I'm fuckboy, baby - Niall Hor...

By Boy_You_Are_Mine_

3.7K 233 39

"- Co z nią zrobimy? - odezwał się jeden z nich. Blondyn chwilę milczał.. - Hmm.. Możemy najpierw ją p... More

Prolog
2. Niezły sopran. Jęczysz tak samo głośno?
3.Kochanie, jestem pewien, że zrobiłabyś to lepiej.

1 „Widzę, że nie wiesz jeszcze, z kim rozmawiasz"

890 53 10
By Boy_You_Are_Mine_



Bądźmy szczerzy. Wszystko co sobie planujemy zawsze się spieprzy. Bez względu na to, jak długo na to czekaliśmy, czy ile pracy włożyliśmy w wykonanie tego. Tak samo było w moim przypadku.

Zaplanowałam sobie idealne życie, z kochającymi rodzicami i domem wypełnionym troską bliskich. Co dostałam w zamian? Wyidealizowaną rodzinkę, która ciągle udawała. To łatwiejsze, niż się wydaje. Przecież w dzisiejszym świecie liczą się tylko pieniądze, jak gruby jest Twój portfel. W wieku 10 lat zostałam wzięta z domu dziecka, przez pewną rodzinę. Czemu to zrobili? Brakowało im dziecka do szczęścia? Śmieszne kurwa. Dla nich liczyło się tylko to, że dostawali pieniądze, które mieli przeznaczyć na mnie, na moją edukację. Ale tak rzecz jasna nie było.

Do tej pory zadaje sobie dwa pytania. Pierwsze. Po cholerę potrzebna była im ta cała szopka? I drugie. Jakim cudem wytrzymałam z nimi 8 lat swojego życia? W każdym razie, zaczęło się od ogromnej kłótni. Potem ten facet, którego nazywałam ojcem, przez długi, długi czas, wymierzył mi siarczysty policzek. Za chwilę, stałam z torbą przed drzwiami mojej luksusowej willi. No może niezupełnie mojej. Po co oni mnie w ogóle adoptowali? I tak, ciągle imprezowali, pili i nie mieli dla mnie czasu. Podobno przynosiłam im wstyd przed znajomymi, swoim „wieśniackim" gadaniem. I co ja mam teraz ze sobą zrobić do cholery? Wyrzucili mnie z domu! Wprawdzie sama wczoraj zaplanowałam już ucieczkę, dlatego moja torba była już spakowana. Ale to nie ma w tym momencie znaczenia. Czułam się bezsilna, a narastająca we mnie wściekłość i zarazem rozpacz sprawiły, że moje ciało zaczęło nieregularnie drgać. Władały mną silne emocje i poczucie samotności. Wzięłam niezdarnie czarną torbę do ręki i próbowałam wziąć się w garść. Wmawiałam sobie, że wszystko będzie dobrze, że się jakoś ułoży, ale nie oszukujmy się. Przegrałam życie.

Szłam przed siebie nie wiedząc gdzie się podziać. Konto na mojej komórce, było puste. Chociaż i tak nie miałabym do kogo zadzwonić.. ja przecież nie mam przyjaciół. Ha, ironia losu, co nie? Przecież Allison jest taka niezależna, że nie potrzebuje znajomych, prawda? Byłam chyba czymś naćpana, kiedy myślałam, że poradzę sobie z tym wszystkim sama.. Szłam dokładnie w stronę miasta oddalonego od mojego o jakieś 10 km.. do Mullinger.

Po godzinie drogi, próbowałam ponownie zatrzymać jakiś samochód, ale bezskutecznie. Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa, a czeka mnie jeszcze tyle minut do przejścia. Jednak całe moje ciało krzyczało, bym gdzieś usiadła, chociaż na chwileczkę. Zaczynało się już ściemniać. Mimo tego, że trochę się bałam, postanowiłam się nie zatrzymywać. Mój umysł płatał mi figle. Co rusz, słyszałam jakiś szelest, albo dziwne szepty. Starałam się o tym nie myśleć.. ale im bardziej się starałam, tym bardziej te dźwięki narastały. Zaczęłam w pewnym momencie biec, non stop oglądając się za siebie. Boże, jak ja się bałam.

Nagle w oddali zobaczyłam jaskrawe, czerwone światełko. Zbliżało się do mnie i wtedy usłyszałam zachrypły głos palacza. Gdy powiedział, że jestem w samą porę, bo ma potrzebę, znieruchomiałam na moment. Potem rzuciłam się do ucieczki. Na szczęście torba nie była zbyt ciężka. Docierałam do zakrętu, a za nim zauważyłam ogromny, opuszczony budynek. Przysięgam, że wyglądał jak rozwalony psychiatryk. Coś w sam raz dla mnie, ha? Znowu biegłam. Nogi mnie bolały i już ledwie nimi włóczyłam. Po co wędrowałam do nowego miasta, gdzie nikt mnie nie zna?! A no tak. W rodzinnej miejscowości mojej zastępczej mamy, nie miałam przyjaciół.

Serce waliło mi niemiłosiernie.. Odwróciłam się by sprawdzić czy ten pedofil cały czas za mną idzie. Zdawało się, że go zgubiłam.. Wolałam jednak dla własnego bezpieczeństwa wejść do tego pustego budynku. Znaczy mam nadzieję, że nikogo tam w środku nie zastanę.. Od razu odbiłam więc w lewo i przerzuciłam torbę na drugą stronę. Niezdarnie zaczęłam wchodzić na dość pokaźne ogrodzenie i w momencie kiedy już miało być tak pięknie musiałam przeciąć przedramię jakimś cholernym drutem. A wszystko tylko dlatego, że zachciało mi się uciekać z domu. Wzdłuż wewnętrznej strony łokcia leciała stróżka krwi. Zignorowałam pieczenie i biorąc torbę drugą dłoń, poszłam szybko w stronę ogromnej dziury, gdzie kiedyś zapewne były drzwi.. W środku walało się dużo gruzów, więc taka All, sierota, mogła się przewrócić w każdej chwili. Wyjęłam telefon z kieszeni czarnych spodni i włączyłam latarkę. Oglądnęłam się jeszcze raz w stronę wejścia, czy aby na pewno nikt nie wpadł na tak genialny pomysł jak ja i nie włamywał się tu, bo inaczej nazwać tego nie można. Naprzeciwko mnie, po lewej stronie były schody prowadzące na górę. Szybko je przemierzyłam, tak samo jak trzy kolejne piętra. Znowu zdawało mi się, że słyszę jakieś głosy.. i to męskie..

- To tylko wiatr. To tylko wiatr. - powtarzałam sobie półgłosem. Tętno mimo to, miałam przyspieszone. Przeszłam przez wąski korytarz i weszłam do pomieszczenia na samym jego końcu. Jedyne co w nim było, to jedno duże okno, a raczej pozostałości po nim.. Zaczęłam świecić, by zorientować się, że nie ma tu nic czym mogłabym zawinąć krwawiącą rękę..

Od dziecka miałam wyczulony słuch i kurwa przysięgam, że słyszałam czyjś śmiech.. był coraz bliżej..

- Na następny raz na pewno ją złapiesz - w momencie kiedy usłyszałam to zdanie, telefon prawie wypadł mi z rąk.

Drżącymi dłońmi wyłączyłam jedyne źródło światła. Ten śmiech był coraz bliżej. Obijał mi się o uszy i rozchodził się echem w mojej głowie.. Odwróciłam się w stronę okna i szybko znalazłam się przy nim. I co masz zamiar zrobić kretynko? Zaszantażujesz ich, że wyskoczysz?

W tym samym momencie, jak ja biłam się z myślami, ktoś wszedł do sali. Było tak kompletnie ciemno, że jedyne co dałam radę zobaczyć, to że było to pięciu chłopaków, a jeden z nich był blondynem. Zaczęłam oddychać jeszcze szybciej. Czy taj ma wyglądać mój koniec?

- Kogo my tu mamy.. - usłyszałam głos jednego z nich. Był lekko zachrypnięty. Mimo wszystko, na pewno nie był to ten pedofil z ulicy..

- Co taka lalunia jak Ty robi w takim miejscu? - dodał robiąc krok do przodu. - Może Ci jakoś.. pomogę.. - mówił powoli, jakbym dopiero po chwili przetwarzała jego słowa.

- Nie róbcie mi krzywdy.. - usłyszałam swój drżący głos, a zaraz potem moje uszy zalała fala śmiechu. Huh? Co tu jest grane?

- Za dużo sobie wyobrażasz maleńka - chłopak o blond włosach podszedł do mnie. - My nie z tych. Znaczy przynajmniej ja. Kto wie co siedzi im w głowach - kiwnął na pozostałą czwórkę. Miał irlandzki akcent. Był też wystarczająco blisko, żebym dostrzegła, że miał niebieskie oczy.. jak krystaliczna woda, albo.. - Wiem, że nadal przetwarzasz to co do Ciebie powiedziałem, ale może wysil się trochę i skleć jakąś w miarę sensowną odpowiedź, na pytanie Harry'ego - przerwał moje myśli.

- Nie muszę na nic odpowiadać - burknęłam i aż zdziwiłam samą siebie, że nie trzęsę się już jak galareta.

- Właśnie, że musisz. Widzę, że nie wiesz jeszcze, z kim rozmawiasz - w jego głosie słychać było kpinę. Zamrugałam kilkakrotnie.

- Tak jakbym uciekłam z domu - powiedziała woląc mu się nie narażać.

- I postanowiłaś, ze to idealna miejscówka, na nowe mieszkanie? Nie żebym Cię straszył, ale o tej porze kręci się tu dużo podejrzanych typów. - oh co Ty kurwa nie powiesz.

- Właśnie, z takimi rozmawiam - prychnęłam.

- Co z nią zrobimy? - odezwał się jeden z nich. Blondyn chwilę milczał.

- Hmm.. Możemy najpierw ją przelecieć, potem może wykopiemy dół i zasypiemy ją wapnem. Kości szybko się rozłożą i nie będzie po niej śladu - powiedział najzwyczajniej w świecie. Przełknęłam głośno ślinę.

- Dobra Horan, widzisz że zaraz się tu posra ze strachu. Daj spokój.

- Opowiesz nam historię swojego życia w bardziej miłych warunkach. W moim aucie. Idziemy - złapał mnie za nadgarstek, jednak po chwili puścił.

- Nie mogłaś powiedzieć wcześniej, że się ujebałaś drutem? - westchnął i przeczucie mówi mi, że przewrócił oczami.

- To ogrodzenie nie jest takie niskie- obroniłam się.

- Mogłaś wejść normalnie. Wystarczyło obejść budynek na około. - mówił jakby to było oczywiste. Potem wyjął coś z kieszeni. - Daj tą rękę, księżniczko - zrobiłam tak jak chciał. Kiedy znowu jego palce dotknęły mojej skóry poczułam dziwny prąd i fale ciepła. Po kilku sekundach zawiązał mi to a ranie.

- Zajmiesz się nią w domu Niall, jedźmy kurwa - marudził, któryś z pozostałej czwórki. Zostałam pociągnięta za nadgarstek,  a w momencie kiedy miałam chwycić za swoją torbę, blondyn zrobił to za mnie. Wyszliśmy z tego psychiatryka, a mnie uderzyła fala powietrza.

Wyszliśmy z posesji wejście, o którym było wspomniane po czym kierowana przez... Niall'a? Chyba tak, oraz czwórkę obcych mi chłopaków wyszłam z nimi na jezdnię. Po drugiej stronie stał pokaźnych rozmiarów wóz.

-  Siadasz z przodu, oni sobie poradzą - prychnął i wrzucając moją torbę do bagażnika kazał mi wsiąść do auta. Tak też zrobiłam. W momencie gdy lampka i światła w samochodzie się zapaliły wszystko stało się dla mnie oczywiste.

************************

Chciałabym poznać waszą opinię co do pierwszego rozdziału :3

Drugi już w drodze :D/BoyYouAreMine

Continue Reading

You'll Also Like

2M 105K 62
↳ ❝ [ INSANITY ] ❞ ━ yandere alastor x fem! reader ┕ 𝐈𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡, (y/n) dies and for some strange reason, reincarnates as a ...
902K 38.3K 80
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
856K 39.9K 170
𝒊𝒏 𝒘𝒉𝒊𝒄𝒉 the boy who lived falls for the girl who had no one
199K 8.4K 59
╰┈➤ *⋆❝ 𝐢'𝐝 𝐫𝐚𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐧𝐨𝐭 𝐥𝐨𝐬𝐞 𝐦𝐲 𝐜𝐨𝐟𝐟𝐞𝐞 𝐭𝐚𝐛𝐥𝐞 𝐚𝐬 𝐚 𝐫𝐞𝐬𝐮𝐥𝐭 𝐨𝐟 𝐲𝐨𝐮 𝐩𝐢𝐬𝐬𝐢𝐧𝐠 𝐨𝐟𝐟 𝐭𝐡𝐚𝐭 𝐭𝐢𝐦𝐞-𝐛...