Burning PL

By translationspl

17.9K 976 86

Myślałam, że to nie będzie nic znaczyło, gdybym tylko wiedziała... Byliśmy do tego zmuszeni i nigdy nie pomyś... More

Rozdział 1 'Weźmiesz ślub z Justinem'
Rozdział 2 'Możecie mnie zastrzelić'
Rozdział 3 Zacieśnianie więzi
Rozdział 4 Wszystko nie tak
Rozdział 5 'Co się ze mną działo?'
Rozdział 6 Zakład
Rozdział 7 'Jej misją jest niszczenie mi życia'
Rozdział 8 '- Twój mąż tak powiedział'
Rozdział 9 '- Wszędzie cię szukałem, skarbie'
Rozdział 10 'Wszystko wróci do normy'
Rozdział 11 'Miejmy nadzieję'
Rozdział 12 Suka Stacie
Rozdział 14 Krzyki, żarty i śmiech
Rozdział 15 '-Pf, nie zależy mi na Justinie'
Rozdział 16 '- Te usta są po to, by je całować'
Rozdział 17 "Jestem od niej uzależniony"

Rozdział 13 Chicago

818 49 4
By translationspl

- Więc mówicie, że Mads wdała się w bójkę z tą całą Stacie i teraz wszyscy jesteście zawieszeni na dwa tygodnie? – Justin robił co mógł, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Tsaaa – rzuciła Dallas.

- Ale! Czy dwa tygodnie nie są lekką przesadą jak na karę za walkę kociaków? – zapytał zdezorientowany Justin, marszcząc brwi.

- Hej, to nie była walka kociaków! – oburzyłam się.

- Miał być tydzień ale ta tutaj otwarła swoją wielką japę i zamiast tego mamy dwa tygodnie – Hunter pokręcił głową z niezadowoleniem.

- Nie mam wielkiej japy! – broniłam się.

- Tak, masz! – zawołali chórem, na co prychnęłam i wkurzona założyłam ręce na brzuchu.

- Dobra, ale co my, do cholery, zrobimy z dwoma wolnymi tygodniami? – zapytał znudzony Tyler.

- Czekaj, czekaj. Skoro to Mads i Stacie się pobiły, to dlaczego wszyscy macie karę? – Justin kolejny raz próbował przyswoić całą sytuację.

- Bo dyro jest hipokrytą, poza tym mam to gdzieś. Niektórzy mówią na to „zawieszenie" ja mówię „długie wakacje" – rzucił Caleb.

- Ta, bo ci ludzie są normalni, Caleb – powiedział Hunter przewracając oczami.

- Moglibyśmy gdzieś skoczyć – krzyknęła nagle podekscytowana Dallas.

- Niby gdzie? – zapytał Tyler.

- Um... a może... Chicago? – zasugerowała Dallas.

- Chicago? – powtórzyłam.

- Tak. Wiecie, mój wujek ma tam mieszkanie, więc mielibyśmy gdzie spać. Poza tym słyszałam, że z całą rodziną wybiera się na tydzień pod namioty, więc mielibyśmy mieszkanie dla siebie – wyjaśniła Dallas.

- I nie miałby nic przeciwko? – zapytał Justin, unosząc brew.

- Nic, w końcu nie raz spędzaliśmy weekendy u niego. Każdy taki wypad był super i on nam ufa – powiedział Dallas.

- Ale – Caleb mi przerwał, zanim mogłam wyrazić swoje obawy.

- Żadnych „ale". Będzie świetnie i odprężająco. Poza tym, zmiana otoczenia może pomóc nam dokończyć układ – stwierdził. Jakkolwiek chciałabym zaprzeczyć, miał rację.

- Muszę najpierw zapytać tatę – przygryzłam wargę. Wiedziałam, że tata nie będzie miał nic przeciwko temu, w końcu byłam córeczką tatusia i nie odmawiał mi niczego, no może poza tańcem i byciem singielką, a nie żoną.

- Teraz jesteś moją żoną, nie musisz pytać taty, poza tym, jadę z wami – Justin posłał mi swój firmowy uśmiech.

- Nie masz jakiegoś koncertu, wywiadu czy czegoś? – zapytałam.

- Nie, mam wolne następne dwa tygodnie – odparł.

- Czeeemuuuu – jęknęłam, przez co rzucił mi krzywe spojrzenie.

- Nie wiem, zapytaj Scootera. No i kto przy zdrowych zmysłach odmówiłby wakacjom? – stwierdził Justin, przy okazji rzucając mi takie spojrzenie, jakby coś ze mną było nie tak.

- Załatwione, jeszcze tylko zadzwonię do wujka i zapytam, czy nie ma nic przeciwko – zawołała Dallas, zeskakując ze stołka barowego.

- Caleb, chodź ze mną – rzuciła, idąc w stronę kuchni.

- Dlaczego ja? – jęknął chłopak.

- Ponieważ z jakiegoś dzikiego powodu mój wujek cię kocha i użyję cię jako karty przetargowej, gdyby chciał odmówić – wyjaśniła.

- Jak zawsze – mruknął Caleb i ruszył za nią.

- Więc... - zaczął Hunter, chcąc przerwać niezręczną ciszę. – Możesz zaprosić też swoich kumpli, jeśli chcesz – powiedział Justinowi.

- Serio? Znaczy...

- Jasne, dom wujka Dallas jest wielki, no i będzie zajebiście – zapewnił go.

- Tak i jeszcze nie poznałam twoich znajomych ,a chciałabym, bo przecież ty znasz moich – dodałam, próbując brzmieć jakby to była najzwyklejsza rzecz.

- Byłoby świetnie, zobaczę, czy Ryan i Chaz mają czas – na twarzy Justina zagościł szeroki uśmiech. Cała grupa wieczorem rozeszła się do domów, zostawiając mnie i Justina samych. Zdecydowaliśmy jechać już jutro i Justin właśnie rozmawiał z Ryanem i Chazem, ustalając szczegóły. Dallas powiadomiła nas przed wyjściem, że jej wujek się zgadza.

Leżałam w swoim pokoju, patrząc w sufit, kiedy nagle Justin wpadł do środka z wielkim uśmiechem. Próbowałam rzucić mu zimne spojrzenie za to, jak mnie wystraszył, ale nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc, jak suszy zęby. Jego uśmiech jest po prostu zaraźliwy.

- Czy ty nie umiesz pukać? – próbowałam brzmieć na wkurzoną.

- Puk, puk. A teraz, nie powinnaś się przypadkiem pakować? – zapytał, rozglądając się po pokoju.

- Później się spakuję.

- Kiedy? Jak będziemy już w Chicago? – przewrócił oczami.

- Nie, mądralo, rano czy coś – stwierdziłam.

- Dlaczego nie teraz? – zapytał

- Bo jestem leniwa, dlatego – stwierdziłam.

Westchnął głośno, przewrócił oczami i ruszył w kierunku mojej garderoby. Patrzyłam na niego z dezorientacją, kiedy otwarł moją szafę i wyjął walizkę. Podszedł do łóżka i położył walizkę obok mnie. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, które zignorował i wrócił do garderoby. Patrzyłam, jak wyjmował moje ciuchy i układał je w walizce. Próbowałam powstrzymać swój uśmiech, kiedy z takim skupieniem i przygryzioną wargą rozglądał się po mojej szafie. Tak bardzo chciałam wybuchnąć śmiechem, kiedy zaczął przeglądać moją bieliznę i z wielkimi oczami trzymał w rękach mój czerwony biustonosz. W końcu skończył pakowanie mnie i zapiął walizkę, po czym postawił ją przy drzwiach wyjściowych. Wrócił do łóżka i rzucił się na miejsce obok mnie. Popatrzyłam na niego z podniesioną brwią, ale, jak się okazało, „zasnął". Ja mam niby uwierzyć w ten kit? Przewróciłam oczami i z uśmiechem ruszyłam w stronę szafy. Justin spakował moje ciuchy, ale nie kosmetyki czy buty. Wyjęłam niewielką walizeczkę i ułożyłam ją obok „śpiącego" Justina. Spakowałam Vansy, emu, szpilki, kapcie w kształcie piesków, japonki i właściwie wszystko, co mogłoby mi się przydać. Na końcu dodałam kuferek z kosmetykami, zapięłam walizkę i postawiłam przy tej pierwszej. Podeszłam do łóżka, gdzie Justina nadal „spał". Taa, nie kupuję tego. Ułożyłam dłonie na biodrach i tupałam nogą ze zniecierpliwieniem, kiedy otwarł oczy i popatrzył na mnie. Widzicie? Mówiłam, że nie śpi. Kiedy zobaczył, że na niego patrzę, natychmiast z powrotem zamknął oczy.

- Justin, zdajesz sobie sprawę, że właśnie widziałam jak otwierasz oczy, prawda? – zapytałam. – Wiem, że nie śpisz, Bieber! – powiedziałam głośniej, kiedy postanowił nadal udawać.

- Owszem, śpię – mruknął z zamkniętymi oczami.

- Spakowałeś się już? – zapytałam z nadzieją, że tym go wyciągnę z mojego łóżka. Chciałam usłyszeć „nie", ale oczywiście musiał zniszczyć moją nadzieję odpowiadając „tak".

- Chcę iść spać, zęby móc jutro wcześnie wstać – powiedziałam już lekko poirytowana.

- No i? – zapytał.

- Kurde wyjdź z mojego pokoju – warknęłam, ale on nadal pozostawał niewzruszony. – Dobra, w takim razie ja wyjdę – odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Weszłam do jego pokoju. Nawet nie byłam przebrana w piżamę i nie miałam najmniejszego zamiaru wracać tam, żeby jakąś wybrać. Rzuciłam okiem na jego garderobę i uśmiechnęłam się do siebie, wchodząc do środka. Okazało się, że jego ubrania zajmowały tylko prawą stronę, za to lewa była pusta.

Jakby trzymał to miejsce dla mnie.

Nie pozwalaj sobie na zbyt wielką nadzieję, Maddie.

To dlaczego trzyma to puste miejsce? Na pewno ma dużo więcej ciuchów niż te tutaj.

Znowu pozwalasz sobie na zbyt dużo.

Wyjęłam duży biały t-shirt , rozebrałam się ze swoich ciuchów i ubrałam jego koszulkę. Sięgała mi do połowy uda, naprawdę była wielka. Miała na sobie jego zapach i naprawdę wygodnie się w niej czułam. Przytuliłam do siebie materiał i ruszyłam w stronę pokoju, gdzie znalazłam na łóżku jakąś postać. Od razu wiedziałam, kto to, więc przewróciłam tylko oczami i wsunęłam się pod kołdrę, jak najdalej od niego. Po chwili poczułam jego ramię na mojej talii i jego nogi splecione z moimi. Próbowałam wysunąć się z jego uścisku, jednak wiedziałam, że to nic nie da. Poza tym, było mi wygodnie, w jego ramionach czułam się bezpiecznie i tak naprawdę nie miałam ochoty zmieniać tej pozycji. Czy ktoś mi wyjaśni co to za dziwne uczucie?

Zamiast protestować, zasnęłam otulona jego ramionami.

Rano otwarłam oczy zirytowana, ponieważ słońce centralnie mi w nie świeciło. Jęknęłam cicho, próbując wstać i wziąć prysznic, ale Justin tylko przysunął mnie bliżej siebie. Udało mi się przekręcić tak, że byłam twarzą zwrócona w jego stronę. Naprawdę podczas snu wyglądał tak spokojnie, jak anioł. Uśmiechnęłam się, kiedy z jego lekko rozchylonych ust wydostało się ciche chrapnięcie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale przejechałam delikatnie opuszkami palców po jego policzku mając nadzieję, że się nie obudzi. Szczęście było dzisiaj po mojej stronie i nadal spał jak zabity. Delikatnie wyplątałam się z jego uścisku i weszłam do łazienki. No co, jego była bliżej, a ja jestem leniwa rano. Zamknęłam drzwi i rozebrałam się, wchodząc pod prysznic. Stałam kilka minut pod gorącym strumieniem wody, pozwalając zrelaksować się moim mięśniom. Po wyjściu spod prysznica osuszyłam włosy i ciało ręcznikiem, po czym ubrałam z powrotem bieliznę i koszulkę Justina. Moje włosy nadal były mokre, przez co moczyły moją koszulkę, a raczej – koszulkę Justina. Otwarłam drzwi i boso wróciłam do sypialni. Podeszłam do lustra i zaczęłam przejeżdżać palcami między swoimi blond lokami, próbując choć trochę je rozczesać. Odwróciłam się, kiedy dotarł do mnie dźwięk ziewania. Justin leżał teraz mrugając i patrząc w sufit przez chwilę, po czym przekręcił głowę i nasze oczy się spotkały. Nie wiem, jak długo wpatrywaliśmy się w siebie, ale w końcu jego wzrok przejechał po całym moim ciele. On mnie nie obczajał, on patrzył na mnie z takim podziwem, że nie mogłam powstrzymać rumieńca.

--------------------------------

Reszta ekipy przyszła godzinę później, Justin wziął prysznic i teraz jedliśmy wspólne śniadanie przygotowane przez Nannę. W międzyczasie próbowałam dodzwonić się do taty, by powiedzieć mu o naszych planach, ale nie obierał ode mnie telefonu, ani nie odpowiadał na moje wiadomości. Kiedy zapytałam o to Nannę odpowiedziała, że ma dużo pracy. Jednak najbardziej zmartwiło mnie to, że wyglądała, jakby coś przede mną ukrywała. Tylko co? Kiedy po śniadaniu zmywaliśmy naczynia, zadzwonił dzwonek. Po chwili Justin przyprowadził Ryana i Chaza. Kojarzyłam ich z naszego ślubu.

- Hej, ludzie! – zawołał Chaz z wielkim uśmiechem. Zaśmiałam się i podeszłam ich przywitać. Zaraz potem rozmowa sama się potoczyła. Nanna wyszła zająć się czymś innym, a ja próbowałam pozbyć się z moich myśli niepokoju. Gdyby chciała mi coś powiedzieć, zrobiła by to, prawda? Justin i ja byliśmy gotowi, więc stwierdziliśmy, że już czas ruszać. Faceci zabrali wszystkie walizki i zapakowali je do limuzyny, która już na nas czekała. Justin zasugerował lot jego prywatnym odrzutowcem na co przystaliśmy, bo tak było szybciej i wygodniej. Ostatni raz spróbowałam zadzwonić do taty, ale dalej trafiałam od razu na skrzynkę głosową. Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w telefon. Z transu wyrwał mnie dźwięk mojego imienia, więc szybko ruszyłam w stronę samochodu. Wszyscy śmiali się i rozmawiali, ale moje myśli zaprzątali tata i Nanna. Dlaczego nie odbierał moich telefonów, skoro zawsze odpowiadał, nawet w trakcie spotkań? I dlaczego Nanna była tak zdenerwowana? A może nic się nie dzieje i po prostu przesadzam. Justin przyglądał mi się całą drogę, ale ja wolałam go zignorować i patrzeć w okno.

--------------

Samolot w końcu wylądował, choć nie byłam zmęczona podróżą, bo prawie cały czas spałam. Wysiedliśmy z odrzutowca, zabraliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w stronę podstawionej limuzyny. Rzuciłam Justinowi pytające spojrzenie, ale tylko uśmiechnął się do mnie. Wsiedliśmy do samochodu, a kierowca zapakował nasze walizki. Towarzyszył mu drugi mężczyzna. Poznałam go z czasu, kiedy byłam na koncercie Justina i naszego ślubu. Zapytałam Justina, kim on jest. Powiedział mi, że to jego ochroniarz, Kenny. Wydawał się sympatyczny. Pogoda była piękna i ulice miasta wyglądały urzekająco. Czułam, że te wakacje będą wspaniałe. Limuzyna zatrzymała się na podjeździe domu Dallas. Był wielki, nie tak duży, jak posiadłość moja i Justina, czy dom mojego taty, ale nadal robił wrażenie. Kierowca odjechał po wypakowaniu naszych walizek. Kenny też miał zamiar zatrzymać się w jakimś hotelu, ale przekonałyśmy go z Dallas, że bez problemu może zostać z nami. W końcu tak będzie mu łatwiej wykonywać jego obowiązki, no i wydaje się być w porządku. Weszliśmy do środka. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, jak poprzednio, w dodatku w powietrzu jak zawsze unosił się zapach świeżo upieczonego ciasta. Ciocia Elizabeth kochała piec. Wszyscy zajęli pokoje i ja skończyłam z kim? No oczywiście z Justinem. Czemu zawsze muszę utknąć z nim? I dlaczego nie mogę dzielić pokoju z Dallas? A, no tak, ona ma pokój z Hunterem. W domu były cztery pokoje. Dallas i Hunter zajęli jeden, Chaz, Ryan i Kenny zajęli największy, ponieważ byli we trzech, kolejny okupowali Tyler z Calebem, co pozostawia czwarty pokój mi i Justinowi. Rozpakowaliśmy się i zeszliśmy do salonu.

- Jestem głodny – krzyknął Chaz

- Ja też – odkrzyknął mu Caleb.

- Zamówmy pizzę – zasugerowałam. Ostatnim razem, kiedy ją jadłam naprawdę mi zasmakowała. Tata nie pozwalał mi jeść fastfoodów, kiedy byłam mała. Wmówił mi, że za każdym razem, kiedy jem takie rzeczy gdzieś umiera wróżka. Jakież było moje zdziwienie gdy dorosłam i okazało się, że one nie istnieją. Wtedy zdecydowałam, że nadal nie będę tego jeść , bo nie wpływa to dobrze na moje zdrowie, a chciałam być zawsze w formie. A potem pojawił się Justin i dzięki niemu spróbowałam kilku rodzajów burgerów, pizzy i innego śmieciowego jedzenia. I tak właśnie skończyłam, nadrabiając lata wyrzeczeń pizzą pełną sera. Justin zaśmiał się, widząc mój entuzjazm. Tyler zamówił pizzę dla wszystkich. W tym czasie Dallas, Caleb, Chaz i ja wybieraliśmy film. Justin, Ryan i Kenny byli w kuchni, robiąc popcorn i przygotowując napoje. W końcu dotarła też pizza i włączyliśmy film. Wybraliśmy jakiś horror, a raczej Chaz i Caleb wybrali. Teraz siedziałam między nimi na kanapie, bo kiedy Justin chciał usiąść obok mnie, został wypchnięty stamtąd przez Chaza. Oglądając byłam zdezorientowana, czy powinnam krzyczeć ile sił w płucach przez to jak straszny był ten film, czy może jednak cieszyć się pyszną pizzą. Caleb i Chaz byli tak samo przerażeni, jak ja i coraz bardziej wtulali się we mnie, jakbym miała ich obronić. Za to ja naprawdę potrzebowałam uścisku Justina. Nagle usłyszeliśmy huk burzy dochodzący z zewnątrz, przez co krzyknęliśmy wszyscy. Chaz ściskał moje prawe ramie, a Caleb prawe. Nasza trójka krzyknęła ponownie wraz z kolejnym grzmotem.

- Chłopaki, będzie dobrze, wszystko będzie dobrze dopóki światło nie... - próbowałam ich uspokoić, jednak bardziej mówiłam to do siebie, niż do nich. – Zgaśnie – dokończyłam wystraszona, kiedy światło faktycznie zgasło. Byłam bliska posrania się ze strachu, kiedy usłyszałam krzyk Dallas, wołałam jej imię, ale nie odpowiadała. Ja, Caleb i Chaz wrzasnęliśmy jeszcze raz, kiedy dotarł do nas krzyk pozostałych.

Co się kurwa dzieje?

~~~

tłumaczyła: myidolsgirls

Continue Reading

You'll Also Like

1.5M 25.6K 52
What if Aaron Warner's sunshine daughter fell for Kenji Kishimoto's grumpy son? - This fanfic takes place almost 20 years after Believe me. Aaron and...
279K 13.1K 90
Riven Dixon, the youngest of the Dixon brothers, the half brother of Merle and Daryl dixon was a troubled young teen with lots of anger in his body...
2M 57.1K 95
On the twelfth hour of October 1st, 1989, 43 women gave birth. It was unusual as none of them had been pregnant since the first day they started. Sir...
116K 6.9K 88
"Great news! Wei WuXian has died!" "Wait- WHAT?!" "But I'm still here." The juniors (Lan Sizhui, Lan Jingyi, Jin Ling, and Ouyang Zizhen) accidentall...