Zakład

By snuckky

369K 11.5K 1.7K

Ona- była tą cichą osobą, która nie próbowała zawracać nikomu głowy. Najważniejsze dla niej było zakończenie... More

Prologue
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 14, cz. 2
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
EPILOG

Rozdział 16

9.8K 269 22
By snuckky

JEŻELI CZYTASZ I UWAŻASZ, ŻE CI SIĘ PODOBA, ZOSTAW;

-KOMENTARZ LUB GWIAZDKĘ! :)

MIŁEGO CZYTANIA- snuckky

-Lubię twoje kary. -powiedziałam zdejmują z siebie sukienkę i zostając jedynie w białej koronce.

Posunęłam krzesło chłopaka, jak najdalej do tyłu a sama przed nim klękając.

Niech się trochę rozluźni.

-Justin, ja mam pomysł. -powiedziałam, gdy weszłam do domu chłopaka.

-Tak, cześć kochanie, też Cię bardzo kocham. -powiedział, patrząc na mnie i się śmiejąc.

-Nie mamy na to czasu. -powiedziałam szybko siadając na kanapie.

Na stół rozłożyłam dużo kartek. Różne duże firmy lub ludzie, którzy będą mogli nam pomóc.

-Oni potrzebują też sponsorów. Ludzie z pieniędzmi nie jadają tam, bo uważają, że jest to miejsce, które nie zasługuje na ich uwagę. -spojrzałam na chłopaka, kiwnął głową, żebym kontynuowała. -A może, jakbyśmy my do nich poszli i ich zaprosili? Obiecali, że nie pożałują? Rozumiesz o co chodzi? -spytałam.

-Kylie, masz zamiar jeździć do różnych firm i zapraszała ich tam? Myślę, że to się nie uda.

-Justin. Nie rozumiem właśnie. Nie chodzi o to, że ma to być jutro. Rozmawiałam z rodzicami. Powiedzieli, że pokryją koszty remontu "Gregorio" (nazwa restauracji). Gdy to miejsce będzie wreszcie dobrze wyglądać, wtedy możemy zebrać sponsorów. Ustalimy dzień i godzinę. Myślę, że jak wejdą tam. Poczują ten świetny nastrój, zjedzą te pyszne dania i najważniejsze potańczą to będą sami chcieli to wszystko sponsorować. A jak się jeszcze dowiedzą o tym, że to świetne miejsce może zostać zamknięte to już w ogóle. -wykrzyczałam podekscytowana.

-Polubiłaś to miejsce? -zapytał i wziął mnie pomiędzy swoje nogi.

-Kochanie, nawet więcej niż polubiłam. Ja je pokochałam. -zaczęłam jeździć po jego policzku palcem.

-Bardzo? -mruknął.

-Baaaaaaaardzo. -przeciągnęłam.

-Bardziej ode mnie? Bo jeżeli tak to nie wiem czy będę w stanie Ci pomóc. Wtedy będę musiał leczyć swoje serce. -zaśmiał się a ja z nim.

-Nie masz o co się martwić. Kocham je ale nie tak jak Ciebie. -pocałowałam go lekko w usta i wstałam. -Chodź. Mam już wszystkie farmy i rzeczy w wozie. Reszta już dojeżdża autami. -pociągnęłam go za rękę.


***


-Ja nie wiem czy możemy to przyjąć.. -powiedział zszokowany Erni, gdy wchodziłam z ekipą remontującą do ich restauracji.

-Pomyśl, że jest to podziękowanie za kolację. -przytuliłam go do siebie a po chwili czarnowłosą. -To co przygotowani na rewolucję? -zaśmiałam się a każdy pokiwał głową. -To do roboty! -krzyknęłam do robotników, którzy przenosili krzesła i stoły do dużych aut.

Miejsce miało zostać odnowione a segmenty miały w nim pozostać. One tworzą historię i nie chciałam się ich pozbywać. Miało być tu tak jak wcześniej tylko, bardziej ekskluzywniej. Krzesła i stoły miały zostać odnowione. Różne wina, które kiedyś stały pod ladą teraz miały wisieć na ścianie. Kolory całego miejsca miały być ciemniejsze. Czarny, brązowy, khaki ale też do tego wyraziste czerwone, pomarańczowe, zielone i żółte dodatki. Podłoga, która teraz była ze gumoleum miała się zmienić na ciemne drewno. Miałam już to wszystko poukładane w głowie i nie mogłam się doczekać aż wreszcie znowu będę mogła usiąść i po prostu zjeść dobre danie.

-Chodź kochanie, musimy iść malować ściany. -powiedziałam do tulącego się mnie chłopaka.

-Wiesz, że nadal się ze mną nie przywitałaś? -wyszeptał do mojego ucha. Odwróciłam się i wtuliłam w niego bardziej.

-Przepraszam, po prostu tak bardzo chcę, żeby te miejsce było wspaniałe. Nie chcę, żebyś stracił coś co kochasz. -spojrzałam w jego aż czarne oczy i zagubiłam się w nich.

-Kocham Cię i nikomu Cię nie oddam. -powiedział i lekko musnął moje usta.

-Ja Ciebie też.

Justin pociągnął mnie do jednej z już pustych ścian. Wzięliśmy pędzle do ręki i zaczęliśmy malować.

Usłyszałam muzykę. Spojrzałam za siebie i się szeroko uśmiechnęłam.

-Przecież remont nie musi być nudny! -mrugnęła do mnie Margaret.

Głośne hiszpańskie piosenki zaczęły się wydobywać z wielkich głośników.

-Chodź. -zostałam szarpnięta za rękę. -Przerwa! -głos za mną krzyknął a po chwili porwał mnie do tańca.

Śmiałam się z Justin'em w niebo głosy. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, piliśmy hiszpańską wódkę i jedliśmy różne potrawy. Po godzinie 20 przyszli ludzie, którzy chcieli tak samo pomóc i dać jakieś pieniądze od siebie.

-Ja chyba jestem piana. -powiedziałam, gdy każdy usiadł na jedynej kanapie w pomieszczeniu.

-Kochanie, ja tak samo. -zaśmiała się Marg.

-Och, nasze kobiety nie mają jeszcze głowy. -zawtórował Erni z Justin'em.

-Po prostu jestem zmęczona. -spojrzałam na nich i po chwili 30 osób na jednej kanapie i podłodze śmiało się. -Chyba na dzisiaj to koniec. Zaraz zadzwonię po chłopaków, żeby przyjechali i każdego odwożą. -krzyknęłam i ledwo wstałam.

Zatelefonowałam do przyjaciół, którzy się po parunastu minutach zjawili na miejscu. Ludzie zaczęli się zbierać a ja stanęłam w wejściu.

Ściany były już pofarbowane. Teraz zostały tylko meble i panele.

-A panienka co tu robi? -stanął za mną.

-Będzie to świetnie wyglądać, Justin. -wtuliłam się w jego silne ramiona.

-Misiu, ty jesteś tak bardzo piana. Chodź, pojedziesz do mnie do domu spać. Jutro sobota więc nic się nie stanie. Zadzwonię tylko do twoich rodziców, że u mnie nocujesz. -mrugnął oczkiem i poszedł.

Wrócił jednak po chwili i pojechaliśmy do niego.


***


-Jestem taka zmęczona. -ziewnęłam.

-Nie musisz przecież ze mną siedzieć.. -przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie o ile w ogóle można.

-Nie chcę spać bez Ciebie, Justin. -złapałam dwoma garstkami za jego koszulkę.

-To chodź. -złapał mnie pod nogami i podniósł.

-Jestem taka ciężka. -krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać.

-Chociaż poćwiczę mięśnie. -zaśmiał się a ja z nim.

-Ale muszę się wykąpać jeszcze. -mruknęłam i wstałam.

-Jutro możesz. -złapał mnie w biodrach.

-Dzisiaj Justin. -zaśmiałam się, jakby to było śmieszne. -Chodź ze mną. -mrugnęłam oczkiem. -Jednak dzisiaj mnie nie wykorzystasz. Musimy się wykąpać i iść spać. Jutro rano chcę naleśniki. Takie z polskim twarogiem i toffi u góry. Albo maliny. Nie wiem czy masz. -otworzyłam szeroko oczy, jakby to było coś strasznego.

-Znajdę coś dla Ciebie grubasie. -klepnął mnie w tyłek i weszliśmy do łazienki.

Rozebrałam się i stanęłam przed lustrem. Odwróciłam się bokiem i spojrzałam w swoje odbicie.

-Nie jestem gruba. Mam świetne ciało Justin. -powiedziałam pewnie i z tego zachichotałam.

-Wiem, kocie. -stanął za mną i mnie przytulił.

-To czemu tak mówisz? -wydęłam swoją wargę.

-To żarty. -rozmawiał ze mną jak z dzieckiem ale no cóż, byłam piana. Co mu się dziwić.


***


Od samego rana męczył mnie wielki kac. Nie mogłam jednak się poddać drugiego dnia pracy. Nie jestem taka. Gdy tylko wstałam wzięłam tabletki i się wykąpałam. Zbyt dużo z wczorajszego dnia nie pamiętam. Justin od samego rana się o mnie troszczył i kazał mi zostać w domu. Jednak nie chciałam. Musiałam obserwować pracę, jak i sama ją wykonywać. Chciałam mieć wszystko na dopięty guzik. Te miejsce i ludzie, którzy je stworzyli są świetnymi ludźmi i zasługują na to.

-Mógłbyś mi pomóc, Erni? -spojrzałam na starszego mężczyznę, który zaraz pokiwał mi głową. Podszedł i wziął razem ze mną jedną z półek. Gdy mieliśmy już ją stawiać, mężczyzna upadł.

-Erni? -uklęknęłam obok niego, staruszek jednak się nie odzywa. -Justin! -krzyknęłam, jednak nie czekałam na niego. Wyjęłam z kieszeni telefon i szybko wybrałam numer na pogotowie.


/rozmowa telefoniczna/

-Dzień Dobry. Przy telefonie Kylie Jenner. Proszę o szybką pomoc. Mężczyzna w wieku sześćdziesięciu pięciu lat zemdlał, wyczuwalne jest minimalne tętno. Proszę przyjechać na ulicę Mangnolin 13, Restauracja Gregorio.

-Już wysyłam pomoc. -usłyszałam, po czym się rozłączyłam.

/koniec rozmowy telefonicznej/


-Ja nie wiem co się dzieje, pomoc już w drodze. -wyszeptałam do chłopaka, który mnie tulił.


Po pięciu minutach dwóch mężczyzn wbiegło z jakimiś maszynami i wózkiem.

Położyli Erni'ego na wózek i wyszli z nim szybko. Weszli razem z Margaret do auta i odjechali na głośnych światłach.

-Boje się o niego Justin. -naparłam na jego ciało bardziej a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.

-Zawsze był silny, teraz da sobie też radę. -pocałował mnie w czoło i delikatnymi masował moje plecy. -Musi być dobrze. Musi..


---------


WIEM, ŻE BEZ SENSU I PRZEPRASZAM.

ROZDZIAŁ DOPIERO DZISIAJ BO NIE MIAŁAM SIŁ PO PRAKTYKACH W OGÓLE PISAĆ .

DO JUTRA :)


Continue Reading

You'll Also Like

259K 4.9K 27
Molly przeprowadza się do brata i zastaje tam jego przyjaciela który będzie z nimi mieszkał. Jak potoczy się ich historia? Tego dowiecie się czytając...
661K 2K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
71K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
5K 246 37
Lilianna to dziewczyna, która kocha motoryzacje. Dwa kółka to definicja jej domu. 16-latka marzy o braniu udziału w nielegalnych wyścigach. Ale w te...