Till the Last Breath / ZOSTAN...

By KarolinaZ_autorka

32.9K 2.7K 875

W powieści występują brutalne sceny przemocy seksualnej, przemocy fizycznej oraz plastyczne opisy morderstw... More

Wstęp
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział drugi (dokończenie)
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział trzynasty (II)
Rozdział trzynasty (dokończenie)
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty I
Rozdział dwudziesty piąty II
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci (część I)
Rozdział trzydziesty trzeci (II częśc)
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
*
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
Rozdział czterdziesty szósty
Rozdział czterdziesty siódmy
*
Rozdział czterdziesty ósmy
Rozdział czterdziesty dziewiąty
Rozdział pięćdziesiąty
Rozdział pięćdziesiąty pierwszy
Rozdział pięćdziesiąty drugi (OSTATNI)

Rozdział trzydziesty dziewiąty

362 46 26
By KarolinaZ_autorka

                                                         

                                                 Rozdział trzydziesty dziewiąty

                                                                             LUCILLE

Szukam jej. Zaglądam w każdy kąt, sprawdzam szuflady i zaglądam pod meble z nadzieją, że znajdę tam wiewiórkę, ale wszędzie pusto. Zaniepokojona raz jeszcze przeszukuję legowisko, w którym przebywała. Myślę, że może zaplątała się w jakieś wystające nitki lub zaszyła się gdzieś w obawie przed Shadow, a potem dopadają mnie wyrzuty sumienia, bo ostatnio nie poświęcałam jej zbyt wielkiej uwagi, właściwie to ostatnie wydarzenia sprawiły, że zupełnie zapomniałam, o Orzeszku. Niespodziewanie głuchy trzask roznosi się po całym mieszkaniu i z sercem pełnym lęku wyłaniam się z pokoju. Szybko lokalizuję połamane krzesło i leżącą na podłodze kobietę ze skrępowanymi kończynami.

– No co się tak gapisz?! – Wydziera się, próbując wstać. – Pomóż mi!

– Ani kroku dalej. – Niski, drapieżny głos Thorena niesie się z kuchni. Gapię się na mężczyznę w czarnej bluzie, na jego zaciśniętą szczękę i zwinięte w pięści dłonie. Jest wściekły, a ja nie mam pojęcia dlaczego.

– Mam dość rozumiesz?! Przetrzymujesz mnie tutaj jak jakieś zwierzę! Jeśli chcesz ocalić gówniarę, to musisz mnie zabić! No dalej! Zabij mnie!

– Wróć do pokoju, dobrze? – Głos mężczyzny nadal jest twardy, ale jego oczy patrzą na mnie z wcześniejszą łagodnością.

– Nie uratujesz jej. – Tina szamocze się na podłodze i wykrzywia twarz w grymasie ilekroć pies podchodzi bliżej by ją obwąchać. – Zabieraj tego kundla! Mam alergię na sierść!

– Przed chwilą chciałaś, żebym cię zabił, a teraz przeszkadza ci jebana sierść? – Prycha mężczyzna kierując swoje kroki w stronę kobiety.

– Zrób to, do cholery! Zakończ moje męki!

– Nie.

– Jesteś tchórzem!

Stoję przy ścianie, a moje stopy są jak wrośnięte w podłogę. Nie wiem czy jest mi żal kobiety czy wręcz przeciwnie, w mojej głowie panuje chaos.

– Co wiesz o moim ojcu? – Wypalam zaskakując nie tylko siebie, ale i Thorena.

– Lu. – Ostrzega mnie. Posyła mi zaniepokojone spojrzenie, które przekazuje, że nie muszę poruszać tego tematu i on się wszystkim zajmie, jeśli tylko mu pozwolę. Problem jedynie polega na tym, że tą sprawę muszę rozwikłać sama. Mam dość błądzenia w ciemnym tunelu, czas odnaleźć drogę do światła.

– Wiem, że znalazłaś coś w moim mieszkaniu. Co to było? – Ciągnę krzyżując ramiona na piersi.

Tina spogląda na mnie z pogardą.

– Przez ciebie zginął mój syn. – Warczy podciągając się do pozycji siedzącej.

– Odpowiedz jej! – Ostry ryk Thorena mrozi mi krew w żyłach.

– To takie żałosne. – Kobieta prycha pod nosem, a następnie patrząc mi w oczy spluwa na podłogę. – Tim został zabity przez małą dziwkę, która daje się pieprzyć swojemu ochroniarzowi.

Jej słowa sprawiają mi ból i jestem pewna, że Thoren to zauważa, bo w jednej sekundzie dopada do Tiny i wymierza jej cios w twarz. Zastygam, kiedy w pomieszczeniu roznosi się ten mroczny odgłos, po zatknięciu dłoni z policzkiem kobiety. Nieprzyjemne plaśnięcie dudni mi w uszach przypominając z jakim koszmarem muszę się zmierzyć.

– Co wiesz o moim ojcu? – Ponawiam pytanie i odwracam wzrok, by nie widzieć kropel krwi na podłodze. – Dlaczego kazano ci przeszukiwać moje mieszkanie?

– Mam w dupie twojego ojca i ciebie. Byłaś tylko zadaniem. Ceną za życie mojego chłopca. To ciebie powinni zabić! Ciebie, słyszysz?! To ty powinnaś umrzeć, nie on! Nie mój Tim!

Czuję jak w moim brzuchu zalęga się wielki głaz, który przyprawia mnie o mdłości. Za wszelką cenę usiłuję pozostać niewzruszona, ale pełne jadu słowa kobiety są jak kolce, wbijające się w moje serce. Jest mi przykro, tak niewyobrażalnie przykro, że straciła swoje dziecko. Żaden rodzic nie powinien przez to przechodzić lecz z drugiej strony odczuwam żal i gniew, za to, że obarcza mnie winą. Jak może to robić? Nie miałam pojęcia o planach wspólnoty!

– Morda! – Thoren celowo nadeptuje na jej dłoń, a gdy kobieta krzyczy tylko się uśmiecha.

Jezu, to przerażające.

– Tony chciał pozbyć się jakiś dowodów, wspomniał, że osoba, która tam mieszkała przynosi hańbę nawet po śmierci i trzeba z tym skończyć. Poszłam pod wskazany adres i znalazłam pudło z listem i bronią. Jeśli ten facet rzeczywiście był twoim ojcem, to planował cię sprzedać. – Pociąga nosem. – Tak wynikało z tego listu. Chciał cię sprzedać wspólnocie, żeby nie wysyłano po niego jakiegoś Ezkiela.

– Ezekiela. – Poprawiam wyparnym z emocji głosem. – Gdzie masz ten list?

– Wepchnęłam go sobie w cycki.

– Grzeczniej! – Thoren znowu uderza ją w twarz.

– Przekazałam wszystko Tony'mu. Nie wiem co z tym zrobił.

– A co ja mam z tym wspólnego? – Muszę się tego dowiedzieć.

– Jesteś córką tamtego faceta, nie?

– Tak, ale...

– Ale? Tutaj nie ma żadnego „ale". Więzy krwi są wystarczającym powodem, by dokonać morderstwa. Chcą cię zabić, tylko dlatego, że jesteś jego córką. Dość smutne, przez chwilę nawet było mi cię żal, ale potem...

– Potem wybrałaś swojego syna.

– Spaliłabym świat za jego życie.

Wiem. Wiem to doskonale. Tina jest zdesperowana, nie ma nic do stracenia, a to robi z niej bardzo nieprzewidywalną i niebezpieczną osobę. Nagle przypominam sobie o sejfie w pokoju, teczkach i bolesnej przeszłości Thorena, która doprowadziła go aż na Alaskę. Nie mam złudzeń, że oboje napędzani są tą samą siłą-zemstą.

– Wszystko w porządku, Lu? – Mężczyzna musi mi czytać w myślach, skoro zadał to pytanie.

Czy jest w porządku? W końcu dostałam potwierdzenie, tego jakim podłym człowiekiem był mój ojciec. Prawda jednak nie pozbawiła mnie oddechu, a moje serce wciąż było w jednym kawałku. Może jeszcze nie przyswoiłam wszystkich informacji? A może Thoren przygotowywał mnie na ten moment? Ezekiel również. Od samego początku był ze mną szczery. Wszystkie słowa, które wypowiedział były czyste jak łza.

– Tak. – Ze zdziwieniem odkrywam, że mam spokojny głos.

– Przykro mi.

– Mnie też, ale to nieważne. Ten ból jest przeszłością.

– Podejdź do regału z książkami, weź Folwark Zwierzęcy i otwórz na czterdziestej stronie.

– Co?

– Zrób to.

Idąc w stronę regału przypadkowo nadeptuje na psią zabawkę, która rozbrzmiewa głośnym piskiem. Shadow podbiega do mnie machając ogonem i szczeka z nadzieją, że rzucę piłkę. Nie teraz, kolego. Drapię go za uszami, a potem delikatnie klepię po grzbiecie, by choć trochę osłodzić to rozczarowanie. Nie wiedząc czego mogę się spodziewać, sięgam po książkę i szybko przewracam strony, aż w pewnej chwili zauważam pożółkłą kartkę z zaznaczonymi różnymi punktami.

– Rozpoznajesz te miejsca? – Thoren nie odrywa ode mnie wzroku. Czuję jak jego oczy przesuwają się po całym moim ciele.

– Skąd to masz? – Przesuwam opuszkami palców po starym papierze.

– Tina i Hugo znaleźli tę mapę w twoim mieszkaniu. Skup się, może wiesz co te punkty oznaczają, może coś sobie przypominasz.

Wpatruję się w kartkę. Z początku nie widziałam w niej nic poza czerwonymi kropeczkami i przerywanymi wyblakłymi niebieskimi liniami lecz teraz te miejsca wydają się dziwnie znajome. Kształt zaznaczonego terenu przypomina mi obszar rzeki Chilkoot, gdzie tata lubił łowić ryby. Tylko dlaczego tata miałby robić mapę do miejsca, które zna? No i co miałby tam ukryć? Nieprzyjemne dreszcze suną wzdłuż mojego kręgosłupa. Zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Gdy unoszę głowę moje spojrzenie krzyżuje się z oczami Thorena. Przez ułamek sekundy patrzymy na siebie bardzo intensywnie, jakby jedno próbowało przenikać drugie. Wiem, że chce dać mi wsparcie, na swój sposób naprawdę próbuje mnie pocieszyć i to rozczula mnie najbardziej.

– Chcesz tam pojechać? – Tina przerywa nasze milczenie. – Jeśli to zrobisz, to na pewno ją znajdą.

– Skąd mieliby wiedzieć, gdzie będę? – Odzywam się. – Mapa jest tutaj, a żaden z tych świrusów nie jest jasnowidzem.

– Nie doceniasz ich. Oni wiedzą wszystko.

– Zaczekaj na mnie w sypialni, dobrze?

Thoren znów zwraca się do mnie łagodnym głosem. Chowam mapkę w kieszeni spodni i kiwając głową idę do pokoju. Mam dość tej sytuacji, im prędzej uwolnię się od toksycznej Tiny, tym lepiej dla mnie. Siadam na skraju łóżka, nie tylko nie mogąc przestać analizować sprawy z Chilkoot, ale również martwić się o wiewiórkę. Gdzie u licha się ona podziewa? Pochylam się i stukam paznokciami o drewnianą podłogę w nadziei, że ją wybawię z ukrycia. Nic. Zamyślona nie rejestruję kiedy Thoren wchodzi do środka, dopiero, gdy siada obok, a materac ugina się pod naszym ciężarem zwracam na niego uwagę.

– Powiedz mi, gdzie to jest. – Mówi spokojnie choć stanowczo.

– Mogę cię poprowadzić.

– Wykluczone.

– Chyba nie sądzisz, że Tony i spółka będą tam na mnie czekać?

– Nie mam zamiaru ryzykować. – Chwyta mnie za dłoń. – Nie tobą.

– To głupie, skąd mieliby wiedzieć? Proszę, pojedźmy tam razem.

Nagle mężczyzna zrywa się z łóżka, podchodzi do nocnej szafki i przestawia ją tak, by móc swobodnie dojść do sejfu. W ciszy obserwuję jak wyjmuje telefon i nawiązuje z kimś połączenie.

– Nie mogłem się wcześniej skontaktować, sytuacja jest dynamiczna. Co macie na tego chuja?

Mrugam zdziwiona. Z kim, do cholery rozmawia? Śledzę wzrokiem jego postawę. Jest wyprostowany, koncentrowany na tym, czego dowiaduje się z drugiej strony. Marszczy brwi, zaciska szczęki. Coś musi go nieźle wkurzać.

– Jeśli działa na polecenie sekty, to, owszem, jest to moja sprawa.

Wzdycham głęboko czując niemoc. Czy zagraża nam ktoś jeszcze? Ktoś na kogo Thoren szuka dowodów? Od tej niepewności boli mnie głowa.

– Nie muszę się zgadzać.

Zaczynam ściskać dłonie.

– Dzięki mnie zdobyliście ten trop, więc nie utrudniajcie i dajcie mi cholerny przydział. Ten człowiek współpracuje ze wspólnotą, moim obowiązkiem jest go zlikwidować. Poza tym istnieje spora szansa, że dotrę do Tony'ego, a wówczas mielibyście dwie pieczenie na jednym ogniu.

Coraz bardziej przerażają mnie te słowa.

– Co mam robić? Nie mogę czekać. Potrzebuję zająć się tym teraz, natychmiast.

Stresuję się. Wstaję z łóżka i podchodzę do Thorena, gdy ten niezadowolony kończy połączenie. Chcę go zapytać o wszystko, co nie daje mi spokoju.

– Z kim rozmawiałeś? Czy to było FBI?

– Tak.

– Dlaczego mam wrażenie, że nic mi nie mówisz? Co przede mną ukrywasz?

Mężczyzna łypie na mnie okiem, a potem spogląda na telefon, który wciąż trzyma w dłoniach.

– Zapewniam ci bezpieczeństwo.

– Kosztem mojej niewiedzy?

Przypatruję się grubej żyle, która zaczyna pulsować na jego szyi. Wiem, że jest zły i pewnie stawiam go w niekomfortowej sytuacji, ale naprawdę chcę wiedzieć co się dzieje. To także moja sprawa.

– Ktoś kto wystawił za tobą list gończy najprawdopodobniej działa na zlecenie wspólnoty. Jego dane osobowe są sfałszowane. Zlokalizowano dwa miejsca, w których najczęściej przebywa. Jeden z nich to Klondike. Nie wierzę w zbiegi okoliczności, dlatego chcę go dorwać.

Brakuje mi tchu.

– Oczywiście, federalni nie chcą, bym podjął się misji. Chcą wysłać kilku agentów, którzy oczyszczą teren, a następnie przesłuchają typa.

– To chyba dobrze?

– Nic im nie powie. – Thoren patrzy na mnie z dziwną powagą. – Nikt z własnej woli nie pracuje z Tonym, jeśli jest szantażowany, to będzie ich krył. Tak samo jak robiła to Tina czy twój ojciec. Żadne z nich nie chciało pomocy, nie myślało o konsekwencjach. Wyprano im mózgi. FBI gówno wie, o funkcjonowaniu sekty. Jestem najbliżej, jestem.... – Widzę jak wbija palce w obudowę telefonu, a jego oczy zachodzą mgłą. – Straciłem najwięcej. Edgar zamordował całą moją rodzinę. Jestem pierdoloną ofiarą tego całego jebanego procederu i należy mi się ta akcja.

– Czasami warto odpuścić.

– Odpuścić!? – Unosi głos. – Nigdy.

– FBI wie co robi. Być może też chcą cię ochronić.

– Nie potrzebuję ochrony. – Warczy. – Mam jechać we wskazane miejsce na mapie, dowiedzieć się czy to ma związek ze sprawą, a potem czekać na ich znak. Mam bezczynnie czekać i pozwalać Tony'emu się do nas zbliżać. – Thoren aż kipi z wściekłości. – Nie ma mowy.

– Nie możesz zbyt wiele zrobić. – Ostrożnie kładę swoją dłoń na jego ramieniu. – Twoją głowę wypełnia ból i żal po stracie bliskich, ale mimo cierpienia, powinieneś zachować rozsądek. FBI to rządowa organizacja, a nie banda dzikusów.

– Właśnie. Działają zgodnie ze swoimi śmiesznymi papierami, a cyrk nadal się kręci.

– Thor

Nie mam bladego pojęcia jak przekonać tego upartego i wściekłego mężczyznę do zmiany zdania, a przynajmniej zachowania większego opanowania. Wspinam się na palce i całuję go w policzek z nadzieją, że to pomoże. Nie liczę na nic, po prostu pragnę mu pokazać, że jestem obok i współodczuwam. Kiedy nie dostrzegam żadnej reakcji, ponawiam buziaka i w tej samej chwili Thoren przekręca głowę, a moje usta lądują na jego wargach.

– Jak dojechać do tego miejsca? – Szepcze mi na ucho.

– Nie pozwolę ci jechać samemu. – Odpowiadam stanowczo, na co on tylko się uśmiecha.

– Tak będzie lepiej.

– Wcale nie.

Upieram się, bo wiem, że mam rację. We dwójkę będzie nam raźniej.

– Zadzwonię do Vincenta, poproszę go, żeby wziął cię do siebie. W ten sposób zwiększę twoje bezpieczeństwo, gdy będę w terenie.

– A co z Tiną?

– Coś wymyślę. – Rzuca lakonicznie.

Thoren przesuwa opuszkami palców po mojej twarzy. Z pewnością chce załagodzić moje nerwy. Boże, to jakaś czarna komedia. Nie tak dawno, to ja starałam się go uspokoić, a teraz to ja czuję się jak wulkan przed erupcją. Jak może wymagać ode mnie, że wskażę mu drogę, a potem grzecznie pojadę z Vincentem i będę udawać, że wszystko jest okej. Bo nie jest. 

Absolutnie nic nie jest okej. 

Continue Reading

You'll Also Like

256K 10.2K 32
Rok 2112. Przyszłość, która nadeszła, a razem z nią średniowieczny system. W każdym kraju zapanowała monarchia, z którą pojawiły się klasy społeczne...
371K 15.4K 33
Byłam zwykłą dziewczyną, jak każda inna. No właśnie. Byłam. Wystarczył jeden dzień, aby całe moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nik...
316K 8.7K 81
Victoria Stone po pewnej imprezie postanawia zadzwonić do swojego ex i wykrzyczeć mu przez telefon jak bardzo go nienawidzi, za to, że ją zdradził...