Czy wolałbyś? ||Hetalia||

By Turcja

1.9K 249 201

Chyba każdy zna grę ,,Czy wolałbyś?". Ale co jeśli musiałbyś zgodzić się na zrobienie tego, czego wybrałeś, a... More

Prolog
Rezydencja
Kolacja
Elektryzujące wrażenia

Propozycja

425 48 15
By Turcja

Promienie słoneczne padały na twarzyczkę Yong Soo, który podpierał ręką swój podbródek, wyglądając przez okno. Jego brązowe oczy śledziły puchate obłoki delikatnie sunące po nieboskłonie.

- Zarobiłeś coś dzisiaj? - zapytał, odwracając się w kierunku swojego brata, Kiku.

- Nie za wiele - odpowiedział mu, po czym przeczesał włosy, odgarniając przy tym niesforne kosmyki. Były zdecydowanie za długie i wyraźnie potrzebowały ścięcia. - Jutro jest kolejna wizyta, prawda?

Młodszy pokiwał głową twierdząco.

- Jak się czuje Yao? - zapytał Kiku. Jego oczy były takie puste i zmęczone. Yong Soo nie znosił na nie patrzeć. Stały się takie rok temu. Pewnego dnia brat zniknął na całą noc i wrócił z workiem pieniędzy. Od tamtej pory już nie był taki sam. Wielokrotnie wypytywany o tamtą noc, zbywał temat machnięciem ręki...

- Żadnej poprawy. - Westchnął smutno w odpowiedzi, unikając kontaktu wzrokowego. Szybko odzyskał jednak swoją postawę. - Ale jestem pewien, że jutro będzie lepiej!

Chłopak nie zamierzał przestać w to wierzyć. Wiara i nadzieja były dla niego najcennijszymi wartościami, a on nie zamierzał ich gubić.

Z rozmowy wyrwał ich dźwięk dzwoniącego telefonu. Bracia spojrzeli po sobie, po czym Yong Soo wstał z krzesła i powędrował w stronę urządzenia.

Na ekranie widniało imię i nazwisko doktora ich brata.

Pedro Silva Correia. 

- Halo? - Młodszy odebrał telefon. Kiku nawet się nie odwrócił. Siedział tylko przy stole, podpierając głowę na nadgarstku.

- Ach, Yong Soo, dzień dobry! Chciałem tylko przekazać, że mam dla waszej rodziny pewną propozycję - podkreślił ostatni wyraz.

- Propozycję? - zapytał z ciekawością, a Kiku poderwał się, jakby właśnie dostał biczem.

- Dokładnie. Może to pomóc twojemu bratu - Na twarzy chłopaka pojawił się ogromny uśmiech, a jego serce przyspieszyło rytmu.

- Co to takiego?! - wykrzyknął uradowany, a jego starszy brat zaczął podchodzić do Yong Soo, wymachując rękami.

- Rozłącz się - wyszeptał do niego Kiku, ale chłopak postanowił go zignorować. Taka okazja mogła się nie powtórzyć.

- Wystarczy, że przyjdziesz dzisiaj do mojego gabinetu za około godzinę - Nastolatek przypomniał sobie, że do szpitala ma około trzydziestu minut, więc wiele czasu nie miał.

- Dobrze! Dziękuję bardzo! - Nie mógł opanować swojej radości. Czy to naprawdę mogło poprawić stan zdrowia jego brata? Wiedział jedno. Za wszelką cenę musiał dotrzeć na spotkanie.

- Mówiłem, byś się rozłączył - powiedział lekko przestraszonym tonem.

- Doktor wymyślił coś, co może pomóc Yao! - Jego brat otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zostało mu to dane. - Idę mu to powiedzieć!

Podekscytowany Yong Soo zaczął pędzić w stronę pokoju brata, ignorując Kiku. Biegł, ile sił w nogach mimo krótkiego dystansu. W jego głowie przemykały najróżniejsze scenariusze. Wyobraził sobie, jak wraca do domu z workiem pieniędzy, oczy Kiku pełne niedowierzenia i zdrowego Yao, który mówi mu te słowa, które tak bardzo pragnął usłyszeć.

Chłopak wpadł do pokoju brata, trzaskając drzwiami z podekscytowania. Podszedł on do łóżka, na którym leżał nieszczęśnik i chwycił go za dłoń. Poczuł, jaka jest zimna i wzdrygnął się lekko. Było tam zdecydowanie zbyt chłodno. Oczy starszego obserwowały Yong Soo bez emocji, a jego włosy były tłuste i niezadbane. Cierpiał od gorączki i potrzebował pomocy. Jak najszybciej.

- Braciszku! Dzwonił doktor! Powiedział, że może ci pomóc! - wykrzyknął uradowany - Wystarczy, że pójdę z nim na spotkanie!

Zobaczył, jak jego opatulony w żółty koc brat, szuka brązowych ślepi Yong Soo. Yao nigdy nie umknęła ta iskierka pełna nadziei. Jej nie dało się nie zauważyć. Była zbyt jasna. Zawsze się bał o jego nazbyt wielką optymistyczność, ale cenił w nim wolę walki. Była potężniejsza niż jakakolwiek inna.

Starszy westchnął przeciągle, zmieniając swoją pozycję z leżącej na siedzącą. Dwie pary oczu spotkały się.

- Yong Soo, nie rób sobie nadziei, aru - powiedział z wyraźnie zachrypniętym głosem. Nie używał ostatnio swoich strun głosowych zbyt często.

- A-ale doktor powiedział... - Jego entuzjazm zaczął znikać pod presją oczu Yao.

- Pan doktor nie potrafi czarować, aru - oznajmił w odpowiedzi, marszcząc brwi. Nie mógł pozwolić, aby jego brat wierzył w każde powiedziane mu głupstwo.

Yong Soo puścił rękę brata z wydętymi wargami i, nie mogąc powstrzymać uczuć, tupnął nogą ze złością.

- I tak pójdę na spotkanie! - Nie mógł pozwolić, aby taka szansa została zmarnowana.

Chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył z impetem w stronę drzwi. Jego oczy skierowane ku podłodze i kiedy już miał pociągnąć za klamkę, odwrócił się w stronę brata, który już wrócił do pozycji leżącej.

- Będziesz ze mnie dumny - powiedział pod nosem. Nie chciał, by brat go usłyszał. A może chciał? Yong Soo wiedział w tym momencie tylko jedną rzecz. Musiał dostać się na spotkanie.

                              ***
Protesty Kiku nie dały nic do zrozumienia jego bratu, który w pośpiechu wyszedł na spotkanie.

Yong Soo stał teraz w oświetlonym przez światło słoneczne gabinetu. Wokół roztaczała się woń kawy oraz cynamonu i słychać było ciche tykanie zegarka naściennego. Ściany pomieszczenia miały ciepły zielony kolor i przypominały barwą agrest. W kątach stały wielkie donice z pięknymi, bujnymi roślinami, a to wszystko roztaczało przyjemną aurę. Na środku pokoju stało jasne biurko, o które podpierał się doktor.

Chłopak dobrze pamiętał mężczyznę. Miał brązową czuprynę, która często się buntowała i była w nieładzie oraz oczy kojarzące się ze szmaragdami. Bez wątpienia miał duże powodzenie wśród płci żeńskiej.

Yong Soo przeniósł wzrok na kanapę, stojącą po prawej stronie biurka. Siedział na nim nieznany mężczyzna, który z zainteresowaniem mu się przyglądał. Chłopak poczuł coś onieśmielającego w nieznajomym. Złote oczy osobnika oglądały go z góry do dołu, jakby chcąc ocenić jego wartość. Nie mogąc znieść napięcia, chrząknął.

Doktor Correia uśmiechnął się szyderczo, a kosmyki jego włosów opadły mu na oczy, oddając niepokojącą atmosferę. Nieznajomy zauważając zakłopotanie chłopaka, posłał Pedro karcące spojrzenie.

- Witaj, Yong Soo. Chcę ci przedstawić pana Cheong. Jest moim bardzo dobrym przyjacielem i ma on dla ciebie pewną ofertę! - rozpoczął konwersację z otwartymi ramionami, jakby zapraszając go na luźny spacer. Nieznajomy pokierował swe złote oczy w stronę chłopaka i kiwnął głową, potwierdzając słowa doktora.

- Dzień dobry - oznajmił chłopak. Jego niepewność była nadal widoczna w jego głosie, którą pan Cheong bez trudu wykrył.

- Witam serdecznie, chłopcze - Yong Soo otworzył usta, ale został uciszony poprzez podniesienie ręki nieznajomego, a potem powitał go ciepły uśmiech. - Bez zbędnych ceregieli, proszę. Wiem, że potrzebujesz pieniędzy na leczenie brata i organizuję pewne spotkanie, na którym będziesz mógł zdobyć trochę funduszy.

Nastolatek od razu się uśmiechnął, słysząc nowinę, a niepewność z niego wyparowała. Jego nazbyt wielki entuzjazm brał górę.

- Czyli mam się po prostu stawić na tym spotkaniu? - zapytał niecierpliwie, na co doktor parsknął śmiechem, a pan Cheong wstał z kanapy, po raz kolejny posyłając swojemu przyjacielowi karcący wzrok.

- Nie, nie, nie. To nie będzie takie proste. Będziesz musiał wziąć udział w organizowanej przeze mnie grze - powiedział, podkreślając ostatnie słowo, a jego złote oczy zaiskrzyły.

- Grze? - dopytywał się ze zniecierpliwieniem.

- Tak, dokładnie - Pan Cheong uśmiechnął się i złożył ręce - Niestety nie mogę ci powiedzieć, o co w niej chodzi. Mogę cię jedynie zapewnić, że za wygraną opłacę wszystkie twoje rachunki i pokryję koszty leczenia twojego brata, a nawet zapłacę za waszą naukę.

Yong Soo jakby zamurowało, a serce przyspieszyło mu rytmu. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę, więc zaczął powtarzać sobie w głowie słowa pana Cheonga, chcąc uświadomić sobie, że nie śni. Dzięki temu, mógł odpłacić się Yao za to wszystko, co dla niego zrobił. Chłopak czuł, jak jego serce ściska się na wspomnienie o jego bracie. Nie mógł pozwolić na jego śmierć.

- A czy to na pewno bezpieczne? - zapytał chłopak, wciąż niedowierzając. Doktor podszedł do niego z uśmiechem i położył rękę na jego ramieniu.

- Widzisz, ja też brałem udział w tej grze. Moja matka cierpiała wtedy na raka. Na szczęście wygrałem i spójrz, jak dzięki temu daleko zaszedłem! - powiedział, po czym odwrócił się i usiadł na kanapie.

Yong Soo nie potrzebował więcej. Musiał wziąć udział w grze, by uratować brata. Nie było innej opcji.

Pan Cheong spostrzegł, że chłopak podjął już decyzję. Nie było to dla niego niczym trudnym. Wręcz przeciwnie. Było to dla niego proste.

- Zgadzam się! Wezmę udział! - wykrzyknął Yong Soo z uśmiechem. Doktor i nieznajomy spojrzeli po sobie i wymienili uśmiechy.

- Świetnie! Przyślemy zatem po ciebie limuzynę dzisiaj wieczorem o dwudziestej. O, a tutaj - Pan Cheong wyciągnął karteczkę ze swojej kieszeni. - Masz mój numer kontaktowy

- Dziękuję panu! - rzekł pełen energii i wziął wizytówkę.

- Proszę, mów mi Chao - Uśmiechnął się.

- Oczywiście! Do widzenia! - powiedział Yong Soo i z radością kipiąca od niego, wyszedł z pomieszczenia. Dwójka przyjaciół czekała cierpliwie aż kroki ucichną, po czym odezwał pan Cheong:

- Jest idealny – oznajmił, siadając na kanapie. Doktor skrzywił się, nie rozumiejąc, co Chao miał na myśli.

- Idealny? – powtórzył. – Powiedziałbym, że naiwny

- Zrobi wszystko dla swojego brata. Nawet zabije – wytłumaczył mu bez skrupułów. Pedro prychnął na to w zazdrości.

O, tak. On był bardzo zazdrosny. Jego przyjaciel zawsze był geniuszem w dziedzinie psychologii. Świetnie rozpoznawał zakłopotanie czy niepewność. Nie miał również problemu w przekonywaniu ludzi do udziału w jego grze. On zawsze wiedział, co powiedzieć. Doktor za wszelką cenę chciał się tego nauczyć, więc obserwował swojego przyjaciela z boku, próbując odgadnąć jego myśli. Nie udawało mu się to jednak.

- Jak ty to robisz? – zapytał o po raz n-ty.

- To jest tutaj – Chao wskazał palcem na swoją głowę. – Albo to masz, albo nie.

Doktor prychnął tylko na to. Nie znosił tej odpowiedzi.

- Swoją drogą – zaczął pan Cheong. – Jak tam twoja matka?

Na twarzy Pedro pojawił się ogromny, szyderczy uśmiech, którego nie powstydziłby się żaden złoczyńca.

- Zmarła przy porodzie. – Jego wzrok przeniósł się na okno. Pogoda za nim była słoneczna, a po niebie płynęły pojedyncze chmurki. Zupełnie jakby świat nie zdawał sobie sprawy z tego, co miało wydarzyć się tej nocy.

~~~
Yong Soo - Korea Południowa
Kiku - Japonia
Yao - Chiny
Pedro Silva Correia - Portugalia
Chao Cheong - Makao

Continue Reading

You'll Also Like

674K 22K 80
Follow the story of Cathy Potter as she and the entire school of Hogwarts sees what their future has in store for them... Best Rankings: #3 - Lily Ev...
383K 12.1K 88
"I have a secret, a well-kept secret for the last almost seven years. The real reason why I went into hiding." After years in a complicated relatio...
796K 29.5K 97
𝐀 𝐒𝐌𝐀𝐋𝐋 𝐅𝐀𝐂𝐓: you are going to die. does this worry you? ❪ tua s1 ⎯⎯⎯ 4 ❫ © 𝙵𝙸𝚅𝙴𝙷𝚇𝚁𝙶𝚁𝙴𝙴𝚅𝙴𝚂...
1.7M 63.4K 43
" Wtf is wrong with you, can't you sleep peacefully " " I-Its pain..ning d-down there, I can't...s-sleep " " JUST SLEEP QUIETLY & LET ME ALSO SLEEP...