- O święty Vincent Monet dopiero się zorientował. Widzę, że zniżasz się do poziomu twoich ,,ochroniarzy". A no tak Vincuś nie może się pobrudzić – parsknęłam śmiechem
- I tak mam nad tobą przewagę jesteśmy w Pensylwanii a nie w Anglii więc się podaj – powiedział
Ach tak to się zdziwisz Monet. Jezu jakie te nazwisko jest okropne.
- Ach tak wiesz, że tu jest jakieś parę kilometrów z tond jest moja główna baza. Ale ja nie będę bawić się w te twoje gierki – warknęłam
Wyjęłam pistolet i strzeliłam w kryształowy żyrandol. Podbiegłam do okna. Spojrzałam, jak żyrandol spadał prosto na Vincenta. Naglę trzask i całe odłamki kryształów rozbijały się po pomieszczeniu. Vince gwałtownie upadł na ziemie i się nie ruszał. Wzięłam głęboki wdech i zjechałam po zimnej rynnie. Po co ja zakładałam sukienkę. Pomyślałam i pobiegłam do garażu. Odpaliłam swój Motor i wyjechałam z rezydencji. Jeszcze spojrzałam do tyłu jak Dylan i tony biegli za mną. Gwałtownie przyspieszyłam i pojechałam do swojej bazy. Zaparkowałam i weszłam do środka.
- O jaki do dzień, że szefowa nasza pojawia się tutaj – powiedziała Krystal
- A taki, że pakujemy się wyjeżdżamy stąd jak najszybciej – odpowiedziałam
- Co? – zapytał Matt
- Dowiedziałam, że oni są moimi wrogami a na najstarszego zrzuciłam duży żyrandol – westchnęłam
- Dobrze samolot za dwie godziny będzie gotowy. A w ogóle, gdzie lecimy – Odezwała się Sofii
- Do Grecji przecież wyspę Zakynthos kupiliśmy kiedyś i należy dom mnie tylko lokalni tam mieszkają a duża rezydencja tam stoi moja oraz duży budynek i domy wasze nie pamiętacie już - powiedziałam
Z jedyną osobą kiedyś do biłam targu kupiłam tą wyspę. Może w końcu do czegoś mi się to przyda.
W samolocie
Przeglądałam plany naszej bazy na wyspie. Gdy nagle podszedł do mnie Matteo.
- Szefowo mamy problem. Monetowie rozwalili połowę magazynu w Anglii tego największego – powiedział
Wychyliłam nos Macbooka i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Nosz kurwa chwili spokoju nie dadzą. Och a mogłam nigdy nie zaczynać z tą organizacją innymi złymi zainteresowaniami.
- To niech przyślą wsparcie czy to takie trudne – warknęłam załamana
- Zrobiliśmy, ale to na nic jeszcze chwila to wszystko pójdzie z dymem – mruknął
- Ja pierdole dobra powiedz, że lądujemy na najbliższym lotnisku przy magazynie i zadław transport – westchnęłam wstałam i poszłam do Sofii po więcej informacji
- Sofia masz jakieś informację na temat ataku w Anglii? – spytałam
- Tak. Z polecenia Cama Moneta zostało zesłane 10 tys agentów do zniszczenia naszego głównego magazynu, 100 hakerów do złamania systemu oraz 3000 ludzi są w drodze do ataku na główną część budynku, jeśli dojedziemy na czas do uda się nam ich pokonać – odpowiedziała
- Krystal weź załatw trochę wsparcia oraz amunicji – zwróciłam się do dziewczyny, która siedziała koło Sofi.
- Tak jest Hailie – mruknęła
Wróciłam na miejsce i wyjęłam czarną sukienkę na przebranie, bo mi białej szkoda ubrudzić krwią tych agentów. Choć nie założę spodni, bo to nie elegancko a na atak trzeba się wyróżniać a szczególnie ja.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Nawet już nie założyłam maski. Niech wiedzą kim jestem. Gdy usłyszałam sygnał, że zaraz lądujemy wróciłam na swoje miejsce i zapięłam pasy.Lądowanie przeszło szybko i spokojnie. Schodziłam z schodów podstawionych pod mój samolot zobaczyłam dwa czarne samochody. Na dworze było już ciemno i bił zimny wiatr. Witaj w Anglio. Podeszłam do jednego samochodu. I zajęłam z przodu miejsce a z tyłu Matt i Nick. A w drugim samochodzie były Sofi i Krystal.
- Witaj Oscar – przywitałam się z moim kierowcą
- Ciebie też dobrze widzieć Hail – powiedział z swoim słynnym uśmieszkiem
- Dla ciebie szefowe Hailie – mruknęłam a potem ruszaliśmy
Po 5 minutach drogi byliśmy na miejscu. Na pierwszy rzut oka wokół leżały trupy ludzi moich i Monetów. Budynek był trochę rozwalony oraz wychodził z niego dym.
- Dobra tu macie broń oraz słuchawki podłączane z centralą. Lewa strona to już gruzy, ale druga no to wiecie krew trupy prawdziwa wojna – oznajmił podając na broń i słuchawki.
- Okej to do zobaczenia Oscar – pożegnałam go i wyszłam z samochodu
Gdy wyszłam na zewnątrz poczułam zapach substancji i spalin oraz dźwięk pocisków i krzyków ludzi. Uśmiechnęłam się pod nosem i przerzuciłam wzrok na przyjaciół.
- Do roboty – krzyknęłam i wszyscy pobiegliśmy w stronę budynku.
Otworzyłam drzwi i wyjęłam pistolet przed siebie. Rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam mężczyznę z pistoletem wymierzonym prosto we mnie. Strzeliłam do niego. Po chwili prawdopodobnie nie żył. I tak przechodziłam pomieszczenie za pomieszczeniem zabijałam ludzi. Krew się lała strumieniami krzyki jęki umierających ludzi i trupy. Deptałam po martwych ciałach ludzi. W powietrzu był zapach substancji, które ucierpiały w magazynie podczas ataku. Przechodziłam do centrali budynku. Gdy doszłam do głównego pokoju nikogo niebyło cisza. Trupy krew na podłodze porozrzucane ciała. I nagle jakaś sylwetka wyłoniła się za mgły. Cam Monet we własnej osobie.
- A kto zaszczycił swoją obecnością Czarna Wdowa – zaśmiał się
- Ale również Hailie Monet – powiedział ze swoich uśmieszkiem do niego.
- Czekaj co? – zapytał zdziwiony
No to ssę pytania zadaje na środku ataku. Trzymałam nadal pistolet wycelowany w jego stronę.
- Szło! Tak jestem twoją córką tak biologicznie, ale realnie nie jesteś moim ojcem a teraz przejdziemy do konkretów. Podaj się wszyscy twoi ludzie nie żyją teraz ty wyszedłeś na tym gorzej - krzyknęłam
Nastała cisza. Nie ruszaliśmy się ani żadnego dźwięku nie wydaliśmy i tylko mierzyliśmy się wzrokiem. Po chwili jednak on się wycofał.
- I co tchórzysz przed prawdą no tak jak każdy inny Monet. Waszym najsłabszym punktem są bliscy. Pamiętaj nigdy nie przywiązuj się do nikogo, bo bez niego nie możesz żyć – warknęłam
Jednak on nic. Wyciągnął coś z kieszeni. O kurwa kurtyna dymna. Nie zdążyłam zareagować a całe pomieszczenie było w dymie. Naglę zemdlałam. Po krótkim czasie ujrzałam twarz Matta i Krystal. Podali mi jakąś strzykawkę i oprzytomniałam.
- O jesteś cała. Jest czysto możemy lecieć dalej. Jak się trzymasz- zapytał Matteo
- Jest okej to możemy wracać – mruknęłam słabo
- Rzucił mocniejszą substancje. A z pomieszaną z naszymi to cud, że ty się z nami kontaktujesz – powiedziała Krystal poprawiając mi przy tym trochę humor
- Dobra zaniosę cię do samochodu – powiedział Matt
- Nie ma takiej opcji – zaprzeczyłam i próbowałam się podnieś, ale na marne tylko mi się w głowie bardziej zakręciło
- Ale oczywiście że jest – westchnął
Podniósł mnie powoli zaniósł mnie do samochodu. Siedziałam z nim z tyłu opierając się o jego głowę i tak tęż podobnie siedziałam później samolocie tylko dodatkowo zasnęłam.
1060 słów