Heart attack | J. Dornan / A...

Galing kay xunperfect

15.5K 796 49

Anastasia ucieka przed swoją przeszłością aż do Nowego Jorku, gdzie zaczyna swe życie od nowa. Zdobywa pracę... Higit pa

Prologue
One
Two
Three
Four
Five
Six
Seven
Eight
Nine
Ten
Eleven
Twelve
Thirteen
Fourteen
Fifteen
Sixteen
Seventeen
Eighteen
Nineteen
Twenty
Twenty one
Twenty two
Twenty four
Twenty five
Twenty six
Twenty seven
Twenty eight
Twenty nine
Thirty
A/N + preview 31
Thirty one
Thirty two
Thirty three
Thirty four
Thirty five
Thirty six
Thirty seven
Thirty eight

Twenty three

308 15 0
Galing kay xunperfect


  Na szczęście jestem zajęta rozmową z tatą i nie muszę zwracać uwagi na Kevin'a, który w ostatniej chwili wbiegł do windy. Nie będzie trwało to zbyt długo, ponieważ do kancelarii ojca właśnie wchodzi umówiony klient, więc muszę się z nim pożegnać. Żałuję, że kilka tygodni temu nie odwiedził mnie wraz z mamą i bratem. Miał swoje obowiązki, co w pełni rozumiem. Praca adwokata nie należy do najłatwiejszych, wymaga poświęcenia i pełnego zaangażowania z jego strony. Jeden błąd może zaważyć na czyjejś dalszej przyszłości. Zapowiedział jednak, iż w miarę swych możliwości postara się wpaść z wizytą chociażby na ten weekend. Bardzo chciałabym wreszcie go zobaczyć, od naszego ostatniego spotkania minęło stanowczo zbyt dużo czasu.

- Pamiętaj, co ci mówiłem, Annie. Nie przejmuj się zachowaniem matki, już z nią to wyjaśniłem – próbuje mnie pocieszyć, lecz nie przynosi to rezultatu. Cały czas chowam żal do rodzicielki o wyjazd bez pożegnania. Nie tyle z nią, co z Toby'm, bo na tym zależało mi najbardziej. Pod moją nieobecność spakowała walizki i ot tak wyjechała. Nawet nie raczyła zadzwonić, po prostu uciekła. Jak tchórz.

- Nie będę przeszkadzać. Kocham cię – kończę połączenie, nerwowo przełykając ślinę. Nie choruję na klaustrofobię, lecz mimo tego klatka windy w moim mniemaniu staje się coraz mniejsza. Biorę głęboki oddech, próbując zapanować nad wszystkimi negatywnymi emocjami, które teraz władają mym ciałem.

- Gdyby to nie był twój ojciec, czułbym się zazdrosny – słyszę w pewnej chwili, przez co moja frustracja przybiera na sile. Przygryzam wnętrze policzka i w myślach liczę do dziesięciu. Dzieje się dokładnie to, co przewidywałam. Ani trochę nie pomaga. – Nie odezwiesz się?

- Co ci strzeliło do głowy, żeby rozpowiadać każdemu swoje wyssane z palca bajeczki?! – warczę nieprzyjemnie, obdarzając towarzysza morderczym spojrzeniem.

- Musiałem pochwalić się moją piękną kobietą – posyła mi kokieteryjny uśmiech, czym po raz kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że tylko marnuję czas na rozmowę z nim. – Hej, żartuję. Nie powiedziałem przecież nic złego.

- Może i nie, ale ktoś wymyślił sobie parę szczegółów – oświadczam. Kevin traktuje mnie jak rzecz, swoją zdobycz. Tamten pocałunek absolutnie nic nie znaczył, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, dlaczego teraz doszukuje się w tym jakiegoś podtekstu. Od tego zdarzenia minęło dużo czasu. Myślałam, że wystarczająco, lecz najwidoczniej się myliłam. – Poza tym nie jestem twoja.

Jakby nie wiedział, że każda osoba może zinterpretować zasłyszaną gdzieś plotkę nieco inaczej. Jedna zrozumie ją w ten sposób, druga – w całkiem inny, a to, czego nikt nie mówił, dopowiada sama. I tak dzieje się cały czas, aż powstaje zupełnie odmieniona i pozbawiona sensu historia. Świat karmi się plotkami, bez względu na to czego one dotyczą. Sekret wyjawiony komuś w nadziei, że nikt inny się o nim nie dowie, już następnego dnia może być głównym tematem rozmów całego miasta. I po co? Dla sensacji i zaspokajania potrzeb ludzi, których jedynym życiowym celem jest wiedzieć wszystko o wszystkim i wszystkich. Bez względu na to czy jest to prawda, czy wręcz przeciwnie.

- Ana, spokojnie – dla niego ta sytuacja wydaje się być zabawna. Cały czas się uśmiecha, cieszy na mój widok. Fakt, przez poprzednie dni nie dane nam było porozmawiać, ignorowałam też kilka przychodzących telefonów. Kontakt z nim wydaje mi się być bezcelowy, nie chcę powtórki. – Jakoś to odkręcę, ale ty też nie bierz wszystkiego tak poważnie.

- Och, tak jak ty? – unoszę brwi, krzyżując ręce na piersi. Po części ma rację. Nie powinnam przejmować się słowami i opinią innych, zwłaszcza w tak banalnej sprawie. Wieści te dotarły jednak do Christiana, któremu niezbyt przypadły do gustu. Nie sposób mu się dziwić, sama mam ochotę poprzetrącać Martinowi kilka kości. Jeśli chodzi o Brewera, poprawa jego humoru nie należała do łatwiejszych rzeczy.

- Jedna czy dwie osoby myślą, że ze sobą spaliśmy. Wielkie halo! – otwieram usta, by jakoś skomentować wypowiedź mężczyzny, lecz w tej właśnie chwili drzwi windy otwierają się i przez nieznajomą mi kobietę nie możemy swobodnie kontynuować naszej rozmowy.

Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej – nie chcę, by Kevin wyobrażał sobie nie wiadomo co. Nie mogę winić go za to, że ktoś nudził się tak bardzo, by wymyślić te brednie... nie jest tutaj jedynym odpowiedzialnym.

- Po prostu o tym nie rozmawiajmy – proszę, po czym obieramy dwa różne kierunki i tracimy się z pola widzenia. Doskonale wiem, iż nie powinnam brać do siebie wszystkiego, co na mój temat mówią inni. Góra za dwa dni znajdą sobie kolejny gorący temat, a mnie zostawią w spokoju. Właściwie już zostawili, teraz na świeczniku jest nowa sensacja. Meredith z księgowości tydzień temu urodziła bliźniaki, a każdy zastanawia się, jak będą miały na imię.

Posyłam niewinny uśmiech w kierunku Christiana, który bacznie mi się przygląda. Mijam go bez słowa, udając się do swojego stanowiska. On jednak nie odpuszcza. Nie może cały czas mnie kontrolować, lecz moje apele jedynie odbijają się echem. Nie wiem, czy to dlatego, że naprawdę się mną przejmuje i nie chce narażać na głupstwa ze strony Kevina, czy po prostu traktuje jak swoją własność i w subtelny sposób na każdym kroku to okazuje.

Znając go, bardziej skłaniałabym się co do tej drugiej wersji. Cóż, sama na to zapracowałam, więc teraz nie mam prawa mościć do nikogo pretensji. Co najwyżej do siebie.

- Mam mu coś powiedzieć? – pyta, ogarniając pożądliwym wzrokiem całe moje ciało.

Rozglądam się, sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie chcę ryzykować, ustaliliśmy przecież, że w miejscu pracy będziemy się hamować.

- Panie Brewer, bez negatywnych emocji, proszę – lekko pociągam go za krawat, by zmniejszyć odległość między nami.

- Chodź, jesteś mi potrzebna.

Wchodzimy do jego biura, a Christian zamyka za nami drzwi. Przygryzam wnętrze policzka, gdy obserwuję, jak zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. Za nim rozciąga się niesamowita panorama Nowego Jorku, w swoim królestwie może czuć się jak Pan Świata.

Przynajmniej mojego świata.

- Więc o co chodzi? – zaczynam, chcąc zająć czymś niesforne myśli.

Przez cały czas staram się zachować odpowiedni dystans. Nie mogę pozwolić sobie na chwilę zapomnienia, nie tutaj. Mam skupić się na obowiązkach, a dopiero po ich wypełnieniu zrobić coś, czego absolutnie nie powinnam. Obecność w biurze kogoś trzeciego zdecydowanie ułatwiłaby mi całą sprawę, w czyimś towarzystwie mężczyzna traktuje mnie jedynie jak swą podwładną... czyli tak, jak winien to robić cały czas.

- Nie musisz się mnie bać, Anastasio – mówi nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. Mogłabym oczywiście zacząć się tłumaczyć i zdementować te słowa, lecz chytry uśmieszek na jego twarzy nie wymaga zbędnego komentarza. Jestem bardzo przewidywalna.

- Skąd ten pomysł? – pytam niewinnie, poprawiając sukienkę.

- Widzę to nawet teraz. Za każdym razem, gdy jesteśmy sami w jednym pomieszczeniu – zauważa, niechętnie przyznaję mu rację.

- Po kilku tygodniach wiesz o mnie wszystko? – unoszę brwi. Doskonale znam odpowiedź, lecz chcę ją usłyszeć od niego. Czyta ze mnie jak z otwartej księgi, choć kilka szczegółów z mojego życia wciąż pozostaje mu nieznanych. I to tych ważniejszych szczegółów. Każda kobieta musi przecież mieć jakieś swoje tajemnice. Bez nich nie byłaby sobą, czyż nie?

- Ostrzegałem, że tak będzie – przypomina. – Dobrze, może nie wszystko, ale widziałem twój tatuaż, więc czuję się wyróżniony.

- Brewer! – besztam go, spoglądając na niego z mordem w oczach.

- Ja tylko mówię, że bardzo mi się podoba – bezczelnie się uśmiecha, wlepiając we mnie swój bystry wzrok. Tatuaże miały być moim małym sekretem. Czymś, o czym tylko ja miałam wiedzieć. Co prawda każdy mógł zobaczyć symbol nieskończoności na lewym nadgarstku, lecz ten ukryty pod warstwą odzieży nie jest przeznaczony dla szerszego grona odbiorców. Rzecz jasna z wyjątkiem wakacji, gdy mam na sobie bikini. Jednak oczywistym następstwem mojej relacji z Christianem było ujawnienie tego drobnego aspektu. Lewy bok centralnie pod biustem zdobi niewielki napis 'always' wykonany czarną czcionką.

- Tu się patrz – wskazuję na umowę, której nie skończyliśmy analizować, jednocześnie ucinając temat. Dzięki temu możemy wreszcie skupić się na obowiązkach, a nie rozprawiać nad niewygodnymi dla mnie sprawami.

~*~

Cały wieczór spędzam w towarzystwie Ariany. Nie miałyśmy dla siebie ostatnio dużo czasu, dlatego cieszę się, że chociaż dzisiaj możemy w spokoju porozmawiać i zjeść jej ulubione chińskie jedzenie. Żałuję, iż dopiero teraz mamy na to szansę. Potrzebuję się przed kimś wygadać bez narażenia na negatywny osąd i półgodzinne kazanie, mam już wystarczająco zły humor. Parks to osoba, która bez względu na wszystko wyrazi swoje zdanie, lecz mimo tego jestem jej ogromnie wdzięczna za to, co dla mnie robi. Mogę przyjść tutaj o trzeciej na ranem cała zapłakana i mam sto procent pewności, że nie odeśle mnie z kwitkiem, tylko wysłucha i postara się pomóc. Poznałyśmy się kilka tygodni przed moimi osiemnastymi urodzinami i od tego czasu trzymamy się razem, jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Gdyby nie ona, dawno już bym się załamała. Ona i Jack. Bez nich moje życie nie byłoby takie samo.

Wlepiamy wzrok w ekran telewizora, koncentrując się na ekranizacji powieści jednak z moich ulubionych pisarek, Nory Roberts. Posiłek zostaje skonsumowany niemal do ostatniego ziarnka ryżu i dopiero wtedy zbieram się na odwagę, by powiedzieć wszystko, co leży mi na sercu. Ariana staje się o Niebo lepszym psychologiem, gdy jest najedzona.

- Zależy ci na nim – stwierdza po wysłuchaniu moich pretensji do całego świata.

- Ale jemu na mnie nie – odpowiadam, spuszczając wzrok na swoje splecione palce. – Nie tak, jakbym chciała. I oto właśnie chodzi.

Kobieta przeczesuje włosy i przekłada je na prawą stronę. Przez moment analizuje każde słowo, zbiera myśli, układając w głowie odpowiedni scenariusz.

- Nie obraź się, ale nie powinnaś w ogóle w to wchodzić – mówi po chwili, odkładając talerz na stolik. – Ten wasz pseudo związek niszczy cię od środka, nie widzisz tego? Seks bez zobowiązań o niekoniecznie twoja rzecz. Jesteś zbyt wrażliwa, a ten niewyżyty dupek chyba tego nie widzi – chcę wtrącić coś od siebie, lecz ucisza mnie gestem ręki. – Dobrze ci radzę, zakończ to tak szybko, jak tylko możesz.

Wzdycham z konsternacją, przewracając oczami.

- Rzuć fotografię, zostań terapeutą.

- Jakbym się dobrze ceniła, puściłabym cię z torbami – mruczy. - Ariana Parks. Specjalista od spraw sercowych, czyli czego i z kim pod żadnym pozorem nie robić.

- Szkoda, że to nie jest takie proste...

- Mnie tylko zastanawia, co zrobisz, jak wpadniecie, huh?

- Biorę tabletki, o to nie musisz się martwić.

- Wkurwiasz mnie, Crawford – warczy w końcu. Nie dziwię się jej, sama już ledwo znoszę tę całą chorą sytuację. – Ale masz szczęście, że cię kocham. Jakby co możesz przyjść do mnie ze wszystkim, pamiętaj.

- Wiem i dziękuję. Naprawdę – dodaję cicho. Nie mam nawet odwagi, by na nią spojrzeć.

- Stwarzasz sobie problemy – odpowiada jeszcze, ostatecznie kończąc naszą dyskusję. Dzięki Bogu, nie chcę się dalej w to zagłębiać. Jej stwierdzenie jest boleśnie prawdziwe.– Patrz! Ten gość za chwilę wybuchnie!

- Przecież to fałszywa bomba, a naprawdę to...

- Shh... - kładzie mi wskazujący palec na ustach, gdy chcę dokończyć swoją wypowiedź. – Żadnych spoilerów. Ty czytałaś i wiesz, ale ja nie wiem, więc w skupieniu, proszę, oraz absolutnej ciszy niszcz sobie wzrok razem ze mną – nakazuje i po raz kolejny bierze łyk wody gazowanej. Uśmiecham się sama do siebie, odkładając puste naczynie, by mi nie zawadzało.

Przez moment rozważam też podzielenie się z nią moją ostatnią rozmową z Carlson'em. W ostateczności siedzę cicho i skupiam się na oglądaniu filmu. Nawet Ariana nie może mi pomóc, to sprawa jedynie między naszą dwójką. Zaczynam obawiać się, że Brody może okazać się nad wyraz wylewny i podzielić nowopoznaną informacją z Christianem. Znam go bardzo dobrze, jest do tego zdolny, byleby tylko zamienić moje życie w piekło. Wtedy musiałabym nie tylko zakończyć romans z mężczyzną, ale też w trybie natychmiastowym znaleźć nową pracę. Gdyby on sam mnie nie wyrzucił, i tak bym odeszła. Nie umiałabym znowu spojrzeć mu w oczy ani nawet normalnie z nim porozmawiać.

Mam jednak nadzieję, że uda mi się znowu zacząć nad tym kontrolować. W przeciwnym razie będę potrzebowała pomocy, lecz nikt nie potrafi mi jej zapewnić. Nie, jeśli chodzi o Brody'ego. I oczywiście o mojego szefa.

Wiem, że muszę to wszystko jakoś poukładać, przemyśleć. Im dłużej będę ciągnąć tę farsę, tym bardziej skrzywdzi mnie nasze rozstanie. Nie jestem już nastolatką, więc przypuszczalnie winnam być nieco rozsądniejsza niż dzisiejsze trzynastolatki, które podcinają sobie żyły tylko dlatego, że członek ich ulubionego boysbandu odchodzi z kapeli, by zająć się solową karierą i własnym rozwojem. Chcę jedynie, by ktoś pragnął mnie nie tylko ze względu na zaspokojenie swego popędu seksualnego. Chcę czuć się bezpieczna i bezwarunkowo kochana.

A przy Christianie to, niestety, nie jest możliwe.




Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

3.4M 142K 60
The story of Abeer Singh Rathore and Chandni Sharma continue.............. when Destiny bond two strangers in holy bond accidentally ❣️ Cover credit...
2.8M 180K 87
What will happen when an innocent girl gets trapped in the clutches of a devil mafia? This is the story of Rishabh and Anokhi. Anokhi's life is as...
557K 29.9K 49
𝐒𝐜𝐞𝐧𝐭 𝐎𝐟 𝐋𝐨𝐯𝐞〢𝐁𝐲 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐢𝐞𝐬 〈𝐛𝐨𝐨𝐤 1〉 𝑶𝒑𝒑𝒐𝒔𝒊𝒕𝒆𝒔 𝒂𝒓𝒆 𝒇𝒂𝒕𝒆𝒅 𝒕𝒐 𝒂𝒕𝒕𝒓𝒂𝒄𝒕 ☆|| 𝑺𝒕𝒆𝒍𝒍𝒂 𝑴�...
1.1M 27.2K 45
When young Diovanna is framed for something she didn't do and is sent off to a "boarding school" she feels abandoned and betrayed. But one thing was...