ewidentnie ją przygnębiły. Najwyraźniej spodziewała się, że zastanie odwrotną scenerie.

- Nigdy nie wspominałaś, że żyjesz jak księżniczka. – zaczęła młodsza brunetka, rozpakowując przywiezione przez starszą przyjaciółkę alkohole. W odpowiedzi sztucznie się do niej uśmiechnęłam, przytakując nieznacznie. W myślach błagałam, aby nie zaczęła tematu mojej rodziny lub statusu majątkowego. – Oprowadzisz nas? – dopytała, przerywając odrobinę krępującą ciszę, która zaistniała na krótszy moment między nami.

- Oczywiście. – rzekłam udawanym, przyjaznym tonem.

Sama ledwo znałam ten dom. Jedyne pomieszczenia, w jakich miałam okazję przebywać to: moja sypialnia, łazienka, kuchnia oraz salon. W pierwszej kolejności pokazałam im pokoje znajdujące się na parterze, a potem przeszłyśmy na pierwsze piętro. Darowałam sobie pokazanie pokoju Titusa. Sama nigdy tam nie wchodziłam, a znając go, obawiałam się, co mogłybyśmy ujrzeć w jego sypialni. Widok sztucznego szkieletu służącego za ozdobę, którego przeciętnie można napotkać w sali biologicznej, zamiast jakiejś roślinki w małej doniczce jak u zwykłych domowników, nie zdziwiłby mnie ani trochę.

- Clarke miała rację, mówiąc o twojej świeczkowej obsesji. – oznajmiła żartobliwie najstarsza, oglądając z uwagą moją sypialnię. – Tego jest jakaś setka. – dodała chwytając się zrezygnowanie za głowę.

- Czterdzieści dziewięć. – podałam dokładną liczbę obiektów. – Liczyłam po powrocie. – uzasadniłam nieco zawiedzionym głosem. Byłam święcie przekonana, iż mój zbiór liczy trochę więcej. – Zawsze można dokupić. – rzuciłam nieprzejęcie, widząc niedowierzanie malujące się na każdej twarzyczce z osobna.

- Pierwszym etapem w leczeniu jest przyznanie się do uzależnienia. – dodała rozbawiona blondynka gestykulując przy okazji dłońmi. Rozsiadła się wygodnie na łóżku, wtulając w tułów brązowy kocyk, który posiadam odkąd tylko pamiętam. Zawsze, kiedy blondynka jest u mnie tuli się do tego nad wyraz miękkiego materiału, a ja nie mam z tym absolutnie najmniejszego problemu. Wygląda urzekający, gdy to robi.

- Bez przesady. Nie jest ze mną, aż tak źle. – próbowałam się bronić. Oparłam się o futrynę drzwi przeczesując włosy dłonią ze wzrokiem wciąż uwieszonym na niebieskookiej.

- Ależ skąd. – odpowiedziała unosząc ręce w geście kapitulacji. Chwilę później wszystkie popadłyśmy w nieokiełznany śmiech.

*

- Tak właśnie wyglądała jedna z sytuacji po imprezie, która wyjątkowo zapadła mi w pamięć. Ale za cholerę nie mogę przypomnieć sobie godności zjawiskowego szatyna, lecz jego bokserki w panterkę będę pamiętać do końca życia. – podsumowała swój monolog przenikliwym chichotem. Wzięła głębokiego łyka, opróżniając tym samym kolejną butelkę piwa. – A ponoć to kobiety są ckliwe. – nie przysłuchiwałam się dokładnie historyjce z życia Reyes. Byłam wysoce zajęta wpatrywaniem się w Clarke, zajmującą miejsce po mojej prawicy. Stało się to moim nawykiem, a może nawet nałogiem.

- Tej pani już wystarczy. – Blake wyrwała starszej pustą flaszkę z ręki. W odpowiedzi brązowooka posmutniała, ale tylko na niecałą minutę. Nie mam bladego pojęcia skąd ona bierze tyle wigoru.

- Czas rozruszać tą imprezę. – gwałtownym ruchem podniosła się z podłogi. Zachwiała się, lecz prędko odzyskała panowanie nad swoim ciałem. Nie była jakimś znacznym stopniu pijana, ale zdecydowanie wypiła najwięcej z naszego towarzystwa.

Podeszła do włączonego laptopa, którego zostawiłam na stole, po tym jak pokazałam dziewczynom liczne zdjęcia zrobione przeze mnie podczas pobytu w Kalifornii, za pomocą internetu Latynoska włączyła klubową muzykę. Nie słuchałam tego typu utworów, od kiedy zdecydowałam się zwolnić z Polis.

Zgadza się, przestałam pracować. Nie ze względu na niską pensję lub złe warunki pracy, tam miałam lepiej niż w domu. Byłam zmuszona to zrobić przez ewidentny niedostatek czasu. Wraz z początkiem roku szkolnego, pojawiałam się tam coraz rzadziej.

Wiedziałam, że Lincoln mnie nie wyleje, dlatego sama to zrobiłam. Mężczyzna wielokrotnie próbował mnie odwieść od tej decyzji, jednak widząc moje uparcie, odpuścił oraz uszanował moje postanowienie. Zdążyłam zaprzyjaźnić się z mięśniakiem, nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. Wiem, iż zawsze mnie wysłucha, a w razie potrzeby doradzi i pomoże. Jednak nie rozmawiałam z nim na temat mych uczuć, którymi darzę obecnie siedzącą obok mnie blondynkę, o tym dyskutowałam wyłącznie z Anyą.

Brunetka stanęła na środku pomieszczenia oraz zaczęła się kołysać w rytm muzyki. Na bujaniu się w lewo i prawo nie przystała. Mówiąc prościej, zainicjowała dynamiczne machanie tyłkiem na cztery strony świata. Przyglądałyśmy się jej poczynaniom, przy okazji wypełniając pomieszczenie stentorowym śmiechem.

- Wyzywam cię na taneczny pojedynek, Woods. – podeszła do mnie i wskazała palcem. Spojrzałam na nią zdziwiona, wytrzeszczając szeroko oczy oraz prawie krztusząc się sokiem. Grymas, który malował się na jej twarzy podpowiadał mi, że łatwo nie odpuści. Dlaczego akurat ja?

- Podziękuję. Jestem za trzeźwa na takie głupoty. – kiwnęłam stanowczo głową, wyrażając zdecydowaną odmowę. Tego wieczoru, alkohol nie miał jeszcze okazji zagościć w moim układzie krwionośnym.

Po ostatnim razie w Los Angeles, odpuściłam sobie jakiekolwiek formy trunku. Rzekomo Clarke powiedziała, abyśmy puściły to, co się wydarzyło w nie pamięć, ale ja nadal czułam upokorzenie i wstyd. Może dla niej to było głupie gadanie, a dokładniej pisanie po pijaku. Jednak zrobiłam wtedy coś, czego na trzeźwo bym raczej nie zrobiła – podrywałam ją, i to tak dość bezpośrednio, konkretnie. Wciąż nie wiem skąd wzięłam tamte teksty.

Trzy godziny przed tym zdarzeniem, wysłałam jej wiadomości, które wprost obwieszczały moje uczucia względem niej. Następnego dnia nie wspomniała o tym. Musiała to uznać za część pijackich sms'ów, lecz wtedy wciąż byłam trzeźwa.

Niebieskooka podała mi butelkę wina, którą jeszcze przed momentem miała w ustach. Aby oszczędzić mi trochę sprzątania, dziewczyny zdecydowały się nie korzystać z żadnych szklanek i wszyściutko piły z gwinta. Nie przeszkadzało mi to, mniej sprzątania dla mnie.

Odebrałam naczynie od blondynki, przypadkiem zahaczając o jej dłoń. Trwało to niecałą sekundę, jedynie styknęłyśmy się opuszkami palców, jednak nawet taka drobnostka, nie uszła mojej uwadze.

- Przyda ci się. – dodała, widząc wciąż nie ruszoną przeze mnie zawartość. Stwierdziłam, że parę łyków na rozluźnienie nie powinno zaszkodzić. Koniec końców, wypiłam resztę słodkawego, czerwonego wina.

- Nie wierze w to, co zaraz zrobię. – powiedziałam do siebie, odstawiając puste naczynie na podłogę. Podniosłam się z posadzki, otrzepałam ubrania i stanęłam obok Reyes, która zadowolona uśmiechała się od ucha do ucha. Dostała to czego chciała.

Mimo wielu godzin spędzonych w klubie, nigdy nie pokusiłam się, aby pójść na parkiet. Tym bardziej w gwarze, który zawsze tam panował. Nie ruszałam się ze stanowiska pracy, choćby na minutę. Niemała ilość osób proponowała mi chociaż jeden krótki taniec, ale każdorazowo taktownie oraz ze stanowczością odmawiałam.

- Rób to co ja. Griffin i Blake na koniec ocenią, która z nas wygrała. – wybełkotała rozpoczynając taniec-połamaniec, który bardziej przypominał atak padaczki. Sytuacja wydawała mi się stosunkowo absurdalna. Intensywność bezsensowności stanu rzeczy z czasem zaczęła znikać. Alkohol dał o sobie znać. Ekstrawagancka komisja oglądając nasze poczynania, ze śmiechu tarzała się po ziemi.

Wraz z ostatnimi odgłosami muzyki Reyes potknęła się o własną nogę i wylądowała twarzą na jednej z poduszek. Miała sporo szczęścia. Po raz kolejny nasze śmiechy były słyszalne w całym budynku, a może nawet i poza nim. Brunetka żwawo się podniosła, rozglądając wokoło jakby zajście sprzed chwili zupełnie nie miało racji bytu.

- Wygrałam? – spytała nieco zagubiona, patrząc na pozostałe towarzystwo. Dziewczyny popatrzyły po sobie i bezdyskusyjnie odkrzyknęły:

- Niewątpliwie. – ich krótka wypowiedź była przepełniona sarkazmem. Raven nie zwróciła na to uwagi. Zadowolona ze swojego małego sukcesu, jeśli mogę to tak nazwać poszła do kuchni, zapewne po kolejny napitek. Octavia postanowiła potowarzyszyć przyjaciółce w tej małej wyprawie.

Korzystając z tymczasowej nieobecności reszty włączyłam kolejny utwór, tym razem podchodzący bardziej pod moje osobliwe gusta. Śmiałym krokiem podeszłam do zajmującej miejsce na podłodze Clarke. Ukłoniłam się, tak jak to kiedyś w zwyczaju mieli dżentelmeni z zamiarem poproszenia damy do tańca. Wraz z doraźną pomocą alkoholu, moje gesty stały się nadzwyczaj swobodne. Nie należałam do osób nieśmiałych, byłam asertywna. Jednak przy Griffin moja pewność siebie ulatniała się, w większym lub mniejszym stopniu, zależnie od bieżącej sytuacji.

- Mogę prosić? – zapytałam szarmancko, wyciągając dłoń w jej stronę. Mój wzrok zawisnął na roześmianych, błękitnych tęczówkach, w których dostrzegałam nieznaczne zmęczenie.

- Nie umiem tańczyć. – dosłyszałam nutę wstydu oraz niepewności w seraficznym głosie. Co za bzdury.

- Widziałam cię w Polis, więc twoje wymówki są zbędne. – na jej obliczu pojawił się subtelny rumieniec. Uścisnęła niezdecydowanie moją rękę, dzięki czemu pomogłam jej wstać. Zaczęłam bezpretensjonalnie poruszać się w rytm muzyki. Natomiast Clarke wciąż stała sztywno.

Finezyjnie przybliżyłam się do dziewczyny. Zabrałam jej dłonie w swoje, następnie ułożyłam w okolicach szyi. Zaś me ręce powędrowały na biodra blondynki. Moje zachowanie znacząco ją zdziwiło. Lazurowe oczęta, bezustannie wpatrywały się w moje trawiaste z doniosłym zaciekawieniem. Zaczęłam zamaszyście wprowadzać nasze ciała we wspólne, zgrane manewry.

Wraz z refrenem przestała się spinać. Wyczuwalnie rozluźniła uprzednio zdrętwiałe mięśnie i swobodnie poruszała się z rytmem utworu. Wbrew moim początkowym oczekiwaniom, jej dłonie nie zmieniły położenia. Dodatkowo, splotła palce na moim karku. Ten z pozoru błahy gest, zaowocował burzliwą obecnością zgrai motyli w moim brzuchu oraz pojawieniem się gęsiej skórki wzdłuż odcinka szyjnego. Zagryzłam impulsywnie dolną wargę, gdy jej spojrzenie zjechało na moje usta przez kilka sekund.

Nasza intymna chwila nie trwała zbyt długo, ale to było do przewidzenia. Pod koniec piosenki do salonu wbiegła Raven, która energicznie podeszła do nas i przyłączyła się do tańca. Odruchowo, odsunęłam się na bezpieczną odległość od blondynki. Zauważyłam zbliżającą się Blake, która w dłoni trzymała dwie, nadal nie otwarte butelki piwa. Spostrzegając pytający wzrok jakim mnie darzyła od kiedy weszła do salonu, odwróciłam głowę. Wszystkie razem zaczęłyśmy tańczyć, a gdy utwór dobiegł końca padłyśmy zmęczone na kanapę.



Od autorki: Wydarzenia, które mają miejsce na nocowaniu, pisałam ponad tydzień. Nazbierała się pokaźna ilość słów (około 7k), dlatego zmuszona byłam podzielić tekst, który początkowo miał się mieścić w jednym rozdziale na trzy części. 🙈🙊

Najchętniej opublikowałabym je wszystkie naraz, ale z uwagi na to, że zaczęła się szkoła, nie mam już tyle czasu na pisanie, co w wakacje. Równe jest to również z faktem, że rozdziały będą pojawiać się rzadziej - raz w tygodniu; przy dobrych wiatrach dwa, ale to bardzo wątpliwe.

Dziękuje za 500 gwiazdek ♥ Uwielbiam Was!

Miłego dnia/wieczoru/nocy. ∞

Continue Reading

You'll Also Like

8.9K 1.1K 11
Istnieje dziesięć powodów śmierci twojej przyjaciółki. Ty jesteś jednym z nich. Lauren Jauregui wraca do domu ze szkoły i przed drzwiami znajduje dzi...
14K 1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
102K 7.7K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
85.3K 6.2K 34
Druga część ff Just Friend. 3 lata później Lauren wybudza się ze śpiączki, chce spotkać się z Camilą.Dowiaduje się od dziewczyn, że Camz wyjechała p...