Laura miała przyjaciela

By YaGa1999

42 7 7

Ale zbyt dużo miłości jest trucizną, zwłaszcza kiedy ta miłość jest nieodwzajemniona. ~Rick Riordan More

♦♦♦

42 7 7
By YaGa1999

Laura i Michał byli przyjaciółmi od kiedy pamiętali. Zawsze razem. Zawsze nierozłączni. Tak samo jako małe dzieci, jak i osiemnastoletni młodzi dorośli. Kiedy jedno z nich chorowało, drugie spędzało z nim czas, przynosiło mu lekcje, po prostu trwało przy nim. Kiedy jedno miało problem, drugie pomagało mu go rozwiązać, a jeśli był zbyt wielki, wspierało go na każdy możliwy sposób.
Razem byli silni. Razem byli niepokonani. Razem byli szczęśliwi.

Prędzej czy później to musiało się tak skończyć.

Laura poczuła coś do Michała. Coś wielkiego. Coś niezwykłego. Z początku nie zdawała sobie z tego sprawy. Sądziła, że to przeminie. Zniknie, zdmuchnięte, niczym płonąca zapałka na szalejącym wietrze. Ale ta zapałka zapłonęła z siłą tysiąca ognisk, zdolną wypalić dziewczynę od środka. Wciąż myślała o swoim przyjacielu, marzyła, jakby to było, gdyby byli razem. Gdyby ją przytulał. Gdyby ją pieścił swoimi silnymi rękoma. Gdyby składał słodkie pocałunki ją jej wargach...
Mijały dni, tygodnie, miesiące. Nadeszła zima. Laura starała się jak mogła, by nie zdradzić się przed niczego nie podejrzewającym Michałem. Jak zwykle śmiała się z jego głupawych żartów, oglądała z nim filmy, chodziła na piesze wycieczki po okolicy. Trwało to mniej więcej do końca stycznia. W końcu pękła.
Spacerowali razem po opustoszałych alejkach pobliskiego parku. Drobne płatki śniegu nieśpiesznie opadały z nieba. Michał opowiadał jej o swojej nowej znajomości z dziewczyną, którą poznał przez internet. Nawet pokazał przyjaciółce jej zdjęcie. Piękna, szarooka brunetka. Mówił, że bardzo miło mu się z nią rozmawia, że chciałby ją kiedyś spotkać na żywo. Laura cichutko przytakiwała, lekko oszołomiona wyznaniem chłopaka. Nawet nie zauważyła, kiedy łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
- Wiesz, może wpadniesz do mnie i was sobie przedstawię... Laura? - zaniepokojony Michał spojrzał na przyjaciółkę. - Dlaczego płaczesz?
Dziewczyna potrząsnęła mocno głową. Żadne słowo nie mogło jej przejść przez gardło. Chłopak troskliwie objął ją ramieniem i poprowadził do najbliższej ławki; posadził ją na niej i przykucnął naprzeciwko, opierając się dłońmi o kolana przyjaciółki.
- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony.
Laura spojrzała w oczy Michała. Zacisnęła lekko zmarznięte dłonie w pięści. Na chwilę wstrzymała oddech.
- Czy ona ci się podoba? - spytała łamiącym się głosem. Widząc zaskoczenie malujące się na twarzy chłopaka, powtórzyła: - Czy ci się podoba?
Nie uzyskała odpowiedzi. Michał wciąż otępiały przyglądał się dziewczynie. Nie mogła znieść jego nic nie rozumiejącego wzroku. Nie mogła znieść tej przedłużającej się ciszy.
Nachyliła się. Przymknęła zapłakane oczy. W końcu to zrobiła. Spełniła swoje malutkie marzenie, rozświetlające jej życie, na kształt świecy postawionej na stole w ciemnym pokoju. Pocałowała Michała, a pocałunek ten był słodki jak miód. Delikatny niczym skrzydła motyla.
Odsunęła swoje wargi od ust swojego ukochanego. Jeszcze raz spojrzała w zszokowane oczy chłopaka, którego pragnęła od tak dawna.
- Kocham cię - wyszeptała.
Michał wstał. Mimowolnie opuszkami palców dotknął miejsca, gdzie dziewczyna złożyła swój pocałunek.

- Laura, ja... nie zrozum mnie źle, ale - starannie dobierał słowa.

Jesteś moją przyjaciółką. Nic do ciebie nie czuję.

Dziewczyna tępym wzrokiem wpatrywała się w chłopaka. Płatki śniegu osadzały się na jej głowie, niczym popiół gwałtownie wygaszonego ogniska. Poczuła, jakby straciła grunt pod nogami. Jakby nagle runęła w przepaść, niekończącą się dziurę pełną bólu.
Zamknęła mocno powieki, nie dopuszczając, by krystalicznie czyste łzy rozpaczy ujrzały światło dzienne. Wstała. Wyminęła stojącego w bezruchu Michała i nieśpiesznym, chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie. Nie dbała o to, gdzie się kieruje. Nie dbała o to, że powoli przestawała czuć skostniałe palce u rąk.

Patrzyła, ale nic nie widziała.
Czuła, ale nic nie odczuwała.
Słyszała, ale była głucha.
Żyła, ale w środku była martwa.

♦♦♦

Laura od feralnego styczniowego dnia nie zamieniła z Michałem ani słowa. On sam próbował z nią rozmawiać wiele razy: zaczepiał ją na przerwach, próbował się z nią porozumieć po szkole, nawet wysyłał tysiące wiadomości na Facebooku. Nic. Żadnej reakcji. A właściwie takiej, której by się spodziewał. Dziewczyna unikała go jak ognia. Jak trędowatego. Jak roznosiciela śmiertelnej choroby.
Dwa dni temu Michał odpuścił. Skończyły się jego próby nawiązania kontaktu. Próby ratowania ich wieloletniej przyjaźni. A Laura pogrążyła się w jeszcze większej rozpaczy. Staczała się na samo dno, wprost w objęcia mrocznej istoty; istoty kryjącej się pod maską troskliwej koleżanki, wciągającej pomocną dłoń w jej stronę. Równocześnie otaczała ją kryształową kulą, z której nie chciała ani jej wypuścić, ani nikogo wpuścić.

Cóż, depresja to bardzo zaborcza przyjaciółka.

Dziewczyna zaniedbała naukę, odsunęła się od wszystkich wokół, zamknęła się w sobie. Czasem, gdy miała wyjątkowo paskudny dzień, potrafiła zamknąć się w łazience, wyjąć z szafki żyletki i narysować na swoim ciele siatkę nieregularnych nasiąkniętych szkarłatem linii. Nie, odczuwanie bólu nie sprawiało jej przyjemności. Nienawidziła tego, co robiła. Brzydziła się tym. Ale już nie umiała inaczej dać upustu swoim negatywnym emocjom. Nie potrafiła funkcjonować tak jak dawniej. Nie bez Michała. Nie bez jego wsparcia. Nie bez ich przyjaźni.
Po miesiącu swoich męczarni postanowiła. Weszła do swojego sanktuarium krwi i odosobnienia i podeszła do umywalki. Oparła się rękoma o jej brzegi i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Kiedyś widziała tam radosną dziewczynę o jasnym obliczu, roześmianej buzi i tym figlarnym błysku w oku. Beztroską. Wesołą. Może nawet ładną. A teraz? Nawet chwilowe zawieszenie spojrzenia na jej szarej, zmęczonej twarzy przyprawiało nastolatkę o mdłości. Była wrakiem. Śmieciem. Wyrzutkiem. Nie była nikim ważnym, czy choćby godnym uwagi. Obejrzała swoje nadgarstki. Jasnoróżowe paski przypominające kod kreskowy wyraźnie odznaczały się na tle bladej skóry. Przesunęła opuszkiem palca po jednym z nich; jakby podświadomie poczuła delikatne mrowienie. Zamknęła oczy. To już trwa zbyt długo, pomyślała. Zbyt długo... Czas to zakończyć.
Dziesięć minut później, ubrana w ciepłą kurtkę i buty, wyszła z domu. Udała się w znanym sobie kierunku. Niebo było przysłonięte gęstymi, szarymi chmurami, ale na ziemię nie opadł ani jeden płatek śniegu. Laura szybkim krokiem przemierzała zapełnione ulice, by jak najszybciej dotrzeć do blokowiska. Miała nadzieję, że będzie w domu. Gdyby nie... Właściwie, to nie wiedziała, co wtedy. Działała pod wpływem impulsu, napędzana siłą swoich uczuć i desperacką potrzebą bliskości. Już nie dbała o to, czy będą razem, czy Michał ją kocha. Chciała po prostu odzyskać przyjaciela. Chciała tego. Pragnęła tego.

Potrzebowała tego.

Dotarła na miejsce. Odetchnęła ciężko; miała słabą kondycję. Przeszła kawałek w głąb wspólnego podwórka mieszkańców. I wtedy go dostrzegła. Opierał się plecami o trzepak, jakby czekając na kogoś. Laura nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Wszystkie wspomnienia wspólnie spędzonych chwil wróciły że zdwojoną siłą. Łzy same napłynęły jej do oczu, ale szybko je przetarła. Nie chciała teraz płakać. To miała być radosna chwila.
Przeszła kilka kroków i wtedy ją zobaczył. Nie wierzył. Uważniej się jej przyjrzał. Laura bez słowa patrzyła na Michała, czekając na jego reakcję. A on tylko stał i przyglądał się jej, nic nie mówiąc, nic nie robiąc.
Laura niepewnie przystąpiła z nogi na nogę. Dlaczego on się nie cieszy? Dlaczego jej nie woła, żeby podeszła? Dlaczego on nic nie mówi?!
Po chwili zrozumiała. Ktoś wykrzyknął jego imię. Dziewczyna. Podbiegła do niego z przeciwległej strony i rzuciła mu się na szyję. Chłopak w jednej chwili zapomniał o swojej dawnej przyjaciółce; zakręcił roześmianą panną wokół siebie i złożył na jej ustach długi, słodki pocałunek.

Pocałunek, który dla Laury zdawał się być przesiąknięty gorzką trucizną.

Kiedy, trzymając w ramionach swoją ukochaną, rozejrzał się po okolicy, nigdzie nie dostrzegł Laury. Wszystko wyglądało, jakby dziewczyna nigdy się tam nie pojawiła.

♦♦♦

Michał po niedoszłym spotkaniu z byłą przyjaciółką nie wiedział, co ze sobą zrobić. Opowiedział swojej dziewczynie o całej sytuacji, ale ona jedynie stwierdziła, że "idiotka nie ma co ze sobą zrobić i próbuje go zmanipulować". Więc oprócz wyrzutów sumienia wobec Laury miał również na głowie kłótnię z ukochaną.
Leżąc na łóżku w swoim pokoju zastanawiał się, jak mógłby dotrzeć do przyjaciółki z dzieciństwa. W jaki sposób mógłby z nią porozmawiać, aby wszystko sobie między sobą wyjaśnili. Do głowy nie przychodziły mu żadne pomysły, czy to rozsądne, czy szalone.
Z bezowocnej, jednoosobowej burzy mózgów wytrącił go dźwięk wiadomości przysłanej na Messengerze. Sięgnął po komórkę z szafki nocnej i odblokował ją. Zamarł. Nie wierzył własnym oczom.

"Laura przysłała wiadomość"

Niepewny co tam zobaczy, otworzył konwersację.

Laura: Cześć. Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale to tylko na chwilkę. Właściwie, to ostatnia wiadomość, jaką kiedykolwiek ci wyślę. Wiesz, to nie wiem od czego zacząć... może tak. Po pierwsze: życzę ci szczęścia z nową dziewczyną. Nie miałam okazji ci pogratulować, przepraszam. Marna że mnie przyjaciółka... Po drugie: No cóż. To jest właściwie, albo powinno być, pożegnanie. Już nigdy nie będę zawracać ci głowy, nie będę dzwonić, pisać, patrzeć na ciebie, czy chociażby myśleć o Tobie. Tak będzie najlepiej. Możliwe, że gdy czytasz tą wiadomość, ja już... odeszłam. Tak. Postanowiłam ze sobą skończyć. Po co mam dalej żyć, jeśli nie jestem nikomu potrzebna? To mnie przytłoczyło - to poczucie bycia ciężarem dla innych, przeszkodą, którą trzeba ominąć. Jestem zwykłym śmieciem, a śmiecie wyrzuca się do kosza. Możliwe, że zaczniesz się obwiniać. Zawsze miałeś w sobie tyle empatii... To nie jest Twoja wina. Nic nie jest Twoją winą. Nie mogę Cię przecież zmusić, żebyś mnie pokochał, heh. To ja. Jestem... BYŁAM po prostu zbyt słaba... To chyba tyle. Przepraszam, że zmarnowałam Twój czas.

Żegnaj.

Michał tępym wzrokiem spojrzał na ostanie słowo wiadomości.

- Nie... - jęknął. - Nie, nie, nie, nie,...

Zerwał się z łóżka i wybiegł z pokoju. Założył niedbale buty i nie zgarniając nawet kurtki, czy choćby szalika wybiegł z domu, w akompaniamencie zdziwionego nawoływania matki.

Jeszcze nigdy nie biegł tak szybko. Wymijał spacerujących po chodniku przechodniów, nie zważając na ich zirytowane pomrukiwania i zaskoczone spojrzenia ciągnące się za pędzącym chłopakiem, ubranym jedynie w ciepłe spodnie i podkoszulek. Kiedy było trzeba, przebijał się przez większe ich gromady. Przebiegał przez ulicę pełne pędzących aut. Przemykał na czerwonym świetle przez pasy. Kilka razy poślizgnął się na oblodzonym chodniku. Raz się przewrócił. Mimo to nie zatrzymywał się, wciąż pędził w drodze do Przyjaciółki. W myślach błagał ją, żeby chociaż chwilę na niego zaczekała, jednocześnie mając nadzieje, że całkowicie porzuci swoje zamiary.

W końcu ujrzał blok, w którym mieszkała. Ślizgając się na gładkich schodach, podbiegł do drzwi i wpisał kod. Pomylił się. Jeszcze raz. Znowu źle.

- Kurwa, dawaj! - krzyknął przerażony. Czyżby zapomniał kodu do mieszkania swojej Przyjaciółki?

Nagle drzwi się otworzyły. W progu stanęła starsza pani ubrana w odświętny strój. Wyminęła chłopaka i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku. Michał, dziękując Bogu za swoje szczęście, wykorzystał okazję i wpadł do środka. Ominął windę; wiedział, że zanim zjedzie na parter minie sporo czasu, a na nim zależało mu w tej chwili najbardziej. Wbiegał na górę, omijając co drugi schodek. Dotarł na trzecie piętro i popędził w stronę mieszkania numer 22. Nawet nie myśląc o pukaniu do drzwi, z hukiem wpadł do środka. W korytarzu przywitała go zaskoczona matka dziewczyny.

- Gdzie Laura? - wysapał, ciężko oddychając.

Kobieta zmierzyła chłopaka wzrokiem i niepewnie odpowiedziała:

- W łazience... Laura! Michał do ciebie!

Nie usłyszeli żadnej odpowiedzi, choć oboje wyraźnie widzieli, że w łazience pali się światło.

Chłopak zastanowił się. Może odpuściła, pomyślał. Jak mogłaby sobie zrobić krzywdę w łazience...

Zamarł. Jedno słowo wypaliło się w jego umyśle jaskrawymi literami. Żyletka.

- O nie... - doskoczył do drzwi i zaczął walić w nie pięściami. - Laura! Natychmiast mnie wpuść do środka!

- Michał, co się dzieje?! - krzyknęła zdenerwowana kobieta.

Chłopak zamiast odpowiedzieć wziął rozbieg i z całej siły kopnął drzwi jak najbliżej zamka. Te odskoczyły lekko, wyskakując z zawiasów. Michał niedbałym ruchem ręki uchylił je. Za plecami usłyszał przeraźliwy wrzask matki. Matki, która traciła swoje dziecko.

Laura siedziała na podłodze, oparta o ścianę. Prawa ręka bezwładnie zwisała nad wanną. Z jej przedramienia skapywała szkarłatna krew.
Chłopak z jękiem pełnym rozpaczy rzucił się do półprzytomnej dziewczyny. Wziął ją w ramiona i lekko poklepał drżącą dłonią po policzku.
- Laura, coś ty najlepszego zrobiła... - wyszeptał, a po chwili dodał, mówiąc do jej matki: - Niech pani wezwie pogotowie! Szybko!
Łkająca kobieta trzęsącymi się rękoma wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała numer alarmowy. Zaczęła rozmawiać z dystrybutorem, w panice plącząc sobie język. Michał nie słyszał, co mówi. W tamtym momencie liczyła się dla niego tylko nieprzytomna dziewczyna.
- Laura... - zaczął cicho szlochać. - Truskaweczko...

Nie znosiła, kiedy tak do niej mówił, bo przypominało jej to o jej alergi na te czerwone, soczyste owoce. Zawsze z wielką frustracją wykłócała się z nim o to, żeby przestał tak do niej mówić, albo chociaż żeby nie jadł przy niej tych cholernych truskawek. Mimo to chłopak uwielbiał się z nią drażnić, kochał patrzeć, jak na jej policzki wstępuje różany odcień, kiedy zezłoszczona wydymała policzki...
Kochał? To słowo zdawało się być źródłem tego wielkiego bałaganu. Oczywiście, że ją kochał, ale nie w sposób, jaki by Laura sobie życzyła. Dla niego była... jest jak siostra. Nic więcej. Nic mniej.
Dziewczyna lekko drgnęła. Michał skupił rozbiegany wzrok na jej obliczu, tak cholernie bladym obliczu. Dłonią pogładził jej chłodną twarz.
- M... Michał... - Laura lekko uchyliła powieki. Oczy miała jakby zasnute mgłą, zdające się wpatrywać w jakiś odległy punkt, ponad ramieniem chłopaka.
- Jestem tutaj - wyszeptał chłopak, wciąż gładząc ją po policzku. - No i coś ty narobiła co, Truskaweczko?
- Nie nazywaj mnie tak - uśmiechnęła się słabo, patrząc wprost w oczy Przyjaciela.
- Nic się nie bój, zaraz przyjedzie pogotowie... Będzie wszystko okej - Michał drżącym głosem wydobył z siebie słowa otuchy, które bardziej kierował do siebie, niźli do dziewczyny.
Laura westchnęła słabo.
- Będzie okej... Jeśli odejdę. Michał ja... - starała się zabrać rozbiegane myśli. Przychodziło jej to z coraz większym trudem. - ...ja nie umiem być tylko twoją przyjaciółką. Zawsze, czy tego chcesz czy nie, będę cię kochać. A kiedy widzę cię z inną... To boli. Bardzo boli.
Rozpłakała się. Chłopak przytulił jej głowę do swojej piersi. Słone łzy wsiąkały w jego koszulkę, kiedy jego Truskaweczka, wsłuchując się w bicie jego pędzącego serca, powoli się wykrwawiała.
- Nie zrozum mnie źle - kontynuowała, lekko pochlipując. - To nie jest twoja wina. To nie jest niczyja wina. Ja... Ja już nie chcę po prostu być dla nikogo ciężarem, przeszkodą na drodze. Nie jestem tu potrze...potrzebna...
Laura przemknęła powieki. Czuła, że nadchodzi już koniec. Michał nie potrafił powstrzymać emocji. Pociągając nosem, przytknął czoło do jej głowy. Łzy skapywały na twarz dziewczyny.
- Przestań gadać głupoty, Truskawo cholerna... - załkał cicho. - Nie ma tak, nie pozwalam ci tak myśleć. Słyszysz mnie? Nie wolno ci!
Nie mógł opanować szlochu. Objął dłońmi jej głowę i pocałował ją w nasadę nosa.
- Zabraniam ci umierać, kurwa mać, choć raz mnie posłuchaj bez marudzenia! - krzyczał. - Przysięgam, że jak to zrobisz... Przestanę jeść przy tobie truskawki. W ogóle przestanę je jeść, tylko już daj spokój...
Usłyszał za sobą ciężkie kroki. Chwilę potem został brutalnie odepchnęty od Przyjaciółki. Niezdarnie podniósł się i patrzył, jak ratownicy zabierają z mieszkania nieprzytomną Laurę.
- Truskaweczko... - szepnął i zapłakał.

♦♦♦

-Idziesz?
- Tak.
- Może lepiej odpuść. Teraz powinna z nią być rodzina...
- Jestem jej rodziną. Słuchaj - Michał położył dłoń na ramieniu swojej dziewczyny. - choćbyś nie wiem jak próbowała, to nie odwiedziesz mnie od tego. Chcę być dzisiaj przy niej. I nawet jakbym miał się przedzierać przez milion takich "zniechęcaczy"... I tak do niej pójdę.
Dziewczyna pokiwała głową, uśmiechając się słabo. Pocałowała Michała w policzek i przytuliła się do jego piersi.
- Po prostu się o ciebie martwię... - wymruczała, lekko pociągając nosem.
- Wiem - oparł brodę na jej głowie.

♦♦♦

Poprawił płaszcz, zarzucił na szyję szalik i wyszedł z domu. W głowie miał pustkę; żadnych myśli, żadnych emocji. Wiedział, gdzie chciał dojść i tak się kierował. Nie może się spóźnić, bo byłaby na niego zła. Zawsze się złości, kiedy przychodzi później niż zapowiadał. Taki jej mały fetysz na punkcie punktualności.
Był w połowie drogi, kiedy przechodząc obok sklepu zauważył coś, co zwróciło jego uwagę. Podszedł bliżej. Przez szybę zauważył na ladzie coś, co na pewno poprawi jej humor. Bez namysłu wszedł do środka i kupił.

♦♦♦

Jego buty lekko ślizgały się po oblodzonym chodniku. Ostrożnie, żeby się nie poślizgnąc i nie wypuścić prezentu z rąk, przeszedł przez kamienną bramę. Nie wiedział za bardzo, gdzie ją znajdzie, nawet nie miał pojęcia, czy to na pewno tutaj. Ale wtedy usłyszał jej matkę, jej zachrypnięty głos. Michał poszedł w jej stronę. Kiedy się zbliżał, słyszał coraz więcej różnych głosów, pewnie reszta rodziny.
Był coraz bliżej, głosy były coraz bardziej donośne, coraz więcej ciemnych kurtek i płaszczów migało mu przed oczami. Zbliżał się do wejścia, które było obstawnione przez lamentujących krewnych Przyjaciółki. Bez słowa wyminął większość z nich, kiedy było trzeba przepychał się między nimi, nie zważając na ich wrogie spojrzenia i cięte uwagi. Stanął przy niej, tam gdzie było jego miejsce.
Laura była śliczna. Był nawet gotów porwać się na stwierdzenie, że piękna. Ubrana w białą sukienkę w delikatne czerwone groszki, czarne pantofelki i z naczyjnikiem, który dostała od niego na urodziny, na szyi. Włosy ułożyli jej w subtelne fale, gdzieniegdzie powpinali jej delikatne spinki z kwiatami. Nigdy się nie malowała jakoś specjalnie mocno, więc i teraz miała jedynie podkreślone usta i zaróżowione policzki.
Michał patrzył na nią tępym wzrokiem. Jak to się stało, że tak szybko zgasła? Nie rozumiał tego i tak na prawdę nie chciał tego zrozumieć. W jego głowie Laura, jego Truskaweczka, była wciąż żywa i uśmiechnięta, tak jak to było przed tym, nim popadła w depresję.
Przypomniał sobie o prezencie. Wyciągnął go zza pazuchy płaszcza i podszedł do trumny. Podejrzliwe spojrzenia niemalże przewiercały go na wylot, ale nie zwracał na to uwagi. Nic się nie liczyło, teraz był tylko on i Laura. Delikatnie podniósł jej zimne, martwe dłonie i wsunął pod nie małe opakowanie soczystych truskawek.
- Tam na górze już będziesz mogła się nimi zajadać na okrągło - powiedział, starając się opanować drżenie głosu. - Tylko zostaw coś dla mnie, Truskaweczko...
Gorzkie łzy spłynęły po jego zmarzniętej twarzy. Zaszlochał głośno, niezdolny do czegokolwiek innego.
Za sobą usłyszał cichy głos księdza. Czas zamknąć trumnę. Miał zamiar odejść, ale zanim to zrobił, pochylił się nad twarzą Przyjaciółki i złożył na jej czole pocałunek, wyrażający wszystkie jego uczucia do niej. Jego tęsknotę. Jego żal.

Jego braterską miłość.

Continue Reading

You'll Also Like

7.3M 305K 38
~ AVAILABLE ON AMAZON: https://www.amazon.com/dp/164434193X ~ She hated riding the subway. It was cramped, smelled, and the seats were extremely unc...
16.4M 546K 35
Down-on-her-luck Aubrey gets the job offer of a lifetime, with one catch: her ex-husband is her new boss. *** Aubrey...
11.7M 302K 23
Alexander Vintalli is one of the most ruthless mafias of America. His name is feared all over America. The way people fear him and the way he has his...
10.1M 506K 199
In the future, everyone who's bitten by a zombie turns into one... until Diane doesn't. Seven days later, she's facing consequences she never imagine...