Dwa kroki pod sercem

By SullivanDiana

177K 5.4K 578

Miłość to miłość, a „inna'' nie znaczy „gorsza''. Dość proste, prawda? Niestety, nie każda miłość otrzymuje... More

Część I - W BEZTROSCE
Rozdział 1 - Niczego nie żałując
Rozdział 2 - Snuć pozorne szczęście
Rozdział 3 - Granica, której nie byliśmy w stanie przekroczyć
Rozdział 4 - Obcy we własnym świecie

Prolog

19K 1.5K 160
By SullivanDiana


        Miłości nie można kupić ani dostać za darmo. Nie wybierzemy jej spośród innych, jakby była towarem, leżącym na sklepowej półce, nie będziemy szukać takiej, która najbardziej nam odpowiada. To niemożliwe. Miłość po prostu jest. Jest i — bez względu na wszystko — należy zaakceptować ją w formie, w jakiej do nas przychodzi.  

        Należy ją zaakceptować, nawet jeśli przychodzi do nas jako ta chciana lub niechciana, jako upragniona czy znienawidzona. Niezależnie od tego, co bierze w zamian, nie zmienimy jej oblicza i, gdy już się pojawi, i tak z nią nie wygramy.

         Ten smarkacz, siedzący pewnej dusznej nocy pod starym drzewem jest tego najlepszym przykładem.

           — Wszystko w porządku?

          Za sprawą tamtego pytania Scarlett wyrwała mnie z rozmyślań, więc,ignorując skurcz w żołądku i nasilające się mdłości, na sekundę zawiesiłem na niej wzrok.

           Tkwiąc na ławce w pobliskiej miejscowości Johns Island, przez większość czasu wpatrywaliśmy się w ogromny, rosnący przed nami dąb. Pewnie w tamtej chwili oboje żałowaliśmy, że wybraliśmy swoje towarzystwo. Ona popełniła błąd, ponieważ mogła umówić się z kimś ciekawszym, ja natomiast, po raz kolejny, boleśnie utwierdzałem się w przekonaniu, że zmarnowałem czas. Owszem, na początku naprawdę cieszyłem się, kiedy zgodziła się pójść ze mną na szkolny bal, ale później zrozumiałem, że to nie stanowiło właściwego rozwiązania. Zabawa zakończyła się już dawno i choć w jej trakcie parę razy zatańczyliśmy oraz pożartowaliśmy, w gruncie rzeczy nudziliśmy się razem. Gdy inne pary pojechały do domów albo okolicznych hoteli, by spędzić ze sobą kilka upojnych chwil, my wybraliśmy ciszę i spokój w parku. Nie chcieliśmy się rozstawać, ale chyba zrobiliśmy to głownie dlatego, że było nam zwyczajnie głupio żegnać się tak wcześnie. Przed wyjściem powiedzieliśmy rodzicom, że wrócimy późno, jeszcze nie przypuszczając, jaką klapą okaże się tamten wieczór.

           Siedząc obok siebie, chcieliśmy go skończyć, co dało się wyczuć w napiętej atmosferze.

           Scarlett męczyła się ze mną od dłuższego czasu, ale najprawdopodobniej nie chciała wyjść na niegrzeczną, więc usiłowała nie okazywać zniecierpliwienia. Dziewczyna skupiła się na odgarnianiu jasnych kosmyków, które ciepły wiatr z uporem zaczesywał jej na twarz i obserwowała korony drzew, poruszające się w jego rytmie. Przesycone wilgocią powietrze Karoliny Południowej sprawiało, że tamta noc była wyjątkowo przyjemna, więc pewnie gdybym nie miał takiego podłego nastroju, znalazłbym w tym otoczeniu coś, co przypadłoby mi do gustu.

          Powstrzymałem westchnięcie. Dawniej lubiłem spędzać czas poza domem, skupiając swoją uwagę na marzeniach i pisząc, jednak potem trochę się pozmieniało. Wtedy nie czułem się dobrze. Byłem wkurzony i poddenerwowany, przez co stale się kręciłem. Nie szukałem inspiracji w ponad czterystuletnim dębie i jego rozłożystych gałęziach, nie interesowało mnie też bezchmurne, rozświetlone gwiazdami niebo ani tym bardziej moja towarzyszka.

           Nie interesowała mnie do tego stopnia, że od kiedy usiedliśmy na ławce, stale unikałem jej wzroku i, oddychając głęboko, szukałem najlepszego wyjścia z sytuacji, co Scarlett odebrała wyjątkowo mylnie.

           — Jeżeli jesteś zmęczony albo źle się czujesz, możesz mi po prostu powiedzieć... — zaczęła cicho, a ja zerknąłem na nią z ukosa i dostrzegłem w jej oczach troskę. Biedna, pomimo wszystko martwiła się mną, w ogóle nie mając pojęcia o tym, co w rzeczywistości działo się w mojej głowie. Nie była płytka, jak oceniłem kilka tygodni wcześniej, gdy zapraszałem ją na szkolny bal — miała dobre serce. Chociaż byłem marnym towarzyszem, ona i tak chciała dla mnie dobrze. — Wiesz, że się nie obrażę — dodała z uśmiechem, wzruszając lekko ramionami.

           Wyprostowałem się wreszcie, po czym zebrałem włosy z jej czoła. To wyjście nie było takim złym pomysłem, przekonywałem się w myślach. Zobaczysz, że będzie dobrze i że nie będziesz żałować.

           Bzdura. Żałowałem zaproszenia Scarlett na imprezę, od kiedy tylko zobaczyłem ją w sukience: wystrojoną i rozpromienioną. Już wtedy wiedziałem, że powinna pójść z kimś innym.

           — Naprawdę jest okay. — Pokręciłem głową, próbując odwzajemnić jej uśmiech. — To pewnie wina hałasu, muszę tylko odsapnąć.

           Kolejna bzdura. Już dawno zdążyłem odsapnąć i dziewczyna też zapewne zdawała sobie z tego sprawę. Mimo to przyjęła wymówkę i, gdy pogłaskałem ją po policzku, spróbowała rozładować atmosferę.

           — Wdech i wydech. Wdech i wydech, i spokojnie. — Uśmiechnęła się szerzej. — No, chyba że się denerwujesz.

           — Nie, nie denerwuję się. — Znowu pokręciłem głową. Następne kłamstwo. Cholera, szło mi to ostatnio coraz łatwiej. Chyba zacząłem nabierać wprawy za sprawą notorycznego wykręcania się i zbywania innych.

           Niestety, tamtej nocy, choć bardzo chciałem, nie zdołałem oszukać samego siebie. W głębi ducha tęskniłem za tym, co robili pozostali, czym — z całą pewnością — zajmował się mój były przyjaciel.

           Na myśl o dupku, który wcale nie próżnował, zacisnąłem dłoń w pięść. Gardziłem nim i jednocześnie mu zazdrościłem, dlatego siedząc obok Scarlett wmawiałem sobie, że tak naprawdę niczym się nie różniłem. Przecież obaj spędzaliśmy czas w towarzystwie naszych szkolnych koleżanek.

           Chciałem to sobie wtedy udowodnić, więc przybliżyłem się do dziewczyny, nadal głaszcząc jej policzek. Gdy okazałem jej odrobinę większe zainteresowanie, od razu bardziej się rozpromieniła. Przypuszczam, że musiała liczyć na przynajmniej kilka romantycznych chwil w trakcie tamtego nieudanego wyjścia.

           — Co ty kombinujesz? — Uniosła brwi w lekkim rozbawieniu, kiedy pogładziłem linię jej żuchwy, a potem kark.

           — Sam chciałbym wiedzieć. — Znowu wysiliłem się na uśmiech.

           Patrzyłem jej w oczy i czułem, że chyba tak po prostu trzeba. Że tak wyglądała kolej rzeczy, że całując Scarlett, odhaczę kolejny punkt w liście rzeczy do zrobienia w dniu balu. Że wtedy moje życie stanie się takie, jak życie reszty osób. Że coś w nim wróci do normy.

           Wyjątkowo naiwne, ale ludzie w wieku osiemnastu lat bywają naiwni i nazbyt często snują marzenia, nie mające zbyt wiele wspólnego z codziennością.

           Odrzucając od siebie to, co podpowiadał mi zdrowy rozsądek, zmniejszyłem odległość między nami i przytknąłem usta do ust dziewczyny.

           Nic nagle nie wróciło do normy. Pocałowałem ją, a kiedy oddała pocałunek, wplotłem palce w jej włosy i nieco go pogłębiłem. I nadal usiłowałem się oszukiwać, choć daremnie. Moje ruchy były dość mechaniczne; nie zwracałem zbytniej uwagi na swoją partnerkę. Nawet gdy Scarlett zarzuciła mi ręce na szyję, ja dalej myślałem o czym innym.

           Nie miała w sobie cech, które jakkolwiek mnie interesowały, nie była w moim typie. Zresztą nawet gdyby zmieniła wygląd, dalej nie odnalazłbym w niej tego, czego szukałem. Po prostu jej o tym nie wspomniałem ani nie przerwałem, kiedy przełożyła nogę przez moje udo. Ba, sam posadziłem ją na swoich kolanach, żebyśmy jakby nigdy nic kontynuowali tamten dziwny wieczór.

           Scarlett nie mogła podejrzewać, że po powrocie do własnych domów więcej nie zamienimy żadnego słowa. Ja natomiast nie podejrzewałem, w jakie faktycznie wdepnąłem bagno.

           Rzeczywistość była bowiem brutalna. Wszystkie cechy, jakich nie znajdowałem w swojej szkolnej koleżance, miała w sobie tylko jedna znana mi dziewczyna — ta, która czekała na mnie u szczytu schodów rodzinnego domu.

           Wiatr raz jeszcze poruszył koroną Angel Oak, a mi znów coś ścisnęło żołądek.

           Naprawdę nie chciałem do niej niczego poczuć.



Dzień dobry!

Chociaż pisałam ten tekst jeszcze w 2016 roku, a sam pomysł powstał, oj, chyba z piętnaście lat temu, postanowiłam nadać mu nowe życie. Co zostało z tamtej starej wersji? Cóż, tak naprawdę niewiele poza motywem przewodnim i częścią wydarzeń.

Niemniej, życzę przyjemnej lektury i do następnego. :)

 xx

A. I jeśli macie ochotę, zapraszam do playlisty:

https://open.spotify.com/playlist/3b6Bdr6Tb96rXodlNC1tnl

Continue Reading

You'll Also Like

15.9K 1.8K 15
Willow to 21- letnia studentka sztuki, która na co dzień prowadzi spokojne życie i póki co, nie zamierzała tego zmieniać. Wszystko jednak obraca się...
59.3K 6.6K 8
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
178K 2.6K 15
Kontynuacja książki "Udowodnię ci"🐝🥊
29.6K 980 26
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...