Descendants: Kraina Zapomnian...

Por potepiona

91.4K 5.9K 674

Część 1: Good is the new Bad Ona - córka groźnego pirata On - syn chłopca, który nigdy nie chciał dorosnąć. C... Más

Prolog
Rozdział 2 "Księżniczka lodu i Syrenka"
Rozdział 3 "Różdżka"
Rozdział 4 "Chłopiec który (nie) chciał dorosnąć
Rozdział 5 Przypadki nie chodzą po ludziach...
Rozdział 6 "Przyjaźń na niby"
Rozdział 7 "Ciekawość to nie grzech"
Rozdział 8 "Romeo i Julia"
Przykro nam. Zawieszamy...
Rozdział 9 "W obronie przyjaciela"
Rozdział 10 "Przez żołądek do serca"
Rozdział 11 "Mecz"
Rozdział 11 "Mecz" / poprawka
Rozdział 12 "Sekret"
Rozdział 13 "Myślałam, że to przyjaźń"
Rozdział 14 "Nie chcę cię znać."
Rozdział 15 "Inna niż myślisz "
Rozdział 16 "Chcę Cię kochać mocniej, niż to możliwe"
Rozdział 17 "Bukiet czerwonych róż"
Rozdział 18 "Uwierz w nas"
Rozdział 19 "Nie tak miało być.."
Informacja! :D
Rozdział 20 "Widzę, że nie jesteś zła"
Rozdział 21 "Miło Was poznać"
Rozdział 22 "Dzień Rodziny z Diaboliną"
Rozdział 23 "Oni zawsze będą potępieni"
Rozdział 24 "Nie pozwól mu odejść"
Rozdział 25 "Nasza przyjaźń jest najważniejsza"
Rozdział 26 "Cichy wielbiciel"
Rozdział 27 "Nauczę cię latać."
Rozdział 28 "To nie jest sen"
Rozdział 29 "Nie mogę tak dłużej"
Rozdział 30 "Dlaczego to robisz?"
Rozdział 31"Jestem zepsuty do szpiku kości?"
Rozdział 32 "Ty i ja to był błąd" Koronacja cz. 1
Rozdział 33 "To się dzieje" Koronacja cz.2
Rozdział 34 "Czas na zemstę." Koronacja cz. 3
Epilog
Czy będzie II część? Czyli co dalej + mini podziękowania
Kraina Zapomnianych Baśni...
Cz. II Prolog
Cz. II Rozdział 1 "Tej historii bieg..."
Cz II Rozdział 2 "Urodziny Czarownicy"
Cz II Rozdział 3 "Dobro to nowe zło"
Cz II Rozdział 4 "Oni nas nienawidzą"
Cz II Rozdział 5 ''To koniec nas''
Cz II Rozdział 6 "Wcale go nie kocham"
Zwiastun "Good is the new bad"
Cz II Rozdział 7 "Raz mogę być księżniczką"
Cz II Rozdział 8 "To nie powinno mieć miejsca"
Cz II Rozdział 9 "To wszystko przez nią"
Cz II Rozdział 10 "Jestem gotowa wam pomóc"
Cz II Rozdział 11 "Kraina Króla Artura, czyli Camelot"
Cz II Rozdział 12 "To za przyjaciółkę"
Cz II Rozdział 13 "Jesteś moim księciem z bajki"
Cz II Rozdział 14 "Tak nie można"
Cz II Rozdział 15 "Umowa?"
Cz II Rozdział 16 "Wyluzuj jak złoczyńca"
Cz II Rozdział 17 "Magia zawsze ma swoją cenę" +Oficjalny zwiastun Następców 2!
Cz II Rozdział 18 "Biedne Nieszczęsne Dusze"
Cz II Rozdział 19 "Merlin w zamian za Camelot"
Usuwam książkę.
Cz II Rozdział 20 "Pokażę ci co znaczy kochać.."
Cz II Rozdział 21 "Jestem tu, aby ci pomóc.."
Cz II Rozdział 22 "To będzie długa historia"
Co? Jak? Dlaczego nic nie ma? Słowa wyjaśnienia.
Cz II Rozdział 23 "Strażniczka klucza"

Rozdział 1 "Córka Pirata"

5.9K 224 60
Por potepiona

" Gdybym był matką, modliłbym się, żeby moje dzieci rodziły się z hakiem"

' Kapitan James Hak

"Piotruś Pan i Wendy"

DANICA

  Mówi się, że dzieci powinny być podobne do swoich rodziców, ale to nie zawsze jest prawda. Jestem kompletny przeciwieństwem mojego ojca. W żadnym stopniu go nie przypominam, ani z wyglądu, ani z charakteru. Wszyscy na Wyspie uważają, że Kapitan James Hak nie jest moim tatą. W sumie czasami sama mam wątpliwości.

  On nie zawsze był zły. Kiedyś był całkiem miły, sympatyczny i bardzo przystojny. Nie wiem czemu wybrał drogę zła kiedy miał wszystko. Przyjaciół, rodzinę,  a nawet narzeczoną. Pewnego dnia wsiadł na statek i już nigdy nie wrócił do domu. Z dnia na dzień został piratem. Tak po prostu. Werbował statki, zabijał ludzi i tak stał się najgorszym człowiekiem na ziemi. Wszyscy się go bali. Nigdy mi nie opowiadał jak znalazł się w Nibylandii. W szkole słyszałam historię, że pewnego razu spotkał chłopca, który nie chciał dorosnąć i się zgubił. Nie zabił go, ponieważ nie miał serca, pomimo że był bezduszny. Postanowił go odwieść do domu. Nie wiedział, że chłopiec mieszkał w miejscu, którego nie ma na mapie ani na ziemi. Mieszkał hen daleko, w stronę drugiej gwiazdy na niebie, a potem aż do rana. Nie mogli tam popłynąć, więc musieli polecieć. Z początku Piotruś Pan, bo tak nazywał się chłopiec i Kapitan James, który jeszcze nie miał tytułu Hak, byli przyjaciółmi. Przeżyli wiele ciekawych i niezwykłych przygód. Dziecko odmieniło życie Haka, ale z czasem zaczęło się to psuć. W Nibylandii pojawiało się więcej chłopców, którzy wypadli z wózków. Piotrusiowi się to podobało, ponieważ miał więcej przyjaciół do zabawy, a Kapitanowi wręcz przeciwnie. Chciał się ich pozbyć, ale Piotruś na to nie pozwolił. Od tamtej pory Kapitan James Hak chciał się pozbyć Piotrusia i na odwrót. Tylko taką historię znam.Nie do końca wiem czy to prawda, ponieważ mój ojciec nie chce mi powiedzieć jak było naprawdę. Nie wiem czy wiecie dlaczego Hak ma takie przezwisko, ale jakbyście nie wiedzieli to dlatego, że zamiast lewej reki ma żelazny hak. Podczas jednej próby pozbycia się Piotrusia, on odciął mu rękę i rzucił krokodylowi na pożarcie.

Nie mieszkam w Nibylandii, tylko na Wyspie Potępionych, czyli tam gdzie wszyscy najgorsi złoczyńcy. Panuje tu ubóstwo. Jesteśmy takim małym wysypiskiem śmieci z Auradonu, ponieważ to co nie zużyje się tam, trafia tu. Budynki są zniszczone, mają pozdzieraną farbę, odpada z nich tynk i przeważnie brakuje okien lub są pozabijane deskami. Najsłynniejszym obiektem na Wyspie jest Zamek Okazji należący do Diaboliny, która rządzi na Wyspie. Nikt nigdy się jej nie sprzeciwia, ponieważ sieje strach. Tylko jedna osoba się na to odważyła i chciała jej odebrać władzę. Skończyło się tak, że ukrywała się przez 10 lat na drugim końcu Wyspy. Diabolina i Zła Królowa bardzo rywalizowały o władzę na Wyspie, ale nie wiem dlaczego. Rozumiem gdyby to był Auradon, bo tam byłoby czym rządzić, ale tu to kompletnie co innego.

W Graciarni Dżafara można znaleźć wszystko. Cokolwiek się coś kiedyś komuś zgubiło, to mógł to znaleźć właśnie tam. Jay to syn Dżafara, a zarazem największy złodziej na Wyspie. Poza tym jest najprzystojniejszy i wszystkie córki Potępionych łącznie ze mną się za nim oglądają, ale on na żadną nie patrzy. Jemu zależy tylko na sobie. Jest egoistą. Z resztą tutaj nie istnieje coś takiego jak przyjaźń. Możemy się ze sobą trzymać, ale to nie jest to samo. Moją najgorszą "nie-przyjaciółką" jest Evie i nie wyobrażam sobie życia bez tej rozkapryszonej księżniczki. Mieszkamy blisko siebie. Ona w Zamku, a ja na statku. Znamy ją odkąd się tam przeniosła po swoich szóstych urodzinach, gdy Zła Królowa w zemście nie zaprosiła Diaboliny na urodziny. Ja na tych urodzinach też nie byłam, ponieważ nie chciałam iść. Nie lubiłam przyjęć i ten dzień spędziłam w swoim pokoju. Wszystko w nim jest czerwone. Nie lubiłam tego koloru, ale mój ojciec lubił i nie wyobrażał sobie, żeby mój był inny. Nie cierpiałam w nim przesiadywać, ponieważ jest mały. Lubiłam się włóczyć po Wyspie i najwięcej czasu spędzam w Jadłodajni Goblinów z dala od mojego taty. Kiedyś był szanowany, a obecnie jest uważany za największego wariata. To wszystko przez jego obsesję na punkcie Piotrusia Pana. Codziennie rano kłócił się ze swoim oddany sługą Mr. Smee , że musi go dorwać. To było nie do zniesienia. Czasem myślałam, że będę musiała tego słuchać do końca swojego życia, ale się pomyliłam...

Tamten dzień zapowiadał się tak jak każdy inny. Obudził mnie krzyk z pokładu i dźwięk tłukących się przedmiotów. Nie dadzą spać spokojnie - pomyślałam. Zakryłam twarz poduszką. Liczyłam, że zakłóci dźwięki z pokładu, ale to nic nie dało. Zdenerwowana wstałam z w łóżka, ubrałam się w czarne spodnie, czerwoną koszule w kratę i wybiegłam z pokoju.

- Co tu się dzieje? - krzyknęłam. Zobaczyłam, ze w moja stronę leci wazon i w ostatnim momencie zrobiłam unik. Wazon roztrzaskał się na setki małych kawałów. Mr Smee próbował uspokoić mojego ojca, który miał swój atak szału, tak jak każdego ranka.

- Panie Kapitanie, niech Pan da już spokój - jego pomagier prawie błagał na kolanach.

- Nie dam za wygraną! Ten dzieciak pożałuje, ze ze mną zadarł! - powiedział i pochylił się nad mapą paląc fajkę. Podeszłam do stołu i zrzuciłam mu ją z blatu.

- Tato odpuść! - krzyknęłam. Zmierzył mnie swoimi niebieskim oczami i zrobił się czerwony ze złości.

- Po pierwsze nie wolno ci podnosić na mnie głosu, jestem twoim ojcem, a nie kolegą, a po drugie nie będziesz mi mówić co mam robić! - krzykną i podniósł mapę. Wyrwałam mu ją, zwinęłam w kulkę i wrzuciłam do wody.

- Jesteś niemoralny! Pogódź się z tym, że już nigdy go nie dorwiesz. Jesteś tu zamknięty i nie masz jak stąd uciec. - krzyknęłam. Był wściekły. Mr Smee powstrzymał go, żeby się nie rzucił się na mnie swoim hakiem. Wyjrzał lekko przez burtę. Po chwili, kiedy się odrobinę uspokoił, podszedł do mnie i wycedził przez zęby prosto w twarz:

- Zejdź mi z oczu mały szkodniku.

  Nie zabolały mnie jego słowa. Słyszałam je kilka razy dziennie. Odwróciłam się napięcie i zbiegłam ze statku. Poszłam tam gdzie zwykle, czyli do Jadłodajni Goblinów. Zatrzymałam się przy witrynie jednej ze sklepów. Przyjrzałam się swojemu zamazanemu odbiciu. Moje rude włosy przykuwały uwagę , tak jak zielone oczy. To było nie porównywalnie do mojego taty, bo on miał czarne włosy i niebieskie oczy. Dlatego wiele osób sprzeczało się, że jesteśmy spokrewnieni. Niestety rodziny się nie wybiera, a wielka szkoda.

- Danica!- usłyszałam głos Jaya. Spojrzałam w jego stronę. Był razem z Evie, Mal i Carlosem. Nie musiałam wspominać kim jest Evie i Jay, ale w skrócie Carlos to syn Cruelli de Mon, a Mal to córka Diaboliny. Ze wszystkich na Wyspie, najbardziej jej nie lubię, a ona mnie. Niby sieje postrach jak matka, ale ja się jej nie boję, chodź nie wiem jak inni.

- Idziesz z nami do Carlosa, ma jakiś nowy wynalazek - zachwyciła się Evie. Jay twierdził, że między nimi coś było, ale oni byli zwyczajnie "nie-przyjaciółmi". Wzruszyłam ramionami.

- Wszystko byle by się wyrwać od ojca wariata - powiedziałam.

- A co się stało? - zapytała zaciekawiona Evie.

- Szkoda gadać - przewróciłam oczami.

  Carlos mieszkał w Strasznym Dworze, ale rzadko tam przesiadywał, ze względu na swoją matkę. Częściej można go było znaleźć w domku na drzewie za jego domem. Miał tam swoje "laboratorium", gdzie wymyśla różne wynalazki, które z natury były niewypałem. Osobiście lubiłam tam przebywać, ponieważ było tam dość ciekawie i jako jedyny na Wyspie posiadał w pełni działający telewizor. Można na nim oglądać wiadomości z Auradonu. Poza telewizorem miał również lodówkę i wiele wynalazków. Zgromadziliśmy się przy stole przyglądając się małemu białemu urządzeniu, które świeciło na niebiesko.

- A co to właściwie jest? - zapytała zirytowana Mal.

- To jest przenośny Internet. - uśmiechnął się szeroko.

- Po co nam tu Internet, skoro nawet nie mamy laptopów i komputerów - powiedziałam i uniosłam brew.

- Założę się, że w Auradonie mają tego pełno - powiedziała Evie. Carlos przyniósł swojego laptopa. Najwyraźniej był jedynym posiadaczem tego urządzenia.

- Zaraz wam pokaże jak to działa - włączył laptop. - Zaraz powinniśmy mieć dostęp do sieci... - nie dokończył, ponieważ jego urządzenie zaczęło wydawać dziwny dźwięk.

- To ma tak działać ? - spytał Jay.

- Właśnie nie...- przeraził się Carlos. Po chwili zaczęło się dymić.

- Weź coś zrób - krzyknęła Mal. Jay się rozejrzał, wziął kija bejsbolowego i uderzył dymiący się przedmiot.

- I po krzyku - powiedział po czym się zaśmiał. Carlos posmutniał.

- Zawsze to samo - powiedział załamany zbierając urządzenie.

- Jeszcze będziesz wielkim wynalazcą - powiedziała Evie obejmując go ramieniem.

- Wątpię w to - powiedział i wyrzucił je do kosza. Było mi go szkoda zawsze się tak starał, ale nigdy nic mu nie wychodzi. Jay włączył telewizor.

- Będziesz oglądać telewizję w takim momencie ? - Mal zmroziła go wzrokiem.

- Czemu nie - wzruszył ramionami. Wzięłam ze stolika kulkę papieru i rzuciłam w niego.

- Jesteś egoistą - powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Oszalałaś ? - zapytał oburzony.

- Carlos jest załamany, a ty myślisz o telewizji? - zapytałam i podeszłam do niego. Wyciągnęłam rękę po pilota. Wywrócił oczami, po czym się uśmiechnął złośliwie.

- Oddam ci jak mnie pocałujesz - zaszantażował mnie. Zabrałam ręce. To jest coś o czym marzyłam, ale dla niego nic by to nie znaczyło.

- Oglądaj swoją głupią telewizję - powiedziałam i odeszłam. Podeszłam do Carlosa który grzebał w swoich pudłach.

- Wszystko gra? - zapytałam.

- Nic nie gra. - powiedział i się odwrócił. Spojrzałam na Mal i Evie które oglądy telewizję.

- Wy też?!

- Dzisiaj przemawia Ben, nie Bestia. - powiedziała Evie, która wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. Sama się zaciekawiłam. Ben to syn Króla Bestii i Królowej Belli, przyszły następca tronu. Oprałam się o stół i spojrzałam w ekran. Na początku nawijał o polityce, później o zmianach w szkole, ale najbardziej nas zaciekawił moment kiedy wspomniał o nas, czyli  Potępionych. Wszyscy, nawet Carlos, który zajmował się swoimi starymi wynalazkami, skupił się na tym co mówi Ben.

„- Chyba nikt nigdy z was nie zastanawiał się jak to jest żyć na Wyspie Potępionych. To nie jest nic przyjemnego. Kilka dni temu miałem sen, że tam się znalazłem i wiecie co? Byłem przerażony. Nędza i ubóstwo. To jest straszne i dla was nawet nie do wyobrażenia. - przerwał na chwilę, żeby zebrać myśli. Rozejrzał się po Sali. - Dużo myślałem nad jedną rzeczą. Dlaczego dzieci Potępionych muszą mieszkać na Wyspie razem ze swoimi rodzicami, skoro niczym nie zawinili. Jako dobry władza, chciałbym żeby moi poddani byli szczęśliwi. Wiem, że to może być duży szok dla wszystkich, ale postanowiłem dać szansę dzieciom z Wyspy. - na Sali wybuchł szum. Ben ich uspokoił jednym gestem dłoni - Nie macie się czego obawiać, postanowiłem zacząć po woli i wybrałem tych w najgorszej sytuacji. Oto kim są rodzice naszych nowych uczniów. Cruella de Mon, Dżafar, Zła Królowa, Kapitan Hak i Diabolina - zakończył swoją wypowiedź." Jay wyłączył telewizor. Byliśmy w szoku

-Nigdzie się stąd nie ruszam - zaprotestowała Mal.

- Nikt nie ma takiego zamiaru - powiedziałam. To było dla nas ciężkie. Opuścić nasz dom? Nienawidziłam tego miejsca, ale nie wyobrażałam sobie życia gdzie indziej.

- Myślcie, że rodzice wiedzą - zapytał Carlos drżącym głosem. Przez okno w domku wleciał kamień. Evie go podniosła. To od gargulców Diaboliny, która chciała się z nami widzieć. Nie bałam się Mal, ani pająków, praktycznie nie bałam się niczego, ale wyjątkiem był Zamek Okazji. To miejsce przyprawiało o ciarki nazwą i wyglądem.

- Nigdzie nie idę - powiedziałam.

- Nie obchodzi mnie, że nie chcesz. Moja matka chce się z nami widzieć, więc pójdziesz - rozkazała

- Nie będziesz mi mówić co mam robić, możesz sobie pomiatać wszystkimi, ale nie mną!- stanęłam na wprost niej. Byłam od niej o pół głowy wyższa.

- Chyba jednak pójdziesz. - spojrzała na mnie a potem lekko na Jaya który śmiał się z Carlosem - Albo mu powiem - uśmiechnęła się szyderczym uśmiechem. Tylko ona wiedziała o tym, że Jay mi się podoba.

- Szantażujesz mnie? - uniosłam brew.

- Na to wygląda - zaśmiała się lekko. Nie chciałam żeby Jay wiedział o tym.

- Prowadź - wycedziłam przez zęby. Odwróciła się napięcie. Zeszła z domku na drzewie, a my zaraz nią. Wszyscy ruszyliśmy do Zamku Okazji.  Nikt z nas w tej sprawie nie miał prawa głosu. Chwilowo rządziła Mal. Jak wcześniejszej wspomniałam, miała na mnie haka, ale nie byłam pierwsza. Na każdego z nas coś miała: na Carlosa, Evie i nawet Jaya. Dlatego każdy z nas wykonywał jej rozkazy, bez zastanowienia. Wyglądaliśmy wtedy, jak małpy.

  Byliśmy coraz bliżej Zamku Okazji. Serce zaczynało mi bić jak szalone i stawałam się kłębkiem nerwów. Z każdym krokiem, widziałam jak Carlos i Evie, mieli ochotę uciec, ale nie mogli. Z daleka pomału, zza mgły zaczynał się wyłaniać dom Mal i Królestwo Diaboliny.

Stanęliśmy przed wielkimi brami Królestwa Diaboliny. Głośno przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Znaleźliśmy się w malutkim holu. Przed nami rozchodziły się trzy pary schodów. Jedne w prawą stronę, drugie w lewą, a jedne na wprost przed nami. Były wykonane z kamienia. Ruszyliśmy w prost na schody, naprzeciwko nas. Powtórnie przełknęłam ślinę. Przekroczyliśmy próg Sali Tronowe, gdzie urzędowała Pani Mroku.

- O świetnie już jesteście! - krzyknęła uradowana Diabolina. Pani Mroku była charakterystyczna. Miała bladą cerę, ciemne zielone oczy, długą czarną pelerynę, a na głowie dwa duże rogi. Wyglądała jak najgorszy koszmar. Wstała, ze swojego tronu i stanęła na podeście Jej służba, zastawiła nam drzwi. Rozejrzałam się po sali i ujrzałam naszych rodziców. Siedzieli w kompletnej ciszy i przyglądali się nam. Kobieta z rogami na głowie, chwyciła swoje berło. Przerzuciła z lewej do prawej i oznajmiła:

- Za nie długo, pojedziecie do nowego liceum w Auradonie, ale to już wiecie - zaśmiała się i spojrzała na córkę, a potem po kolei na każdego z nas - A teraz na poważnie. - usiadła na swoim tronie i chwyciła za pilniczek do paznokci. - Znajdziecie Dobrą Wróżkę i przynieście mi jej magiczną różdżkę. Proste. - powiedziała zdmuchując pyłek z paznokci. Wstała i zeszła z tronu bardzo podekscytowana. Nic z tego nie rozumiałam, podobnie jak reszta.

- Dwadzieścia lat, knułam, jak wydostać się z tej wyspy, Dwadzieścia lat planowałam zemstę. Każdy z was zemści się na tych, przez których tu się znaleźliście.- zwróciła się do naszych rodziców - Dżafarze ty na Aladynie i jego spasłym Dżinie, Cruello moja droga ty, na każdym śmierdzącym kundlu, który wyrwał się z twoich szponów, Grihiello ty na Śnieżce i jej małych pomagierach, Jamesie ty byś doprowadził do łez każde małe dziecko i Piotrusia Pana, a ja na Śpiącej Królewnie i jej obmierzłym małym księciu...

- Ale my nigdzie nie jedziemy. - powiedziała Mal. Pani Mroku podeszła do swojej córki i zaczęła przenikać jej duszę. Ich oczy zalśniły się na  zielony kolor. Trwało to tylko chwilę. W końcu Mal ugięła się i podała woli swojej matce.

- Dzióbku pomyśl. Z tą Różdżką posiądę władzę nad dobrem i złem na świecie - zaśmiała się głośno.

- My posiądziemy - poprawiła ją Zła Królowa. Diabolina wywróciła oczami i machnęła ręką.

  Mal spojrzała na nas, a potem znów na matkę i coś szepnęła jej na ucho. Reszta rozeszła się do swoich rodziców, a ja stałam i oglądałam salę. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z moim tatą. Teoretycznie my dla naszych rodziców znaczymy tyle co nic. Jesteśmy bo jesteśmy i trudno. Próbują z nas zrobić siebie, żebyśmy byli tacy jak oni, ale idzie nam to okropnie, ponieważ ciągle ich zawodzimy.

- Nie chcesz nawet przez chwilę porozmawiać ze swoim staruszkiem? - zapytał Kapitan Hak, który palił fajkę. Wywróciłam oczami i oparłam się o ścianę.

- Po co, żebyś mnie powyzywał i powiedział mi jaka jestem beznadziejna? - spojrzałam na niego i uniosłam brew. Zaśmiał się lekko i rozłożył ręce.

- Zapomnij o czym mówiłem. Masz szanse mi dowieść, że jesteś warta mojego nazwiska. Pokonasz tego dzieciaka, żeby raz na zawsze mnie popamiętał - przestał brzmieć normalnie. Nie chciałam mu niczym imponować, wolałam się stąd wyrwać, z dala od niego.

- Przemyślę to - powiedziałam. Skierowałam się do wyjścia. Straż Diaboliny rozsunęła się i wypuściła mnie z Sali Tronowej. Słyszałam kłótnie, która niosła się po całym zamku, ale nie zważałam na to. Wyszłam i poszłam do Jadłodajni Goblinów.

***

  Długo siedziałam w samotności. Wypiłam dwie błotniste kawy ze skwaśniałym mlekiem. Chyba trochę będzie mi ich brakować tam w Auradonie. Przyglądałam się plakatowi, który wysiał przy barze. Był na nim uśmiechnięty Król Bestii i napis "Dobre uczynki popłacają, warto być dobrym". Nie wiem dlaczego Mal go jeszcze nie zamalowała. Powinno być na nim napisane "EvilLive" ( zło żyje.)

- Dlaczego nasza ruda nie-przyjaciółka nas opuściła. Boi się nowego miejsca? - usłyszałam za sobą głos Mal. Uśmiechnęłam się nieszczerze i odwróciłam się do niej. Była razem z Carlosem, Evie i Jayem.

- Najwyraźniej miałam ochotę na kawę - wzruszyłam ramionami. Mal i reszta usiedli obok mnie - O co chodzi? - zapytałam i wzięłam łyk kawy.

- Mamy pewien plan - powiedziała szeptem Evie. Spojrzałam zdziwiona na nią.

- Nie rozumiem. - uniosłam brew. Mal mnie zmroziła wzrokiem.

- Wiemy jak udowodnić naszym rodzicom, że jesteśmy tak źli jak oni. - wycedziła przez zęby. - Kiedy znajdziemy Różdżkę Dobrej Wróżki, nie oddamy jej mojej matce, sami ją zabierzemy, uwolnimy wszystkich złych, a dobrzy niech żyją w nędzy i ubóstwie, tak jak my do tej pory. Po prostu przejmiemy władzę nad dobrem i złem. Wchodzisz w to? - zapytała i uniosła brew.

- A mam wybór ? - zapytałam.

- No nie - powiedziała jakby to było oczywiste.

- Masz odpowiedź - upiłam kolejny łyk kawy. Jay i Carlos się zaśmiali. Mal się lekko uśmiechnęła, ale po sekundzie spoważniała.

- Tutaj na Wyspie nie ma magii, a tam to żaden problem, zdobędziemy różdżkę raz dwa, zło opanuje ziemię i a dobro przegra, proste jak 2+2 - była strasznie podekscytowana. - Nie mogę się doczekać.

- Jak każdy z nas - powiedziała Evie z uśmiechem przeglądając się w lusterku.

  Nie miałam żadnych wątpliwości, nasz plan mógł wypalić, ale nie mgło to trwać nie wiadomo ile. Zjawimy się tam, zgarniemy różdżkę i opanujemy świat. Co mogło pójść nie tak?

- Poproszę 4 kawy - zawołał Jay do Goblinów, które były strasznie grymaśne.

- Ale na wszelki wypadek musimy mieć plan "B" - powiedział Carlos.

- Jeśli się nie uda, w co mocno wątpię, uciekamy do lasu, bo tutaj na pewno nie mam zamiaru wracać, kiedy nam to nie wypali - wzdrygała się Mal. Wolałam nie myśleć co by się stało, gdybyśmy nie zdobyli Różdżki. Brak szacunku w oczach naszych rodziców. Teraz jesteśmy mało szanowani więc co to za różnica. Goblin przyniósł kawy. Każdy wziął kubek.

- Wznieśmy toast, za nową szkołę, nowe życie, a przede wszystkim za zemstę - powiedział Jay.

- Za zemstę - powtórzyliśmy wszyscy razem i stuknęliśmy kubkami. Siedzieliśmy do późna ciesząc się ostatnimi chwilami na Wyspie.

Następnego dnia, pojechaliśmy do Auradonu.

Tak prezentuje się 1 rozdział . Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Zapraszam do komentowania i wyrażania swojej opinii :)

Do zobaczenia :*

Seguir leyendo

También te gustarán

4.9K 376 7
„A więc to ta noc, To piękna noc, Którą nazywamy Bella Notte." Szczęście jest ulotne niczym nasiona dmuchawca. Lub brzdęk dzwonka. Na ziemiach En...
24.1K 1.3K 13
Lucy Hundgents- zaginiona córka Grindelwalda i praprawnuczki Roveny Ravenclaw. Oczywiście słynny czarnoksiężnik nie wiedział, że wiąże się z kimś pok...
9.2K 1.2K 58
Dla Diany i Freda, wkraczanie w dorosłość okazało się trudniejsze niż przypuszczali. Zakochana para zdaje się nie widzieć świata poza sobą, ale jest...
22.9K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...