OKULARY SHINIGAMI

By AnnaCrevan

47.8K 3.9K 1.1K

Opowieść o nie znanych dotąd losach Adriana Crevana vel Undertakera Typowy FF pod znaną mangę i anime Kuro... More

Rozdział 1 część 1 - Spotkanie
Rozdział 2 część 3 - Spotkanie
Rozdział 2 część 1 - Pakt
Rozdział 2 część 2 - Pakt
Rozdział 2 część 3 - Pakt
Rozdział 2 część 4 - Pakt
Rozdział 2 część 5 - Pakt
Rozdział 3 część 1 - Razem
Rozdział 3 część 2 - Razem
Rozdział 4 część 1 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 2 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 3 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 4 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 5 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 6 - Zagrożeni
Rozdział 4 część 7 - Zagrożeni
Rozdział 5 część 1 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 2 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 3 - W ukryciu.
Rozdział 5 cześć 4 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 5 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 6 - W ukryciu.
Rozdział 5 cześć 7 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 8 - W ukryciu.
Rozdział 5 część 9 - W ukryciu.
Rozdział 6 część 1 - Ostatni
Rozdział 6 część 2 - Ostatni
Rozdział 6 część 3 - Ostatni.
xxx

Rozdział 1 część 2 - Spotkanie

3.5K 253 97
By AnnaCrevan


Telefon zadzwonił tuż po lunchu, kiedy obie z Barbarą wróciły już na swoje miejsca przed biurkiem. Pracowały obie w korporacji obsługującej ogromne firmy transportowe. Miały zawsze masę pracy papierkowej i ciężko pracowały. Obie mniej więcej w tym samym wieku, znały się niemal od kołyski z jednej ulicy, przez wieloletnie wspólne szkolne doświadczenia, aż po zwyczajną, banalnie nieciekawą , słabo płatną posadę. Agnes różniła się od swej przyjaciółki nie tylko wyglądem, ale charakterem. Podczas gdy Barbara, piękna, przebojowa, brunetka o sporym biuście i krótko ściętych lokach zawsze głośno i szczerze wyrażała swoje zdanie na temat wszystkiego, ona była filigranową, długowłosą blondynką, z pięknymi dużymi oczami w kolorze chabrów. Z zasady cicha i skromna szła przez życie bez problemów i większych fanaberii, które to nie rzadko dotykały jej wspaniałą skądinąd przyjaciółkę od serca. Ale nie martwiło jej to do tej pory, zawsze sumienna i pracowita, choć mimo to niezbyt doceniana i zauważana, nie wyróżniała się w pracy niczym szczególnym. Podobnie w życiu. Wiodła prosty, nudny żywot średnio wykształconej biuralistki, mieszkała sama w podmiejskiej okolicy Manhattanu.

Miała jednak, jak każda młoda dziewczyna swe marzenia o wielkiej miłości tyle, że nie spotkała jeszcze tego jednego, jedynego.

Telefon zadzwonił, odebrała odruchowo wyrzucając z siebie standardową formułkę firmową, przedstawiając się. Głos jaki usłyszała w słuchawce wielce ją zaskoczył, był miły, melodyjnie głęboki i niewątpliwie męski.

- Witam, nazywam się Adrian Crevan i dzwonię ponieważ ma pani coś co należy do mnie.

- Słucham? - niezmiernie zdziwiła się Agnes.

- Okulary – ciągnął głos w słuchawce – znalazła pani moje okulary. Dzwonię, bo kartkę z tym numerem znalazłem w miejscu gdzie je zostawiłem nierozważnie, a mianowicie na ławce w Central Parku.

-A tak, rzeczywiście, to ja zostawiłam tam swój numer i to ja znalazłam okulary. Niezmiernie się cieszę, że tak szybko się ktoś po nie zgłosił, bo chyba są bardzo cenne.

-Niezwykle - potwierdził głos w słuchawce - i bardzo mi potrzebne, jak najszybciej mógłbym je odzyskać? Nie ukrywam, że bardzo mi zależy, czy mógłbym odebrać je już teraz?

- Teraz? – zdziwiła się – teraz to niemożliwe, bo jestem w pracy.

-No, a kiedy? – właściciel niezwykłego głosu bardzo się niecierpliwił – to dla mnie sprawa niezmiernie ważna.

- No cóż – Agnes zastanowiła się chwilę, unikając dziwnego spojrzenia Barbary, która dawała jej znaki znad słuchawki, że bardzo pragnie dowiedzieć się z kim ona rozmawia.

- Kończę o siedemnastej, możemy się umówić kwadrans po, pod biurem w którym pracuję, ponieważ mam je ze sobą!

-Ależ to wspaniale – ucieszył się wyraźnie tajemniczy Adrian –będę o umówionej godzinie. Tylko gdzie mam się zjawić?

Agnes podała na adres wielce zdziwiona, że właściciel okularów zapamiętał go bez potrzeby zapisywania. Pożegnała się i odłożyła słuchawkę.

-No i co? - zapytała niecierpliwa Barbara – kto to był?

- Nie uwierzysz jak ci powiem.

............................................................................................................

Czas do końca dniówki wlókł się niemiłosiernie. Agnes co chwila niecierpliwie spoglądała to na swój zegarek, to na pulpit komputera, ale oba czasomierze wskazywały zawsze tę samą godzinę. Była niezmiernie ciekawa tajemniczego, nieznajomego właściciela okularów, którego niesamowity głos ze słuchawki wciąż miała w uszach. Na jej gust nie takim głosem brzmią podstarzali profesorkowie, nawet jeśli stać ich było na złote okulary. Głos w słuchawce należał do kogoś w miarę młodego, raczej w jej wieku lub niewiele starszego. Ciekawe jak mógł wyglądać ów Adrian Crevan? No, ale przecież niedługo się dowie.

Barbara też była ciekawa, na tyle ciekawa by wesprzeć swoją przyjaciółkę idąc z nią na spotkanie z tajemniczym nieznajomym. A nuż przyda się pomoc w razie czego, gdyby delikwent okazał się zboczonym gwałcicielem lub chociażby po prostu szkaradnym nudziarzem. Zdecydowanie nie może pozwolić by jej serdeczna przyjaciółka wpadła w łapy kogoś takiego. A tak naprawdę to po prostu zżerała ją ogromna ciekawość, po tym jak Agnes opisała jej swe wrażenia po rozmowie z tajemniczym nieznajomym.

Wyszły na parking przed budynkiem biurowca, jednego z wielu w tej części dzielnicy. Było już troszkę późno, parking wyraźnie opustoszał. Stało tam jeszcze kilka samochodów należących do zagorzałych pracoholików i jej własny samochód, zdezelowane audi. Barbara w przeciwieństwie do Agnes miała do pracy spory kawałek z Brooklynu. Agnes zaś miała tyle szczęścia, że mieszkała na obrzeżach Manhattanu i do pracy chodziła zawsze pieszo przez Central Park, w którym znalazła owa nieszczęsne okulary. No, ale zaraz raz na zawsze pozbędzie się owego kłopotu, bo cóż może być skomplikowanego w oddaniu czyjejś zguby jej prawowitemu właścicielowi? No właśnie.

Sporo wiosennego słońca zalewało jeszcze ulice Manhattanu. Wieczór zapowiadał się miły i ciepły. Stały tak obie oczekując nie wiadomo czego. Agnes wyobrażała sobie, że tajemniczy nieznajomy przybędzie jakimś wystrzałowym wozem, niczym książę na pięknym rumaku. Barbara nie była tak optymistycznie nastawiona. Pogrążone w cichej rozmowie na te właśnie tematy zupełnie nie zauważyły zbliżającej się od strony parku niezwykłej postaci. Mężczyzna ów szedł spokojnie, z daleka zauważając gadające dziewczyny. Był wysoki, ale nie za wysoki, ubrany w dobrze skrojony czarny garnitur, białą koszulę i dziwne buty, jakby lakierki ale na troszkę zbyt wysokim jak na faceta obcasie, których głuchy odgłos stukania rozległ się echem po pustej przestrzeni dzielącej park od budynku biurowca. Dziewczyny na ten dźwięk obie na raz podniosły wzrok. I obie na raz zaniemówiły, kiedy przed nimi stanął ktoś w wieku trudnym do określenia. Nie mógł jednak mieć więcej niż dwadzieścia kilka lat, a więc niewiele był starszy od nich. Za to jego uroda spowodowała, że obie zagapiły się na niego jak sroki w gnat. Miał niesamowity kolor włosów, jakby szary czy popielaty z srebrnymi przebłyskami, ale nie siwy jak u starców. Były troszkę może zbyt długie, bo sięgały mu ramion, a długa grzywka skrywała oczy. Za to uśmiech jakim je obdarzył by naprawdę zniewalający. Głos znany już Agnes z popołudniowej rozmowy zabrzmiał niespodziewanie z nutkami humoru.

- Dobry wieczór miłe panie, która z was to Agnes French?

Agnes nieśmiało wyciągnęła dłoń.

- To ja – dłoń która uścisnęła jej rękę była starannie wypielęgnowana z długimi, zadbanym paznokciami.

- A ja jestem Adrian Crevan, niezmiernie mi miło – jego uśmiech sprawił, że po dziewczyną ugięły się kolana. Uff, zabójczy!

- Mnie też jest miło pana poznać, a to moja przyjaciółka Barbara , która ...

- Która już musi spadać – weszła jej w słowo Barbie i robiąc tajemnicze miny i wielkie oczy, wycofała się chyłkiem, wyciągając na odchodnym do przybyłego swoją dłoń. Uznała bowiem, iż tajemniczy przystojniak może co najwyżej skraść serce jej ukochanej przyjaciółce, co nawet by ją ucieszyło. Barbara już od dawna uznała, że Agnes powinna znaleźć sobie jakiegoś faceta, a ten tu był naprawdę odpowiednim kandydatem. Kobieca intuicja podpowiedziała jej, że na pewno w żaden sposób nie skrzywdzi jej przyjaciółki. Postanowiła więc zostawić ich samych.

- Bardzo się cieszę, że mogę pana poznać, ale musze już się zbierać. Do domu mam cholernie daleko, o pardon! Dobranoc. Agnes, do jutra.

Agnes była tak zszokowana powierzchownością tajemniczego Adriana, że głupawo skinęła przyjaciółce głową i ani się obejrzała, a znalazła się sam na sam z przystojnym nieznajomym mężczyzną na pustym parkingu. Odgłos odjeżdżającego audi Barbary wyrwał ją ze zdumienia.

Adrian uśmiechnął się po raz kolejny, zabawni ci ludzie, no naprawdę, czego tak się wystraszyły te dziewczyny trudno zgadnąć, ale strach umiał wyczuwać nosem z racji swojej profesji.

- Odsiecz? -zapytał uprzejmie.

Zbyt zdumiona, by stać ją było na jakąś inteligentną ripostę, Agnes milczała. Zwłaszcza, że w końcu zobaczyła oczy swego rozmówcy, ponieważ nagły podmuch wiatru odsłonił grzywkę opadającą mu na czoło. Były urzekająco wspaniałe, o niespotykanym kolorze tęczówki, jakby zielonkawym lub złotym. A tak naprawdę o bliżej nie określonym odcieniu zieleni, który kojarzył się jej z limonkowym neonem z nad baru, tuż obok jej domu. Naprawdę pierwszy raz widziała u kogoś tak niezwykły kolor oczu, na dodatek emanowały jakąś dziwną, niespotykaną świetlistością, a okalające je czarne rzęsy były zdecydowanie zbyt długie jak na faceta. Jak, słusznie zauważyła Agnes, większość atrybutów urody niezwykłego przybysza, co nasunęło jej zabawną myśl czy ów jegomość nie jest aby gejem. To zaś wydało jej się nie tyle śmieszne, co smutne. I nagle zrobiło jej się niewymownie żal samej siebie. Ja to mam pecha – myślała – jak trafiam na zabójczego faceta pierwszy raz w życiu, to pewnie jest on homoseksualistą, bo co za mężczyzna dba aż tak o swój wygląd? Proszę ubrania pewno też ma szyte na miarę u najlepszych krawców, a piękne okulary ani chybi dopełniają tego gejowskiego wizerunku.

-Więc chyba zostaliśmy sami – znów ten zabójczy uśmiech zagościł na jego twarzy - mam pomysł, tu niedaleko jest całkiem przyjemna restauracyjka, zapraszam na kolację. Chociaż w ten skromny sposób będę mógł zrewanżować się za opiekę nad moją zgubą. A z tego co wywnioskowałem raczej nie masz czym pojechać do domu wiec pozwól, że po kolacji odwiozę cię gdzie sobie zażyczysz.

-Dobrze – zgodziła się bez większych oporów zauważając, że nad wyraz sprytnie zaczął mówić jej na ty.

Poza tym głupio jej było tak po prostu oddać mu jego własność i się pożegnać. Tak naprawdę nie chciała jeszcze się z nim żegnać, chciała raczej dowiedzieć się o nim czegoś więcej, bo szalenie ją zaintrygował.

Dobrze Adrianie – nie pozostała mu dłużna, zwracając się do niego po imieniu co wywołało niespodziewanie u niej przyjemny dreszcz . Niesamowite miał też to swoje imię, niby zwykłe, ale takie jakieś niezwykłe. Pewnie dlatego, że jego właściciel był taki szczególny.

- Chodźmy więc – i nareszcie odwzajemniła jego uśmiech.

_

Continue Reading

You'll Also Like

837 76 8
Charity Whisperblaze - piękna i utalentowana. Jej głos poruszał serca miliardów ludzi z całego świata. Jej karierę zakończył jednak splot tragicznych...
23.4K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
30.4K 577 31
Zrobiłam dużo poprawek, ponieważ było wiele błędów. Będzie mało postaci, bo, niezbyt dobrze mi idzie pisanie. Pewnie ktoś sobie teraz pomyśli to po j...
506 63 4
wracając myślami do przeszłości, by z jej popiołów zrodziło się uczucie. ❝eisoonu, 2023❞