Szybkość, z jaką zło ściąga...

By freak_on_a_leash

54 4 2

Zamiast wstępu. Więc jednak jesteś! Naprawdę nie obawiasz się konsekwencji swojego czynu? Możesz jeszcze się... More

Zamiast wstępu. (ciąg dalszy)
I

II

15 1 0
By freak_on_a_leash


II

Przychodzą kiedyś takie chwile, gdy możemy poczuć się niczym Bogowie lub czarodzieje. Wyobrażamy sobie pewną rzecz, a ona się zaraz przed nami zjawia. Pragniemy jej tylko przez moment, bo równocześnie z myślą o niej kosztujemy już jej zalet. Każdy z nas marzy po cichu o magicznej różdżce, która spełnia wszystkie zachcianki jej właściciela. Co się dzieje, gdy nasze marzenia się spełnią? Mógł sprawdzić to Jonathan, w chwili gdy ściskał dłoń Romana Laminga. Naprawdę pragnął tego spotkania. Koniecznie chciał rozwiązać zagadkę, która nie dawała mu spokoju. Chciał ją rozwiązać, mimo że nie bardzo wiedział jak. Teraz wszystko wydawało mu się proste. „Roman Laming, może ja jednak go znam..." – ta myśl przemknęła przez głowę Jonathana.

Roman Laming wyglądał rzeczywiście oryginalnie. Brunet o czarnych oczach z ciemną opalenizną, której nie zdobył chyba w kraju. Nie sposób było nie zauważyć przenikliwego wzroku, którym obdarzał otoczenie. Miał na sobie czarną koszulę i tegoż koloru spodnie. Jedyną wyróżniającą się częścią jego ubrania była biała chusta zawiązana na szyi. Prezentował się niczym niezależny artysta, wywodzący się z bohemy. Przewyższał sporo Jerrego, więc mógł być wzrostu Jonathana.

- Roman to mój sąsiad jeszcze z dzieciństwa – oznajmił Jerry.

- Czyli z czasów, kiedy dinozaury chodziły po ulicach... – zażartował Roman.

- Oj, przecież nie jesteśmy tacy starzy. Po Tobie na przykład zupełnie nie widać wieku.

- A ile sobie liczysz? – Jonathan wtrącił się w rozmowę przyjaciół.

- Trzydzieści trzy i jeszcze trzy.

Jonathan nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Nie dałby facetowi siedzącemu naprzeciwko nawet trzydziestki. „Świetnie się trzyma" – pomyślał. Może miły głos lub niewątpliwe poczucie humoru sprawiły, że Jonathan poczuł cienką nić sympatii do nowo poznanego mężczyzny. Przez chwilę nawet zapomniał o nieprzyjemnym wrażeniu, jakie wywarło pierwsze ujrzenie Romana.

- Dalej siedzisz w płytach? – Roman przeniósł rozmowę na inny temat.

- Oczywiście! Mam teraz stoisko w najlepszym miejscu w mieście!

- Gratuluję.

- A Ty wciąż malujesz te bezeceństwa?

- Jesteś malarzem? – Jonathan kolejny raz wyraził swoje zaskoczenie.

- Ktoś musi to robić... – dobry humor nie opuszczał Romana.

- Zdradź lepiej Jonnemu co malujesz.

- Zło, które siedzi w każdym z nas – Roman na chwilę wydał się zbyt poważny.

- Ble ble, po prostu diabły i inne okropieństwa – Jerry jak zwykle był bardzo dosadny w wyrażeniu swoich odczuć.

- Nie możemy się zamknąć na coś, tylko dlatego, że nie jest różowe – zripostował Roman.

- To musi być ciekawe... – Jonathan nie krył swojego zainteresowania. – Jak się sprzedają Twoje obrazy?

- Nie narzekam. Niewielu jest specjalistów w tej branży. Nie każdy jest w stanie dobrze ukazać mistrza ciemności. Sam talent nie wystarczy...

- Powiedziałeś „w tej branży". To jest jakaś grupa malujących tylko diabła?

- Tak. Kilkudziesięciu na całym świecie. Od siedmiu lat należę do tej grupy.

- Pewnie dużo na to idzie czarnej farby, co?

- Niekoniecznie. Myślisz o ogólnie utartym obrazie diabła. Osmalony facet z rogami, widłami i ogonem, czyż nie?

- Nie przypominam sobie innego. Czy i diabeł dostosowuje się do panującej mody?

- Nie, nie. Po prostu źródeł zła są tysiące.

Na parę minut Jonathan zapomniał o całym bożym świecie. Postać Romana wydała mu się fascynująca. Właściwie nigdy nie miał styczności z malarzami. „A jeszcze te diabły, to dopiero niesamowite!" – myślał wpatrując się w twarz naprzeciwko niego. Jerry nie podzielał zainteresowania przyjaciela, poświęcając uwagę spijaniu reszty piwa w kuflu.

- Zastanawiam się, czy ktoś taki jak Ty wierzy w Boga – Jonathan przerwał chwilę milczenia.

- Wierzymy w to, na co nie mamy dowodu istnienia.

- Odkąd usłyszałem, że w niebie nie ma płyt, to nie wierzę w żadne niebo. To przecież nie ma sensu! – Jerry powrócił do rozmowy, rozochocony wypitym trunkiem.

- Ty to zmienisz! – Jonathan pocieszył przyjaciela.

- A jakie jest Twoje zdanie? – Roman zwrócił się do Jonathana.

- Czy istnieje niebo? Pewnie! I Bóg też, ...i piekło.

- Wyznanie do pozazdroszczenia. A powiedz mi, jak wygląda według Ciebie piekło?

- Piekło, no... – Jonathan zawahał się.

- Brak muzy to prawdziwe piekło, no i piwa...– tym razem wtrącił się Jerry. – Kupić wam? A Ty Roman, co tak przy soczku?

- Dziękuję. Zostanę przy nim.

- A Ty, Jonny?

- Mam już dosyć. Coś dziś nie czuję się najlepiej.

- E tam. Idę po jeszcze jedno.

Gdy lekko zataczający się Jerry zniknął za ścianą, Roman powrócił do swojego ostatniego pytania:

- Więc co z tym piekłem?

- Głęboko pod ziemią, pełno lawy i gotujących się kotłów.

- Jedna z możliwości. A jakaś nam bliższa?

- Wojna.

- Brawo! Ale od wykładowcy na kolegium powinno się wymagać więcej...

- Choroba, tragedia ... śmierć?

- Chyba już załapałeś... I to wszystko trzeba wychwycić w odpowiedniej chwili.

- W chwili?

- No tak. Nic nie trwa wiecznie. A jeszcze jedno! Czasem maluję ludzi...

- Opętanych?

- Nie, nie. Nie wierz w te pierdoły o egzorcyzmach i innych herezjach. To o czym mówię to zło w czystej postaci. Człowiek pod postacią diabła, lub na odwrót – diabeł pod postacią człowieka...

Jonathan w momencie poczuł gęsią skórkę na całym ciele. Facet naprzeciwko niego naprawdę potrafił budować nastrój. I mimo, że Jonny miał już na karku trzydziestkę, przez chwilę przypominał małego chłopczyka słuchającego z zachwytem opowiadań dziadka. Każde słowo Romana zmieniało wyraz twarzy Jonathana, od zaciekawienia, poprzez wzburzenie, niedowierzanie, aż po silny strach. Jonathan łatwo ulegał wpływom innym, ale to, co uczynił z nim w przeciągu paru minut Laming, nie zdarzyło mu się nigdy. Dopiero ostatnie słowa Romana uświadomiły Jonathanowi, że może lepiej nie wgłębiać się w ten temat. Przedstawiony obraz był na tyle sugestywny, że mógł przerazić każdego. Jonny nie należał do zbytnio odważnych mężczyzn, więc miał na obecną chwilę dosyć. Ale nie słowa wywarły tak duże wrażenie na Jonathanie, lecz sama postać Romana Laminga, a właściwie zmiany, jakim ulegał podczas rozmowy. Jego wzrok stawał się jeszcze bardziej przenikliwy, a ciemna twarz zdawała się zlewać z mrokiem okrywającym zakątek, w którym siedzieli. Dużo gestykulował, unosząc się wręcz nad stołem i współrozmówcą. Niczym orzeł, spadający na ofiarę z wysokości, Roman był w swoim żywiole, przejmując stopniowo władzę nad Jonathanem.

- Resztę zostawię sobie na później. Myślę, że jeszcze się zobaczymy... – Roman tajemniczo zakończył rozmowę.

- Tak. Zapraszam do siebie, na kolegium.

I już go nie było. W głowie Jonathana wręcz kotłowało się od pytań Romana. Powtarzał sobie swoje ostatnie zdanie, które, mimo, że banalne, nie dawało mu spokoju. „Nie spytał nawet, czego uczę. Zaraz, zaraz, jak on powiedział? 'Od wykładowcy na kolegium powinno się wymagać więcej.' Chyba tak... Cholera, skąd on wiedział, że uczę?"

Dręczące rozważania przerwał mu Jerry.

- No już jestem, przepraszam, że tyle mi to zajęło, ale...

- Nie szkodzi. Pogadaliśmy z Romanem o „bezeceństwach".

- A co, już go nie ma?

- Musiał wyjść.

- Szkoda, nie widziałem go od lat. Aha, muszę Ci opowiedzieć, co się stało. Idę, zamawiam piwo. Biorę kufel i nagle ... ciach, wylatuje mi z rąk. Wyobrażasz to sobie?

- Chyba trochę dzisiaj przesadziłeś...

- E tam, norma. Ale słuchaj, to nie koniec. Zamawiam następne, i już chcę odchodzić, gdy blondyneczka siedząca przy barze prosi mnie o papierosa. Sama zaczyna gadkę, że szkoda wylanego piwa i w ogóle. A ja w szoku. Laseczka ma dwudziestkę, no góra dwadzieścia dwa... Aż dziwię się, że ją nie zauważyłem wcześniej.

- Cały czas z nią gadałeś?

- Nawijała bez przerwy, wystarczyło tylko słuchać. Koniec końców, jestem z nią umówiony na weekend. Ale mam też coś dla Ciebie. Jenny ma wolną koleżankę. Podobno niezła. Ciemna blondynka o piwnych oczach.

- Wiesz, że mam do nich słabość...

- No to wypas. Pora się otrząsnąć, chłopie.

- Już po drugiej. Zwijamy się?

- Skoro musisz.

- Powiedz mi tylko coś jeszcze. Nie widziałeś Romana od dzieciństwa?

- Dwadzieścia lat.

- I nic mu o mnie nie mówiłeś?

Ale Jerry już nie odpowiedział. Nie całkiem prosto skierował się kuwyjściu.

Continue Reading

You'll Also Like

Zaborczy Crush By Aisha

Mystery / Thriller

59.8K 4.3K 70
Większość młodych dziewczyn ma swojego crusha, o którym bez przerwy opowiada najlepszej przyjaciółce. Seri należy do tej grupy nastolatek i od ponad...
Nieznajomy By destroyed

Mystery / Thriller

425K 12.9K 22
17-letnia Cornelia prowadzi normalne życie, aż do pewnego momentu, kiedy wieczorem zostaje porwana, czy uda jej się przetrwać?
7.7K 825 34
Sophie życie z pozoru mogłoby się wydawać idealne. Młoda dziennikarka, która ma zaplanowane całe życie ze swoim narzeczonym. Jej praca, mieszkanie, a...
Shadow By Juliet

Mystery / Thriller

68K 2.9K 27
Jako córka policjanta doskonale wiedziałam, że Thomson Town w którym się wychowałam, nie było niewinnym, małym miasteczkiem. Mimo to, naiwnie myślała...