zing | pablo gavi

By pablitogavito

14K 634 1.2K

Bo takie "zing" zdarza się tylko raz... w większości to jest FLUFF, lecz wystąpują wrażliwe tematy, te rozdzi... More

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
16
17
18
19
20

15

677 40 39
By pablitogavito

POV PABLO

   Otworzyłem powoli oczy czując, że jestem przykryty kocem pod sam nos. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i uświadomiłem sobie, że jestem u Marceliny, a wczoraj zasnęliśmy podczas oglądania w swoich ramionach.

   Uśmiechnąłem się na to wspomnienie, ale zacząłem się zastanawiać, gdzie znajdowała się dziewczyna, ponieważ nigdzie w pokoju jej nie było.

   Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz dłonią. Wziąłem do ręki telefon i sprawdziłem godzinę. Było trochę po godzinie dziesiątej, więc nie było tak źle.

Przynajmniej się wyspałem.

   Tak jak myślałem już poprzednim razem, łóżko Marceliny było niesamowicie wygodne, wygodniejsze niż moje, więc mógłbym tu spać wieki.

Pod warunkiem, że ona będzie spać razem ze mną.

   Stwierdziłem, że poczekam na dziewczynę i zacząłem przeglądać Instagrama na zabicie czasu, aby sprawdzić czy coś się działo przez noc, ale jak zwykle nic konkretnego. Gdy wyłączyłem aplikację usłyszałem pobrzękiwanie naczyń, a dźwięk nasilał się coraz bardziej.

   Usłyszałem odstąpienie drzwi i otwieranie ich na oścież, a po chwili zza rogu wyłoniła się Marcelina z uśmiechem na ustach, i jedzeniem na tacy.

  — Dzień dobry, śpiochu. Zrobiłam Ci śniadanie — przywitała się i lekko zachichotała.

   Wciąż oszołomiony i lekko zaspany, próbowałem ogarnąć co się dzieje, ale z uśmiechem przyjąłem tacę z jedzeniem oraz jak widziałem, kawą.

  — Dziękuję — uśmiechnąłem się. — A Ty już jadłaś mam nadzieję, bo jeśli nie, to jesz to razem ze mną — powiedziałem.

  — Nie jadłam, ale najpierw przyniosłam Tobie. Pójdę po swoją porcję, zaraz wrócę — oznajmiła, po czym zniknęła za drzwiami.

   Spojrzałem na to co miałem na tacy i nie wiedziałem co to jest, ale wyglądało bardzo smakowicie. Wziąłem do ręki kubek kawy i wziąłem łyka.

Karmelowe latte macchiato.

   Kawa rozpłynęła mi się w ustach. Nie wiem jak Marcela to robiła, ale kawa z jej rąk była najlepsza jaką kiedykolwiek piłem. Usłyszałem kroki i po raz kolejny pobrzękiwanie naczyń, a po chwili ponownie stała przede mną Marcelina. Usiadła ostrożnie obok mnie ze swoją tacą, z tym samym co miałem ja, z tą różnicą, że ona miała herbatę.

  — Marcela, co to jest? — spytałem niepewnie.

  — To jest szakszuka, czyli moje popisowe śniadanie — powiedziała. — To są jajka w pomidorach z bazylią, spróbuj — zachęciła mnie po wytłumaczeniu.

   Wziąłem trochę na widelec, pod jej czujnym okiem i włożyłem do buzi.

  — O matko, ale dobre — powiedziałem po przełknięciu i uśmiechnąłem się do niej, biorąc kolejny kęs.

  — Widzisz? Coś nie coś potrafię — zaśmiała się, a ja razem z nią.

  — Jak Cię podszkolę to jeszcze masz szansę mnie przebić — powiedziałem. — Widzę ukryty talent — spojrzałem na nią radośnie.

  — Tak? Widzisz we mnie potencjał? — zapytała ze śmiechem.

  — Zależy na kogo — powiedziałem cwanie, a dziewczyna spaliła buraka. — Celin, jakaś czerwona się zrobiłaś — roześmiałem się, za co dostałem w ramię. — Żartuję, w każdej dziedzinie widzę w Tobie potencjał — wyszczerzyłem się.

   Zachichotaliśmy oboje, a brunetka się zarumieniła. Dojedliśmy rozmawiając o błahostkach.

  — Mam do pracy na trzynastą — oznajmiła dziewczyna, a ja pokiwałem głową ze zrozumieniem.

  — A lepiej się dziś czujesz? Nadal brzuch Cię boli? — spytałem troskliwe.

  — Jest okej, drugi dzień zawsze jest najgorszy — zachichotała. — I nie, nie boli mnie już. Twój dotyk serio leczy i działa cuda — powiedziała nieśmiało i spuściła wzrok.

  — W takim razie spodziewaj się mnie co miesiąc, princesa — zachichotałem i pogłaskałem jej zgięte kolano.

  — Trzymam Cię za słowo — uśmiechnęła się do mnie i położyła swoją dłoń na mojej.

   Nasze śniadanie było już dawno zjedzone, napoje wypite, a tacy odłożone. W tej chwili po prostu patrzyliśmy sobie w oczy z delikatnymi uśmiechami. Położyłem się z powrotem na łóżku, dalej będąc przykryty kocem i rozłożyłem ramiona, jednak ta się zawahała.

  — No chodź, mamy jeszcze trochę czasu — zachęciłem ją, aż w końcu uległa.

   Położyła się w połowie na mnie, chowając twarz w mieć klatce piersiowej.

  — Ale nie chowaj swojej pięknej twarzy, chcę na nią popatrzeć, princesa — zachichotałem, a zarumieniona dziewczyna podniosła głowę i na mnie spojrzała.

  Zacząłem masować jej plecy, przejeżdżając ręką wzdłuż kręgosłupa, a Marcela pod wpływem mojego dotyku, zamknęła oczy zrelaksowana. Uśmiechnąłem się na ten widok oraz na to, że mam taki wpływ na dziewczynę, oczywiście ze wzajemnością.

   Mógłbym tak leżeć z nią w ramionach całymi dniami, to przecież najlepsza rzecz na świecie. Drugą ręką odgarnąłem jej włosy z twarzy i założyłem je za ucho. Celin otworzyła oczy i na mnie spojrzała, uśmiechnęła się delikatnie, co od razu odwzajemniłem.

   Natomiast jej dłonie powędrowały do moich włosów zatapiając się w nich i masując moją skórę głowy. Automatycznie zamknąłem oczy, relaksując się w pełni, a moje ciało przebiegły przyjemne dreszcze. Westchnąłem z zadowolenia, po czym usłyszałem cichy chichot dziewczyny. Uśmiechnąłem się pod nosem, mając wciąż zamknięte oczy.

   Dziewczyna bawiła się moimi włosami, dając mi tym samym świetny masaż głowy. Nigdy nie dałem nikomu bawić się moimi włosami, poza moją mamą, więc zdążyłem zapomnieć jakie to przyjemne. Jednak Marcela dodała mi do tego motyle w brzuchu oraz ciepło rozchodzące się po całym moim ciele, jak i przyspieszone bicie serca, spowodowane jej dotykiem.

  — Dobra, bo zasnę zaraz jak dalej będziesz tak robić — zaśmiałem się cicho, na co mi zawtórowała.

  — Aż takie przejemne? — spytała.

  — Bardzo, baw się moimi włosami kiedy tylko chcesz, to takie uspokajające — powiedziałem i otworzyłem oczy.

   Marcela już na mnie patrzyła tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczami, które przeszywały człowieka na wylot.

Ale cholernie mi się to podobało.

   Złapaliśmy miękki kontakt wzrokowy, który utrzymywaliśmy przez dłuższą chwilę. Zanim Marcela się podniosła, złożyła mały pocałunek na moim policzku, tym razem bliżej ucha.

  — Chodź się ogarnąć, dam Ci jakąś szczoteczkę — powiedziała, po czym wstała ciągnąc mnie za ręce, podnosząc mnie tym do siadu.

   Przetarłem twarz dłońmi i poprawiłem lekko włosy, które były w totalnym nieładzie, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Brunetka otworzyła jedną z szuflad i wyjęła opakowanie z nową szczoteczką. Odpakowała ją i mi podała, otwierając tym samym drzwi do jej łazienki.

  — Czuj się jak u siebie, ale wybacz mi za bałagan, nie spodziewałam się gości — zacisnęła usta w wąską linię i lekko się speszyła.

  — Nie martw się, nic co ludzkie nie jest mi obce — zachichotałem, po czym przechodząc obok niej, lekko pomasowałem jej plecy i wszedłem do łazienki.

   Była mała, jak dla jednej osoby w sam raz. Jednak mimo to miała w wyposażeniu wannę oraz prysznic, które były naprzeciwko drzwi. Zaraz po lewej od wejścia był ogromny blat z umywalką i olbrzymim lustrem oraz była tam też toaleta.

  — Jeśli chcesz wziąć prysznic to mogę przynieść Ci ręcznik — usłyszałem zza drzwi.

  — Nieee, zrobię to w domu. Jeśli chcesz możesz wejść — powiedziałem, a drzwi ustąpiły, przez które weszła dziewczyna.

  — A co, chcesz razem umyć zęby? — zapytała przez śmiech.

  — Tak — wypaliłem z uśmiechem.

   Marcela tylko zachichotała i stanęła obok mnie przed zlewem, spojrzałem na nasze odbicie w lustrze, a mój uśmiech się powiększył.

  — Ale pięknie wyglądamy — szturchnąłem ją lekko łokciem, a Celin na mnie spojrzała.

   Zaśmiała się tylko i pokręciła głową, biorąc swoją szczoteczkę.

  — No na pewno, jak oboje jesteśmy zaspani z szopami na głowie — parsknęła.

  — Czyli w najlepszym wydaniu, bo w stu procentach naturalnym — zaśmiałem się i przelotnie pocałowałem ją we włosy, na co się zarumieniła, i uśmiechnęła pod nosem.

   Naśladowałem jej ruchy, kradnąc od niej pastę do zębów, nakładając ją na szczoteczkę. Namoczyłem ją pod wodą i oboje zaczęliśmy szorować swoje zęby, z tą różnicą, że dziewczyna miała elektryczną.

   Przez całe mycie głupkowato się do sobie uśmiechaliśmy oraz śmialiśmy z buzią pełną piany, którą o mały włos się nie zadławiliśmy. Puściłem Marcelinę pierwszą, aby wypłukała buzię, a ja po prostu na nią patrzyłem, co pewnie było trochę creepy. Odłożyła szczoteczkę i umyła twarz wodą. Wytarła ją małym ręcznikiem i teraz nastała moja kolej, aby zrobić te same czynności.

   Gdy umyłem twarz, miałem mocno zaciśnięte oczy i nagle poczułem puchaty materiał w dłoniach, którym od razu wytarłem buzię. Spojrzałem na Marcelę, która nakładała na swoją twarz jakiś krem.

  — Co to? — zapytałem.

  — SPF, chcesz? — spytała chichocząc, a ja pokiwałem głową.

  — A na co to? — dociekałem się.

  — Ochronny przed starzeniem i przed słońcem — odpowiedziała po krótce.

  — Będę po nim wiecznie młody? — zażartowałem.

  — Dokładnie tak — zaśmiała się, łapiąc mój żart i przybliżyła się do mnie.

   Patrzyłem na nią z góry, jak delikatnie nabrała krem na dłoń i przybliżyła ją do mojej twarzy, na co się wzdrygnąłem.

  — Zimne — wypaliłem od razu, a dziewczyna z uśmiechem przekręciła oczami.

  — Przeżyjesz — zachichotała i kontynuowała swoje czynności.

   Delikatnie, okrężnymi ruchami wcierała krem w moją twarz, a mnie przeszły przyjemne ciarki wzdłuż kręgosłupa, a w brzuchu pojawiły mi się motyle. Patrzyłem na nią czule i rejestrowałem każdy detal jej ślicznej buzi. Detal po detalu.

Żadne słowo nie jest w stanie opisać jej piękna.

   Nawet nie zauważyłem, gdy skończyła i po prostu na mnie spojrzała.

  — Idę się malować — oznajmiła i posyłając mi ostatnie spojrzenie, wyszła z łazienki.

   Otrząsnąłem się z transu oraz aury jaką otoczyła mnie dziewczyna, jakby mnie zaczarowała. Poprawiłem jeszcze szybko włosy, widząc na blacie grzebień, którego użyłem i gdy już wyglądałem przyzwoicie, do ludzi, poszedłem za Marcelą. Siedziała przy oknie i rozkładała kosmetyki, a ja biorąc drugie krzesło, które miała w pokoju, usiadłem obok niej, i po prostu się na nią gapiłem.

  — Chcesz zobaczyć jak się maluję? — zapytała.

  — Tak, bo szczerze nigdy nie widziałem jak kobieta się maluje, bo mama zawsze robi to w łazience, a Aurora zawsze mnie wyrzucała z pokoju na ten czas — zaśmiałem się i oparłem głowę na ręce, którą podtrzymywało moje kolano. — Zrób tak jakbyś mi vloga nagrywała, tłumacząc co do czego jest, bo jestem bardzo ciekawy — zaproponowałem, a brunetka skinęła głową.

   Założyła spinki we włosy, aby jej nie przeszkadzały podczas malowania się i zaczęła mi tłumaczyć po kolei co nakłada oraz do czego to służy, a ja patrzyłem na nią oczami w kształcie serc. Moim zdaniem nie potrzebny był jej makijaż, bo uwielbiałem jej naturalnie zaczerwienioną buzię i nawet trądzik wyglądał u niej uroczo, który zauważyłem, że trochę już jej przygasł, na co się uśmiechnąłem.

Mam nadzieję, że też to zauważyła i to będzie kolejny stopień do pokochania siebie.

   Gdy była w połowie swojego makijażu, do jej pokoju głośno hałasując weszła niższa brunetka.

Daphne.

   Miała już coś zacząć mówić, ale spojrzała na mnie, a my oboje na nią. Jej wzrok przeskakiwał między nami, w bardzo szybkim tempie.

  — Co chcesz? — spytała Marcela, przerywając ciszę.

  — Nie ważne, potem Ci powiem — oznajmiła, lecz nie wyszła z pokoju, tylko do mnie podeszła i wyciągnęła dłoń. — Jestem Daphne, jej siostra, ale to już chyba wiesz — przestawiła się.

  — Pablo, miło mi — posłałem jej uśmiech, wcześniej wstając i ściskając jej dłoń.

   Odwzajemniła lekko uśmiech i posyłając Marceli jakieś porozumiewawcze spojrzenie, wyszła z pokoju, a ja ponownie usiadłem na krześle patrząc na brunetkę.

  — Nie pytaj się, bo sama nie wiem co to było, ale ona tak ma — szepnęła śmiejąc się, na co jej zawtórowałem.

  — Nic się nie stało, to tak jakbym Aurorę zobaczył, tylko z tą różnicą, że ona zaczęła by gadać tak, że nie mogłaby skończyć — zachichotałem. — Jest strasznie wygadana, największa plotkara jaką znam — powiedziałem.

  — Chciałabym ją poznać — zerknęła na mnie z uśmiechem, kontynuując proces malowania się.

  — Na pewno ją poznasz i już wiem, że się dogadacie — oznajmiłem spokojnie.

   Dziewczyna skinęła głową i zaczęła szperać w swojej kosmetyczce, wyjmując coś co przypominało nożyczki, i przyłożyła ją do oka, a ja nie wiedząc co to jest od razu odciągnąłem jej rękę od twarzy, przerażony.

  — Co to jest? Nie zrobisz sobie tym krzywdy? — spytałem, wyrywając jej przedmiot z rąk, oglądając go dokładnie.

  — To jest zalotka, nią podkręca się rzęsy, ale musisz to robić na niepomalowanych, bo jakbyś użył jej, gdy już masz nałożony tusz do rzęs, to możesz sobie wyrwać rzęsy — zaśmiała się, a ja jeszcze szerzej otworzyłem oczy z przerażenia. — Nic mi nie będzie, spokojnie — zaśmiała się z mojej reakcji, ale nieufnie oddałem jej przyrząd.

   Delikatnie przycisnęła swoje rzęsy, a ja lekko wstałem, żeby lepiej widzieć. Przyciskała rzęsy raz mocniej, raz lżej, po chwili je odrywając, a jej rzęsy faktycznie podkręciły się do góry.

  — Magia — powiedziałem w szoku, a dziewczyna zachichotała.

   Pomalowała rzęsy i tak samo zrobiła z drugim okiem, kończąc tym samym swój makijaż.

  — Nie mogę się doczekać aż ja Ci zrobię makijaż — powiedziałem uradowany.

  — Może już niedługo, kto wie — zaśmiała się i lekko potargała mnie po włosach, a ja spiorunowałem ją wzrokiem.

  — Układałem je niedawno! — oznajmiłem sfrustrowany, a Marcela jeszcze bardziej się roześmiała.

  — Boisz się, że przez to jakiejś fance się nie spodobasz? — powiedziała sarkastycznie.

  — Abym Tobie się podobał, reszta mnie nie obchodzi — wyszczerzyłem się, czując jak się rumienie, jednak brunetka też nabrała kolorów.

  — Idę się ubrać — powiedziała i weszła do garderoby, zamykając ją.

   Ja w między czasie wstałem po telefon, który leżał gdzieś na jej łóżku. Jednak nie mogłem się oprzeć by położyć się na nim jeszcze raz, więc zatopiłem się w poduszki, wzdychając.

Takie leniwe poranki, mógłbym mieć codziennie, z nią przy moim boku.

   Usłyszałem skrzypienie drzwi i gdy poczułem obecność dziewczyny podniosłem się, a moja szczęka opadła.

Wyglądała idealnie.

   Uśmiechnęła się do mnie i założyła ręce na biodra. Miała na sobie biały top na krótki rękaw oraz niebieskie dresowe szorty, które sięgały jej do połowy ud. Dopiero teraz zauważyłem jakie Marcela ma smukłe i wysportowane nogi, a blizny na nogach po operacji kolana dodawały jej tylko charakteru.

Bogini.

   Jednak po chwili w środku przybiłem sobie piątkę z czołem.

Jak mogłem wcześniej nie zauważyć tych blizn?

Przecież była już u mnie w krótkich spodenkach!

   Będąc dalej w szoku, przybliżyłem się do Marceliny, która obserwowała każdy mój ruch. Kucnąłem przed nią oglądając jej blizny z bliska.

  — Mogę dotknąć? — spytałem, lekko podnosząc wzrok, a Celin pokiwała głową z uśmiechem.

   Podniosłem delikatnie dłoń i przejechałem powoli po mierzącej maksymalnie pięć centymetrów bliźnie, opuszkami palców. Była chropowata, ale dalej wyglądała bardzo dobrze. Tak samo zrobiłem z drugą.

   Obejrzałem je z bliska jeszcze chwilę, aż wstałem z przykucu i stanąłem przed dziewczyną. Z uśmiechem na twarzy wziąłem delikatnie jej dłonie w swoje, gładząc ich wierzch, moimi kciukami. Spojrzałem jej miękko w oczy.

  — Jesteś przepiękna, Celin — szepnąłem, uśmiechnęła się nieco szerzej na moje słowa. — Oraz jestem dumny, że nie wstydzisz się pokazywać tych blizn, bo są odjazdowe — powiedziałem, a ona zachichotała.

  — Podobają Ci się? — spytała cicho, nie chcąc zakłócać uroczego momentu między nami.

  — Podobasz mi się — szepnąłem jej bliżej ucha, czując jak moje policzki płoną. — Cała, włącznie z tymi bliznami — powiedziałem pod wpływem nagłej odwagi i uśmiechnąłem się czule.

  — Ty mi też, cariño — powiedziała cicho i uroczo się zaśmiała, mrużąc przy tym swoje oczy. — Od stóp do głów oraz wewnątrz i na zewnątrz — szepnęła, blisko mojej twarzy, a ja zacząłem się uśmiechać jak głupi do sera.

   Jej oczy były na wysokości moich ust, więc między nami było niewiele różnicy wzrostu. Pochyliłem się nieco i pocałowałem ją czule w czoło, do którego miałem łatwy dostęp. Spojrzałem jej jeszcze raz w oczy i posłaliśmy sobie pełne blasku oraz szczęścia spojrzenie.

  — Chodźmy, nie chcę żebyś się przeze mnie spóźniła i dostała jakąś karę w pracy — zaśmiałem, a ona mi zawtórowała.

  — Jeszcze chwila — powiedziała, po czym odsunęła się ode mnie.

   Poszła do łazienki, a ja jak pies podążyłem za nią, mimo że chyba nie powinien, lecz Marcela tylko użyła swoich nieziemskich perfum i wyszła z pomieszczenia. Wzięła swoją torbę, do której zaczęła wkładać same najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy skończyła, chwyciłem swoją torbę w dłoń, a dziewczyna po chwili wzięła mnie za rękę, splatając ze mną palce i wyciągnęła mnie z pokoju.

   Nie spotkaliśmy nikogo po drodze. Po założeniu butów, upewniłem się, że wziąłem wszystko, czyli torbę, telefon oraz kluczyki do samochodu i gdy już wiedziałem, że wszystko mam, wyszedłem razem z Marceliną, która zamknęła dom, po czym pociągnęła mnie na tyły, gdzie stały nasze samochody.

   Stanęliśmy między nimi, ponieważ stały obok siebie i muszę przyznać, że prezentowały się doskonale. Marcela odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie z uśmiechem, który od razu odwzajemniłem.

  — Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś wczoraj — powiedziała, po czym objęła mnie w talii, wciąż na mnie patrząc.

  — Uwielbiam to robić — wyznałem szczerze i również ją objąłem.

   Staliśmy w swoich ramionach, zaczynając kołysać się na boki, patrząc na siebie czułym wzrokiem. Słońce otulało jej twarz, które uwydatniało jeszcze bardziej jej unikatową urodę. Jej oczy błyszczały w świetle promieni, a ja upadałem do niej w uczuciach coraz bardziej i bardziej. W przypływie odwagi oparłem swoje czoło o jej, a nasz kontakt wzrokowy nabrał znacznej intensywności.

  — Jak kiedyś też będziesz potrzebował opieki, to znasz mój numer — powiedziała z lekkim uśmiechem, przerywając przyjemną ciszę między nami.

  — Będę pamiętać — oznajmiłem.

  — Jutro lub w środę podam Ci więcej informacji na temat naszej randki — uśmiechnęła się.

  — Da się przyspieszyć czas? — zachichotałem, odrywając od niej czoło.

  — Jeszcze dwa i pół dnia, dasz radę — zachichotała.

  — Dwa i pół dnia brzmi jak wieczność, będę bardzo tęsknić — powiedziałem i wydąłem usta.

  — Ja też, Pabs. Ja też — objęła mnie mocniej i naśladowała moją mimikę.

  — To w takim razie życzę ci miłego dnia, princesa. Myśl o mnie — powiedziałem z uśmiechem i przybliżyłem swoją twarz do jej.

  — Tobie również miłego dnia, cariño i może wedrzesz mi się czasami do umysłu — puściła mi oczko, a ja się zarumieniłem. — Ty też o mnie pomyśl czasem — popatrzyła na mnie czule.

  — Robię to cały czas od wtedy, gdy na ciebie wpadłem — szepnąłem i oboje nabraliśmy mocniejszych kolorów.

   Przytuliliśmy się ostatni raz i żegnając się, wsiedliśmy do swoich samochodów. Marcela otworzyła bramę i gestem pokazała mi, że mam jechać pierwszy, na co skinąłem głową. Wycofałem z jej posesji, ale czekałem na dziewczynę, mając potrzebę jechania gęsiego, przez co uśmiechałem się sam do siebie na mój genialny pomysł.

   Marcelina po chwili wyjechała, zamykając tym samym bramę na pilota i mignęła mi światłami, że mogę jechać, co po chwili zrobiłem. Jechaliśmy przez jakiś czas jedno za drugim, aż w końcu dotarliśmy do skrzyżowania, gdzie mieliśmy się rozdzielić. Zjechałem na poboczny pas i oboje zerknęliśny na siebie po raz ostatni, tym samym sobie machając i rozstaliśmy się niczym w Szybkich i Wściekłych, a ja z uśmiechem i pozytywną energią na ten tydzień, wróciłem do domu.

★★★

   Nastał ubłagany przeze mnie czwartek. Od rana chodziłem z dobrym humorem i czekałem na ustaloną przez dziewczynę godzinę, ponieważ do treningów mieliśmy wrócić jutro. Ustaliła, że przyjedzie po mnie około godziny osiemnastej, więc do tego było jeszcze niecałe pół godziny, a ja siedziałem jak na szpilkach, bo nie mogłem się doczekać, co przygotowała dziewczyna.

   Nie wiedziałem też czego się spodziewać po Marcelinie, ponieważ była niezwykle kreatywna i mogła wymyślić dosłownie wszystko. Dlatego byłem taki podjarany i uśmiech nie schodził mi z twarzy. Od godziny byłem już gotowy, miałem na sobie białe spodenki, biały zwykły t-shirt oraz jasnoniebieską koszulę na krótki rekaw, którą zostawiłem rozpiętą.

   Na głowie miałem już założone moje ulubione czarne okulary przeciwsłoneczne, włosy ułożone, a perfumy użyte, ale dla pewności przed wyjściem użyje ich jeszcze raz. Wszedłem na Tik Toka, aby obejrzeć jakieś odmożdżające filmiki i raz po raz przewijały mi się edycje piłkarskie, i to ze samym sobą, co było dziwne, ale edity były mimo wszystko niesamowite, i bardzo dobrze zrobione.

   Gdy dostałem powiadomienie od Marceli, że już jest pod moim domem, zerwałem się natychmiast wyłączając aplikację. Pobiegłem do pokoju, aby użyć ponownie perfum, jak wcześniej wspomniałem.

Ze stresu i podekscytowania wylałem na siebie chyba pół flakonu.

   Z prędkością Balde wszedłem do holu i założyłem buty. Wyszedłem z domu, zamykając go i z uśmiechem od ucha do ucha wyszedłem przez furtkę, po czym zobaczyłem dziewczynę opierającą się o maskę swojego samochodu.

  — Hola, guapo — rozłożyła ręce, a ja od razu mocno ją przytuliłem, wdychając jej cudowny zapach.

  — Hola, princesa. Bardzo za Tobą tęskniłem — powiedziałem w jej włosy, a dziewczyna zachichotała.

  — Ja za Tobą też, bardzo, bardzo, cariño — objęła mnie mocniej. — A teraz zapraszam księcia — otworzyła mi drzwi, gdy się oderwaliśmy.

  — To ja powinienem Ci otworzyć drzwi — powiedziałem, wypinając pierś.

  — Dżentelmeństwo działa w dwie strony — zaśmiała się.

  — To w takim razie jesteś moją ulubioną dżentelmenką, nikt nigdy mi drzwi do auta nie otworzył — roześmiałem się, po czym wsiadłem do samochodu.

  — Miło mi w takim razie, że mogłam być pierwsza — powiedziała, gdy wsiadła do auta, po czym uśmiechnęła się do mnie i gdy zapieliśmy pasy, Marcela wyruszyła w drogę.

   Zlustrowałem ją wzrokiem. Dziewczyna miała na sobie długie różowe dżinsy oraz biały top bez rękawów. Włosy miała rozpuszczone, a światło dzienne uwydatniało jej ładne fale. Miała delikatny makijaż, taki jak ostatnio z tą różnicą, że w kącikach oczu miała różowe kreski, a na ustach miała ciemnoróżowy błyszczyk, który mienił się w słońcu.

Wyglądała prześlicznie.

  — Gdzie jedziemy? — spytałem podekscytowany nie mogąc już wytrzymać, co można było po mnie aż za dobrze zauważyć.

  — Nie powiem Ci, zapomnij — zaśmiała się. — Ale możesz porobić za DJ'a, bo troszkę będziemy jechać — powiedziała i odblokowała telefon, włączając Spotify, po czym mi go podała.

   Zacząłem się zastanawiać jaką piosenkę wybrać, ale do głowy wpadła mi jedna piosenka.

Girl, you're the one

I want to want me

And if you want me, girl you got me

There's nothing I know, I wouldn't do, I wouldn't do

Just to get up next to you

   Śpiewałem zaczynając się wczuwać. Doskonale wiedziałam jaką piosenkę wybrałem i jakie miała przesłanie. Z uśmiechem śpiewałem słowa piosenka, zerkając na dziewczynę i pobudzając ją, aby śpiewała razem ze mną znaną piosenkę. Przykładałem jej raz po raz mikrofon do ust, który imitowała moja zaciśnięta pięść. Widziałem, że patrzyła na mnie z tajemniczym, ale radosnym błyskiem w oku, którego tajemnicę chciałbym odkryć.

Chociaż chyba doskonale już ją znam.

Ponieważ tak samo patrzyłem na nią.

   Śmialiśmy się z siebie nawzajem oraz posyłaliśmy sobie czułe uśmiechy, oraz błyszczące i szczęśliwe spojrzenia. Piosenka zmieniała się za piosenką, a ja zarejestrowałem, że wyjeżdżaliśmy powoli poza Barcelonę.

  — Gdzie mnie wywozisz? Chcesz mnie zabić? — oburzyłem się, będąc jeszcze bardziej ciekawe gdzie mnie zabiera.

No chyba, że naprawdę planowała na mnie zamach.

  — Przejrzałeś mnie — pokręciła głową na boki zaciskając usta. — Ponieważ posiadanie takiej ślicznej buźki powinno być nielegalne, dlatego jedziemy uregulować rachunki — powiedziała, a ja mimo wszystko spłonąłem rumieńcem.

  — Czyli zginiemy oboje? Bo twoja uroda również powinna być nielegalna. Nie możesz być tak piękna i być prawdziwa na raz, a jednak jesteś — odbiłem piłeczkę i teraz to ona nabrała mocniejszych kolorów.

  — Romantycznie — roześmialiśmy się.

   Z każdym kolejnym kilometrem, stawałem się coraz bardziej niecierpliwy i podekscytowany. W pewnym momencie wjechaliśmy w las, a ja zacząłem nabierać podejrzeń, że dziewczyna naprawdę chce mnie zabić pośród roślinności.

  — Powiedz mi, że serio nie planujesz mnie zabić, prawda? — spytałem zaniepokojony.

  — No coś ty — spojrzała na mnie z politowaniem. — Jakby coś Ci się stało przeze mnie to chyba nigdy w życiu bym sobie tego nie wybaczyła — wyznała szczerze i ścisnęła moją dłoń.

   Niestety nie mogliśmy mieć za bardzo splątanych dłoni podczas jazdy, ponieważ Marcelina miała manualną skrzynię biegów, więc kładła rękę na moją tylko na chwilę.

   Byliśmy już bardzo daleko od jakiejś cywilizacji, a przede mną znajdowała się przepiękna polana i cudowny widok na bezchmurne niebo oraz lekką panoramę miasta.

  — Jak tu ładnie — powiedziałem po dłuższej chwili.

  — Czułam, że Ci się spodoba — uśmiechnęła się i pomasowała krótko moje kolano, a mnie przeszły przyjemne dreszcze.

   Marcelina zatrzymała się, po czym wysiadła, a ja powtórzyłem jej ruchy. Otworzyła bagażnik i spojrzałem do środka, zrobiłem czułą minę, gdy zobaczyłem kosz piknikowy oraz ogromny koc. Pomogłem jej z tymi rzeczami i akurat blisko samochodu znajdowała się już wydeptana trawa, na której się rozłożyliśmy. Pomogłem jej z kocem, a Celin chwytając kosz, zamknęła bagażnik oraz samochód i do mnie podeszła.

  — Siadaj — powiedziała.

   Usiedliśmy oboje i brunetka postawiła kosz obok nas. Popatrzyliśmy się na siebie i uśmiechnęliśmy się szeroko.

  — Zamknij oczy — szepnęła cicho.

  — Czy to moment, w którym wyciągasz nóż i dźgasz nim prosto w moje serce? Jeśli tak, to chociaż pozwól mi zadzwonić do mamy i powiedzieć, że ją kocham — zaśmialiśmy się, ale wykonałem polecenie dziewczyny.

   Słyszałem otwieranie kosza i wyciąganie kilku rzeczy. Czułem ruchy dziewczyny przed sobą, a moja ekscytacja wzrastała coraz bardziej.

  — Możesz otworzyć — oświadczyła, a ja natychmiast to zrobiłem, ponownie przyzwyczajając się do światła promieni słonecznych, które otulały nasze sylwetki.

   Przede mną leżały sztalugi, płótna, pędzle oraz farby, a zaraz obok mnie pudełka z jedzeniem, oraz termos. Obstawiam, że był z herbatą, bo raczej nie kawą albo jeszcze czymś innym.

  — Przygotowałam dla nas randkę artystyczną, ja namaluję obraz dla Ciebie, a ty dla mnie, co o tym myślisz? — zapytała, a ja miałem radosne iskierki w oczach.

  — Tylko wiesz, że ja nie mam zdolności manualnych, tak jak ty? — powiedziałem z uśmiechem.

  — Masz się dobrze bawić, a nie czuć presję, że ja umiem rysować i się do mnie porównywać. To ma mieć wartość sentymentalną, a nie, że ma dobrze wyglądać wizualnie — powiedziała, a ja lekko się uspokoiłem.

  — Bardzo mi się to podoba — uśmiechnąłem się promiennie.

  — A tu — wskazała na pudełka. — Mamy winogrona oraz truskawki i krem czekoladowy do nich, a także przyniosłam ciasto czekoladowe oraz mrożoną herbatę. W koszu są też wafle ryżowe, jeśli będziesz chciał — uśmiechnęła się, a ja go odwzajemniłem najlepiej jak umiałem.

  — Zaczynamy? — spytałem podekscytowany, a Marcela ze śmiechem pokiwała głową.

   Rozstawiła farby i pomogła mi ze sztalugą, na którym postawiła płótno, to samo zrobiła ze swoim zestawem. Z koszyka wyjęła jeszcze mały pojemnik z wodą, w którym będziemy mogli wyczyścić pędzle oraz chusteczki do wytarcia ich.

   Patrzyliśmy na siebie w ciszy myśląc co może spodobać się drugiej osobie. Marcela już zaczęła malować, a ja wciąż patrzyłem na anioła o imieniu Marcelina i miałem pustkę w głowie. Przyszło mi do głowy, żeby namalować ją, ale nie chciałbym jej oszpecić, chociaż i tak żaden obraz nie uchwyciłby takiego piękna, jaki ona ma.

   Przystałem na tą myśl i spojrzałem na zestaw farb, które były chyba w każdym możliwym kolorze. Wziąłem kolor skóry, nie mając pojęcia jak tak naprawdę nazywa się ten kolor i wziąłem jeden pędzel.

  — Ostatni raz malowałem farbami jak miałem dziewięć lat i ani trochę nie żartuję — powiedziałem, a dziewczyna zachichotała.

  — Widzisz? Ja wiedziałam co przygotować — posłała mi cwany uśmiech, a w moim brzuchu pojawiły się motyle.

   Starałem się jak najlepiej narysować głowę dziewczyny, która była proporcjonalna do niej, jak i proporcjonalna do wymiarów obrazu.

  — Zapomniałem powiedzieć, że ślicznie wyglądasz, princesa — powiedziałem nieśmiało i zerknąłem na nią.

  — Dziękuję, Pablito. Ty również wyglądasz niesamowicie przystojnie, wiesz? — zarumieniłem się, a ona razem ze mną.

  — Wiem myślisz, że skąd ta rzesza fanek? — zażartowałem, a dziewczyna się zaśmiała.

  — Piłkarzyk z ego top — powiedziała sarkastycznie.

  — Wypraszam sobie — oburzyłem się, w duchu się śmiejąc.

  — Przepraszam, panie Pablo — powiedziała poważnie, a po chwili się roześmialiśmy.

  — Jednak od ponad miesiąca tylko Twoje zdanie się dla mnie liczy, princesa — oznajmiłem po chwili, a Marcela posłała mi delikatny uśmiech.

  — Niech zgadnę i mamy? — spytała chichocząc.

  — Zdanie mamy jest święte — oznajmiłem poważnie.

  — Synek mamusi — wystawiła język żartobliwie, a ja się zaśmiałem.

  — A ty córeczka tatusia myślę, że jesteśmy kwita — powiedziałem i ponownie się roześmialiśmy.

  — Ale to dobrze, że jesteś synkiem mamusi, bo to naprawdę dużo mówi o człowieku — powiedziała, a ja zmarszczyłem brwi.

  — Rozwiniesz? — zapytałem.

  — Mam na myśli, że masz ten szacunek do kobiet. Mam wrażenie, że jak ktoś ma szacunek do własnej mamy, to ma też do wszystkich innych kobiet i ogółem do ludzi. Że mężczyźni spod skrzydła mamy są tacy czuli, uprzejmi i naprawdę wiedzą jak traktować kobietę, i to dokładnie Ciebie opisuje — spojrzała mi w oczy, a ja czule na nią patrzyłem. — Nigdy w życiu nie chciałabym natknąć się na psychopatę, który by mnie bił i nie szanował, więc mam ogromne szczęście, że poznałam właśnie Ciebie, Pabs — złapała ze mną kontakt wzrokowy, a ja się rozczuliłem.

  — Nigdy nie podniósłbym ręki na kobietę, a tym bardziej na Ciebie, Celin — wystawiłem dłoń w jej stronę, która uścisnęła. — Stałaś się dla mnie bardzo, bardzo ważna przez ten ponad miesiąc — uśmiechnąłem się do niej szczerze, co odwzajemniła.

  — Ty dla mnie też i to bardziej niż myślisz — posłała mi najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek w życiu widziałem.

  — Proszę, nie przestawaj się uśmiechać. Za bardzo uwielbiam Twój uśmiech i rozpromieniony wyraz twarzy — wyznałem szczerze i miałem wrażenie, że pod wpływem moich słów tylko się powiększył.

  — Twój jest lepszy, w życiu nie widziałam piękniejszego uśmiechu niż Twój — powiedziała, robiąc uroczą minę i pogłaskała wierzch mojej dłoni.

  — Przestań, bo się zarumienię — speszyłem się i usłyszałem melodyjny śmiech dziewczyny.

  — Och, cariño. Już to zrobiłeś — zachichotała.

  — Wracamy do malowania? — zapytałem zmieniając temat, a Marcela kiwnęła głową.

   Spytała mnie po chwili czy puścić muzykę z telefonu, na co przytaknąłem i chwilę później z jej telefonu leciała cicha muzyka oraz jeden z utworów Taylor Swift.

   Skupiłem się z powrotem na obrazie i na namalowaniu portretu pięknej brunetki siedzącej przede mną. Miałem już mniej więcej zarys głowy dziewczyny, więc pociągnąłem pędzel w dół, aby namalować szyję. Zrobiłem tak z każdym kolejnym elementem, zmieniając co jakiś czas kolor farby. Pomalowałem tło i w końcu przyszedł czas na najtrudniejszą dla mnie rzecz, czyli namalowanie twarzy, a mianowicie nosa, oczu, i tym podobne.

   Bardzo chciałem uchwycić jej nieskazitelną urodę i wyjątkowy błysk w oku. Podczas całego procesu wplataliśmy małe rozmowy, ale w większości leciała cicha muzyka, bo skupienie przejęło nad nami obojga. 

   Po prostu cieszyliśmy się wzajemną obecnością i wspólnie spędzonym czasem, podkrajac z pudełka owoce oraz popijając z termosa mrożoną herbatę, która była bardzo dobra.

   Wypchałem policzek językiem, wcześniej zmieniając pozycję, aby precyzyjnie namalować twarz Marceli. Skupiłem się na maksa na tym co robię i patrząc z góry na efekt finalny, byłem bardzo zadowolony ze swojej pracy, biorąc pod uwagę fakt, że malowałem ostatnio dziesięć lat temu.

   Wziąłem cieniutki pędzelek i zacząłem kończyć swój obraz, dodając małe elementy czy to w tle, czy na pierwszym planie mojego portretu. Gdy skończyłem odłożyłem pędzel i strzeliłem kośćmi, uśmiechając się od ucha do ucha.

   Spojrzałem na Marcelinę, która dalej była niezwykle skupiona na swojej pracy i zacząłem się zastanawiać, co ona wymyśliła.

  — Już skończyłeś? — zapytała.

  — Tak — uśmiechnąłem się i wziąłem jedną truskawkę do ust.

  — Ja już kończę, zrelaksuj się — powiedziała spokojnie i posłała mi lekki uśmiech.

   Wyprostowałem nogi i oparłem się na rękach. Głowę wziąłem do góry, wcześniej zakładając okulary na nos i cieszyłem się promieniami słońca, które powoli już zachodziło.

   Siedzieliśmy tu już dobre dwie godziny, ale w życiu się chyba bardziej nie zrelaksowałem. W tym miejscu było tak spokojnie, że mógłbym tu wracać i wracać bez końca. Byliśmy tylko my i natura nas otaczająca.

Czułem się tak spokojnie.

   Żadnych oceniających spojrzeń i żadnych kamer, w końcu mogłem odetchnąć na świeżym powietrzu, z dala od zgiełku miasta. Wziąłem kilka głębokich wdechów mając na twarzy delikatny, zrelaksowany uśmiech.

  — Skończyłam — usłyszałem jej aksamitny głos.

   Założyłem okulary z powrotem na głowę, aby mieć pełny widok na Marcelinę. Wycierała aktualnie pędzle i gdy już to wykonała, westchnęła, i z uśmiechem na mnie spojrzała.

  — Kto pierwszy pokazuje? — zapytałem.

  — Zagrajmy w papier, kamień i nożyce — zaśmialiśmy się. — Wygrany wybiera — dodała, a ja kiwnąłem głową.

  — Raz, dwa, trzy — odliczyliśmy i spojrzeliśmy na swoje dłonie.

   Marcela miała pokazany kamień, a ja nożyce.

Przegrałem.

   Westchnąłem w akcie rezygnacji, a Marcelina głośno się zaśmiała.

  — Ty pierwszy, jestem ciekawa — oznajmiła.

   Spojrzałem na nią lekko zestresowany i pokiwałem na zgodę głową. Chwyciłem swój obraz, oglądając go jeszcze dokładnie, po czym mój wzrok wrócił do dziewczyny. Siedziała wyczekująco z uśmiechem na twarzy, który odwzajemniłem.

   Wziąłem głęboki wdech i powoli odwróciłem obraz w jej stronę. Szczęka jej opadła, a w jej oczach pojawiły się iskierki ekscytacji.

  — Ale zajebiste! — krzyknęła i wyciągnęła ręce po płótno, które jej podałem.

   Uradowana przejechała delikatnie opuszkami palców po namalowanym przeze mnie obrazie, oglądając go dokładnie, po czym uśmiechnęła się do mnie szeroko.

  — Pablo, to jest przepiękne. Bardzo mi się podoba — posłała mi najpiękniejszy uśmiech, który mógłby rozświetlić całe moje życie.

  — Naprawdę? — spytałem niepewnie.

  — Naprawdę — pokiwała głową i przybliżała się do mnie, aby mnie objąć. — Dziękuję, artysto — pocałowała mnie w policzek, a ja się zarumieniłem.

  — I tak żaden obraz nie uchwyci Twojego piękna, princesa — powiedziałam, a Marcela nabrała kolorów.

  — Już nie przesadzaj — speszyła się lekko.

  — Ja? Ani trochę — powiedziałem. — Mówię tylko prawdę — dodałem posyłając jej zalotny uśmiech.

  — W porządku, bajerancie. Dziękuję za komplement — uśmiechnęła się do mnie, a ja puściłem jej oczko, przez które ponownie się zarumieniła.

  — Dobra, mi princesa bonita, pokaż swoje arcydzieło — zmieniłem pozycję, siadając po turecku i z niecierpliwością czekałem aż dziewczyna pokaże mi swoje dzieło.

   Pokiwała głową radośnie. Odłożyła mój obraz obok siebie i chwyciła przez nią zrobiony.

  — Gotowy? — zapytała ze śmiechem.

  — Pokaż już, bo nie wytrzymam zaraz — zaśmiałem się, a dziewczyna zachichotała z mojego zachowania.

   Odliczyła do trzech, a przede mną ukazał się namalowany przez ostatnie dwie godziny obraz. Moja szczęka opadła chyba do jądra ziemi, w szoku odebrałem płótno z jej rąk.

   Po chwili wybuchnąłem śmiechem przez to, co przedstawiał malunek.

  — Genialne! — śmiałem się. — Powieszę w salonie — dodałem.

  — Czyli Ci się podoba? — dopytała.

  — I to bardzo! — roześmiałem się i przesunąłem się do niej by ją mocno objąć. — Dziękuję bardzo, princesa — pocałowałem ją we włosy i usiadłem obok niej.

   Malunek dla mnie był czymś w rodzaju karykatury. Przestawiał mnie, gdzie byłem ogromny i podnosiłem nogę, aby zdeptać Viniciusa, który też był namalowany karykaturalnie. W tle znajdowało się Camp Nou, a w lewym górnym rogu znajdowało się logo Barcelony.

Ten obraz zasługuje, aby zobaczył go każdy.

   Wziąłem nasze dwa obrazy i położyłem nam na nogach, ponieważ oboje mieliśmy wyprostowane, a sztalugi już dawno były złożone. Objąłem dziewczynę, która oparła głowę o moje ramię, a moja dłoń powędrowała do jej talii.

   Wyciągnąłem rękę po pudełko z owocami oraz krem czekoladowy, po czym namoczyłem w nim truskawkę i spojrzałem na dziewczynę.

  — Leci samolocik — powiedziałem szybując truskawką, po czym wybuchnęliśmy śmiechem z naszej, a raczej mojej, głupoty.

    Jak się uskopoiliśmy, dalej trzymałem owoc w górze, a Marcela otworzyła buzię, a ja włożyłem jej truskawkę do ust. Chichotaliśmy raz po raz, jedząc owoce i luźno rozmawiając między sobą.

  — Porzucamy winogronami? — zapytałem, a Marcelina spojrzała na mnie dziwnie, lekko się zaśmiałem. — W sensie ja rzucę Ci winogrono i postarasz się je złapać ustami, a Ty mi, rozumiesz? — spytałem chichocząc.

  — Tak, wiem o co Ci chodzi — zaśmiała się i siadła po drugiej stronie koca, naprzeciwko mnie.

   Postawiła pudełko z owocami między nami i wzięła winogrono do rąk.

  — Otwórz buzię — zaśmiała się, co zrobiłem, a Marcela podrzuciła winogrono, które celnie wylądowało w mojej jamie ustnej.

   Zaklaskała z ekscytacji, że jej się udało, na co po chwili jej zawtórowałem.

  — Uważaj — ostrzegłem ją przed moim rzutem, na co się zaśmialiśmy.

   I jak mam cela na boisku, tak tu już nie. Podrzuciłem winogrono i trafiłem prosto w oko brunetki, na co od razu syknęła, i przyłożyła dłoń do oka.

  — Boże, przepraszam! — doskoczyłem do niej od razu, zdejmując powoli jej dłoń z oka. — Boli Cię? — spytałem zmartwiony, oglądając czujnie jej oko.

  — Wystarczy Marcelina i to tylko winogrono, nic mi nie jest — zaśmiała się, a ja lekko się zarumieniłem.

  — Myślisz, że jak pocałuję to będzie już wszystko w porządku? — zapytałem, a ta spojrzała na mnie i chichocząc wzruszyła ramiona.

  — Jak nie spróbujesz, to się nie dowiemy — zarumieniła się lekko, a ja się uśmiechnąłem.

   Usiadłem opierając się o kolana i delikatnie kładąc ręce na twarzy dziewczyny, przybliżyłem usta do jej zamkniętego oka, w które przed chwilą trafiłem winogronem, całując je lekko.

  — Lepiej? — spytałem uśmiechając się.

  — O wiele, ale trafianie do celu zostaw na boisko — zachichotaliśmy na jej słowa.

   Ponownie usiadłem obok niej, prostując nogi i opierając się na rękach, gdzie znowu jedna z nich wylądowała na talii dziewczyny. Jej ramię również owinęło mnie w pasie, a głowę oparła o moje ramię, przez co przyciągnąłem ją bliżej siebie.

   Patrzyliśmy na zachód słońca, który tego dnia był wyjątkowo przepiękny. Cieszyliśmy się ciszą, spokojem i własną obecnością. Wdychałem przy okazji jej zapach, który uspokajał mnie niesamowicie.

Orzechowy szampon do włosów i kwiatowe perfumy.

   Dziwnym trafem pasowało to do siebie albo to ja jestem jakiś specyficzny, jednak mi to totalnie nie przeszkadzało.

  — Jak próby? — zapytałem po dłuższej, przyjemnej chwili ciszy.

  — A bardzo dobrze, już ostatnia prosta mi została — odwróciła się do mnie, posyłając mi uśmiech, który odwzajemniłem.

  — To świetnie, jestem z Ciebie dumny, princesa — złożyłem jej czuły pocałunek w policzek.

   Spojrzała na mnie czule, mrużąc przy tym słodko oczy, a ja momentalnie zrobiłem to samo.

  — Jeśli chcesz to mógłbyś przyjść jak wrócisz ze zgrupowania — oznajmiła i lekko się speszyła, spuszczając głowę w dół.

  — Nie musisz mi dwa razy mówić, na pewno przyjdę, a po próbie gdzieś pojedziemy, dobrze? — zaproponowałem, układając już plan w głowie.

  — Jestem za — uśmiechnęła się szeroko.

  — Wiesz, że jestem Twoim fanem numer jeden? — zapytałem.

  — Ach, tak? — zdziwiła się, a ja pokiwałem głową z uśmiechem. — To dobrze, bo ja Twoją też — zachichotała rumieniąc się, a moje serce napuchło.

  — Ach, tak? — powtórzyłem, a ona tak samo jak ja chwilę temu, pokiwała głową rozbawiona. — To w takim razie mam najwspanialszą fankę numer jeden — powiedziałem szczerząc zęby, a Marcela zawstydzona schowała twarz w moim ramieniu, na co zachichotałem.

  — Tak samo jak ja fana — podniosła lekko głowę, aby móc spojrzeć mi w oczy, uśmiechając się.

   Miała tak pięknie zaczerwienione policzki, że motyle w moim brzuchu latały jak szalone, a serce biło tak szybko, jakby miało zaraz wyskoczyć mi z piersi.

A te rumieńce były przeze mnie.

  — Zróbmy sobie zdjęcie, bo mamy tylko jedno — wypaliłem, a Marcela na moje słowa podniosła głowę, patrząc na mnie.

  — Super pomysł — pochwaliła mnie i wyjęła swój telefon.

   Ja też wyjąłem swój, bo również chce mieć nasze zdjęcia w telefonie. Akurat była złota godzina podczas zachodu słońca, więc idealne światło padało na nasze twarze.

Lepiej być nie mogło.

   Marcela trzymała swój telefon w dłoniach włączając aparat, przez co lekko podkuliła nogi dla lepszej równowagi. Ja natomiast przesunąłem się lekko do tyłu, obejmując ją ramionami w talii, a brodę położyłem na jej ramieniu, przytulając się do niej z uśmiechem. Oczywiście zanim Marcelina nacisnęła przycisk musiała poprawić włosy chyba z tysiąc razy, ale dla mnie nie miało to znaczenia.

O ile to zdjęcie będę mógł ustawić na tapetę.

   Zrobiliśmy mini sesję zdjęciową na dwa telefony. Fotografie były różnorodne, na jednym całowałem ją w policzek i na odwrót, robiliśmy głupie miny, szybkie zdjęcia, przy czym było pełno śmiechu.

   Zamieniłem się również w fotografa, który sam się zaoferował, aby zrobić zdjęcia dziewczynie twierdząc, że w tym świetle wygląda nazbyt idealnie i, że nie można przepuścić takiej okazji do zrobienia zdjęcia. Zrobiłem jej zdjęcia na kocu w idealnej scenerii, z każdego kąta, aby miała do wyboru. To samo zrobiła mi, bo szczerze mówiąc nie miałem takich zdjęć, ale warto to zmienić, prawda?

   Po sesji zdjęciowej położyliśmy się na kocu patrząc w niebo, trzymając się w swoich objęciach i podjadając truskawki mocząc je w kremie czekoladowym. Zjedliśmy również wspólnie ciasto czekoladowe, które Marcela wzięła z kawiarni. Wypiliśmy do końca mrożoną herbatę, że nie zostało nam nic innego jak leżeć w swoich ramionach.

  — O której masz jutro trening? — zapytała mnie po dłuższej chwili, rysując kółka na moim barku, przez które przechodziły mnie ciągle przyjemne dreszcze.

  — O czternastej — odpowiedziałem. — A co tam? — spytałem ciekawy.

  — A nic, spytałam profilaktycznie — zachichotała, na co jej zawtórowałem.

  — A Ty na którą jutro do pracy? — odbiłem piłeczkę.

  — Na jedenastą — powiedziała, a ja pokiwałem głową.

  — To co Ty na to, aby obejrzeć dziś u mnie Czarę Ognia? — zaproponowałem, podnosząc brwi z uśmiechem.

  — Myślę, że to mogłoby być idealną puentą tej randki — zaśmiała się.

  — To co? Zbieramy się czy leżymy jeszcze trochę? — zapytałem.

  — Aż tak Ci się nie podobała ta randka, że chcesz już iść? — zapytała oburzona robiąc smutną minę i widziałem odrobinę rozczarowania w jej oczach.

  — No skąd, Marcela. Dawno się tak dobrze nie bawiłem jak dziś, naprawdę bardzo mi się podobało i liczę na powtórkę — wyznałem szczerze, na co dziewczyna się uśmiechnęła. — Naprawdę potrzebowałem pobyć w takim miejscu i całkowicie się odprężyć od tego zgiełku miasta, więc idealnie trafiłaś — posłałem jej uśmiech. — A randkę przenosimy do domu by móc ją dokończyć.

  — To zbierajmy się, bo szczerze to mnie plecy już bolą od leżenia na ziemi — zachichotała, po czym usiadła.

   Wstałem pierwszy, wyciągając ręce w jej kierunku, aby pomóc jej stanąć na nogi. Marcela włożyła jedzenie do koszyka i po chwili złożyliśmy wspólnie koc. Zapakowaliśmy to do bagażnika i wyruszyliśmy w drogę powrotną.

   Celin zawróciła i po chwili jechaliśmy w stronę miasta. W przypływie odwagi położyłem swoją lewą dłoń na dźwigni skrzyni biegów, aby dziewczyna za każdym razem jak będzie zmieniała bieg, dotknęła mojej ręki. Zaśmiała się cicho, po czym wrzuciła z trójki na czwórkę, na co oboje się uśmiechnęliśmy na mały kontakt fizyczny. Jednak nie opuściła ręki, tylko dalej ją trzymała na mojej, prowadząc tylko lewą ręką.

   Tym razem nie włączyliśmy swojej muzyki, a delektowaliśmy melodiami płynącymi z radia. Od jakiegoś czasu leciały stare, kultowe piosenki z lat osiemdziesiątych, a aktualnie Cheri Cheri Lady od Modern Talking.

Oh, I cannot explain

Every time it's the same

Oh, I feel that it's real

Take my heart

I've been lonely too long

Oh, I can't be so strong

Take the chance for romance

Take my heart

I need you so

There's no time I'll ever go

   Po pierwszej zwrotce spojrzałem na dziewczynę najbardziej czułymi oczami na świecie. Tekst do mnie bardzo trafiał.

   Odwróciłem głowę w stronę autostrady, którą jechaliśmy, bo wzrok dziewczyny był skupiony na drodze. Popadłem w zamyślenie, czując jeszcze raz muskanie mojej dłoni, przy zmianie na wyższy bieg.

   Naprawdę nie jestem w stanie opisać co czuję, gdy widzę Marcelinę. To tak jakby samo zobaczenie jej rozświetlało mój dzień i od razu poprawiało humor. Poznanie jej było najlepszym momentem w moim życiu.

Tak bardzo chciałbym być już jej.

Oficjalnie.

   Chciałbym móc wykrzyczeć światu, że znam się z tak inteligentną, utalentowaną i bardzo piękną kobietą, a na koniec dodać tylko, że jest moja.

Miejmy nadzieję, że już niedługo.

   Ponownie na nią spojrzałem. Wyglądała dziś tak idealnie, cały ubiór był dobrze przemyślany, makijaż kolorystycznie dobrany, a teraz temu towarzyszyło ciche podśpiewywanie lecącej piosenki.

   Moje serce rwie się do niej. Tak samo jak mój umysł i dusza. Nie zlicze ile razy wyobrażałem sobie nas, tuż przed snem, tworząc najpiękniejsze scenariusze, które może kiedyś okażą się prawdą.

   Czuję przy niej tak niewyobrażalny spokój, jakiego nigdy nie czułem będąc z kimkolwiek. Przy niej jestem najlepszą wersją samego siebie i nie chciałbym tego zmieniać. Mogę poczuć się w pełni swobodnie i być w stu procentach sobą, bez żadnej presji, która ciąży nade mną od tylu miesięcy.

   W kącikach moich oczu zebrały się łzy, bo nie mogę w to uwierzyć, że miałem to szczęście poznać anioła w ciele człowieka, który zabarwia mój świat na najpiękniejsze kolory, który sprawia, że mój świat jest żywszy, dynamiczny i nabrał sensu.

   Odwróciłem głowę w drugą stronę, aby Marcela nie zauważyła mojego aktualnego stanu wzruszenia. Skupiłem wzrok na drodze, a do uszu dotarły do mnie kolejne słowa piosenki.

To know you is to love you

If you call me 'baby'

I'll be always yours

Przepadłem.

Na Amen.

★★★

   Weszliśmy do domu, wcześniej przepuszczając Marcelinę w drzwiach, po czym skierowałem się do kuchni i położyłem koszyk na wyspie kuchennej, bo jedzenie z niego nie może się zmarnować.

   Umyliśmy ręce, a po tym Marcela poszła włączyć film, a ja przekładałem jedzenie na talerze. W koszyku był również obraz dla mnie narysowany przez dziewczynę, który wziąłem pod pachę i postawiłem obok telewizora, uśmiechając się głupkowato.

  — Chcesz, aby każdy go zobaczył? — zaśmiała się brunetka.

  — Oczywiście, ten obraz to arcydzieło — powiedziałem do niej z uśmiechem i postawiłem naczynia na stoliku przed kanapą.

   Usiadłem obok niej, wyciągając nogi wzdłuż kanapy i założyłem ramię na oparciu za dziewczyną. Marcela powtórzyła ruchy po mnie i tak jak ja, rozłożyła się jak rozgwiazda opierając się plecami o moją klatkę piersiową oraz kładąc swoją głowę na moim barku.

   Miała pilota, ale zanim włączyła odtwarzanie filmu, podniosła się i wzięła ze stołu miskę z owocami oraz kremem czekoladowym, po czym ułożyła się w poprzedniej pozycji. Włączyła film, a podczas niego częstowaliśmy się nawzajem truskawkami w czekoladzie.

  — Uwielbiam Czarę Ognia — odezwałem się nagle.

  — Ja bardzo lubię, ale do ulubionych nie należy — zachichotała.

  — A jaka część jest Twoją ulubioną? — zapytałem będąc ciekawy.

  — Ubóstwiam drugą część Insygni Śmierci, jeśli chodzi o filmy i uwielbiam Księcia Półkrwi, na trzecim miejscu jest Więzień Azkabanu — powiedziała, a ja pokiwałem głową ze zrozumieniem.

  — A ja uwielbiam sposób w jaki świecą Ci się oczy z podekscytowania za każdym razem, gdy oglądamy Harry'ego Pottera — uśmiechnąłem się zerkając na nią, lekko się zarumieniła.

  — Świecą się tak samo jak Twoje, gdy opowiadasz o piłce nożnej, wiesz? Również to uwielbiam — uśmiechnęła się lekko i teraz ja nabrałem kolorów.

   Przytuliłem ją do siebie i z powrotem oglądaliśmy film. Światło w pomieszczeniu było przygaszone, bo zapaliłem ledy, które były zamontowane przy suficie w salonie. Ich żółta poświata nadawała pomieszczeniu przyjemny i ciepły klimat, który wprowadzał w spokojną atmosferę. W pewnym momencie przerzuciliśmy się na jedzenie winogron i jak to my, nie umieliśmy ich normalnie zjeść, więc ponownie rzucaliśmy je sobie do buzi.

   Jednak w jednej chwili ze swobodnego rzucania, zaczęła się bitwa na winogrona, której potem będę żałować, jak zobaczę jakiekolwiek winogrono na podłodze.

   Wziąłem mały owoc i rzuciłem nim delikatnie w dziewczynę, ale dla niej było chyba jednak za mocno.

  — Odpłacisz mi się za to! — krzyknęła przez śmiech, po czym wzięła poduszkę i mnie nią walnęła.

   I w ten sposób zaczęła się walka na poduszki. Nie byłem jednak świadomy tego, że Marcela jest strasznie sprytna i po chwili przydusiła mnie poduszką, przez którą było słychać mój stłumiony śmiech.

  — Dobra, wygrałaś! — krzyknąłem, wciąż się głośno śmiejąc.

   Zdjęła poduszkę z moją twarzy, która była pewnie mocno czerwona od śmiania się, a policzki bolały mnie niemiłosiernie od ciągłego, szerokiego uśmiechu.

  — Co zrobiłam? Bo chyba nie dosłyszałam — powiedziała patrząc na mnie z góry i założyła włosy za ucho, aby mnie lepiej usłyszeć.

  — Wygrałaś — powiedziałem na jednym wdechu, wciąż próbując unormować oddech.

   Marcelina uśmiechnęła się szeroko mając satysfakcję wymalowaną na twarzy. Jednak nie zmieniła pozycji i wciąż wisiała nade mną. Rozłożyłem ramiona, a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej i rozłożyła się na mnie jak rozgwiazda, przygniatając mnie lekko.

   Zaśmialiśmy się oboje, patrząc na siebie błyszczącymi oczami. Jej włosy ponownie wymknęły się zza ucha, więc podniosłem swoje dłonie i z obu stron założyłem jej kosmyki włosów za uszy.

  — To może dokończmy ten film — oznajmiłem, a Marcela ze śmiechem pokiwała głową.

   Podciągnąłem się lekko wyżej, wciąż mając dziewczynę na sobie, która zmieniła swoją pozycję, wtulając się we mnie bardziej. Wciąż na mnie leżała, więc moja ręka mimowolnie powędrowała do jej pleców, przejeżdżając palcami wzdłuż jej kręgosłupa, przez co przeszły ją ciarki, a policzki nabrały kolorów. Jej dłonie były złączone za moim karkiem, przejeżdżając czasami palcami po moich krótko obciętych włosach przy szyi, wprawiając mnie w stan kompletnego relaksu.

   Westchnąłem z ulgą, czułem się tak dobrze mając ją w swoich ramionach i czując jej czuły, delikatny dotyk na swojej skórze. Moje serce puchło za każdym takim kontaktem, a w moim brzuchu było pełno motyli. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Co jakiś czas podczas dokańczania przez nas filmu, zerkałem na dziewczynę, która w pewnym momencie położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Jestem pewny, że słyszy moje szybkie bicie serca, która bije tak dla niej.

Władczyni mego serca.

   Swoją drugą rękę położyłem delikatnie na jej talii i będąc tak przytulonym, dokończyliśmy film.

★★★

  — Chcesz może cukierka? — spytałem w drodze do kuchni.

   Byliśmy już po obejrzeniu filmu, a Marcela chwilę po tym powiedziała, że musi się zbierać, jeśli chce wstać jutro do pracy.

  — Nie dzięki, już się nie będę objadać na noc — oznajmiła, a ja pokiwałem głową.

   Ja jednak poczęstowałem się cukierkiem i wziąłem go do ręki, aby potem jednego zjeść.

  — Poza tym, czy Ty będąc zawodowym piłkarzem, podjadasz sobie cukierki? — zaśmiała się, a ja lekko się zarumieniłem.

  — Chyba przyjąłem ten nawyk po mojej mamie, bo u mnie w domu zawsze jest szuflada, gdzie są różnorodne cukierki i mi to zostało — zachichotaliśmy.

  — Mam nadzieję, że podobało Ci się dzisiaj — powiedziała, zakładając buty w holu.

  — Naprawdę było fantastycznie, princesa — wyznałem szczerze i szeroko się uśmiechnąłem, opierając się o ścianę. — Musimy to kiedyś powtórzyć — oznajmiłem.

  — W sensie malowanie na płótnie? — zapytała, a ja pokiwałem głową na zgodę. — Masz to jak w banku, cariño — uśmiechnęła się. — Powodzenia na meczu, oczywiście będę oglądać — objęła mnie w pasie i złożyła mi delikatny pocałunek w policzek.

  — Będziesz oglądać z uwagą? — spytałem, mając cwany uśmiech.

  — Gdy pojawisz się na ekranie to nawet nie mrugnę — powiedziała, na co się zaśmialiśmy. — Trzymam mocno kciuki za was, że wygracie, że Ty wygrasz — dodała, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.

  — Wygram dla Ciebie — uśmiechnąłem się lekko.

   Marcela nic na to nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się szerzej i teraz całkowicie mnie objęła, przykładając głowę w zagłębienie mojej szyi. Objąłem jej drobne ciało i przyciągnąłem bliżej siebie, bardzo mocno ją przytulając.

Nie chciałem jej puszczać.

  — Muszę iść — powiedziała smutno, a ja zrobiłem wydąłem usta również smutny.

  — Napisz jak dojedziesz, dobrze? — powiedziałem, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem.

   Gdy poprawiała się jeszcze w lustrze przed wyjściem, ja w międzyczasie wyjąłem sobie cukierka i włożyłem go w połowie do ust.

   Marcela, gdy się poprawiła podeszła do mnie i swój wzrok z moich oczu, przeniosła na moje usta, w których obecnie znajdował się słodycz. Przybliżyła się i odgryzła wystającą połowę cukierka, a ja zastygłem w bezruchu, gdy jej usta lekko musnęły moje. W środku myślałem, że eksploduje, po spojrzeniu na nią, która miała cwany uśmiech na twarzy, gryząc odgryzioną połowę cukierka.

Trochę za bardzo mi się to podobało.

  — Dobranoc, cariño. Słodkich snów — powiedziała chichocząc i posyłając mi ostatni psotny uśmiech, wyszła na zewnątrz.

   Patrzyłem na drzwi będąc dalej w szoku, po czym od razu przełknąłem połowę cukierka i dotknąłem delikatnie usta dłonią, wciąż czując delikatny dotyk jej warg.

Chyba nie zasnę tej nocy.

Oszalałem dla tej dziewczyny.

Kompletnie.

Continue Reading

You'll Also Like

72.8K 2.8K 25
Marisol Baltimore Correia to dwudziestopięcioletnia aktorka, ale i właścicielka jednego z największych i najbardziej ekskluzywnych hoteli w Madrycie...
2.1K 100 9
Miłość, która nie powinna się wydarzyć. Jednak wystarczyło tylko jedno spojrzenie by wiedział, że ona należy do niego.
90.5K 3.1K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
1.3K 60 7
Szesnastoletnia Winter Rain to przyjaciółka Poppy Tetanui. Poznały się w dzieciństwie i nie utrzymywały zabardzo kontaktu jako, że Winter mieszkała w...