DESIRE | L. Hemmings

By smolmochi_

336K 9.8K 1.2K

Love is an irresistible desire to be irresistibly desired. Sceny +18 More

Prolog
1
2
3
4
5
6 +snap
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
19 + 13 faktów o mnie
WAŻNE NIE OMIJAJ!
20.
CZYTAJ!!
informacje
21.
Wesołych świąt !
22.
ASK !!
23.
24
Epilog
PODZIĘKOWANIA + INFORMACJE
NOWE FF
DRUGA CZĘŚĆ!!!!
WAŻNE!
HALO HALO
Pierdo.. to idzie do poprawki
*NOWE FF*
WAŻNE
NOWE FF

25

3K 115 3
By smolmochi_

To już ostatni rozdział :') ale nie będę się jeszcze z wami żegnać ani wam dziękować przeczytajcie go spokojnie poczekajcie do epilogu wtedy naprawdę namącę wam w głowach... i proszę was podczas czytania włączcie sobie tą piosenkę pisałam przy niej cały rozdział. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Luke*

Od wypadku minęło kilka dni, wyszedłem już ze szpitala. Prawie wszystko wróciło do normy, prócz mojej psychiki.Nie mogę pogodzić się ze śmiercią Renee. Codziennie przesiaduje w  salonie otulony jej ulubionym kocem w kwiatowy wzór i przypominam sobie te wszystkie sytuacje : jak musieliśmy się ukrywać, jak nasi rodzice dowiedzieli się o nas.. 

Pamiętam jej pierwszy dzień u nas w domu, skradałem się widząc ją w pokoju, stała naprzeciw ogromnych drzwi wyjściowych z salonu na taras i podziwiała ogród mojej mamy. Widziałem jak robiła znudzone miny patrząc na idealnie urządzone wnętrze. Od początku zauważyłem, że była całkowicie inna niż jej ojciec, jej długie brązowe włosy opadały na jej ramiona,  kiedy mnie uderzyła... zapamiętam ten moment na zawsze. 

Chodziłem po salonie gdzie wszystko było pogrążone w czerni i szarości, mój ojciec ubrany był w czarny garnitur i czarną koszulę, po raz pierwszy zacząłem go nazywać ojcem.. Moja mama miała na sobie czarną zwiewną, lekką sukienkę z długimi rękawami. W domu panoszyła się rodzina, moje młodsze kuzynostwo na każdym kroku dawało o sobie znać, Michael siedział razem z Calumem i Ashtonem do którego wtulona była płacząca Bryana. Wszyscy bardzo przeżyliśmy śmierć Renee. Miała jeszcze tyle przed sobą, chcieliśmy razem zwiedzić cały świat, albo chociaż jego część. Mieliśmy wziąć ślub, kupić ogromny dom i wychowywać dwójkę naszych dzieci, a wszystko to pękło jak bańka mydlana w ułamku sekundy. 

Poszedłem na górę do jej pokoju, bałem się tam wejść. Nikt nie mógł otworzyć jego drzwi a co dopiero wejść do środka. Zabrałem kluczyk z małego stoliczka obok, na którym była również lampka, którą razem z Renee prawie strąciliśmy wracając z imprezy. Patrzyłem na nią przypominając sobie tą głupią sytuacje a po moich policzkach zaczęły spływać łzy, czułem jak moja warga  drży, a moje trzęsące się  dłonie powoli wkładały kluczyk do zamka. Przekręciłem raz i nacisnąłem klamkę - zamknięte, powtórzyłem te same ruchy po raz drugi. Białe, drewniane drzwi otworzyły się, delikatnie pchnąłem je do przodu i wszedłem do środka. 

Wszystko było takie samo, nierówno zaścielona, jasnoniebieska pościel, książki, które czekały aż ktoś porządnie ułoży je na półce, ulubiona kurtka Reneesme zawieszona była na jej białym obrotowym fotelu. Wydawałoby się, że w tym pokoju mieszkała osoba z artystyczną i niepozbieraną duszą, która od dłuższego czasu już kolekcjonowała kurz na starych papierach czy karteczkach, które powinny zostać wyrzucone do kosza, ale zawsze trafiały poza niego, a był to po prostu pokój osiemnastolatki, która parę miesięcy temu zapukała do drzwi tego domu i oznajmiła, że zamieszka tu do czasu studiów. Z uwagą obserwowałem wszystko w jej pokoju tak jakbym wszedł do niego po raz pierwszy w życiu, a przecież bywałem tu praktycznie w ciągu każdej minut moich nudnych szarych dni, ale nigdy nie pomyślałem, że kiedyś to pomieszczenie utraci swojego właściciela tak szybko... 

Po kilku minutach z moich przemyśleń wyrwało mnie skrzypienie drzwi, to moja mama weszła do środka doskonale wiedziałem, że to ona. Zapach jej wyrazistych perfum rozszedł się po pokoju i wymieszał z zapachem atramentu, czekolady i kwiatów róży. Wszystko tutaj umierało, powoli umierało razem z moją duszą... Stawałem się wrakiem człowieka, nie radziłem sobie. Udawałem, że jestem silny - nie byłem, robiłem dobrą minę do złej gry. Uśmiechałem się do znajomych, ale tak naprawdę rozsypywałem się w sobie, traciłem chęci do życia. 

- Lucas? - usłyszałem głos blondynki, która stała obok mnie. 

- Tak mamo? - odpowiedziałem ze stoickim spokojem, a tak naprawdę miałem ochotę rzucić się jej w ramiona i zacząć płakać. Moja kochana Renee już nie wróci. Odeszła. Zostawiła mnie. 

- Wszyscy na Ciebie czekamy,za godzinę rozpocznie się msza, a jednak do kościoła jest kilkadziesiąt minut drogi - potarła moje ramie i przyklękła obok. - Musimy jechać synku - pokręciłem przecząco głową a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Łzy na które czekałem już kilka dni. 

- Nie, nie chce iść mamo. Nie chce na to patrzeć, nie chce słyszysz? - powiedziałem i przytuliłem się do kobiety. Czułem się bezradnie jak pięcioletni chłopiec, który musiał iść do przedszkola mimo, że jego przyjaciele mogli bawić się na podwórku, ale jego mama pracowała i nie mogła się nim zająć.

- Kochanie... ja wiem to dla ciebie trudne, ale ona chciałaby żebyś tam był. Proszę zrób to dla niej słoneczko - kobieta pomogła mi wstać i przytuliła mnie, a na koniec pocałowała w czoło. 

Po kilku minutach razem z mamą zeszliśmy na dół, gdzie cała rodzina czekała już tylko na nas. Wsiadłem do samochodu mojego ojca z bukietem białych róż, które kochała Renee. Patrzyłem na horyzont, ulice Sydney znikały, a zamieniały się w ogromne drzewa liściaste, które były zieleńsze niż dotychczas. Wszystko wydawało się żywsze niż dotychczas, czerwone róże w ogródkach prawie każdego domu, magnolie, które dzisiaj postanowiły zakwitnąć. 

- Masz naprawdę piękny pogrzeb Renee - szepnąłem patrząc na tapetę mojego telefonu, gdzie widniało jej zdjęcie. 

Ponownie wbiłem wzrok w szybę samochodu, który miał pojedyncze domy jednorodzinne. Nie kontrolowałem już łez które spływały po moich policzkach. Nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Chciałem żeby to wszystko okazało się głupim snem. Snem z którego nie mogę się wybudzić. 

Po kilku minutach byliśmy już w kościele, jej trumna była ułożony przed ołtarzem jednak nie była ona otwarta jak trumny na większości pogrzebów. Była zamknięta. Na jej pokrywie ułożone były białe róże takie same jakie trzymałem w dłoni. Chwilę potem kapłan wyszedł do nas i powitał wszystkich przyjaciół i rodzinę Renee. Potem każdy z "przedstawicieli" wygłosił swoją pożegnalną mowę, ostatnie słowa, które chciał powiedzieć brunetce, ale nie było mu to dane. Ja sam też to zrobiłem. Stanąłem przy ambonie i wyciągnąłem z kieszeni moje pomięte kartki na których zapisane było wszystko co chciałem powiedzieć zmarłej dziewczynie. 

Próbowałem odczytać cokolwiek z nich, ale moje starania szły na marne. Wszystko było rozmazane przez moje łzy. Włożyłem je ponownie do kieszeni i spojrzałem na zamkniętą, dębową trumnę, której lakier błyszczał się w promieniach słońca, które wpadały przez witraż widniejący ponad ołtarzem. Wszystko mieniło się kolorami tęczy, tak jakby własnie miał odbyć się chrzest nowo narodzonego dziecka, a nie pogrzeb osiemnastolatki, której marzenia utknęły gdzieś daleko w otchłani świata. Odetchnąłem i rozpocząłem moją mowę. 

- Drodzy przyjaciele, rodzino Reneesme, kochana mamo i tato. Na samym początku chciałbym powiedzieć, że miałem przygotowane wszystko co chciałem tutaj Wam przekazać, ale niestety.. moje słowa przepadły , a więc wybaczcie mi wszystkie przejęzyczenia i błędy słowne, które po pełnie - wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy. - Reneesme, była wspaniałą dziewczyną, miała wiele do przekazania całemu światu. Chciała spełnić wszystkie swoje marzenia, a w szczególności to, o czym już dawno powinniśmy wam powiedzieć. Ja i Reneesme zakochaliśmy się w sobie. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, choć ciężko mi to stwierdzić, zakochałem się po raz pierwszy w życiu - cicho zaśmiałem się wypowiadając te słowa.

- Stawiam, że gdyby Renee teraz tu była, dostałbym w twarz i nakrzyczałaby na mnie, że mieliśmy o tym wszystkim powiedzieć podczas rodzinnej kolacji, w rocznicę ślubu naszych rodziców, prawdą jest, że ja i zielonooka dziewczyna jesteśmy przyrodnim rodzeństwem, ale przecież to nie zabrania nam bycia razem prawda?  Trochę odbiega od tematu uroczystości bo w..wiem, że ona ju...już nie wróci - mój głos załamywał się kiedy wypowiadałem te słowa. Zrobiłem sobie chwilę przerwy i kontynuowałem.

 - Reneesme była najwspanialszą osobą jaką w moim życiu poznałem, miała misję, chciała uczynić nas wszystkich lepszymi, choć sama nie potrafiła sobie poradzić - spojrzałem po raz ostatni na jej trumnę.

- Kochanie, już nie długo się zobaczymy, namieszaj tam u bram nieba w końcu tylko wariaci są coś warci - wypowiadając ostatnie słowa po moim policzku spłynęła łza, mimo to uśmiechnąłem się i wróciłem na swoje miejsce. 

Kilkanaście minut później kapłan zakończył ceremonię i wszyscy przeszliśmy na cmentarz aby pożegnać po raz ostatni córkę Rufusa Thor'a. Kiedy grobowiec był już zamknięty rodzina i przyjaciele złożyli na nim kwiaty, bukiety,pojedyncze wiązanki i składali kondolencje mojej mamie i tacie Renee, a ja stałem przy jej grobie i patrzyłem na zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny umieszczone w pomniku. Odwzajemniałem jej uśmiech tak jakby ona tu była, ale czułem na sobie czyjś wzrok, pomimo że większa część naszej rodziny rozeszła się już do swoich  samochodów, czułem, że jest ktoś kto mnie obserwuje. 

 Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem drobną dziewczynę, która ubrana była cała na czarno. Jej spódnica powiewała na wietrze a ona sama non stop poprawiała okulary przeciwsłoneczne na swoim nosie i powoli zbliżała się w moją stronę, aż w końcu stanęliśmy twarzą w twarz. 

- Ty jesteś Luke Hemmings? - powiedziała zdejmując swoje okulary.

- Tak to ja, ale o co chodzi?

- To dla Ciebie - dziewczyna wręczyła mi białą kopertę na której był napis Dla Luke'a. Kiedy podniosłem wzrok ciemnowłosej dziewczyny już nie było. Wyparowała. Odwróciłem kopertę i przeczytałem kolejne słowa skierowane do mnie. Wiem, że już się niecierpliwisz, ale proszę przeczytaj to kiedy wrócisz do domu.

Charakter pisma był mi dobrze znany, widziałem je już tysiące razy. Nawet dzisiejszego dnia, to list od brunetki.  

Schowałem go do kieszeni mojego garnituru i pobiegłem do samochodu rodziców, gdzie mama i tata zajęli już swoje miejsca. Nie zadawali pytań, nie rozmawiali ze sobą. Jechaliśmy w ciszy i spokoju, tą samą piękną drogą .  

Po około czterdziestu minutach byliśmy w naszym salonie, mama częstowała jeszcze gości z miasta, którego nazwy nawet nie pamiętałem. Rufus przeglądał stary album ze zdjęciami małej dziewczynki i co chwila ocierał łzy, które wypływały z jego oczu pomimo uśmiechu na twarzy. Nie mogłem wytrzymać, przeprosiłem wszystkich i wybiegłem na górę do mojego pokoju zrzuciłem z siebie marynarkę, która wylądowała na krześle przy moim biurku, uprzednio wyjmując z niej lis i położyłem się na łóżku. Ręce drżały mi na samą myśl co mogłoby być w środku, ale nie bałem się powoli zacząłem otwierać kopertę i wyciągnąłem papier pachnący perfumami mojej przyrodniej siostry. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No więc jak widzicie, rozdział jest dłuższy, przyznam się, że w niektórych momentach chciało mi się płakać (jestem zbyt wrażliwa wiem) ale tak o to dobrnęliśmy do końca pierwszej części jeszcze epilog i podziękowania małe statystyki itp. 

Dziękuję wam, nie wiem co jeszcze mam napisać tutaj bo wszystko mam poukładane na dalsze pseudo rozdziały. 

Do zobaczenia <3 

Katie 

Continue Reading

You'll Also Like

11.5K 2.5K 46
II część dylogii „To tylko taniec" ZAKOŃCZONE Ewelina musiała przyznać babci rację - można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie. Zdawałoby się, że sk...
1.2M 3.7K 6
Osiemnastoletnia Judy Benson jest młodszą siostrą Nicolasa, który od lat rywalizuje o wszystko z Jeanem Tunnerem. Z kolei ten drugi jest bratem najle...
453K 6K 137
rosesmile: potrzebuje sie mocno nachlac mikehenders: ? rosesmile: oh, nie ta osoba mikehenders: jak juz zaproponowalas to chętnie sie napije
37.3K 1.5K 38
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...