Uniwersyteckie Perypetie

By madzix_booktok

284 20 28

Rosalie Malone to dwudziestoletnia dziewczyna, która dostaje się na studia w Barcelonie. Studiuje medycynę. P... More

Dedykacja
Prolog
1. Nowe życie
2. Słoneczna Hiszpania
3. Szok i niedowierzanie
4. Słodko-gorzkie relacje
5. Nie zawsze jest kolorowo
6. Chlew
7. Tragedia
8. Barcelońskie przygody
10. Chemiczny zapach
11. Przyjaźń czy...

9. Zły los

17 1 6
By madzix_booktok

- Jesteś pewna? Na pewno nie chcesz zaczekać tutaj? - zapytał Nathaniel.

- Nie - pokręciłam głową - albo razem, albo w ogóle.

Nie odezwał się tylko podszedł bliżej mnie i objął moją dłoń. Powoli ruszyliśmy, będąc już blisko wejścia do groty Nathaniel posłał mi zatroskane spojrzenie.

- Trzymaj się blisko mnie i się mnie słuchaj - wypowiedział powoli i bardzo poważnie.

Pokiwałam głową i dyskretnie przełknęłam ślinę. Weszliśmy do środka, unosił się tu nieprzyjemny zapach. Mi zdecydowanie nie przeszkadzał aż tak jak kiedyś, może dlatego że, krocie czasu jestem w tym samym dresie, moje włosy wyglądają jak gniazdo- potargane i przetłuszczone. A sam mój zapach już nie kręci się wokół mojej ulubionej kwiatowej mgiełki i perfum Ariany Grande tylko, w tym momencie cuchnęłam stęchlizną po jak dla mnie długim czasie w ruderze tego okropnego człowieka. Nie chcę myśleć co by było gdyby Nathaniel mnie nie odnalazł.

- Teraz musimy zachować ostrożność - mówił szeptem - I być w miarę możliwości cicho.

Pokiwałam ponownie głową, stawiając głuche kroki rozglądaliśmy się po wnętrzu jaskini. Dzielnie podążałam za Nathanielem, tak blisko że prawie siedziałam mu na plecach. On natomiast pewny siebie ruszył w kąt jaskini i od razu przykucnął.

- Udało się - wyszeptał, podnosząc brązowy, zakurzony woreczek - Chyba - zacisnął usta w prostą linię i drżącymi palcami otwierał torebeczkę.

- Tam są te rubiny? - zapytałam ochrypniętym głosem.

- Miejmy nadzieję - odparł, w międzyczasie zaglądając do worka. Odetchnął  ulgą, a w tym samym czasie ja też.

- Dobra, wracamy stąd. - dodał i podniósł się.

Przylgnęłam do jego boku i wracaliśmy do wyjścia tak samo stawiając te ciche kroki. Do czasu. Usłyszeliśmy jakiś dziwny dźwięk gdzieś nie daleko, przysięgam że mnie całą zalały dreszcze. Nathan zaś, momentalnie zesztywniał, widziałam po nim że starał się zachować zimną krew. 

-Wejdź tam - szepnął napinając szczękę, wcisnął mi w dłonie sakwę z rubinami i pomógł mi się wgramolić na jakieś podwyższenie - Nie ruszaj się - rozkazał mi.

- A ty? - zapytałam drżącym głosem.

- Nie martw się mną - wciągnął powietrze z sykiem - ja sobie dam radę.

- Nie, ja chce iść z tobą - w oczach stanęły mi łzy - a jak ci się coś stanie?

- Rose. - zaczął twardo - Zaufaj mi, proszę - położył swoją ciepłą dłoń na mojej dłoni - Uda mi się i wrócimy do naszej słoneczej Barcelony. - posłał mi delikatny uśmiech.

- Obiecaj - wyłkałam.

- Obiecuję Ro.. - przerwał i momentalnie się obrócił.

Zaciskałam w dłoniach woreczek tych czerwonych klejnotów a po policzkach spływały mi strużki łez. Nathan, mój przyjaciel z dzieciństwa, pomógł mi wydostać się od jakiegoś podejrzanego typa a teraz staje murem za mną w obronie przed niedźwiedziem. Jest mi strasznie głupio że, staję się jego balastem a nie przyjaciółką. Płakałam z dwóch powodów. Po pierwsze bałam się że, Nathanowi coś się stanie. Po drugie, dlatego że jestem ciężarem na barach blondwłosego chłopaka. Przyglądałam się jak akcja się potoczy żeby w razie czego być w pogotowiu i ruszyć mu na ratunek. Początkowo stali przed sobą nieruchomo i patrzyli się sobie w oczy, trwało to kilka minut. Gdy niedźwiedź pierwszy wykonał ruch i zaryczał, od razu posuwając się krok bliżej Nathaniela. Wiedziałam że, Nath nie zrobi mu krzywdy ani go nie zabije. To była nasza wspólna cecha - miłośnik zwierząt i wszystkiego co żyjące. Nie wiedziałam zaś, co kombinuje. Delikatnie się poruszył dając dużemu miśkowi cynk żeby, atakować. Zwierzę poprawnie odebrało gest blondwłosego, i ruszyło przed siebie biegiem. Nathaniel wyczuł moment i gdy niedźwiedź był już blisko, ten odskoczył na bok lekko obijając się o skaliste brzegi jaskini. Niedźwiedź z rozpędu wbiegł w jamę prowadzącą w głąb jaskini przy okazji pazurami szarpnął skórę na łydce Nathaniela. Chłopak wstał z sykiem i przeturlał głaz w otwór w który wbiegło dzikie zwierzę.

- Wiejemy stąd - powiedział półszeptem podchodząc do wzniesionej skały na której siedziałam. Wyciągnął do mnie ręce okazując mi pomoc w zejściu stąd.

- Twoja noga.. - wyszeptałam, wytarłam dłońmi mokre policzki i złapałam go za wyciągnięte ręce i powoli zeszłam, zaciskając w dłonie worek rubinów.

- Nic mi nie będzie. Chodźmy - odrzekł.

Gdy zobaczyłam że, Nathan kuśtyka na lewą nogę to wślizgnęłam się pod jego ramię oplatając go ręką. Powoli szliśmy przez to całe, pożal się Boże, pustkowie.

- Teraz to serio jestem twoim ciężarem - wyznałam.

- Tsa.. chyba ja twoim - odpowiedział - popatrz, robisz za moją podporę.

- Zasłużyłeś na to - zaczęłam - Zawaliłeś zajęcia na studiach żeby wyruszyć w jakiś świat zabity dechami i ratować mnie przed tym pożal się Boże Harveyem - pociągnęłam nosem, czując łzy napływające mi do oczu - nosiłeś mnie na rękach, pomagasz mi cały czas, nawet stanąłeś mi w obronie przed niedźwiedziem. Dla mnie ryzykujesz swoje życie, Nathan - ostatnie zdanie wyłkałam przez zaciśnięte gardło.

- Rosalie, przestań się obwiniać - nawet jemu zaczął się w tym momencie łamać głos - jesteś dla mnie ważna, ważniejsza niż studia, ważniejsza niż moje własne zdrowie - wyliczał - mam więcej wymieniać?

- Zaraz zaraz, że co ja dla ciebie jestem? - wyjąkałam.

- Jesteś dla mnie, ważna. W-A-Ż-N-A. - powiedział z dumą w głosie.

- Ale.. 

- Masz wątpliwości? - dociekał.

- Gdy byliśmy dziećmi, to wtedy powiedziałam do ciebie..

- Stop - przerwał mi - nie wplątujmy to wspomnień z dzieciństwa, nie obraziłem się wtedy na twoje odzywki. Przyjąłem je z dystansem.

- A po tym, już się nie widzieliśmy. - zagryzłam wnętrze policzka.

- Bo rodzice kazali mi w tej chwili się pakować i mieliśmy wyjeżdżać - zastygł - dalej mam im to za złe że, nie powiedzieli mi wcześniej. Nie miałem czasu by się pożegnać z tobą Iskierko.

- Los tak chciał, żebyśmy razem studiowali tę medycynę w Europie - zaświergotałam cicho.

Objęliśmy się ciaśniej i szliśmy do sklepu Pana Skąpca, w ciszy. Nie trwało to długo, bo ja ją przerwałam.

- A jak się tutaj dostałeś? - zapytałam.

- Masakra - przetarł powieki palcem wskazującym i kciukiem głęboko wzdychając - Pisałem do ciebie, czy zrobiłaś notatkę z chemii, ale że nie odpisywałaś to to już było dziwne - wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze nozdrzami - Wydzwaniałem, wydzwaniałem i wydzwaniałem do ciebie. Zacząłem się martwić, zarzuciłem pierwszy lepszy dres i wybiegłem z kamienicy bez żadnych rzeczy.

- A jak tu dojechałeś? - dopytywałam.

- Kolega, też z pierwszego roku tylko że on studiuje Ekonomię. Jechał do domu rodzinnego i powiedział że, może mnie podrzucić - westchnął - ale że wcześniej ogarnąłem twoją lokalizację na Snapchacie, stary zgred nie wyłączył lokalizacji w telefonie - zaśmiał się pod nosem - to wiedziałem gdzie chcę jechać. I tak oto się tu dostałem.

Byłam pod wrażeniem, jedynie rozchyliłam usta i zamrugałam szybko. Teraz wędrówka z jaskini do sklepiku Pana Skąpca minęła nam bardzo szybko, już byliśmy pod tym budynkiem. Zachodzące słońce niesamowicie paliło nam plecy. Weszliśmy do małego sklepu, Nathan przejął ode mnie sakiewkę z rubinami i rzucił kolesiowi na ladę, grzebiąc jeszcze w kieszeniach i położył także obok kilka dolarów. 

- W takim razie, poproszę jakiś motocykl - powiedział z dumnie uniesioną głową chłopak.

- Nie wierzę że wam się udało - mężczyzna ściągnąwszy brwi do góry, podniósł worek i zajrzał do środka śmiejąc się pod nosem - Jest przy wejściu - ściągnął mały kluczyk z wieszaka i podał go Nathanowi.

- Dziękujemy - odpowiedział przejmując klucze.

Pożegnaliśmy się z mężczyzną i wyszliśmy ze sklepu. Faktycznie przy wejściu stał motocykl, nie wyglądał na takiego jak instagramowych profilach które oglądałam, ale ważne by jeździł i zabrał nas daleko z tego miejsca. 

- A kaski? - zapytałam.

- On chyba ich nie posiada - zacisnął usta w prostą linię - nawet ich nam nie zaoferował, z resztą widząc po estetyce tego miejsca można sądzić że w takie detale się nie zaopatrzył.

Nie odezwałam się już tylko lekko skinęłam głową, stając obok pojazdu. Nathaniel podał mi rękę w celu pomocy w wejściu na motor. Gdy siedziałam już wygodnie, Nathan wszedł przede mnie a ja, momentalnie oplotłam go ramionami w pasie łącząc moje dłonie na jego brzuchu, a policzek przytuliłam do jego pleców. Ruszyliśmy, Nathan jechał bardzo ostrożnie i nie zwiększał zbytnio prędkości - podobało mi się to. Lecz nie mogąc dłużej patrzeć na migające widoki przymknęłam powieki wtulona w miękką bluzę mojego przyjaciela.

Zamknęłam oczy, i z tego co pamiętam. Ponownie ich nie otworzyłam. Dodatkowo czułam przeszywający ból.

Oj.

Continue Reading

You'll Also Like

7.4M 206K 22
It's not everyday that you get asked by a multi-billionaire man to marry his son. One day when Abrielle Caldwell was having the worst day of her life...
137K 6.7K 47
ငယ်ငယ်ကတည်းက ရင့်ကျက်ပြီး အတန်းခေါင်းဆောင်အမြဲလုပ်ရတဲ့ ကောင်လေး ကျော်နေမင်း ခြူခြာလွန်းလို့ ကျော်နေမင်းက ပိုးဟပ်ဖြူလို့ နာမည်ပေးခံရတဲ့ ကောင်မလေး နေခြ...
34.5K 972 29
Thomas x Reader x Newt Mixture of the book and movie and my ideas. A girl comes up in the box and has to adapt to the Maze. When the next week's box...
7.9K 281 37
Part one of new version of Second Chances. My name is Kara Zor-El. I'm from Krypton and also another reality. After helping reboot the multiverse, I...